Jedni oskarżają go o
łamanie konstytucji i najchętniej postawiliby przed Trybunałem Stanu. Inni są z
niego wręcz dumni. Bo taki mądry, stanowczy, konsekwentny. A przede wszystkim
stąd, z Krakowa.
RENATA KIM, ANNA SZULC
W ostatnim czasie prof. Jan Zimmermann, kierownik Katedry
Prawa Administracyjnego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, dostaje mnóstwo
listów. Pełnych wyzwisk, oszczerstw, czasem nawet pogróżek. „Takim jak pan na
ulicy nie podaje się ręki’’' - piszą różni ludzie, także koledzy naukowcy.
Wszystko dlatego, że publicznie krytykował swojego wychowanka, prezydenta
Andrzeja Dudę. Najpierw za to, że od lat blokuje etat na uczelni. Potem za to,
w jaki sposób traktuje prawo.
- Jako dobry prawnik musi wiedzieć, że je łamie - zauważa profesor.
Zastanawia się, dlaczego więc to robi. - Widocznie względy polityczne
przeważyły nad wiedzą prawniczą. Myślę, że już trudno mu się zatrzymać. Dlatego
jest mi go po ludzku trochę żal. Ale jako prawnik nie mogę prezydenta usprawiedliwiać.
Kilka tygodni temu macierzysty wydział
Andrzeja Dudy zaapelował do niego, by przestał łamać prawo. Uchwałę przyjęto
55 głosami, przy 21 głosach przeciwnych i sześciu wstrzymujących się.
- 55 głosów to bardzo dużo - podkreśla prof. Zimmermann. –
Świadczy o tym, że wydział prawa na UJ odcina się od działań prezydenta, który
lubi przecież podkreślać, że uniwersytet to jego matecznik.
WKURZENIE SIĘGNĘŁO ZENITU
12 grudnia Lucyna Kojm, krakowianka, właścicielka
niewielkiej firmy poligraficznej wybrała się na demonstrację KOD do Warszawy. Stanęła
w tłumie manifestantów i razem z kolegą rozłożyła duży biało-czerwony
transparent z napisem „Kraków przeprasza za: Dudę, Ziobro i Gowina. Kraków
popiera TK”. Płachta była widoczna, warszawiacy podchodzili do nich, ściskali
i całowali. Wielu klaskało i krzyczało: „Brawo,
Kraków!’’. Niektórzy gratulowali odwagi.
- Czy to wymagało odwagi? - zastanawia się dziś Lucyna Kojm.
Trochę chyba tak, część znajomych
przestrzegała, że można sobie tym wyjazdem narobić w mieście kłopotów.
- Aj a nie mogłam inaczej. Na początku prezydentury Andrzeja Dudy, jak
wielu innych, chodziłam po pokoju i rzucałam bluzgami. Ale po tym, co zrobił z
Trybunałem, moje wkurzenie sięgnęło zenitu. Zwłaszcza że to przecież
prezydent z Krakowa - tłumaczy.
Tydzień później poszła na kolejną demonstrację KOD, tym razem już na
krakowski Rynek. I cieszyła się jak dziecko, że pod wieżą ratuszową zjawił się
wielki tłum mieszkańców, którzy skandowali: „Andrzej Duda, to się nie uda”,
„Wstyd za Dudę”, „Duda, oddaj dyplom” oraz „Agato, rozwiedź się”.
Zna Agatę i Andrzeja Dudów, w Krakowie wszyscy się przecież znają, przynajmniej
trochę. Jej córka chodziła z ich córką do tego samego gimnazjum. Pamięta, że
Dudowie zawsze czekali na Kingę na szkolnym parkingu, gdy wracała z obozów. I
zawsze byli razem.
Rok temu, w czasie kampanii prezydenckiej, znów ich zobaczyła. I
zdziwiła się: - Te jego okrągłe zdania o rodzinie, ojczyźnie, Bogu. Tyle mówił
o Bogu, więc dlaczego w jego głosie i wypowiedziach słychać było pogardę?
PRZEPRASZAM, ŻE ZWĄTPIŁAM
Elżbieta Pytlarz, historyczka sztuki, przewodniczka
miejska, a od niedawna także koordynatorka KOD w Krakowie, w najśmielszych
snach nie przypuszczała, że przyjdzie 10, a może nawet 12 tys. osób. Przypomniał jej
się wiersz opublikowany w 1980 r. w jednej z krakowskich gazet. Nie pamięta
nazwiska poetki, ważne, co napisała: „Przepraszam, że w was zwątpiłam”.
- Zdarzyły mi się momenty piękne. Jak jechałam na demonstrację z flagą,
to taksówkarz do mnie mówi: „A pani też? Już drugą taką wiozę. Jak do tego KOD
można wstąpić?”. Z kolei jak po demonstracji z kolegą sprzątaliśmy Rynek,
podeszła pani i zaczęła syczeć, ile nam płacą za te wygłupy. A kolega, że nic,
my tak za darmo lubimy się wygłupiać - wspomina.
Zadziwiają ją ludzie wykształceni
i obojętni. Spotyka w Krakowie nauczycielkę, a ona wzrusza ramionami: „Co mnie
ten Trybunał i ten Duda obchodzą?”. A z drugiej strony – przyznaje - krakowski KOD dostaje ogromną pomoc od miejscowych
prawników.
TE SZLAKI SIĘ NIE ZEJDĄ
- To arogancja Dudy wobec zwierzchników na UJ wprawiła
miasto w ruch. Prezydent nie docenił tego, jak wielką wagę przywiązuje się
w Krakowie do opinii szanowanych głów. Ignorując hierarchię na uczelni, ten drobny
fakt, że ma też innych szefów poza prezesem Kaczyńskim, dużo stracił - ocenia
Michał Olszewski, redaktor naczelny lokalnej „Gazety Wyborczej”.
Czy to może oznaczać bojkot prezydenta? - To zależy, w jakich kręgach
- uśmiecha się Olszewski. Przypomina, że Duda
chodził w Krakowie innymi ścieżkami niż typowy inteligencki „krakówek”,
popijający kawkę w Prowincji czy wódeczkę w Dymie. Wybierał raczej opłatki w
„Gazecie Polskiej”, obiadki w knajpkach sąsiadujących z krakowskim IPN,
miesięcznice smoleńskie i msze ku czci Lecha Kaczyńskiego.
- To są szlaki, które się nie schodziły i nie zejdą - tłumaczy. Jest
przekonany, że Duda uwiódł mieszkańców Krakowa sznytem ułożonego chłopca z
dobrego domu. - Kraków lubi naukowców,
prawników, mężczyzn z dobrą prezencją - zauważa Olszewski.
TO BYŁA EKSTAZA
Znany krakowski fotoreporter nigdy nie zapomni
ostatniego wiecu wyborczego Andrzeja Dudy na rynku. To był maj 2015 r. Wcześniej
nikt w Krakowie kandydata PiS na prezydenta specjalnie nie zauważał, a tu szok!
- To nie był entuzjazm tłumu, to była ekstaza! Skrzyżowanie pielgrzymki
papieskiej z defiladą ku czci Kim Ir Sena. Dziadki, babcie, młodzież - wszyscy
wyciągali do niego ręce. Traktowali go jak świętego - opowiada.
Zaledwie kilka dni wcześniej kardynał Stanisław Dziwisz, dotąd
kojarzony raczej z PO niż z PiS, dał do zrozumienia podczas uroczystej mszy, że
bliżej mu do Dudy niż do Komorowskiego. - Tak jakby przeczuł, że teraz czas na
prezydenta z prawicy, a publiczne pieniądze na kościelne inwestycje w Krakowie
warte są zmiany kursu - domyśla się fotoreporter.
Z tym PiS w Krakowie - dodaje - to jest w ogóle śmiesznie, bo jednak w
przeciwieństwie do reszty Małopolski wmieście zawsze było więcej zwolenników
PO. PiS nikt tu nie traktował zbyt poważnie.
- PiS razem z Dudą często
mieszkańców wkurzało, a najbardziej z powodu desantu na Wawel z sarkofagiem
Lecha i Marii Kaczyńskich. Prawda jest jednak taka, że krakowian ujęła uroda
pary prezydenckiej. I nie zapominajmy o krakowskich kibolach, oni w Dudzie też
pokładają nadzieję. Wykluczeni, zapomniani, na jego wiece przychodzili
grzecznie, jako krakowska młodzież, bez szaliczków i kapturków, incognito.
JA TEŻ ZNAM HERBERTA
-
Wybrałam kandydata z Krakowa. Mocno zarysowana szczęka dobrze świadczy o jego
charakterze. On nie ugnie się przed tymi
nihilistami z Europy, brzuchatymi, opitymi, z wianuszkiem nałożnic. Takimi
jak Tusk, jak ten wioskowy głupek Komorowski. Jak cała ta banda od ośmiorniczek
- tłumaczy Zofia, 22-letnia studentka prawa na UJ, z dobrej krakowskiej
rodziny.
Andrzej Duda to - przekonuje - klasa, wartości, background. Ma dla niego szacun. Ale już dla jego kolegów i przełożonych
z UJ - nie. - Na wykładach ciągle słyszę docinki, byśmy sobie dobrze
przyswoili konstytucję, bo za chwilę jej nie będzie. Równie żałośni są ci, co
nam na zajęciach zamiast paragrafów cytują Herberta: „Zaiste ich retoryka była
aż nazbyt parciana” - ironizuje.
Ona też zna Herberta, ze szkoły. I jest pewna, że gdyby żył, głosowałby
na Dudę. Uważa, że to wykładowcy z uczelni są parciani, jakby z innej epoki.
- Ci, którzy wystąpili na UJ przeciw Dudzie? Zdziwiliby się, co myślą o
nich studenci. A myślimy: śmieszni starcy, lewitują w swoim kosmosie. A my w
dusznych salach. Kasę zarabiać trzeba, bo nas tu poprzyjmowali, jak jakieś
bydło, byle więcej. Nie mamy szans na dobrą pracę po studiach, zwłaszcza w
„krakówku”. Tu liczą się plecy, układy, nazwiska - mówi studentka. Jej własne
nazwisko? Znane, nawet bardzo. Ale ona widzi sytuację szerzej, nie chodzi jej
o czubek własnego nosa. Dlatego zagłosowała na Dudę.
43-letnia Joanna, kierowniczka recepcji w dużym krakowskim hotelu,
namawiała swoich
młodych pracowników, w większości urodzonych w latach 80., żeby poszli na marsz
KOD. Kazali jej się puknąć w głowę. Co to da? - pytali.
- Oni tacy są, niechętni wobec jakiegokolwiek działania. Mało
zarabiają, jakieś 1700 złotych na rękę, a większość jest przyjezdna, musi
wynająć mieszkanie. I całe to swoje rozżalenie przenoszą na politykę. Uważają,
że to przez poprzednie władze żyje im się tak źle. Za czasów PO ciągle mówili:
nam rząd nie da, ale dla uchodźców ma - opowiada.
Jej samej prezydent od początku nie leżał. - Człowiek bez osiągnięć, bez
charakteru, kręgosłupa, długa ręka prezesa - wylicza. Ostatnio sprawdziła
nawet w konstytucji, czy da się prezydenta RP odwołać: wyszło, że nie, można go
tylko postawić przed Trybunałem Stanu. I wtedy poczuła straszną bezradność. To
dlatego razem z mężem dwa razy pojechała do Warszawy na manifestacje KOD.
- Wiem, że to niewiele zmieni, ale nie chcę się czuć bezsilna - dodaje.
Kiedy Klaudia, 28-letnia politolożka z podkrakowskich
Zielonek, widzi prezydenta Dudę w telewizji, przełącza na inny kanał. Nie
może na niego patrzeć. Ale ostatnio specjalnie wyszukała w sieci jego
wystąpienie, w którym tłumaczył, dlaczego wbrew opiniom większości
konstytucjonalistów podpisał PiS-owską ustawę o TK
- Szlag mnie trafił, gdy prosił posłów o merytoryczną dyskusję i
rzetelną krytykę, kiedy to jego partia sieje największy zamęt w Sejmie -
mówi. A potem jeszcze mąż zadziwił ją swoją naiwnością, przekonując, że ta
ustawa jest potrzebna, żeby opozycja nie blokowała zmian, jakie chce
wprowadzić PiS.
Nerwy trzymają Klaudię od Bożego Narodzenia, bo przy świątecznym stole
rozmawiano głównie o polityce. Gdy zeszło na Trybunał Konstytucyjny, rozpętała
się jatka. „Nasłuchałaś się, głupia, reżimowych mediów, które informują tylko
wybiórczo! Włącz sobie telewizję Trwam, dowiesz się, jak naprawdę jest”
- krzyczeli wujkowie.
- Tak mnie zaatakowali, że aż się skuliłam ze strachu. Czułam, że
wykluczają mnie z rodziny.
LUDZIE TAK MUSZĄ
26-letni Szymon Huptyś ma
głębokie przekonanie, że wizerunek
prezydenta Dudy jest demolowany przez nieprzychylne mu media. - Już pół roku
przed wyborami wiedziałem, że będą go ostro krytykować. Tym nie należy się
przejmować. Nie interesuje mnie wizerunek, tylko działanie - tłumaczy
doktorant językoznawstwa, słuchacz na podyplomowych studiach z administracji
unijnej.
A przecież prezydent - uważa Huptyś - odgrywa
ważną rolę, zwłaszcza w kontaktach międzynarodowych. - Jego wizyta w Chinach
w chińskich mediach odbiła się głośnym echem. Wiem, bo mam znajomych, którzy
studiowali sino- logię i podrzucali mi co ciekawsze teksty. A w polskich
mediach? Przeszła prawie bez echa - wylicza. Andrzeja Dudę obserwował już jako
posła, a poza tym poznał jego córkę Kingę, ukończyła to samo liceum nr 1,
jedno z najlepszych w mieście.
Błędy prezydenta? - Jeśli chodzi o ułaskawienie Mariusza Kamińskiego,
opinie prawników nie są jednoznaczne. Nie wszyscy mówią, że tylko skazanego
prawomocnym wyrokiem można ułaskawić. Jestem pewny, że Mariusz Kamiński zostałby
uniewinniony w drugiej instancji - tłumaczy.
Czemu więc prezydent pospieszył się z aktem łaski? - Lepiej, jeżeli minister
nie jest obarczony nieprawomocnym wyrokiem - wyjaśnia.
NIE MA WSTYDU
- Z ułaskawieniem pana Kamińskiego można było poczekać. A z Trybunałem Konstytucyjnym nie widzę problemu, bo to PO wszczęła
konflikt, wybierając dwóch nadprogramowych sędziów. Ale odmawiając
zaprzysiężenia pozostałych trzech wybranych zgodnie z prawem, pan prezydent
Duda zachowuje się nieco topornie - przyznaje krakowski adwokat Wiesław
Ostrowski.
A jeśli niektórzy konstytucjonaliści oceniają to znacznie ostrzej, to
dlatego - uważa - że stoją po przeciwnej
stronie politycznej barykady. - Ich krytyka prezydenta jest przesadna,
nadmiernie eksponowana przez media - mówi. Nie jest zagorzałym zwolennikiem
PiS, ale prezydenta popiera. - Cieszyłem się, że do
wyborów startuje ktoś stąd, bo
wcześniej Kraków był w takich sytuacjach pomijany. On był po prostu
najlepszym kandydatem. Energia, stanowczość, aktywność. Pan Komorowski chyba
nawet nie zauważył, że był prezydentem. A tutaj nie tylko nowa twarz, ale też
nowa energia, zdecydowane poglądy, zupełnie nie jak pan Komorowski - tłumaczy.
Chodził do Andrzeja Dudy na ćwieczenia na uniwersytecie, a później przy okazji
wyborów prezydenta miasta. No i byli sąsiadami.
Oglądał w telewizji relację z manifestacji KOD i słyszał, że było hasło
„Absolwenci Dwójki wstydzą się za Dudę”. Nie identyfikuje się z nim, choć
skończył to samo prestiżowe liceum nr 2. - Prezydent Duda nie
zrobił niczego, za co musiałby się wstydzić. A ja tym bardziej.
KTOŚ NAMI MANIPULUJE
Dlaczego głosowałam na pana Dudę? - Krystyna,
pracownik UJ z tytułem doktora, wylicza bez namysłu: - Bo to człowiek z uniwersytetu i z Krakowa. Ma
fantastyczną, reprezentacyjną żonę, sam jest bardzo reprezentacyjny. To
zupełnie inna klasa intelektu niż Komorowski. Kiedy wyjeżdża za granicę, nie
wstydzę się za niego - przekonuje 48-latka.
Trybunał Konstytucyjny? Bardzo źle przeprowadzona akcja. - Jeśli
politykom PiS zależało na Trybunale, to
powinni od razu zmienić ustawę, wymienić sędziów i nie byłoby takiej strasznej
wojny.
Jestem przekonana, że ktoś za naszymi plecami manipuluje tą wojną, nastawia
nas, Polaków, przeciwko sobie - mówi.
- Kto?
- Ktoś, komu zależy, żeby naród był skłócony. Na pytanie czy to J.
Kaczyński, odpowiada z przekonaniem - Nie, nie Jarosław Kaczyński, to dziej e
się dużo wyżej.
NIE MOŻEMY MILCZEĆ
Konstytucjonalista prof. Andrzej Zoll, emerytowany
profesor UJ, z wielkim zdumieniem, ale i radością przyglądał się grudniowej demonstracji w
obronie Trybunału Konstytucyjnego na Rynku. Sam, jako sędzia TK w stanie
spoczynku, nie mógł w niej wziąć udziału, ale poszła jego rodzina.
- Tu chodzi o dobro wspólne. Nie możemy milczeć, gdy prezydentowi wydaje
się, że to on jest sądem. Nie jest. To prosta droga do traktowania władzy w
sposób totalitarny. Przecież mówimy o kimś, kto na Uniwersytecie Jagiellońskim
zrobił doktorat, ślubował, że będzie dążyć do prawdy, podstawy wszelkiej
nauki. A jako prezydent ślubował wierność konstytucji. Teraz, w imię partyjnych
interesów, jawnie ją łamie - twierdzi.
Jest przekonany, że kiedyś z tego powodu Andrzej Duda zostanie postawiony
przed Trybunałem Stanu. I bardzo się dziwi prezydentowi. - To młody człowiek, z
przyszłością. Dostał nieprawdopodobną szansę i ją marnuje w sposób niegodny.
Nikt nie kwestionuje, że PiS wygrało wybory, nikt nie kwestionuje jego mandatu
do realizacji własnego programu, ale w ramach konstytucji. Tymczasem mamy do
czynienia z bezprawiem - mówi.
On też, podobnie jak prof. Zimmermann, dostaje ostatnio
wiele listów. Takich, jak mówi, haniebnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz