Gdybyś nie zdradził,
byłbyś dziś na miejscu Andrzeja drwił ze Zbigniewa Ziobry Jarosław Kaczyński w
trakcie kampanii prezydenckiej. Jednak nagroda pocieszenia dla Ziobry jest
okazała. Za chwilę stanie się najpotężniejszym ministrem w rządzie PiS.
TEKS MICHAŁ KRZYMOWSKI
Sobotnie
popołudnie, 9 stycznia. Zbigniew Ziobro każe upublicznić treść swojego listu do
komisarza Giinthera Oettingera, który kilka dni wcześniej opowiedział się za
objęciem Polski unijnym nadzorem. Formalnie list zostanie wysłany dopiero w
poniedziałek, ale Ziobro może przekazać go mediom już teraz, bo działa na
polecenie prezesa. Właśnie wrócił z Nowogrodzkiej, gdzie konsultował z
Jarosławem Kaczyński wszystkie fragmenty tekstu: oskarżenie Oettingera o tupet
i brak obiektywizmu, wytknięcie niemieckim mediom cenzury oraz nawiązanie do
czasów II wojny światowej.
- Zbyszek miał placet
prezesa na każde zdanie w tym tekście -
mówi człowiek z Nowogrodzkiej.
- Po co Kaczyńskiemu tak konfrontacyjny list?
- Jarosław wykorzystał Ziobrę do swojej gry z Brukselą. Postraszył,
prewencyjnie uderzył prętem w krocze, a za jakiś czas usiądzie do rozmów i
spróbuje porozumieć się na swoich warunkach.
- Szydło też zgodziła się na taką wersję? List ciążył nad jej wizytą w
europarlamencie.
- Ona nie miała nic do powiedzenia. Była niezadowolona, ale nawet nie
zwróciła Ziobrze uwagi. Zbyszek orientuje się wyłącznie na prezesa, ze zdaniem
Szydło się nie liczy.
Znajomy ministra: - Ziobro systematycznie się wzmacnia, zdobywa kolejne
przyczółki. Coraz częściej pojawia się na naradach u Kaczyńskiego, rozprowadza
swoich ludzi w państwowych spółkach, zaczyna brylować w mediach.
Poseł PiS: - Jeśli ktoś sądzi, że Ziobro zmienił się od czasów IV RP,
to jest w błędzie. Znów chodzi pewnym, rozbujanym krokiem, wrócił mu dawny
błysk w oku. Obserwowałem go na wyjazdowym posiedzeniu klubu w Jachrance.
Wygłosił najdłuższe wystąpienie spośród wszystkich ministrów, dłuższe nawet od
pani premier. Tak - jest rozpędzony. A przecież to dopiero początek, on za
chwilę obejmie nadzór nad prokuraturą. Dostanie uprawnienia znacznie większe
niż te, które miał w latach 2005-2007.
Według nowej ustawy o prokuraturze, która ma wejść w życie w marcu 2016
roku, Ziobro będzie mógł wydawać polecenia śledczym wszystkich szczebli, zarządzać
prowokacje i ujawniać materiały z postępowań osobom trzecim (mówi się, że
chodzi o furtkę, dzięki której będzie można wozić akta ze śledztw do Jarosława
Kaczyńskiego). Dzięki nowym przepisom znacznie trudniej będzie też pociągnąć
ministra sprawiedliwości do odpowiedzialności za przekroczenie uprawnień. -
Nie rozumiem, dlaczego Jarosław mu tyle daje. Przecież uzyskując kontrolę nad
prokuraturą, Ziobro stanie się najpotężniejszą postacią w całym rządzie. Nawet
Macierewicz nie będzie miał takiej pozycji - dziwi się jeden z rozmówców.
Tempo, w jakim Ziobro odzyskuje dawne wpływy, jest rzeczywiście
niezwykłe.
GAD I DWA PŁAZY
Gabinet prezesa PiS
przy Nowogrodzkiej, listopad
2011 roku. Komitet polityczny właśnie usunął z partii Zbigniewa Ziobrę, Jacka
Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego. Powód jak w partii z innej epoki:
działalność rozłamowa.
Jarosław Kaczyński jest w szampańskim nastroju. Adam Hofman, wówczas
rzecznik prasowy PiS, proponuje, by zakpić ze słynącego z lojalności członka
komitetu politycznego Tomasza Poręby i wysłać mu SMS, że przy okazji rozprawy z
ziobrystami z partii usunięto także i jego. - Tomek wygrzewa się na Seszelach,
trochę zepsujemy mu urlop - ciągnie.
Prezesa nie trzeba długo namawiać. Po kilku minutach z bramki SMS-owej
PiS wychodzi fikcyjna wiadomość do Poręby „TVN24: Komitet
polityczny PiS usunął z partii Zbigniewa Ziobrę, Jacka Kurskiego, Tadeusza
Cymańskiego i Tomasza Porębę”.
Mija kilka minut i na Nowogrodzką dzwoni przerażony Poręba. Telefon
odbiera Kaczyński. - Przykro mi, panie Tomaszu, ale musieliśmy pana wyrzucić
dla równowagi - z trudem powstrzymuje się od śmiechu. - Na razie tak musi
zostać, może przyjmiemy pana z powrotem za miesiąc.
Żart Kaczyńskiego obiegnie pół partii, ale pozostanie tylko żartem.
Ziobro zostanie usunięty naprawdę i szybko wejdzie na kurs kolizyjny z
prezesem. Z obu stron padną gorzkie słowa.
Listopad 2011. Kaczyński wciąż tryska humorem. Na posiedzeniu klubu PiS
parafrazuje stalinowską broszurę. - Chyba niedługo napiszę list do członków,
który zacznie się słowami: „Czujne organa bezpieczeństwa partii i bohaterski
komitet polityczny zapobiegły spiskowi, wyrzucając ze swoich szeregów gada
Zbigniewa Ziobrę oraz dwa płazy: Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego” -
mówi posłom. Sala wybucha gromkim śmiechem.
Grudzień 2011. Ziobro, już jako
szef Solidarnej Polski, odcina się na konferencji prasowej. Na razie
nieśmiało: - PiS szkodzi Polsce.
Sierpień 2012. Bliski współpracownik
Ziobry, Arkadiusz Mularczyk, uderza w czułą strunę prezesa. Wypomina mu brak
rodziny: - PiS się bardzo niepokoi, że Zbigniew Ziobro jest młodym człowiekiem,
ma rodzinę, żonę, małego syna. Niestety Jarosław Kaczyński nie ma takich
atutów.
Grudzień 2012, rada polityczna PiS. Tym razem to Kaczyński drwi z
Ziobry. Podczas przemówienia do partyjnych działaczy wymienia nazwisko byłego
współpracownika i parodiuje gest kołysania dziecka.
Lato 2013, wybory uzupełniające do Senatu na Podkarpaciu. Kaczyński
nagle zmienia ton, podczas spotkania z sympatykami zwraca się do Ziobry: -
Wróć, synu, wróć. Ojciec czeka!
Po kilku tygodniach Ziobro udziela wywiadu w TVN24, w którym mówi, że IPN-owska teczka prezesa może być
powodem jego kompleksów. A gdy już czuje nadciągającą klęskę, deklaruje: -
Kaczyński dzieli ludzi, jego wady uniemożliwiają współpracę. Nawet przegrani
nie wrócimy do PiS.
JAROSŁAW NIE CHCE CIĘ WIDZIEĆ
Punktem zwrotnym są
wybory do europarlamentu, w których
Solidarnej Polsce nie udaje się przekroczyć progu. Wokół Ziobry naraz robi się
pusto. Odwracają się od niego kolejni współpracownicy. Arkadiusz Mularczyk
samowolnie pojawia się na konwencji zorganizowanej przez PiS, a Jacek Kurski na
pożegnanie opowiada w „Gazecie Wyborczej”, że lider SP to „leszczyk, któremu
trzeba było zmieniać pieluchę”. W jego polityczny talent zaczyna wątpić nawet
rodzony brat Witold. Zbigniew w rewanżu zaczyna opowiadać znajomym, że „w
sprawach politycznych oddzielił się od Witka chińskim murem”.
- Zbyszek nagle poczuł się zdradzony przez współpracowników i
osamotniony. Na dobrą sprawę zostały przy nim tylko dwie osoby: żona Patrycja i
młody poseł Patryk Jaki. Był przybity, twierdził, że chce się wycofać z
polityki i otworzyć kancelarię prawną. Z żalem mówił, że tylko syn Jaś trzyma
go przy życiu - opowiada znajomy.
Mimo tych deklaracji cały czas ciągnie go do polityki, ale jedynym
sposobem na powrót do gry jest porozumienie z Kaczyńskim. W końcu wysyła za
pośrednictwem Jarosława Gowina sygnał na Nowogrodzką, że jest gotów usiąść do
rozmów o zjednoczeniu prawicy. Doznaje jednak kolejnego upokorzenia. - Jarosław
kazał ci przekazać, że możemy rozpocząć negocjacje, ale za moim pośrednictwem.
Mówi, że nie chce z tobą rozmawiać osobiście - słyszy od Gowina.
Być może był to tylko element negocjacji, bo Ziobro w końcu zaczyna się
pojawiać na Nowogrodzkiej. - Myślę, że Zbyszek musiał się ukorzyć przed
Jarosławem, bo nawet znajomym zaczął rozpowiadać, że dopiero kierowanie własną
partią uświadomiło mu, jak ciężką pracę wykonuje Jarosław - opowiada znajomy.
W czasie kampanii prezydenckiej spotkania odbywają się już regularnie, ale
trudno powiedzieć, by zawsze było na nich miło. Przynajmniej dla Ziobry, który
pewnego razu słyszy od prezesa: - Zbyszku,
gdybyś nie zdradził, byłbyś dziś na miejscu Andrzeja.
Uczestnik tych narad: - Ziobro obrócił to w żart, ale było widać, że gryzie go, że po prezydenturę
zmierza człowiek, który wszedł do polityki jako jego protegowany. Później w
prywatnych rozmowach powtarzał, że Duda dostał prezydencką nominację od Jarosława
dlatego, że on kilka lat temu go zdradził.
ZBYSZEK CICHY I SKROMNY
Ci, którzy kilka
miesięcy przed wyborami parlamentarnymi
obserwują relacje Ziobry z Kaczyńskim, uznają, że delfin padł przed prezesem na
kolana. Dadzą wiarę jego zapewnieniom: że po wyborach wstąpi do PiS i że już
się wyleczył z dawnych ambicji. Że wystarczy mu
miejsce w Senacie, bo za chwilę urodzi mu się drugie dziecko, a on wreszcie
chce się nacieszyć ojcostwem. Przynajmniej jedna z tych deklaracji szybko okaże
się nieprawdziwa: nie dość, że Ziobro w końcu wystartuje do Sejmu (z ostatniego
miejsca w Kielcach), to jeszcze wywalczy najlepszy wynik w okręgu.
Po wyborach rusza giełda kandydatów na ministrów. Ziobry nikt nie typuje
- w przeciwieństwie do Gowina, który w każdym wywiadzie daje do zrozumienia, że
będzie odgrywać ważną rolę w przyszłym rządzie. - Powinieneś zagrać tą kartą u
Kaczyńskiego. Skoro Gowin ma być ministrem, to dlaczego ty miałbyś zostać z
niczym? - radzi szefowi Solidarnej Polski jeden ze znajomych.
Ziobro wie, co ma robić i bez tych rad.
Polityk PiS: - Sprytnie to rozegrał. Wycofał się z mediów, nie
przechwalał się wynikiem i zabiegał o stanowisko w zaciszu gabinetu. Pomógł mu
brak silnej konkurencji. Duda był naturalnym kandydatem na ministra
sprawiedliwości, ale został prezydentem, europoseł Janusz Wojciechowski
odmówił, a Małgorzata Wassermann miała za mało doświadczenia. I wtedy na Nowogrodzkiej
pojawił się Zbyszek. Zaprezentował plan p racy, proj ek- ty ustaw i ekipę
gotową do przejęcia resortu.
Jeden z rozmówców twierdzi też, że to Ziobro wymyślił koncepcję dwóch
śledztw smoleńskich: jednego w sprawie przyczyn katastrofy, a drugiego w
sprawie śledztwa i nieprawidłowości, których się w nim dopuszczono. Pomysł
musiał trafić Kaczyńskiemu do przekonania, bo prezes PiS opowiedział o nim w
niedawnym wywiadzie dla Telewizji Republika. Współpracownik Ziobry zapewnia co
prawda, że autorem tej koncepcji jest ktoś inny, ale może to tylko dalszy ciąg
taktyki „na Zbyszka cichego i skromnego”?
Tak czy inaczej, decyzja o powierzeniu teki Ziobrze zapadnie szybko, a
Kaczyński tak będzie ją tłumaczyć zdezorientowanym współpracownikom: - Nie
miałem wyjścia, pozostali byli nieprzygotowani. Tylko Zbyszek gwarantował
szybkie rozpoczęcie reformy wymiaru sprawiedliwości.
Ziobro rzeczywiście nie traci czasu. Podczas wystąpienia w Jachrance
pochwalił się, że jako minister wprowadził już do Sejmu projekty ustaw o
zakazie odbierania dzieci, rejestrze pedofilów i o prokuraturze. I
zapowiedział, że w przygotowaniu są nowelizacje ustaw o komornikach i syndykach
oraz reforma sądownictwa.
Tylko ze wstąpieniem do PiS liderowi Solidarnej Polski tak się nie
spieszy. - Zbyszek już zapomniał o swojej obietnicy złożonej Kaczyńskiemu przed
wyborami. A czas gra na jego korzyść. Dobrze wie, że gdy poparcie dla PiS
zacznie spadać, to wynegocjuje sobie lepsze warunki powrotu. O co gra? O powrót
do stanu sprzed rozłamu. Chce znów być wiceprezesem - twierdzi współpracownik
Ziobry. Polityk PiS dodaje: - Wielu twierdzi, że Solidarna Polska odczarowała
Ziobrę, że już nie będzie się liczyć w przyszłej walce o przywództwo na
prawicy. Ale ja się z tym nie zgadzam. Skoro mógł ponownie zostać ministrem
sprawiedliwości, to dlaczego miałby nie chcieć zagrać o spadek po Jarosławie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz