Młodzi, bogaci i
łubiani przez prezesa PiS. Mimo afery z wyjazdem do Madrytu ciągle rozdają
polityczno-biznesowe karty. Jedni koledzy z partii ich podziwiają, inni nie
znoszą.
Anna Dąbrowska Wojciech Szacki
Jesienią
2014 r. wydawało się, że już jest po nich. Tzw. hofmanowcy - Adam Hofman,
Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki - jako delegaci do Zgromadzenia
Parlamentarnego Rady Europy wzięli pieniądze z kasy Sejmu na podróż
samochodami, a do Madrytu polecieli tanimi liniami. Sprawa nie wyszłaby na jaw,
gdyby nie awantura w samolocie, którą sprowokowała żona jednego z polityków, a
opisał ją „Fakt”. Zanim prokuratura umorzyła sprawę, trójka posłów została
usunięta z PiS i żaden z nich nie załapał się na listy w wyborach 2015 r.
Ocalał jedynie czwarty, Dawid Jackiewicz, wówczas europoseł, który w
madryckiej eskapadzie uczestniczył prywatnie.
Dziś czwórka przyjaciół ma się lepiej niż kiedykolwiek. Hofman,
Kamiński i Rogacki pełnymi garściami korzystają z „dobrej zmiany”, a
Jackiewicz został ministrem skarbu i należy do najbardziej wpływowych graczy w
PiS.
Trójka byłych posłów to przykład polityków nowego typu. Mają kontakty,
pieniądze i wpływy, przy braku odpowiedzialności przed wyborcami, minimalnej
kontroli ze strony mediów i bez przykrej konieczności składania oświadczeń
majątkowych. „Wreszcie mogę się napić wina do lunchu i tabloidy to nie
obchodzi” - mawia Hofman. Razem z Kamińskim przygotowuje się do ekstremalnego
Biegu Rzeźnika - pod koniec maja będą mieli 16 godzin na pokonanie niemal 80 km po Bieszczadach;
Kamiński na Facebooku szczegółowo opisuje swój plan treningowy.
Sprawdzają się w biznesie
Mariusz Antoni Kamiński (posługuje się drugim imieniem, by nie mylono go
z Mariuszem Kamińskim, koordynatorem służb) na spotkanie zaprasza do swojego
biura przy ulicy Żurawiej: - Wejście naprzeciwko Ministerstwa Skarbu -
precyzuje. Pytamy, czy często bywa u Jackiewicza: - Nie miałem potrzeby i
się nie wybieram - zapewnia.
Z centralnej ewidencji działalności gospodarczej wynika, że „Warszawskie
Centrum Legislacyjne dr Mariusz Antoni Kamiński” założył w pierwszych dniach
tego roku, tuż po umorzeniu sprawy madryckiej. Wykonywana działalność: prawnicza,
doradztwo legislacyjne, public relations i komunikacja,
doradztwo w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej i zarządzania.
Centrum Legislacyjne nie ma strony internetowej, a on sam nie ma czasu,
aby się nią zająć. Zresztą - jak mówi - klientów w tej branży nie zdobywa się
przez internet. - Na konkurencję się nie oglądam, bo na brak klientów nie
narzekam, a ciągle pojawiają się nowi -opowiada. Pogratulować, bo WCL
zaczyna dopiero piąty miesiąc życia. Skąd przychodzą klienci? - Nie
jestem przecież anonimowy. Jestem doktorem prawa i atutem jest osiem lat
doświadczenia przy Wiejskiej, a w mojej branży to wiedza bezcenna. Tego nie da
się nauczyć z książek - opowiada.
Bardzo oszczędnie opowiada o tym, za co klienci mu płacą. Przedstawia to
tak: doradzam firmom, jak projekt ustawy, nad którym pracuje rząd albo Sejm,
wpłynie na ich branże, ile czasu potrwa proces legislacyjny, jakie mają
perspektywy i jaką strategię powinni przyjąć wobec tych zmian. - Przygotowuję
analizy prawne, wyjaśniam, jak wygląda praktyka sejmowa, monitoruję prace
legislacyjne - reklamuje się Kamiński. Dodaje,
że wielka niestabilność prawna
utrzymująca się od lat, ciągłe nowelizacje, rodzą potrzebę rynkową, na którą on
odpowiedział. To forma lobbingu? - dopytujemy. - Absolutnie nie, boja
nie wpływam na kształt tego prawa- zapewnia.
Jest więc Kamiński swego rodzaju przewodnikiem po nieprzewidywalnych i
wyboistych, szczególnie teraz, drogach stanowienia prawa. W Warszawie jest
wiele kancelarii, które piszą dla swoich klientów kosztowne analizy wpływu
tworzonego prawa na ich biznes. - Ich atutem są specjaliści w konkretnych
dziedzinach, szczególnie gospodarczych i finansowych. Ale nie ma specjalistów
od wszystkiego. Myślę, że głównym atutem Kamińslciego, jeśli rzeczywiście, jak
mówi, tak często bywa w Sejmie, jest znajomość z politykami, którzy tworzą to
prawo - mówi Witold Michałek, współzałożyciel Stowarzyszenia
Profesjonalnych Lobbystóww Polsce, ekspert BCC ds. gospodarki, legislacji i
lobbingu.
W PiS patrzą na kariery ekipy madryckiej z zazdrością. -Koronnym
dowodem na ich dobrą pozycję jest miejsce w zarządzie PKN Orlen Paliwa dla
Rogackiego - słyszymy w klubie PiS.
Kontrakt opiewa na kilkadziesiąt
tysięcy złotych miesięcznie. Wcześniej były poseł dostał posadę w radzie
nadzorczej spółki PL.2012+ zarządzającej Stadionem Narodowym, z pensją 3 tys.
zł. W PiS mówią też, że Rogacki, prawnik z wykształcenia, a poseł przez trzy
kadencje, nigdy nie miał głowy do biznesów. - Wolał bezpieczną posadę w
państwowej spółce, ma czworo dzieci na utrzymaniu.
Kumple
z 26. piętra
Lukratywna nominacja Rogackiego wywołała pomruki niezadowolenia w
partii. Były naciski, aby zrezygnował, ale wstawił się za nim Jackiewicz.
Znajomy hofmanowców mówi, że ulokowanie Rogackiego w Orlenie to sygnał dla
rynku, przede wszystkim dla prywatnych firm, że madryccy przyjaciele w PiS
trzymają się mocno i że warto dbać o biznesowe kontakty z nimi. Choć ważniejsze
stanowiska Jackiewicz konsultuje z Kaczyńskim, to w spółkach buduje też własne
wpływy. W „Super Expressie”
mówił i powtarza też na spotkaniach przy Nowogrodzkiej:
„Nie udajemy, że nasze nominacje są apolityczne. To ludzie, za których bierzemy
odpowiedzialność”.
Hofman z kolei odżegnuje się od kontaktów ze spółkami Skarbu Państwa.
Założył agencję PR Komunikacja Adam Hofman, obsługuje m.in. jedną z sieci telefonii
komórkowej. Jego gabinet w prestiżowym Warsaw Financial
Center, na 26. piętrze, sąsiaduje ze spółką R4S, którą założyli Michał
Wiórkiewicz (asystent byłych premierów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława
Kaczyńskiego) i były rzecznik policji Mariusz Sokołowski. W te
partyjno-finansowo-towarzyskie układy wpisuje się firma One Media Solution, która świadczy usługi marketingowe. W zeszłym roku była na
liście płac PiS. Wspólnikami w tej firmie byli Wiórkiewicz i przyjaciel
Hofmana Robert Pietryszyn. Swoją firmę piarową ma też Ilona
Klejnowska-Kamińska, żona Mariusza Antoniego.
Nie najgorzej wiedzie się też przyjaciołom Hofmana z biznesu. W marcu
bawił się na imprezie urodzinowej Remigiusza Nowakowskiego, nowego prezesa
Tauronu - państwowego potentata w branży energetycznej. - To, że przyjaźni się z
Hofmanem, to przypadek? - pytają z zazdrością w PiS. Prezes
Tauronu świętował w marcu swoje 40. urodziny również w towarzystwie
prezesa Energa SA Dariusza Kaśkowa. Ten ostatnie osiem lat był dyrektorem
Zakładu Aktywności Zawodowej im. Jana Pawła II we wsi Branice. A jeszcze
wcześniej, na krótko przed tym, jak PiS oddawało władzę w 2007 r., został na
moment wiceprezesem KGHM. Komentowano wtedy, że głównie dla sutej odprawy.
Dla nikogo nie było niespodzianką, że dobre miejsce znów, jak za
poprzednich rządów PiS, znajdzie się dla Pietryszyna, przyjaciela Hofmana ze
studiów. Najpierw wszedł do zarządu koncernu paliwowego Lotos, potem w PZU,
ostatnio okazało się, że został też oddelegowany na p.o. prezesa tej pierwszej
spółki, z perspektywą na pełnoprawną prezesurę. W poprzedniej kadencji wyszło
na jaw, że po przyjacielsku pożyczał Hofmanowi spore pieniądze, od których ten
we właściwym czasie nie odprowadzał podatków, czym zainteresowało się CBA. Sam
o przyjaźni z Hofmanem mówił w jednym z wywiadów tak: „Nie będę ukrywał, że to
mój serdeczny przyjaciel. Ale sugestie, jakoby miał stać za moją karierą, że
jest kimś w rodzaju mojego patrona, zwyczajnie mnie bawią”. Jego bawią, a
posłowie, którzy liczyli na jakieś lepsze posady dla swoich, skarżą się na
„niesprawiedliwy podział łupów”.
Nie byłoby tych wszystkich sukcesów, gdyby nie Jackiewicz, łącznik
Hofmana i spółki z rządem. Przekonał Kaczyńskiego, że jest idealnym kandydatem
na likwidatora Ministerstwa Skarbu, zrezygnował z mandatu europosła i wszedł
do ekipy Beaty Szydło. Szybko okazał się jednym ze sprawniejszych politycznie
ministrów.
Nie oglądając się na panią
premier, lecz na prezesa i jego otoczenie, poobsadzał spółki Skarbu Państwa.
Zawarł też taktyczne porozumienie z coraz potężniejszym Zbigniewem Ziobrą.
Trochę gorzej - kpią posłowie PiS - idzie mu
likwidacja własnego ministerstwa; obecnie mówi się, że nastąpi to w połowie
2017 r., niemal na półmetku kadencji.
Nieunikniony był też konflikt Jackiewicza z wicepremierem Mateuszem
Morawieckim, który realizuje flagowy plan PiS „bilion dla rozwoju” - minister
skarbu musiał oddać ministrowi rozwoju kontrolę nad częścią spółek i agencji.
Ale wcześniej zdążył wstawić tam nowych ludzi. Część polityków PiS uważa
zresztą, że Jackiewicz przesadził z niezależnością w polityce personalnej i że
podpadł tym prezesowi. Nic poważnego mu jednak za to raczej nie grozi -
Kaczyńskiemu nie przeszkadzają konflikty w partii, bo może wówczas występować
w roli rozjemcy.
Drugim, może nawet ważniejszym sojusznikiem hofmanowców w rządzie jest
sekretarz stanu w Kancelarii Premiera (a przede wszystkim wiceprezes PiS) Adam
Lipiński, z którym trzymają się już od kilkunastu lat. Nieraz ratował ich już z
tarapatów, a i teraz ich wspiera.
Prezes (w zasadzie)
nie wybacza
Hofman albo ma dobre notowania u Kaczyńskiego, albo - co trochę na jedno wychodzi - taka jest opinia w PiS. - Adam
ma otwarte drzwi do prezesa - twierdzi jeden z szeregowych posłów PiS.
Wraz z partią świętował zwycięstwo na wieczorze wyborczym przy Nowogrodzkiej,
gdzie Kaczyński rzucił w jego stronę - „o, syn marnotrawny”.
W dawnych czasach, gdy Hofman
jeszcze posłował, spinował i rzecznikował, można było usłyszeć, że jest na
specjalnych prawach. Za każdym razem, gdy wydawało się, że tonie, wypływał na
powierzchnię. - Uchodzi mu płazem znacznie więcej niż innym -
mówił jeden z ważnych polityków PiS. Podobno pomagała mu pewność siebie,
złośliwi mówili, że tupet.
W chwilach kryzysowych, a tych nie
brakowało, pomagał zaś Lipiński. Po usunięciu z PiS Hofman zapunktował u Kaczyńskiego
tym, że w odróżnieniu od innych byłych polityków tej partii nie przeszedł na
stronę „salonu”.
Parasol ochronny nad Hofmanem nie sięga jednak Kamińskiego. Tylko jeden
dzień prezesował w Polskim Holdingu Obronnym. Podał się do dymisji „ze względów
osobistych”, „pod wpływem presji medialnej”. Ta akurat nominacja merytorycznie
się broniła - Kamiński był doceniony przez dziennikarzy w rankingu posłów
POLITYKI za wkład w prace Sejmu w zakresie obronności, wiele lat był
wiceprzewodniczącym komisji obrony. Ale Kaczyński nie wybaczył mu rozwodu.
- Kamiński zostawił żonę z dwójką
małych dzieci, o czym ona chętnie opowiadała tabloidom, dorzucając, że zostawił
ją z długami. Co gorsza, Kamiński związał się z asystentką Kaczyńskiego,
jednym z aniołków PiS, a romans ten był przed prezesem wiele miesięcy ukrywany.
I wreszcie prezes z niesmakiem
patrzył na to, że Klejnowska-Kamińska założyła spółkę piarową Instytut
Strategii i Rozwoju wspólnie z radną SLD z warszawskiej Białołęki. Ich biuro
sąsiaduje z gabinetem Mariusza Kamińskiego przy Żurawiej.
Niezatapialni?
Przez ostatnie lata jedno się nie zmieniło - hofmanowcy wciąż nie są
ulubieńcami średniego szczebla partii. Posłowie zazdroszczą im wpływów,
pieniędzy i forów u prezesa. Są przecież potężniejsi od większości „zwykłych”
polityków, a nie ograniczają ich krępujące posłów obowiązki. Łatwo więc
usłyszeć zgryźliwe wypowiedzi na ich temat. - Hofman z Rogackim pokazali
się na rocznicy Smoleńska, przyszli na uroczystości na Powązkach. Słyszałem
komentarze: A oni tu po co? Nigdy ich nie było, a teraz się lansują -
mówi POLITYCE poseł PiS.
A inny polityk dopowiada: - Rogacki przyszedł na mszę, w której
miał wziąć udział Andrzej Duda. Starał się zająć miejsce w sektorze VIP, jak najbliżej prezydenta. Ostatecznie udało się go umieścić
z dala od głowy państwa.
Tu i ówdzie można usłyszeć sugestie, że hofmanowcy w rzeczywistości
zajmują się lobbingiem, a na lobbystów prezes jest szczególnie uczulony. Jeden
z naszych rozmówców z PiS zwraca uwagę na pytanie, które w Sejmie zadał poseł
Kukiz’15 Jerzy Kozłowski, o związki spółek Skarbu Państwa z firmami bohaterów
madryckiej eskapady. -Myślę, że hofmanowców weźmie kiedyś w obroty
koordynator służb Mariusz Kamiński - mówi poseł PiS.
Ostatnie lata pokazały, że w Hofmanie i jego kolegach tkwi jakiś gen
autodestrukcji. Wierzą, że im więcej wolno i w końcu dostają za to po uszach.
Ale zatopić się nie dają. Być może wrócą kiedyś do prawdziwej polityki, tę
kadencję traktując jako przyjemny w gruncie rzeczy czyściec. Przecież wciąż są bardzo
młodzi i obiecujący. I pokazują, że w PiS i przy PiS da się pożyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz