Oddajcie
nam króla bursztynu - apeluje rosyjska prokuratura. Jeśli mnie odeślecie, to
mnie tam zabiją - odpowiada zainteresowany.
CEZARY ŁAZAREWICZ
Za zakratowanym oknem widać
gdański fort, trochę Starówki i park. Ale żeby się tam dostać, trzeba by było
pokonać zasieki z drutu kolczastego i kilkumetrowy mur. W pokoju są tylko
surowy stół i trzy twarde krzesła. Na jednym z nich czekam, aż przyprowadzą z
celi króla bursztynu. Tak rosyjskie media nazywają 45-letniego Wiktora Bogdana,
obywatela Federacji Rosyjskiej pochodzenia polskiego.
-Źle nie jest - mówi aresztant, który wygląda,
jakby wrócił właśnie z treningu fitness: granatowe polo, dres i adidasy. - Mogę
stąd zadzwonić do żony, odwiedzają mnie koledzy i nawet ze strażnikami można
miło porozmawiać.
W lutym prokurator generalny Federacji
Rosyjskiej poprosił polskie władze o aresztowanie
Wiktora Bogdana i odesłanie go do Rosji, bo jest on oskarżony o próbę oszukania Federacji Rosyjskiej na podatku VAT. Sam Bogdan twierdzi, że jest niewinny. I nie chodzi wcale o
VAT, tylko o łapówki, których nie chciał płacić generałowi
policji. Odmówił też wsparcia kandydatów prezydenckiej partii Władimira Putina Jedna Rosja.
Bogdan mówi, że samego procesu w
Rosji się nie boi.
- Ale chodzi o to, że jak ja tam
wrócę, to mogą mnie zabić - tłumaczy.
Dlatego wszelkimi możliwymi
sposobami stara się o pozostanie w Polsce.
Jacek Potulski, obrońca Wiktora
Bogdana, mówi, że jego klient wcale nie przesadza. Podczas procesu
ekstradycyjnego, który toczy się w Gdańsku, zeznawali już w sądzie koledzy
Bogdana. Opowiadali, jak w Rosji próbowano na nich wymusić zeznania obciążające
torturami, przystawiając im pistolet do głowy.
Z BURSZTYNOWEGO MIASTECZKA
Zanim Wiktor Bogdan stał się
ściganym przez Federację Rosyjską, był potentatem w handlu bursztynem. Mieszkał
w Jantarnym nad brzegiem Bałtyku w obwodzie kaliningradzkim. To
sześciotysięczne miasteczko jest światową
stolicą bursztynu. Tutaj, w miejscowym kombinacie wydobywa się każdego roku
ponad 300 ton tego surowca i tu znajduje się 90 proc. światowych jego zasobów.
Stąd bursztyn trafia do Polski, na Litwę, do Chin, USA i wszędzie, gdzie tylko
się go sprzedaje.
Były marynarz Wiktor Bogdan
zaczynał w bursztynowym biznesie 20 lat temu od detalu. Wtedy bursztyn leżał na
ogromnych hałdach przed kombinatem w Jantarnym, bo zakład nie potrafił sprzedać
go na Zachód, czyli do Polski. Bogdan jako pierwszy uzyskał na to państwową
koncesję.
- Mnie nie interesowało, żeby
handlować na czarno - mówi. - Zarabiałem mniej, ale nie bałem się, że mnie
okradną. Mój zakład mieścił się na terenie kombinatu, więc wszystko było pod
kontrolą.
To właśnie Bogdan przetarł szlaki
i uruchomił nowe rynki zbytu. Bursztyn kupował w państwowym kombinacie,
sortował, obrabiał i sprzedawał dalej. Jednoosobową firmę przekształcił w
przedsiębiorstwo zatrudniające 300 osób, które wysyłało towar na cały świat.
Zaczynał być znany. Kilka lat temu postanowił nawet wystartować w wyborach do
Kaliningradzkiej Dumy Obwodowej. Jednak niestety nie z prezydenckiej partii
Jedna Rosja. W tej sytuacji gubernator obwodu kaliningradzkiego Nikołaj Cukanow
wysłał do niego umyślnych, którzy przekazali mu informację, by nie ściągał na
siebie kłopotów. Zrozumiał.
I się wycofał. Później Nikołaj
Cukanow wytłumaczył to osobiście: - Ty zostawisz politykę, a ja zostawię twój
biznes.
I słowa dotrzymał. Ale tylko do
ostatnich lokalnych wyborów. W Jantarnym partia Putina przegrała z
kretesem i było to jedno z nielicznych miast w Rosji, gdzie Jedna Rosja nie ma
swojego burmistrza. Gubernatorowi Cukanowowi bardzo się Jantamyj nie podobał.
Zwłaszcza że radni nie chcieli wybrać wskazanego przez niego kandydata. A na
dodatek nie chcieli słuchać dobrych rad gubernatora, gdy prosił ich o
pozwolenie, by kombinat wydobywający bursztyn mógł go wydobywać również na
plaży. Radni stawali okoniem i mówili, że chcą rozwijać turystyczne walory
miasteczka.
A Wiktor Bogdan, nie bacząc na
ostrzeżenia, nową władzę wspierał. I od tego, jak twierdzi, zaczęły się jego
kłopoty.
Bogdan: - Po wyborach na sesję
rady miejskiej przyjechała policja i zabrała dwóch radnych na przesłuchanie,
żeby ich skłonić do głosowania na kandydata gubernatora Cukanowa. Ale oni byli
twardzi, więc policjanci przekazali ich miejscowym bandytom. Ci wywieźli ich
nad jezioro i tam trzymali w zamknięciu. Jednemu z nich udało się nawet przez
telefon wezwać policję, ale gdy policjanci przyjechali i dowiedzieli się, o co chodzi, to
odmówili pomocy. Innemu radnemu porwali żonę i dziecko i wywieźli na Ukrainę.
Radni napisali potem list
protestacyjny do prezydenta Władimira Putina.
- Jeszcze na niego nie
odpowiedział - mówi Bogdan.
Ze śledztwa urzędu śledczego Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej w obwodzie kaliningradzkim wynika, że
Wiktor Przemysławowicz Bogdan dopuścił się przestępstwa polegającego na próbie
oszustwa. Miała je przeprowadzić zorganizowana grupa przestępcza. Ale nawet
rosyjski prokurator we wniosku ekstradycyjnym napisał, że nie zostało ono
przeprowadzone do końca wskutek okoliczności.
Z nadesłanych do Polski dokumentów wynika, że chodzi o podejrzenie wyłudzenia podatku VAT. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte 11 lipca 2012 r.,
gdy Inspekcja Federalnej Służby Podatkowej Rosji zaczęła podejrzewać trzy
firmy o wyłudzenie podatku VAT (ale nie było wśród nich należącej
do Bogdana firmy Amber
Plus). Przez kolejny rok Wiktor Bogdan był w
sprawie tylko świadkiem i stawiał się na każde
wezwanie prokuratora.
W maju 2013 r. wyjechał na targi
bursztynu do Hongkongu. Zamiast do Jantarnego wrócił do Gdańska, gdzie od kilku
lat mieszka i prowadzi firmę. Tu zadzwonił do niego znajomy i ostrzegł przed
aresztowaniem. Według informacji przekazanej przez telefon Bogdan miał być
zatrzymany, gdy tylko pojawi się w Rosji.
- Nie miałem czego żałować, bo wiedziałem
już, że jest po mojej firmie - mówi.
- Gdybym wrócił, straciłbym nie
tylko firmę, ale też wolność. I miałem rację, bo zaraz zaczęły się
przeszukania i zaaresztowali cały bursztyn, który miałem, i maszyny. Wiedziałem,
że nie mam tam powrotu.
KRÓL I POLICJA
Ten miły pan, który w gdańskim
areszcie stara mi się łamaną polszczyzną opowiedzieć swoje życie, jest według
rosyjskiej prasy „bursztynowym królem”, mózgiem zorganizowanej grupy
przestępczej, która w latach 2006-2012 ograbiała Federację Rosyjską z podatku VAT i kontroluje przepływ niemal całego światowego eksportu
bursztynu.
„Umowa między Kaliningradzkim Kombinatem
Bursztynowym a firmą Wiktora Bogdana, lepiej znanego w pewnych kręgach jako
»Balet«, dała mu niewytłumaczalne przywileje” - pisze rosyjska prasa.
Według kaliningradzkich gazet przychylnych
miejscowej władzy to właśnie król bursztynu rządził po ostatnich wyborach
Jantarnym poprzez swoich radnych, ale gubernatorowi Cukanowowi udało się po
ucieczce Bogdana przywrócić w zbuntowanym mieście porządek. Rozwiązał radę
miejską i ogłosił nowe wybory, które odbędą się wkrótce.
Moskiewska prasa przy okazji
sprawy „bursztynowego króla” pyta natomiast, kto jest odpowiedzialny za to, że
na rosyjskim bursztynie najwięcej zarabiają Polska i Litwa. „Warszawa i Wilno
bogacą się naszym kosztem!” - alarmuje gazeta „Wiersija” i oskarża o
bezczynność właśnie gubernatora Cukanowa.
W marcu 2014 r. pierwszy program
ogólnorosyjskiej telewizji pokazał reportaż o działalności szefa MSW w
obwodzie kaliningradzkim Jewgienija Marty nowa, który kreuje się na pogromcę
mafii bursztynowej. Reporterzy połączyli się przez Skype’a z przebywającym w Polsce Wiktorem Bogdanem, który
poinformował ich, że gen. Martynow domagał się od niego łapówki za ochronę.
W programie „Wiesti. Na dyżurze”
tłumaczy: „Swojego czasu przyjechali do mnie ludzie, powiedzieli, że są od
Martynowa, i zaproponowali, aby się z nimi podzielić. Zaproponowałem im pięćdziesięć
procent. Oni odparli, że to jest śmieszne, że chcą 50 proc., potem 30 proc.
Odmówiłem, powiedziałem, że będę robił wszystko w ramach prawa. A oni
powiedzieli, że tego pożałuję”.
- I pożałowałem - mówi dziś. - Nie
mogłem dać im 50 proc. wpływów, bo ja tyle na tym interesie nie zarabiam.
Powiedziałem im tylko, że jak chcecie, to weźcie wszystko sami sobie prowadźcie ten interes
- tłumaczy. - Jak się takim raz da, to zaraz będą chcieli więcej. Bo u nas
trzeba się bać dwóch rzeczy: bandytów i policji.
Po chwili dodaje: - Z tym że teraz
gorsza jest policja.
SKARGA DO PUTINA
Sprawa Wiktora Bogdana stała się
dla Moskwy pretekstem do rozprawy z całym Kaliningradzkim Kombinatem Bursztynowym
i biznesem bursztynowym, który powstał wokół niego. Władze w Moskwie oskarżają
dotychczasową dyrekcję o marnotrawstwo, korupcję i działanie na rzecz obcych
podmiotów, dlatego że przez lata kombinat eksportował bursztyn poprzez firmę Amber Plus.
Po rozesłaniu listów gończych za
Bogdanem największa na świecie kopalnia bursztynu przeszła w ręce państwowego,
moskiewskiego koncernu RosTeh. Na czele kopalni prezydent Putin postawił zaufanego człowieka, który kilka miesięcy temu w
ogóle przestał sprzedawać bursztyn firmom zewnętrznym. W związku z tym pracę w
Jantarnym straciło kilkaset osób, które były zatrudnione w zakładach kooperujących
z kombinatem.
Dziś całe wydobycie zakładu trafia
do Chin, dzięki czemu ceny tej żywicy w Europie skoczyły w ciągu kilku miesięcy
dziesięciokrotnie.
Zdaniem Wiktora Bogdana dziś
kaliningradzkie służby usilnie szukają dowodów przeciwko niemu, by go
pogrążyć. Według niego świadków nakłania się do składania fałszywych zeznań.
- Dziesięć miesięcy temu przyszli
do mojego dawnego współpracownika, któremu pomogłem otworzyć firmę - opowiada.
- Zamknęli go i kazali napisać
coś, co obciąży jego i mnie. Powiedzieli: „Jak napiszesz, to ciebie wypuścimy,
a Wiktora będziemy ścigać. A jak nie napiszesz, to zabije cię ktoś w więzieniu,
a twoją żonę nauczycielkę oskarżymy o handel narkotykami”. Potem go pobili i
wyrzucili z samochodu. Napisał skargę do prezydenta Putina, ale prezydent jeszcze jej nie rozpatrzył.
BĘDZIE
DUPA?
W marcu Wiktor Bogdan zjawił się
na gdańskich targach bursztynu Amberif. Tam wypatrzyli go agenci rosyjskiej
FSB. Zaraz potem dowiedział się od sąsiadów, że jego dom i samochód zostały obfotografowane.
Tydzień później wyszedł z domu na zakupy i wtedy dowiedział się, że jest
aresztowany.
- Pewnie nasza FSB zawiadomiła
waszą FSB - tłumaczy.
Od 24 marca przebywa w areszcie
ekstradycyjnym w Gdańsku. W marcu dostał pozwolenie na pobyt czasowy w Polsce.
Stara się też o polskie obywatelstwo, bo jego ojciec był Polakiem, przez wiele
lat mieszkał koło Grodna.
Jego żona nadal mieszka w
Jantarnym z dziesięcioletnią córką, ale Wiktor Bogdan jest już zdecydowany
ściągnąć całą rodzinę do Polski. W kwietniu sąd odrzucił wniosek Bogdana o
zwolnienie z aresztu. - Przecież do Rosji im nie ucieknę - mówi Bogdan.
Przed sądem w Gdańsku zeznają
znajomi Wiktora Bogdana, którzy mają potwierdzić, że sprawa przeciwko niemu
jest polityczna i że po powrocie grozi mu niebezpieczeństwo. Część zeznań
świadków ze względu na ich bezpieczeństwo jest utajniona. Adwokat Jacek
Potulski przypuszcza, że sprawa o ekstradycję
powinna się zakończyć przed sądem w czerwcu.
- Co z panem będzie? - pytam
Wiktora Bogdana, który nerwowo kręci się na więziennym zydlu.
- Słuchajcie - mówi do mnie. - Jak
mnie odeślecie do Rosji, to będzie dupa. Ja się tam naprawdę boję wracać.
- Dlaczego?
- Jak wyjdę na wolność, to wam
więcej opowiem. Teraz nie mogę, bo jakbyście to napisali, a ja bym tam musiał
wrócić, to na pewno by mnie zabili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz