Zniszczenie niezawisłych sądów to decydujący krok na drodze do władzy autorytarnej. Tak było w Rosji Putina, na Węgrzech Orbana, w Turcji Erdogana. Tak teraz ma być w Polsce Kaczyńskiego
Niezawisłe sądy to ostateczna instancja w każdym
sporze pomiędzy obywatelem i władzą. Gdy przestają istnieć, zaczyna się
„demokracja nieliberalna”, czyli peryferyjna dyktatura. Czasem posługująca się
fasadą wyborów powszechnych, które oczywiście wygrywa (niepoddana żadnej
kontroli niezawisłych sądów może ich wynik fałszować, zastraszać wyborców,
uciekać się do korupcji), czasem tę fasadę odrzucająca.
W Polsce liberalna demokracja kończy się wraz ze zniszczeniem przez
władzę Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego.
Kończy się wraz z uchwaleniem pakietu ustaw, pozwalających Zbigniewowi Ziobrze
obsadzać posłusznymi sobie ludźmi polskie sądy - podobnie jak wcześniej ustawy
uchwalone przez PiS pozwoliły mu obsadzić takimi ludźmi polską prokuraturę.
ZACZYNA SIĘ AZJATYCKA TYRANIA
Przemiana liberalnej demokracji w dyktaturę, a
państwa świeckiego i neutralnego światopoglądowo w państwo ideologiczne lub
wyznaniowe, zaczyna się zawsze od zniszczenia niezawisłego sądownictwa. Tak
było w Rosji Putina,
na Węgrzech Orbana, w Turcji Erdogana, na
Białorusi Łukaszenki, na Ukrainie za rządów prorosyjskiego prezydenta
Janukowycza.
W każdym z tych krajów w ten sam sposób rozprawiono się z niezawisłymi
sądami i niezależnym środowiskiem sędziowskim. Najpierw niszczono trybunały
konstytucyjne i zmieniano składy sądów najwyższych, a następnie władza
obsadzała swoimi ludźmi sądy powszechne wszystkich możliwych szczebli.
Dopiero potem zaczynało się regularne fałszowanie wyborów i referendów (żaden
sąd najwyższy już nie podważa ich wyniku), nękanie opozycyjnych partii i ruchów
społecznych ("posłuszni władzy sędziowie regularnie odrzucają skargi na
nadużycia służb, represje, pobicia). Przy absolutnej bierności nowego, zależnego
od władzy sądownictwa, zwykli obywatele są „zniechęcani” do politycznych
zaangażowań. W gospodarce zaś za
pomocą arbitralnej polityki podatkowej zaczyna się odbieranie własności
ludziom niezwiązanym z partią rządzącą i przekazywanie jej „patriotycznym
biznesmenom” - w rzeczywistości działaczom rządzącej partii albo ich
krewniakom, pociotkom, znajomym czy po prostu politycznym klientom.
W ten właśnie sposób Władimir Putin zagwarantował
monopol dostępu do własności posłusznym mu i płacącym haracz oligarchom. W
identyczny sposób Viktor
Orban zbudował specyficzny węgierski model
gospodarki, w której istnieją niemieckie montownie samochodów i chronione
przez potęgę Ameryki inwestycje globalnych korporacji, ale cały drobny i
średni biznes krajowy został przejęty przez ludzi rządzącego Fideszu. W ten
sam sposób Recep Erdogan zapewnił monopol na bogacenie się ludziom związanym z
jego partią.
W Turcji ideologiczną podbudowę władzy Erdogana i jego partii zapewnili
najbardziej reakcyjni mułłowie, a w Rosji Putin odwołał się
do Cerkwi. Zniszczenie niezawisłych i świeckich sądów otwiera bowiem drogę nie
tylko autorytarnym rządom, ale także państwu wyznaniowemu, w którym duchowni
otrzymują nieograniczane przez żadne prawo czy sądy przywileje finansowe i
monopol na wychowanie młodzieży.
Były prezes Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Zoll w wywiadzie
dla „Newsweeka” powiedział: „przestrzeganie zasady niezawisłości sądów od
władzy politycznej, przestrzeganie trójpodziału władzy, a wreszcie uznawanie
zasady wyższości prawa nad silą i samowolą władzy, to są wartości, które od
kilkuset lat wyznaczają granice Europy i szerzej, Zachodu. Wszędzie tam, gdzie
te zasady przestają obowiązywać, zaczyna się azjatycka tyrania”. Polska wraz
ze zniszczeniem przez PiS zasady niezawisłości sędziowskiej i trójpodziału
władzy opuszcza właśnie granice liberalnego Zachodu.
TO ZAGRAŻA KAŻDEMU Z NAS
Może się wydawać, że likwidacja niezawisłych sądów nie
dotyczy codziennego życia zwykłych ludzi, lecz jedynie
polityki, wyborów, opozycjonistów, dziennikarzy, celebrytów... Faktycznie,
pierwszą po przejęciu władzy przez PiS ofiarą „aresztu wydobywczego” miał paść
historyczny bohater pierwszej Solidarności i polityk opozycji Józef Pinior, a
obronił go przed tym niezawisły sąd. Teraz z kolei prokuratorzy Ziobry domagają
się więzienia dla dziennikarza i pisarza Tomasza Piątka, który ujawnił
kompromitujące rosyjskie kontakty Antoniego Macierewicza i ludzi z jego
otoczenia. Obsadzone przez PiS ministerstwa i spółki skarbu państwa zasypują
zaś prywatne media produkowanymi seryjnie pozwami sądowymi, w których domagają się wysokich kar za artykuły krytyczne
wobec władzy i jej : funkcjonariuszy.
Do tej pory niezawisłe sądy stanowią barierę dla takich praktyk. Jednak
po przejęciu sądów przez PiS nic już
nie będzie stało na przeszkodzie zakneblowaniu mediów i uniemożliwieniu pracy
krytycznym wobec władzy dziennikarzom.
Jednak zniszczenie niezawisłych sądów, oddanie już nie tylko służb i
prokuratury, ale także całego polskiego sądownictwa w ręce fanatycznych lub oportunistycznych
nominatów Kaczyńskiego, Ziobry i Piotrowicza, zagraża też każdemu z nas, w
każdym obszarze naszego życia - publicznego, zawodowego, biznesowego,
prywatnego.
Podstawowe wolności kobiet będą mogły być bez przeszkód łamane przez
prawicowych absolwentów prawa z Ordo Iuris czy Opus Dei, wychowanych przez
Marka Jurka czy Tomasza Terlikowskiego, wybieranych przez Zbigniewa Ziobrę do
sądów z katolickich i nacjonalistycznych organizacji. Bez niezawisłych i
neutralnych światopoglądowo sędziów Polkom pozostanie tyle wolności i praw, co
bohaterkom „Opowieści podręcznej” - serialu nakręconego na podstawie powieści Margaret Attwood, który pokazuje, jak po zniszczeniu państwa prawa
kobieta może zostać sprowadzona do roli żywego inkubatora, którego jedynym
zadaniem jest rodzenie dzieci swego pana.
Zniszczenie niezawisłych sądów zagraża też podstawowym prawom pracowniczym,
gdy o legalności strajku będą - jak za PRL - decydować występujący w rolach sędziów nominaci partii
rządzącej. Dzisiaj na te niezawisłe sądy liczą tracący pracę nauczyciele,
pozbawiani pieniędzy i świadczeń pracownicy Poczty Polskiej czy zwalniani pod
pretekstem reformy celnicy. Nie mogą przecież liczyć na Solidarność,
której działacze w zamian za
stanowiska w spółkach skarbu i inne korzyści odgrywają rolę łamistrajków w
służbie prawicowej władzy.
Zniszczenie niezawisłych sądów to brak jakiejkolwiek kontroli nad tym,
jak podlegające PiS służby korzystają z uchwalonej przez tę partię ustawy inwigilacyjnej,
umożliwiającej podsłuchy, sprawdzanie komputerów, rozmaite prowokacje.
W Polsce pozbawionej niezawisłych
sądów sprawami niszczenia przyrody i wycinania puszczy będą się - rzecz jasna
- zajmować prawnicy wskazani przez ministra Szyszkę. Nadużyciami policji i
służb będą się zajmować prawnicy wskazani przez Błaszczaka i Kamińskiego.
Skargami żołnierzy i oficerów, upokarzanych i wyrzucanych ze służby przez nowe
kierownictwo MON - sędziowie wybrani przez
Macierewicza. Fałszerstwami wyborczymi - sędziowie
poleceni przez Kaczyńskiego i Piotrowicza.
PIENIĄDZE I WYBORY
Ministerstwo Finansów, aby znaleźć pieniądze na
finansowanie kolejnych programów wyborczej korupcji PiS, prawie codziennie
zmienia prawo podatkowe, przedstawiając jego wciąż nowe wykładnie - coraz
bardziej nieprzychylne dla polskich przedsiębiorców. Likwidacja niezawisłych
sądów, do których można by się odwołać od decyzji skarbówki, oznacza oddanie
całego polskiego biznesu na łaskę rządzących. Macie kłopoty z płaceniem
podatków? Chcecie załatwić konkurenta? Pragniecie wygrać przetarg? Zapiszcie
się do naszej partii, zapłaćcie nam haracz, a my rozwiążemy problem. To jest
dzisiaj katechizm prywatnego biznesu na Węgrzech, w Turcji czy w Rosji Putina. Budowany w Polsce przez Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa
Ziobrę model dyspozycyjnych wobec PiS służb, prokuratur, administracji
skarbowej i sądów to swoisty „układ zamknięty”. Tyle że nie na skalę jednego
miasta, jak w filmie Ryszarda Bugajskiego, ale całego polskiego państwa. W kraju
bez niezawisłych sądów ludzie tacy jak Bartłomiej Misiewicz czy Małgorzata
Sadurska - bez kwalifikacji, ale ślepo posłuszni Kaczyńskiemu czy któremuś z
jego ministrów - będą mieli otwartą drogę nie tylko do własności publicznej, do
spółek skarbu państwa, ale także do własności prywatnej ludzi, którzy czymś PiS
podpadli.
Dopiero na samym końcu jest możliwość fałszowania wyborów - wszak to
Sąd Najwyższy rozstrzyga o ich prawomocności, a ten będzie obsadzony przez
PiS.
Profesor Andrzej Zoll wskazuje na jeszcze inną konsekwencję zniszczenia
w Polsce państwa prawa. Ostrzega, że „kiedy sędziowie utracą swoją niezawisłość,
staną się już tylko funkcjonariuszami wymiaru sprawiedliwości i nie będą na
świecie traktowani jak sędziowie. To doprowadzi do sytuacji, w której wyroki polskich sądów nie będą uznawane za granicą. Nie
muszę dodawać, jaki to może mieć wpływ na naszą gospodarkę, na międzynarodowe
kontakty polskiego biznesu, a wreszcie na inwestycje zagraniczne - kiedy na
terenie Polski nie ma pewności ochrony prawnej”.
Tak wygląda już dzisiaj Rosja Putina. I dlatego
inwestują tam tylko największe globalne korporacje, mające osłonę rządów
Ameryki czy Niemiec. I nawet one liczą się z koniecznością korumpowania
urzędników i załatwiania sobie przychylności władzy. Przez to Rosja jest w
znacznym stopniu wyłączona ze światowej gospodarki. Ale wciąż nie do końca wyłączona,
bo dzięki swym nieprzebranym bogactwom surowcowym, mimo wszystko pozostaje dla
światowego biznesu atrakcyjna. Polska tego atutu nie ma.
CHAOS, W KTÓRYM RZĄDZI SIŁA
Pytani o konsekwencje zniszczenia przez PiS niezawisłych sądów praktycy prawa - sędziowie, adwokaci,
notariusze - odpowiadają tak samo. Wszystko jedno, czy są konserwatystami,
liberałami, czy lewicowcami. Obojętnie, czy rozmawia się o tym z Ryszardem
Kaliszem, Romanem Giertychem, Ewą Łętowską czy Adamem Strzemboszem. Każdy
mówi, że oznacza to prymat siły nad prawem, chaos, w którym najlepiej czują
się najsilniejsi.
Dziś najsilniejsze czuje się w Polsce PiS, a także najbardziej
zideologizowana, podporządkowana tej partii część polskiego Kościoła.
Jarosław Kaczyński od lat zapowiadał, że po dojściu do władzy zniszczy
niezawisłe sądownictwo w Polsce. Widział w nim - słusznie - jedyne
ograniczenie swej władzy. Dziś za późno już na straszenie PiS-em, gdyż rządząca
Polską prawica realizuje na naszych oczach plan zniszczenia liberalnej
demokracji i umocowanego w europejskich instytucjach i normach świeckiego
państwa prawa. Jarosław Kaczyński robi dokładnie to, na co mu pozwalamy - to,
na co mu pozwalają bierne społeczeństwo, skorumpowany przez prawicową władzę
Kościół i podzielona opozycja.
Grudzień 2015
Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło demontaż Trybunału
Konstytucyjnego. Nie pomogły protesty autorytetów prawniczych ani masowe
demonstracje Komitetu Obrony Demokracji: kolejne nowelizacje ustawy o TK,
odmowa zaprzysiężenia legalnie wybranych sędziów przez prezydenta Dudę, a
wreszcie koniec kadencji dotychczasowego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego
ostatecznie sparaliżowały prace Trybunału
Grudzień 2015
PiS przystąpiło do przejmowania mediów publicznych.
Ograniczyło ustawowo uprawnienia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i
przekazało część jej uprawnień Radzie Mediów Narodowych. Na czele TVP postawiło
polityka Jacka Kurskiego, wyrzuciło z pracy wielu dziennikarzy Polskiego Radia,
a także telewizji i zastąpiło ich swoimi. Dziś media publiczne są skuteczną
tubą propagandową rządu
Styczeń 2016
Sejm przyjął ustawę „Prawo o prokuraturze”, która na nowo
połączyła urzędy ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Opozycja i
eksperci nie mieli wątpliwości: chodziło o upolitycznienie prokuratury i
oddanie pełni władzy nad nią ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze
Lipiec 2016
Weszła w życie ustawa antyterrorystyczna autorstwa PiS,
która znacznie poszerzyła uprawnienia służb specjalnych. Od tej pory mają one
niemal nieograniczony dostęp do baz danych Polaków, mogą bez zgody sądu
przeglądać ich korespondencję i podsłuchiwać. Mogą też inwigilować cudzoziemców
Listopad 2016
Sejm znowelizował ustawę o sadach powszechnych. Efekt?
Kolejne zwiększenie władzy prokuratora generalnego nad sądami
Kwiecień 2017
Weszła w życie nowelizacja ustawy o zgromadzeniach
publicznych, która uprzywilejowuje tzw. zgromadzenia cykliczne, kościelne i
państwowe. Chodziło przede wszystkim o to. by w pobliżu tzw. miesięcznic
smoleńskich, prowadzonych przez Jarosława Kaczyńskiego, nie mogła się odbywać
żadna inna manifestacja
Lipiec 2017
Sejm uchwalił ustawy, które podporządkowują Krajową Radę
Sądownictwa władzy politycznej i znacząco poszerzają uprawnienia ministra
sprawiedliwości nad sądami powszechnymi. Prawnicy alarmują. że to ostateczny
koniec trójpodziału władzy w Polsce
Cezary Michalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz