Po wojnie o Trybunał
i przejęciu kontroli nad mediami miało nastąpić wyciszenie, ale rewolucji nie
da się tak łatwo zatrzymać.
TEKST MICHAŁ KRZYMOWSKI
Ostatnie
posiedzenie klubu parlamentarnego PiS w 2015 r. Sala pełna tylko w połowie, do
posłów przemawia przewodniczący Ryszard Terlecki: - Przy świątecznych stołach pewnie nasłuchaliście się
utyskiwań na to, co robimy, ale chcę was uspokoić. W Polsce nie dzieje się nic
złego.
W tylnych rzędach posłowie trącają
się w boki: - On mówi do dorosłych ludzi czy do dzieci?
Polityk PiS: - Rozmach naszej rewolucji i skala kontrrewolucji zaskakuj
ą również nas. Nie ogarniamy tego. Brakuje nam odpowiedniej frazeologii,
argumentów. Ale czy to powód, by się zawahać i myśleć o odwrocie?
Wszyscy są zgodni w jednym: Kaczyński, nauczony doświadczeniem Viktora Orbana i własnym z lat 2005-2007, spodziewał się krytyki ze
strony Unii Europejskiej i był na nią przygotowany. Reakcja zagranicy nie
będzie więc miała wpływu na jego politykę.
- Dopóki Bruksela nie obłoży nas
sankcjami, a przecież nie obłoży, prezes nie będzie się na te reakcje oglądał.
Chyba nie sądzi pan, że szef przejmuje się klapaniem Martina Schulza, nieuka
bez matury? - śmieje się polityk zbliżony do zakonu PC.
Zdaniem ludzi z Nowogrodzkiej największe wrażenie na prezesie zrobiły
protesty uliczne. - Jeszcze w czasie kampanii Jarosław zapowiadał, że nasza
polityka będzie potrzebowała silnego mandatu społecznego i że raz na jakiś
czas sami będziemy wyprowadzać sympatyków na demonstracje. Nie spodziewał
się, że pierwsi na ulicę wyjdą nasi przeciwnicy i to w takiej liczbie -
twierdzi jeden z rozmówców. Inny dodaje: - Prezes zawsze powtarzał, że duże
protesty mogą zorganizować tylko Kościół, czyli w praktyce o. Rydzyk, i PiS.
Tak szybka mobilizacja strony liberalnej nas zaskoczyła, ale jedna
demonstracja na pewno nie skłoni go do zmiany planów.
Co do opozycji parlamentarnej: Kaczyński na razie nie traktuje Ryszarda
Petru jako poważnego rywala. Jeśli w kimś widzi politycznego gracza, to w
przyszłym liderze Platformy Grzegorzu Schetynie, za którym stoją polityczne
doświadczenie i partyjne struktury.
Jeden z rozmówców tak opisuje plan Kaczyńskiego: - Prezes wiedział, że
sprawa Trybunału i przejęcie mediów wzbudzą kontrowersje, dlatego zabrał się
do tego na początku kadencji. Po tym ma nastąpić okres wyciszenia. Takie jest
założenie.
Ale czy rozpędzoną rewolucję można tak łatwo wyhamować? Część rozmówców
powątpiewa. Przecież za chwilę ruszą czystki w telewizji, Zbigniew Ziobro
przejmie nadzór nad prokuraturą. Antoni Macierewicz powołuje komisję smoleńską,
przygotowywana jest reforma sądownictwa.
KOALICJA MEDIALNA. LIROY, KOLONKO, CZABAŃSKI
- Nową osłonę
rewolucji ma zapewnić coś, co
jeden z polityków PiS nazywa koalicją parlamentarną z klubem Kukiz’15. Negocjacje
w tej sprawie trwały od kilku tygodni. Zdaniem ludzi z otoczenia obu liderów
Jarosław Kaczyński i Paweł Kukiz nie spotykali się osobiście, rozmawiali przez
pośredników. - W naszym imieniu za te kontakty odpowiadał Jarosław Gowin,
który ma dobre relacje z samym Kukizem i jego wicemarszałkiem Stanisławem Tyszką - twierdzi
człowiek z Nowogrodzkiej. W trakcie negocjacji zawarto kilkupunktowe
porozumienie. Na jego mocy grupa posłów PiS podpisała się w grudniu pod projektem
nowelizacji konstytucji autorstwa klubu Kukiz’15. Z kolei klub, na czele
którego stoi muzyk, wstrzymał się od głosu w sprawie małej nowelizacji ustawy
medialnej. Ustalono też, że Kukiz’15 dostanie po jednym przedstawicielu w
nowych zarządach TVP
i Polskiego Radia. - Kukiz nie ma swoich
dziennikarzy, więc nie będą to tak oczywiste nazwiska jak Jacek Kurski.
Kandydatów może wskazać poseł Kukiza Piotr Apel, który w przeszłości pracował
jako dziennikarz w Polskim Radiu - twierdzi jeden z rozmówców znających
przebieg negocjacji. Doradca Kukiza, Dariusz Pitaś, w rozmowie z „Newsweekiem”
przyznaje z kolei, że klub byłby zadowolony, gdyby do TVP trafił Mariusz Max Kolonko, były korespondent w USA. -
Jeszcze przed sylwestrem był faworytem w walce o miejsce w zarządzie TVP, ale Paweł ma już innego kandydata. Kolonko może dostać
własny program - mówi osoba zbliżona do Kukiza.
Ostatni punkt porozumienia dotyczy dużej nowelizacji ustawy medialnej,
która ma wejść w życie za pół roku. - Będziemy uczestniczyć w pracach nad nią -
przyznaje „Newsweekowi” Tyszka (na pytanie o kontakty
z Gowinem w sprawie ustawy medialnej nie chce odpowiedzieć). Rozmowy na temat
dużej nowelizacji zresztą już trwają. Jednym z posłów Kukiz’15 pracujących nad
zmianami jest Piotr Liroy-Marzec, domaga się zapisania w ustawie wyższych
radiowych kwot dotyczących polskiej muzyki.
- To prawda, że rozmawiał pan już w tej sprawie z wiceministrem kultury
Krzysztofem Czabańskim?
- Były jakieś podchody ze strony PiS, pytali, czy to prawda, że pracuję
nad takimi zapisami - przyznaje Liroy. - Nie rozmawiałem z panem Czabańskim, bo
koncentruję się na pracy z prawnikami, ale nie wykluczam, że moi ludzie
prowadzili z nim jakieś rozmowy
Człowiek z Nowogrodzkiej: - Prezes
wciąga do swojej gry Kukiza, żeby poszerzyć swoją bazę i ustrzec się sytuacji,
w której wszyscy będą przeciwko nam. Poza tym Jarosław chce mieć możliwość
manewru w Sejmie. Dysponując głosami Kukiza, nie będzie musiał ulegać
ewentualnym szantażom Ziobry czy Gowina. Jeśli Kukiz się w porę nie zorientuje,
skończy jako przystawka.
PREZYDENT SIĘ TRAPI
Zimowy wieczór przy
Nowogrodzkiej. Pod siedzibę partii zajeżdżają limuzyny kolejnych
ministrów: Zbigniewa Ziobry, Antoniego Macierewicza, Mariusza Kamińskiego,
Piotra Glińskiego. Wszyscy czekają na spotkanie z naczelnikiem, jak na prawicy
coraz częściej mówi się o Kaczyńskim. Z rozmów z politykami PiS
wyłania się obraz człowieka, który
w pojedynkę sprawuje kontrolę nad całym państwem: prezydentem, premierem,
parlamentem.
- Niewiarygodne, ile decyzji
przechodzi przez jednego człowieka. To, że szef MSZ ustala z nim kierunki
polityki zagranicznej, a premier konsultuje tempo prac nad poszczególnymi
ustawami, jest oczywiste. Ale kto wie, że prezes zatwierdza terminy głosowań w
parlamencie i akceptuje kandydatów do rad nadzorczych spółek i zarządów
rządowych agencji? Wie pan, że Suski [wiceszef klubu PiS - przyp. red.] musi
mieć jego placet na wszystkie zmiany w składach komisji sejmowych? - mówi
jeden z posłów.
Najgorzej tę sytuację znosi Andrzej Duda, który według słów jednego z
polityków zbliżonych do Kancelarii Prezydenta ma być w „lekkiej depresji”: -
Opinie na Twitterze, krytyczne głosy znajomych prawników dołują go. Proszę
pamiętać, że jego córka nadal studiuje na wydziale prawa Uniwersytetu
Jagiellońskiego, który go potępił. Prezydenta trapi, jak ją tam traktują, czy
nikt jej nie docina. Az drugiej strony wie, że jest w sytuacji bez wyjścia.
Elektorat by mu nie wybaczył, gdyby nagle wypowiedział prezesowi lojalność.
Zostałby uznany za zdrajcę.
Na tym tle doszło już nawet do pierwszego spięcia prezydenta z premier
Szydło, z którą miał do tej pory doskonałe relacje.
Kilka tygodni temu na Nowogrodzką
zaczęły docierać sygnały z pałacu prezydenckiego, że Duda źle się czuje w
roli, w której obsadził go prezes, i zamierza zwlekać z podpisaniem ustawy o
Trybunale Konstytucyjnym. Mediacji w tej sprawie podjęła się Beata Szydło.
- Prezydent odebrał to jako nacisk
ze strony osoby, która, jak sądził, jest po jego stronie. Ostatecznie przerwał
urlop i podpisał ustawę, ale zgrzyt był – opowiada jeden z rozmówców.
GORLIWOŚĆ PROFESORA
W relacjach
Nowogrodzkiej z rządem takich zgrzytów nie ma. Zarówno Szydło, jak i
jej ministrowie nie pokazują żadnych oznak nieposłuszeństwa wobec prezesa.
Nawet zastrzeżenia Jarosława Gowina w sprawie Trybunału Konstytucyjnego są
traktowane na Nowogrodzkiej z przymrużeniem oka. - Gowin przez kilka tygodni
unikał mediów, czym rozbudzał spekulacje, ale prezes zachowywał w tej sprawie
spokój. Był z nim w kontakcie i wiedział, że Gowin nie będzie wykonywał żadnych
nerwowych ruchów. Zresztą trwa praca nad jego środowiskiem - mówi człowiek z Nowogrodzkiej.
Ma ona polegać na powierzaniu stanowisk kolejnym współpracownikom szefa Polski
Razem i przeciąganiu ich na stronę Nowogrodzkiej. Kilka tygodni temu
wiceministrem skarbu został wiceprezes Polski Razem Marek Zagórski, a inny z
ludzi Gowina, Adam Bielan, otrzymał propozycję objęcia funkcji sekretarza
stanu w Kancelarii Premiera. - Na razie jest wicemarszałkiem
Senatu, ale i tak regularnie bywa
u prezesa i mu doradza. Coraz częściej pojawia się tam bez Gowina - twierdzi
jeden z posłów.
- A jak na postępy rewolucji reagują ludzie, którzy są w polityce nowi:
Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński?
- Morawiecki jest zaskakująco radykalny. Jego zdaniem Trybunał stracił
legitymację lata temu, stwierdzając niekonstytucyjność ustawy lustracyjnej. To
zdeklarowany antykomunista. Z kolei Gliński w ciągu kilku miesięcy stał się
gorliwym zwolennikiem
twardej linii partii.
Politycy PiS przewidują, że Kaczyński doceni postawę profesora podczas
zapowiedzianego na wiosnę kongresu partii. Gliński ma na nim wejść do
kierownictwa PiS, być może zostanie wiceprezesem. Prezes liczy, że po zjeździe
uda się też doprowadzić do fuzji z Polską Razem i Solidarną Polską, ale i
Gowin, i Ziobro wolą poczekać, aż PiS osłabnie, by dokonać zjednoczenia na
korzystniejszych warunkach.
Poseł: - Morale w klubie jest nie najgorsze. Mało kto nadąża za
prezesem, wszyscy widzimy błędy w polityce wizerunkowej, niektórzy zastanawiają
się, czy nie można by tego samego robić spokojniej, ale na razie nikt się nie
wychyla. Przypadek Małgorzaty Wassermann, która odmówiła przyjęcia funkcji
rzecznika prasowego klubu, bo nie chciała firmować sprawy Trybunału, jest
jednostkowy. Później zresztą została sprawozdawcą równie kontrowersyjnego projektu
dotyczącego służby cywilnej.
Inny z polityków PiS przyznaje: - Ludzie są tak wyposzczeni, że na razie
zajmują się głównie tym, żeby załatwić pracę szwagrowi, asystentowi i szefowi
lokalnych struktur. Wielką politykę zostawiają naczelnikowi. Jeśli coś powoduje
frustrację wśród posłów, to może to, że stanowiska w spółkach i agencjach
biorą ci, których miało z nami nie być.
Chodzi m.in. o rosnące wpływy
środowiska skupionego wokół byłego rzecznika PiS Adama Hofmana, który - jak
słychać na Nowogrodzkiej - dzięki bliskiej znajomości z ministrem skarbu
Dawidem Jackiewiczem staje się głównym rozgrywającym w sprawie obsady władz
państwowych spółek. Dzień przed Wigilią do rady nadzorczej Lotosu powołano
wieloletniego przyjaciela Hofmana Roberta Pietryszyna. Wcześniej do władz
Orlenu i Tauronu trafił kojarzony z tym samym środowiskiem Remigiusz
Nowakowski. - Od chwili gdy Dawid został ministrem, Adam stał się bardzo
zajętym człowiekiem. Pracuje od rana do wieczora, w warszawskich
restauracjach. Oczywiście nie wszystkim w partii się to podoba, ale prezes daje
mu zielone światło. To nagroda za lojalność - przyznaje jeden z posłów.
Doradca Kaczyńskiego: - Trwa
rewolucja. Nie wszyscy z nas są aniołami, ale miejsce jest tylko dla tych,
którym do tej pory nie zadrżała ręka.
ŹRÓDŁO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz