Narażanie pacjentów
na traumę pod szyldem sumienia nie jest zgodne z etyką lekarską - mówi prof. Mirosław
Wielgoś, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii WUM.
Rozmawiała MAGDALENA RIGAMONTI
Do którego tygodnia można
przerwać ciążę?
Pyta pani w kontekście głośnej
sprawy prof. Chazana?
Tak, bo prof. Chazan raz mówi, że nie wiedział, jakie jest prawo, innym
razem, że ciążę można przerwać po 24. tygodniu, a ostatnio mówił, że do 22.
tygodnia.
W opinii dla prezydent Hanny
Gronkiewicz-Waltz pisałem, że po 24. tygodniu ciąży prawdopodobieństwo
przeżycia dziecka jest znacznie większe niż we wcześniejszych tygodniach. Myślę
jednak, że w tym wypadku wiek ciąży jest na drugim planie, bo przecież prof. Chazan odmówił pacjentce
aborcji ze względu na konflikt sumienia, a nie wiek ciąży.
W odmowie wykonania świadczenia
jasno napisał, że przyczyną jest nie tylko jego sumienie, ale i jakiś nowy
twór, czyli sumienie całego szpitala na Madalińskiego. Przecież nie ma czegoś
takiego, jak sumienie szpitala.
Szanuje pan kolegów lekarzy,
którzy zasłaniają się klauzulą sumienia?
Nie mam nic przeciwko klauzuli
sumienia, jeśli nie jest ona narzucana innym ludziom. Jestem natomiast
przeciwko narzucaniu innym swoich poglądów. Narażanie pacjentów na
traumatyczne doznania pod szyldem własnego sumienia nie jest chyba zgodne z etyką lekarską.
Tu bardzo łatwo zahaczyć o
hipokryzję. Brzydzę się hipokryzją. Prof. Chazan z pewnością kieruje się
swoimi głębokimi przekonaniami i jeśli przez to nie łamałby prawa, to nie
miałbym nic przeciwko temu. My, lekarze, nie możemy podporządkowywać prawa
własnym poglądom, nawet gdyby one były jak najbardziej szlachetne, czyste i
dobre.
Pan jest szefem Kliniki
Ginekologiczno-Położniczej, w której dokonuje się aborcji. Nie narzuca pan
swoich poglądów?
Nie. Wśród moich podwładnych są
osoby, o których wiem, że w różnych zawodowych sytuacjach mogłyby mieć konflikt
sumienia, więc staram się nie dopuszczać do tego, by musiały się deklarować
albo robić jakieś uniki. Zawsze jednak byłem przeciwnikiem
instytucjonalizowania klauzuli sumienia. A z wiekiem ciąży sprawa jest następująca
- ustawa o planowaniu rodziny mówi, że z przyczyn zależnych od płodu ciążę
można przerwać do momentu, kiedy ten płód osiągnie dojrzałość do samodzielnego
życia poza łonem matki. Jeśli trzeba postawić granicę, kiedy płód te zdolności
osiąga, zaczynają się dywagacje. I te dywagacje głównie dotyczą ciąż od 22. do
24. tygodnia. Po 24. tygodniu ciąży szanse na przeżycie dziecka wzrastają.
Jednak trzeba pamiętać, czy zależy nam tylko na przeżyciu, czy też na jakości
tego przeżycia. W ciążach poniżej 24. tygodnia ryzyko ciężkich powikłań
uniemożliwiających prawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny jest bardzo wysokie.
Jak przebiega aborcja?
Nie tak, jak opisuje to prof. Chazan, który twierdzi, że dziecko rozrywane jest na
strzępy. Wszyscy wiemy, że decyzja o aborcji jest bardzo trudna i że zawsze
podejmują ją rodzice, a w zasadzie najpierw sama matka, kobieta ciężarna. Naszą
rolą jest, by wszystko odbyło się jak najmniej traumatycznie, czyli na zasadzie
farmakologicznej indukcji poronienia. I zaznaczam, dziecko roni się samoistnie.
Martwe?
Przeważnie w takich sytuacjach
dziecko roni się już bez oznak życia. To jest dla mnie bardzo trudna rozmowa, bo
szpitale respektujące prawa pacjenta działają pod ogromną presją.
Polityczną?
Społeczną. Jesteśmy pod
obstrzałem. Pod szpitalem, w którym pracuję, pojawiają się ludzie z transparentami, na których są zdjęcia
rozkawałkowanych dzieci, a także z naszymi nazwiskami i wizerunkami.
Przedstawia się nas jako morderców, ludzi, którzy są przeciwko życiu. To jest
jakaś totalna niesprawiedliwość, bo ja, prof. Dębski ze
Szpitala Bielańskiego czy wielu innych kolegów z całej Polski zajmujemy się
przede wszystkim tym, żeby to życie ratować. Przecież leczymy dzieci
wewnątrzmacicznie, operujemy dzieci w łonie matki. Nie mówi się o tym głośno,
bo łatwiej tym tzw. obrońcom życia mówić o aborcji, łatwiej jest im piętnować
lekarzy i szpitale. Szczerze powiem, że w większości szpitali w Polsce
przestrzega się prawa.
I dokonuje aborcji?
Tak. Są oddziały w Polsce, w
których dokonuje się więcej przerwań ciąży niż w naszym. Nie jesteśmy żadnym
liderem w tej kwestii. Tyle tylko, że kiedyś powiedzieliśmy publicznie, iż
szanujemy prawo i respektujemy decyzje pacjentów.
Żałuje pan tego?
Nie. Nie widzę powodu. Rzeszowski
szpital Pro-Familia, pod którym organizowane są manifestacje ruchów pro-life, podał do sądu organizacje, które szkalują ich lekarzy.
Pan nie myśli, żeby też wejść na
drogę sądową?
Myślę, że wszystkie szpitale,
przed którymi organizowane są takie manifestacje, powinny spróbować działać
razem. Problem jest jednak znacznie poważniejszy. Opowiem coś pani. W
katowickim Spodku odbywały się wybory prezesa Polskiego Towarzystwa
Ginekologicznego. Byłem jednym z dwóch kandydatów. Idąc na te wybory,
zobaczyłem grupkę osób trzymającą moje zdjęcie i podpis: „morderca”. To było
straszne przeżycie. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na wynik wyborów. Potem
ci ludzie zaczęli się pojawiać pod Warszawskim Uniwersytetem Medycznym, w
którym pracuję.
Jaki stosunek do klauzuli
sumienia mają studenci medycyny, młodzi lekarze?
Część z nich podpisała deklarację
wiary. I oczywiście mają do tego prawo, jednak
proszę pamiętać, że oni jeszcze nie mieli do czynienia z sytuacjami, w których
pacjenci muszą podejmować trudne decyzje i w których oni sami muszą
uczestniczyć w złożonym procesie decyzyjnym. Mam nadzieję, że zrozumieją, iż w
tym zawodzie własny pogląd nie może przesłaniać decyzji dotyczących życia i
zdrowia pacjentów.
Badania prenatalne są w służbie
śmierci - to jeden z poglądów pana kolegów po fachu zasłaniających się klauzulą
sumienia.
Bzdura. Badania prenatalne służą
życiu. Dzięki badaniom ultrasonograńcznym,
biochemicznym, klinicznym możemy wykrywać nieprawidłowości, które mogą
być leczone w łonie matki bądź bezpośrednio po urodzeniu dziecka. Dzięki takim
badaniom można prognozować np. stan przedrzucawkowy zagrażający życiu kobiety
i rozwojowi ciąży. Możemy temu zapobiec, tak jak możemy zapobiec
wewnątrzmacicznemu zahamowaniu wzrastania płodu, wykryć i operować prenatalnie
wady serca, które jako jedyny w Polsce wykonuje ośrodek prof. Dębskiego. Coraz częściej mamy do czynienia z ciążami
bliźniaczymi. I to są z reguły trudne ciąże, w których występuje np. zespół
przetoczenia pomiędzy płodami. Jeśli nie zostanie rozpoznany, to oba płody mogą
umrzeć. A jeśli się go rozpozna i zastosuje nowoczesne leczenie polegające na
laserowym rozdzieleniu połączeń naczyniowych we wspólnym łożysku, to jest
ogromna szansa, że urodzą się zdrowe dzieci. Choćby dzisiaj kolejny taki zabieg
był u nas zrobiony.
Pan go przeprowadzał?
Dzisiaj nie. Natomiast byłem
inicjatorem wykonywania tych zabiegów w naszej klinice. Mam zespół, który jest
doskonale wyszkolony. Od kilku miesięcy jako jedyni w Polsce wykonujemy zabieg
FETO, polegający na zakładaniu balonu do tchawicy dziecka w przypadku wrodzonej
przepukliny przeponowej. Gdyby nie ten zabieg, dziecko rodziłoby się
praktycznie bez płuc, więc nie miałoby szans na życie. Do niedawna pacjentki
musiały jeździć za granicę, by poddać się takiemu zabiegowi. Proszę mi wierzyć,
że podejmujemy próby ratowania dzieci tam, gdzie to jest tylko możliwe. Staramy
się zwiększać ich szanse na życie. Niestety, nie zawsze z powodzeniem.
Nie uważa pan, że trzeba zrobić
transparenty z informacją, ile dzieci uratowaliście?
Nie robimy tego, żeby się chwalić.
To jedynie pacjentki mogłyby podjąć aktywność, która byłaby przeciwwagą dla tego,
co robią w stosunku do nas ruchy pro-life. Mnóstwo
dzieci nie przeżyłoby bez leczenia wewnątrzmacicznego w wielu ośrodkach w
Polsce. Uważam, że należy wykorzystywać wszystkie dostępne metody medyczne, by
pomagać pacjentom. Mam tu również na myśli metody leczenia niepłodności, przede wszystkim in vitro. Lekarz nie może utrudniać pacjentce dostępu do medycyny.
Nie może też na nią wpływać, zmuszać do czegoś, wmawiać, że według niego jakieś
rozwiązanie będzie lepsze.
Myślę sobie, że gdybym była
pana pacjentką i znalazłabym się w trudnej sytuacji wymagającej ode mnie
podjęcia decyzji, to przede wszystkim zapytałabym: „Panie profesorze, co by pan
zrobił na moim miejscu?”.
A ja myślę, że na to pytanie nie
ma odpowiedzi, bo dopóki człowiek nie znajdzie się w tak trudnej sytuacji,
może tylko teoretyzować, co by zrobił. Moją rolą jest przedstawienie pacjentce
zasadności przeprowadzania badań i różnorodnych zabiegów oraz poinformowanie o
drogach postępowania w każdym możliwym scenariuszu.
Według pana, klauzula sumienia
powinna zniknąć z polskiego prawa?
Nie, bo ona sama w sobie nie jest
niczym złym. Trzeba ją tylko właściwie stosować, bo w tym przypadku łatwo
o podwójną moralność. Widziała pani dziecko
pacjentki, której prof.
Chazan odmówił przerwania ciąży? Ja widziałem
i jest to widok, który cały czas mam przed oczami.
Nie zniknie z mojej świadomości. Dziecko przeżyło poród. Umarło po dziesięciu
dniach, bo zaczął gnić nieosłonięty czaszką mózg. Problem polega na tym, że ci
ludzie, którzy tak bardzo chcą chronić każde życie, kiedy to życie już jest,
przestają się nim kompletnie interesować. Życie zostało „uratowane” i na tym rola ruchów pro-life się
kończy. Żeby było jasne, nie jestem zwolennikiem aborcji. Mam swoje poglądy na
ten temat. Ale to jest moje wnętrze, moja sprawa prywatna, której nie
przekładam na pracę, na pacjentki.
To trudne?
Trudne. Ale cały ten zawód jest
trudny. Nie wiem, jaką bym podjął decyzję, gdyby taki problem dotyczył mnie,
mojej rodziny i bliskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz