wtorek, 14 czerwca 2016

Order Zasłużonego Antysemity



Prezydencka kancelaria i Ministerstwo Spraw Zagranicznych garną się z orderami do działaczy Polonii, którzy walczą z żydokomuną, a o PiS mówią, że to „partia żydowsko-amerykańska”

Wojciech Cieśla

Koniec maja, prezydent Andrzej Duda w Norwegii wręcza odznaczenia Polo­nii. Fotografowie uwiecz­niają moment, w którym Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski dostaje Bogdan Kulas „za wybitne zasługi na rzecz środowisk polonijnych, krzewienie polskiej kultury i tradycji narodowych”. Kilka dni później wybu­cha skandal. „Gazeta Wyborcza” dono­si, że Kulas krytykował rządy PO i PiS za wspieranie Ukrainy, wychwalał Putina, wskazywał na Żydów jako popleczników Stalina.
   W MSZ afera, minister Witold Waszczykowski wszczyna śledztwo w sprawie odznaczenia. „Była znana jedynie działal­ność patriotyczna pana Kulasa, a nie jego publicystyka” - głosi oficjalny komuni­kat. Kancelaria Prezydenta umywa ręce: ze sprawą nie ma nic wspólnego, wniosek o order zatwierdzał ambasador w Oslo (mianowany w czasach PO).
   Z informacji „Newsweeka” wynika jed­nak, że order dla Kulasa to niejedyny wy­padek przy pracy. Jeszcze w kwietniu Kancelaria Prezydenta próbowała odzna­czyć dwóch działaczy Polonii, którzy za­słynęli albo z antysemickich wypowiedzi, albo z wypowiedzi atakujących Andrzeja Dudę. Tego samego, który miał im osobi­ście wręczać ordery.
   Kto w kancelarii wpuszcza prezydenta na miny z odznaczeniami?
   Koniec kwietnia. Urzędnicy kancela­rii przygotowują wizytę Andrzeja Dudy w Kanadzie. Mówi jeden z dyrektorów w MSZ: - Od ubiegłego roku w minister­stwie leży około 200 wniosków o od­znaczenia, które przysłali ambasadorzy mianowani jeszcze za czasów PO. Dostał je na biurko wiceminister Jan Dziedziczak. Z tego, co wiem, wszystkie zostały wstrzymane. Obecna władza nie ufa dy­plomatom z poprzedniego nadania. Część to wnioski o odznaczenia dla Polonii, część o odznaczenia dla obywateli innych państw zasłużonych dla spraw Polski, bi­znesmenów, polityków. W kwietniu oka­zało się, że z ludzi z PiS zeszło napięcie, iż część wniosków można już odblokować.
   Zaczyna się ruch na linii ambasady.
   - MSZ. Nasze źródła w Kancelarii Prezy­denta twierdzą, że przed wizytą w Kana­dzie urzędnicy Andrzeja Dudy akceptują trzech kandydatów do odznaczeń, któ­rych zgłosił odchodzący ambasador Mar­cin Bosacki. A dwa dni później proponują dwa kolejne nazwiska. - Z pałacu prezy­denckiego przyszła prośba, żeby Bosacki wypisał dodatkowo wnioski o odznacze­nia dla Jerzego Czartoryskiego i Andrze­ja Kumora. I informacja, że prezydent osobiście ich odznaczy - wspomina je­den z dyplomatów. - Koledzy na placów­ce w Kanadzie pospadali z krzeseł.

CZARTORYSKI I ŻYDOWSKA MASONERIA
Jerzy Czartoryski do 2013 r. był pre­zesem Kongresu Polonii Kanadyj­skiej (KPK) w okręgu Ottawa. Część działaczy pamięta, że konsekwentnie po­pierał Unię Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ) antysemity Jana Kobylańskiego. Wizy­tował jeden ze zjazdów USOPAŁ i jako przedstawiciel Polonii z Kanady podpisy­wał komunikaty ze zjazdu z frazami o ży­dokomunie. Jego podpis widnieje też pod tekstem atakującym ambasadora w USA Ryszarda Schnepfa - m.in. wytykający mu żydowskie korzenie.
   Mówi jeden z pracowników MSZ: - Czartoryski za występy z USOPAŁ do­stał w 2009 r. naganę od ówczesnego sze­fa Kongresu Polonii Kanadyjskiej, zresztą późniejszego posła rządzących wtedy Kanadą konserwatystów. Kanadyjskie organizacje żydowskie odmawiały współ­pracy z kierowanym przez Czartoryskie­go oddziałem kongresu w Ottawie.
   W 2015 r. Czartoryski wraz ze Stani­sławem Michalkiewiczem - publicy­stą znanym z Radia Maryja i TV Trwam - prowadzi rozmowę, której nagranie można znaleźć w sieci. Jej tytuł: „Ży­dzi w chaosie semantycznym”. Dopytuje w niej o „organizacje żydowskie atakujące Polskę w sprawie odszkodowań”. W roz­mowie padają tezy o istnieniu czegoś na kształt żydowskiej masonerii i o tym, że Żydzi, bojąc się arabskiego zagrożenia dla Izraela, szykują już sobie miejsce w Pol­sce i stąd roszczenia o zwrot majątków. Rozmówcy dochodzą do wniosku, że PiS nie jest prawdziwą prawicą.

DUDA, CZŁOWIEK MAGDALENKI
Według naszych źródeł w MSZ Bosa­cki odpisuje Kancelarii Prezydenta, że nie rekomenduje odznaczenia Czarto­ryskiego. Ostrzega, że może ono spowo­dować szkody wizerunkowe dla Polski. Radzi też, by zrezygnować z pomysłu od­znaczenia Andrzeja Kumora, wydaw­cy i redaktora naczelnego polonijnego pisma „Goniec” w Mississaudze. Kumor uchodzi za antysemitę, jest zwolennikiem teorii spiskowych, od lat obraża niemal każdy polski rząd i każdego prezydenta, również Andrzeja Dudę. Gdy Antoni Ma­cierewicz odwiedzał Kanadę, zatrzymy­wał się właśnie u niego.
   Prezydentowi ma podobno jednak za­leżeć na tym odznaczeniu. Jego urzędni­cy domagają się, żeby Kumor koniecznie był na planowanym spotkaniu prezyden­ta RP z Polonią w Toronto. Mówi jeden z dyplomatów pracujących w minister­stwie: - Prezydent nie powinien dawać orderu komuś, kto o drugiej turze wygra­nych przez niego zeszłorocznych wybo­rów pisze: „partia WSIowo-ruska kontra partia żydowsko-amerykańska”.
   Pierwszy z brzegu cytat: „Dlaczegóż to Andrzej Duda - nawet gdy miał po temu okazję - nigdy publicznie nie zapytał urzędującego oberkompradora o związ­ki z WSI (...)? Dlaczego nie pytał? Bo obo­wiązuje Magdalenka, my nie ruszamy waszych”.
Nasz rozmówca z MSZ: - Podobnych tekstów Kumora można znaleźć mnó­stwo. To przyjaciel Grzegorza Brauna, człowiek, który rząd Ukrainy nazywa banderowskim, a o sprawie Jedwabnego twierdzi, że to kolejne kalumnie rzucane na Polskę i Polaków.
   Jeden z działaczy Polonii kanadyjskiej (chce zachować anonimowość): - Czar­toryski i Kumor już w kwietniu chodzili dumnie po Toronto i Ottawie, pół śro­dowiska wiedziało, że zostaną lada dzień odznaczeni.
   Po kilku dniach namysłu kancela­ria znajduje wyjście: blokuje nominacje do orderów dla Kumora, Czartoryskie­go i wszystkich pozostałych kandyda­tów. Jakich orderów? - Chodziło o Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski - zdradza nasz rozmówca z kancelarii.

KTO ROZGRYWA PREZYDENTA
Urzędnik MSZ: - Nominacje dla tych ludzi oraz wpadka w Norwegii to kompromitacja urzędu prezydenta. We­dług mnie tu nie ma mowy o przypadku. Świadczą o tym naciski na ambasadora, żeby podpisał nominację. Tak było w Nor­wegii z orderem dla antysemity Kulasa. Tamtejszy ambasador zgodził się pod­pisać wniosek i teraz na niego spadają wszystkie gromy. Bosacki w Kanadzie nie chciał podpisać i uratował Dudzie tyłek.
   Tydzień po zakończeniu wizyty pre­zydenta w Kanadzie Bosacki zostaje od­wołany z funkcji ambasadora z dniem 31 lipca.
   Kto z pracowników kancelarii wpy­cha Andrzeja Dudę na minę? Nie wia­domo. Człowiekiem, który załatwia odznaczenia dla Polonii, jest Adam Kwiatkowski, prezydencki minister, były działacz Unii Wolności. Kilka lat temu w kampanii wyborczej docierał do Polonii z opowieściami o katastrofie smoleńskiej, którą się pasjonuje. Dzięki jej głosom w 2011 r. wszedł do Sejmu. Według źró­deł „Newsweeka” Kwiatkowski jest nielubiany w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Z Dudą zna się od lat, ale Kaczyński go nie cierpi; ma opinię sprawnego, pozbawio­nego polotu biurokraty.
   Według urzędników z MSZ Kwiatkow­ski w kancelarii pilnuje spraw PiS. To on i jego współpracownicy forsują odzna­czenia dla kontrowersyjnych działaczy.
- Nie ma pojęcia, kto jest kim w Polonii, za oceanem spotyka się z Klubami Gazety Polskiej - opowiada jeden z dyplomatów.
- Ale ci ludzie, na pewno ideowi i mili, nie rządzą w Kongresach Polonii.
   Mówi nasz rozmówca z MSZ: - Z czego wynikają te wpadki przy orderach? We­dług mnie to wygląda jak próba wymiany elit polonijnych. Zawsze były konserwa­tywne, teraz chodzi o to, żeby były wręcz partyjne, PiS-owskie. W Kanadzie ludzie z MSZ i od prezydenta forsują wicepreze­sa Kongresu Polonii, który jesienią wygra wybory w tej organizacji. Na oficjalne im­prezy, które organizują dla Polonii, nie za­praszają jego kontrkandydatów. Dla ludzi z PiS Ameryka i Polonia to fetysz.
   Nasz informator z centrali partii na Nowogrodzkiej broni Kwiatkowskiego: - Według mnie tu nie ma żadnej tajemni­cy. Zaliczamy wpadki, wnioskujemy o or­dery dla antysemitów i freaków, dlatego że w sprawie odznaczeń brakuje proce­dury. To jest urząd; do odznaczenia liczą się wniosek od ambasadora i papier z IPN, że kandydat nie był agentem.
   - Nie sprawdzacie, co kandydaci mówią i piszą?
   - Nie ma na to procedury - powta­rza rozmówca „Newsweeka”. - To dlatego Lech Kaczyński odznaczył przed laty Krzyżem Zesłańców Sybiru genera­ła Wojciecha Jaruzelskiego. Ale w sumie za czasów Lecha odznaczenia były trak­towane bardzo poważnie. Polityka or­derowa to była najsilniejsza strona tej prezydentury. Priorytetem było honoro­wanie cichych bohaterów, ludzi zasłużo­nych dla wolności, niedocenionych.
   Program orderowy Lecha Kaczyńskie­go nazywał się „Przywracanie pamięci”. Szukamy tej zakładki na stronach An­drzeja Dudy. „Nie znaleziono żadnych wyników” - odpowiada wyszukiwarka.
   Tydzień przed publikacją tego tekstu prosimy Kancelarię Prezydenta o infor­mację, kto wnioskował o order dla Ku­lasa, Czartoryskiego i Kumora? Na czyj wniosek prezydent osobiście wręcza od­znaczenia? Kto w kancelarii lub MSZ proponował osobiste odznaczenie przez prezydenta tych właśnie osób? Kto sprawdza kandydatury do odznaczeń? Na przykład pod kątem antysemickich wystąpień kandydata?
   Nie dostajemy odpowiedzi.
   Mówi pracownik MSZ: - Zerowa po­lityka orderowa? Być może. Na pewno istnieje polityka negatywna: to trzyma­nie w szafie - mimo pozornej odwilży - większości odznaczeń od „ambasado­rów niepewnych”, mianowanych za rzą­dów Platformy.

HONOROWA KONSUL MACIEREWICZA
Wymiana elit Polonii w Ameryce rzeczywiście się odbywa nawet i bez prezydenckich odznaczeń. O Marii Szonert-Biniendzie, prawniczce, do nie­dawna wiadomo było głównie to, że jest żoną prof. Wiesława Biniendy, jednego z głównych ekspertów smoleńskich An­toniego Macierewicza. Gdy półtora roku temu zostawała wiceprezeską Kongresu Polonii Amerykańskiej, opinia publiczna usłyszała nieco więcej i o niej, i o jej poglą­dach na Smoleńsk - na przykład, że „za­mach został przygotowany przez polskie i rosyjskie służby specjalne”. Zasłynę­ła też mocnym komentarzem do okładki tygodnika „wSieci” z Donaldem Tuskiem i Władimirem Putinem: - Według mnie to zdjęcie jest naocznym dowodem spisku i zdrady narodowej o wymiarze niespoty­kanym w historii - oznajmiła.
   Mówi urzędnik MSZ: - Pan Binienda został kilka miesięcy temu członkiem rzą­dowej komisji, która ma badać katastro­fę smoleńską. A pani Binienda zostanie konsulem honorowym RP w Ohio. Na tę funkcję zgłosił ją Jan Dziedziczak, wice­minister spraw zagranicznych. Konsula­mi honorowymi zostają zazwyczaj zaufani ludzie, znani w lokalnej społeczności, za­możni, bo na spotkania do MSZ latają za własne pieniądze, muszą opłacić biuro. Ta pani poza koneksjami z Antonim Macie­rewiczem ma skromne referencje.
   Według informacji „Newsweeka” pro­cedura mianowania Szonert-Biniendy od kilku miesięcy się opóźnia. Podpisu pod wnioskiem o nominację nie składa ambasador w Stanach Ryszard Schnepf. Niedługo sprawa może nabrać tempa
Schnepfowi MSZ nie przedłużyło ka­dencji, pod koniec lipca wraca z placów­ki do Warszawy.

1 komentarz:

  1. Raz wladzy zdobytej nigdy nie oddamy mimo całej naszej ignorancji!!

    OdpowiedzUsuń