Plan
Ziobry był w istocie genialny. Starszych postawić do pionu albo zmusić do
odejścia. Zrobić miejsce dla młodych. Układ jest prosty: kariera za lojalność
mówi jeden z doświadczonych śledczych
Paweł Reszka
Prokurator,
którego zapytałem, jak ocenia ten rok, odkąd funkcjonuje nowe prawo o
prokuraturze i odkąd ponownie połączono funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora
generalnego, od razu zastrzega sobie anonimowość. - Ryzykuję postępowanie
dyscyplinarne, oddelegowanie do prokuratury niższego szczebla, i to daleko od
domu - tłumaczy.
- To się zdarza?
- Kolega przed laty nadzorujący śledztwo, w którym przewijało się
nazwisko ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, pół roku spędził w
delegacji 300
kilometrów od domu. Akurat urodziło mu się dziecko, a
jego małżonka została sama. Teraz wrócił, ale w napięciu czeka, czy znowu go
nie wyślą. Kiedy się spotkaliśmy, zapytał: „Jak myślisz? Długo mnie jeszcze
będą czołgali?”. Ma już dość.
I o to chodzi - wiadomo, że prokurator generalny rządzi. Może nagrodzić
- dać pieniądze, szybki awans. A może załatwić
zsyłkę.
I
Ręczne sterowanie
prokuraturą przez Zbigniewa Ziobrę w czasie pierwszych rządów PiS
doprowadzało ówczesną opozycję do pasji. Zwycięska Platforma spowodowała w
2010 r. rozdzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra
sprawiedliwości. Miało to dać śledczym niezależność, ale ustawa była kulawa.
Prokuratura pod wodzą ograbionego z kompetencji szefa Andrzeja Seremeta była
nieudolna i leniwa.
Były prokurator, dziś adwokat: - Prokuratura jest hierarchiczna. Jak jej
popuścisz, to nie będzie robiła niczego. A „pan Zbyszek” wrócił, znów chwycił
wszystkich za pysk. Środowisko w lot pojęło: jest silny, nie ma co
podskakiwać.
Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury
RP: - Mitem jest stwierdzenie, że prokuratura z czasów Seremeta była apolityczna. Prokurator generalny wisiał na politycznym
pasku, drżąc o przyjęcie sprawozdania i nie mając wpływu na budżet. A w
prokuraturze panował swoisty imposybilizm. To prokuratura Seremeta wtłoczyła
sprawę Amber Gold na poziom prokuratury rejonowej, gdzie najzwyczajniej nic
nie dało się zrobić.
PiS triumfowało. Nowe „Prawo o prokuraturze” weszło w życie w marcu zeszłego
roku. Znów połączono funkcje ministra i prokuratora generalnego. Przy okazji
zlikwidowano kadencyjność funkcji
kierowniczych i zmniejszono staż pracy potrzebny, by awansować do prokuratury
wyższego szczebla. Wprowadzono też przepis, który pozwala Zbigniewowi Ziobrze
w „uzasadnionych przypadkach” awansować każdego na dowolne stanowisko.
II
Prokurator w stanie
spoczynku: - Idiota by się nie zorientował, o co
chodzi. Chodzi o to, by poniżyć tych, którzy kiedyś narazili się panu ministrowi.
Sporo osób zdecydowało się odejść w stan spoczynku.
Od 1 stycznia do 15 marca 2016 r., gdy prawo wchodziło w życie, odeszło
166 prokuratorów. A średnio w roku w stan spoczynku przechodzi około 120
śledczych.
To był pierwszy etap przejmowania prokuratury. Potencjalnie niewygodni
sami odeszli.
- Drugim etapem było przenoszenie wybranych, doświadczonych i kompetentnych
prokuratorów do jednostek niższego szczebla. Ja już byłam spakowana i
czekałam. Przyszła decyzja, że idę pracować o szczebel niżej - z prokuratury
regionalnej do okręgowej - mówi prokurator Katarzyna Kwiatkowska, która w 2015
r. zeznawała m.in. przed Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej w sprawie o
postawienie Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu i przed Sejmową Komisją
Śledczą ds. Nacisków.
Niektórzy „spadli” nawet o kilka szczebli. Na przykład prokurator
Krzysztof Parchimowicz - z samej góry, czyli z Prokuratury Krajowej, na najniższy
szczebel, do prokuratury rejonowej na warszawskim Mokotowie. Parchimowicz
szefuje stowarzyszeniu Lex Super Omnia, które krytykuje
ministra i otwarcie mówi, że „prokuratura stała się narzędziem politycznym”.
Podobnie prokurator Ireneusz Szeląg - kiedyś szef okręgowej prokuratury
wojskowej w Warszawie, dziś jest szeregowym prokuratorem. Marzena Kowalska -
była zastępczyni Andrzeja Seremeta, znana ze śledztw przeciwko mafii - jest
zwykłą oskarżycielką w prokuraturze okręgowej.
Zgodnie z prawem o prokuraturze w „uzasadnionych przypadkach” można
oddelegować prokuratora bez jego zgody do innej jednostki nawet na rok. Przez
ten pierwszy rok działania nowej ustawy aż 160 prokuratorów zostało
potraktowanych w tej sposób. „Zdegradowany” nie może używać swojego dawnego
tytułu, zajmuje się najczęściej najprostszymi sprawami, jak początkujący
śledczy, ale jego uposażenie pozostaje bez zmian. Krzysztof Parchimowicz
przyznał w „Dużym Formacie”, że wciąż zarabia 23 tysiące złotych brutto
miesięcznie.
Zdegradowany prokurator: - Założenia oczywiście są szczytne. Nikt ci
przecież nie powie, że to za karę. Chodzi o „wzmacnianie kadrowe prokuratur”
niższych szczebli. Na decyzji „degradującej” przeważnie jest napisane: „ze
względów organizacyjnych”. Więcej nikt niczego nie tłumaczy. Ważne, żeby było
widać, czym się kończy nieposłuszeństwo.
III
Druga część nowego
systemu polega na nagradzaniu. W ciągu roku
działania ustawy awansowano 309 prokuratorów - czyli
około 5 procent śledczych.
Przykładem błyskawicznej kariery jest Paweł Wilkoszewski, za pierwszych
rządów PiS asystent Zbigniewa Ziobry - jako asesor brał udział w
najważniejszych śledztwach, m.in. w sprawie doktora G. oraz przecieku w aferze
gruntowej. Potem został prokuratorem rejonowym na warszawskim Mokotowie.
Po powrocie PiS do władzy jego kariera potoczyła się błyskawicznie.
Został szefem Prokuratury Okręgowej w Warszawie, potem prokuratorem regionalnym,
a dziś jest już na samym szczycie, czyli w Prokuraturze Krajowej.
Prokurator Katarzyna Kwiatkowska: - W przeciwieństwie do trybu konkursowego,
obowiązującego w poprzedniej ustawie, dziś awans prokuratora na wyższe
stanowisko służbowe jest całkowicie uznaniowy. Jedynym kryterium jest
odpowiedni staż pracy na niższym stanowisku służbowym bądź w innym zawodzie
prawniczym, ale także to może być pominięte. Dowolność przy powołaniach i
awansach, brak transparentnych kryteriów wyboru kandydata na wyższe stanowisko
służbowe rodzą zgorzknienie i frustrację środowiska prokuratorskiego.
Prokurator prokuratury okręgowej: - Po
co być niezależnym, mieć kręgosłup, gdy widać, że co innego jest w cenie u
przełożonych?
IV
Najciekawszym
elementem „systemu Ziobry” nie są nawet same awanse, ale obietnice
awansów.
Młody prokurator: - Od kilku lat siedzisz w rejonówce, gdzie panuje
ogólny syf. Grzyb na ścianie, sprawa za sprawą jak na taśmie. Sąsiad ukradł
sąsiadowi rower, ktoś komuś dał w mordę. Nawet nie masz czasu się w to
wszystko wgłębić. Akta, przesłuchanie świadka, akta, przesłuchanie świadka.
Marzysz, żeby się wyrwać, pójść wyżej. Patrzysz wokoło
- ta starsza pani siedzi tu od 20 lat; nigdy nie awansowała, jest kiepska.
Myślisz, że może czeka cię ten sam los. Nagle ktoś mówi, że jest szansa
- delegują cię o szczebel wyżej!
Delegacja do prokuratury wyższej instancji to właśnie obietnica awansu.
W ciągu pierwszego roku obowiązywania ustawy przez takie delegacje przewinęło
się 1013 prokuratorów. To blisko 20 procent śledczych.
Były prokurator, dziś adwokat: - Młodzi w rejonówkach biją Ziobrze
brawo i czekają na awans. Ale jest też skutek uboczny - ważnymi śledztwami
gospodarczymi zajmują się ludzie bez doświadczenia. To się jeszcze obecnej
władzy odbije czkawką.
Jednak na razie panuje entuzjazm. Delegacja to wyższa pensja, prestiż i
nadzieja na trwałą zmianę. No, i pewne oczekiwania ze strony szefostwa.
Doświadczony prokurator: - Proszę sobie wyobrazić, że przełożony wzywa
takiego młodego prokuratora. „Szanowny panie, jest pan w delegacji, a właśnie
podjął pan taką decyzję. Może pan to jeszcze raz przemyśli? Przejrzy pan akta?
Pan jeszcze taki młody - kariera przed panem!”. Młody kalkuluje: „Postawię
się? Wrócę do rejonu! Ugnę się, to może mnie tu zostawią”.
V
Jedna z najbardziej
bulwersujących spraw w prokuraturze w ostatnim czasie - historia
działaczki ONR Justyny Helcyk. W 2015 roku podczas demonstracji we Wrocławiu
krzyczała pod adresem muzułmanów: „Oni uważają, że białe kobiety
niemuzułmańskie trzeba gwałcić! Biała Europa zmierza ku upadkowi. Rządzą nami
żydowscy imperialiści, a przybysze wyrżną nas wszystkich w pień!”.
Prokurator z wrocławskiej rejonówki Justyna Pilarczyk skierowała do sądu
akt oskarżenia. Po interwencji z góry „przemyślała” sprawę. Oskarżenie wycofała
i umorzyła śledztwo. Potem nastąpił kop w górę. Została delegowana do Wydziału
do spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Poznań - śledcza warunkowo umorzyła sprawę nieprawdziwych oświadczeń
majątkowych prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Warszawa zażądała, by
zmieniła decyzję. Prokurator znający sprawę: - Dziewczyna zachowała się
uczciwie: „Podjęłam decyzję i już, nie mam ochoty giąć kręgosłupa i niczego
odwoływać”. Jej szefowa napisała odwołanie, ale zaznaczyła, że robi to na polecenie
z góry. Za karę obie zostały zesłane na niższy szczebel. Nie były przeciwne
reformie w prokuraturze, ale ukaranie ich było sygnałem: „Każdy, kto nie
wykona rozkazu, dostanie po łapach”.
VI
Krytykowanie nowej
prokuratury staje się niebezpieczne. Krzysztof Parchimowicz ma
postępowanie dyscyplinarne za swoje wypowiedzi medialne. Był przesłuchiwany w
Wydziale Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Dostał przedsądowe wezwanie,
by usunął „skutki naruszenia dóbr osobistych Prokuratury Krajowej”.
Prokurator Jarosław Onyszczuk na łamach „Rzeczpospolitej” z 2 lipca
2017 roku pisał „o wdrażaniu postępowań dyscyplinarnych wobec prokuratorów,
którzy niezbyt pochlebnie wypowiadali się o dzisiejszym funkcjonowaniu
prokuratury”. Z naszych informacji wynika, że urzędnicy prokuratury ustalali,
czy dostał za tekst honorarium. To może być wstęp do postępowania
dyscyplinarnego.
Bogdan Święczkowski - prokurator krajowy i prawa ręka Ziobry - wytacza
też procesy dziennikarzom, domagając się przeprosin i zadośćuczynienia w wysokości
60 tysięcy złotych. W związku z tym Towarzystwo Dziennikarskie złożyło
zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratora
krajowego, które ma polegać na tłumieniu krytyki prasowej.
VII
Były prokurator, dziś adwokat: - Ci,
którzy dziś rządzą prokuraturą, sami uważają się za represjonowanych. Na
spotkaniu w wąskim gronie prokurator krajowy Bogdan Święczkowski opowiadał, że
był dyskryminowany w czasach PO. Ktoś zaprotestował: „Przecież sam chciałeś
przejść w stan spoczynku, pobierałeś pełne wynagrodzenie!”. Święczkowski na
to: „Pozwól, że to ja zdecyduję, czy byłem poddany represjom, czy nie”.
Od listopada 2016 roku do kwietnia 2017 r. 30 prokuratorów pracujących
w Prokuraturze Krajowej dostało nagrody za wzorowe i sumienne wykonywanie
zadań służbowych. Wysokość nagród wahała się od kilku do kilkunastu tysięcy -
w sumie 289 tysięcy złotych. Na liście
nagrodzonych są sam prokurator krajowy Bogdan Święczkowski i inni, którym
minister Ziobro ufa od lat - jak Jerzy Engelking, Elżbieta Janicka, Marek
Pasionek...
W tym czasie na nagrody dla pozostałych śledczych, ze wszystkich innych
szczebli, wydano niewiele więcej, bo 344 tysiące złotych.
Ale mało kogo to bulwersuje. Prokuratorzy i tak mają się dobrze, ich
zarobki brutto zaczynają się od 7-9 tysięcy w rejonówce, w okręgówce to już
13-14 tysięcy, w regionalnej można zarobić 17 tysięcy, a w krajówce dobrze
ponad 20 tys. Po co kruszyć kopie, skoro można awansować i zarabiać?
W opozycyjnym do porządków Ziobry i Święczkowskiego
stowarzyszeniu Lex Super Omnia działa ledwie 150 osób.
Były prokurator, dziś znany adwokat: - Nie
lekceważyłbym ich. To jednak jakaś alternatywa. Kto nie będzie chciał siedzieć cicho, ma do kogo pójść.
Prowadzą miękki lobbing wśród polityków. Namawiają do składania zawiadomień
o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez
urzędników dobrej zmiany. Niech prokuratorzy mają dylemat: skręcać sprawę to
przypodobać się władzy, ale i narazić się na odpowiedzialność w przyszłości.
Ale Jacek Skała, szef Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników
Prokuratury, inaczej ocenia „zbuntowanych”: - Naruszono ich dobrostan. Nowa
ustawa przewiduje, że każdy prokurator prowadzi sprawy, dyżuruje i chodzi do
sądu. Wielu zdegradowanych pouciekało w stan spoczynku i na L4, bo sobie nie
radzi. Po 20 latach dyrektorowania nie potrafią obsługiwać systemów informatycznych,
a nawet pisać na komputerze. Przy okazji niektórzy kreują się na obrońców
niezależności. W trakcie prac nad nową ustawą siedzieli cicho, licząc na
miękkie lądowanie; dopiero, gdy okazało się, że nic z tego, utworzyli
stowarzyszenie.
Jacek Skała z entuzjazmem mówi
o tym, jak dziś wygląda prokuratura: - To powrót do czasów, gdy obecny szef prokuratury był po raz
pierwszy ministrem. Na korytarzach prokuratur było czarno od zatrzymanych, a
przestępcy bali się śledczych. Zaczynali zwijać swoje nielegalne interesy. Do
niedawna w prokuraturze stawiało się na zwalczanie mowy nienawiści czy ochronę
praw zwierząt. Nikt nie twierdzi, że tych dóbr prawnych nie należy chronić, ale
trzeba znać proporcje. A najgroźniejszą przestępczością jest gospodarcza i skarbowa.
To obecnie priorytet.
Starsi prokuratorzy przypominają, że Jacek Skała sam jest beneficjentem
dobrej zmiany - niedawno awansował do Prokuratury Krajowej.
Doświadczony prokurator: - Podział
środowiska już się dokonał. Jedni zacierają ręce w nadziei na awans. Inni wolą
siedzieć cicho i się nie narażać: „Po co mi to? Wylecę i z czego będę żył?”.
Tak jak mówiłem na początku: plan Ziobry był w istocie genialny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz