wtorek, 19 stycznia 2016

PRZEWODNIK PO NOWEJ RZECZYWISTOŚCI



Z okna jego gabinetu siedziba PiS nisko w dole wydaje się mała i brzydka. Dla Adama Hofmana to już przeszłość. Gdy kogoś to dziwi, pyta: - Miałem kopać rowy?

MICHAŁ KRZYMOWSKI

Wieczór wyborczy Prawa i Sprawied­liwości 25 października zeszłego roku. Adam Hofman pewnym kro­kiem wchodzi w kuluary sztabu. Jarosław Kaczyński jest otoczony wianuszkiem polityków, ale szyb­ko go zauważa.
   - O, pojawił się syn marnotrawny - przywołuje go.
   Ludzie wybuchają śmiechem. Hofman też się uśmiechnie, ale zaraz odpowie:
   - Syn marnotrawny jest tutaj - wskazuje na stojącego obok prezesa Jacka Kurskiego, przyszłego szefa TVP. - Ja byłem wier­ny ojcu. I nie dostałem utuczonego cielaka.
WYCISZENIE
Wieżowiec Warsaw Financial Center to jedna z najbardziej prestiżowych lokalizacji w stolicy - sam środek warszawskiego city. Obok hotel InterContinental, z tyłu wieżowiec Rondo 1, da­lej siedziba PZU.
   Biuro na 26. piętrze robi wrażenie na każdym, kto przycho­dzi tu po raz pierwszy. Przez ścianę działają znana międzynaro­dowa kancelaria prawna i światowy potentat na rynku ropy naftowej. Niżej - fundusz in­westycyjny i koncern zajmujący się budową autostrad. Lokal liczy około stu metrów kwa­dratowych i jest utrzymany w nowoczesnej, oszczędnej stylistyce. Z okna widać światła miasta, a w oddali majaczy odrapany budy­nek przy ul. Nowogrodzkiej. To siedziba na­czelnika, jak w środowisku byłego rzecznika PiS mówi się dziś o prezesie.
Biuro na 26. piętrze podzielono na trzy gabinety. W jednym urzęduje Hofman, w drugim - jego przyjaciel i były asystent Ja­rosława Kaczyńskiego Michał Wiórkiewicz, a w trzecim - Mariusz Sokołowski, do nie­dawna rzecznik prasowy policji.
   Znajomy Hofmana: - Adam w ciągu roku zmienił swoje życie o 180 stopni. Nie chodzi tylko o to, że schudł kilkanaście kilogramowi zrobił sobie nową fryzurę. On się wyle­czył z polityki. Zasmakował w biznesie i chce się odkuć. Wyciszył się. Nagle się okazało, że to fajny, wyluzowany facet.
   Poseł PiS: - Ja mu nie żałuję. Oddał partii kawał zdrowia, prze­żył polowanie, które wy, dziennikarze, na niego urządziliście, a w czasie próby okazał się lojalny. Skoro zdobyliśmy władzę, to kto ma dziś zarabiać jak nie on? Poza tym Adam nie pracuje dla spółek skarbu państwa. Bierze zlecenia wyłącznie od prywat­nych firm i z tego co wiem, na brak pracy nie narzeka.
   Chronologia zdarzeń zdaje się to potwierdzać. Na 26. pię­trze działają dziś dwie nowo powstałe firmy. Pierwszą z nich jest spółka R4S (skrót od Relations for Solutions). Wiórkiewicz i So­kołowski zakładają ją jeszcze w wakacje. Na swoją siedzibę wy­bierają mieszkanie w przedwojennej kamienicy przy ul. Flory, nieopodal Kancelarii Premiera, ale jeszcze przed wyborami par­lamentarnymi przenoszą się do Warsaw Financial Center. Były rzecznik PiS dołącza do nich miesiąc po odejściu z Sejmu. Nazwa jego firmy jest bezpretensjonalna: „Adam Hofman Komunikacja”, a e-mail jednoznaczny: hofmanpis@gmail.com. Adres do dorę­czeń - 26. piętro. Swoje biznesowe credo wygłosi w wywiadzie z Onetem podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy: „Nie zmie­niam środowiska. Będę z nim pracował w nieco inny sposób”.

ZLECENIE Z TELEKOMU
Według prowadzącego firmę w podobnej okolicy rozmów­cy „Newsweeka” wynajem stumetrowego biura w luksuso­wym biurowcu kosztuje (wraz z opłatą za serwis sprzątający) kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Skąd Wiórkiewicz i Sokołowski mieli takie pieniądze? Ich znajomy przyznaje, że prywatny biznes wyczuł polityczny wiatr jeszcze przed wybo­rami parlamentarnymi. Gdy do interesu dołączył Hofman, zle­cenia się posypały.
   - Adam jest inteligentny i wiedział, gdzie szukać pieniędzy. Typował duże firmy działające na rynkach regulowanych przez rząd i zaczął się zgłaszać do ich prezesów. Dziś ma w garści kil­ka dużych zleceń - opowiada jeden z polityków PiS. Gdy prosimy o konkrety, wymienia jednego z operatorów komórkowych (umowa jest objęta tajemnicą handlową, więc nie podajemy nazwy firmy).
   Pracownik dużej agencji reklamowej potwierdza: - Słyszałem o tym zleceniu.
I o kilku innych. Hofman był z propozycją współpracy u moich znajomych, więc wiem, o czym mówię. Ludzie z prywatnego bizne­su widzą, co się dzieje, i dmuchają na zimne. Kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie to w skali ich budżetów niewiel­kie kwoty, a dobrze mieć w swoich zasobach człowieka nowej władzy. Jak na horyzon­cie pojawią się kłopoty, to Hofman doprowa­dzi ich do odpowiedniego ministra, pomoże w kontaktach z regulatorem, umówi spotka­nie z prezesem państwowej spółki.
   Przyjaciel: - Propozycje zaczęły też spływać same. Przykład? Bardzo proszę. Jeden z jego ludzi właśnie rozpoczął pracę w Pra­codawcach RP, organizacji, która nagle zapragnęła ocieplić rela­cje z naszym środowiskiem.

HERBATA Z NACZELNIKIEM, WHISKY Z MINISTREM
Kilka miesięcy temu Hofman - pytany przez „Rzeczpospoli­tą” o biznesowe plany - zapewniał: „Na pewno nie będę Kazi­mierzem Marcinkiewiczem, żadnym door-openerem! To ma bardzo krótkie nogi, Marcinkiewicz obszedł kilku znanych, wpływowych ludzi i pozbierał ich wizytówki do kapelusza. Po­tem spieniężył te swoje kontakty, raz zadziałało, ale teraz nie jest traktowany poważnie ani przez biznes, ani przez politykę”.
   Pytam jego współpracownika, czym różni się to, co robił Mar­cinkiewicz, od tego, co robi Hofman. - Adam przede wszystkim nie zajmuje się lobbingiem, tylko PR - słyszę w odpowiedzi.
   - Ale zlecenia dostaje, bo jest Adamem Hofmanem, kolegą po­lityków, a nie uznanym copywriterem.
   - Kiedyś z nim o tym rozmawiałem, ale on nie widzi w tym problemu, twierdzi, że jest prywatną osobą i może robić, co chce. „Miałem kopać rowy?” - zapytał mnie. „Też by się ktoś przycze­pił, że robię to na zlecenie państwowej spółki”.
   - Na czym polega ta jego PR-owska działalność?
   - To rola przewodnika po nowej rzeczywistości. Adam może podpowiedzieć, w jakie akcje społeczne warto się angażować, a w jakie - nie. Na przykład sponsorowanie turniejów piłkar­skich było dobre za Platformy, dziś lepiej wspierać upamiętnia­nie wydarzeń historycznych. Pomaga prywatnemu biznesowi nauczyć się Jak rozmawiać z nową władzą.
   A więc jednak relacje z rządem, czyli lobbing. Czy Hofman ma dziś kontakt z najważniejszymi politykami PiS? Bez wątpienia. Od czasu do czasu gości u samego prezesa Kaczyńskiego, utrzy­muje bliskie relacje z wiceszefem PiS i ministrem w Kancela­rii Premiera Adamem Lipińskim. Kilka dni temu Lipińskiego widziano w Sejmie w towarzystwie dwóch współpracowników Hofmana i byłych posłów - Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego.
   No i najważniejsze: Hofman regularnie widuje się ze swo­im przyjacielem i byłym europosłem Dawidem Jackiewiczem - obecnie ministrem skarbu. „Newsweek” ma potwierdzone in­formacje o dwóch wizytach byłego rzecznika PiS w tym resorcie. Po raz pierwszy Hofman przyszedł tam na whisky zaraz po tym, jak Jackiewicz otrzymał ministerialną nominację. Drugi raz wi­dziano go w święta, gdy zjawił się u ministra z życzeniami.

SOJUSZ Z ZIOBRĄ
Poseł: - Jackiewicz jest dziś kluczowym kontaktem Ada­ma. Niewielu dawało mu szansę na wejście do rządu. To, że zo­stał ministrem, było efektem misternej gry całego środowiska.
   Objęcie teki przez eurodeputowanego było uzależnione od tego, czy do gabinetu Beaty Szydło trafi zaprzyjaźniony z Anto­nim Macierewiczem i faworyzowany przez prezesa Kaczyńskie­go Piotr Naimski. Jednak ten w ostatniej chwili zaczął mnożyć warunki. Wtedy - jak mówi „Newsweekowi” ważny polityk Pis - wprowadzono na Nowogrodzką Jackiewicza. - Środowisko Adama umiejętnie go rozprowadziło, a sam Dawid okazał się wytrawnym graczem. Mądrze zabiegał o stanowisko, wysy­łał umyślnych, niczego nie żądał. I ograł takiego wyjadacza jak Naimski.
   Jackiewicz wchodzi do rządu, a Hofman przechodzi do ofensy­wy: zaczyna forsować swoich ludzi do władz państwowych spó­łek. W tym celu zawiązuje taktyczny sojusz z coraz silniejszym środowiskiem Zbigniewa Ziobry. - Do zawieszenia broni doszło między nimi jeszcze przed wyborami. Spotkali się i po męsku wszystko sobie wyjaśnili - opowiada poseł PiS. Dziś ludzie koja­rzeni z ich środowiskami chodzą parami: jeśli prezesem jakiejś spółki zostaje człowiek Ziobry, to w zarządzie pojawia się też osoba rekomendowana przez Jackiewicza i Hofmana. I odwrot­nie. Tak było na przykład w Tauronie. Na czele firmy stanął po­chodzący z Dolnego Śląska Remigiusz Nowakowski (powołano
go też do rady nadzorczej Orlenu), a do zarządu trafił związany z Ziobrą Kamil Kamiński.
   Podobnie miało być w PZU, gdzie w radzie jest już kojarzony z ministrem sprawiedliwości Maciej Zaborowski, a prezesem ma lada moment zostać Michał Krupiński, kolejny protegowa­ny Ziobiy. W promowanie jego kandydatury zaangażował się też Hofman, który liczył, że stanowisko wiceprezesa obejmie jego wrocławski przyjaciel Robert Pietryszyn. Szyki pokrzyżo­wał mu jednak Jarosław Kaczyński. - Prezes zgodził się na czło­wieka Zbyszka, ale Pietryszyna zablokował. Adam mimo to cały czas wspiera Krupińskiego. Jego firma mogłaby w zamian do­stać później kontrakt w PZU, ale Hofman pewnie sam nie będzie chciał się tam wyświetlać i poleci jakąś zaprzyjaźnioną agencję - spekuluje jeden z posłów.
   Wybór będzie niemały. Spółkę ma przecież Wiórkiewicz, dzia­łalność gospodarczą założył Adam Rogacki, a swoją agencję PR prowadzi też żona Mariusza Antoniego Kamińskiego, Ilona Klejnowska.
Biznesmen: - To, że Hofman wziął na celownik państwowe spółki, jest oczywiste. Sam widziałem, jak podczas meczu towa­rzyskiego Polska - Czechy na wrocławskim stadionie indagował panią odpowiedzialną za marketing w Lotosie.
   Kilka tygodni później w radzie nadzorczej paliwowej spółki pojawił się Pietryszyn - ten sam, którego Kaczyński zablokował w PZU.
   Grupa Ziobry to niejedyna frakcja, z którą sprzymierzył się Hofman. Do grona jego stronników zalicza się też środowisko skupione wokół senatora Grzegorza Biereckiego, twórcy SKOK. Na kursie kolizyjnym jest z nim za to wicepremier Mateusz Morawiecki, także forsujący swoich ludzi do władz państwowych
spółek. Konflikt dodatkowo podsyca spór kompetencyjny, który od powstania rządu tli się między Jackiewiczem a Morawieckim.

JAMNIE KMICIC, JAM BABINICZ
Adam Hofman formalnie jest poza polityką dopiero od kil­ku miesięcy, ale w rzeczywistości na jej marginesie wylądo­wał już jesienią 2014 roku, po wybuchu tzw. afery madryckiej. Chodziło o pobranie przez trzech polityków PiS pieniędzy za przejazd własnymi samochodami do stolicy Hiszpanii na posie­dzenie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W rzeczy­wistości Hofman i j ego koledzy polecieli tam tanimi liniami.
   Dziś sprawa jest już zamknięta: prokuratura właśnie umorzy­ła śledztwo, uznając, że były rzecznik PiS i jego dwaj współpra­cownicy nie tylko nie popełnili przestępstwa, ale też nie oszukali Kancelarii Sejmu. Hofman w wywiadach opowiada, że od wybu­chu afery zaczęła się jego „dobra zmiana”. W prywatnych roz­mowach ze znajomymi mówi żartem: - Jam już nie Kmicic, jam Babinicz.
   Przyjaciel: - On naprawdę odmienił całe swoje życie. Codzien­nie o szóstej rano wychodzi na jogging, raz w tygodniu robi 80 km na rowerze i bierze udział w górskich ultramaratonach. Na wakacje jeździ kamperem. Nie jest, co prawda, ortodoksyjnym wegetarianinem, ale niemal całkowicie przestał jeść mięso i od­stawił alkohol. Czasem wypije kieliszek wina, to wszystko.
   Warszawski przedsiębiorca dodaje jednak: - Prywatnie może i się zmienił, ale w biznesie zachowuje się tak, jakby wsiadł do sa­mochodu i rozpędził się do trzystu na godzinę bez zapiętych pa­sów. Jeśli się nie rozbije, będzie cud.

1 komentarz: