Jarosław Kaczyński dwa i pół roku
temu zapożyczył się na dwieście tysięcy złotych. Nie wiadomo u kogo, bo prezes
PiS odmawia podania nazwiska wierzyciela. - Mamy do czynienia z bezprawnym
zatajeniem informacji - mówi „Newsweekowi”
Anna Wojciechowska-Nowak, ekspertka Fundacji im. Stefana Batorego.
W sprawie długu Kaczyńskiego pewne
jest tylko to, że został zaciągnięty z myślą o mamie, która przed śmiercią
ciężko chorowała. Dzięki pożyczce rodzinny dom Kaczyńskich na Żoliborzu
zamienił się w mały szpital: zamontowano windę.
- Jadwiga Kaczyńska całe życie
mieszkała na piętrze - i sprowadzono specjalistyczną aparaturę. Część
pieniędzy pochodzących z pożyczki zapewne została przeznaczona na opłacenie
lekarzy, pielęgniarek i rehabilitantów. Tyle wiadomo, reszta to zagadka.
W partii sprawa długu jest owiana
tajemnicą, a z oświadczeń majątkowych Kaczyńskiego wynika jedynie sucha
chronologia zdarzeń. Prezes popadł w długi jesienią 2011 r. W oświadczeniu
majątkowym złożonym na początku kadencji Sejmu
napisał tylko, że zaciągnął „pożyczkę prywatną” w wysokości 200 tys. zł. W
ciągu półtora roku zaległości urosły do 280 tysięcy - Kaczyński zdążył co
prawda spłacić część zobowiązań, ale po śmierci mamy odziedziczył kolejny
dług: tym razem 160 tys. zł.
W oświadczeniu majątkowym ponownie
pominął jednak nazwisko wierzyciela.
Dziś zobowiązania Kaczyńskiego
wynoszą 230 tys. zł. Dług prywatny stopniał do 80 tys., ale pojawiło się 150
tys. zł „pożyczki bankowej”. Kto jej udzielił?
W oświadczeniu nie ma o tym ani
słowa.
Znajomy Kaczyńskiego: - Jarosław
niechętnie opowiada o swoich finansach. Legenda głosi, że pożyczka prywatna
pochodzi od starej znajomej. Kiedyś słyszałem, że to majętna osoba, która
mieszka za granicą i unika rozgłosu. Ktoś inny mówił mi, że to jakaś daleka
rodzina, podobno wspomagała Kaczyńskich jeszcze w latach 80. Co z tego jest
prawdą? Sam chciałbym wiedzieć.
„Newsweek” postanowił zbadać
sprawę zobowiązań prezesa.
Kaczyński jak
Nowak
Pożyczki mogą wpędzić Kaczyńskiego
w poważne tarapaty: nie tylko polityczne, lecz także prawne. Punkt XI
oświadczenia majątkowego wypełnianego przez posłów nakazuje bowiem ujawnienie
wraz ze szczegółami wszystkich pożyczek i kredytów powyżej 10 tys. zł. Trzeba
podać wysokość zobowiązania, jego warunki, dane wierzyciela, a nawet cel, na
jaki pieniądze mają być przeznaczone. Tymczasem Kaczyński w zeznaniach
ogranicza się do trzech sformułowań: pożyczka prywatna, zobowiązanie prywatne i
pożyczka bankowa.
„Newsweek” spytał prezesa PiS o
szczegóły jego zobowiązań. W e-mailu wysłanym do obsługującego go biura na
wszelki wypadek przypomnieliśmy - brzmieniu
punktu XI oświadczenia majątkowego i zadaliśmy kilka pytań: U kogo Jarosław Kaczyński zaciągnął prywatny dług i na
jakich warunkach?
Czy zapłacił od tego podatek?
Który bank udzielił mu pożyczki? I dlaczego szczegóły jego zobowiązań zostały
pominięte w sejmowych dokumentach?
Odpowiedzi, których w imieniu prezesa
udzielił nam rzecznik PiS Adam Hofman, brzmią zaskakująco. Czytamy: „Myli się
Pan co do braku podania informacji, od kogo pożyczki były zaciągane. Być może
nie w pełni wyraźnie napisane, lecz widnieją w oświadczeniu takie dane -
»zobowiązanie prywatne« (a więc osoba prywatna) - »pożyczka bankowa« (a więc instytucja finansowa)”.
Nazwisko wierzyciela prywatnego jednak nigdzie nie pada. Hofman zapewnia
jedynie, że Kaczyński zapłacił podatek od pożyczki. Wyjaśnia też, że drugie ze
zobowiązań prezesa zostało zaciągnięte w SKOK. A dlaczego w oświadczeniach
majątkowych nie ujawniono warunków pożyczek? „Umowa prywatna i umowa zawarta ze SKOK są bardzo obszerne,
wielostronicowe. Dokumenty te przewidują taką mnogość postanowień (o warunkach
pożyczek), że nie było fizycznej możliwości ich przytoczenia w ramach skromnej
powierzchni odpowiedniej rubryki formularza” - pisze Hofman.
To tłumaczenie trudno uznać za precyzyjne.
Sprawę ujawniania w oświadczeniach majątkowych nazwisk osób prywatnych
rozstrzyga generalny inspektor ochrony danych osobowych. Na jego stronie
internetowej można przeczytać jednoznaczną
wykładnię przepisów. Zgodnie z nią parlamentarzysta jest zobowiązany do
ujawnienia danych „osoby fizycznej, która udzieliła mu pożyczki”. Ochrona danych
osobowych w tym przypadku nie ma zastosowania.
- Przepisy nie pozostawiają tu
żadnych wątpliwości, a wykładnia dokonana przez posła idzie wbrew ustawie -
dodaje Anna Wojciechowska-Nowak, która od lat zajmuje się oświadczeniami
majątkowymi.
Analizując oświadczenia majątkowe
Kaczyńskiego, trudno uciec od porównań ze sprawą byłego ministra Sławomira
Nowaka, który za niewpisanie zegarka dostał
prokuratorskie zarzuty. I choć w wypadku polityka Platformy mieliśmy do
czynienia ze złożeniem fałszywego oświadczenia, a nie z zatajeniem informacji,
to w świetle prawa obie sytuacje są równorzędne. - Ustawa o wykonywaniu
mandatu posła traktuje zatajenie informacji na równi ze złożeniem fałszywego
oświadczenia i odsyła do art. 233 kodeksu karnego, który mówi
o penalizacji tego czynu. Za zatajenie prawdy grozi kara pozbawienia wolności
do trzech lat - wyjaśnia w rozmowie z
„Newsweekiem” Wojciechowska-Nowak.
Co ciekawe, historie Nowaka i
Kaczyńskiego łączy jeszcze jedno. Byłego ministra pogrążyło to, że nie
skorygował oświadczeń, mimo że przypominali mu o takim obowiązku dziennikarze. Prokurator wywiódł z tej korespondencji
wniosek, że Nowak działał umyślnie.
Z prezesem PiS jest podobnie.
W przekazanych mu pytaniach
wyraźnie zaznaczyliśmy, że formularz oświadczenia majątkowego nakazuje posłowi
podanie danych jego wierzycieli.
Równie jednoznacznie wygląda
sprawa warunków zobowiązań zaciągniętych przez Kaczyńskiego. Formularz
oświadczenia nakłada na parlamentarzystę obowiązek podania tych informacji
nie ma tu miejsca na żadną interpretację.
- Poseł Kaczyński powinien był
zamieścić informację o wysokości oprocentowania obu pożyczek, zarówno tej
prywatnej, jak i bankowej. To bardzo ważne. Przecież pożyczka może być
zaciągnięta na sześć procent, a może być i na zero. Opinia publiczna powinna to
wiedzieć. Taki był przecież cel wprowadzenia oświadczeń majątkowych. Dzięki
informacjom w nich zawartym powinniśmy wiedzieć, czy poseł pełni swoją funkcję
bezstronnie i czy nie występuje w interesie osób trzecich lub grup interesu,
wobec których być może ma wcześniejsze zobowiązania. To typowy instrument
antykorupcyjny - tłumaczy Wojciechowska-Nowak.
Sprawa oprocentowania pożyczki
zaciągniętej w SKOK jest istotna z jeszcze jednego powodu. Ich współtwórca, a
do niedawna także prezes kasy krajowej SKOK Grzegorz Bierecki za zgodą
Kaczyńskiego w 2011 r. kandydował do Senatu i dziś zasiada w klubie
parlamentarnym PiS. Nieujawnienie warunków tej pożyczki może dziwić także o
tyle, że pozostali posłowie podają w oświadczeniach szczegóły zobowiązań. Żeby
się o tym przekonać, prezes Kaczyński nie musiałby daleko szukać.
Na przykład Adam Hofman wykazuje
cel swoich kredytów oraz sumy, które już spłacił. Wielu polityków idzie jeszcze
dalej i dopisuje, że kredyty zostały im udzielone na zasadach ogólnych, czyli
bez rabatów. Dla czystości sytuacji podobną informację powinien w zeznaniu
zamieścić także Jarosław Kaczyński.
Tym bardziej że jeszcze kilka
tygodni temu sam żądał od Donalda Tuska złożenia wyjaśnień w sprawie oskarżeń
dotyczących przyjmowania pieniędzy od CDU. - Premier powinien wyjaśnić tę
kwestię w Sejmie, do protokołu - grzmiał wówczas prezes PiS. Dziś wygląda na
to, że to on będzie jako pierwszy składał wyjaśnienia „do protokołu”.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
Oferta na pożyczkę w www.centrumfinansowe.ubf.pl - gwarantują niskie oprocentowanie!
OdpowiedzUsuń