poniedziałek, 19 maja 2014

Tajemnicza Pożyczka Kaczyńskiego



Jarosław Kaczyński dwa i pół roku temu zapożyczył się na dwieście tysięcy złotych. Nie wiadomo u kogo, bo prezes PiS odmawia podania nazwiska wierzyciela. - Mamy do czynienia z bezprawnym zatajeniem informacji - mówi „Newsweekowi” Anna Wojciechowska-Nowak, ekspertka Fundacji im. Stefana Batorego.
W sprawie długu Kaczyńskiego pewne jest tylko to, że został zaciągnięty z myślą o mamie, która przed śmiercią ciężko chorowała. Dzięki pożyczce rodzinny dom Kaczyńskich na Żoliborzu zamienił się w mały szpital: zamontowano windę.
- Jadwiga Kaczyńska całe życie miesz­kała na piętrze - i sprowadzono specjali­styczną aparaturę. Część pieniędzy pochodzących z pożyczki zapewne została przeznaczona na opłacenie lekarzy, pielęgniarek i rehabilitantów. Tyle wiadomo, reszta to zagadka.
W partii sprawa długu jest owiana tajemnicą, a z oświadczeń majątkowych Kaczyńskiego wynika jedynie sucha chronologia zdarzeń. Prezes popadł w długi jesienią 2011 r. W oświadczeniu majątkowym złożonym na początku kadencji Sejmu napisał tylko, że zaciągnął „pożyczkę prywatną” w wysokości 200 tys. zł. W ciągu półtora roku zaległo­ści urosły do 280 tysięcy - Kaczyński zdążył co prawda spłacić część zobo­wiązań, ale po śmierci mamy odziedzi­czył kolejny dług: tym razem 160 tys. zł.
W oświadczeniu majątkowym ponownie pominął jednak nazwisko wierzyciela.
Dziś zobowiązania Kaczyńskiego wynoszą 230 tys. zł. Dług prywatny stop­niał do 80 tys., ale pojawiło się 150 tys. zł „pożyczki bankowej”. Kto jej udzielił?
W oświadczeniu nie ma o tym ani słowa.
Znajomy Kaczyńskiego: - Jarosław niechętnie opowiada o swoich finansach. Legenda głosi, że pożyczka prywatna pochodzi od starej znajomej. Kiedyś słyszałem, że to majętna osoba, która mieszka za granicą i unika rozgłosu. Ktoś inny mówił mi, że to jakaś daleka rodzina, podobno wspomagała Kaczyńskich jeszcze w latach 80. Co z tego jest prawdą? Sam chciałbym wiedzieć.
„Newsweek” postanowił zbadać sprawę zobowiązań prezesa.

Kaczyński jak Nowak
Pożyczki mogą wpędzić Kaczyńskiego w poważne tarapaty: nie tylko polityczne, lecz także prawne. Punkt XI oświadczenia majątkowego wypełnianego przez posłów nakazuje bowiem ujawnienie wraz ze szczegółami wszystkich pożyczek i kredytów powyżej 10 tys. zł. Trzeba podać wysokość zobowiązania, jego warunki, dane wierzyciela, a nawet cel, na jaki pieniądze mają być przeznaczone. Tymczasem Kaczyński w zeznaniach ogranicza się do trzech sformułowań: pożyczka prywatna, zobowiązanie prywatne i pożyczka bankowa.
„Newsweek” spytał prezesa PiS o szczegóły jego zobowiązań. W e-mailu wysłanym do obsługującego go biura na wszelki wypadek przypomnieliśmy - brzmieniu punktu XI oświadczenia majątkowego i zadaliśmy kilka pytań: U kogo Jarosław Kaczyński zaciągnął prywatny dług i na jakich warunkach?
Czy zapłacił od tego podatek? Który bank udzielił mu pożyczki? I dlaczego szcze­góły jego zobowiązań zostały pominięte w sejmowych dokumentach?
Odpowiedzi, których w imieniu prezesa udzielił nam rzecznik PiS Adam Hofman, brzmią zaskakująco. Czytamy: „Myli się Pan co do braku podania informacji, od kogo pożyczki były zaciągane. Być może nie w pełni wyraźnie napisane, lecz widnie­ją w oświadczeniu takie dane - »zobowiązanie prywatne« (a więc osoba prywatna) - »pożyczka bankowa« (a więc instytucja fi­nansowa)”. Nazwisko wierzyciela prywat­nego jednak nigdzie nie pada. Hofman zapewnia jedynie, że Kaczyński zapła­cił podatek od pożyczki. Wyjaśnia też, że drugie ze zobowiązań prezesa zostało za­ciągnięte w SKOK. A dlaczego w oświad­czeniach majątkowych nie ujawniono warunków pożyczek? „Umowa prywatna i umowa zawarta ze SKOK są bardzo ob­szerne, wielostronicowe. Dokumenty te przewidują taką mnogość postanowień (o warunkach pożyczek), że nie było fizycz­nej możliwości ich przytoczenia w ramach skromnej powierzchni odpowiedniej rubry­ki formularza” - pisze Hofman.
To tłumaczenie trudno uznać za pre­cyzyjne. Sprawę ujawniania w oświad­czeniach majątkowych nazwisk osób prywatnych rozstrzyga generalny inspek­tor ochrony danych osobowych. Na jego stronie internetowej można przeczytać jednoznaczną wykładnię przepisów. Zgodnie z nią parlamentarzysta jest zobowiązany do ujawnienia danych „osoby fizycznej, która udzieliła mu pożyczki”. Ochrona danych osobowych w tym przypadku nie ma zastosowania.
- Przepisy nie pozostawiają tu żadnych wątpliwości, a wykładnia dokonana przez posła idzie wbrew ustawie - dodaje Anna Wojciechowska-Nowak, która od lat zajmuje się oświadczeniami majątkowymi.
Analizując oświadczenia majątkowe Kaczyńskiego, trudno uciec od porównań ze sprawą byłego ministra Sławomira Nowaka, który za niewpisanie zegarka dostał prokuratorskie zarzuty. I choć w wypadku polityka Platformy mieliśmy do czynienia ze złożeniem fałszywego oświadczenia, a nie z zatajeniem infor­macji, to w świetle prawa obie sytuacje są równorzędne. - Ustawa o wykonywa­niu mandatu posła traktuje zatajenie infor­macji na równi ze złożeniem fałszywego oświadczenia i odsyła do art. 233 kodeksu karnego, który mówi o penalizacji tego czynu. Za zatajenie prawdy grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat - wyjaśnia w rozmowie z „Newsweekiem” Wojciechowska-Nowak.
Co ciekawe, historie Nowaka i Kaczyń­skiego łączy jeszcze jedno. Byłego mi­nistra pogrążyło to, że nie skorygował oświadczeń, mimo że przypominali mu o takim obowiązku dziennikarze. Prokura­tor wywiódł z tej korespondencji wniosek, że Nowak działał umyślnie.
Z prezesem PiS jest podobnie.
W przekazanych mu pytaniach wyraźnie zaznaczyliśmy, że formularz oświadczenia majątkowego nakazuje posłowi podanie danych jego wierzycieli.

Równie jednoznacznie wygląda sprawa warunków zobowiązań zaciągniętych przez Kaczyńskiego. Formularz oświadcze­nia nakłada na parlamentarzystę obowiązek podania tych informacji nie ma tu miejsca na żadną interpretację.
- Poseł Kaczyński powinien był zamieścić informację o wysokości oprocentowania obu pożyczek, zarówno tej prywatnej, jak i bankowej. To bardzo ważne. Przecież pożyczka może być zaciągnięta na sześć procent, a może być i na zero. Opinia publiczna powinna to wiedzieć. Taki był przecież cel wprowadzenia oświadczeń majątkowych. Dzięki informacjom w nich zawartym powinniśmy wiedzieć, czy poseł pełni swoją funkcję bezstronnie i czy nie występuje w interesie osób trzecich lub grup interesu, wobec których być może ma wcześniejsze zobowiązania. To typowy instrument antykorupcyjny - tłumaczy Wojciechowska-Nowak.
Sprawa oprocentowania pożyczki zaciągniętej w SKOK jest istotna z jeszcze jednego powodu. Ich współtwórca, a do niedawna także prezes kasy krajowej SKOK Grzegorz Bierecki za zgodą Kaczyńskiego w 2011 r. kandydował do Senatu i dziś zasiada w klubie parlamentarnym PiS. Nieujawnienie warunków tej pożyczki może dziwić także o tyle, że pozostali posłowie podają w oświadczeniach szczegóły zobowiązań. Żeby się o tym przekonać, prezes Kaczyński nie musiałby daleko szukać.
Na przykład Adam Hofman wykazuje cel swoich kredytów oraz sumy, które już spłacił. Wielu polityków idzie jeszcze dalej i dopisuje, że kredyty zostały im udzielone na zasadach ogólnych, czyli bez rabatów. Dla czystości sytuacji podobną informację powinien w zeznaniu zamieścić także Jarosław Kaczyński.
Tym bardziej że jeszcze kilka tygodni temu sam żądał od Donalda Tuska złożenia wyjaśnień w sprawie oskarżeń dotyczących przyjmowania pieniędzy od CDU. - Premier powinien wyjaśnić tę kwestię w Sejmie, do protokołu - grzmiał wówczas prezes PiS. Dziś wygląda na to, że to on będzie jako pierwszy składał wyjaśnienia „do protokołu”.

MICHAŁ KRZYMOWSKI

1 komentarz: