Dorota
Wysocka-Schnepf rozmawia z Tomaszem Piątkiem, dziennikarzem, pisarzem, autorem
książek o działalności wiceprezesa PiS Antoniego Macierewicza.
Dorota Wysocka-Schnepf: Antoni Macierewicz
współdziałał z SB na 100 proc., a na 95 proc. świadomie współpracował - taką
stawiasz tezę. Mocną.
Tomasz Piątek: Tezę... To jest wniosek, który wynika z
dokumentów dostępnych w IPN. Nikt ich do tej pory nie przeanalizował. To jest
bardzo dziwne, ponieważ kilka osób czytało przynajmniej większość kluczowych
teczek.
Ale teczki Macierewicza nie ma.
- Tak. Bardzo ciekawe, że teczkę Macierewicza zniszczono
w styczniu 1990 roku. Wtedy kiedy esbecy niszczyli lub wynosili i ukrywali
teczki swoich najważniejszych agentów. Ale jest wiele innych teczek, w których
pozostały ślady działalności Antoniego Macierewicza. Jest kluczowa teczka
„CHEMEX” dotycząca jego wieloletniego przyjaciela i prawej ręki Piotra
Naimskiego, z którym Macierewicz współdziałał w opozycji i w podziemiu.
I do dziś współdziała.
- Tak jest. Tam są rzeczy miażdżące. Jest przede
wszystkim notatka szefa wywiadu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej,
komunistycznego wywiadowcy generała Sarewicza z września 1984 roku, który mówi,
żeby Macierewicza zostawić w spokoju. Podpisuje się pod notatką, w której
czytamy, że nie ma żadnych podstaw, żeby ścigać czy represjonować Macierewicza.
Chociaż w tym samym czasie, dwa tygodnie wcześniej, generał Sarewicz i jego
ludzie dostali raport, z którego wynikało, że Macierewicz posługuje się
sfałszowanymi dokumentami, co było przestępstwem, i to bardzo poważnym.
Oczywiście do tego dochodziła jeszcze jego cała podziemna działalność
organizacyjna i wydawnicza, bo wydawał podziemne czasopismo.
Regularny opozycjonista poszedłby za to siedzieć.
- Dokładnie tak.
A tu? Co się tu dzieje?
- W teczce „CHEMEX” czytamy, że młody funkcjonariusz
wywiadu PRL, porucznik Jasiński, używający nazwiska Hutorowicz, taki pseudonim
służbowy, miał wątpliwości i próbował się dowiedzieć, dlaczego Macierewicz jest
pod parasolem ochronnym. I poszedł do stołecznych esbeków, do tzw. Stołecznego
Urzędu Spraw Wewnętrznych, gdzie pracował kapitan Bolesta odpowiedzialny za
rozpracowywanie Macierewicza. Czyli tropienie, zwalczanie, ściganie, śledzenie.
I kapitan Bolesta mówi wprost swojemu koledze, że on nie może zwalczać
Macierewicza, choć on teoretycznie, oficjalnie go zwalcza. Bo Macierewicz jest
chroniony przez Biuro Studiów SB, i to chroniony pod każdym względem. Kiedy
stołeczna esbecja próbuje zwerbować kogoś z otoczenia Macierewicza lub zająć
się nim, przychodzi Biuro Studiów SB i bierze tego człowieka pod opiekę. Biuro
Studiów SB zabrało stołecznej esbecji wszystkie dokumenty dotyczące
Macierewicza, przejmuje zapisy rozmów z podsłuchu u niego w mieszkaniu. I
wreszcie, rzecz niezwykła, Biuro Studiów SB, podszywając się pod stołecznych
esbeków, przekupuje ich konfidentów. Przychodzi, bierze od nich informacje
dotyczące Macierewicza i płaci, udając zwykłych esbeków.
W jakim celu?
- Otóż, żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sobie
odpowiedzieć, czym było to tajemnicze Biuro Studiów SB, które tak chroniło
Macierewicza.
I czym było?
- Było specjalną elitarną jednostką, której głównym celem
i zadaniem było tworzenie pseudoopozycyjnych, niby podziemnych liderów i
organizacji. Po to, żeby rozbić podziemną "Solidarność". I z tej
rozmowy dwóch funkcjonariuszy, kapitana Bolesty ze stołecznej esbecji i młodego
wywiadowcy Jasińskiego, wynika jasno, że Macierewicz był współpracownikiem
Biura Studiów SB. Bardzo ciekawe jest to, że także historycy związani z
Macierewiczem, jak Sławomir Cenckiewicz, przyznają, że Biuro Studiów SB miało
wyjątkowy przywilej, mogło rejestrować swoich konfidentów jako swoje ofiary.
Nie jako agentów, tylko jako osoby rozpracowywane, zwalczane. Tu mamy do
czynienia z podobnym manewrem, bo Macierewicz oficjalnie jest nadal osobą
zwalczaną.
Czyli cały czas gra pozorów?
- Tak. Jest osobą zwalczaną przez Stołeczny Urząd Spraw
Wewnętrznych, przez stołecznych esbeków.
A jednocześnie jest kretem?
- Jest chroniony przez elitarną jednostkę, która rozbija
opozycję i która, co ciekawe, ściśle współpracuje, wręcz są to powiązania
osobiste, z sowieckimi służbami specjalnymi. Jeden z opiekunów Macierewicza w
Biurze Studiów SB Adam Malik dostał medal od KGB w czasie, kiedy się opiekował
Macierewiczem, wcześniej pracował w Moskwie. Drugi z protektorów Macierewicza,
pułkownik Mikołajski, w czasie kiedy zajmuje się Macierewiczem, leci sobie do
ZSRR, i to w wielkim pośpiechu. Chyba nawet w tajemnicy przed ówczesnym
kierownictwem MSW, przed generałem Kiszczakiem. Bo wszystko wskazuje na to, że
sfałszował sobie skierowanie na wczasy, żeby tylko polecieć do Związku
Sowieckiego. Ten wyjazd jest w bardzo ciekawej koincydencji z ówczesnymi
działaniami Macierewicza, to się bardzo dziwnie zbiega i jest opisane w książce
[Macierewicz. Jak to się stało]. Dodatkowo jeszcze wcześniej wspominany Piotr
Naimski, prawa ręka Macierewicza, chce polecieć do Stanów Zjednoczonych. Esbecy
nie chcą mu na to pozwolić, przede wszystkim wywiad PRL.
Ale leci w końcu…
- Tak, bo dochodzi do niezwykłej interwencji esbeka
Wojciecha Kaszkura, który ma rodzinne i personalne bliskie powiązania z Moskwą,
który wymusza na swoich kolegach, żeby wypuścili Naimskiego do Stanów. On tam
nawiązuje bardzo ciekawe znajomości, m.in. ze słynnym senatorem D’Amato.
Już wtedy?
- Tak. Z senatorem D’Amato, który później będzie głównym
sojusznikiem Macierewicza w Stanach Zjednoczonych.
I głównym człowiekiem Putina w Waszyngtonie.
- Głównym jest, jak wszystko na to wskazuje, Donald
Trump.
Ale to jest nowy człowiek, a przez całe lata w ten
sposób mówiono właśnie o senatorze D’Amato.
- Tak. D’Amato pracuje dla wielkich korporacji
amerykańskich, a właściwie międzynarodowych, które uzależniły amerykański
wywiad kosmiczny od silników rakietowych sprowadzonych z Rosji i produkowanych
przez rosyjski, państwowy, kremlowski kombinat Energomasz. Ale już w latach
wcześniejszych, 80. i 90., senator D’Amato ściśle współdziałał z włoskimi
rodzinami mafijnymi w Nowym Jorku, które wprowadzały sowieckich gangsterów do
tego miasta. Bardzo ciekawe jest też to, jak Naimski w 1984 roku wraca do
Polski. Otóż przekracza granicę w taki sposób, że ani esbecy, ani wywiad PRL,
ani ówczesna straż graniczna, czyli Wojska Ochrony Pogranicza, nie wiedzą, jak
on to robi. Pojawia się nagle w Polsce ku zaskoczeniu wszystkich i wywiad PRL
postanawia razem z Wojskami Ochrony Pogranicza wyjaśnić tę zagadkę, ale bez
skutku.
Czyli chroni go ktoś jeszcze wyżej niż wywiad i służby
PRL?
- Wszystko wskazuje na to, że Macierewicza i Naimskiego
chroni Biuro Studiów SB, to właściwie wiemy na pewno. A wszystko wskazuje na
to, że Biuro Studiów SB robi to w porozumieniu z sowieckimi służbami
specjalnymi.
I jeśli się nie mylę, to dokumentów dotyczących tego
biura też za wiele nie pozostało?
- O ile wiadomo, cała dokumentacja wytworzona przez biuro
została zniszczona lub ukryta. Być może w jakiejś szafie jakiegoś esbeka
jeszcze ciągle jest, być może jest tam też ciągle teczka Macierewicza. Ale
podsumowując, bo to jest ważne, mówimy tutaj bardzo konkretnie, podajemy
konkretne fakty. Macierewicz jest faworyzowany przez esbecję, jest chroniony
przez Biuro Studiów SB, pozwala mu się np. na rzekomą ucieczkę z ośrodka
internowania w 1982 roku.
Jest sporo znaków zapytania, czy to faktycznie była
ucieczka.
- To są właściwie wykrzykniki. To są wykrzykniki,
ponieważ Macierewicz bez żadnych przeszkód wychodzi do szpitala na przepustkę,
ze szpitala idzie do dentysty, od dentysty już do ośrodka nie wraca.
Idzie mówisz. Nie ucieka?
- Tak, wychodzi sobie. Ośrodek internowania informuje
esbecję o jego ucieczce dopiero 11 dni po tym, jak Macierewicz ucieka. A
esbecja robi wszystko, żeby go nie ścigać. Czepia się pretekstu, że pismo o
ucieczce Macierewicza było podpisane nieczytelnym podpisem, więc oni nie
wiedzą, czy to pismo ma moc, czy oni mają go ścigać, czy nie.
To ten dokument z okładki twojej książki?
- Nie, nie. Na okładce jest notatka z rozmowy wywiadowcy
Jasińskiego z kapitanem Bolestą. Ta druga, tam gdzie jest mowa o ogólnym
chronieniu Macierewicza przez Biuro Studiów SB. I wracając do sprawy ucieczki,
warto przypomnieć dla porównania, że gdy Marian Piłka, opozycjonista znacznie
mniej ważny od Macierewicza, uciekł ze szpitala, do którego dostał przepustkę z
ośrodka internowania, to natychmiast w tym szpitalu pojawiło się
kilkudziesięciu esbeków, którzy przeczesywali szpital i cały teren dookoła.
A tu?
- Tu nie. Tu szpital informuje esbecję po 11 dniach, a
esbecja odpowiada, że ona nie wie, co z tym zrobić, bo jest nieczytelny podpis.
To absurdalne, przecież możemy ustalić, czy podpis był ważny i kto podpisał
pismo, wystarczy zadzwonić. Ale esbecy woleli odesłać pismo do ośrodka, żeby
znów szło tydzień, żeby ośrodek znów coś odpisał. To jest niezwykłe i niezwykłe
jest też to, że dziennikarz Radosław Gruca poszedł na spotkanie z Macierewiczem
pod koniec zeszłego roku, gdzie Macierewicz rozmawiał ze swoimi zwolennikami.
Gruca zapytał go, w jaki sposób opuścił ośrodek internowania, a Macierewicz
odmówił odpowiedzi.
Jak zwykle.
- Tak, Macierewicz bardzo często odmawia odpowiedzi.
I teraz powiedzmy, że ta cała historia, bardzo
szokująca rzeczywiście, dotyczy wiceprezesa PiS, partii aktualnie rządzącej,
która na sztandarach ma hasła zwalczania „komunistów i złodziei”.
- Tak, walka z komunizmem, 30 niemal lat już po upadku
komunizmu. Do niedawna jeszcze partia ta również głosiła, że walczy z wpływami
Moskwy w Polsce, teraz już tak tego głośno nie mówi. To jest przypadek
niesłychanej obłudy, ale nie tylko o to tu chodzi, bo z obłudą polityków
stykamy się w większych lub mniejszych dawkach zawsze. Tu chodzi o nasze
bezpieczeństwo narodowe i chodzi o to… czym jest PiS. Czym jest PiS bo…
Bo trzeba też zestawić to, co piszesz o powiązaniach
Antoniego Macierewicza z esbecją, trzeba zestawić jeszcze z pierwszą książką, w
której opisałeś relacje Antoniego Macierewicza i jego środowiska z Kremlem, z
rosyjskimi służbami czy wręcz z mafią.
- Tak i druga książka tłumaczy pierwszą. Tłumaczy to, co
było w pierwszej, jak nawiązały się te powiązania Macierewicza z Moskwą, wynika
z tego, że już na początku lat 80,. jeśli nie wcześniej i…
I teraz wróćmy do tych wniosków, do dziś.
- Tak, to jest pytanie o to, czym jest PiS, bo my
zakładamy bardzo często i niesłusznie, że PiS jest naszym rodzimym polskim
problemem, że to są jacyś wariaci czy cwaniacy z naszego polskiego zaścianka.
PiS jest częścią wielkiej ofensywy Kremla w Europie. Akurat polska sytuacja była
specyficzna i partia prokremlowska przez dłuższy czas musiała się posługiwać
antykremlowską retoryką, bo to, o czym mówimy, to nie jest tylko sprawa
Macierewicza. Jesteśmy wszyscy w szoku po sylwestrowej nominacji Adama
Andruszkiewicza na wiceministra cyfryzacji. Adam Andruszkiewicz w raporcie
think tanku środkowoeuropejskich ekspertów Political Capital został określony
jako narzędzie, rosyjskie narzędzie wpływu w Polsce. Wielu publicystów i
aktywistów pisało o tych powiązaniach, taki soczysty opis, ale udokumentowanie
tych powiązań dał na przykład prawicowy działacz Marcin Rey, który mimo swoich
prawicowych poglądów konsekwentnie walczy z Kremlem. O grupach, z którymi
Andruszkiewicz się kontaktował, o białoruskim działaczu Usowskim, który działa
z ramienia Kremla, „Wyborcza" też pisała dużo, jest na ten temat wiele
cennych publikacji. Jest też seria publikacji w „Polityce” autorstwa Grzegorza
Rzeczkowskiego, z których się dowiadujemy, że adwokat Jarosława Kaczyńskiego
Grzegorz Kuczyński zasiadał w radach nadzorczych spółek Marka Falenty, tego
aferzysty, który sprowadzał wielkie ilości węgla z Rosji, który miał długi u
Rosjan i które mu Rosjanie wybaczyli w tajemniczy sposób.
I który ma na koncie aferę podsłuchową, która
doprowadziła do upadku poprzedniego rządu i wyniosła ten obecny.
- Tak, który w zamian za to zmontował aferę
ośmiorniczkową i pomógł PiS-owi wygrać wybory, więc jak widać, długi
wdzięczności wobec Kremla ma nie tylko pan Falenta. Długi wdzięczności wobec
Kremla ma także Jarosław Kaczyński, ma cały PiS.
I to jest pytanie, które chciałam właśnie zadać –
dlaczego twoim zdaniem Jarosław Kaczyński nie reaguje na to, czego dowiadujemy
się z twoich książek, z twoich dociekań na temat Antoniego Macierewicza.
- Znaczy, trzeba mu oddać sprawiedliwość - on do spółki z
Mateuszem Morawieckim jakoś tam zareagowali, ponieważ odsunęli Macierewicza z
rządu, zdymisjonowali go ze stanowiska ministra obrony narodowej, niestety, już
po tym, jak Macierewicz zdołał w dużej mierze zdemontować naszą armię,
zablokować najważniejsze zakupy dotyczące uzbrojenia, pozbawić nasze wojsko
dowódców. Natomiast cały czas trzymają Macierewicza na stanowisku wiceprezesa
partii rządzącej. Tu mamy na pewno do czynienia z szantażem politycznym,
ponieważ, jeżeli Macierewicz odejdzie z PiS i stworzy swoje własne ugrupowanie
z innymi prorosyjskimi działaczami, z nacjonalistami, z Markiem Jakubiakiem na
przykład, z Korwin-Mikkem...
To te parę procent uszczupli.
- Tak, analitycy wskazują, że taka kombinacja jest
możliwa. Wtedy Kaczyński mógłby stracić te parę procent wyborców, które mu są
niezbędne do rządzenia. W jego przypadku to oznacza całkowitą katastrofę. Wiem
też z wielu źródeł, że Macierewicz posiada różne kompromitujące dokumenty
dotyczące różnych polityków, prawdopodobnie posiada także dokument dotyczący
finansowania pierwszej partii Jarosława Kaczyńskiego, czyli Porozumienia
Centrum. Moi informatorzy mówią, że publikacja tego dokumentu mogłaby być dla
Kaczyńskiego bardzo niewygodna.
A Macierewicz ciebie w tej chwili nie ściga?
- Nie.
Sąd nakazał prokuraturze zajęcie się sprawą
wykorzystywania stanowiska, wykorzystywania władzy jeszcze kiedy pisałeś
pierwszą książkę na jego temat.
- Tak, kiedy wydałem pierwszą książkę, Macierewicz
doniósł na mnie do prokuratury wojskowej. Nie odważył się mnie pozwać ani nawet
oskarżyć o zniesławienie, bo pierwsza książka tak samo jak druga była bardzo
dokładnie udokumentowana, natomiast doniósł do prokuratury wojskowej, że jestem
terrorystą, oskarżył mnie o przestępstwo polegające na rzekomym użyciu przemocy
lub gróźb bezprawnych wobec urzędnika państwowego. Prokuratura umorzyła to
postępowanie już po dymisji Macierewicza, a kiedy tylko to umorzenie się
uprawomocniło, ja doniosłem ze swej strony do prokuratury, że podejrzewam
Macierewicza o popełnienie przestępstwa polegającego na nadużyciu stanowiska w
celu osiągnięcia korzyści osobistej.
I sąd przyznał, że możesz mieć rację.
- Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie,
a sąd nakazał prokuraturze, żeby jednak śledztwo w tej sprawie wszczęła.
Więc ta sprawa będzie się toczyć, natomiast sam Antoni
Macierewicz wobec ciebie żadnych kroków nie podejmuje.
- Nie, i to jest zrozumiałe, ja po prostu piszę prawdę, i to
bardzo udokumentowaną prawdę. Te dokumenty z Instytutu Pamięci Narodowej, które
są w tej książce, są dla Macierewicza miażdżące, także dla jego legendy, ja tam
poruszam też sprawę jego ojca. Macierewicz twierdzi, że jego ojciec został
zamordowany przez UB. Ze wszystkich świadectw wynika, że popełnił samobójstwo,
a w Instytucie Pamięci Narodowej jest zobowiązanie do współpracy z
komunistycznym Urzędem Bezpieczeństwa podpisane przez Zdzisława Macierewicza,
ojca Antoniego. Ojciec Antoniego Macierewicza przyjął pseudonim Z-3 i był przez
chwilę agentem UB. Przez chwilę, bo dwa tygodnie później popełnił samobójstwo,
więc wszystko wskazuje na to, że był więcej niż uczciwym człowiekiem, był
bohaterem, który się zabił, żeby nie donosić na swoich przyjaciół. Natomiast
Macierewicz nam tego nie mówi, w ogóle o tej sprawie nie mówi. Przedstawia
swoją nieprawdziwą wersję, najwyraźniej wstydzi się tej historii, choć moim
zdaniem nie powinien. Być może kiedyś ktoś go szantażował tym zobowiązaniem,
które jego ojciec podpisał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz