Prezydent i rząd idą
z biskupami pod rękę, w zamian oczekując sakralizacji swojej władzy
Aleksandra Pawlicka
Trzeciego
maja na Jasnej Górze - zawierzenie Polski Matce Boskiej Częstochowskiej z
udziałem władz państwowych. W USA premier Szydło słyszy na mszy dla Polonii,
że ona, jej rząd i prezydent są darami od Boga. Ulicami Warszawy idzie Marsz
Świętości Życia, któremu patronują abp Henryk Hoser i prawicowy portal braci
Karnowskich. To wydarzenia ostatnich dni. Towarzyszy im symptomatyczne
milczenie hierarchów, którzy próbowali tworzyć Kościół otwarty.
- Bigoteria, zabobon i ślepa wiara w przywództwo Rydzyka. Brak oferty
dla tych, którzy nie odnajdują się w Kościele nastawionym na uprawianie
polityki i brak zrozumienia polskich hierarchów dla przesłania papieża
Franciszka - ocenia gorzko Halina Bortnowska, filozof i teolog przez lata
związana z „Tygodnikiem Powszechnym”.
PODGNIŁY KOMPROMIS
- Kościół narodowy? - mówi Bortnowska. -
W kraju demokratycznym nie powinno być dla takiego Kościoła miejsca, nie
powinien dołączać do parady narodowych instytucji, albowiem zawsze oznacza to
podgniły kompromis. Niestety, i podkreślam tu słówko niestety, w Polsce taki
kompromis obserwujemy coraz częściej.
Jarosław Kaczyński nie pozostawił złudzeń. Swoje hasło „nie ma Polski
bez Kościoła” rozwinął na ostatnich urodzinach Radia Maryja dość precyzyjnie:
„Każda ręka podniesiona na Kościół to ręka pod niesiona
na Polskę”. I konsekwentnie potwierdza swoje słowa czynami.
W kwietniu Sejm przyjął ustawę o ziemi wyłączającą Kościół z zakazu
obrotu państwowymi gruntami przez najbliższe pięć lat. Ten przywilej był dla
episkopatu całkowitą niespodzianką. - Nie było wcześniejszych targów ani
negocjacji. PiS zrobiło biskupom prezent, a ci wzięli go zgodnie z zasadą: jak
dają, to trzeba brać. Ale tak naprawdę nikt nie wiedział, jaki jest realny zysk
tego rozwiązania - przyznaje jeden z biskupów.
Za to rządzące PiS wiedziało. Ustawa miała być łapówką dla Kościoła za
rezygnację z nacisków w sprawie zakazu aborcji. Jarosław Kaczyński ma
świadomość, że na wprowadzeniu całkowitego zakazu aborcji, którego domagają
się środowiska pro-life
wspierane przez Kościół, PiS może więcej
stracić, niż zyskać. Nie zwiększy swoich wpływów, a ryzykuje utratę części
zwolenników. PiS chce więc przekonać biskupów, aby nie naciskali w tej
sprawie.
- Podgniły kompromis zawsze oznacza merkantylny charakter relacji państwo-
Kościół: ja coś daję, a ty mi płacisz - mówi Halina Bortnowska. Zwykle polega
to na tym, że rząd daje, a Kościół za otrzymane przywileje i fundusze z państwowej
kasy odpłaca przychylnością ambony.
POLITYKA WYZNANIOWA
Innym przykładem obłaskawiania biskupów jest podpisana
11 kwietnia umowa dotyczącą współprowadzenia (czytaj: współfinansowania)
przez Ministerstwo Kultury Muzeum Jana Pawła II i
prymasa Wyszyńskiego, które mieści się w Świątyni Opatrzności w warszawskim
Wilanowie. Podpisy złożyli wicepremier Piotr Gliński i metropolita warszawski
kardynał Kazimierz Nycz. Pomysł utworzenia tego muzeum jest próbą ominięcia
zakazu finansowania z budżetu państwa obiektów sakralnych. Muzeum mieści się
wewnątrz świątyni i aby mogło funkcjonować, musi zostać wykończony sam kościół.
- Rząd PO także wspierał budowę Świątyni Opatrzności, ale zawsze odbywało
się to na zasadzie: „dajemy, lecz nie kwitujemy”. Rząd PiS robi to z pompą,
jak dobry wujek, który daje hierarchom jasno do zrozumienia, że tylko na tę
władzę mogą liczyć - mówi polityk Platformy.
Dokładnie tak samo PiS postąpiło w sprawie Światowych Dni Młodzieży,
które w tym roku odbędą się w Polsce. Założenia i kosztorysy imprezy przygotował
rząd PO, ale to PiS przyjęło specustawę dotyczącą organizacji imprezy s i
odtrąbiło sukces. A teraz po cichu liczy, g że przy pomocy biskupów uda się w dzieło
sakralizacji swojej władzy zaangażować także papieża Franciszka. - W czasie
głównych obchodów jest to niemożliwe, ale już w Częstochowie, którą ma odwiedzie
papież, rządzący oczekują conajmniej błogosławieństwa -
przyznaje duchowny uczestniczący w pracach episkopatu.
- Gdy rząd PO zaczynał negocjacje z episkopatem w sprawie Światowych Dni
Młodzieży, premier Kopacz przez pół roku nie mogła ustalić terminu spotkania z
kard. Dziwiszem. Gdy w końcu do niego doszło, kuria zabroniła informowania o jego
przebiegu, a na wizytację do podkrakowskich Brzegów, gdzie mają się odbyć
główne uroczystości, nie pojechał z nią żaden przedstawiciel biskupa - mówi
polityk PO.
- Na prezydenta Dudę kard. Dziwisz czekał już następnego dnia po
wyborach.
Ten rząd - dodaje mój rozmówca -
nie ma oficjalnego ministerstwa ds. wyznań, ale z premedytacją prowadzi
politykę wyznania panującego. I prezydent Duda jest jej kapłanem.
PREZYDENCKIE NAMASZCZENIE
Andrzej Duda na boskiego pomazańca kreowany jest w
zasadzie od pierwszych chwil sprawowania swego urzędu. Zaczęło się od tego, że
druga tura wyborów prezydenckich przypadła w dniu katolickiego święta Zesłania
Ducha Świętego. Potem świeżo upieczony elekt w czasie mszy złapał hostię porwaną
przez wiatr, co prawicowy portal braci Karnowskich opisał jako „podniesienie z
ziemi samego Chrystusa” i uznał za „symbol zmartwychwstającej Polski”. Wreszcie
- prezydenckie zaprzysiężenie miało miejsce w święto Przemienienia Pańskiego.
Jednymi z pierwszych, którzy gratulowali Dudzie zwycięstwa, byli polscy
biskupi. Już kilkanaście minut po ogłoszeniu wstępnych wyników prezydium
episkopatu pisało w specjalnym liście: „Niech światło Ducha Świętego towarzyszy
Panu Prezydentowi w podejmowaniu ważnych decyzji”. Na taką przychylność nie
mógł liczyć nawet Lech Wałęsa, gdy zostawał prezydentem. Choć to on nosił
zawsze znaczek Matki Boskiej w klapie marynarki i faktycznie wprowadził
biskupów na polityczne salony III RP.
Zresztą w to niemal boskie powołanie uwierzył chyba i sam prezydent, o
czym świadczy anegdota opowiadana w jego kancelarii. Otóż jedną z pierwszych decyzji
personalnych Andrzeja Dudy był wybór nowego kapelana. Został nim, ku swemu
zaskoczeniu, proboszcz parafii w Lipnicy Murowanej słynącej z konkursu
wielkanocnych palm. Andrzeja Dudę poznał, gdy ten jako prezydencki minister tuż
przed katastrofą smoleńską przywiózł do Lipnicy dzwon ufundowany przez
prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W kolejnych latach Duda chętnie gościł w
Lipnicy i podczas jednej z mszy proboszcz Zbigniew Kras powitał go słowami:
„Mam przeczucie, że jest z nami przyszły prezydent Polski”. - Za to proroctwo
został prezydenckim kapelanem - opowiada
pracownik kancelarii.
POLITYKA Z NIEBA
W sakralizację nowego prezydenta włączyły się także
prawicowe media. Tomasz Terlikowski ogłosił, że „nie ma przypadków, niebo
daje nam liczne znaki związane z prezydenturą Andrzeja Dudy. To szansa na
duchowe odrodzenie, którą daje nam Bóg”. „Nasz Dziennik” wezwał do składania
deklaracji codziennej modlitwy w intencji
elekta. W pierwszych trzech
miesiącach wpłynęło do pałacu prezydenckiego blisko 6,5 tys. deklaracji
odmawiania codziennych modłów. „Ufam, że z pomocą Bożej Opatrzności nie
zawiodę zaufania, jakim obdarzyli mnie moi współobywatele” - odpisał prezydent
czytelnikom toruńskiej gazety.
Atmosfera religijnego uniesienia została tak podgrzana, że w czasie
obchodów rocznicy Grudnia ’70 w Szczecinie Andrzeja Dudę powitał transparent:
„Szanowny prezydencie. Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które
ssałeś”.
Ostatnio w Doylestown, zwanym amerykańską Częstochową, biskup elbląski
Józef Wysocki ogłosił, że „prezydent jest darem od Boga”. Za chwilę podobne
słowa mogą paść na spotkaniu z Polonią kanadyjską w Ontario, na które obowiązują
imienne zaproszenia wydawane przez Centrum Jana Pawła II. Nikt nie próbuje
nawet dystansować się od tych gestów sakralizacji władzy premiera i rządu. - Biskup Wysocki powiedział to, co jest w sercach
wielu biskupów - uważa ks. Kazimierz Sowa, były szef Religia. tv. - Polscy
hierarchowie w państwie PiS poczuli się bezpieczni, a nowa władza robi
wszystko, aby ich w tym przekonaniu utwierdzać.
TĘSKNOTA ZA TRONEM
- Biskupi odzyskali to, co stracili za rządów
Platformy: uprzywilejowaną pozycję wśród innych instytucji. Znów są
dla władzy tymi, których się pyta, radzi i słucha - mówi duchowny związany z
episkopatem.
Przewodniczący episkopatu abp Stanisław Gądecki nie ukrywa, że z żadnym
rządem po 1989 r. nie współpracowało się hierarchom równie dobrze jak z obecną
władzą, W ramach obchodzonej w tym roku 1050. rocznicy chrztu Polski Zgromadzenie
Narodowe obradowało razem z episkopatem. Pierwszy raz w historii - jak
podkreślał abp Gądecki. Kulminacją tych obchodów będą uroczystości na Jasnej
Górze, a jasnogórski klasztor od lat jest miejscem, w którym msze przypominają
partyjne wiece. Wszystko za przyzwoleniem częstochowskiego biskupa Wacława
Depy, który należy do najbardziej konserwatywnej grupy hierarchów i
przewodniczy najważniejszym jasnogórskim nabożeństwom. Przy obrazie Matki
Boskiej Częstochowskiej coraz częściej wisi biało-czerwona flaga. Najnowsza
suknia, ufundowana w 2010 roku, zawiera szczątki samolotu z katastrofy
smoleńskiej, które tworzą szachownicę. Najważniejszy polski obraz sakralny
staje się symbolem Kościoła narodowego. Symbolem „dobrej zmiany” wprowadzanej
przez Kościół na ołtarze.
- Często słyszę dziś porównanie relacji władzy PiS i Kościoła do
historycznego sojuszu tronu z ołtarzem, ale przecież to jest fałszywe
założenie - mówi Halina Bortnowska. - Tamten sojusz zakładał parasakralne
pochodzenie tronu. Władza pochodziła wówczas z boskiego nadania, a w
demokracji pochodzi od głosujących obywateli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz