Daniel Obajtek, wójt
Pcimia, który robi zawrotną karierę w państwie PiS, nie będzie sądzony.
Prokuratura wycofała jego sprawę z sądu. Skoro prezes Kaczyński, premier
Szydło, wicepremier Gowin mówią, że jest niewinny - to tak musi być.
Violetta Krasnowska
Prezes
PiS już w 2011 r. nie mógł się nachwalić Daniela Obajtka. „Będziemy rządzić
Polską jak Obajtek Pcimiem” - mówił wówczas, w kampanii parlamentarnej.
Chętnie wykorzystywał ukuty wtedy zwrot „Daniel - Wszystko Mogę - Obajtek”,
zestawiając go z „Donald - Nic Nie Mogę - Tusk”. Wójt Pcimia z entuzjazmem brał
udział w kampanijnej grze (by wspomnieć przywiezienie na konferencję Jarosława
Kaczyńskiego folii dla producenta papryki, który skarżył się premierowi
Tuskowi, czy malowanie z Beatą Szydło ścian w pcimskiej szkole, w koszulkach z
napisem „damy radę”).
Nim wystartowała kampania wyborcza w 2015 r., do Obajtka weszło CBŚ. 15
kwietnia 2013 r. zatrzymano go m.in. pod zarzutem przyjęcia korzyści majątkowej
w wysokości 50 tys. zł. Prokuratura wystąpiła o areszt, sąd nakazał jednak
wypuścić wójta.
Po wygranych przez PiS wyborach wójt awansował. Gdy został prezesem
Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, jego sprawa była już w sądzie.
Minister rolnictwa kwitował że o wie ale „nie ma wątpliwości, że nie utrudni
ona pracy prezesowi, bo ten w świetle prawa jest osobą niewinną”. Jarosław
Gowin, były minister sprawiedliwości w rządzie PO i PSL, nawet bez zaglądania
w akta sprawy deklarował, że „Obajtkowi postawiono zarzuty kompletnie wyssane
z palca, to postać wybitna, a działania prokuratury wobec niego są równie
kompromitujące jak atak na Romana Kluskę”.
Akt oskarżenia Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim skierowała
do sądu w Sieradzu w październiku 2013 r. Są w nim nazwiska 8 osób, między
innymi Daniela Obajtka. Główną postacią jest Maciej C. z Działdowa. Zdaniem
prokuratury przemocą i groźbami wymuszał
zwroty wierzytelności - rzeczywistych, jak i pozornych, a pomagali mu
właściciele potężnych, łysych karków, obwieszeni złotymi łańcuchami. Próbka
działalności: w 2003 r. w celu wymuszenia 1 tys. zł ludzie Macieja C. zakuli
człowieka w kajdanki, wsadzili do poloneza i wywieźli, bili, grozili mu
bronią, przybyłej na miejsce jego matce grozili, że go zastrzelą, aż im
zapłaciła. Innemu, też dla tysiąca złotych, przywiązali linkę do nogi, a
następnie podtapiali wielokrotnie, wrzucając do rzeki (uratowali go
policjanci). Dodatkowo Maciej C. zmuszał ludzi do odpracowywania ciągle narastających,
rzekomych długów. Zmuszał ludzi do zakładania firm i wyłudzania towarów.
Przetarg nie wyszedł
Jeden z zarzutów postawionych Maciejowi C. dotyczy przekrętów na służącym
do produkcji PCV granulacie. Wspólnikiem oszustwa miał być właśnie Daniel
Obajtek. Od niego zresztą wszystko miało się zacząć. Był kierownikiem zakładu
Elektroplast w Stróży. Zdaniem śledczych wspólnie z niejakim Markiem N. Maciej
C. miał kupować kradziony granulat od kierownika innego zakładu - z
Bydgoszczy, następnie sprzedawać go zakładom Elektroplast, przy okazji
fałszując ilość materiału i przywłaszczając pieniądze. Prokuratura wyliczyła
straty Elektroplastu na ponad 1 mln zł.
Ów proceder opisano, opierając się na zeznaniach m.in. Mariusza F.,
który przyznał się do winy. On poznał Macieja C. z Danielem Obajtkiem. Po wymianie
telefonów miało dojść do kolejnych spotkań. Maciej C. postanowił przejąć
interes granulatowy, jaki robił Mariusz F. z Obajtkiem - poprzez Marka N.,
który miał się wszystkim zajmować. Syn Marka N. Artur początkowo miał tylko
założyć na siebie firmę, przez którą przechodził granulat dla Elektroplastu (a
także fikcyjne faktury), ale gdy ojciec nagle zniknął, Maciej C. wtajemniczył
Artura we wszystko.
W prokuraturze ten zeznał o miejscach spotkań, rozliczeniach, także
obszernie o udziale Daniela Obajtka. Opowiedział, że po wpłynięciu pieniędzy na
konto firmy następnego dnia wiózł pieniądze Obajtkowi. Według zeznań jedynie
co 3.-4. transakcja znajdowała odzwierciedlenie w rzeczywistości. Interes się
skończył, bo wiosną 2004 r. firma w Bydgoszczy, z której „bokiem” wychodził
granulat, została zamknięta. Artur N. zeznał, że Obajtek nie był z tego
zadowolony, gdyż, jak miał powiedzieć, „uciekają mu pieniądze”.
W trakcie śledztwa wyszedł wątek korupcyjny. Okazało się - i przyznawał
to również sam Obajtek - że w 2010 r., sześć lat po zamknięciu procederu z granulatem,
Maciej C. skontaktował się z nim ponownie. Doszło do spotkania. C. chciał
„wejść” w inwestycje gminne. Wójt powiedział o planowanej dużej inwestycji
związanej z siecią wodno-kanalizacyjną. Spotkań było więcej. Według zeznań
jednego z oskarżonych Maciej C. kazał mu wręczyć wójtowi kopertę z 50 tys. zł.
Firma wystawiona przez Macieja C. odpadła jednak w przetargu. Ze
złożonych zeznań wynika, że C. winił za to swojego podwładnego i na niego
nałożył obowiązek zwrócenia „wyłożonych 50 tys. zł”. Ale pretensje miał też do
wójta. Na początku wiosny 2011 r. do Obajtka przyjechało dwóch ludzi C.
Wywołali go z domu, kazali wsiadać do samochodu i przez 1,5 godziny wozili po
okolicy, zastraszając go i sugerując, żeby ustawił im inne przetargi. Sam
Obajtek potwierdza, że takie zdarzenie miało miejsce, zeznał też, że następnego
dnia po tym incydencie zadzwonił do Macieja C., grożąc, że następnym razem powiadomi
policję.
Prokuratura w akcie oskarżenia zwraca uwagę, że spośród wszystkich
zainteresowanych udziałem w przetargu wójt spotykał się tylko z Maciejem C. i
jego ludźmi. Na dodatek widywali się w restauracjach, a nie w urzędzie. Już
same te okoliczności potwierdzają - pisała prokuratura - że podejrzany Daniel Obajtek podejmował działania
faworyzujące Macieja C. Dla prokuratury to wszystko układało się w całość.
Ustawa zmienia ustawę
Podobnie sprawa Obajtka ułożyła się w całość politykom PiS. Oni jednak
dostrzegli inne zależności. Po zatrzymaniu wójta, w maju 2013 r., zwołano
posiedzenie pisowskiego Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Demokratycznego
Państwa Prawa. Na sali zjawili się wszyscy najważniejsi politycy tej partii.
Obajtek opowiedział posłom, jak o 6 rano przyjechało CBŚ, jak dostał silnego
ataku nerwowego, znalazł się w szpitalu, gdzie odbyło się posiedzenie
aresztanckie, oraz że sąd nakazał go wypuścić z racji szczupłości dowodów.
Jarosław Kaczyński powiedział wówczas o nadużyciach
wymiaru sprawiedliwości, wskazując, że „przypadek Obajtka jest szczególnie
drastyczny, bo dotyczy bardzo dobrego samorządowca, który nie popełnił żadnego
przestępstwa”. I że jest to prześladowanie człowieka, który szkodzi
politycznie rządzącej wówczas PO. Wtórowała mu Beata Szydło, w tamtym czasie
szefowa PiS w regionie, w którym Obajtek był wójtem.
Próby rozpoczęcia procesu, odczytania aktu oskarżenia trwały trzy lata.
Nie udawało się zebrać wszystkich oskarżonych. W międzyczasie oskarżeni - w
tym główny Maciej C. - zawarli ugody z pokrzywdzonym Elektroplastem. Maciej C.
za działania prowadzone wspólnie z Danielem Obajtkiem (który nie przyznaje się
do winy) zobowiązał się zapłacić oszukanej firmie ponad 172 tys. zł tytułem
naprawienia szkody.
Prokuratura złożyła więc do sądu wnioski o dobrowolne poddanie karze
przez oskarżonych. Sąd się zgodził, ale wówczas zaprotestował eurodeputowany
Janusz Wojciechowski z PiS; wystąpił do prokuratora generalnego Andrzeja
Seremeta, że to skandal, że takie interesy robi się z groźnymi przestępcami.
Prokurator generalny wniósł kasację do Sądu Najwyższego, który stwierdził, że
niedopuszczalne jest, aby po wniesieniu aktu oskarżenia występować z wnioskami
o samoukaranie. Wszyscy oskarżeni znowu mieli zasiąść na jednej ławie.
11 lutego 2016 r. obrońca Obajtka, wówczas już prezesa Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa,
złożył w sądzie wniosek o umorzenie postępowania ze względu na „oczywistą
niewiarygodność dowodów, na jakich oparto oskarżenie”. Sąd się nie zgodził. Jak
wyjaśniał Jacek Klęk, rzecznik Sądu Okręgowego w Sieradzu, „sąd uznał, że
takiej oceny nie można dokonać bez przesłuchania osób, których wiarygodność
wnioskodawca kwestionuje”. W marcu 2016 r. Prokuratura Apelacyjna w Łodzi
odebrała sprawę prokuraturze z Ostrowa Wielkopolskiego i dała do Piotrkowa
Trybunalskiego. Na piątek 16 września 2016 r. w Sądzie Okręgowym w Sieradzu
wyznaczono kolejną rozprawę, licząc, że wreszcie uda się odczytać akt
oskarżenia. Dzień wcześniej Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie zdecydowała jednak
o konieczności uzupełnienia akt nowymi dowodami i wystąpiła o wycofanie sprawy
z sądu.
Pozwoliła na to pisowska Ustawa z 10 czerwca 2016 r. o zmianie ustawy
- Kodeks postępowania karnego, ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz ustawy o prawach
pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Jej pkt 5. mówi o tym, że jeżeli nawet w
już toczących się sprawach ujawniły się istotne okoliczności, konieczność
poszukiwania dowodów lub przeprowadzenia innych czynności, sąd na wniosek
prokuratora przekazuje mu sprawę w celu uzupełnienia dochodzenia lub śledztwa.
W tym wypadku prokuratura uznała, że chce jeszcze uzupełnić materiał dowodowy w
zakresie m.in. „ustalenia obowiązków i uprawnień Daniela Obajtka w okresie
zatrudnienia w Elektroplaście”, „zasad obiegu dokumentów”, a także „rozważenia
powołania biegłego z zakresu rachunkowości, ekonomiki przedsiębiorstwa oraz
technologii PCV na okoliczność ustalenia, czy brak dostarczenia do spółki
Elektroplast w latach 2003-2004 surowca w ilości 551 ton umożliwiał tej spółce
produkcję (...)”.
Taki piękny bohater
Gdy wiosną tego roku Daniel Obajtek został prezesem giełdowej państwowej
spółki Energa SA, wrócił temat jego sprawy karnej. Od kandydata na takie
stanowisko wymaga się złożenia oświadczenia, że nie toczy się wobec niego
postępowanie karne lub karnoskarbowe, zatem - wywodzili posłowie - kandydatura
Obajtka nie powinna być w ogóle rozpatrywana. Minister energii Krzysztof
Tchórzewski odpisał, że ścisła interpretacja cytowanego oświadczenia wskazuje
wprost, że chodzi tylko o postępowania, które mogą skutkować ograniczeniem
lub zakazem zajmowania stanowisk w organach spółek prawa handlowego. A wobec Obajtka takie się nie toczą.
W połowie lutego śledztwo z wątkiem Obajtka przejęła z Piotrkowa
Prokuratura Krajowa, podległa bezpośrednio Zbigniewowi Ziobrze. Sprawa trafiła
do małopolskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej. Właśnie
umorzono wątki dotyczące Daniela Obajtka. Powody nie są znane, prokuratura
odmówiła POLITYCE udostępnienia akt, jak i uzasadnienia
decyzji. Z fragmentu, jaki opublikował portal wPolityce.pl, wynika,
że zdaniem Prokuratury Krajowej „materiał dowodowy nie dostarczył podstaw do
wniesienia aktu oskarżenia”.
Daniel Obajtek uważa, że cała sprawa od początku jest polityczna. - W
momencie, kiedy pojawiłem się w obecności prezesa Kaczyńskiego, zaczął się
potworny atak na mnie, na moją rodzinę, na urząd. Miałem u siebie 18 kontroli
- mówi. - Od momentu, kiedy prezes Kaczyński wyszedł ze mną na
konferencję prasową, broniąc mojej niewinności, pan prokurator musiał zrobić
wszystko, żeby mi na siłę udowodnić, że byłem winny. Zostałem tym niesamowicie
skrzywdzony i ten koszmar trwał praktycznie 4 lata. Uważam, że sprawa jest
skończona.
Poza tym, jak mówi, dzięki całej tej sprawie uodpornił się, cały czas
walczył, pracował i starał się myśleć tylko o ważnych sprawach, planować,
patrzeć do przodu. Dodaje, że to ważny kapitał, jaki może wnieść w zarządzanie
tak ważną spółką jak Energa. Co stara się robić najlepiej jak potrafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz