Politycy, którzy
najgłośniej krzyczą, że homoseksualizm jest zły, regularnie podjeżdżają pod
gejowską agencję towarzyską - mówi Michał
Pirog, tancerz, choreograf i ujawniony gej.
Rozmawiała
MAGDALENA RIGAMONTI
Na okładce pana książki jest
napisane, że to autobiografia. Ile pan ma lat?
Jeszcze 34.1 od razu pani powiem,
że nigdy nie jest za wcześnie na autobiografię. Zwłaszcza taką, w której o coś
walczę.
O swoją popularność?
O sprawę. Może zabrzmi to
górnolotnie, ale czuję się bojownikiem. Kiedyś jeden chłopak powiedział, że
przyznał się rodzicom do bycia gejem po przeczytaniu wywiadu ze mną.
To teraz, po książce, będą się
przyznawać tysiące. O to panu chodzi?
Nie, ja tylko mówię: chcesz być
szczęśliwy, musisz zaryzykować. Pamiętaj, że o wszystko, o czym marzysz,
musisz się upomnieć.
Paulo Coelho z pana.
Paulo Coelho z pana.
To akurat kabała. Filozofia, która
uczy, żeby od życia chcieć absolutnie wszystkiego, mieć bardzo dużo
oczekiwań...
Oj, czuję, że znowu będzie
jakaś złota myśl.
No dobra, możemy teraz próbować
zmieniać mój światopogląd. Moim zdaniem bardzo dużo chcemy od życia i boimy się
po to sięgać, boimy się mówić głośno.
Przecież pan się nie boi. Pan sobie już sam wystawił pomnik bojownika. A w pana książce koleżanki, m.in. Kinga Rusin i Weronika Marczuk, złożyły panu hołd.
Przecież pan się nie boi. Pan sobie już sam wystawił pomnik bojownika. A w pana książce koleżanki, m.in. Kinga Rusin i Weronika Marczuk, złożyły panu hołd.
Jakoś tak wyszło. Nikt nie
powiedział wielu niepochlebnych rzeczy na mój temat. Myślałem, że chociaż
Edward Miszczak powie, że jestem popierdolony i nie da się ze mną pracować.
Kocha pana bardziej niż Kingę
Rusin.
Ona nawet o „mamie małej Madzi”
potrafi napisać pozytywną książkę.
Czy pozytywną? Tego nie wiem.
Właśnie dlatego zgodziłem się z nią pracować. Ona została uznana za hienę
dziennikarską, ale nie za to, co napisała, tylko o kim napisała. Pomyślałem, że
fajnie mieć autora, którego oceniono, zanim go poznano. To jest sytuacja
podobna do mojej. Mnie oceniają przez pryzmat mojego homoseksualizmu, żydostwa,
patrzą, że jestem niski, drobny. Tyle. To im wystarcza, żeby ocenić i wydać
wyrok.
Niech pan nie przesadza. Nie jest pan konusem.
Niech pan nie przesadza. Nie jest pan konusem.
Na szczęście we Włoszech, w
Izraelu uchodzę za wysokiego. Izę Bartosz skrzywdzono, więc...
Wiem, wiem, pan broni
wszystkich.
Nawet tych, którzy mi zrobili
krzywdę. Staram się zrozumieć, dlaczego to zrobili.
Anioł.
Już bez ironii, proszę. Mnie
interesują pobudki, skąd się ta niechęć do mnie wzięła. Nie jestem głupi, nie
wkładam kija w mrowisko dlatego, że chcę zamieszania. Tylko po to, że to może
coś zmienić.
Rozumiem, że zmienić w
społeczeństwie.
Oczekuję dialogu. Zmiany w społeczeństwie już zachodzą, tylko są niewypowiadane. Ja nie prowokuję.
Oczekuję dialogu. Zmiany w społeczeństwie już zachodzą, tylko są niewypowiadane. Ja nie prowokuję.
Błagam.
Nie prowokuję! Jeśli prowokacją
nazywamy mówienie o tym, kim jesteśmy, to znaczy, że żyjemy w najbardziej
zakłamanej czasoprzestrzeni.
Przecież pana książkę czyta się
jak jedną wielką kolorową gazetę o życiu celebrytów.
Czyli wyszło nie tak, jak
chciałem? No w końcu jestem celebrytą. To jak się ma ją czytać - jak o
zmaganiach z dniem codziennym piekarza? Mnie nie obchodzi, co media o tej książce powiedzą. Mnie interesuje, co w czytelnikach
zostanie po jej przeczytaniu.
Pan celuje w jakieś 100 tys.
czytelników, prawda?
Muszę sprzedać więcej niż Kinga
Rusin i Tomasz Lis (śmiech). Tak naprawdę
każdy chce sprzedać jak najwięcej, ale nie to jest najważniejsze. Danuty Wałęsy
pewnie nie pokonam.
Jej książka jest poradnikiem
dla ciemiężonych kobiet PRL, a pana - dla ciemiężonych homoseksualistów w III
RP.
Czyli moich odbiorców jest jednak
mniej, w mniejszości celuję. Najchętniej pisałbym o wariactwach życia. Jednak w końcu skupiłem się na
przełomowych momentach, na tym, że możemy być szczęśliwi mimo wielu
niepowodzeń. To nie jest poradnik dla ciemiężonych homoseksualistów. To książka
dla tych, którzy boją się wyjść z cienia lub walczyć o swoje marzenia.
Pan przecież chciał popełnić
samobójstwo, skakać z okna.
Ja jedynie chciałem, a wielu
niestety odbiera sobie życie. Zgubiłem się, straciłem równowagę, gorycz
przeważyła szalę.
Bo kolejny związek się panu nie
udał. Bo ktoś na ulicy krzyknął za panem: ty pedale. Bo wiele spraw się
nawarstwiło.
Uzmysłowiłem sobie, że przez ostatnie osiem, dziewięć sezonów miałem maskę, przyjąłem rolę. Uśmiechałem się, kiedy mnie wytykano palcem, szkalowano i opluwano. Przyszedł jednak taki moment, kiedy się nie dało dalej grać, bo bohater nie był ze scenariusza powieści, to ja nim byłem. Ale rozczarowań, niedobrych wydarzeń też wtedy nie brakowało. No
Uzmysłowiłem sobie, że przez ostatnie osiem, dziewięć sezonów miałem maskę, przyjąłem rolę. Uśmiechałem się, kiedy mnie wytykano palcem, szkalowano i opluwano. Przyszedł jednak taki moment, kiedy się nie dało dalej grać, bo bohater nie był ze scenariusza powieści, to ja nim byłem. Ale rozczarowań, niedobrych wydarzeń też wtedy nie brakowało. No
i pomyślałem, że happy endu nie
będzie, że pora to wszystko zakończyć. Ktoś kiedyś powiedział, że tak długo
mamy wyobrażenie o swojej wielkości, jak długo nie konfrontujemy się z końcem. Z
drugiej strony ja mam takie podejście: OK, to jest tylko życie. Nowe można
zacząć na czysto. Dostać nowe ciałko i dalej.
Co pan mówi? Jak w „Cali of Duty”?
To nie o grę komputerową chodzi.
Głęboko wierzę w reinkarnację. Wierzę, że wszystko jest zamkniętym kołem, nic
się nie kończy, nawet śmierć nie jest końcem. Po prostu powiedziałem do siebie:
nie przeszedłem levelu,
chcę zacząć jeszcze raz. Chciałem włączyć
pauzę. Moja przyjaciółka weszła do mojego
mieszkania, znalazła mnie na parapecie i dość umiejętnie zaczęła ze mną
rozmawiać. Usłyszałem: na tyle cię tylko stać? Może wymyślisz coś mądrzejszego,
bardziej spektakularnego.
Dlaczego pan wyoutował Piaska?
Andrzeja Piasecznego ? Nie ma w
tej książce nic na jego temat.
Pan dokładnie opisuje, gdzie
mieszkaliście, Kabaty, potem dom, który pana chłopak postanowił wybudować na
odludziu, o jego białym związku ze starszą kobietą, matką dwóch synów, którym
próbował w mediach przykrywać swój homoseksualizm.
Ta książka to nie dokument, to nie
kronika.
Ja mówię o sytuacjach, które mnie
spotkały nie zawsze chronologicznie. Czasem osoby nazywane inicjałami mają moje
cechy, czasem partnera i przyjaciół. Wracając do Kabat... Dlaczego nie
pomyślała pani, że opisuję Hankę Śleszyńską, która też tam mieszka?
Bo jest pan gejem.
Ona zawsze mówi: jako gej kocham
cię, Pirógu. A dlaczego nie pomyślała pani o Mateuszu Damięckim, o którym się
spekuluje, że jest gejem, a jego matka jest moją agentką. Albo o Robercie
Rozmusie...
On jest gejem?
Powiedziałem, że się spekuluje.
Krzysztof Ibisz wtedy też mieszkał na Kabatach, w tym samym bloku co ja.
Dzieliłem z nim taras. Sławomir Zieliński też chyba tam mieszka. Dla jednych Z.
będzie Piasecznym, dla innych kimś innym. A ja i tak z ręką na sercu mogę
powiedzieć, że nikogo nie wyoutowałem.
Andrzej Piaseczny już zadzwonił
do pana z pretensjami? Pytam, bo pan pisze, że współpracownicy zabronili mu
mówić o homoseksualizmie.
A pani ciągle swoje. Znamy się z
Andrzejem. Nasza współpraca się nie układa. Jestem autorem choreografii do
jednego z jego teledysków i chyba do dzisiaj mi nie wybaczył, że wyciąłem go
ze scenariusza.
Panie Michale, to wygląda jak
zemsta, jak coś na złość.
Teraz, rozumiem, jesteśmy na takim
etapie, że pani chce coś ode mnie wyciągnąć, a ja się bronię? OK. W książce
cytuję fragment wywiadu, którego udzielił Piasek. Ale cytuję też fragment
wywiadu Madonny, jak mówi o swoim byłym mężu. Może sobie pani domniemywać, co
pani chce.
Pan by chciał, żeby wszyscy
niewyoutowani homoseksualiści wyszli z ukrycia. Słyszę, że pani nie ma najlepszego zdania o mojej książce.
Przeczytałam od dechy do dechy.
Moim przesłaniem jest to, żeby
ludzie po jej przeczytaniu pomyśleli sobie: chcę być taki, jaki jestem, i mówić
o tym głośno. Dotyczy to zarówno homoseksualizmu, jak i religii, koloru skóry, różnic,
jakie są między nami. Chciałbym, aby ludzie zadali sobie też pytanie, czy wolno
nam innych za te małe różnice wytykać palcami i włazić z buciorami w ich
życie.
To pan ma takie złe zdanie o
polskim społeczeństwie?
Nie. Zostaliśmy nauczeni skromności.
By nie mówić o sobie prawdy. Nie
wiem po co. Przecież każdy marzy o tym, żeby się realizować, sięgać wysoko.
Może już czas z tym skończyć. Zamiast patrzeć i oceniać innych, pomyślmy o
własnym Mount Evereście i drodze po własne szczęście.
Jeszcze raz powiem: pan
chciałby lawiny coming outów. Chciałby pan, żeby Piasek
powiedział o swoim homoseksualizmie, ludzie z show-biznesu, politycy.
Chciałbym, żeby każdy zrobił to, co mu da szczęście i wolność. Nie każdy zaraz chce się wyoutowywać. Nie oczekuję, że Kuba Wojewódzki powie: tak, byłem z Tomkiem Kammelem.
Chciałbym, żeby każdy zrobił to, co mu da szczęście i wolność. Nie każdy zaraz chce się wyoutowywać. Nie oczekuję, że Kuba Wojewódzki powie: tak, byłem z Tomkiem Kammelem.
Są gejami?
Podałem ich jako przykład. Dlatego
że wszyscy już im i wielu innym taką łatkę przypięli. A czy są gejami? Niech
pani ich spyta.
Nie wytnie pan tego z wywiadu.
Nie wytnę. Nie ja jestem autorem tych
spekulacji. Niech Wojewódzki mówi, co chce.
Pan powiedział publicznie, że
jest gejem, a u Wojewódzkiego w programie dorzucił, że także Żydem.
I wydawało mi się, że będzie
super, a ciągle za to dostaję po głowie. Przecież moja mama przez całe życie ukrywała
to, że jest Żydówką, i wiem, że miała powody. Bezczelnie mi się wydawało, że
te czasy już minęły. Gwarantuję pani, że nie minęły.
Ze swojego homoseksualizmu nie
robił pan chyba nigdy tajemnicy.
Co innego, jeśli wie o tym
kilkaset osób, a co innego - jeśli pół Polski.
Tak samo z ogłoszeniem tego, że jestem Żydem. Nigdy do końca nie rozumiałem
deklaracji w rodzaju: dzień dobry, jestem Arabem, Polakiem, Żydem.
Ale kiedy pan to powiedział,
zrobiło się zamieszanie i było panu w to graj.
A gdzie tam! Przecież przez to nie
dostałem żadnej reklamy jakiejś telefonii komórkowej, mrożonek ani niczego
innego (śmiech). Okazało się, że jestem za bardzo kontrowersyjny. W badaniach
wyszło, że krzyczący cham i prostak jest akceptowany przez społeczeństwo, ale
Żyd i pedał już nie za bardzo.
Wie pan, ja o panu staram się
myśleć jak o artyście, a pan mi w tym przeszkadza i opowiada, z kim sypia.
Każdy mój związek wpłynął na moje
postrzeganie świata. One mnie kształtowały. Pamiętam, jak zrozumiałem, że
chciałbym wziąć ślub, założyć rodzinę, mieć dzieci. Przecież planowałem ślub z
Oshrinem - w Izraelu śluby jednopłciowe są legalne. Legalna jest też adopcja
dzieci. Mieliśmy zamieszkać w Berlinie.
Ale pana chłopak wolał zostać z
mamą w Izraelu, niż się wyprowadzać do Europy.
Nie miałem na to wpływu. Nie można
na nikim wymuszać zmian. To jest gwałcenie.
Z tego powodu skończył się związek
z Z., z Iwanem, z Oshrinem. Z tego powodu od trzech lat nie może się rozpocząć
mój związek z Kubą.
Z tego powodu, że pan jest
narcyzem, panie Michale.
Nie jestem. Mogę kręcić falafele
na plaży, byle tylko być z osobą, którą kocham. Pani mnie nie zna i powiem
pani, że w związku robię wszystko, by drugiej osobie było dobrze. A narcyz? OK.
Jestem super, lubię siebie na co dzień. Jestem fajny, w miarę zabawny, umiem
wyluzować, nie mam napinki z tego powodu, że jestem gwiazdą. Lubię pracować.
Ostatnio mogłem pracować lżej, przyjmując pracę w Polsacie.
W „Tańcu z gwiazdami”?
Tak. Ale taniec towarzyski jakoś
nigdy mnie nie pociągał. Musiałbym dokonać samogwałtu. A po co mi to ? Choć
byliśmy zaawansowani w rozmowach. Propozycja intratna, niby wszystko zarąbiste,
wybrałem jednak coś innego.
Krzysztof Ibisz podobno za
darmo to prowadzi.
Podobno, podobno. Wie pani, ja nie
muszę być w telewizji. Edward Miszczak mówił: idź do Polsatu. A ja: daj mi coś,
co mnie zatrzyma, daj mi coś, czego nie robiłem.
I dostałem zlecenie na film
dokumentalny. Nie muszę zdradzać, że na dokumencie nie zarobię fortuny. Ale tu
nie chodzi o wielkie pieniądze, większą sławę. Chodzi o wyzwania, pokazywanie
świata. Jego problemów i uroków. To kocham w telewizji.
Wiem, że ma być o Moskwie.
Tak, chcę tam pojechać. Między
innymi dlatego, że nie zgadzam się z polityką Putina. Rosja to
jest kraj, gdzie codziennie łamane są prawa człowieka.
Na szczęście sam pan o sobie
mówi, że nie ma nic z „przegiętej cioty”, więc nie wsadzą od razu pana do
więzienia.
Gdyby miało mi się coś stać, to
chciałbym, żeby to było zarejestrowane. Wtedy nikt mi nie zarzuci, że to
wymysł. Nie będę nic aranżował. Chcę pokazać zastane życie. Pocztówki mnie nie
interesują. A nie słyszała pani, że Władimir Putin jest gejem?
Wyczuwa pan, kto jest gejem, a
kto nie?
Tak. Ale musiałbym go na żywo
zobaczyć, żeby mieć pewność. Przez telewizor, jak Kaszpirowski, nie dam rady.
On jest nie- pogodzony z sobą, wyżywa się na innych, maltretuje społeczeństwo.
I tu możemy się zastanawiać, czy wpływ na to miały relacje z rodzicami, czy
brak akceptacji, kiedy był dzieckiem. Zazwyczaj ludzie, którzy są niepogodzeni
ze swoją orientacją, próbują ten ciężar zrzucać na innych. Na pewno coś z
psychiką Putina jest nie tak, więc tym bardziej o tym, co się tam dzieje,
trzeba mówić, robić dokumenty. Boję się ich, ale do nich jadę. Mam znajomości.
Nic mi się nie stanie (śmiech).
Dużo alkoholu pan pije?
Wczoraj dużo. Czuć? [Michał Piróg
krzyczy do kelnera: „Pięcia, o której skończyliśmy?
O czwartej?” - przyp. MR].
Tańczył pan?
Nie. Łaziłem od baru do baru.
Wszystko na spontanie. I najlepiej pić tam, gdzie jest tanio.
Bo pan stawia wszystkim.
A, to już różnie. Nie lubię
niemrawego zbierania się do płacenia rachunku. Wstaję
i płacę. Uważam, że pieniądze się
raz ma, a raz nie. Nie odkładam na emeryturę.
Już mówiłam, że myślałam o panu
jak o artyście, kreatorze.
Najsłynniejszy tancerz, którego
nikt nie widział, jak tańczy - to o mnie.
Kiedyś byłam na musicalu „Koty”
z pana udziałem.
Naprawdę? Czyli pani jest
świadkiem, że jednak tańczyłem! Nie moja wina, że spektakli nie pokazują w
telewizji. Trzeba podnieść tyłek i pójść do teatru. Pracuję z tancerzami na
całym świecie, również dzięki mnie odnoszą sukcesy. To jest mój żywioł.
Pan ma talent w tym drobnym
ciałku.
Podobno mam. Lekki, zwinny. Niby
malutki, a dużutki. Chcę się też oficjalnie pożegnać z tańcem, ze sceną, bo
przecież wiadomo, że jak się rozerwało kręgosłup, to tańczyć się nie będzie.
W Sali Kongresowej?
Nie, pewnie w jakimś w małym
offowym teatrze. Jeden spektakl, koniec.
Na sali Kinga Rusin, Weronika
Marczuk i jeszcze kilku celebrytów z TVN.
W pierwszej kolejności,
dziewczyny, przepraszam, zaproszę najbliższe mi osoby. Ale dziewczyny też. Za
Weroniką stoję murem. Zwłaszcza po tym, jak niejaki agent Tomek w swojej
książce opisał relacje ze mną.
Też jest homoseksualistą?
Podobno (śmiech). Pisze, że się ze
mną przyjaźnił, bo ja na niego leciałem, zapraszałem na kolacje, imprezy.
Tylko że ja nie miałem z nim żadnych relacji. Na razie mam zeznawać przeciwko
niemu w sądzie. A poza tym on jest kompletnie nieinteresującym burakiem.
Rozumiem, że myślał o sobie, że wygląda jak Lenny Kravitz, ale to jest chodzące zło.
I jesteśmy przy polityce.
Powiedzieć pani coś, co jest dosyć
istotne, a jeszcze żadne medium nie odważyło się o tym napisać? Jeśli
społeczeństwo chce wiedzieć, którzy politycy są pedałami, to tu, w centrum
Warszawy, przy Chmielnej, jest homoseksualna agencja towarzyska. Wie pani,
piękni młodzi chłopcy, te rzeczy. I codziennie, regularnie podjeżdżają
służbowe samochody prosto z Wiejskiej.
Kto podjeżdża?
Ja nie plotkuję. Nie będę podawać
nazwisk. Żeby było śmieszniej, ci, co najgłośniej krzyczą, że homoseksualizm
jest zły, też podjeżdżają. Pamiętam, jak na jakimś spotkaniu jeden z tych
polityków chciał, żebyśmy sobie zrobili wspólne zdjęcie. Powiedziałem: nie ma
takiej możliwości, bo mówisz, że pedały to jest zło, a sam jesteś pedałem. Powiedz
ludziom o tym, to wtedy
możemy się fotografować. Przecież
ten polityk ma chłopaka, żyje z nim, a wychodzi na mównicę i opowiada
farmazony.
Michał Kamiński używał
publicznie słowa pedały. O nim pan mówi?
Nie. Wróćmy do czasów, kiedy żył
jeszcze śp. prezydent Kaczyński, do koalicji z LPR. Wierzejski, Giertych,
politycy stający się celebrytami. Trochę panią podprowadzam (śmiech). Nie
interesuje mnie, czy te osoby chcą się wyoutować, czy nie. Są obłudnymi małymi
fiutkami. Tak, obłuda mi bardzo przeszkadza.
To polityka, a nie obłuda. Pan
też jest w pewnym sensie politykiem.
Trzy razy miałem propozycję
wejścia do polityki. Zawsze odmawiałem. Wolę robić to, co chcę, a nie to, czego
ode mnie by oczekiwano. Boję się polityków. A w zasadzie całych grup. Bo w polityce
nie ma jednostek, przynajmniej u nas.
Jarosław Kaczyński?
On jedyny. Spokojnie mógłby
konkurować z Władimirem Putinem. Ten sam problem zaburzenia poczucia wartości.
Ta sama potrzeba wyżycia się. Poznałem jego brata - świetny, dobry człowiek,
super. A jeszcze fajniejsza była pani Maria. Z drugiej strony, jeśli
utrzymywali kontakty, to ten Jarosław może nie do końca jest taki zły. Jest
częścią jakiegoś utopijnego planu partii. Ale, żeby było jasne, ja go nie
poprę. Brakuje mi innego silnego polityka, lidera.
Takiego jak pan.
Przecież pani widzi, że ja mam
krótkie spodnie i skarpety podciągnięte pod same kolana. Stylowo. A w polityce
nie ma nic stylowego.
ŻRÓDŁO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz