czwartek, 19 marca 2015

Sponsor w odstawce



Jedna kadencja wystarczyła Grzegorzowi Biereckiemu, żeby biznesowe imperium przekuć w polityczne. I spaść.

ANNA GIELEWSKA

W ostatni poniedziałek ci­śnienie w kierownictwie PiS gwałtownie wzrosło.
- Już z samego rana mało przychylni Biereckiemu politycy zadbali, żeby na biurku prezesa znalazł się wydrukowany tekst z „Wprost” - opowiada jeden z naszych rozmówców z PiS. Jarosław Kaczyński po lekturze uznał, że ze względu na kampanię trzeba będzie jak najszybciej sprawę przeciąć. - Nie miał złudzeń, że to się rozejdzie po kościach - dodaje polityk PiS. Nasza publikacja o pi­śmie szefa KNF, z której wynika, że Bierecki wyprowadził kilkadziesiąt milionów złotych z fundacji, działającej na zapleczu SKOK, do prywatnej firmy (której jest właścicielem i prezesem), wywołała polityczną burzę.
Dzień później opisaną przez nas historią za­jęły się też „Gazeta Wyborcza” i inne media.
PiS musiał zareagować. Tyle że Grzegorz Bierecki był akurat w Stanach, nie mógł więc wystąpić na konferencji. Skontaktował się z nim Mariusz Błaszczak. - Uzgodnili ho­norowe wyjście z sytuacji, czyli komunikat, że senator sam prosi o zawieszenie do czasu wyjaśnienia sprawy. Ale w rzeczywistości to była osobista decyzja prezesa - mówi polityk z kierownictwa partii. Po tej rozmowie rzecz­nik PiS rozesłał komunikat o zawieszeniu Biereckiego. Kiedy ma złożyć zapowiedziane wyjaśnienia? - Niezwłocznie - mówi tylko szef klubu. Jednak jeżeli nie przekona Jaro­sława Kaczyńskiego, do klubu PiS nie wróci.
Na razie Bierecki przygotowuje się do kontrataku. Sam wysłał pismo do przewod­niczącego KNF Andrzeja Jakubiaka dotyczące opisanego przez nas dokumentu. Domaga się jego udostępnienia i potwierdzenia, czy taki materiał rzeczywiście wpłynął do wszystkich czworga adresatów: szefowej rządu, marszałka Senatu, szefów ABW i CBA.
Zapowiedział już także pozwy. Zresztą nie pierwszy raz. Z Komisją Nadzoru Finansowe­go Bierecki się procesuje już od kilku miesięcy. Chodzi o raport, który KNF opublikowała jesienią ubiegłego roku. Materiał dotyczył powiązań kapitałowo-rodzinnych w SKOK i transferu niemal 150 mln zł do spółek zarejestrowanych w Luksemburgu. Bierecki pozwał wtedy Jakubiaka za zniesławienie. Sprawa się toczy.
W sukurs senatorowi natychmiast przyszły związane z nim media - z porta­lem wPolityce.pl i tygodnikiem „wSieci” na czele - prześcigając się w coraz bardziej kuriozalnych komentarzach. Zarówno one, jak i senator, walczą dziś o utrzymanie pozycji na prawicy.

PAN BIAŁEJ PODLASKIEJ
A jeszcze niedawno wydawało się, że będzie ona tylko rosnąć. Jedna kadencja wystarczyła Grzegorzowi Biereckiemu, żeby biznesowe imperium przekuć w polityczne. Chociaż do partii się nie zapisał, sukcesyw­nie poszerzał swoje wpływy w PiS. Kiedy został senatorem z Białej Podlaskiej, zadbał o pozycję w regionie. Jak mówią lokalni politycy, zbudował tu swoje mini imperium.
Otworzył biura, zatrudnił ludzi, założył fundację Kocham Podlasie. Związana z nim spółka kupiła „Tygodnik Podlaski”.
To, że inwestycje się opłaciły, pokazały ostatnie wybory samorządowe. Kandydat na prezydenta Białej Podlaskiej był już wy­typowany - władze PiS planowały wystawić posła z regionu, Adama Abramowicza. Ale w ostatniej chwili się okazało, że startować będzie jednak Dariusz Stefaniuk, dyrektor biura senatora Biereckiego. Co ciekawe, Stefaniuk był wcześniej szefem biura Abramowicza. Ale kiedy Bierecki został senatorem, zaproponował mu pracę u siebie. Do tego miejsce w zarządzie fundacji. Teraz Stefaniuk jest prezydentem, bo władze PiS przychyliły się do pomysłu Biereckiego. A ten nie szczędził na kampanię. Kan­dydat nie chciał nawet poparcia prezesa Kaczyńskiego w wyborach, co wywołało pomruki niezadowolenia w centrali partii na Nowogrodzkiej. - Kampania Stefaniuka była prowadzona z wielkim rozmachem, jakimś olbrzymim nakładem. Nie wiem, jak im się to udało rozliczyć w 20 tys. zł limitu - ocenia Bogusław Broniewicz, kontrkandydat Stefaniuka z PO. Z oświadczenia majątko­wego prezydenta można się dowiedzieć, że zanim przeprowadził się do urzędu miasta, przez dwa lata z rzędu zarabiał ponad 50 tys. zł rocznie w TZ SKOK SA. Idee spółdzielcze zaszczepia teraz w urzędzie. Zaczął od ściągnięcia z gdańskiej kancelarii prawnej Adama Jedlińskiego (przyjaciela Biereckiego, który zasiada obok niego we władzach wielu spółek kojarzonych ze SKOK-ami, w tym w opisanym przez nas Spółdzielczym Instytucie Naukowym). Najpierw kancelaria Jedlińskiego miała przeprowadzać audyt w miejskich spółkach. Jednak rabanu narobili ich prezesi. Stanęło na obsłudze prawnej urzędu. Na ile opiewa umowa? - Szczegóły objęte są tajemnicą handlową - odpowiada rzecznik prezydenta Michał Trantau.
Prezydent energicznie przystąpił też do wymiany rad nadzorczych spółek. W nowych znaleźli się ludzie spoza Białej Podlaskiej, za to związani ze SKOK-ami. Na przykład Małgorzata Gatz, wiceprezes w TFI SKOK (w radzie nadzorczej zasiadają tam m.in. Grzegorz Bierecki i jego brat Jarosław).
- Dziś te okolice to udzielne księstwo Biereckiego: gminy, burmistrzowie. On tam rządzi, jak kiedyś senator Stokłosa w Pile - podsumowuje jeden z ważnych polityków PiS.
Matecznikiem Biereckiego jest jednak Trójmiasto. W ostatnich wyborach samorzą­dowych wystartował tam jego brat Jarosław.
Po awanturze na komitecie politycznym PiS dostał „jedynkę” na liście do sejmiku woje­wództwa. Jak podała „Rzeczpospolita”, kilka dni temu też został zawieszony w związku z wątpliwościami, które opisaliśmy.


SPRAWNY JAK PRZEMEK
Zdolności organizacyjne Biereckiego w PiS od dawna wychwalają wszyscy, włącznie z jego wrogami. - Lech zawsze powtarzał Jarosławowi, że Bierecki jest równie sprawny jak Przemek Gosiewski. A nawet bardziej - opowiada polityk prawicy, dawny znajomy prezydenta Kaczyńskiego.
Kiedy po latach budowania imperium SKOK wszedł do polityki, zadbał nie tylko o region. Już po kilku miesiącach pojawiły się pierwsze artykuły o jego rosnących wpływach na prawicy, a nawet o „frakcji Biereckiego” w PiS. Do niej media zaliczały wpływowych polityków PiS, np. kojarzonego z Radiem Maryja Andrzeja Jaworskiego, Adama Hofmana i grupę młodych w PiS, europosła Ryszarda Czarneckiego, sena­torów Henryka Ciocha i Grzegorza Czeleja. Bierecki regularnie pojawiał się w gabinecie prezesa na Nowogrodzkiej, najczęściej w to­warzystwie przyjaciela z Gdańska Macieja Łopińskiego (był dawniej doradcą w SKOK).
- Ale takich ludzi w PiS i wokół partii było znacznie więcej. Ludzi, którzy mieli kredyty w SKOK-ach, długi wdzięczności z czasów, gdy powinęła im się noga i znaleźli przy­stań w kasach - podkreśla jeden z moich rozmówców.
Wśród dłużników SKOK można znaleźć na przykład gdańską posłankę PiS Doro­tę Arciszewską-Mielewczyk, która ma w SKOK-u Stefczyka ponad pięciomilionowy dług. Odziedziczyła go po mężu, który zginął w wypadku lotniczym. - Muszę z tym jakoś żyć - ucina posłanka.
Bierecki konsekwentnie budował też imperium medialne. - Na prawicy nie dotuję albo nie finansuję już chyba tylko jednego tytułu - miał ironizować Bierecki w rozmowie z jednym z polityków.
Faktem jest, że związane z nim spółki finansowały lub dotowały reklamami wszystkie media prawicowe. Poza Fratrią, wydającą „wSieci” i wPolityce.pl, SKOK-i reklamowały się w „Gazecie Polskiej”, me­diach lokalnych, wsparły również ojca Rydzyka w batalii o miejsce na multipleksie, gdy potrzebował gwarancji bankowych. W ten sposób Bierecki zapewnił sobie przychylność Torunia i to bez udziału Kaczyńskiego. - Pre­zes miał z Rydzykiem relacje sinusoidalne. Bierecki zawsze dobre - mówi ważny polityk prawicy.
Wraz ze wzrostem wpływów rosły apetyty. - On jest bardzo ambitny. Myśli na wiele lat do przodu. Zawsze chciał być ważny - podsumowuje polityk, który dobrze zna Biereckiego.
Jednocześnie senatorowi przybywało wrogów, którzy zaczęli ostrzegać przed nim Kaczyńskiego. - Senator pokazywał siłę. Za dużą. A prezes nie lubi nikogo, z kim musi się liczyć - podkreśla nasz rozmówca.
Jeszcze przed wyborami samorządowymi w PiS trwała dyskusja o wyborze kandydata na prezydenta Polski. Środowiska związane z Biereckim forsowały pomysł prawyborów. Zaczęło krążyć nazwisko senatora. - Partia chciała większość pieniędzy przeznaczyć na wybory parlamentarne, jego kandydatura zapewniłaby finanse. Ale prezes na to nie poszedł - opowiadali wówczas politycy PiS. A po tym, jak „Newsweek” opisał spisek, w którym mieli uczestniczyć Hofman, Czelej, Czarnecki i Bierecki, natychmiast wszyscy popadli w niełaskę.
Kaczyński już wtedy wiedział też, że SKOK-i mogą się wkrótce okazać poważ­nym kłopotem dla PiS. KNF publikowała kolejne dane dotyczące dziwnych transferów majątku z kas, dokonywanych chwilę po tym, jak w 2009 r. uchwalona została ustawa włą­czająca SKOK-i pod nadzór Komisji. Jarosław Kaczyński miał w czasie jednej z rozmów w wąskim gronie przyznać, że „sam zlecił swoim ekspertom przeanalizowanie sprawy i wygląda to kiepsko”. Którym ekspertom? Tego nie zdradził, ale moi rozmówcy wska­zują m.in. na prof. Jerzego Żyżyńskiego.

HOŁD HOFMANA
Pochlebcy Biereckiego decyzję Kaczyńskiego o zawieszeniu senatora krytykują więc wyjąt­kowo ostro. Z Adamem Hofmanem włącznie. Były poseł PiS, który jeszcze niedawno liczył na powrót, oświadczył, że na wojnie nie po­zbywa się żołnierzy. - To był akt lojalności wobec Biereckiego, ale i wyraźny sygnał, że ta grupa właśnie w nim widzi następcę prezesa, nowego lidera prawicy. Oni już myślą o PiS po prezesie - nie ma wątpliwości jeden ze współpracowników Kaczyńskiego.
Na razie cała sytuacja jest dla partii niezwykle trudna. - Z jednej strony walą w nas mainstreamowe media, że PiS od dawna wiedział o sprawie, i sklejają z Bie­reckim Dudę. Jest więc presja na wyrzucenie. Z drugiej walą w nas Karnowscy, że daliśmy się złapać na „wrzutkę” a powinniśmy bronić żołnierza, zresztą ich sponsora... Po prostu kleszcze - nie kryje żalu polityk PiS.
Mimo prób ze strony polityków PO, z Andrzejem Dudą Biereckiego jednak „sklejać” trudno. Choć to Duda odpowiadał za legislację w Pałacu Prezydenckim w cza­sie, gdy Lech Kaczyński skierował ustawę o SKOK-ach do Trybunału Konstytucyjnego (co dało Biereckiemu prawie trzy lata na rozmaite operacje na majątku SKOK-ów), Jednak na dokumentach w tej sprawie nie ma podpisu Dudy - wynika z nieoficjalnych informacji. - Urzędnik niskiego szczebla napisał krótkie uzasadnienie do TK, potem opinia została zmieniona i zastąpiono ją szerokim uzasadnieniem, dlaczego prezy­dent kieruje ustawę do trybunału. Pod tym jest podpis Lecha Kaczyńskiego - słyszymy w Pałacu. Według prezydenta ustawa zbyt mocno ingerowała w autonomię kas.
Sam senator wydał oświadczenie, w którym przekonuje, że zarzuty wobec niego to kłamstwa: „Nie mam wątpliwości, że rzeczywistym celem brutalnego ataku są Prawo i Sprawiedliwość oraz kandydat tej partii na prezydenta, pan Andrzej Duda”, napisał w oświadczeniu przesłanym do mediów.
Jednak z działań opisanych przez szefa KNF w piśmie, które ujawniliśmy, Bierecki tłumaczy się mętnie. Z materiału Komisji wynika, że Bierecki wyprowadził wielo­milionowy (ponad 70 min zł) majątek z Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która kontrolowała system SKOK- ów (została założona na początku lat 90., jej prezesem był Bierecki). Po kilku prze­kształceniach fundacji - najpierw w spół­dzielnię, potem kolejne spółki - majątek stał się własnością Spółdzielczego Instytytu Naukowego G. Bierecki (poza samym Bierec­kim, wspólnikami są tam jego brat Jarosław i Adam Jedliński). Zdaniem szefa KNF ten majątek powinien trafić do Kasy Krajowej i Funduszu Stabilizacyjnego. Zamiast tego znalazł się w rękach prywatnych.
Senator wysłał w tej sprawie list do sze­fowej rządu. Zapewnia w nim, że majątkiem dysponował zgodnie z prawem i wolą funda­tora, a KNF nie miała podstaw, żeby badać podmioty, które nie podlegały nadzorowi Komisji. Sytuacja jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. W najbliższych dniach zajmą się nią posłowie sejmowej komisji finansów, na niejawnym posiedzeniu.

2 komentarze:

  1. Kochanie, Arciszewska-Mielewczyk jest gdyńską posłanką, a nie gdańską. To nawet inne okręgi wyborcze do Sejmu, więc to drastyczny błąd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie przejrzyjcie na oczy, pan prezes ma miliony, a członkowie skok przez dwadzieścia lat co mają, niech każdy członek skok się wypowie co ma. I wszystko na temat. Zarządy wespół z Kasą Krajową biorą miliony i tysiące, a członkowie skok pokrywają straty, i będzie tak nadal. To wszystko.

    OdpowiedzUsuń