Syn sekretarki, córka
kuzyna i syn wiceprezesa - tak Jarosław Kaczyński obsadza podległe mu
stanowiska w europarlamencie. To nepotyzm w czystej postaci.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
Przeglądam
spis pracowników Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - europarla-
mentarnej grupy politycznej, do której należy PiS:
Karolina Tomaszewska - polityczny
attache, sekretariat grupy.
Kacper Kamiński - polityczny
attache, asystent.
Marcin Skrzypek - polityczny
attache, asystent, komórka do spraw prawnych.
Katarzyna Ochman - zatrudniona w
biurze prasowym delegacji PiS w grupie EKR.
Marta Lipińska - była pracownica
sekretariatu EKR.
Córki i
synowie
Żadna z tych osób nie jest
przypadkowa. Karolina Tomaszewska jest krewną Jarosława Kaczyńskiego. To córka
Jana Marii Tomaszewskiego, kuzyna prezesa, postaci bardzo wpływowej w
środowisku PiS. Dzięki partyjnym układom trafiał kolejno do kierownictwa
warszawskich wodociągów, Orlenu i Telewizji Polskiej. W tej ostatniej pracuje
do dziś. W zeszłym roku doradzał w kampaniach wyborczych PiS i wskazywał, w
jakich firmach partia ma zamawiać usługi. Jego kuzyn Grzegorz pełni funkcję
prezesa w wydającej „Gazetę Polską Codziennie” spółce Forum, a jego bliską
znajomą jest Marta Honzatko, która w filmie „Smoleńsk” zagra postać reporterki
wzorowanej na Ewie Stankiewicz, dziennikarce zaangażowanej w ruch Solidarni
2010.
Córka prezesowskiego kuzyna
pracuje w europarlamencie od kilku lat. W poprzedniej kadencji była asystentką
deputowanego PiS Janusza Wojciechowskiego. - Przylatywała tylko na pojedyncze
sesje, bo robiła doktorat z zoologii na wiedeńskim uniwersytecie, w związku z
czym dużo podróżowała do Afryki. Dziś jest zatrudniona w sekretariacie grupy.
Ma w Brukseli pokój do pracy, ale i tak sporo czasu spędza w Austrii. W
Strasburgu pojawia się rzadko - opowiada jeden z europosłów PiS.
Kacper Kamiński to z kolei syn
wiceprezesa partii i byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Od kilku lat
zasiada z ramienia PiS w radzie powiatu otwockiego, a wcześniej pracował w kontrolowanej
przez Kaczyńskiego spółce Srebrna.
Marcin Skrzypek jest synem
najbliższej współpracownicy prezesa. Pani Barbara to nie tylko wieloletnia
sekretarka Jarosławca Kaczyńskiego, ale też członek rad nadzorczych Forum i
Srebrnej.
Ochman została ściągnięta do
eurogrupy Konserwatyści i Reformatorzy przez europosła PiS Tomasza Porębę. Jej
mama jest przewodniczącą Krajowej Sekcji Służby Zdrowia w Solidarności i
przyjaciółką posłania Jolanty Szczypińskiej. Rok temu uczestniczyła w
zorganizowanej przez PiS debacie na temat służby zdrowia, wcześniej zapraszała
w internecie na partyjny marsz 13 grudnia. Pracownik z Brukseli dodaje: - Mąż
pani Katarzyny też pracuje w europarlamencie. Został niedawno brukselskim
asystentem europosła PiS Kośmy Złotowskiego.
Marta Lipińska jest córką
wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego. Jak twierdzi mój rozmówca z Brukseli,
zatrudniono ją po ubiegłorocznych wyborach do europarlamentu. Grupa
Konserwatyści i Reformatorzy nie przedłużyła z nią umowy, ale lada moment ma
się pojawić ogłoszenie o nowym konkursie na atrakcyjniejsze stanowisko. W
delegacji PiS mówią, że Marta Lipińska wystartuje w nim i będzie mogła podpisać
umowę na czas nieokreślony.
Partia oszczędza
Stanowiska opłacane z pieniędzy
euro- parlamentu są traktowane przez liderów PiS instrumentalnie. Tydzień temu
napisaliśmy, że deputowani PiS zatrudniają fikcyjnych asystentów z partyjnego
rozdzielnika. Jesienią ubiegłego roku w partii Jarosława Kaczyńskiego
zarządzono oszczędności. Zwolniono z partyjnych etatów kilkudziesięciu
pracowników: między innymi makijażystki prezesa, panie, które opiekowały się
jego chorą mamą, asystentki Joachima Brudzińskiego i Antoniego Macierewicza
oraz odpowiedzialnych za budowę lokalnych struktur. Wszystkim tym osobom od
razu dano etaty u eurodeputowanych.
Dla Prawa i Sprawiedliwości ten
transfer był czystym zyskiem. „Newsweek” przeanalizował historię rachunku bankowego
PiS, z którego opłacano pracowników. Wynika z niej, że dzięki tym roszadom
partia oszczędza miesięcznie na pensjach i składkach ZUS około 60 tysięcy złotych. Rocznie to daje ponad 700
tysięcy - w czasie wyborczego maratonu to suma
nie do pogardzenia.
Tyle tylko że to wszystko fikcja.
Część asystentów nadal wysiaduje na Nowogrodzkiej i pracuje dla partii, a
część nawet nie wie, gdzie znajdują się biura ich parlamentarzystów. Jarosław
Kaczyński, zapytany na konferencji prasowej o te lewe etaty, nie zaprzeczył,
że do przetasowania pracowników doszło. -Jeśli ktoś ma pretensje dotyczące
zatrudnienia asystentów europosłów, to są w Unii Europejskiej odpowiednie
instytucje. Niech się do nich zgłosi i zapyta, ale o wszystkie partie, a nie
tylko o PiS - powiedział.
Z polecenia prezesa
Czy to możliwe, by do
przetasowania doszło bez wiedzy prezesa? Z naszych informacji wynika, że nie.
Kaczyński lubi mieć politykę kadrową pod
kontrolą i decydować o niej osobiście. Szczególnie jeśli w grę wchodzą osoby,
które pojawiają się w obu sferach jego życia: służbowej i prywatnej. Tak było z
Wiolettą Żydowicz i Bożeną Meszką-Stefanowską, paniami, które opiekowały się
jego chorą mamą.
Nazwisko Żydowicz po raz pierwszy
pojawiło się publicznie w przemówieniu Kaczyńskiego podczas pogrzebu pani Jadwigi.
Prezes określił ją jako wolontariuszkę, która spędziła wiele nocy przy łóżku
mamy. Z naszych informacji wynika, że na przełomie 2012 i 2013 roku, czyli tuż
przed śmiercią pani Jadwigi, Żydowicz dostała pracę w głównej siedzibie
partii. - Prezes któregoś dnia wezwał człowieka od kadr i kazał ją zatrudnić.
Niczego nie tłumaczył, po prostu powiedział, że Żydowicz ma pracować na drugim
piętrze w recepcji. Po kilku dniach wszedł jeszcze na to drugie piętro, czego
normalnie nie robi, i osobiście sprawdził, czy polecenie wykonano - opowiada
mój rozmówca z Nowogrodzkiej.
Żydowicz dostała niewielką pensję,
około 2 tys. zł miesięcznie, ale na jesieni przyjęto ją na kolejne stanowisko.
Została krajową asystentką bydgoskiego deputowanego Kośmy Złotowskiego - tego
samego, który w Brukseli zatrudnił męża pracownicy biura prasowego europosła.
Bożena Meszka jest z kolei
asystentką deputowanego z Rzeszowa Tomasza Poręby. Choć mieszka w
Skierniewicach i pracuje jako pielęgniarka w warszawskim szpitalu na Szaserów,
to pensję ma godziwą: około 5 tys. zl (tak przynajmniej wynika z oświadczeń
majątkowych, które do niedawna wypełniała jako radna). Kaczyński na pogrzebie
powiedział, że Meszka zajmowała się panią Jadwigą przez ostatnie 20 miesięcy
jej życia. Tyle że, jak wynika z dokumentów, w 2011 roku robiła to na
podstawie umowy, a w 2012 - już bez niej.
Jak twierdzi jeden z moich rozmówców
z PiS, Kaczyński do dziś ma kontakt z Meszką i darzy ją zaufaniem: - Bożena
opowiada znajomym, że raz na jakiś czas dzwonią do niej z
Nowogrodzkiej, wysyłają samochód i wiozą na Żoliborz. Zdarza się, że Jarosława
nie ma wtedy w domu. Gdy kiedyś ktoś spytał, czy chodzi o sprzątanie, Meszka
zareagowała bardzo nerwowo.
Na pytania o te wizyty' Meszka
odpowiada niejasno. Na zmianę zaprzecza i nie zaprzecza.
- Pomaga pani prezesowi dbać o
dom?
- Skąd ta informacja i w
jakim celu pan dzwoni? - docieka Meszka. - To nieprawda.
- Ale bywa pani u niego w domu?
- Jeżeli pan to wie, to pana
sprawa.
- Czyli zaprzecza pani?
- Ja niczemu nie zaprzeczam.
- A ma pani podpisaną umowę z
prezesem?
- Nie udzielę w tej sprawie
żadnych informacji - Meszka odsyła mnie do europosła. Poręba nie odpowiada
jednak w ogóle.
Tego, że asystenci europosłów w
rzeczywistości zajmują się czym innym, na Nowogrodzkiej nikt nie ukrywa. Kilka
dni temu na jednym z portali społecznościowych pojawiło się zdjęcie z niedawnego
spotkania wyborczego kandydata PiS na prezydenta. Andrzej Duda jest na nim
otoczony wianuszkiem asystentów7 euro- deputowanych: dwojga swoich,
jednego Kazimierza Ujazdowskiego i jednego prof. Zdzisława
Krasnodębskiego.
Z kolei przed dwoma tygodniami PiS
powołało własne Biuro Kontroli Wyborów. Na liście jego regionalnych koordynatorów
umieszczono Andrzeja Prusia, pracownika odpowiedzialnego za obserwację wyborów
w Świętokrzyskiem. Pruś do niedawna był etatowym pracownikiem partii. Na co
dzień urzęduje w Kielcach, zajmuje się budową tamtejszych struktur i sprawuje
mandat radnego sejmiku. Na stronie internetowej samorządu przedstawia się jako
„pracownik centrali Prawa i Sprawiedliwości”. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby
nie to, że... od kilku miesięcy płaci mu europarlament. Bo Pruś oficjalnie
jest asystentem Stanisława Ożoga, europosła PiS i to - żeby było śmieszniej
- z Podkarpacia.
Gdy w rzeszowskim biurze Ożoga podaję
nazwisko Prusia, odpowiedź pada krótka: - To pomyłka. Nikt taki u nas nie
pracuje.
Europejskie CBA
Jak się dowiadujemy, w Brukseli
już się zainteresowano sprawą lewych etatów w PiS. - Odnotowaliśmy zarzuty
zawarte w artykule „Newsweeka”. Nasze służby badają wszystkie sygnały o
nieprawidłowościach - informuje nas Jaume Duch Guillot, rzecznik europarlamentu.
Kluczowe jest jednak to, czy
śledztwo rozpocznie OLAF, Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych.
Florian Oel, zastępca rzecznika prasowego OLAF, na razie odmawia w tej sprawie
komentarza.
Brukselski urzędnik proszący o
anonimowość uważa jednak, że sprawa lewych etatów zostanie objęta
dochodzeniem: Wasz artykuł zrobił tu furorę,
dyskutuje się o nim na najwyższych piętrach europarlamentu [chodzi o biuro
szefa PE Martina Schulza i konferencję sekretarzy generalnych grup politycznych
- przyp. red.]. Z tego, co słyszałem, OLAF ma się zająć sprawą. Jeśli to
prawda, nie będzie żartów^. Sprawdzą wszystko, włącznie z miejscami logowania
telefonów" urzędników.
Wszyscy o tym wiemy i co dalej. Kaczka do klatki?
OdpowiedzUsuń