Andrzejowi Dudzie
dużo się ostatnio udało zrobić. Chociaż ostrzegał go nawet jego własny szacowny
uniwersytet.
Juliusz Ćwieluch
Andrzej
Duda nie ma ostatnio głowy do przyjeżdżania do Krakowa. Nawet źle zaparkowanego
samochodu nie miał mu kto przestawić. Aż zajęła się nim Straż Miejska. To
zrozumiałe. Dużo ostatnio pracuje. Zwłaszcza nocą.
Ale jeszcze w październiku miał trochę luźniej. Przyjechał na
inaugurację roku akademickiego swojej macierzystej uczelni Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Tym razem nie jako student ani nawet pracownik naukowy, ale
głowa państwa.
Atmosfera była momentami familiarna. Prezydent ciepło mówił nie tylko
o swojej Alma Mater, ale także o profesorach.
Zwłaszcza o jednym - Janie Zimmermannie, o którym powiedział, że dzięki niemu
udało mu się zdobyć tytuł doktora.
Kilka tygodni później prof. Zimmermann zabrał głos na temat
swojego wychowanka: „Pisał u mnie doktorat, znam go 20 lat i jest on dobrym
prawnikiem, ale dobry prawnik powinien wiedzieć, co to jest demokratyczne
państwo prawne, co to jest Trybunał Konstytucyjny i co to jest Konstytucja RP.
Nie chcę go usprawiedliwiać, bo złamanie przez niego konstytucji jest poza
dyskusją, ale wydaje mi się, że nie zrobił tego swoją samodzielną decyzją” -
powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej.
Gdyby Andrzej Duda nie był urlopowanym pracownikiem UJ, to jako doktor
nauk prawnych miałby zagwarantowany udział w pracach Rady Wydziału Prawa i
Administracji Publicznej. Zresztą przyjść mógłby nawet na urlopie. Choć fizycznie nie uczestniczy w pracach uczelni, ciągle obecny
jest tam wirtualnie. Na jego adres mailowy powinna być przesyłana
elektroniczna korespondencja. I jeśli nic nie szwankuje, to w piątek 27
listopada, podobnie jak wszyscy inni pracownicy naukowi wydziału, dostał maila
z propozycją uchwały. Uchwały skierowanej do Andrzeja Dudy. Tym razem
Prezydenta RP i strażnika konstytucji.
Mógł w niej przeczytać, że „Podpisana przez Pana Prezydenta ustawa z
dnia 19 listopada 2015 r. o zmianie ustawy o Trybunale
Konstytucyjnym nie daje się pogodzić z zasadą demokratycznego państwa prawnego,
naruszając wymogi nieusuwalności sędziów, legalizmu, i niedziałania prawa wstecz. Podważa zaufanie do Trybunału
Konstytucyjnego pozbawiając Państwo Polskie podstawowej instytucji ochrony
praw fundamentalnych”. Jak również, że przedstawiciele rady zwracają się „do
Pana Prezydenta, absolwenta naszego Wydziału i członka wspólnoty akademickiej
Uniwersytetu Jagiellońskiego, o uszanowanie wartości, których Krakowska
Wszechnica jest strażnikiem: prawa i wolności obywatelskich. Apelujemy o
niezwłoczne podjęcie działań, które nie dopuszczą do trwałego zachwiania
równowagi między władzą sądowniczą a władzami ustawodawczą i wykonawczą”.
Z perspektywy osoby z tytułem doktora prawa wypisywanie takich
oczywistości, jak niedziałanie prawa wstecz, można by nawet uznać za nie-
grzeczność. Taką wiedzę zdobywa się na pierwszym roku prawa. Podobnie zresztą
jak tę o trójpodziale władzy, którą trzeba nabyć jeszcze przed studiami.
Inaczej nie bardzo jest tam czego szukać. A jednak wszystkie te oczywistości
zostały zawarte w uchwale wydziału, który uchodzi - i ma to na piśmie - za
najlepszy w Polsce. Zdaje się, że autorzy uchwały bardziej odwoływali się do sumienia niż wiedzy prawniczej adresata.
Każdy z autorów projektu uchwały miał zresztą inną motywację. Prof. Fryderyk Zoll uznał, że nie można milczeć po tym, jak
obejrzał jedno z nocnych posiedzeń Sejmu. Konkretnie to, podczas którego
Kornel Morawiecki mówił, że prawo nie może być ponad wolą narodu. A w ławach
poselskich PiS euforycznie skandowało kilku jego byłych studentów. - Nie
tego ich uczyłem. Nie takie wartości im wpajałem. Prawo jest fundamentem
demokracji. Kiedy jest niewydolne, trzeba je zmieniać, ale nie można go
niszczyć-tłumaczy prof. Fryderyk Zoll. Prof. Ryszard Markiewicz twierdzi, że uchwała była kwestią
zwykłej przyzwoitości. A prof. Jerzy Stelmach, jak na filozofa
przystało, odwołuje się do swojego ulubionego pisarza. - Gombrowicz dawno
temu zauważył, dupa rośnie, rośnie, kiedyś wszyscy ją pocałujemy. I oczywiście
nie mam na myśli nikogo konkretnego, a pewien mechanizm niszczenia prawa,
który w swoim czasie dotknie nas wszystkich, nawet tych, którzy nie wiedzą, co
to Trybunał Konstytucyjny i jakie ma zadania - tłumaczy prof. Stelmach.
Dodatkową zachętą były różnego rodzaju kłopotliwe sytuacje. Jak chociażby
ta, że polscy prawnicy zorganizowali dla swoich ukraińskich kolegów
seminarium o funkcjonowaniu państwa prawa. Ale w międzyczasie standardy się
wyrównały i obie strony słuchały wykładów z lekkim zażenowaniem. Ciężko było
również udawać, że nic się nie dzieje, kiedy głos zaczęły zabierać inne ośrodki
naukowe. Pierwszy był Komitet Nauk Prawnych PAN, później Wydział Prawa
Uniwersytetu Śląskiego. O potrzebie zabrania głosu mówili również wykładowcy z
Uniwersytetu Warszawskiego.
Ostatecznie redagowanie pisma na UJ trwało kilka dni, bo nawet ojcowie
pomysłodawcy nie byli zgodni, czy treść powinna być mocniejsza, czy raczej
bardziej zachowawcza. Z pomocą przyszedł jednak sam adresat, który brnął w
konflikt konstytucyjny z dużym uporem. Ostateczny tekst jest wyważony,
ale stanowczy. Nie pozostawia
miejsca na interpretację. I nie jest to dokument miły dla adresata.
Uchwała
Rady wydziałów to spotkania bardzo ważne dla tych żyjących życiem uczelni.
I mało istotne dla tych, którzy uniwersytet traktują bardziej jako źródło
prestiżu niż dochodu. Niektórzy nie pojawiają się na nich wcale, ewentualnie od
święta. Inni starają się nie opuścić ani jednej. Na tej konkretnej Radzie
Wydziału Prawa i Administracji UJ frekwencja była zaskakująco wysoka. Ale nie
100 proc. Co miało tę zaletę, że przy pełnej frekwencji ludzie po prostu nie
pomieściliby się w sali.
Mapa podziałów politycznych na wydziale pokrywa się z zajmowanym miejscem.
Zwolennicy PiS siadają z reguły po lewej stronie od okna. Na wydziale stanowią
sporą, ale nie dominującą grupę. W czasie rady wydziału 30 listopada
najczęściej głos zabierali uczeni siedzący właśnie po tamtej stronie sali. - Moim
zdaniem uchwała miała charakter polityczny i stanowiła formę nacisku na Trybunał
Konstytucyjny, który był dopiero w przededniu wydania wyroku co do konstytucyjności
przepisów - mówi Krzysztof Kopacz, kierownik Administracyjny Wydziału
Prawa i Administracji UJ. Prof. Andrzej Dziadzio uważa, że
głosowanie nad tego typu uchwałą naruszało wolność tych pracowników, którzy nie
zgadzali się z jej treścią. - Wydział nie może i nie powinien być areną
politycznych działań. Ani tym bardziej być superrecenzentem poczynań parlamentu
i prezydenta. Zwłaszcza kiedy kwestia łamania prawa jest co najmniej
dyskusyjna. Studenci na nas patrzą, trzeba się zachowywać godnie -
tłumaczy prof. Dziadzio.
Na studentów powoływali się również zwolennicy przyjęcia uchwały. - Nie
można na zajęciach uczyć szacunku do prawa, a poza salą wykładową nie
reagować na jego łamanie. Wykładowca powinien mieć poczucie etyki, nie może
milczeć - mówi prof. Fryderyk Zoll. - Uniwersytet to nie jest oderwana od
życia instytucja. Zwłaszcza UJ, który jest najdłużej nieprzerwanie
funkcjonującą instytucją państwa polskiego.
Dyskusja nad uchwałą trwała około 90 minut. W wyniku interwencji jednego
z pracowników z tekstu usunięto słowo „ostatnimi” (wydarzeniami). - Zgłaszając
ten wniosek, chciałem podkreślić, że problemy prawne wokół Trybunału mają swoje
źródło w decyzjach poprzedniej ekipy rządzącej - dodaje mgr Kopacz. Również
na jego wniosek głosowanie nad uchwałą miało tajny charakter. Za przyjęciem opowiedziało
się 55 osób. 21 było przeciwko. 6 wstrzymało się od głosu. 1 grudnia pismo
przesłane zostało do Kancelarii Prezydenta. Dwa dni później, we wczesnych
godzinach porannych, prezydent Andrzej Duda odebrał
ślubowanie od czterech sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez nowy
Sejm. Zdaniem konstytucjonalisty i byłego sędziego TK prof. Mirosława Wyrzykowskiego odbyło się to niezgodnie z prawem
i wbrew konstytucji. - Liczyliśmy, że prezydentowi zadrży ręka i sumienie.
Nie wiem, czy zadrżała ręka, ale sumienie widocznie nie. Jednak nie wyobrażam
sobie, żeby moje mogło być spokojne, gdybyśmy nie spróbowali chociaż napisać
tej uchwały - mówi prof. Stelmach.
Od trzech tygodni prof. Krystyna Chojnicka, dziekan
Wydziału Prawa i Administracji UJ, dostaje bardzo dużo listów. Tematy
zmieniały się falami. Pierwsza z nich skupiała się na tym, jak UJ śmie pouczać
prezydenta. I to w sytuacji, kiedy uchwała została podjęta niejednomyślnie.
Pani dziekan zauważa, że jednomyślnie uchwały podejmowane są na Białorusi.
Druga fala była mniej merytoryczna, za to bardziej wyrazista. Epitety typu
„komunistyczne ścierwo” czy „reżymowa szmata” odważnie łączono z podpisami
typu „Polak”, „Obywatel”. Było również kilka maili z wyrazami poparcia. Te
łatwo było poznać, bo były podpisane z imienia i nazwiska.
- Uniwersytet to forum wymiany
wolnej myśli. I nie można nie reagować, kiedy niszczone są pryncypia - mówi prof. Chojnicka. - Nie ma
znaczenia, czy uchwała była kierowana do naszego pracownika czy nie. Nasze poglądy
polityczne i sympatie nie mają znaczenia. Tu chodzi nie tylko o psucie prawa,
tak psuje się państwo. Pani dziekan wysłała do pana prezydenta zaproszenie
na wydziałową wigilię. Ale nie dostała jeszcze odpowiedzi z kancelarii.
Za to w kwestii psucia państwa
komunikatów nie brakuje. 17 grudnia zostały rozwiązane dwie wielkie komisje
kodyfikacyjne, powołane do pracy nad zmianami w prawie cywilnymi i karnym.
Powołane na cztery lata pracy zespoły zdążyły odbyć zaledwie kilka spotkań.
Minister sprawiedliwości nie znalazł czasu na osobistą rozmowę z profesorami.
Wysłał swoich zastępców. Teraz ma być jedna wielka komisja jak za czasów II
Rzeczpospolitej. Do prac mają być zaproszeni najwybitniejsi prawnicy. Tym,
którzy pracowali dotychczas, minister już dziękuje.
Jednym z profesorów, którzy stracili pracę w komisji, był Fryderyk Zoll.
Na pożegnanie dostał dyplom od premier Beaty Szydło. „Podejmuję ten krok, aby
stworzyć przestrzeń dla wielkiej narodowej debaty nad przyszłością porządku
prawnego Polski” - powiedział Zbigniew Ziobro dla portalu wPolityce.pl. A profesor Chojnicka przypomina sobie, że była recenzentem
jego pracy magisterskiej. Dostał od niej trzy plus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz