Był niepokorny tak
jak Gdańsk, którym rządził dwadzieścia lat
Renata Grochal
Paweł
czuł, że w Polsce narasta atmosfera nienawiści i może wydarzyć się tragedia.
Ale nigdy nie pomyślał, że to może dotyczyć jego - mówi Piotr Adamowicz. Niedzielną noc, tuż po zamachu,
spędził na OIOM-ie Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Za drzwiami
trwała operacja jego brata. Piotr miał w ręce jego telefon komórkowy, który
dosłownie się grzał od tysięcy esemesów, powiadomień z Facebooka i Twittera o
wyrazach wsparcia i solidarności.
- Emocje falowały, co chwilę były wstrzymania akcji serca, ale wtedy miałem
jeszcze nadzieję, że nie jest tak źle.
O drugiej w nocy, kiedy skończyła
się operacja, przyszedł lekarz i powiedział, że takie rany to tylko na woj
nie i jak Paweł do rana przeżyje, to będzie cud - opowiada Piotr Adamowicz.
Wracały w myślach obrazy z przeszłości, ale odsuwał je od siebie.
Musiał myśleć zadaniowo. Trzeba ściągnąć do szpitala rodziców, żeby zdążyli
pożegnać się z synem. I żonę Pawła, Magdę, która była z córkami w Stanach
Zjednoczonych. Starsza córka prezydenta tam się uczy. On wrócił z USA kilka dni
wcześniej, by zdążyć na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Od lat chodził
po mieście z puszką i zbierał pieniądze. Trzy tygodnie to był jego najdłuższy
urlop od dwudziestu lat
POLITYK LUDOWY
Nie był politykiem gabinetowym. Mieszkał na Starym Mieście. Chodził do pracy piechotą i po
drodze rozmawiał z ludźmi. Tak zapamiętali go mieszkańcy, którzy przez ostatni
tydzień przychodzili tłumnie przed magistrat złożyć kwiaty i zapalić znicze.
- Mieszkam obok i często go spotykałam. Zawsze się ukłonił, zagadał. W
ogóle się nie wywyższał - opowiada pani Maryla.
- Kiedyś mu powiedziałam na ulicy: pozdrowienia z Koszalina, bo tam
mieszkam, a w Gdańsku bawię dzieci córki. On mnie tak serdecznie przytulił -
pani Irena wyciera łzy.
Wychował się w 51-metrowym mieszkaniu przy ulicy Mniszki, obok Stoczni
Gdańskiej. Do dziś mieszkają tam jego rodzice. Z Piotrem od najmłodszych lat
służył do mszy w pobliskim kościele świętej Brygidy, u księdza Henryka
Jankowskiego, kapelana Solidarności.
Rodzina przyjechała do Gdańska z Wilna w 1946 roku. Dom Adamowiczów był
skromny, ale pełen książek. Rozmawiało się o historii zakazanej w PRL, o
zbrodni katyńskiej, która w oficjalnej propagandzie była tematem tabu.
- Czerwoni są źli, to dla nas było jasne jak amen w pacierzu. Myśmy
mieli to zakodowane - mówi mi Piotr Adamowicz.
W latach 80. bracia wspólnie drukują ulotki, w plecakach szmuglują do
Gdańska bibułę od dominikanów z Krakowa. W liceum Paweł wydaje podziemne pismo
uczniowskie „Jedynka”, a na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie studiuje prawo, pismo
„ABC”. W1988 roku staje na czele studenckiego strajku, który popiera protestujących
stoczniowców.
Poznaje Jacka Karnowskiego, dziś prezydenta Sopotu. To będzie przyjaźń
na całe życie. Adamowicz działa w samorządzie studenckim na uniwersytecie,
Karnowski na politechnice. - On zawsze bardzo dużo czytał. Może dlatego, że nie
zajmował się sportem. Ja mniej czytałem, bo uprawiałem sport - mówi półżartem.
Adamowicz słynie z tego, że przyjaciołom i współpracownikom podsuwa
lektury. Piotrowi Grzelakowi, wiceprezydentowi Gdańska, wręczył „Samotną grę w
kręgle” Roberta D. Putnama. O tym, że człowiek nie może działać sam, bo tylko
dzięki współpracy rodzą się wielkie przedsięwzięcia. Aleksandrze Dulkiewicz,
także swojej wychowance, która po jego śmierci jest p.o. prezydenta, podarował
książkę o Margaret
Thatcher.
Gdy miesiąc temu wybierał się na imieniny Aleksandra Halla, swojego
mentora i przyjaciela, zadzwonił z pytaniem o książkę
na prezent. Przyniósł „Legiony Polskie 1914-1918” Andrzeja Chwalby.
Miał 15 lat, kiedy poznał Halla, obok Bogdana Borusewicza i Lecha Wałęsy
główną postać opozycji demokratycznej na Wybrzeżu. Hall był liderem prawicowego
Ruchu Młodej Polski, nawiązującego do endeckiej myśli Romana Dmowskiego, uczył
historii w liceum Piotra.
Jak wspomina Hall, Adamowicz nie był typowym RMP-owcem. Gdy w 1990 roku
powstaje Kongres Liberalno-Demokratyczny, od razu się do niego zapisuje. Ale
po trzech latach odchodzi do Partii Konserwatywnej Halla, bo nie podobała mu
się deklaracja ideowa KLD. Zapisano w niej, że prawo nie może być stanowione w
oparciu o normy jakiejkolwiek religii, a ocena z religii na świadectwie „jest
naruszeniem prawa do wolności przekonań”. Według Adamowicza to pachniało
antyklerykalizmem.
- Paweł to człowiek autentyczny, dobry z natury. Potrafi słuchać. Ale
jest także bardzo emocjonalny - Hall ciągle nie potrafi mówić o Adamowiczu w
czasie przeszłym. Opowiada, jak prezydent Gdańska łkał, wygłaszając mowę na
pogrzebie arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, do którego miał stosunek niemal
synowski.
MIASTO WOLNOŚCI I SOLIDARNOŚCI
Jako 24-latek Adamowicz
został radnym i najmłodszym w Polsce prorektorem do spraw studenckich na
Uniwersytecie Gdańskim.
Sam o sobie mówił, że z natury jest nieśmiały, ale w kampaniach
sprawiał wrażenie, że jest w swoim żywiole. Chodził od drzwi do drzwi i rozdawał
ulotki. Po ostatniej kampanii opowiadał nawet, że ktoś poczęstował go whisky i
trochę zaszumiało mu w głowie, ale głupio było odmówić.
Twierdził, że do polityki trafił przez przypadek. W 1990 roku sąsiadki
rodziców miały go namówić, żeby wystartował w wyborach. Gdy miał 28 lat,
został przewodniczącym Rady Miasta. W1998 roku, w wieku 33 lat, z poparciem
AWS został prezydentem Gdańska. Rok później ożenił się z Magdą, swoją
studentką, dziś prawniczką i nauczycielką akademicką na uniwersytecie. Mają dwie
córki - Antoninę i Teresę.
Był wśród tych, którzy uważali, że nie ma co reformować AWS i trzeba
podnieść nowy sztandar centroprawicy. Przystąpił do powstającej właśnie
Platformy Obywatelskiej.
- On nie wywoływał strachu wśród współpracowników. Nie budował dworu.
Prezentował zupełnie inny typ liderowania. Ludzi wiązał na zasadzie przyjaźni,
współpracy, zaufania. Tak wychował zresztą swoich następców - Olę Dulkiewicz i
Piotrka Grzelaka - opowiada Hall.
Był krytykowany za to, że za bardzo ulega deweloperom, ale to za jego
czasów Gdańsk z zapyziałego miasta zmienił się w europejską metropolię. Był
wizjonerem. Wspierał budowę Europejskiego Centrum Solidarności, bo uważał, że
dziedzictwo wielkiego ruchu z lat 80. powinno być fundamentem tożsamości
„miasta wolności”, jak nazywał Gdańsk.
Dwa dni przed śmiercią był na radzie ECS. - Rozmawialiśmy o tym, że minister
kultury Piotr Gliński obciął o 4 mln złotych
dotację dla KCS. To próba nacisku. PiS chce przejąć ECS tak jak Muzeum II Wojny
Światowej. Paweł był tym oburzony - mówi mi Bogdan Borusewicz. - Próbowaliśmy
wysłać delegację do Glińskiego, ale jej nie przyjął.
- Piotr Adamowicz opowiada, że jego brat uczył się Gdańska, jego
kultury, wie- lonarodowości. - To było miasto niepokorne. Gdy zostało
wchłonięte przez Prusy po II rozbiorze, radni demonstracyjnie zdjęli togi. I
Paweł wymyślił, jak został szefem Rady Miejskiej, że radni powinni nosić togi.
Dla niektórych to była fanaberia, przebieranki, ale on uważał, że to jest
odniesienie do gdańskości, do historii. Sam też był niepokorny - wspomina
brat prezydenta. Do dziś w gabinecie Adamowicza, do którego po jego śmierci
wciąż nikt nie ma odwagi wejść, przy biurku wisi toga, na wzór tej osiemnastowiecznej.
Prezydent zakładał ją na specjalne okazje.
MIASTO RÓWNOŚCI
Do mistrzostw euro
2012 Adamowicz koncentrował się na budowie infrastruktury. W
Gdańsku powstał stadion, a pod Martwą Wisłą najdłuższy tunel podwodny w Polsce,
który ułatwił komunikację w mieście.
Po Euro Adamowicz zaczął mówić, że nie można spocząć na laurach, bo w
mieście wolności i solidarności każdy powinien się dobrze czuć. W 2017 roku
córka Antonina namówiła go, żeby poszedł na paradę równości, bo - jak przekonywała
- prawdziwy lider powinien stanąć po stronie osób dyskryminowanych. Adamowicz,
który jeszcze w 2005 roku, zasłaniając się „względami formalnymi”, zakazał
organizacji wiecu równości, tym razem zapowiedział, że chciałby otworzyć i
poprowadzić trzeci Trójmiejski Marsz Równości. Środowiska LGBT przyjęły to z
zaskoczeniem.
- Czasem człowiek zmienia poglądy. Moje, kiedyś bardzo konserwatywne,
także się zmieniają. Ale niezależnie, czy jesteśmy konserwatystami, czy
liberałami, a może socjalistami, powinniśmy pamiętać o szacunku dla drugiego
człowieka i prawie do wyrażania swoich poglądów, nawet jeśli się z nimi nie
zgadzamy - tłumaczył prezydent.
Otwierając marsz, mówił, że „Gdańsk chce być otwarty na różnorodność, bo
dopiero spotkanie z inną kulturą, odmiennością czyni nas bogatszym”. Na
koniec w tonie ewangelicznym nawiązał do polskiej homofobii. - Jak słyszycie,
że ktoś jest zboczony, że ktoś jest zepsuty, to powiem tak: ten jest zboczony,
który sieje nienawiść. Ten jest zepsuty, który odnosi się do drugiego z
wrogością, trzyma rękę wyciągniętą w nienawiści, chce rzucić kamieniem, chce
potraktować go patką, ten, który mówi złe słowa, złą energię wysyła do drugiego
człowieka, ten jest, przepraszam, zboczony. My jesteśmy najnormalniejsi na
świecie - mówił do
uczestników parady.
Piotr Adamowicz przyznaje, że ewolucja brata konserwatysty zaskoczyła go.
- Ale szybko zrozumiałem, że on się zmienił przez rozmowę i poznawanie.
Jak się jedzie do Londynu, Amsterdamu czy Paryża, to się widzi, jak wygląda
świat. Paweł był daleki od myślenia, że Polska jest pępkiem świata. Polska jest
tylko jego elementem - podkreśla mój rozmówca.
AKTY ZGONU ZA UCHODŹCÓW
Gdy premier Beata
Szydło oświadczyła, że rząd PiS nie przyjmie uchodźców, Adamowicz ogłosił, że
zaprosi uchodźców do Gdańska.
- Uważam, że obecny polski rząd w Warszawie z powodów moralnych i zobowiązań
europejskich powinien przyjąć uchodźców - argumentował.
Ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak odpowiedział, że jeśli Adamowicz
przyjmie uchodźców, to złamie prawo, bo za politykę
migracyjną Odpowiada rząd. Mimo to prezydent Gdańska namówił prezydentów 11
dużych miast do podpisania deklaracji o wspieraniu migracji. Młodzież
Wszechpolska opublikowała wtedy „polityczne akty zgonu” sygnatariuszy
porozumienia. Adamowicz zawiadomił prokuraturę, która jednak umorzyła postępowanie,
co - jak mówią jego przyjaciele -- bardzo przeżył. Przygotował zażalenie, ale
nie zdążył go złożyć.
Był jednym z najbardziej wyrazistych obrońców demokracji wśród polskich
samorządowców. Chodził na marsze przeciwko łamaniu konstytucji i w obronie
sądów. Już po skoku PiS na Trybunał Konstytucyjny zorganizował w Gdańsku
konferencję z okazji 30-lecia istnienia TK.
- To nie prezes TK, a cały organ jest przedmiotem ataku PiS, które konsekwentnie
podkopuje fundamenty niezależnego sądownictwa w Polsce. Za chwilę zostanie pod
nie podłożony dynamit - przestrzegał. Podporządkowana rządowi prokuratura
natychmiast wszczęła śledztwo, żeby sprawdzić, czy finansując konferencję,
Adamowicz popełnił przestępstwo, bo organizowanie takich konferencji nie
zgadza się z celami gminy. Wiceprezydent Piotr Grzelak opowiada, że
prokuratorzy praktycznie zamieszkali w urzędzie miejskim. Dostali nawet
pokoje.
- Myśmy o drugiej, trzeciej w nocy dostawali e-maile z prośbą o
dokumenty. Nie wiem, czy chcieli nas zastraszyć, że nawet w nocy nas
rozpracowują - zastanawia się Grzelak.
I twierdzi, że Adamowicz był przygotowany na to, że zaraz on sam albo
ktoś z urzędu pójdzie siedzieć. Instruował współpracowników, że w razie nagłego
nalotu prokuratury trzeba dokładnie notować, jakie zabrali dokumenty i dokąd
wywożą zatrzymanych.
- Była atmosfera zastraszania, publicznego zdyskredytowania prezydenta.
Nie można o tym zapominać -- mówi mi Grzelak.
NAGONKA
Jest wrzesień 2017
roku. Paweł Adamowicz idzie ulicą Wiejską w Warszawie, tuż
za nim biegnie reporter TVP Info Łukasz Sitek.
- Czy panu nie wstyd? - pyta Adamowicza.
- Proszę to wszystko nagrać, umieścimy w internecie - mówi do
współpracownika Adamowicz.
- Proszę powiedzieć, dlaczego prosiliście przestępców o pieniądze? Pan
prezydent będzie miał zarzuty prokuratorskie. Panie prezydencie, chcemy
wiedzieć, kim jest Paweł Adamowicz na liście klientów Amber Gold? Musimy wiedzieć, dlaczego pan wspiera przestępczość w
Gdańsku? - pyta reporter na filmie, który można obejrzeć w internecie.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski z Adamowiczem wiele razy rozmawiali, że
nie zgadzają się na brutalizację życia publicznego. - Byliśmy dręczeni przez TVP Gdańsk. Ten sam człowiek jeździł za Pawłem lub za mną.
Robił napastliwe materiały. Odmówiliśmy występów w TVP - wspomina Karnowski.
W ostatnich miesiącach Adamowicz często był czarnym bohaterem „Wiadomości”
TVP. Przedstawiany jako oszust majątkowy, współautor afery Amber Gold, oskarżany o walkę z polskością, nazizm, komunizm, a nawet
ściągnięcie do Gdańska katastrofy ekologicznej.
- On tę całą „Kurwizję”, redaktora Sitka osławionego, postrzegał w
kategoriach chamstwa, ale nie zagrożenia - zastrzega Piotr Adamowicz.
W 2016 roku prokuratura, nad którą sprawuje nadzór Zbigniew Ziobro, skierowała
do sądu zażalenie na umorzenie postępowania w
sprawie nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Adamowicza. Sąd
wcześniej sprawę warunkowo umorzył, nakładając na prezydenta 40 tys. złotych
kary, bo nie wykazał w oświadczeniach całego majątku. Prokurator popierał
wtedy takie orzeczenie, ale zmienił stanowisko.
W wyborach samorządowych nie poparła Adamowicza na kolejną kadencję
Platforma, mimo że był jednym z jej założycieli. Po ujawnieniu problemów z
oświadczeniem majątkowym prezydent Gdańska sam wystąpił z partii. Platforma
wystawiła w Gdańsku Jarosława Wałęsę, a PiS Kacpra Płażyńskiego, syna Macieja
Płażyńskiego, jednego z założycieli PO.
Mimo to Adamowicz wystartował, bo był przekorny. Tak mówi Bogdan Borusewicz,
który jako jedyny w PO poparł jego kandydaturę.
- Wiedziałem, że on wygra, a Platforma popełniła błąd - mówi mi
Borusewicz.
Grzelakowi Adamowicz powiedział,
że będzie „gryzł trawę”, żeby wygrać. Codziennie o siódmej rano zaczynał kampanię
od rozdawania drożdżówek. Chodził od domu do domu.
- Pokazywał, że chociaż jest zaszczuwany, to ma megapozytywną energię - mówi
wiceprezydent. I Adamowicz dopiął swego.
PODZIĘKOWANIA DLA PRZYJACIÓŁ
Zwycięski wieczór
wyborczy po drugiej turze.
Prezydent dziękuje trzem osobom - Aleksandrowi
Hallowi, Bogdanowi Borusewiczowi i Donaldowi Tuskowi, który wsparł go na
Twitterze, pisząc w dniu jego urodzin, że „najlepszym prezentem dla miasta
będzie jego zwycięstwo”.
Grubo po północy w domu Halla dzwoni telefon.
- Dziękuję, to ty mnie przekonałeś, żebym kandydował - mówi Adamowicz
swojemu mentorowi. Rzeczywiście, prezydent wahał się, czy startować. Miał już
nawet gotowe oświadczenie, że nie będzie walczył o kolejną kadencję. Aleksander
Hall prosił, by jeszcze przemyślał tę decyzję. Argumentował, że łatwiej będzie
mu bronić demokracji, konstytucji i wolnych sądów, będąc prezydentem Gdańska.
Proszę sobie wyobrazić, co ja teraz czuję - mówi mi Hall. - Mamy
bohatera narodowego, mamy męczennika, ale nie mamy Pawła - nie może powstrzymać
łez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz