wtorek, 1 stycznia 2019

Złote w błoto



Wygląda na to, że PiS jednak naprawdę chce przekopać Mierzeję Wiślaną. Nie ma jeszcze zezwolenia na budowę, ale już prowadzone są odwierty, którym bacznie przygląda się przedstawiciel chińskiego potentata budowlanego.

Rybak Zbigniew Post z Krynicy Morskiej, który od 40 lat łowi w Zalewie Wiślanym, myślał, że będzie jak zwykle. Pogadają i na tym się skończy. Przecież pierwszy na ten pomysł wpadł król Ste­fan Batory. Współcześnie projekt kanału żeglugowego na Zalewie i przekopania Mierzei wraca jak bumerang przy każ­dych wyborach. Pomnik łopaty, „symbolu konieczności wykonania kanału żeglugo­wego łączącego Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską”, ufundowany przez ówczesną senator, obecną posłankę PO Elżbietę Gelert z Elbląga, stoi w porcie w Kątach Rybackich od 12 lat. „Przekop Mierzei konieczny, możliwy, potrzebny” - gło­si tabliczka na cokole. A Mierzeja nadal w całości.
   Zbigniew Post zaczął się niepokoić do­piero, gdy zobaczył (w telewizji), jak prezes PiS osobiście wkopał na plaży biało-czerwony słupek wyznaczający koniec prze­kopu. Kiedy kołek po kilku dniach zniknął, Krynica odetchnęła z ulgą: morze poka­zało prezesowi, kto tu rządzi. W kurorcie trudno znaleźć zwolennika inwestycji. Nie chcą być wyspą oddzieloną kanałem od reszty kraju. Już teraz w sezonie są kor­ki, a co dopiero, jak trzeba będzie pokonać most zwodzony. Boją się, że trudna prze­prawa i budowa odstraszą letników, a ka­nał zniszczy jedną z najpiękniejszych plaż w Polsce, bo po prostu zabraknie na niej piasku. - Ujścia kanału muszą chronić falochrony - tłumaczy prof. Marcin Węsławski, dyrektor Instytutu Oceanologii PAN. - Prądy w Bałtyku idą. wzdłuż brze­gu z zachodu na wschód. Przy zachodnim falochronie piasek będzie się osadzał, tworząc z czasem, wielką mieliznę, a przy
wschodnim, od strony Krynicy Morskiej, będzie wypłukiwany, plaża, będzie znikać. Jak we Władysławowie, gdzie po wybudo­waniu przy porcie falochronów trzeba było dosypywać piasku.

Plaża dobrem narodu
A Krynica Morska żyje głównie z tury­stów, których co sezon przyjeżdża tu nawet 40 tys. 90 proc. mieszkańców utrzymuje się z wynajmu pokoi, prowadzi pensjo­naty, bary, restauracje. Zbigniew Post co­dziennie łowi, ale z samych ryb nikt by nie przeżył. Zresztą ryb w Zalewie też może za­braknąć. Bo przekop Mierzei to nie tylko wykonanie ponadkilometrowego kanału w okolicy dawnej osady rybackiej Nowy Świat, między Skowronkami a Przebrnem, jeszcze przed Krynicą. Obecnie głębokość Zalewu waha się od 1,2 do 2,7 m, a do tego są tam bardzo szybkie zmiany poziomu wody, dochodzące do 1,5 m w ciągu doby, więc przede wszystkim konieczne jest pogłębienie Zalewu Wiślanego do 5 m, czyli zrobienie długiego na 22 km kanału w samym Zalewie, od Mierzei Wiślanej aż do Elbląga. I to nie jednorazowo. Kanał przepływowy będzie musiał być pogłębia­ny przynajmniej raz do roku.
   - Dno Zalewu to delikatny, organiczny pył - mówi profesor Węsławski. - Po takim pogłębianiu tygodniami będzie się unosił w toni. Dla wrażliwych organizmów, jak ikra czy narybek, to fatalne warunki. Część ryb, np. płocie, może przeżyje, ale sandacza, w Zalewie wkrótce nie będzie.
   Mieszkańcy są przerażeni, a samorząd Krynicy Morskiej domaga się od rządu po­mocy. - Obawiamy się realnych strat dla gminy i mieszkańców w sektorze turystycz­nym i w rybołówstwie, więc występowali­śmy jako samorząd o gwarancje rządowe, ale na razie bezskutecznie - mówi bur­mistrz Krynicy Morskiej Krzysztof Swat. Zapowiada, że będą walczyć: - Krynicka plaża to dobro narodowe wszystkich Pola­ków. Byłoby niepowetowaną stratą, gdyby uległa zniszczeniu na skutek tej inwestycji.

Jedno środowisko, dwie opinie
Wkrótce potem, jak słupek prezesa zabrało sztormowe morze, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdań­sku, której podlega teren samej Mierzei, wydała drugą już, tym razem pozytywną, opinię w sprawie przekopu. W pierwszej, z czerwca 2018 r., jak ujawniło Radio Zet, skrytykowano w 14 punktach raport o od­działywaniu na środowisko, sporządzony przez inwestora, Urząd Morski w Gdyni, który nie widział ekologicznych zagrożeń związanych z przekopem Mierzei. RDOŚ z Gdańska wskazał m.in. na ograniczenie swobodnej migracji fauny lądowej, zmęt­nienie wód Zalewu i spadek jego zary­bienia, zmniejszenie bazy żerowiskowej wielu ptaków, w tym kormoranów. Nie minęły dwa tygodnie od wydania kry­tycznej opinii i dyrektor gdańskiego RDOŚ Danuta Makowska została odwołana. Opi­nia jednak została i trzeba było powtórzyć konsultacje społeczne, by Urząd Morski w Gdyni mógł uzupełnić swój raport, a Re­gionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska mogła po raz kolejny go ocenić. I tak się stało. Pod rządami nowo mianowanego dyrektora Radosława Iwińskiego gdański RDOŚ nie miał nic do zarzucenia rapor­towi środowiskowemu, jaki przedsta­wił inwestor.
   Olsztyńska Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, na której terenie leży większość obszarów objętych inwestycją, wydała właśnie decyzję środowiskową zezwalającą (pod pewnymi warunkami) na przekop Mierzei. Potem zezwolenie na budowę i zezwolenie wodno-prawne wyda państwowe przedsiębiorstwo Wody Polskie, a nie, jak do niedawna, marszałek województwa. I już inwestor, czyli Urząd Morski w Gdyni, będzie mógł rozpisać przetarg i przygotować teren pod inwesty­cję. Wyciąć sosnowy bór porastający nad­morskie wydmy od 33 lat, objęty ochroną jako Park Krajobrazowy Mierzeja Wiślana.
   Szkoda wydm i lasu, ale największe zmiany grożą środowisku wodnemu. Poza wykopaniem i corocznym pogłębianiem kanału jest jeszcze budowa sztucznej wy­spy, do której planuje się wlewać płynne błoto, które pogłębiarki będą wyciągać z dna kanału.
   - Nie ma takiej możliwości, żeby to nie przeciekało - mówi burmistrz Swat. - Za­miast zalewu będzie błotnista kałuża.
   Argumenty, że kanał dostarczy do Zale­wu świeżej morskiej wody, można włożyć między bajki. - Kanał ma mieć przy obu wlotach śluzy, więc wymiana wody tak naprawdę będzie minimalna - twierdzi prof. Węsławski. - Dla Bałtyku większych zagrożeń zatem nie ma, ale inwestycja może prowadzić do industrializacji wy­brzeża. Jedynym ratunkiem dla plaży by­łaby budowa rzędów palisadowych falo­chronów (jak w Chałupach) praktycznie aż do rosyjskiej granicy.

Interes publiczny
Mierzeja to nie tylko Park Krajobrazo­wy, ale i obszar Natura 2000. Jak podkre­ślała w swojej opinii odwołana dyrektor Makowska, ingerencja w te objęte spe­cjalną ochroną tereny jest możliwa tylko, „jeśli przemawiają za tym konieczne wy­mogi nadrzędnego interesu publicznego”.
   Zarząd Województwa Pomorskiego pod­trzymał w listopadzie miażdżącą krytykę planowanego przekopu Mierzei Wiślanej, zgłaszając 67 zastrzeżeń. Najpoważniejsze to brak rzetelnego bilansu zysku i strat, przejaskrawianie korzyści wynikających z inwestycji, jej niezgodność z celami stra­tegicznymi województwa pomorskiego, nieprzedstawienie analizy rozwiązań al­ternatywnych dla przekopu oraz niewykazanie nadrzędnego interesu publicznego.
   Pomorscy samorządowcy wiedzą, że straty poniesie przede wszystkim ich województwo: zdewastowany krajobraz Mierzei Wiślanej i Parku Krajobrazowego, ograniczenie rozwoju Krynicy Morskiej, zniszczone plaże. Zyskiem według rządu ma być rozwój gospodarczy województwa warmińsko-mazurskiego i przede wszyst­kim Elbląga, który miałby stać się portem morskim. Według Ministerstwa Gospodar­ki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej inwe­stycja ma „kolosalne znaczenie dla Polski Wschodniej i przede wszystkim dla Warmii i Mazur. Elbląg odciąży porty trójmiejskie, a w oparciu o swobodny dostęp do Elbląga jako portu morskiego będzie można zbu­dować cały ciąg komunikacyjny”.
   Marszałek pomorskiego Mieczysław Struk podważa uzasadnienie inwesty­cji: miałby to być, według rządu, sposób na wyciągnięcie Elbląga z zapaści gospo­darczej. Jego zdaniem diagnoza opiera się na nieaktualnych danych, a przyszły po­tencjał portu w Elblągu jest zdecydowanie przeszacowany i nie może być podstawą do tak kosztownej, zarówno dla budżetu państwa, jak i dla środowiska inwestycji.
   - Z Elbląga nie ma czego wywozić, bo tam nie ma przemysłu, ani też czego przywozić- mówi burmistrz Krynicy Mor­skiej Krzysztof Swat. - Duże transportowce na Zalew nie wpłyną, a opowieści o setkach jachtów z zachodniej Europy, które będą pływały po Zalewie, są żałosne. Duże jachty pełnomorskie, balastowe, mają zanurze­nie ok. 2,5 m i mogłyby się poruszać tylko po torze żeglugowym, jak prom, podziwia­jąc błotnistą kałużę dookoła.
   Zespół naukowców pod kierownictwem dr. hab. Macieja Przewoźniaka z Politech­niki Gdańskiej, który opracował anali­zę planowanej inwestycji, przypomina, że do niewielkiego portu w Elblągu, prze­ładowującego rocznie około 300 tys. ton towarów, nigdy nie wpływały jednostki o długości 100 m, szerokości 20 m i zanu­rzeniu 4 m. Urząd Morski w Gdyni szacuje, że po wykonaniu przekopu przewozy mor­skie wzrosłyby o 1,5 mln ton rocznie, tyle, ile porty w Gdańsku i Gdyni przeładowują w dwa tygodnie. A z Elbląga do Trójmia­sta jest zaledwie 60 km. Nie dziwi zatem konkluzja raportu dr. hab. Przewoźniaka: korzyści gospodarcze są niepewne, na­tomiast straty środowiskowe mamy jak w banku.

Przekop do suwerenności
Ale na nic merytoryczne argumenty. Prezes Jarosław Kaczyński wielokrotnie mówił, że budowa przekopu to być albo nie być polskiej niepodległości. Kwe­stia polskiej racji stanu i sztandarowy projekt PiS. „Polska przez wiele lat była państwem niesuwerennym. Dzisiaj po­kazujemy ostatecznie, że mamy na tym terenie pełną suwerenność” - powiedział prezes PiS, wkopując słupek na plaży. Bo transport i żegluga pomiędzy Zale­wem Wiślanym a Zatoką Gdańską jest uzależniona od Rosji, która wydaje zgody na przepłynięcie przez Cieśninę Piławską.
   Przekop Mierzei ma mieć strategiczne znaczenie także dla obronności kraju. We­dług Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej swobodny dostęp do Zalewu Wiślanego to bezpieczeństwo wschodniej granicy Unii Europejskiej oraz wschodniej flanki NATO. W wywia­dzie opublikowanym w książce „Genera­łowie” Juliusza Ćwielucha gen. Mirosław Różański, były Dowódca Generalny Ro­dzajów Sił Zbrojnych, opowiada, jak za­stępca Antoniego Macierewicza w MON wiceminister Bartłomiej Grabski próbował go namówić, by wydał pozytywną opinię na temat zasadności przekopu Mierzei Wi­ślanej z punktu widzenia wojskowego: „Re­gulacje Natura 2000 można uchylić, jeżeli między innymi są uzasadnienia militarne. Moim zdaniem nie było, bo w Elblągu na­wet najmniejsza jednostka Marynarki Wojennej nie byłaby w stanie przeprowadzić manewru zmiany kierunku. Po szerokich analizach odpowiedź była negatywna, co bardzo się panu ministrowi nie spodo­bało. Pojechałem do niego i mówię: Czy pan wie, jaka jest średnia głębokość Zale­wu Wiślanego? Na poziomie 1,6 m, a miej­scami spada do 1,2 m. Nawet motorówki, których używamy w Marynarce Wojennej, nie popłynęłyby bezpiecznie na takim za­nurzeniu. A minister nalegał na uzasadnie­nie, że do Elbląga będą wpływały okręty Marynarki Wojennej”.

Wszyscy za?
Przekop Mierzei zapisano w specjalnej ustawie. Gdy w lutym 2017 r. Sejm głoso­wał nad tym projektem, przeciw było tyl­ko dziewięciu posłów. 18 wstrzymało się od głosu. Taka jednomyślność w polskim parlamencie zazwyczaj się nie zdarza. Platforma Obywatelska zgłaszała wpraw­dzie wątpliwości natury ekonomicznej. Poseł Tadeusz Aziewicz w imieniu swojego klubu mówił, że „korzyści z planowanego przekopu Mierzei, finansowanego z pie­niędzy publicznych, są mocno dyskusyj­ne”. Ale PO ustawę poparło.
   Nowoczesna też nie była przeciwna budowie kanału. Jedynie trochę zaniepo­kojona, „czy zmienione zapisy dotyczące wydawania zgód i pozwoleń wodno-prawnych przez przedsiębiorstwo Wody Pol­skie nie będą służyć obejściu przepisów ochrony środowiska”. Cała opozycja, tak­że PSL, podkreślała, że to pomysł rządu i jego odpowiedzialność „za skierowanie ogromnych środków w wątpliwe przedsię­wzięcie”. Platforma zapowiedziała baczne monitorowanie i rozliczanie władzy z każ­dej wydanej złotówki.
   Inwestycja obliczana jest na 880 mln zł, ale słychać głosy, że 1,5 mld zł to mini­mum. To na początek, nie licząc kosztów utrzymania kanału, czyli systematycznego pogłębiania. Raz, dwa razy do roku, a może i po każdym dużym sztormie. A zimą Za­lew zamarza z reguły na cztery miesiące.
   W Krynicy Morskiej ludzie mówią: szko­da taką kasę wyrzucać w błoto, dosłownie.
Agnieszka Sowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz