środa, 23 lipca 2014

Widok tego dziecka mam przed oczami



Narażanie pacjentów na traumę pod szyldem sumienia nie jest zgodne z etyką lekarską - mówi prof. Mirosław Wielgoś, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii WUM.

Rozmawiała MAGDALENA RIGAMONTI

Do którego tygodnia można przerwać ciążę?
Pyta pani w kontekście głośnej sprawy prof. Chazana?

Tak, bo prof. Chazan raz mówi, że nie wiedział, jakie jest prawo, innym razem, że ciążę można przerwać po 24. tygodniu, a ostatnio mówił, że do 22. tygodnia.
W opinii dla prezydent Hanny Gronkie­wicz-Waltz pisałem, że po 24. tygodniu ciąży prawdopodobieństwo przeżycia dziecka jest znacznie większe niż we wcześniejszych tygodniach. Myślę jed­nak, że w tym wypadku wiek ciąży jest na drugim planie, bo przecież prof. Chazan odmówił pacjentce aborcji ze względu na konflikt sumienia, a nie wiek ciąży.
W odmowie wykonania świadczenia jasno napisał, że przyczyną jest nie tylko jego sumienie, ale i jakiś nowy twór, czyli sumienie całego szpitala na Madalińskiego. Przecież nie ma czegoś takiego, jak sumienie szpitala.

Szanuje pan kolegów lekarzy, którzy zasłaniają się klauzulą sumienia?
Nie mam nic przeciwko klauzuli sumie­nia, jeśli nie jest ona narzucana innym ludziom. Jestem natomiast przeciwko narzucaniu innym swoich poglądów. Na­rażanie pacjentów na traumatyczne do­znania pod szyldem własnego sumienia nie jest chyba zgodne z etyką lekarską.
Tu bardzo łatwo zahaczyć o hipokryzję. Brzydzę się hipokryzją. Prof. Chazan z pewnością kieruje się swoimi głębokimi przekonaniami i jeśli przez to nie łamałby prawa, to nie miałbym nic przeciwko temu. My, lekarze, nie możemy podpo­rządkowywać prawa własnym poglądom, nawet gdyby one były jak najbardziej szlachetne, czyste i dobre.

Pan jest szefem Kliniki Ginekologicz­no-Położniczej, w której dokonuje się aborcji. Nie narzuca pan swoich poglądów?
Nie. Wśród moich podwładnych są osoby, o których wiem, że w różnych zawodowych sytuacjach mogłyby mieć konflikt sumienia, więc staram się nie dopuszczać do tego, by musiały się deklarować albo robić jakieś uniki. Zawsze jednak byłem przeciwnikiem instytucjonalizowania klauzuli sumienia. A z wiekiem ciąży sprawa jest nastę­pująca - ustawa o planowaniu rodziny mówi, że z przyczyn zależnych od płodu ciążę można przerwać do momentu, kiedy ten płód osiągnie dojrzałość do samodzielnego życia poza łonem matki. Jeśli trzeba postawić granicę, kiedy płód te zdolności osiąga, zaczynają się dywa­gacje. I te dywagacje głównie dotyczą ciąż od 22. do 24. tygodnia. Po 24. tygo­dniu ciąży szanse na przeżycie dziecka wzrastają. Jednak trzeba pamiętać, czy zależy nam tylko na przeżyciu, czy też na jakości tego przeżycia. W ciążach poniżej 24. tygodnia ryzyko ciężkich powikłań uniemożliwiających prawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny jest bardzo wysokie.


Jak przebiega aborcja?
Nie tak, jak opisuje to prof. Chazan, który twierdzi, że dziecko rozrywane jest na strzępy. Wszyscy wiemy, że decyzja o aborcji jest bardzo trudna i że zawsze podejmują ją rodzice, a w zasadzie najpierw sama matka, kobieta ciężarna. Naszą rolą jest, by wszystko odbyło się jak najmniej traumatycznie, czyli na zasadzie farmakologicznej indukcji poronienia. I zaznaczam, dziecko roni się samoistnie.

Martwe?
Przeważnie w takich sytuacjach dziecko roni się już bez oznak życia. To jest dla mnie bardzo trudna rozmowa, bo szpitale respektujące prawa pacjenta działają pod ogromną presją.

Polityczną?
Społeczną. Jesteśmy pod obstrzałem. Pod szpitalem, w którym pracuję, pojawiają się ludzie z transparentami, na których są zdjęcia rozkawałkowanych dzieci, a także z naszymi nazwiskami i wizerunkami. Przedstawia się nas jako morderców, ludzi, którzy są przeciwko życiu. To jest jakaś totalna niesprawiedliwość, bo ja, prof. Dębski ze Szpitala Bielańskiego czy wielu innych kolegów z całej Polski zajmujemy się przede wszystkim tym, żeby to życie ratować. Przecież leczymy dzieci wewnątrzmacicznie, operujemy dzieci w łonie matki. Nie mówi się o tym głośno, bo łatwiej tym tzw. obrońcom życia mówić o aborcji, łatwiej jest im piętnować lekarzy i szpitale. Szczerze po­wiem, że w większości szpitali w Polsce przestrzega się prawa.

I dokonuje aborcji?
Tak. Są oddziały w Polsce, w których dokonuje się więcej przerwań ciąży niż w naszym. Nie jesteśmy żadnym liderem w tej kwestii. Tyle tylko, że kiedyś powie­dzieliśmy publicznie, iż szanujemy prawo i respektujemy decyzje pacjentów.

Żałuje pan tego?
Nie. Nie widzę powodu. Rzeszowski szpital Pro-Familia, pod którym organi­zowane są manifestacje ruchów pro-life, podał do sądu organizacje, które szkalują ich lekarzy.

Pan nie myśli, żeby też wejść na drogę sądową?
Myślę, że wszystkie szpitale, przed któ­rymi organizowane są takie manifestacje, powinny spróbować działać razem. Problem jest jednak znacznie poważniej­szy. Opowiem coś pani. W katowickim Spodku odbywały się wybory prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologiczne­go. Byłem jednym z dwóch kandydatów. Idąc na te wybory, zobaczyłem grupkę osób trzymającą moje zdjęcie i podpis: „morderca”. To było straszne przeżycie. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na wynik wyborów. Potem ci ludzie zaczęli się pojawiać pod Warszawskim Uniwer­sytetem Medycznym, w którym pracuję.

Jaki stosunek do klauzuli sumienia mają studenci medycyny, młodzi leka­rze?
Część z nich podpisała deklarację wiary. I oczywiście mają do tego prawo, jednak proszę pamiętać, że oni jeszcze nie mieli do czynienia z sytuacjami, w których pa­cjenci muszą podejmować trudne decyzje i w których oni sami muszą uczestniczyć w złożonym procesie decyzyjnym. Mam nadzieję, że zrozumieją, iż w tym zawo­dzie własny pogląd nie może przesłaniać decyzji dotyczących życia i zdrowia pacjentów.

Badania prenatalne są w służbie śmierci - to jeden z poglądów pana kolegów po fachu zasłaniających się klauzulą sumienia.
Bzdura. Badania prenatalne służą życiu. Dzięki badaniom ultrasonograńcznym,  biochemicznym, klinicznym możemy wykrywać nieprawidłowości, które mogą być leczone w łonie matki bądź bezpośrednio po urodzeniu dziecka. Dzięki takim badaniom można pro­gnozować np. stan przedrzucawkowy zagrażający życiu kobiety i rozwojowi ciąży. Możemy temu zapobiec, tak jak możemy zapobiec wewnątrzmacicznemu zahamowaniu wzrastania płodu, wykryć i operować prenatalnie wady serca, które jako jedyny w Polsce wykonuje ośrodek prof. Dębskiego. Coraz częściej mamy do czynienia z ciążami bliźniaczymi. I to są z reguły trudne ciąże, w których wystę­puje np. zespół przetoczenia pomiędzy płodami. Jeśli nie zostanie rozpoznany, to oba płody mogą umrzeć. A jeśli się go rozpozna i zastosuje nowoczesne leczenie polegające na laserowym rozdzieleniu połączeń naczyniowych we wspólnym łożysku, to jest ogromna szansa, że urodzą się zdrowe dzieci. Choćby dzisiaj kolejny taki zabieg był u nas zrobiony.

Pan go przeprowadzał?
Dzisiaj nie. Natomiast byłem inicjatorem wykonywania tych zabiegów w naszej klinice. Mam zespół, który jest doskonale wyszkolony. Od kilku miesięcy jako jedyni w Polsce wykonujemy zabieg FETO, polegający na zakładaniu balonu do tchawicy dziecka w przypadku wro­dzonej przepukliny przeponowej. Gdyby nie ten zabieg, dziecko rodziłoby się praktycznie bez płuc, więc nie miałoby szans na życie. Do niedawna pacjentki musiały jeździć za granicę, by poddać się takiemu zabiegowi. Proszę mi wierzyć, że podejmujemy próby ratowania dzieci tam, gdzie to jest tylko możliwe. Staramy się zwiększać ich szanse na życie. Nieste­ty, nie zawsze z powodzeniem.

Nie uważa pan, że trzeba zrobić transparenty z informacją, ile dzieci uratowaliście?
Nie robimy tego, żeby się chwalić. To jedynie pacjentki mogłyby podjąć aktyw­ność, która byłaby przeciwwagą dla tego, co robią w stosunku do nas ruchy pro-life. Mnóstwo dzieci nie przeżyłoby bez leczenia wewnątrzmacicznego w wielu ośrodkach w Polsce. Uważam, że należy wykorzystywać wszystkie dostępne metody medyczne, by pomagać pacjen­tom. Mam tu również na myśli metody leczenia niepłodności, przede wszystkim in vitro. Lekarz nie może utrudniać pacjentce dostępu do medycyny. Nie może też na nią wpływać, zmuszać do czegoś, wmawiać, że według niego jakieś rozwiązanie będzie lepsze.

Myślę sobie, że gdybym była pana pacjentką i znalazłabym się w trud­nej sytuacji wymagającej ode mnie podjęcia decyzji, to przede wszystkim zapytałabym: „Panie profesorze, co by pan zrobił na moim miejscu?”.
A ja myślę, że na to pytanie nie ma odpo­wiedzi, bo dopóki człowiek nie znajdzie się w tak trudnej sytuacji, może tylko teoretyzować, co by zrobił. Moją rolą jest przedstawienie pacjentce zasadności przeprowadzania badań i różnorodnych zabiegów oraz poinformowanie o drogach postępowania w każdym możliwym scenariuszu.

Według pana, klauzula sumienia powinna zniknąć z polskiego prawa?
Nie, bo ona sama w sobie nie jest niczym złym. Trzeba ją tylko właściwie stosować, bo w tym przypadku łatwo o podwójną moralność. Widziała pani dziecko pacjentki, której prof. Chazan odmówił przerwania ciąży? Ja widziałem i jest to widok, który cały czas mam przed oczami. Nie zniknie z mojej świadomości. Dziecko przeżyło poród. Umarło po dziesięciu dniach, bo zaczął gnić nie­osłonięty czaszką mózg. Problem polega na tym, że ci ludzie, którzy tak bardzo chcą chronić każde życie, kiedy to życie już jest, przestają się nim kompletnie interesować. Życie zostało „uratowane” i na tym rola ruchów pro-life się kończy. Żeby było jasne, nie jestem zwolennikiem aborcji. Mam swoje poglądy na ten temat. Ale to jest moje wnętrze, moja sprawa prywatna, której nie przekładam na pracę, na pacjentki.

To trudne?
Trudne. Ale cały ten zawód jest trudny. Nie wiem, jaką bym podjął decyzję, gdyby taki problem dotyczył mnie, mojej rodziny i bliskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz