Kiedy pytamy
dziennikarzy TVP o spektakularną karierę Ewy Bugały, ciężko wzdychają, a ci,
którzy odeszli z telewizji, mówią: to jakiś kosmos, to się nie dzieje naprawdę.
Ewa Bugała z Wyszkowa (rocznik 1989) formalnie zajmuje od
kilku tygodni gabinet kierownika redakcji serwisów informacyjnych TVP Info. To podobno jeden z lepszych gabinetów w gmachu przy
Powstańców Warszawy, z własnym sekretariatem, atrapą kominka i z prywatną
toaletą. Do tego dostała w TVP Info swój autorski codzienny program
„Nie da się ukryć”.
Choć po tytule programu można się spodziewać dziennikarskiego śledztwa,
to nie da się ukryć, że to takie mini „Wiadomości”. - Program miał premierę
w Dzień Dziecka i to jest dla mnie symboliczne. Polityczno-dziennikarskie
dziecko PiS dostało swój program i forsuje w nim tezy partii rządzącej -
mówi jeden z pracowników TVP którego nie zmiotła z pokładu
„dobra zmiana”. Emitowany o godz. 21 program realizowany jest według tych
samych schematów co „Wiadomości”, sztandarowy program TVP. Ta sama propaganda. Każdy z 30-minutowych odcinków to jasne wskazywanie
winnych: PO, Tuska, Kopacz i totalnej opozycji. To ostre polityczne tezy niczym
z przekazów dnia, które powtarzają politycy PiS.
Oto zapowiedzi trzech kolejnych materiałów z programu z ostatnich dni,
czytane przez Bugałę, które łączą się według niej w logiczną całość: „To
prezydent Warszawy jest odpowiedzialna za złodziejską prywatyzację i
eksmitowanie ludzi na bruk”; „Rządy Donalda Tuska i Ewy Kopacz nie zrobiły nic
nie tylko dla ofiar złodziejskiej reprywatyzacji, po dobnie potraktowano tych, którzy
stracili dorobek życia przez oszustów Amber Gold. To dla
nich pracował między innymi syn Tuska”; „Osiem lat rządów PO zapamiętamy nie
tylko z afery Amber
Gold i złodziejskiej reprywatyzacji. To czas,
kiedy obywatel nie miał praktycznie nic do powiedzenia w zderzeniu z wyjątkowo
wtedy opresyjnym państwem”.
Pierwszy odcinek był w całości poświęcony ekshumacjom ofiar katastrofy
smoleńskiej: „Tak państwo rządzone przez premiera Donalda Tuska i PO
potraktowało śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego”. W rozmowie z szefem rządowej
komisji smoleńskiej Bugała wykazała się niebywałą wręcz jednostronnością:
„Można powiedzieć, że jest to wręcz skandaliczne, że tak państwo wtedy
postąpiło”. Bliski współpracownik Macierewicza oczywiście potwierdza tę tezę.
Mentor i gwiazda
Zanim pod koniec maja Ewa Bugała została szefową „Nie da się ukryć” i
szefową redakcji serwisów TVP Info, jako główna reporterka
polityczna wykazywała się w „Wiadomościach”. Do Info poszła za
Grzegorzem Pawelczykiem, byłym wydawcą „Wiadomości”, który awansował na szefa TVP Info i wicedyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Ściągnięcie tej dwójki do Info to jedna z pierwszych decyzji
Klaudiusza Pobudzina, od maja nowego szefa TAI (wcześniej reportera
„Wiadomości”, który dziennikarstwa uczył się w telewizji o. Rydzyka). W TVP już zdążyli się przekonać, że Pobudzin, Pawelczyk i Bugała
to nierozłączna trójca, z tym że to ci dwaj podejmują decyzje, a młodsza od
nich o wiele lat koleżanka tylko je wykonuje. Podobno nawet nie zadomowiła się
w swoim wspomnianym już gabinecie. Najczęściej Bugała jest widywana na trzecim
piętrze, w pokoju tuż obok Pobudzina. Nie mogli dogadać się z Dawidem
Wildsteinem i jego zastępcą Samuelem Pereirą. Pierwszy w zeszłym tygodniu z
szefa publicystyki TVP
Info został odwołany (najpewniej zajmie stanowisko
wicedyrektora TVP1)
i zastąpi go Tadeusz Płużański (były szef
działu opinii „Super Expressu”).
Pereirę przeniesiono na szefa serwisu
internetowego TVP
Info. - Pereira i Wildstein nie dogadują
się z Pobudzinem, który co chwila biega po wskazówki do Kurskiego, nawet dla
nich to było już za wiele, a do tego awans Bugały, która nie ma kompletnie
doświadczenia - słyszymy w TVP. Pobudzin pojawił się nawet na
kongresie PiS w Przysusze, co wzbudziło wielkie zdziwienie, bo jednak dyrektor
powinien raczej w Warszawie koordynować relację z wydarzenia, a nie kłaniać
się na kongresie politykom PiS.
Bugała mówiła znajomym, że Pawelczyk jest jej mentorem. - Mają
bliskie relacje, ona czuje się pod jego skrzydłami bezpiecznie, to on stoi za
jej awansem i programem - mówi dziennikarz TVP. Okazuje się,
że wydawcy, a nawet reporterzy, to do niego dzwonią po wytyczne, choć za wiele
spraw formalnie odpowiada szefowa redakcji serwisów TVP Info. Ewa Godlewska-Jeneralska, wydawca i producentka, po 30
latach pracy w zeszłym roku musiała pożegnać się z TVP, przez kilka miesięcy z bliska obserwowała pracę Bugały: - Nic
nie wskazywało, że ma intelektualne możliwości, aby tak rozwinąć skrzydła. Nie
była szczególnie utalentowana, jeszcze nie zauważyłam jej warsztatu.
Kiedy Bugała przechodziła do TVP Info, portal braci
Karnowskich napisał o niej: „Od czasu kiedy szefową programu („Wiadomości” - red.) została
Marzena Paczuska, dziennikarka sama przygotowywała materiały do głównego
wydania programu”. Ale nasi rozmówcy, ci już poza TVP i ci, którzy wciąż tu pracują, są zgodni: Bugała sama nic
nie przygotowywała. Na gwiazdę flagowego programu TVP wyrosła właśnie pod dyktando Paczuskiej, która usuwała
ludzi, o których wiedziała, że nie zyska nad nimi
pełnej kontroli. Bo Paczuska stawia na młodych, niesamodzielnych, zorientowanych
na karierę. Żywiołem szefowej „Wiadomości” są tematy polityczne. Żaden materiał
nie wejdzie do głównego wydania, zanim napisane wcześniej przez reporterów
teksty nie zostaną politycznie podrasowane przez Paczuską. W kuluarach
Woronicza krąży historia - opowiada jeden z
reporterów: - Bugała wyszła z gabinetu Paczuskiej i zdziwiona dopytywała
swoją researcherkę, czy to ona tak wcześniej napisała, czy szefowa tak mocno to
zmieniła. Uznała, że to ostatecznie nie ma znaczenia, i przeczytała w
materiale to, co miała na kartce.
I tak było zawsze. Za każdym razem pod jedynie słuszną politycznie tezę.
Po tragicznych zamachach w Nicei podsycała antyimigracyjne nastroje.
Przypomniała, że rząd PO zgodził się przyjąć uchodźców do Polski, a PiS nas
przed nimi ratuje. Nawet pokojową demonstrację KOD w marcu zeszłego roku
komentowała tak, aby miłe to było prezesowi PiS. Przez dwie minuty Bugała
wykładała, że „nie zawsze tak było”, bo rządy PO tępiły demonstracje przeciwników
politycznych, a PiS gwarantuj e wolność wypowiedzi. Doskonale wyczuwa
polityczny klimat. Zaraz po tym, jak Kaczyński nazwał grudniowe wydarzenia w
Sejmie puczem, ona swój materiał zatytułowała „Jak się tworzy pucz”. Mówiła o
„destabilizacji państwa” przez „radykalną opozycję”. To Bugała relacjonowała
też Czarny Protest kobiet pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Materiał
zatytułowała „Medialne oszustwo”. Jak słychać, prezes Kurski ukuł powiedzenie
„wykręcać pobudziny” (od nazwiska szefa TAI) i przyznaje je materiałom, które
najbardziej mogą podobać się Kaczyńskiemu. O materiałach Bugały często mówi,
że wykręciła trzy pobudziny, czyli najwięcej w skali.
Paweł Wroński, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, mówi o „bugaleniu”:
„Słowo to określa pewien rodzaj pisowskiej propagandy inteligentnej niczym
koń Rocha Kowalskiego, subtelnej jak praca kafara wbijającego pale w terenie
podmokłym, przesyconej prawdą niczym słowa Antoniego Macierewicza. Nazwa
wywodzi się od nazwiska czołowej przedstawicielki gatunku - redaktor Ewy
Bugały z »Wiadomości« w TVP”. Wrońskiego zainspirował materiał
Bugały o porażce rządu 27:1 podczas meczu o drugą kadencję Tuska na szefa Rady
Europejskiej. Materiał zachwalał Beatę Szydło, która „potrafiła się postawić”.
Bugała odeszła z „Wiadomości” bez błogosławieństwa Paczuskiej, która lepiła z
jej materiałów, co chciała. W TVP krąży nawet plotka, że Bugała ma
kiedyś zastąpić Paczuską.
Przez chwilę mówiło się nawet o degradacji Bugały, bo przecież być
reporterem głównego wydania „Wiadomości” to - przynajmniej do czasów „dobrej
zmiany” - najwyższy szczebel dziennikarstwa w hierarchii programów informacyjnych.
Ale tak naprawdę przeprowadzka do TVP Info to dla Ewy Bugały spory
awans. Nie dość, że dostała własny program, to jeszcze fotel szefowej redakcji
serwisów w kanale Info.
Co należy do obowiązków szefowej? - pytamy
dziennikarza z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, który kiedyś też zajmował
gabinet, w którym dziś urzęduje Bugała: - To jedna z najważniejszych osób na
pokładzie TVP
Info. Chodzi na kolegia publicystyki,
„Panoramy” i „Wiadomości”. Z błogosławieństwem szefa kanału zarządza pracą
wydawców i reporterów, nadzoruje grafiki i generalnie musi mieć oko na
wszystkie wydarzenia. I dodaje, że to
niemożliwe, by osoba z tak krótkim stażem w mediach mogła podejmować te
wszystkie ważne decyzje. - Ktoś nią kieruje, chyba Pawelczyk, a ona jest
tylko twarzą. Bo bycie kierownikiem to ostatni szczebel przed awansem na
dyrektora - słyszymy.
Dukała vel stojak
Wcześniej bez większych sukcesów próbowała swoich sił w TVN. Najpierw od
marca do czerwca 2011 r. stażowała kolejno w TVN24 i w „Faktach”
TVN. Nie dała się zapamiętać, bo pytani dziennikarze nie
potrafili powiedzieć czegokolwiek o jej pracy. Przez kolejny rok pracowała w
Duńskim Instytucie Technologicznym, po sąsiedzku z siedzibą TVN przy
Wiertniczej, w którym - jak podaje w CV - koordynowała szkolenia.
Ale najwidoczniej zatęskniła za
telewizją - wróciła do TVN, a dokładnie do internetowej platformy z płatnymi newsowymi
klipami wideo, należącej do koncernu medialnego. - Montowaliśmy materiały.
Ale to nie była praca dziennikarska, tylko bardziej techniczna i odtwórcza, a
Ewa, którą zapamiętałam jako bardzo koleżeńską i sumienną osobę, nie czuła się
tu najlepiej. Często powtarzała, że jej celem jest prawdziwe dziennikarstwo, i
po roku odeszła - wspomina znaj omy z tej pracy.
We wrześniu 2012 r. przyjęli ją do TVP. Ówczesna
studentka socjologii na SGGW błąkała się tu po redakcjach informacyjnych. - Prosiła
mnie, żebym przyjął ją na asystentkę, ale nie miała szczególnych zainteresowań
- mówi jeden z reporterów. Była researcherką, asystentką, jeździła nagrywać
„setki”, przygotowywała materiały do pobocznych wydań „Wiadomości”. Jacek
Gasiński (pożegnał się z „Wiadomościami” ponad rok temu) przyjął ją na
asystentkę na kilka miesięcy: - Wykonywała to, o co ją poprosiłem, ale
najbardziej dominujące wspomnienie o niej jest takie, że była
przezroczysta, nie miała pasji do tej pracy.
Inny - wydawca z kilkunastoletnim stażem w TVP Info - dodaje,
że kiedy Bugała przychodziła na dyżur, „nie budziło to wielkiej euforii”. A
jakimi tematami się zajmowała? - Nie miała szczególnych zainteresowań.
Robiła to, na co ją wysyłaliśmy, od wakacji po reprywatyzację - mówi jeden
z szefów kanału. Bugałę wyznaczono też do pomocy researcherskiej Justynie
Dobrosz-Oracz, przez wiele lat głównej dziennikarce po - litycznej
„Wiadomości”. Jeden z ówczesnych wydawców wspomina, że była jej researcherką
może ze trzy dni. - Brakowało jej elementarnego zaangażowania w tę pracę,
nie rozpoznawała kluczowych polityków, nie kojarzyła podstawowych faktów
politycznych sprzed dwóch, trzech lat - opowiada
wydawca. W Sejmie Ewa Bugała bywa rzadko, nie brata się przy słynnym stoliku
dziennikarskim. Podobno mocno odchorowała to, kiedy posłanka Nowoczesnej Joanna
Scheuring-Wielgus nieproszona chciała dać jej komentarz do kamery na temat
manipulacji „Wiadomości”. Bugała uciekła. Zemściła się, przygotowując materiał
w głównym wydaniu o „ataku posłanki”, poparty głosami potępienia polityków
PiS.
Montażyści dali jej ksywkę „Dukała”, bo ich zdaniem nie opanowała
jeszcze płynnego czytania offów. Komisja, która przyznaje karty ekranowe,
bardzo surowo oceniła jej dykcję. Czasami Bugała dawała upust jeszcze wtedy
niezaspokojonym ambicjom dziennikarskim. Ktoś pamięta, że opryskliwie odezwała
się do jednego z reporterów, dla których pracowała. On też odprawił ją z kwitkiem. Dziś czuje swoją moc. Żaliła
się kolegom w newsroomie, 3 że jeden z reporterów, dawnych kolegów z „Wiadomości”
(wyrzucony przez Paczuską), nie przywitał się z nią w Sejmie.
Jak to jest, że skoro niewielu chciało z nią pracować, narzekaliście na
jej warsztat, to przetrwała w TVP trzy lata, aż do „dobrej zmiany”? - pytamy
jednego z szefów w TVP,
który odszedł po przejęciu władzy przez
Kurskiego. - Powiem wprost, w telewizji potrzebowaliśmy researcherów
i tzw. stojaków, którzy trzymają mikrofon na konferencjach albo odczytają
z kartki pytania, które im reporterzy napiszą. Ewa Bugała była na takim etapie,
że nadawała się do tego idealnie.
Kiedy powiał wiatr politycznych zmian, być może w obawie przed zwolnieniem,
wysłała aplikację do
TVN Turbo. - Chciała pracować w programie
interwencyjnym, którego byłem producentem. Zajmowaliśmy się m.in. nieuczciwymi
handlarzami samochodów. W CV napisała, że interesuje się dobrym kinem
i samochodami. Nie przyjąłem jej aplikacji - mówi Szymon Jadczak z TVN. Z pewnością
nie jest jej dziś żal tamtej porażki.
Kręgosłupa nie łamie
Jakie poglądy ma Ewa Bugała? - pytamy jej znajomą. - To jest dla nas
wielka zagadka, bo nigdy nie sądziłam, że tak bliskie PiS. Kiedy ją o to
zapytałam, mówiła, że nie łamie sobie kręgosłupa, bo mocno wierzy w to, co robi
dziś partia Kaczyńskiego. Dla niektórych w TVP, którzy ją
pytali, czy nie jest jej głupio dawać się tak politycznie wykorzystywać, miała
inną odpowiedź. Mówiła wprost, że ma wesele i potrzebuje pieniędzy. Wtedy już
zarabiała w „Wiadomościach” ponad 10 tys. zł, a dziś jako szefowa w TVP Info kilka tysięcy więcej.
Wyszła za mąż w sierpniu rok temu. Nie przyjęła nazwiska męża Piotra, dyrektora
artystycznego w firmie zajmującej się grafiką użytkową. Mówiła znajomym, że
nie chce robić mu problemów zawodowych. Uznali, że lepiej, by nie byli
kojarzeni jako małżeństwo.
Trudno powiedzieć, czy Ewa Bugała rzeczywiście myśli tak jak PiS, ale z
pewnością robi to, co jej każą. Podobno w gronie dziennikarzy „dobrej zmiany”
panuje przekonanie, że PiS porządzi jeszcze co najmniej sześć lat. Stanowią
zgrany zespół, któremu dobrze się teraz wiedzie. Danuta Holecka wygłaszała
czytania mszalne na ślubie Bugały, a Klaudiusz Pobudzin przygrywał na mszy na
skrzypcach. Nie martwią się dziś na zapas.
Anna Dąbrowska
Ewa Bugała, poproszona o rozmowę, obiecała
rozważyć propozycję. Później zamilkła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz