Koledzy twierdzą, że
Andrzej Duda wyparł się prawie wszystkiego, w co kiedyś wierzył. Kiedyś wierzył
Unii Wolności. A nawet się do niej zapisał.
ANNA SZULC, MICHAŁ KRZYMOWSKI
Uczciwy człowiek,
dobry prezydent - P.,
kolega ze studiów kandydata na prezydenta RP,
czyta na swoim laptopie nagłówek z pierwszego numeru gazetki wyborczej PiS
w całości poświęconej Andrzej owi Dudzie. P. to jeden z niewielu dawnych
kolegów, który na sam dźwięk nazwiska Duda nie rzuca słuchawką.
- Uczciwy? Hmm... strasznie
jesteśmy na niego źli - tłumaczy. - Myślę, że kiedyś wierzył w wolność,
demokrację i świat bez spisków. Bez tych wszystkich mgieł smoleńskich i innych
wrogich sił czyhających na Polaka katolika i patriotę.
- To był kiedyś naprawdę fajny
facet, a nie człowiek, który idzie na pasku swoich sztabowców, raz jest prawie
za, a raz bardzo przeciw. Jak ostatnio z in vitro - wzdycha
K., inny kolega ze studiów.
Niczym się nie wyróżniał
Z gazetki PiS przygotowanej
specjalnie na kampanię wyborczą wynika, że Andrzej Duda konserwatystą był od
urodzenia. Urodził się w 1972 r. jako syn automatyka Jana Dudy i chemiczki
Janiny (z domu Milewskiej). Rodzice są naukowcami, profesorami na krakowskiej
AGH.
Ich dom był religijny. Andrzej
Duda jako dziecko był ministrantem, a gdy miał siedem lat, rodzice zabrali go
na krakowskie Błonia, na których podczas pierwszej pielgrzymki do Polski
przemawiał papież Polak. „Polski patriotyzm? Nie musiał się go uczyć - czytamy
w wyborczym biuletynie: (...) Jego dziadek - kawalerzysta - walczył o wolną
Polskę w roku 1920 przeciwko bolszewickiej Rosji, a w roku 1939 przeciwko .
hitlerowskim Niemcom”.
Z oficjalnej biografii wynika, że
wszystko w życiu kandydata Dudy ma albo religijny, albo patriotyczny sens.
Nawet imię nadał córce, dziś studentce prawa,
nieprzypadkowe: Kinga to jego babcia, ale też fundatorka XIII-wiecznego
klasztoru w Starym Sączu.
Poza tym Duda to harcerz, już od
podstawówki kochał góry, zloty, biwaki. Harcerzem był także w liceum,
renomowanym IILO im. króla Jana III Sobieskiego w Krakowie. - Pilny, aktywny,
widoczny. Podobał się dziewczynom, lubił się nimi otaczać - wylicza jedna z jego nauczycielek.
Inaczej zapamiętał go dr
Bartłomiej Rajwa, biolog z Purdue University w USA, kolega z
liceum. Jego zdaniem Duda niczym się w szkole nie wyróżniał.
Po maturze w 1991 r. Andrzej Duda
wybrał studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego
w Krakowie. - Jak go z tamtych czasów zapamiętałem? Fajny, towarzyski chłopak
o centrowych poglądach - mówi Grzegorz Lipiec, kolega
ze studiów, a teraz szef małopolskiej Platformy.
Gazeta PiS twierdzi, że po
studiach „przyszły kandydat na prezydenta został na uczelni, najpierw jako
wykładowca, a potem także doktor nauk prawnych”.
Prof Jan Zimmermann, kierownik Katedry Prawa Administracyjnego
na Wydziale Prawa i Administracji UJ: - Andrzej Duda nie był wykładowcą. Jako
asystent prowadził ćwiczenia ze studentami.
Prof. Zimmermann był jednym z tych, którzy dostrzegli w
początkującym prawniku materiał na naukowca. - Nie wróżyłem mu wybitnej
kariery, ale był bystry, pracowity i sympatyczny - wspomina naukowiec. Na
początku ubiegłej dekady to właśnie on pomagał Dudzie wpisaniu doktoratu.
Pracę pod tytułem „Interes prawny w polskim prawie administracyjnym” Duda
obronił w styczniu 2005 roku.
Zaraz potem kolega ze studiów
polecił go Arkadiuszowi Mularczykowi, młodemu posłowi PiS. To za sprawą
Mularczyka Duda zaangażował się w 2006 r. w przygotowanie sztandarowego
projektu Pis - ustawy lustracyjnej. W tym
samym roku, w sierpniu, świeżo upieczony doktor prawa został wiceministrem
sprawiedliwości w rządzie PiS, zastępcą ministra Zbigniewa Ziobry.
- Doskonale pamiętam tamto lato,
Andrzej Duda zadzwonił do mnie, by grobowym tonem oznajmić, że bierze urlop
na uczelni, bo angażuje się w politykę. Byłem zdziwiony, bo wydawało mi się, że
do tego typu działalności jest mu daleko. Prawda jest jednak taka, że nigdy nie
rozmawiałem z nim na tematy polityczne - wspomina prof. Zimmermann.
Na tym urlopie jest do dziś. - Od dekady
zajmuje etat. To kłopot dla mnie, dla uczelni, dla studentów. Nie mogę
przyjąć na stałe nowego pracownika dydaktycznego, nie mogę rozwijać katedry -
tłumaczy prof. Zimmermann. Kilka razy prosił Dudę, by zrezygnował z
posady. - Odpowiadał mi, że uniwersytet to jego matecznik.
Tymczasem - zdaniem prof. Zimmermanna - szanse na dalszą karierę akademicką Dudy są
znikome, bo od dawna nie publikuje prac naukowych, a to przecież warunek
awansu.
Unita
Z oficjalnej biografii kandydata w
zaskakujący sposób wypadło kilka lat. Gazetka wyborcza PiS: „Rok 2005, w
którym Polacy, wybierając nowy Sejm i prezydenta, opowiedzieli się za głęboką
naprawą Polski, był także rokiem nowego początku dla Andrzeja Dudy. Do
polityki trafił jako uznany już prawnik”. A wcześniej informacja, że podczas
pierwszych wolnych wyborów w 1989 roku 17-letni wówczas Andrzej pomagał
starszym osobom w głosowaniu na kandydatów Komitetu Obywatelskiego. I
jednoznaczny komunikat: na wielką politykę w jego życiu przyszedł czas kilkanaście
lat później.
Gdy jednak zaczynamy zbieranie
materiałów do portretu Andrzeja Dudy, dociera do nas zaskakujący sygnał. -
Wiecie, że Duda był członkiem Unii Wolności? - rzuca jeden z naszych
rozmówców.
Sprawdzamy, ale w żadnej biografii
kandydata na prezydenta takiej wzmianki nie ma. Czyżby chciał zataić członkostwo
w partii prof. Bronisława Geremka i Tadeusza
Mazowieckiego, z którymi Jarosław Kaczyński wojował przez całe lata 90.?
Partii, która nazywała dekomunizację polowaniem na czarownice i sprzeciwiała się
PiS-owskiej wersji lustracji? A przecież - przypomnijmy
- Duda był jednym z autorów ustawy lustracyjnej z 2006 r.
Jedziemy do Archiwum Narodowego,
do ekspozytury w Spytkowicach. To tu znajduje się dokumentacja małopolskiej
Unii Wolności, kilogramy makulatury, sterty pożółkłych uchwał i programów. A
wśród nich teczka z numerami 29/2487/193- Na obwolucie informacja: kontakty,
adresy, wykaz jednostek i członków UW, lata 1998-2002. W środku kilka kartek z
wykazem struktur terenowych i osób w nich działających. Koło Podgórze Zachód
to dwa nazwiska: Elżbieta Starowicz i Andrzej Duda.
W kolejnej teczce: lista obecności
na III Zjeździe Regionalnym Małopolskiej UW. 15 grudnia 2001 r. Miejsce 38: Andrzej
Duda, obok podpis potwierdzający obecność na zjeździe. Ten sam, który kandydat
PiS niedawno złożył pod swoimi wyborczymi obietnicami. I jeszcze jeden
dokument: potwierdzenie, że Duda opłacił składki członkowskie w 2002 r.
Historia jest niezwykła, bo z
dokumentów wynika, że Duda wstąpił do Unii Wolności i działał wtedy, gdy
partia był już na równi pochyłej. W 2001 r. powstała Platforma Obywatelska i
działacze zaczęli z UW uciekać. Duda nie odpowiedział na nasze pytania o
działalność w Unii. Ale można się domyślać, jeśli był aktywny w partii, którą
masowo opuszczano, to musiał być gorliwym wyznawcą jej programu.
Agenci i kandydaci
Dlaczego akurat Unia Wolności?
Czyżby wpływ na ówczesne polityczne wybory Andrzeja Dudy miał jego teść, znany
poeta i krytyk literacki prof. Julian Kornhauser? W1994 r. Duda
ożenił się z jego córką Agatą. Julian Kornhauser, z pochodzenia Żyd, w jednym
ze swoich wierszy rozliczał się z Polakami biorącymi udział w pogromie
kieleckim, za co przez prawicowców został okrzyknięty polakożercą.
Swoje poglądy na lustrację Kornhauser
wyraził w wierszu, wydanym niespełna dekadę temu w tomiku „Origami”.
Wiersz ma tytuł „Teczki”: „Półtora
miliona nazwisk. Dwieście czterdzieści tysięcy skatalogowanych. /
Funkcjonariusze i pokrzywdzeni. / Agenci i kandydaci na agentów. / A wśród
teczek tylko jeden / żywy mól bez sygnatury”.
Pewne jest, że prof. Komhauserowi (od lat obłożnie choremu) nie było i nie jest
po drodze z poglądami typowej polskiej konserwy. - Podobnie jak jego córce -
zauważa krakowski znajomy rodziny. W Krakowie mówi się wręcz, że Agata Duda,
nauczycielka niemieckiego w II LO, od początku była przeciwna zaangażowaniu
męża w politykę.
Również politycy PiS przyznają, że
z żoną Dudy sztabowcom nie było łatwo, zawsze unikała partyjnych spędów. Już
kilka lat temu krakowska prasa doniosła, że apolityczność Agaty Komhauser-Dudy
wynikać może z jej traumy po internowaniu ojca, opozycjonisty, w 1981 r.
Symbolem sprzeciwu miałby być worek ze śmieciami - po każdym powrocie Dudy z partyjnych posiadówek żona
demonstracyjnie wystawiała mu przed drzwi odpadki. Działacz PiS: - Wersja,
którą nam oficjalnie przedstawiano, była taka, że Agata zajmuje się domem.
Z wielkim trudem namówiono ją, by
razem z córką pokazała się publicznie na lutowej konwencji wyborczej męża. Ale
jeszcze kilka dni przed konwencją jej występ wcale nie był pewny. A córki?
Działacz: - Koledzy z młodzieżówki
twierdzą, że, gdyby nie zaangażowanie polityczne Andrzeja, to jego córka glosowałaby
zupełnie inaczej. Znają ją ze studiów i mówią, że dziewczyna ma lewicowe
poglądy.
Kwestia elektoratu
Podobnie zresztą jak młodszy brat
Agaty, dr Jakub Komhauser, romanista z UJ, poeta, tłumacz, krytyk i ekolog. -
Nie jest mi blisko do poglądów szwagra. Nie stanowi to jednak dla żadnej ze
stron problemu, bo rzadko się z nim widuję, a jeśli już, to nie rozmawiamy o
polityce - przyznaje dr Komhauser. Siostra, jego zdaniem, podobnie jak
rodzice, zawsze miała zapatrywania umiarkowane.
- Zresztą Andrzej też zawsze
wydawał mi się umiarkowany w poglądach. Może to kwestia elektoratu? -
zastanawia się szwagier Dudy, dodając jednak, że nie może wydawać
stuprocentowo pewnych osądów.
A poza wszystkim, jego zdaniem, podejście
do wielu spraw mogła u Andrzeja Dudy zmienić katastrofa smoleńska. - Bardzo ją
przeżył, zginęli przecież bliscy mu ludzie - tłumaczy.
W 2008 r. Andrzej Duda dostał
posadę prawnika, podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Lecha
Kaczyńskiego. W późniejszych biografiach Dudy przewija się anegdota, jak to
Lech Kaczyński już na pierwszym spotkaniu zażartował, że mógłby być ojcem Dudy.
Duda odpłacił się prezydentowi godną syna lojalnością, np. przygotowując
wniosek o ułaskawienie Adama S., skazanego za przekręty przedsiębiorcy z Kwidzyna,
wspólnika Marcina Dubienieckiego, męża Marty Kaczyńskiej.
Katastrofa smoleńska to początek
nowego rozdziału w biografii politycznej Dudy. Już 10 kwietnia 2010 r. jest o
nim głośno, bo nie chce uznać przejęcia przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława
Komorowskiego oficjalnej władzy w państwie. Domaga się dowodu na śmierć Lecha
Kaczyńskiego. Zaraz potem, podczas narodowej dyskusji na temat pochówku Kaczyńskich na Wawelu, ogłasza
publicznie, że ci, którzy się temu przeciwstawiają, nie są patriotami.
- Uznał się za sumienie narodu,
nie pytając narodu o zdanie - zauważa K., dawny kolega ze studiów.
Co ciekawe, sprawa z Wawelem wcale
nie sprawia, że Duda zyskuje w Krakowie dobre notowania. Chociaż po powrocie z
Warszawy zostaje miejskim radnym (wcześniej bez powodzenia kandyduje na
prezydenta miasta), krakowianie szybko uznają, że jest w pierwszej trójce
rajców. Najgorszych, tak przynajmniej wynikało z przygotowanego wówczas
rankingu.
- Dużo mówił, uwielbiał być tam,
gdzie była jakaś aferka, blokada, protest. Za to mało robił - wspomina jeden z
lokalnych polityków. Przysypia na obradach (co uwieczniono nawet na zdjęciu).
Za to bierze udział w filmie „Mgła”. Zbliża się do Marty Kaczyńskiej, której
zawsze towarzyszy podczas wizyt w Krakowie. Córka prezydenta Kaczyńskiego
wyrabia mu protekcję u mija Jarosława,
11 listopada zeszłego roku Andrzej
Duda już jako europoseł staje się oficjalnym kandydatem partii, a bardziej
Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta RP. Wielu polityków PiS odebrało to jako
namaszczenie Dudy na następcę prezesa. Chwilami lepszą jego wersję, bo Duda
przecież zna języki i dobrze, w każdym razie lepiej od szefa PiS, wygląda w
garniturach.
Człowiek bez
właściwości?
A co z poglądami? Były działacz
PiS: - On nie ma żadnych swoich poglądów, on ma uśmiechy i spryt. Balansuje
między oczekiwaniami partii, sondażami i tym, co trzeba i należy powiedzieć, by przyciągnąć większy elektorat,
szczególnie od ojca Rydzyka. Ale na tym właśnie polega gra Dudy. Uśmiechać
się, lawirować, dostosowywać do oczekiwań otoczenia, czasem ryzykować, czasem
robić krok w tył. I wyciągać z tego wnioski.
- Duda to gracz - zapewnia P., dawny znajomy kandydata na prezydenta ze studiów. I
precyzuje: - Weźmy in
vitro. Założę się, że jeśli sondaże mu spadną
po tym, jak obraził bezdzietnych rodziców, a zrobił to, żeby pozyskać
rydzykowy elektorat, wycofa się z pozycji, złagodzi zdanie. Ale gdy okaże się,
że jego poglądy na temat sztucznego zapłodnienia nie odbierają mu punktów,
będzie w in vitro walił jak w bęben.
Dr Bartłomiej Rajwa, znajomy z
liceum: - Gdybym miał zgadywać, to powiedziałbym,
że Andrzej nie wierzy w wygłaszane przez siebie opowieści o in vitro - mówi. Jego zdaniem dawny kolega jest człowiekiem bez
właściwości: - Wyraża tylko takie sądy, które po krótkiej analizie okazują się
tautologiami. Uśmiecha się jak dobrotliwy cesarsko-królewski urzędnik
średniego szczebla z szyją wciśniętą w kauczukowy kołnierzyk.
no cóż lepszy Duda niż Komrowski
OdpowiedzUsuń