Jarosław Kaczyński powiedział, że „bardzo nisko ceni intelekt” ministra Sikorskiego. No cóż, geniusze tak mają, że są niejako z definicji skazani na otaczanie się ludźmi dużo gorszymi od siebie. Dlatego w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Sikorski był ministrem obrony narodowej. Gdyby Jarosław Kaczyński intelekt Sikorskiego cenił wysoko, za nic w świecie nie zrobiłby go ministrem.
Z
tych samych powodów najpierw ministrem spraw wewnętrznych i administracji, a
potem prokuratorem krajowym i zastępcą prokuratora generalnego Jarosław
Kaczyński zrobił Janusza Kaczmarka – „agenta śpiocha”.
Z
tych samych powodów wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych Jarosław
Kaczyński musiał zrobić Ludwika Dorna, człowieka, który „nie płaci alimentów”.
Z
tych samych powodów Jarosław Kaczyński w dni parzyste powoływał na
wicepremiera, a w nieparzyste – odwoływał Andrzeja Leppera, „warchoła”, który „wchodził w dupę Moskwie, a nie o
ludzi się upominał”.
Tę
listę można ciągnąć: Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Piotr Piętak (wiceminister
w MSW)… Jest w łaskach – wtedy Jarosławowi Kaczyńskiemu ich prawdziwe lub
urojone wady nie przeszkadzają. Wypada z łask – okazuje się głupcem,
zbrodniarzem, agentem obcych mocarstw i pospolitym świnią.
Coś
wam to przypomina? Tak, zgadliście! Każdy z nas to miał w czasach
przedszkolnych i gdzieś tak do 12-16 lat. Potem większość ludzi zaczyna
dojrzewać i stopniowo dochodzić do wiedzy, że obrażanie się na cały świat nie
jest najlepszym patentem na życie wśród ludzi.
Niektórym
jednak nawyki z piaskownicy zostają na całe życie.
A
teraz serio. Należę do pokolenia, które – na szczęście – samo nie żyło w latach
stalinowskich, ale które świetnie zna tamte lata, bo dorastało tuż po śmierci
Stalina i przełomie październikowym. Wtedy oskarżenie, że ktoś jest agentem
wrogiego mocarstwa kończyło się zwykle śmiercią lub co najmniej wieloletnim
więzieniem dla tego nieszczęśnika. W prawie każdej polskiej rodzinie był ktoś,
kto rąbał tajgę, budował Biełmorkanał, był bezterminowym niewolnikiem w kopalni
węgla jako „wróg ludu”, „szpieg angielski”, „oficer sanacyjny” lub choćby
„element aspołeczny”.
Dzisiaj
– przynajmniej dopóki wciąż mamy III RP, a nie IV (wydanie II poprawione) –
takie głupie obelgi Jarosława Kaczyńskiego są na szczęście właśnie tylko
głupimi obelgami. Mówią nie o tym, jaki jest Radek Sikorski, ale o tym, jaki
jest Jarosław Kaczyński: mały, śmieszny, nikczemny, podły i bezsilny.
Jerzy
Skoczylas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz