poniedziałek, 17 lipca 2017

Orły Ziobry i Temidy



Plan Ziobry był w istocie genialny. Starszych postawić do pionu albo zmusić do odejścia. Zrobić miejsce dla młodych. Układ jest prosty: kariera za lojalność mówi jeden z doświadczonych śledczych

Paweł Reszka

Prokurator, którego zapy­tałem, jak ocenia ten rok, odkąd funkcjonuje nowe prawo o prokuraturze i od­kąd ponownie połączono funkcję ministra sprawiedliwości i pro­kuratora generalnego, od razu zastrzega sobie anonimowość. - Ryzykuję postę­powanie dyscyplinarne, oddelegowanie do prokuratury niższego szczebla, i to daleko od domu - tłumaczy.
   - To się zdarza?
   - Kolega przed laty nadzorują­cy śledztwo, w którym przewijało się nazwisko ministra sprawiedliwo­ści Zbigniewa Ziobry, pół roku spędził w delegacji 300 kilometrów od domu. Akurat urodziło mu się dziecko, a jego małżonka została sama. Teraz wrócił, ale w napięciu czeka, czy znowu go nie wyślą. Kiedy się spotkaliśmy, zapytał: „Jak myślisz? Długo mnie jeszcze będą czołgali?”. Ma już dość.
   I o to chodzi - wiadomo, że prokura­tor generalny rządzi. Może nagrodzić - dać pieniądze, szybki awans. A może załatwić zsyłkę.

I
Ręczne sterowanie prokuraturą przez Zbigniewa Ziobrę w czasie pierw­szych rządów PiS doprowadzało ów­czesną opozycję do pasji. Zwycięska Platforma spowodowała w 2010 r. roz­dzielenie funkcji prokuratora general­nego i ministra sprawiedliwości. Miało to dać śledczym niezależność, ale usta­wa była kulawa. Prokuratura pod wo­dzą ograbionego z kompetencji szefa Andrzeja Seremeta była nieudolna i leniwa.
   Były prokurator, dziś adwokat: - Prokuratura jest hierarchiczna. Jak jej popuścisz, to nie będzie robiła ni­czego. A „pan Zbyszek” wrócił, znów chwycił wszystkich za pysk. Środowi­sko w lot pojęło: jest silny, nie ma co podskakiwać.
   Jacek Skała, szef Związku Zawodowe­go Prokuratorów i Pracowników Proku­ratury RP: - Mitem jest stwierdzenie, że prokuratura z czasów Seremeta była apolityczna. Prokurator generalny wi­siał na politycznym pasku, drżąc o przy­jęcie sprawozdania i nie mając wpływu na budżet. A w prokuraturze panował swoisty imposybilizm. To prokuratura Seremeta wtłoczyła sprawę Amber Gold na poziom prokuratury rejonowej, gdzie najzwyczajniej nic nie dało się zrobić.
   PiS triumfowało. Nowe „Prawo o pro­kuraturze” weszło w życie w marcu ze­szłego roku. Znów połączono funkcje ministra i prokuratora generalnego. Przy okazji zlikwidowano kadencyjność funkcji kierowniczych i zmniejszono staż pracy potrzebny, by awansować do prokuratury wyższego szczebla. Wpro­wadzono też przepis, który pozwala Zbigniewowi Ziobrze w „uzasadnionych przypadkach” awansować każdego na dowolne stanowisko.
II
Prokurator w stanie spoczynku: - Idiota by się nie zorientował, o co chodzi. Chodzi o to, by poniżyć tych, którzy kiedyś narazili się panu mini­strowi. Sporo osób zdecydowało się odejść w stan spoczynku.
   Od 1 stycznia do 15 marca 2016 r., gdy prawo wchodziło w życie, odeszło 166 prokuratorów. A średnio w roku w stan spoczynku przechodzi około 120 śledczych.
   To był pierwszy etap przejmowania prokuratury. Potencjalnie niewygodni sami odeszli.
   - Drugim etapem było przenoszenie wybranych, doświadczonych i kompe­tentnych prokuratorów do jednostek niższego szczebla. Ja już byłam spako­wana i czekałam. Przyszła decyzja, że idę pracować o szczebel niżej - z prokuratu­ry regionalnej do okręgowej - mówi pro­kurator Katarzyna Kwiatkowska, która w 2015 r. zeznawała m.in. przed Komi­sją Odpowiedzialności Konstytucyjnej w sprawie o postawienie Zbigniewa Zio­bry przed Trybunałem Stanu i przed Sej­mową Komisją Śledczą ds. Nacisków.
   Niektórzy „spadli” nawet o kilka szczebli. Na przykład prokurator Krzysztof Parchimowicz - z samej góry, czyli z Prokuratury Krajowej, na najniż­szy szczebel, do prokuratury rejonowej na warszawskim Mokotowie. Parchimo­wicz szefuje stowarzyszeniu Lex Super Omnia, które krytykuje ministra i ot­warcie mówi, że „prokuratura stała się narzędziem politycznym”.
   Podobnie prokurator Ireneusz Sze­ląg - kiedyś szef okręgowej prokura­tury wojskowej w Warszawie, dziś jest szeregowym prokuratorem. Marzena Kowalska - była zastępczyni Andrze­ja Seremeta, znana ze śledztw przeciw­ko mafii - jest zwykłą oskarżycielką w prokuraturze okręgowej.
   Zgodnie z prawem o prokuraturze w „uzasadnionych przypadkach” moż­na oddelegować prokuratora bez jego zgody do innej jednostki nawet na rok. Przez ten pierwszy rok działania no­wej ustawy aż 160 prokuratorów zo­stało potraktowanych w tej sposób. „Zdegradowany” nie może używać swo­jego dawnego tytułu, zajmuje się naj­częściej najprostszymi sprawami, jak początkujący śledczy, ale jego uposa­żenie pozostaje bez zmian. Krzysz­tof Parchimowicz przyznał w „Dużym Formacie”, że wciąż zarabia 23 tysiące złotych brutto miesięcznie.
   Zdegradowany prokurator: - Zało­żenia oczywiście są szczytne. Nikt ci przecież nie powie, że to za karę. Cho­dzi o „wzmacnianie kadrowe proku­ratur” niższych szczebli. Na decyzji „degradującej” przeważnie jest napi­sane: „ze względów organizacyjnych”. Więcej nikt niczego nie tłumaczy. Waż­ne, żeby było widać, czym się kończy nieposłuszeństwo.

III
Druga część nowego systemu polega na nagradzaniu. W ciągu roku działania ustawy awansowano 309 prokuratorów - czyli około 5 procent śledczych.
   Przykładem błyskawicznej kariery jest Paweł Wilkoszewski, za pierwszych rzą­dów PiS asystent Zbigniewa Ziobry - jako asesor brał udział w najważniejszych śledztwach, m.in. w sprawie doktora G. oraz przecieku w aferze gruntowej. Po­tem został prokuratorem rejonowym na warszawskim Mokotowie.
   Po powrocie PiS do władzy jego karie­ra potoczyła się błyskawicznie. Został szefem Prokuratury Okręgowej w War­szawie, potem prokuratorem regional­nym, a dziś jest już na samym szczycie, czyli w Prokuraturze Krajowej.
   Prokurator Katarzyna Kwiatkowska: - W przeciwieństwie do trybu konkur­sowego, obowiązującego w poprzedniej ustawie, dziś awans prokuratora na wyż­sze stanowisko służbowe jest całko­wicie uznaniowy. Jedynym kryterium jest odpowiedni staż pracy na niższym stanowisku służbowym bądź w in­nym zawodzie prawniczym, ale także to może być pominięte. Dowolność przy powołaniach i awansach, brak transparentnych kryteriów wyboru kandydata na wyższe stanowisko służbowe rodzą zgorzknienie i frustrację środowiska prokuratorskiego.
   Prokurator prokuratury okręgowej: - Po co być niezależnym, mieć kręgo­słup, gdy widać, że co innego jest w cenie u przełożonych?

IV
Najciekawszym elementem „syste­mu Ziobry” nie są nawet same awanse, ale obietnice awansów.
   Młody prokurator: - Od kilku lat sie­dzisz w rejonówce, gdzie panuje ogólny syf. Grzyb na ścianie, sprawa za spra­wą jak na taśmie. Sąsiad ukradł sąsia­dowi rower, ktoś komuś dał w mordę. Nawet nie masz czasu się w to wszystko wgłębić. Akta, przesłuchanie świadka, akta, przesłuchanie świadka. Marzysz, żeby się wyrwać, pójść wyżej. Patrzysz wokoło - ta starsza pani siedzi tu od 20 lat; nigdy nie awansowała, jest kiepska. Myślisz, że może czeka cię ten sam los. Nagle ktoś mówi, że jest szansa - delegują cię o szczebel wyżej!
   Delegacja do prokuratury wyższej in­stancji to właśnie obietnica awansu. W ciągu pierwszego roku obowiązywa­nia ustawy przez takie delegacje prze­winęło się 1013 prokuratorów. To blisko 20 procent śledczych.
   Były prokurator, dziś adwokat: - Mło­dzi w rejonówkach biją Ziobrze brawo i czekają na awans. Ale jest też skutek uboczny - ważnymi śledztwami gospo­darczymi zajmują się ludzie bez do­świadczenia. To się jeszcze obecnej władzy odbije czkawką.
   Jednak na razie panuje entuzjazm. Delegacja to wyższa pensja, prestiż i nadzieja na trwałą zmianę. No, i pewne oczekiwania ze strony szefostwa.
   Doświadczony prokurator: - Proszę sobie wyobrazić, że przełożony wzy­wa takiego młodego prokuratora. „Sza­nowny panie, jest pan w delegacji, a właśnie podjął pan taką decyzję. Może pan to jeszcze raz przemyśli? Przejrzy pan akta? Pan jeszcze taki młody - ka­riera przed panem!”. Młody kalkuluje: „Postawię się? Wrócę do rejonu! Ugnę się, to może mnie tu zostawią”.

V
Jedna z najbardziej bulwersują­cych spraw w prokuraturze w ostatnim czasie - historia działaczki ONR Ju­styny Helcyk. W 2015 roku podczas de­monstracji we Wrocławiu krzyczała pod adresem muzułmanów: „Oni uważają, że białe kobiety niemuzułmańskie trzeba gwałcić! Biała Europa zmierza ku upad­kowi. Rządzą nami żydowscy imperiali­ści, a przybysze wyrżną nas wszystkich w pień!”.
   Prokurator z wrocławskiej rejonówki Justyna Pilarczyk skierowała do sądu akt oskarżenia. Po interwencji z góry „przemyślała” sprawę. Oskarżenie wy­cofała i umorzyła śledztwo. Potem na­stąpił kop w górę. Została delegowana do Wydziału do spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
   Poznań - śledcza warunkowo umorzy­ła sprawę nieprawdziwych oświadczeń majątkowych prezydenta Gdańska Pa­wła Adamowicza. Warszawa zażądała, by zmieniła decyzję. Prokurator znają­cy sprawę: - Dziewczyna zachowała się uczciwie: „Podjęłam decyzję i już, nie mam ochoty giąć kręgosłupa i niczego odwoływać”. Jej szefowa napisała odwo­łanie, ale zaznaczyła, że robi to na pole­cenie z góry. Za karę obie zostały zesłane na niższy szczebel. Nie były przeciw­ne reformie w prokuraturze, ale ukara­nie ich było sygnałem: „Każdy, kto nie wykona rozkazu, dostanie po łapach”.

VI
Krytykowanie nowej prokuratury staje się niebezpieczne. Krzysztof Par­chimowicz ma postępowanie dyscypli­narne za swoje wypowiedzi medialne. Był przesłuchiwany w Wydziale Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Dostał przedsądowe wezwanie, by usu­nął „skutki naruszenia dóbr osobistych Prokuratury Krajowej”.
   Prokurator Jarosław Onyszczuk na ła­mach „Rzeczpospolitej” z 2 lipca 2017 roku pisał „o wdrażaniu postępowań dyscyplinarnych wobec prokuratorów, którzy niezbyt pochlebnie wypowia­dali się o dzisiejszym funkcjonowaniu prokuratury”. Z naszych informacji wynika, że urzędnicy prokuratury usta­lali, czy dostał za tekst honorarium. To może być wstęp do postępowania dyscyplinarnego.
   Bogdan Święczkowski - prokurator krajowy i prawa ręka Ziobry - wytacza też procesy dziennikarzom, domagając się przeprosin i zadośćuczynienia w wy­sokości 60 tysięcy złotych. W związ­ku z tym Towarzystwo Dziennikarskie złożyło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez proku­ratora krajowego, które ma polegać na tłumieniu krytyki prasowej.

VII
Były prokurator, dziś adwokat: - Ci, którzy dziś rządzą prokuratu­rą, sami uważają się za represjonowa­nych. Na spotkaniu w wąskim gronie prokurator krajowy Bogdan Święczkow­ski opowiadał, że był dyskryminowa­ny w czasach PO. Ktoś zaprotestował: „Przecież sam chciałeś przejść w stan spoczynku, pobierałeś pełne wynagro­dzenie!”. Święczkowski na to: „Pozwól, że to ja zdecyduję, czy byłem poddany represjom, czy nie”.
   Od listopada 2016 roku do kwiet­nia 2017 r. 30 prokuratorów pracują­cych w Prokuraturze Krajowej dostało nagrody za wzorowe i sumienne wyko­nywanie zadań służbowych. Wysokość nagród wahała się od kilku do kilku­nastu tysięcy - w sumie 289 tysięcy złotych. Na liście nagrodzonych są sam prokurator krajowy Bogdan Święczkow­ski i inni, którym minister Ziobro ufa od lat - jak Jerzy Engelking, Elżbieta Janicka, Marek Pasionek...
   W tym czasie na nagrody dla pozosta­łych śledczych, ze wszystkich innych szczebli, wydano niewiele więcej, bo 344 tysiące złotych.
   Ale mało kogo to bulwersuje. Pro­kuratorzy i tak mają się dobrze, ich zarobki brutto zaczynają się od 7-9 ty­sięcy w rejonówce, w okręgówce to już 13-14 tysięcy, w regionalnej można zaro­bić 17 tysięcy, a w krajówce dobrze ponad 20 tys. Po co kruszyć kopie, skoro można awansować i zarabiać?
   W opozycyjnym do porządków Ziobry i Święczkowskiego stowarzyszeniu Lex Super Omnia działa ledwie 150 osób.
   Były prokurator, dziś znany adwokat: - Nie lekceważyłbym ich. To jednak ja­kaś alternatywa. Kto nie będzie chciał siedzieć cicho, ma do kogo pójść. Pro­wadzą miękki lobbing wśród polityków. Namawiają do składania zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestęp­stwa przez urzędników dobrej zmiany. Niech prokuratorzy mają dylemat: skrę­cać sprawę to przypodobać się władzy, ale i narazić się na odpowiedzialność w przyszłości.
   Ale Jacek Skała, szef Związku Zawo­dowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury, inaczej ocenia „zbuntowa­nych”: - Naruszono ich dobrostan. Nowa ustawa przewiduje, że każdy prokurator prowadzi sprawy, dyżuruje i chodzi do sądu. Wielu zdegradowanych poucie­kało w stan spoczynku i na L4, bo sobie nie radzi. Po 20 latach dyrektorowania nie potrafią obsługiwać systemów in­formatycznych, a nawet pisać na kom­puterze. Przy okazji niektórzy kreują się na obrońców niezależności. W trak­cie prac nad nową ustawą siedzieli cicho, licząc na miękkie lądowanie; dopiero, gdy okazało się, że nic z tego, utworzyli stowarzyszenie.
Jacek Skała z entuzjazmem mówi o tym, jak dziś wygląda prokuratura: - To powrót do czasów, gdy obecny szef prokuratury był po raz pierwszy mini­strem. Na korytarzach prokuratur było czarno od zatrzymanych, a przestęp­cy bali się śledczych. Zaczynali zwijać swoje nielegalne interesy. Do niedawna w prokuraturze stawiało się na zwalcza­nie mowy nienawiści czy ochronę praw zwierząt. Nikt nie twierdzi, że tych dóbr prawnych nie należy chronić, ale trzeba znać proporcje. A najgroźniejszą prze­stępczością jest gospodarcza i skarbowa. To obecnie priorytet.
   Starsi prokuratorzy przypominają, że Jacek Skała sam jest beneficjentem do­brej zmiany - niedawno awansował do Prokuratury Krajowej.
   Doświadczony prokurator: - Podział środowiska już się dokonał. Jedni zacierają ręce w nadziei na awans. Inni wolą siedzieć cicho i się nie narażać: „Po co mi to? Wylecę i z czego będę żył?”. Tak jak mówiłem na początku: plan Ziobry był w istocie genialny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz