wtorek, 20 maja 2014

Kazia w wersji soft



Sesja dla „Vivy!" z kotkiem i narzeczonym, opowieści o gotowaniu obiadów. Ostra feministka Kazimiera Szczuka startuje w eurowyborach i ma dla wyborców nowy, ciepły image.

WOJCIECH CIEŚLA

Sesja zdjęciowa jest profesjonalna. Między wyznaniami Moniki Ri­chardson, plotkami z wyższych sfer i zdjęciami piersi Heidi Klum Kazimie­ra Szczuka przytula białego kotka i trzyma narzeczonego za rękę. Z ciepłym uśmie­chem pozuje w łazience i w ogródku. Opo­wiada: „Robert przychodzi z biura, żąda obiadu i czyta gazetę”.
Albo: „Moja przyjaciółka astrolożka po­wiedziała: - To niesamowite, że Robert jest tak konwencjonalnie męski, leży na kana­pie, a ty mu gotujesz”.
Część feministek nie ukrywa, że teksty o obiadkach oraz kanapie to dla nich niemi­ły zgrzyt. Nie godzą się na to, żeby Szczu­kę - wredną i bystrą złośnicę z teleturnieju „Najsłabsze ogniwo” - zastąpiła Szczuka w wersji ciepła pańcia. Od kotków i opo­wieści o obiadkach wolą Szczukę ze spotu wyborczego, w którym zapewnia, że jak­by co, to może dać w mordę. Albo tę, któ­ra niedawno na Kongresie Kobiet krzyczała na Tuska: - Słaba partia!
Liliana Śnieg-Czapiewska, przyjaciół­ka Szczuki: - Wokół Kazi ciągłe pojawiały się plotki, że jest lesbijką, że to, że tamto. Ludzie nie wiedzieli o istnieniu Roberta. Chciała pokazać, że jest taka sama kobi­ta jak każda inna. Ze ma w życiu tak samo jak większość z nas. Raz na dekadę moż­na przecież coś takiego zrobić. Na przykład przed wyborami. Człowiek nie sprzedaje się, dopóki nie zaistnieje ku temu jakiś waż­ny powód, prawda?


W oparach testosteronu
Luty 2013 roku. Kazimierę Szczukę za­lewa krew, gdy Janusz Palikot pogardli­wie rzuca do wicemarszałek Sejmu Wandy Nowackiej: - Podświadomie chce zostać zgwałcona.
Słowa Janusza Palikota były skanda­liczne - mówi „Newsweekowi” Kazimie­ra Szczuka. - Po jego awanturze z Wandą Nowicką na rok środowisko Kongresu Ko­biet zawiesiło kontakty z Palikotem i można było sądzić, że to już raz na zawsze. W koń­cu Wanda Nowicka uznała, że jednak przyj­muje przeprosiny, wraca do współpracy, więc sprawa jakoś została zażegnana.
Mija rok. Luty 2014, salka konferencyj­na w Sejmie, na scenie Szczuka i Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowacldej, posłanki SLD, która zginęła w katastro­fie smoleńskiej. - Będą naszymi liderkami na listach do Parlamentu Europejskiego - przedstawia je szef Twojego Ruchu.
- Musimy wchodzić na te listy, któ­re stwarzają nam szanse, dają równość i uwalniają od tego lęku przed oparami te­stosteronu, który ciągle się unosi w polskim parlamencie - deklaruje Szczuka. Ani sło­wna o szaleju i seksistowskich tekstach.
- Czy Kazia się zmieniła? - Liliana Śnieg-Czaplewska nie ma wątpliwości: - Nie. Po prostu w twardej polityce jest coś za coś. Czasem trzeba się nagiąć. Jak w prawdzi­wym życiu.
Szczuka jest liderem listy Twojego Ru­chu w okręgu kujawsko-pomorskim. Sama wybrała region, z którego startuje. - Nie zapomniałam tamtej wypowiedzi Paliko­ta - mówi „Newsweekowi”. - Po niej na rok środowisko Kongresu Kobiet zawiesiło ne­gocjacje z Palikotem. Dzięki Wandzie No­wickiej wróciliśmy do tych rozmów, do uzgodnień przed wyborami.

Liliana Śnieg-Czapiewska: - Namawiałam ich kilka razy na sesję zdjęciową, ale Robert zawsze odmawiał. Dopiero teraz się złamał.
Robert Kowalski, partner Szczuki: - Na­mówiła nas Krystyna Pytlakowska, autor­ka wywiadu, świetna dziennikarka z darem przekonywania. Jasne, że ma to związek z kampanią, choć dosyć odległy.
Czy sesja w „Vivie!” to element kampa­nii? Warszawski znajomy Szczuki, Krzysz­tof Benedyk, nie ma wątpliwości: - Wejście w politykę wymusza pewne rzeczy. Podzi­wiam Kazię, to odważna decyzja.
Kazimiera Szczuka: - Już udzielałam ta­kich wywiadów. Występowałam w progra­mach kulinarnych, opowiadałam, że lubię gotować, że mam koty i partnera. Jedyną zmianą jest fizyczne ukazanie się Roberta. Nie sądzę, aby wywiad w kolorowej prasie miał wpływ na wyniki wyborów. Moje kan­dydowanie jest jakimś wątkiem w tej roz­mowie, ale zupełnie pobocznym. Pewnie było pretekstem czy okazją, ale to wszystko. Ludzie, którzy głosują w wyborach do europarlamentu, wciąż stanowią nie tak liczną część społeczeństwa, bardziej niż inni inte­resują się polityką. Jeśli czytają ,yivę!”, to na pewno nie ma to wpływu na ich decyzje.
Na facebookowym profilu Szczuki pod linkiem do sesji z „Vivy!” zawiedzione ko­mentarze: „Pani Kazimiero, wybory jas­na sprawa, ale »Viva!«? Dlaczego i po co?”. „Pani Kazimiero, po co Pani to zrobiła?”, „Wywiad i zdjęcia urocze, ale ewidentnie na okoliczność startu w wyborach, co tro­chę trąci obciachem”.
Liliana Śnieg-Czapiewska: - Głupie fe­ministki może jej nie wybaczą. Ale nad głu­potą spuśćmy zasłonę miłosierdzia.
Robert Kowalski: - Znam te stereotypy. Jak feministka, to obiad może zjeść, ale nie zrobić, a kota potraktować obcasem, za­miast przytulić.
Znajomy Szczuki z „Krytyki Politycznej”:
- Kazia robi to, co robić powinna. Dzięki takim akcjom ma większe szanse. Nikt nie zwraca uwagi na ulotki i plakaty, wszyscy czytają kolorowe gazetki.
Zaprzyjaźniona ze Szczuką działacz­ka samorządowa: - Czytałam ten wywiad. Opowieści o tym, że Robert zostawił dla niej żonę, trochę mnie poruszyły. O tym się nigdy z nimi nie mówiło. Dla mnie to o tych kilka zdań za dużo.
Nieoficjalnie wiadomo, że na obecność partnera Szczuki w wywiadzie i sesji naci­skała redakcja „Vivy!”. Warunek był prosty: Szczuka sama - nie, Szczuka z partnerem - tak.
Wanda Nowicka: - Wszyscy, którzy zna­ją Kazię, wiedzą, co sobą reprezentuje jako polityczka. To normalna droga. Od zaanga­żowania społecznego po partyjne. Bardzo jej kibicuję. Wierzę, że wygra.

Sesja z „Vivy! ” wypromowała narzeczonego kandydatki Palikota. „Feministka pokazała partnera!” - ekscytują się tabloidy. Pytają: „Kim jest Robert Kowalski?”
Tak jak Szczuka ma 48 lat, najwierniej­si fani programów informacyjnych pamię­tają go jako prezentera „Panoramy” z końca lat 90.
Liliana Śnieg-Czapiewska: - Wygląda jak generał. Generał Polko, wypisz, wyma­luj. Ale gdy go tak nazywam, strasznie się wkurza.
Po „Panoramie” Kowalski był m.in. sze­fem telewizyjnego magazynu kulturalne­go „Pegaz”. Gdy wymyślił program „Dobre książki”, zaprosił Kazimierę Szczukę. Tak się poznali.
Ironia: wówczas, za rządów SLD w telewizji, był szefem redakcji kulturalnej i uchodził za jednego z najbliższych współ­pracowników Sławomira Zielińskiego, sze­fa Jedynki. Tego samego, którego na jednej z publicznych imprez - wywołując skandal - Kazimiera Szczuka pocałowała elegancko w rękę.
Gdy w 2004 roku „Dobre książki” zdję­to z anteny, Kowalski podał się do dymisji. Wkrótce oboje odnaleźli się u konkurencji, w TVN: ona prowadząc program „Najsłab­sze ogniwo”, on produkując program „Te­raz my!”.

Pod koniec rządów PiS Kowalski kręci „Bia­łe Miasteczko”, dokument o pielęgniarkach protestujących przed Kancelarią Premiera Jarosława Kaczyńskiego (jedną z boha­terek jest Kazimiera Szczuka). Publiku­je teksty w „Kurierze Białego Miasteczka” wydawanym przez „Krytykę Polityczną”. W 2011 roku w jednym z programów tele­wizyjnych przedstawiany jest jako „dzien­nikarz związany z Kolorową Niepodległą” - wiecem i blokadą marszu na 11 Listopada, który współorganizuje Szczuka.
Ale twarz lewicowca nie jest jego jedyną. Mówi jeden z dziennikarzy: - Kiedy PO ob­jęła rządy, ministrem od dróg i kolei został Czarek Grabarczyk. Nienawidził spotkań z dziennikarzami. W którymś momencie próbował ocieplić wizerunek, zaprosił kil­ku reporterów do siebie. Ze zdziwieniem odkryłem, że spotkanie organizował Ko­walski. Okazało się, że medialnie doradzał w resorcie.
Andrzej Person, senator PO, znajomy Kowalskiego: - Kilka lat pracował u Gra­barczyka, ma temperament dziennikarski. Był doradcą medialnym. Grabarczyk do­brze o nim mówił. Robert dostał też pracę w jakimś prasowym organie PKP. Był chy­ba nawet jakimś naczelnym.
Liliana Snieg-Czaplewska: - Śmieje się, że potrafi już tylko rozmawiać o proble­mach w kolejnictwie.
Sam Kowalski pracą dla Grabarczyka ni­gdzie się nie chwali: - Współpracowałem z jedną z kolejowych spółek, organizowa­łem różne wydarzenia dla mediów, pozna­łem ówczesnego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. Nie byłem jego for­malnym doradcą, jedynym politykiem, któremu doradzałem, jest Kazia. Sukcesy z czasów współpracy z koleją? Komunika­ty dla dziennikarzy pisane były bez błędów ortograficznych i stylistycznych.

Wioślarz, odżywki, Pasolini
Andrzej Person, jak wielu we Włocławku, wychował się nad rzeką. Tłumaczy: w wio­ślarstwie nie wszyscy muszą mieć słuszny wzrost i kupę mięśni. Weźmy takiego ster­nika: drobny, mały, ale to od niego zależy, jak siła ośmioosobowej załogi przełoży się na wynik. Person pamięta z młodości, że Robert Kowalski był dobrym sternikiem.
Senator Person wzdycha na wspomnie­nie, jak przez osiem lat, do 2012 r., Kowal­ski żył w drodze. W Warszawie pracował w mediach i doradzał politykom PO, we Włocławku rządził Włocławskim Towarzy­stwem Wioślarskim (za jego namową Ka­zimiera Szczuka zapisała się do wioślarzy).
Były współpracownik Kowalskiego z Włocławka: - Był swobodnym szefem. Formalności nie były mu w głowic, za to abstrakcyjne pomysły, owszem. Z Kazią za­łożyli u wioślarzy dyskusyjny klub filmowy. Widział pan kiedyś wioślarza? On marzy o odżywkach i żeby się wyspać, a nie gadać o Pasolinim. Dlaczego Robert przestał być prezesem? Nie wiem, może się obraził.

Pan i pani
Od dwóch lat były sternik Robert Kowalski w soboty pojawia się w Polskim Radiu przy ul. Malczewskiego w Warszawie, żeby pro­wadzić program „Stemiczki”, audycję pub­licystyczną z udziałem aktywnych kobiet. Program mocno feministyczny.
Wśród gości regularnie pojawia się part­nerka prowadzącego. Wypowiada się na wiele tematów: audycja o referendum edu­kacyjnym, o szkolnictwie wyższym , o religii na maturze. Sprawa Madzi z Sosnowca? O Euro 2012? O agencie Tomku? Też. Bystra i kontrowersyjna, pomaga pro­wadzącemu „Sterniczki” podgrzewać dyskusję. Narzeczony w programie kon­sekwentnie tytułuje ją „pani”. - Śmieszne, do programu pewnie przyjeżdżają jednym samochodem, a w eterze formalnie, „pan”, „pani”. Zawsze to nas bawi - opowiada jed­na z producentek z Malczewskiego.
Radosław Kazimierski, rzecznik Polskie­go Radia, pytany o „Stemiczki”, na wszel­ki wypadek od razu przekonuje, że praca Kowalskiego nie ma związku z kampa­nią wyborczą. Wystarczy spojrzeć na daty: „Robert Kowalski prowadzi »Stemiczki« od lutego 2012 roku. Kazimiera Szczuka była ostatni raz gościem audycji 15 lutego br. W tym roku w »Stemiczkach« pojawiła się tylko raz. Poprzednio była w tej audycji 28 grudnia 2013” - pisze w e-mailu.
O kampanii nie ma więc mowy Robert Kowalski potwierdza: - W tym roku Ka­zia była w mojej audycji tylko raz, w lutym. Odkąd zaczęła rozważać start w wyborach, przestałem ją zapraszać.

Czekając na zmianę
Luty 2014 r., salka w Sejmie, prezentacja kandydatek Twojego Ruchu, Kazimiera Szczuka i Barbara Nowacka. Jeden z dzien­nikarzy pyta, ilu posłów liczy Parlament Europejski.
Konsternacja. - Nie jesteśmy w szkole, je­śli pan jest dobrze przygotowany, to proszę założyć, że my też. Nie rozumiem, dlaczego pierwszym pytaniem, jakie ma pan do nas, jest od razu podważanie naszych kompe­tencji? - denerwuje się Nowacka.
Szczuka, zaskoczona sytuacją, potakuje.
Andrzej Person: - Ona się nie nadaje do brutalnych walk politycznych. Ma ostry charakter, ale wynika on z kindersztuby, z wykształcenia, a nie zamiłowania do in­tryg i gier. Nie sądzę, żeby jej się spodobała twarda polityka.
Wanda Nowicka: - Jeśli wejdzie do Par­lamentu Europejskiego, czeka ją to, co każdego nowicjusza - szok. Zmiana jest ra­dykalna, wiem, bo ją już przećwiczyłam. Nagle człowiek przestaje być postrzega­ny jako fachowiec, ekspert w swojej dzie­dzinie, za to na gorąco jest rozliczany ze wszystkiego, co mówi. Media, które wcześ­niej głaskały, zmieniają nastawienie, cze­kają na każde potknięcie. Zmuszają do wypowiedzi na tematy, o których nie mamy ochoty się wypowiadać. Ale jeśli Kazia wejdzie do polityki, to już w niej zostanie. Trzymam za nią kciuki.
Sama Szczuka po trzech miesiącach kampanii jest optymistką: - Polityka nie jest dziedziną dla wybrańców. Jest tak, jak mó­wiła Magda Środa: niesłusznie kobiety się boją, że to coś groźnego i niebezpiecznego, brudna walka i wystawianie się na strzały. To konkretna praca. Męcząca, ale ciekawa. Nie ma się czego bać. Panowie nie mają tu żadnych magicznych umiejętności. Kobiety śmiało mogą wchodzić do polityki.
Piątek, 16 maja, tydzień do wyborów. Kazimiera Szczuka wrzuca na Twittera fot­kę z przedwyborczej trasy po Kujawach: stoi pod tablicą z nazwą miejscowości Grzeczna Panna.

ŹRÓDŁO

2 komentarze:

  1. jak dobrze, że już nie opłacam abonamentu rtv, nie mogę ścierpieć tego kowalskiego, czekam aż pis wygra wybory i wywali go z hukiem z publicznego radi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Kowalski to debil mówi że monokulturowość Polski to coś bardzo złego!!

    OdpowiedzUsuń