wtorek, 12 stycznia 2016

NACZELNIK MYŚLI O PRZYSTAWCE



Po wojnie o Trybunał i przejęciu kontroli nad mediami miało nastąpić wyciszenie, ale rewolucji nie da się tak łatwo zatrzymać.

TEKST MICHAŁ KRZYMOWSKI

Ostatnie posiedzenie klubu parlamentarnego PiS w 2015 r. Sala pełna tylko w połowie, do posłów przemawia przewodniczący Ryszard Terlecki: - Przy świątecznych stołach pewnie nasłuchali­ście się utyskiwań na to, co robimy, ale chcę was uspokoić. W Polsce nie dzieje się nic złego.
W tylnych rzędach posłowie trącają się w boki: - On mówi do dorosłych ludzi czy do dzieci?
   Polityk PiS: - Rozmach naszej rewolucji i skala kontrrewolucji za­skakuj ą również nas. Nie ogarniamy tego. Brakuje nam odpowiedniej frazeologii, argumentów. Ale czy to powód, by się zawahać i myśleć o odwrocie?
TO NIE EUROPA, To tylko nieuk bez matury - Mówiąc o kontrrewolucji, polityk PiS ma na myśli reakcję zagranicy, grudniowe demonstracje uliczne zorganizowane przez Komitet Obrony Demokracji oraz postawę Nowoczesnej i Platfor­my Obywatelskiej. Tylko czy na Jarosławie Kaczyńskim robi to jakieś wrażenie? Czy kontrrewolucja zaskoczyła także jego? A jeśli tak, to jaki będzie jej wpływ na politykę PiS? Te pytania zadaję pięciu lu­dziom z centrali partii przy Nowogrodzkiej, którzy mają kontakt z prezesem.
   Wszyscy są zgodni w jednym: Kaczyński, nauczony doświad­czeniem Viktora Orbana i własnym z lat 2005-2007, spodziewał się krytyki ze strony Unii Europejskiej i był na nią przygotowany. Reakcja zagranicy nie będzie więc miała wpływu na jego politykę.
- Dopóki Bruksela nie obłoży nas sankcjami, a przecież nie obło­ży, prezes nie będzie się na te reakcje oglą­dał. Chyba nie sądzi pan, że szef przejmuje się klapaniem Martina Schulza, nieuka bez matury? - śmieje się polityk zbliżony do zakonu PC.
   Zdaniem ludzi z Nowogrodzkiej naj­większe wrażenie na prezesie zrobiły protesty uliczne. - Jeszcze w czasie kam­panii Jarosław zapowiadał, że nasza poli­tyka będzie potrzebowała silnego mandatu społecznego i że raz na jakiś czas sami bę­dziemy wyprowadzać sympatyków na de­monstracje. Nie spodziewał się, że pierwsi na ulicę wyjdą nasi przeciwnicy i to w takiej liczbie - twierdzi jeden z rozmówców. Inny dodaje: - Prezes zawsze powtarzał, że duże protesty mogą zorganizować tylko Kościół, czyli w praktyce o. Rydzyk, i PiS. Tak szyb­ka mobilizacja strony liberalnej nas zasko­czyła, ale jedna demonstracja na pewno nie skłoni go do zmiany planów.
   Co do opozycji parlamentarnej: Kaczyń­ski na razie nie traktuje Ryszarda Petru jako poważnego rywala. Jeśli w kimś wi­dzi politycznego gracza, to w przyszłym liderze Platformy Grzegorzu Schetynie, za którym stoją polityczne doświadczenie i partyjne struktury.
   Jeden z rozmówców tak opisuje plan Kaczyńskiego: - Prezes wiedział, że sprawa Trybunału i przejęcie mediów wzbudzą kon­trowersje, dlatego zabrał się do tego na początku kadencji. Po tym ma nastąpić okres wyciszenia. Takie jest założenie.
   Ale czy rozpędzoną rewolucję można tak łatwo wyhamować? Część rozmówców powątpiewa. Przecież za chwilę ruszą czystki w telewizji, Zbigniew Ziobro przejmie nadzór nad prokuraturą. Antoni Macierewicz powołuje komisję smoleńską, przygotowy­wana jest reforma sądownictwa.
KOALICJA MEDIALNA. LIROY, KOLONKO, CZABAŃSKI
- Nową osłonę rewolucji ma zapewnić coś, co jeden z polity­ków PiS nazywa koalicją parlamentarną z klubem Kukiz’15. Ne­gocjacje w tej sprawie trwały od kilku tygodni. Zdaniem ludzi z otoczenia obu liderów Jarosław Kaczyński i Paweł Kukiz nie spotykali się osobiście, rozmawiali przez pośredników. - W na­szym imieniu za te kontakty odpowiadał Jarosław Gowin, który ma dobre relacje z samym Kukizem i jego wicemarszałkiem Sta­nisławem Tyszką - twierdzi człowiek z Nowogrodzkiej. W trakcie negocjacji zawarto kilkupunktowe porozumienie. Na jego mocy grupa posłów PiS podpisała się w grudniu pod projektem noweli­zacji konstytucji autorstwa klubu Kukiz’15. Z kolei klub, na czele którego stoi muzyk, wstrzymał się od głosu w sprawie małej no­welizacji ustawy medialnej. Ustalono też, że Kukiz’15 dostanie po jednym przedstawicielu w nowych zarządach TVP i Polskie­go Radia. - Kukiz nie ma swoich dziennikarzy, więc nie będą to tak oczywiste nazwiska jak Jacek Kurski. Kandydatów może wskazać poseł Kukiza Piotr Apel, który w przeszłości pracował jako dziennikarz w Polskim Radiu - twier­dzi jeden z rozmówców znających przebieg negocjacji. Doradca Kukiza, Dariusz Pitaś, w rozmowie z „Newsweekiem” przyzna­je z kolei, że klub byłby zadowolony, gdyby do TVP trafił Mariusz Max Kolonko, były korespondent w USA. - Jeszcze przed syl­westrem był faworytem w walce o miejsce w zarządzie TVP, ale Paweł ma już innego kandydata. Kolonko może dostać własny program - mówi osoba zbliżona do Kukiza.
   Ostatni punkt porozumienia dotyczy dużej nowelizacji ustawy medialnej, która ma wejść w życie za pół roku. - Będziemy uczestniczyć w pracach nad nią - przy­znaje „Newsweekowi” Tyszka (na pytanie o kontakty z Gowinem w sprawie ustawy medialnej nie chce odpowiedzieć). Roz­mowy na temat dużej nowelizacji zresz­tą już trwają. Jednym z posłów Kukiz’15 pracujących nad zmianami jest Piotr Liroy-Marzec, domaga się zapisania w usta­wie wyższych radiowych kwot dotyczących polskiej muzyki.
   - To prawda, że rozmawiał pan już w tej sprawie z wicemini­strem kultury Krzysztofem Czabańskim?
   - Były jakieś podchody ze strony PiS, pytali, czy to prawda, że pracuję nad takimi zapisami - przyznaje Liroy. - Nie rozmawiałem z panem Czabańskim, bo koncentruję się na pracy z prawnikami, ale nie wykluczam, że moi ludzie prowadzili z nim jakieś rozmowy
Człowiek z Nowogrodzkiej: - Prezes wciąga do swojej gry Ku­kiza, żeby poszerzyć swoją bazę i ustrzec się sytuacji, w której wszyscy będą przeciwko nam. Poza tym Jarosław chce mieć moż­liwość manewru w Sejmie. Dysponując głosami Kukiza, nie bę­dzie musiał ulegać ewentualnym szantażom Ziobry czy Gowina. Jeśli Kukiz się w porę nie zorientuje, skończy jako przystawka.

PREZYDENT SIĘ TRAPI
Zimowy wieczór przy Nowogrodzkiej. Pod siedzibę partii za­jeżdżają limuzyny kolejnych ministrów: Zbigniewa Ziobry, Anto­niego Macierewicza, Mariusza Kamińskiego, Piotra Glińskiego. Wszyscy czekają na spotkanie z naczelnikiem, jak na prawicy co­raz częściej mówi się o Kaczyńskim. Z rozmów z politykami PiS
wyłania się obraz człowieka, który w pojedynkę sprawuje kontro­lę nad całym państwem: prezydentem, premierem, parlamentem.
- Niewiarygodne, ile decyzji przechodzi przez jednego człowieka. To, że szef MSZ ustala z nim kierunki polityki zagranicznej, a pre­mier konsultuje tempo prac nad poszczególnymi ustawami, jest oczywiste. Ale kto wie, że prezes zatwierdza terminy głosowań w parlamencie i akceptuje kandydatów do rad nadzorczych spó­łek i zarządów rządowych agencji? Wie pan, że Suski [wiceszef klubu PiS - przyp. red.] musi mieć jego pla­cet na wszystkie zmiany w składach komi­sji sejmowych? - mówi jeden z posłów.
   Najgorzej tę sytuację znosi Andrzej Duda, który według słów jednego z polity­ków zbliżonych do Kancelarii Prezyden­ta ma być w „lekkiej depresji”: - Opinie na Twitterze, krytyczne głosy znajomych prawników dołują go. Proszę pamiętać, że jego córka nadal studiuje na wydziale pra­wa Uniwersytetu Jagiellońskiego, który go potępił. Prezydenta trapi, jak ją tam traktują, czy nikt jej nie docina. Az drugiej strony wie, że jest w sytuacji bez wyjścia. Elekto­rat by mu nie wybaczył, gdyby nagle wy­powiedział prezesowi lojalność. Zostałby uznany za zdrajcę.
   Na tym tle doszło już nawet do pierw­szego spięcia prezydenta z premier Szydło, z którą miał do tej pory doskonałe relacje.
Kilka tygodni temu na Nowogrodzką za­częły docierać sygnały z pałacu prezyden­ckiego, że Duda źle się czuje w roli, w której obsadził go prezes, i zamierza zwlekać z podpisaniem ustawy o Trybunale Kon­stytucyjnym. Mediacji w tej sprawie podjęła się Beata Szydło.
- Prezydent odebrał to jako nacisk ze strony osoby, która, jak są­dził, jest po jego stronie. Ostatecznie przerwał urlop i podpisał ustawę, ale zgrzyt był – opowiada jeden z rozmówców.

GORLIWOŚĆ PROFESORA
W relacjach Nowogrodzkiej z rządem takich zgrzytów nie ma. Zarówno Szydło, jak i jej ministrowie nie pokazują żadnych oznak nieposłuszeństwa wobec prezesa. Nawet zastrzeżenia Jaro­sława Gowina w sprawie Trybunału Konstytucyjnego są traktowa­ne na Nowogrodzkiej z przymrużeniem oka. - Gowin przez kilka tygodni unikał mediów, czym rozbudzał spekulacje, ale prezes za­chowywał w tej sprawie spokój. Był z nim w kontakcie i wiedział, że Gowin nie będzie wykonywał żadnych nerwowych ruchów. Zresztą trwa praca nad jego środowiskiem - mówi człowiek z No­wogrodzkiej. Ma ona polegać na powierzaniu stanowisk kolejnym współpracownikom szefa Polski Razem i przeciąganiu ich na stro­nę Nowogrodzkiej. Kilka tygodni temu wiceministrem skarbu został wiceprezes Polski Razem Marek Zagórski, a inny z ludzi Go­wina, Adam Bielan, otrzymał propozycję objęcia funkcji sekreta­rza stanu w Kancelarii Premiera. - Na razie jest wicemarszałkiem
Senatu, ale i tak regularnie bywa u prezesa i mu doradza. Coraz częściej pojawia się tam bez Gowina - twierdzi jeden z posłów.
   - A jak na postępy rewolucji reagują ludzie, którzy są w polityce nowi: Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński?
   - Morawiecki jest zaskakująco radykalny. Jego zdaniem Try­bunał stracił legitymację lata temu, stwierdzając niekonstytucyjność ustawy lustracyjnej. To zdeklarowany antykomunista. Z kolei Gliński w ciągu kilku miesięcy stał się gorliwym zwolennikiem
twardej linii partii.
   Politycy PiS przewidują, że Kaczyński doceni postawę profesora podczas zapo­wiedzianego na wiosnę kongresu partii. Gliński ma na nim wejść do kierownictwa PiS, być może zostanie wiceprezesem. Pre­zes liczy, że po zjeździe uda się też dopro­wadzić do fuzji z Polską Razem i Solidarną Polską, ale i Gowin, i Ziobro wolą poczekać, aż PiS osłabnie, by dokonać zjednoczenia na korzystniejszych warunkach.
   Poseł: - Morale w klubie jest nie najgor­sze. Mało kto nadąża za prezesem, wszyscy widzimy błędy w polityce wizerunkowej, niektórzy zastanawiają się, czy nie można by tego samego robić spokojniej, ale na razie nikt się nie wychyla. Przypadek Małgorza­ty Wassermann, która odmówiła przyjęcia funkcji rzecznika prasowego klubu, bo nie chciała firmować sprawy Trybunału, jest jednostkowy. Później zresztą została spra­wozdawcą równie kontrowersyjnego pro­jektu dotyczącego służby cywilnej.
   Inny z polityków PiS przyznaje: - Ludzie są tak wyposzczeni, że na razie zajmują się głównie tym, żeby załatwić pracę szwagrowi, asystentowi i szefowi lokalnych struktur. Wielką politykę zostawiają naczelnikowi. Je­śli coś powoduje frustrację wśród posłów, to może to, że stanowi­ska w spółkach i agencjach biorą ci, których miało z nami nie być.
Chodzi m.in. o rosnące wpływy środowiska skupionego wokół byłego rzecznika PiS Adama Hofmana, który - jak słychać na Nowo­grodzkiej - dzięki bliskiej znajomości z ministrem skarbu Dawidem Jackiewiczem staje się głównym rozgrywającym w sprawie obsady władz państwowych spółek. Dzień przed Wigilią do rady nadzor­czej Lotosu powołano wieloletniego przyjaciela Hofmana Roberta Pietryszyna. Wcześniej do władz Orlenu i Tauronu trafił kojarzo­ny z tym samym środowiskiem Remigiusz Nowakowski. - Od chwili gdy Dawid został ministrem, Adam stał się bardzo zajętym człowie­kiem. Pracuje od rana do wieczora, w warszawskich restauracjach. Oczywiście nie wszystkim w partii się to podoba, ale prezes daje mu zielone światło. To nagroda za lojalność - przyznaje jeden z posłów.
Doradca Kaczyńskiego: - Trwa rewolucja. Nie wszyscy z nas są aniołami, ale miejsce jest tylko dla tych, którym do tej pory nie zadrżała ręka.
ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz