W Grajewie mówią, że
jako poseł zachorował na krótką pamięć. Mówią po cichu. Boją się, że Adam,
dawny kolega z blokowiska na Osiedlu Centrum, jako minister dostanie długich
rąk
Wojciech Cieśla
Adam
Andruszkiewicz narodził się w Grajewie, w centrum miasta, pod pomnikiem
niepodległości. Narodził się jako polityk z megafonem w ręku. Wcześniej nikt
go nie znał. - Pięć, siedem lat temu pomniki to była jego działka - wspomina
jeden z radnych. - Działał w Młodzieży Wszechpolskiej. Co roku zbierał to towarzystwo
i oddawali hołd wyklętym, którzy 8 maja 1945 roku odbili miasto z rąk UR.
Rozwijał się w oczach. Była ich tu garstka, pomieszani z kibolami. Zaczynali
demonstracje w kilkunastu, potem miał ich przynajmniej czterdziestu. Ściągał
kolegów z Białegostoku.
- Rzeczowy, twardo stojący na ziemi - charakteryzuje go współpracownik
z czasów Młodzieży Wszechpolskiej.
- Tylko zaciągał niemożebnie, bardziej niż obecnie. Gdy pierwszy raz
zadzwonił, myślałem, że ktoś mnie wkręca, że przecież już nikt tak nie mówi.
W 2015 r. Andruszkiewicz został posłem Kukiz’15, potem był w kilku
innych inicjatywach. Właśnie został wiceministrem cyfryzacji w rządzie PiS.
Dziś, ponad trzy lata po wyborach, Grajewo i okolice pełne są ludzi
zawiedzionych. Nie dlatego, że Adam odszedł od narodowców i sprzedał się
rządzącej partii. Znajomi, którzy wozili go na spotkania z Pawłem Kukizem,
byli pracodawcy i koledzy z ruchu narodowego - wszyscy
mają żal o jedno: że Adam zachorował na krótką pamięć. Że przestał odbierać
telefon.
I
Grajewo: skraj
Podlasia, 22 tysiące mieszkańców. Miasto chlubi
się mlekiem Łaciatym. Bezrobocie około 13 procent, ponad dwa razy więcej niż
średnia krajowa. Po żydowskich mieszkańcach (przed wojną Żydzi stanowili
grubo ponad połowę) nie ma śladu, w miejscu spalonej synagogi stoi dom kultury.
Nie ma też śladów przedwojennych nastrojów, gdy ONR i Stronnictwo Narodowe
trzymały rząd dusz na zachodnim Podlasiu. W radzie miasta rządzi lokalny komitet,
wójtem jest PSL-owiec. Wybory w 2015 r. wygrał Andrzej Duda i PiS. Andruszkiewicz
przekonał do siebie raptem 345 obywateli.
Za ulicą Ełcką, między Tesco a Biedronką, rozciąga się blokowisko. Kilkadziesiąt
identycznych czteropiętrowców, łososiowo-szare ściany, blaszane garaże, sklep z
alkoholem. W jednym z domów z wielkiej płyty wychował się wiceminister
cyfryzacji.
Adam Andruszkiewicz - choć w Warszawie wynajął mieszkanie na modnym
Powiślu - gdy przyjeżdża do Grajewa, pomieszkuje u rodziców. - Filmiki, które
wrzuca na Facebooka, nagrywa w dużym pokoju - śmieje się jeden z grajewskich
znajomych.
Nauczyciele z „dwójki” o byłym uczniu rozmawiają niechętnie - w
podstawówce wciąż pracuje matka posła, specjalistka nauczania początkowego z
30-letnim stażem.
- Wśród młodzieży zdarzają się różne typy, czasem chuligani, ale
większość do dziś kłania mi się na ulicy. Adam ostentacyjnie nie poznaje
nauczycieli - mówi jeden z pedagogów. - Był przeciętny. Raczej nijaki.
Wyczytaliśmy gdzieś, że jego pasją jest historia. No, nie wiem, w pokoju nauczycielskim,
gdy Ola nie słyszała, mieliśmy z tego niezły ubaw. Ale nie sprawiał większych
problemów.
Fakty przeczą opiniom, bo Andruszkiewicz wygrał miejscowy konkurs historyczny
„Żeby Polska była Polską”. „Podkreślić trzeba, że gimnazjaliści wykazali się
dużą wiedzą, wykraczającą znacznie poza obowiązujący program nauczania” -
napisze jury.
II
O tym, kim są najbliżsi wiceministra, można się dowiedzieć tylko tyle, ile
sam zdradza.
O ojcu opowiada tylko raz, na białoruskim portalu sb.by. Stąd wiadomo,
że w PRL Zbigniew Andruszkiewicz, absolwent technikum, pracował w Telekomunikacji
Polskiej. Gdy firmę w 2001 roku sprywatyzowano, wylądował na bruku. - Musiał
iść budować drogi - żali się poseł.
Gdy Zbigniew wraca po 10 miesiącach pracy w Wiedniu, mówi synowi, że
może w Polsce będzie kiedyś jak w Austrii: mało pracy, dużo pieniędzy. - Moi
rodzice myśleli, że obudzimy się rano i będzie jak w Niemczech. Tak mówiła
propaganda przed referendum unijnym, żeby ludzie szli głosować. I ludzie w to
uwierzyli - ubolewa Andruszkiewicz.
Skąd wyznania w rosyjskojęzycznym portalu? Gdy został posłem,
reaktywował polsko-białoruską grupę parlamentarną. Często gości z oficjalnymi
delegacjami u urzędników Łukaszenki, narzeka tam na Unię Europejską. - Gdy w
2005 r. zdelegalizowano Związek Polaków na Białorusi, Sejm zawiesił oficjalne
relacje z parlamentem białoruskim. Nikt - ani
PiS, ani PO - nie miał wątpliwości, że trzeba się od reżimu trzymać z daleka.
I nagle w 2016 r. z inicjatywą
ocieplenia relacji wyskakuje nacjonalista Andruszkiewicz - mówi Robert
Tyszkiewicz, poseł PO, specjalista od spraw wschodnich.
- Czy Andruszkiewicze to ofiary transformacji? Grajewska przeciętna.
Ani zamożni, ani specjalnie biedni - mówi mi jeden z samorządowców. - Adamowi
i jego starszej siostrze dali to, co można dać dzieciom: wykształcenie.
III
Na zabytkowym dworcu
w Grajewie (zabity deskami, grozi zawaleniem) w
ubiegłym wieku pracował dziadek Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Dziś rudera
upstrzona jest błękitnym graffiti: „Seks, alkohol, mordobicie”, pod ścianą w
śniegu zamarznięte flaszki z browaru
Łomża. Większość napisów głosi
chwałę czwartoligowej Warmii Grajewo.
Zbigniew Andruszkiewicz kilkanaście lat temu pełnił krótko funkcję
kierownika drużyny (na zdjęciu na Facebooku w czerwonym dresie). W czerwcu
2016 r. poleciał aż do Marsylii, żeby oglądać z synem mecz Polski z Ukrainą na
mistrzostwach Europy.
Podobnie jak Adam, Zbigniew Andruszkiewicz nie boi się internetu.
Regularnie dyskutuje o polityce. Gdy Przemysław Wipler w 2016 r. zapewnia, że
„antysystemowcy” będą zgodnie współpracować przez całą kadencję, tata posła
komentuje: „A Winnicki mówi, że pana rozegra”.
W czasie, gdy syn związany jest z Ruchem Narodowym, tata basuje Witoldowi
Tumanowiczowi z narodowców: „Szacunek panie Witoldzie za wspólną antysystemową
walkę”. Ale gdy Andruszkiewicz junior opuszcza
ruch, senior trolluje posła Krzysztofa Bosaka: „Jakie ma pan wykształcenie,
panie Krzysztofie, jako lider Ruchu Narodowego?”.
Ojciec ministra jest dziś woźnym w podstawówce im. Henryka Sienkiewicza.
Na pytanie o syna usztywnia się: - Trwa na
niego nagonka, a on służy Polsce. I ja go za to szanuję. Nie będę rozmawiał.
Teraz coś powiedzieć będzie niebezpiecznie.
IV
Piętrowy budynek przy
głównym skrzyżowaniu, Galerię Centrum zna
każdy, kto w Grajewie skręca na Ełk albo Augustów. Do biura posła Andruszkiewicza
nie prowadzi żadna wskazówka. Wyborca musi się wysilić: przy dmuchanym
bałwanie skręcić w lewo, za półką z zielonymi trampkami jeszcze raz w lewo
- drzwi do biura schowały się za załomem. Na
drzwiach szyld z nazwiskiem posła i zaklejone białą taśmą logo Kukiz’15 i hasło
„Potrafisz Polsko”.
Drzwi zamknięte na głucho. Daniel Purwin, kolega i asystent Andruszkiewicza,
najpierw przesuwa spotkanie na następny dzień, a potem wyłącza komórkę. W
Internecie broni posła jak lew: „Jak zapewne widzicie, trwa nieludzki atak
medialny w sprawie ministra Andruszkiewicza. TVN, Gazeta
Wyborcza i inni, nazwałbym to już wręcz nękaniem”. I jeszcze: „(...) Rozpoczęła
się nagonka mediów powiązanych ze starym układem, z którym Adam Andruszkiewicz
walczył od zawsze. Zawistny i podły atak wrogów i ludzi znających się na wszystkim i wiedzących wszystko”.
V
Podobnie jak z
rodzicami i siostrą, Adam Andruszkiewicz nie
afiszuje się z narzeczoną - Kamilą. Jej istnienie ogłasza światu po raz
pierwszy w święta, gdy wie, że za moment trafi do rządu: wrzuca na Instagram
wspólne zdjęcie pod choinką. Kamila, 29-letnia absolwentka Uniwersytetu
Pedagogicznego w Krakowie, przez kilka lat mieszkała w Paryżu. Nie wiadomo,
czym młoda rusycystka zajmowała się we Francji i czym dziś zajmuje się w Polsce. W sieci można odnaleźć
nieaktywne konto z jej nazwiskiem na rosyjskim portalu vkontakte.ru.
Jedyny
kontekst, w którym Andruszkiewicz chętnie wspomina bliskich, to historia.
„Moja rodzina zasłużyła się dobrze dla Polski w czasie II wojny światowej” -
pisze. „(...) Patriotyzm jest w mojej rodzinie obecny od pokoleń i jest zobowiązaniem
dla mnie, by nigdy nie zdradzić Polski. To Wam gwarantuję. Czołem Wielkiej
Polsce!”.
Historia, którą opowiada, jest specyficzna: dziadkowie ze strony matki
nie mają tu nazwisk, nie sposób ich zidentyfikować, nikt postronny nie
sprawdzi w źródłach tego, co pisze Andruszkiewicz. Tymczasem poseł swobodnie
żongluje faktami. Przykład? Podaje, że pradziadek ze strony ojca, Aleksander,
bił się w kampanii wrześniowej: „Swoją przygodę z wojną zakończył w obozie
jenieckim KL Grajewo”. KL to skrót od niemieckiego „konzentrationslager”, obóz
koncentracyjny. Ale w 1939 roku Grajewo leżało po rosyjskiej stronie granicy.
Żaden „konzentrationslager” tu nie istniał.
VI
Z Maciejem Grabowskim
z Grajewskiej Izby Historycznej sprawdzamy informacje o
obozach. Za okupacji sowieckiej 1939-1941 w Grajewie działało więzienie NKWD,
obozów nie było. Po ataku Niemców na ZSRR w pobliskich Boguszach był obóz
jeńców sowieckich (Stalag 373 i Oflag 56), obóz dla internowanych Włochów
(Stalag 373 Prostken), dla ludności żydowskiej (SammeHager) i przesiedleńców
(Umsiedlungslager). Obozu jenieckiego brak. Pytam ministra cyfryzacji o KL
Grajewo. Nie odpowiada.
Gdy Andruszkiewicz w 201.5 r. po raz pierwszy wrzuca do sieci czarno-białe
zdjęcie żołnierza w mundurze, pisze: „Pradziadek ze strony matki, Bronisław,
był podoficerem słynnych Ułanów Krechowieckich”.
W styczniu 2019 r. to samo zdjęcia
podpisuje inaczej: „Mój pradziadek Piotr - ułan
krechowiecki. Od pokoleń walczymy o silną Polskę. I to się nigdy nie zmieni!
Zwyciężymy!”.
Rodzinna historia to wygodne
narzędzie w polityce. Opowieści o dziadkach Andruszkiewicz kończy dobitnie:
„Naszym obowiązkiem wobec nich - którzy oddali życie i zdrowie za nas - jest
te wszystkie kasty do końca wyplenić. Wyrzucić raz na zawsze, poza nawias. Skazać
ich i oczyścić naszą kochaną Polskę z ich potomków, którzy nie kryją się nawet
ze swoimi poglądami”.
- Odpowiadają mu wielbiciele: „Panie Adamie, pan jest jak dumny ułan na
rumaku, dokoła którego kłębią się wściekłe, zaślinione psy, próbujące kąsać
pana po łydkach”.
VII
W Grajewie żal, że
Adam jako poseł nie odbiera telefonu, przewija się w wielu rozmowach.
Anonimowych, bo wśród moich rozmówców panuje przekonanie, że jako minister od
internetu Andruszkiewicz może mieć długie ręce. A Grajewo jest małe: - Był
biznesmen, nazwijmy go Robert, który dał mu jakąś śmieciówkę jeszcze na
studiach, pozwolił zarobić parę groszy. Miał później sprawę - nie, żeby coś
załatwić z posłem, raczej chciał prosić o radę, w końcu Adam w samej Warszawie,
w telewizorze co drugi dzień. Ale Adam nie znalazł czasu dla Roberta. Zaczął zadzierać
nosa. Zawiódł wielu ludzi.
Polityk Kukiz’15: - Został pomazańcem rok temu. Wtedy Morawiecki wiedział
już, że będzie premierem. Chciał zgasić plotki, że nie poradzi sobie, że nie ma
zaplecza. Musiał pokazać partii, że załatwi kilku posłusznych posłów, którzy
dadzą im ciut więcej ponad 230 głosów w Sejmie. Zaczął regularnie gościć Andruszkiewicza.
Pewnie poznał go przez ojca, ale Kornela nie było na tych spotkaniach. Potem
Adama przyjął sam Kaczyński, wbrew własnej zasadzie, że kto zaczyna politykę
przed trzydziestką, ten marnie skończy. Adam się tym ekscytował. Z
Morawieckim, choć to dziwne, faktycznie się polubili. Gdy „Newsweek” opisał,
jak Morawiecki kuglował w nieruchomościach, Adam najgoręcej bronił go na
Facebooku.
Współpracownik z czasów Młodzieży Wszechpolskiej: - W TVP Info promowali go Klarenbach z Rachoniem, dali mu głos,
zapraszali. A jemu odbiło na własnym punkcie. Ludzie z jego biura w
Białymstoku twierdzą, że na spotkaniach rozdawał własne zdjęcia. Kojarzy pan
to zdjęcie z tabloidów, które złapały go, jak jedzie do knajpy rządową limuzyną?
Na zdjęciu jest też facet w szarym płaszczu. To Krzysiek Tenerowicz z Krakowa,
z Solidarnej Polski. To jego jedyne zaplecze. Tylko on mu pozostał. Za Adamem
nie stoi już nikt.
VIII
Opowiada poseł PiS: - Po nominacji dla Andruszkiewicza Gowin się zdenerwował,
zadzwonił do Kaczyńskiego. Umówili się na spotkanie. Gowin usłyszał wtedy:
niech się pan nie unosi, przedstawię panu takie fakty, że zrozumie pan ten
ruch. Nie wiem, może na Nowogrodzkiej był profesor Waldemar Paruch z Centrum
Analiz Strategicznych z jakąś genialną wizją, z której wynikało, że trzeba go
wziąć do rządu? Może Kaczyńskiego przekonał Morawiecki? A może po prostu
wszyscy jesteśmy za głupi na geniusz Napoleona z Nowogrodzkiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz