wtorek, 18 lipca 2017

Dni dziecka



Kiedy pytamy dziennikarzy TVP o spektakularną karierę Ewy Bugały, ciężko wzdychają, a ci, którzy odeszli z telewizji, mówią: to jakiś kosmos, to się nie dzieje naprawdę.

Ewa Bugała z Wyszkowa (rocznik 1989) formalnie zajmuje od kil­ku tygodni gabinet kierownika redakcji serwisów informa­cyjnych TVP Info. To podobno jeden z lepszych gabinetów w gmachu przy Powstańców Warszawy, z własnym sekretariatem, atrapą kominka i z pry­watną toaletą. Do tego dostała w TVP Info swój autorski codzienny program „Nie da się ukryć”.
   Choć po tytule programu można się spodziewać dziennikarskiego śledztwa, to nie da się ukryć, że to takie mini „Wiado­mości”. - Program miał premierę w Dzień Dziecka i to jest dla mnie symboliczne. Polityczno-dziennikarskie dziecko PiS dostało swój program i forsuje w nim tezy partii rządzącej - mówi jeden z pracow­ników TVP którego nie zmiotła z pokładu „dobra zmiana”. Emitowany o godz. 21 program realizowany jest według tych samych schematów co „Wiadomości”, sztandarowy program TVP. Ta sama pro­paganda. Każdy z 30-minutowych odcin­ków to jasne wskazywanie winnych: PO, Tuska, Kopacz i totalnej opozycji. To ostre polityczne tezy niczym z przekazów dnia, które powtarzają politycy PiS.
   Oto zapowiedzi trzech kolejnych ma­teriałów z programu z ostatnich dni, czy­tane przez Bugałę, które łączą się według niej w logiczną całość: „To prezydent Warszawy jest odpowiedzialna za zło­dziejską prywatyzację i eksmitowanie ludzi na bruk”; „Rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz nie zrobiły nic nie tylko dla ofiar złodziejskiej reprywatyzacji, po­ dobnie potraktowano tych, którzy stra­cili dorobek życia przez oszustów Amber Gold. To dla nich pracował między inny­mi syn Tuska”; „Osiem lat rządów PO za­pamiętamy nie tylko z afery Amber Gold i złodziejskiej reprywatyzacji. To czas, kiedy obywatel nie miał praktycznie nic do powiedzenia w zderzeniu z wyjątko­wo wtedy opresyjnym państwem”.
   Pierwszy odcinek był w całości po­święcony ekshumacjom ofiar katastro­fy smoleńskiej: „Tak państwo rządzone przez premiera Donalda Tuska i PO potraktowało śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego”. W rozmowie z szefem rządowej komisji smoleńskiej Bugała wykazała się niebywałą wręcz jedno­stronnością: „Można powiedzieć, że jest to wręcz skandaliczne, że tak państwo wtedy postąpiło”. Bliski współpracow­nik Macierewicza oczywiście potwierdza tę tezę.

   Mentor i gwiazda
   Zanim pod koniec maja Ewa Bugała została szefową „Nie da się ukryć” i sze­fową redakcji serwisów TVP Info, jako główna reporterka polityczna wykazy­wała się w „Wiadomościach”. Do Info poszła za Grzegorzem Pawelczykiem, byłym wydawcą „Wiadomości”, który awansował na szefa TVP Info i wice­dyrektora Telewizyjnej Agencji Infor­macyjnej. Ściągnięcie tej dwójki do Info to jedna z pierwszych decyzji Klaudiusza Pobudzina, od maja nowego szefa TAI (wcześniej reportera „Wiadomości”, który dziennikarstwa uczył się w te­lewizji o. Rydzyka). W TVP już zdążyli się przekonać, że Pobudzin, Pawelczyk i Bugała to nierozłączna trójca, z tym że to ci dwaj podejmują decyzje, a młod­sza od nich o wiele lat koleżanka tylko je wykonuje. Podobno nawet nie zado­mowiła się w swoim wspomnianym już gabinecie. Najczęściej Bugała jest widy­wana na trzecim piętrze, w pokoju tuż obok Pobudzina. Nie mogli dogadać się z Dawidem Wildsteinem i jego zastępcą Samuelem Pereirą. Pierwszy w zeszłym tygodniu z szefa publicystyki TVP Info został odwołany (najpewniej zajmie sta­nowisko wicedyrektora TVP1) i zastąpi go Tadeusz Płużański (były szef działu opinii „Super Expressu”). Pereirę prze­niesiono na szefa serwisu internetowego TVP Info. - Pereira i Wildstein nie doga­dują się z Pobudzinem, który co chwila biega po wskazówki do Kurskiego, nawet dla nich to było już za wiele, a do tego awans Bugały, która nie ma kompletnie doświadczenia - słyszymy w TVP. Po­budzin pojawił się nawet na kongresie PiS w Przysusze, co wzbudziło wielkie zdziwienie, bo jednak dyrektor powi­nien raczej w Warszawie koordynować relację z wydarzenia, a nie kłaniać się na kongresie politykom PiS.
   Bugała mówiła znajomym, że Pawel­czyk jest jej mentorem. - Mają bliskie relacje, ona czuje się pod jego skrzydłami bezpiecznie, to on stoi za jej awansem i programem - mówi dziennikarz TVP. Okazuje się, że wydawcy, a nawet repor­terzy, to do niego dzwonią po wytyczne, choć za wiele spraw formalnie odpowia­da szefowa redakcji serwisów TVP Info. Ewa Godlewska-Jeneralska, wydawca i producentka, po 30 latach pracy w ze­szłym roku musiała pożegnać się z TVP, przez kilka miesięcy z bliska obserwo­wała pracę Bugały: - Nic nie wskazywało, że ma intelektualne możliwości, aby tak rozwinąć skrzydła. Nie była szczególnie utalentowana, jeszcze nie zauważyłam jej warsztatu.
   Kiedy Bugała przechodziła do TVP Info, portal braci Karnowskich napisał o niej: „Od czasu kiedy szefową programu („Wiadomości” - red.) została Marzena Paczuska, dziennikarka sama przygotowywała materiały do głównego wydania programu”. Ale nasi rozmów­cy, ci już poza TVP i ci, którzy wciąż tu pracują, są zgodni: Bugała sama nic nie przygotowywała. Na gwiazdę flagowego programu TVP wyrosła właśnie pod dyk­tando Paczuskiej, która usuwała ludzi, o których wiedziała, że nie zyska nad nimi pełnej kontroli. Bo Paczuska stawia na młodych, niesamodzielnych, zorien­towanych na karierę. Żywiołem szefowej „Wiadomości” są tematy polityczne. Ża­den materiał nie wejdzie do głównego wydania, zanim napisane wcześniej przez reporterów teksty nie zostaną po­litycznie podrasowane przez Paczuską. W kuluarach Woronicza krąży historia - opowiada jeden z reporterów: - Bugała wyszła z gabinetu Paczuskiej i zdziwiona dopytywała swoją researcherkę, czy to ona tak wcześniej napisała, czy szefowa tak mocno to zmieniła. Uznała, że to osta­tecznie nie ma znaczenia, i przeczytała w materiale to, co miała na kartce.
   I tak było zawsze. Za każdym razem pod jedynie słuszną politycznie tezę. Po tragicznych zamachach w Nicei podsycała antyimigracyjne nastroje. Przypomniała, że rząd PO zgodził się przyjąć uchodźców do Polski, a PiS nas przed nimi ratuje. Nawet pokojową de­monstrację KOD w marcu zeszłego roku komentowała tak, aby miłe to było pre­zesowi PiS. Przez dwie minuty Bugała wykładała, że „nie zawsze tak było”, bo rządy PO tępiły demonstracje prze­ciwników politycznych, a PiS gwarantuj e wolność wypowiedzi. Doskonale wyczu­wa polityczny klimat. Zaraz po tym, jak Kaczyński nazwał grudniowe wydarze­nia w Sejmie puczem, ona swój mate­riał zatytułowała „Jak się tworzy pucz”. Mówiła o „destabilizacji państwa” przez „radykalną opozycję”. To Bugała relacjo­nowała też Czarny Protest kobiet pod do­mem Jarosława Kaczyńskiego. Materiał zatytułowała „Medialne oszustwo”. Jak słychać, prezes Kurski ukuł powiedzenie „wykręcać pobudziny” (od nazwiska sze­fa TAI) i przyznaje je materiałom, które najbardziej mogą podobać się Kaczyń­skiemu. O materiałach Bugały często mówi, że wykręciła trzy pobudziny, czyli najwięcej w skali.
   Paweł Wroński, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, mówi o „bugaleniu”: „Słowo to określa pewien rodzaj pisowskiej propagandy inteligentnej niczym koń Rocha Kowalskiego, subtelnej jak praca kafara wbijającego pale w terenie podmokłym, przesyconej prawdą niczym słowa An­toniego Macierewicza. Nazwa wywodzi się od nazwiska czołowej przedstawi­cielki gatunku - redaktor Ewy Bugały z »Wiadomości« w TVP”. Wrońskiego za­inspirował materiał Bugały o porażce rządu 27:1 podczas meczu o drugą ka­dencję Tuska na szefa Rady Europejskiej. Materiał zachwalał Beatę Szydło, która „potrafiła się postawić”. Bugała odeszła z „Wiadomości” bez błogosławieństwa Paczuskiej, która lepiła z jej materiałów, co chciała. W TVP krąży nawet plotka, że Bugała ma kiedyś zastąpić Paczuską.
   Przez chwilę mówiło się nawet o de­gradacji Bugały, bo przecież być repor­terem głównego wydania „Wiadomości” to - przynajmniej do czasów „dobrej zmiany” - najwyższy szczebel dzienni­karstwa w hierarchii programów infor­macyjnych. Ale tak naprawdę przepro­wadzka do TVP Info to dla Ewy Bugały spory awans. Nie dość, że dostała wła­sny program, to jeszcze fotel szefowej redakcji serwisów w kanale Info. Co na­leży do obowiązków szefowej? - pytamy dziennikarza z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, który kiedyś też zaj­mował gabinet, w którym dziś urzęduje Bugała: - To jedna z najważniejszych osób na pokładzie TVP Info. Chodzi na kolegia publicystyki, „Panoramy” i „Wiadomo­ści”. Z błogosławieństwem szefa kanału zarządza pracą wydawców i reporterów, nadzoruje grafiki i generalnie musi mieć oko na wszystkie wydarzenia. I dodaje, że to niemożliwe, by osoba z tak krótkim stażem w mediach mogła podejmować te wszystkie ważne decyzje. - Ktoś nią kieruje, chyba Pawelczyk, a ona jest tylko twarzą. Bo bycie kierownikiem to ostat­ni szczebel przed awansem na dyrektora - słyszymy.

   Dukała vel stojak
   Wcześniej bez większych sukcesów próbowała swoich sił w TVN. Najpierw od marca do czerwca 2011 r. stażowała kolejno w TVN24 i w „Faktach” TVN. Nie dała się zapamiętać, bo pytani dzien­nikarze nie potrafili powiedzieć cze­gokolwiek o jej pracy. Przez kolejny rok pracowała w Duńskim Instytucie Tech­nologicznym, po sąsiedzku z siedzibą TVN przy Wiertniczej, w którym - jak podaje w CV - koordynowała szkolenia.
Ale najwidoczniej zatęskniła za telewizją - wróciła do TVN, a dokładnie do interne­towej platformy z płatnymi newsowymi klipami wideo, należącej do koncernu medialnego. - Montowaliśmy materiały. Ale to nie była praca dziennikarska, tylko bardziej techniczna i odtwórcza, a Ewa, którą zapamiętałam jako bardzo kole­żeńską i sumienną osobę, nie czuła się tu najlepiej. Często powtarzała, że jej celem jest prawdziwe dziennikarstwo, i po roku odeszła - wspomina znaj omy z tej pracy.
   We wrześniu 2012 r. przyjęli ją do TVP. Ówczesna studentka socjologii na SGGW błąkała się tu po redakcjach informacyj­nych. - Prosiła mnie, żebym przyjął ją na asystentkę, ale nie miała szczególnych zainteresowań - mówi jeden z reporte­rów. Była researcherką, asystentką, jeź­dziła nagrywać „setki”, przygotowywała materiały do pobocznych wydań „Wia­domości”. Jacek Gasiński (pożegnał się z „Wiadomościami” ponad rok temu) przyjął ją na asystentkę na kilka miesię­cy: - Wykonywała to, o co ją poprosiłem, ale najbardziej dominujące wspomnienie o niej jest takie, że była przezroczysta, nie miała pasji do tej pracy. Inny - wydawca z kilkunastoletnim stażem w TVP Info - dodaje, że kiedy Bugała przychodziła na dyżur, „nie budziło to wielkiej euforii”. A jakimi tematami się zajmowała? - Nie miała szczególnych zainteresowań. Robiła to, na co ją wysyłaliśmy, od wakacji po re­prywatyzację - mówi jeden z szefów ka­nału. Bugałę wyznaczono też do pomocy researcherskiej Justynie Dobrosz-Oracz, przez wiele lat głównej dziennikarce po - litycznej „Wiadomości”. Jeden z ówcze­snych wydawców wspomina, że była jej researcherką może ze trzy dni. - Brakowa­ło jej elementarnego zaangażowania w tę pracę, nie rozpoznawała kluczowych po­lityków, nie kojarzyła podstawowych fak­tów politycznych sprzed dwóch, trzech lat - opowiada wydawca. W Sejmie Ewa Bu­gała bywa rzadko, nie brata się przy słyn­nym stoliku dziennikarskim. Podobno mocno odchorowała to, kiedy posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus nieproszona chciała dać jej komentarz do kamery na temat manipulacji „Wia­domości”. Bugała uciekła. Zemściła się, przygotowując materiał w głównym wy­daniu o „ataku posłanki”, poparty gło­sami potępienia polityków PiS.
   Montażyści dali jej ksywkę „Dukała”, bo ich zdaniem nie opanowała jeszcze płynnego czytania offów. Komisja, która przyznaje karty ekranowe, bardzo surowo oceniła jej dykcję. Czasami Bugała dawa­ła upust jeszcze wtedy niezaspokojonym ambicjom dziennikarskim. Ktoś pamięta, że opryskliwie odezwała się do jednego z reporterów, dla których pracowała. On też odprawił ją z kwitkiem. Dziś czuje swoją moc. Żaliła się kolegom w newsroomie, 3 że jeden z reporterów, dawnych kolegów z „Wiadomości” (wyrzucony przez Paczuską), nie przywitał się z nią w Sejmie.
   Jak to jest, że skoro niewielu chcia­ło z nią pracować, narzekaliście na jej warsztat, to przetrwała w TVP trzy lata, aż do „dobrej zmiany”? - pytamy jednego z szefów w TVP, który odszedł po przejęciu władzy przez Kurskiego. - Powiem wprost, w telewizji potrzebowaliśmy researcherów i tzw. stojaków, którzy trzymają mikrofon na konferencjach albo odczytają z kartki pytania, które im reporterzy napiszą. Ewa Bugała była na takim etapie, że nadawała się do tego idealnie.
   Kiedy powiał wiatr politycznych zmian, być może w obawie przed zwol­nieniem, wysłała aplikację do TVN Turbo. - Chciała pracować w programie interwencyjnym, którego byłem produ­centem. Zajmowaliśmy się m.in. nieuczci­wymi handlarzami samochodów. W CV napisała, że interesuje się dobrym kinem i samochodami. Nie przyjąłem jej aplika­cji - mówi Szymon Jadczak z TVN. Z pew­nością nie jest jej dziś żal tamtej porażki.

   Kręgosłupa nie łamie
   Jakie poglądy ma Ewa Bugała? - pytamy jej znajomą. - To jest dla nas wielka za­gadka, bo nigdy nie sądziłam, że tak bliskie PiS. Kiedy ją o to zapytałam, mówiła, że nie łamie sobie kręgosłupa, bo mocno wierzy w to, co robi dziś partia Kaczyńskiego. Dla niektórych w TVP, którzy ją pytali, czy nie jest jej głupio dawać się tak politycznie wykorzystywać, miała inną odpowiedź. Mówiła wprost, że ma wesele i potrzebu­je pieniędzy. Wtedy już zarabiała w „Wia­domościach” ponad 10 tys. zł, a dziś jako szefowa w TVP Info kilka tysięcy więcej.
   Wyszła za mąż w sierpniu rok temu. Nie przyjęła nazwiska męża Piotra, dy­rektora artystycznego w firmie zajmują­cej się grafiką użytkową. Mówiła znajo­mym, że nie chce robić mu problemów zawodowych. Uznali, że lepiej, by nie byli kojarzeni jako małżeństwo.
   Trudno powiedzieć, czy Ewa Bugała rzeczywiście myśli tak jak PiS, ale z pew­nością robi to, co jej każą. Podobno w gro­nie dziennikarzy „dobrej zmiany” panu­je przekonanie, że PiS porządzi jeszcze co najmniej sześć lat. Stanowią zgrany zespół, któremu dobrze się teraz wiedzie. Danuta Holecka wygłaszała czytania mszalne na ślubie Bugały, a Klaudiusz Pobudzin przygrywał na mszy na skrzyp­cach. Nie martwią się dziś na zapas.
Anna Dąbrowska
Ewa Bugała, poproszona o rozmowę, obiecała rozważyć propozycję. Później zamilkła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz