sobota, 29 lipca 2017

Terroru jak nie było, tak nie ma



Ustawa o działaniach antyterrorystycznych stała się częścią porządku prawnego. W rocznicę obowiązywania warto jej się dokładniej przyjrzeć. Bo wydaje się, że mniej chroni obywateli, a bardziej daje możliwości ich kontroli.

Do momentu wprowadzenia ustawy o działaniach antyterrorystycznych nie było w Polsce aktów ter­roru i nie istniało zagrożenie, które uzasadniałoby uchwalenie specjalnej regulacji. Przedstawiając za­łożenia ustawy „antyterrorystycznej”, ograniczają­cej wolności obywatelskie jeszcze przed zamachami w Brukse­li, można się było narazić na spory opór. Jednak po zamachach w Paryżu i Brukseli władze państwowe, umiejętnie dozując napięcie, stworzyły wrażenie zagrożenia, po czym zaproponowano konkretny akt prawny mający je zlikwidować. Skupiono się na emocjach. Intencjonalne przedstawianie zdarzeń dopro­wadziło do sytuacji, w której w czerwcu 2016 r. 49 proc. Polaków obawiało się aktów terroru (w grupie wyborców deklarujących prawicowe poglądy było to 64 proc.).
   Ustawa pod pretekstem zapobiegania aktom terroru wpro­wadziła szereg rozwiązań, które niekoniecznie terroryzmowi zapobiegają, za to umożliwiają niekontrolowaną inwigilację.

Udzielono ABW dostępu do wszystkich istotnych baz da­nych, zapominając, że „przyjezdnych" terrorystów w ta­kich bazach raczej nie będzie. Można się zatem zastanawiać nad celem niekontrolowanego dostępu ABW do baz danych ZUS, KRUS lub Głównego Geodety Kraju. Niespecjalnie zwal­czaniu terroryzmu służy wprowadzony obowiązek rejestro­wania kart prepaid. Nie zapobiegło to zamachom w Paryżu, Brukseli, Manchesterze i Londynie. Jednym z argumentów za rejestracją kart była reakcja na dużą ilość alarmów o pod­łożeniu ładunków wybuchowych. Nowe rozwiązanie nie pomogło. Raport Centralnego Biura Śledczego Policji (CBŚP) mówi o zwiększonej liczbie po­wiadomień o podłożeniu urządzeń wy­buchowych (z 324 w 2015 r. do 391 w 2016 r.). Wykrywalność pozostała na tym sa­mym poziomie.
   Nie pokuszono się o wprowadzenie rozwiązania funkcjo­nującego w Australii, gdzie od danego operatora można kupić jedną kartę prepaid miesięcznie za okazaniem dokumentu toż­samości. Zapłata musi nastąpić z konta osoby okazującej doku­ment tożsamości. U nas można poprosić jakąś „niewidzialną rękę”, by za niewielką opłatę nabyła taki zakazany przedmiot. Na marginesie, producenci telefonów mówią o wyeliminowa­niu kart SIM. W USA już funkcjonuje Apple SIM, które umoż­liwia zmianę operatorów i jednoczesne korzystanie bez reje­stracji z usług kilku dostawców.
Twórcy ustawy nie pokusili się o zredefiniowanie pojęcia terroryzmu i nie uzupełnili go o terror psychologiczny, a świę­towanie sylwestra w Kolonii nadal służy do uprawiania propa­gandy. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że polskie służby nie poddały analizie działań współczesnych terrorystów. Wska­zuje na to kształt ustawy i brak propozycji zmiany rozwiązań po roku jej obowiązywania.

Obecnie dominuje terroryzm indywidualny lub leaderless resistance, w którym nie istnieje centralny ośrodek dys­pozycyjny. Terroryści reagują w ten sam sposób w konkret­nych sytuacjach, spajają ich poglądy. Komórki organizacyjne posiadają autonomię w zakresie planowania i wykonawstwa, prowadzą komunikację jawną i ukrytą oraz są odporne na ciosy państwa. Poszczególne grupy mogą odpowiadać za propago­wanie ideologii, działania wywiadu, szkolenie, finansowanie, pomoc więźniom i ataki terrorystyczne.
   Nie widać w polskiej ustawie rozwiązań temu zapobiega­jących, a wiele jest anachronicznych. Nie uwzględniono po­wszechnie dostępnego internetu, hotspotów, szyfrowanych komunikatorów, sieci TOR i VPN. Nie chodzi o to, by słuchać, tylko wiedzieć, co się słyszy, i poddawać to bieżącej analizie. Służby Francji, Belgii i Wielkiej Brytanii inwigilowały bez ana­lizy. Był to efekt używania przez terrorystów z Paryża i Brukseli dużej liczby telefonów, przy równoczesnym zaniechaniu Social Network Analysis (SNA), nie wspominając o Big Data. Francja jest krajem inwigilacji przyjaznym, ale stosowane wcześniej metody monitorowania działalności terrorystycznej nie spraw­dziły się i większość wniosków wyciągnięto już po zamachach.
   Nie stawiam zarzutu wyłącznie polskim politykom, którzy mianowali się „specjalistami od służb”. Nieumiejęt­nie wypowiadają się też politycy europejscy, a obec­nie trwa wypracowywanie wspólnych koncepcji. Dominuje chęć inwigilacji i zakazu szyfrowania (WhatsApp, Signal itp.). Zaczęło się od ataku na re­dakcję „Charlie Hebdo”.
   FBI po analizie metodologii działania terrorystów doszło do wniosku, że odbywali oni tylko rozmowy telefoniczne (esemesy były sporadyczne). Zasadą była aktywacja karty przed zamachem. W tej sy­tuacji wprowadzenie zakazu szyfrowania będzie nieefektywne, a zwykli użytkownicy będą bardziej podatni na ryzyko ataku cybernetycznego. Politycy kompletnie zapominają o kryptografii czy steganografii. Szum informacyjny i duża liczba telefonów umożliwiły terrorystom komunikację poza podejrze­niami. Służbom trudno wyłapać informacje istotne, rozmowy tylko się namierza, a zamachom nie moż­na zapobiec.
   Dobrym rozwiązaniem w ustawie jest jednoznacz­ne przypisanie szefowi ABW odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju. Z drugiej strony stworzo­no przeładowany informacjami ośrodek, który nie będzie w stanie podejmować skutecznej analizy, nawet przy wsparciu Centrum Antyterrorystycz­nego (CAT). Cofnięto nas do stanu, w jakim znajdowały się USA przed 11 września. Skoncentrowano się, by jak najwięcej słyszeć i widzieć. Węgry w czerwcu 2016 r. wprowadziły swoją ustawę antyterrorystyczną, która przewiduje dla służb upraw­nienia niewspółmiernie szerokie do realnego zagrożenia. Jed­nak oni zdecydowali się na powołanie TIBEK, czyli Ośrodka Informacyjnego Zapobiegania Terroryzmowi i Analizowania Przestępczości, o czym u nas nie pomyślano.
   Można byłoby pochwalić możliwość zawieszenia działalności przejść granicznych po zamachu, podobnie jak zawieszenie imprez masowych i zgromadzeń publicznych przy realnym zagrożeniu zamachem terrorystycznym. Możliwość obrócenia tego rozwiązania przeciwko obywatelom wyrażającym sprze­ciw wobec władzy jest uderzająca. Nic nie da zakaz zgromadzeń lub imprez, skoro narażone są przede wszystkim przypadkowe osoby podczas zwyczajowej aktywności.
   Godna pochwały jest możliwość natychmiastowej wyko­nalności decyzji o wydaleniu cudzoziemca, który może od­woływać się zza granicy, ale do tego wystarczyłaby nowelizacja przepisu art. 109 ustawy o cudzoziemcach, a nie nowa ustawa.
   Prowadzenie przez szefa ABW wykazu osób mogących mieć związek ze zdarzeniami o charakterze terrorystycznym byłoby pomocne, gdyby nie to, że definicja takich osób jest wysoce nieprecyzyjna. Przy definicji przestępstwa o charakterze ter­rorystycznym zawartej w Kodeksie karnym łatwo uznać za ter­rorystę dowolnego protestującego. Obecnie przestępstwem o charakterze terrorystycznym jest, między innymi, czyn po­pełniony w celu zmuszenia organu władzy publicznej do pod­jęcia lub zaniechania określonej czynności. Przy odpowiedniej wykładni pasują wszelkie demonstracje. Wprowadzanie roz­wiązań z nadaniem posmaku walki z terroryzmem kłóci się z zasadami demokratycznego państwa prawnego, jeżeli mogą być one stosowane, gdyby protesty przybrały na sile.
   Na skutek błyskawicznego procesu legislacyjnego nie przy­jęto poprawek dotyczących usuwania odcisków palców, wi­zerunków twarzy i profili DNA cudzoziemców, gdy okażą się nieprzydatne. Nie wprowadzono obowiązku uzyskania zgo­dy sądu na dostęp do danych wrażliwych. Nie ma żadnych ograniczeń, by w ramach testów bezpieczeństwa systemów informatycznych łamano zabezpieczenia, także prywatnych komputerów. Oczywiście niekonstytucyjne jest roz­wiązanie umożliwiające szefowi ABW uzyskanie dostępu do przetwarzanych przez banki informacji stanowiących tajemnicę.
   Twórcy ustawy nie przewidzieli działań prewencyjnych i szkoleń obywateli, za to udoskonalono przepi­sy w zakresie możliwości użycia wojska do wsparcia policji oraz Straży Granicznej przez Żandarmerię Woj skową w przypadku wprowadzenia trzeciego lub czwartego stopnia alarmowego. Nie pomyślano na­tomiast o współdziałaniu służb ratunkowych na wy­padek zamachu.
   Autorzy ustawy nie skupili się na aspektach walki z terroryzmem, które leżą w zasięgu naszych moż­liwości. Możemy przecież blokować finansowanie, zaopatrywanie w broń i materiały wybuchowe, pro­pagandę i rekrutację grup terrorystycznych. Mamy już odpowiednie rozwiązania prawne i nie było ko­nieczności uchwalenia nowej ustawy. Wystarczyło je doskonalić.
   Od roku mamy za to masę uprawnień służb, które mogą działać bez należytej kontroli. Poprzedni stan prawny umożliwiał zapobieganie i zwalczanie terroryzmu, czego najlepszym dowodem był brak zdarzeń tego typu. Ustawę uchwalono w imię przygotowania służb na szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży. W tej sytuacji zastanawiający jest czas 24 miesięcy, dany szefowi ABW w art. 59 ust. 1 ustawy, na zakup potrzebnego sprzętu i przeprowadzenie stosownych szkoleń.

Zaniechano wprowadzenia rozwiązań odpowiadających potrzebom czasów, w których żyjemy. Kuleje możliwość monitorowania ruchów o tendencjach radykalnych przy bra­ku ustawy o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych. Nie zadbano należycie o bezpieczeństwo cybernetyczne państwa, co musiałoby się wiązać z reformą służb. Ustawowo winna być dopuszczona możliwość wykorzystania oprogramowa­nia w celu zwalczania przestępczości o charakterze terrory­stycznym. Nie trzeba blokować stron internetowych bez ja­kiejkolwiek kontroli, wystarczy zwrócić się do administratora o usunięcie treści niezgodnych z prawem. Doraźnie i pilnie należałoby zadbać o właściwe zabezpieczenie dokumentów tożsamości i wymianę informacji ze służbami innych państw.
   W trakcie procesu legislacyjnego poczucie zagrożenia miała wzbudzić informacja o próbie wysadzenia radiowozów w War­szawie. Ostatecznie „terrorystom” postawiono zarzut usiło­wania zniszczenia mienia, bo ładunek nie stanowił żadnego zagrożenia. Drugim przypadkiem było podłożenie bomby w autobusie miejskim przez terrorystę indywidualnego. Za­pewne to zbieg okoliczności, że te wydarzenia miały miejsce bezpośrednio przed uchwaleniem ustawy. W Polsce od 2009 r. działa CAT, koordynując działania służb, także w wymiarze zagranicznym, a obowiązujące akty prawne były wystarczające dla zapobieżenia zagrożeniom.
   Po roku obowiązywania ustawy antyterrorystycznej wiemy z raportu CBŚP, że znacząco wzrosła liczba eksplozji z 15 (2015 r.) do 28 (2016 r.). Liczba wybuchów o cechach przestępczych zwiększyła się z 4 do 8. Znacząco zwiększyła się też liczba ofiar śmiertelnych (2 w 2015 r., 7 w 2016 r.). Z danych ABW wynika, że w czasie Światowych Dni Młodzieży zatrzymano Australijczyka, którego wydalono. W październiku 2016 r. zatrzymano i aresztowano Irakijczyka, który miał na rękach ślady materia­łów wybuchowych. Zarzuty ostatecznie się nie potwierdziły, ale został deportowany. W Bielsku-Białej ABW mogła zatrzy­mać dwóch mężczyzn o „wyglądzie bliskowschodnim”. Tego rodzaju działania i idące za nimi komunikaty mogą narażać polskie służby na podejrzenie o skłonności rasistowskie. No i oczywiście obywatel Czeczenii ze statusem uchodźcy zatrzy­many w Polsce i podejrzany o walkę w szeregach Daesh. Lichy dorobek, jak na akt prawny o specjalnym znaczeniu.
   Nie dajmy się szałowi walki z terroryzmem. W krajach UE pomimo zamachów kładzie się nacisk na zapewnienie ochrony sfery prywatnej obywateli. Dylemat co ważniejsze: prawa jed­nostki czy bezpieczeństwo powszechne, jest znany nie od dziś. Złotym środkiem jest odpowiednia kontrola nad służbami, które powinny mieć uregulowane przepisami możliwości działania. Możliwość szerokiej inwigilacji powinna podlegać niezależnej kontroli nad wykorzystaniem jej wyników.
   Z terroryzmem należy walczyć, w imię powszechnego do­bra, wszystkimi dostępnymi środkami i podejmując czynności nadzwyczajne. Natomiast nasze rozwiązania są podobne jak w krajach autorytarnych i tylko stwarzają pozory zapobiegania terroryzmowi. Łatwo mogą być obrócone przeciwko obywa­telom niechętnym władzy. Obyśmy za późno nie pojęli, z jak dużej liczby praw obywatelskich zrezygnowaliśmy w imię złud­nego poczucia bezpieczeństwa.
Wojciech Łączewski

Wojciech Łączewski - jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia w Warszawie; obecnie przygotowuje pracę doktorską pt. „Operacja specjalna. Aspekty prawne, techniczne i dowodowe” w Katedrze Kryminalistyki Instytutu Prawa Karnego WPiA UW.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz