Prokuratura chciała
zbadać finanse SKOK ów i senatora Biereckiego. Śledztwo toczyło się z impetem,
ale pięć dni przed wyborczym zwycięstwem PiS przejął je inny prokurator.
Dwa miesiące później
sprawę umorzono.
Michał Krzymowski, Wojciech Cieśla
Postępowanie
toczyło się w gdańskiej prokuraturze i dotyczyło przepływów finansowych
między luksemburską spółką, której członkiem zarządu jest Grzegorz Bierecki, a
krajowymi SKOK-ami, Senator Prawa i Sprawiedliwości był dwukrotnie
przesłuchiwany, żądano od niego wydania dokumentów, a do akt zaczęły trafiać
tezy o konflikcie interesów oraz uzasadnionym podejrzeniu popełnienia
przestępstwa. Gdy w trój miejskiej prokuraturze zaczęto mówić, że w sprawie
padną wkrótce zarzuty, postępowanie przekazano innemu śledczemu i umorzono.
I tak zakończyło się pierwsze śledztwo dotyczące centrali Spółdzielczych
Kas Oszczędnościowo-Kredytowych.
Sierpień 2013 roku. Komisja Nadzoru Finansowego wysyła do
upadającego SKOK Wspólnota zarządcę komisarycznego Małgorzatę Żymierską, na co
dzień zatrudnioną w Banku Gospodarstwa Krajowego. Kasa ma 85 placówek w całej
Polsce i 109 tys. klientów, którzy zdeponowali w niej prawie miliard złotych,
ale praktyce stoi na skraju bankructwa. Żymierska nazwie ją na posiedzeniu
sejmowej podkomisji wydmuszką i opowie, jak rozmaite podmioty powiązane z
centralą SKOK-ów latami wysysały z niej pieniądze. Wspólnota ostatecznie
upadnie - Bankowy Fundusz Gwarancyjny będzie musiał wypłacić jej klientom 815
min zł - i wkroczy do niej syndyk. Ale zanim to się stanie, Żymierska złoży
doniesienie na byłych szefów Kasy, którzy mieli podpisywać szkodliwe umowy z
firmami zależnymi od systemu SKOK-ów, dokonywać machinacji księgowych i działać
na niekorzyść Wspólnoty.
Śledztwo rusza w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku w lutym 2014 roku.
Pro wadzi je delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a nadzór nad nim
sprawuje Joanna Władyczyn-Hojda. - To młoda prokurator, ale z doświadczeniem w
sprawach gospodarczych. Sprawna, cieszy się w środowisku dobrą opinią - mówi
nasz rozmówca z trójmiejskiego wymiaru sprawiedliwości.
PANI
PROKURATOR SIĘ NIEPOKOI
Śledztwo formalnie
dotyczy byłych władz Wspólnoty, ale
szybko rozrasta się w nim wątek centrali SKOK-ów, czyli Kasy Krajowej, którą do
2012 roku kierował senator PiS Grzegorz Bierecki. Prokurator odnotowuje:
„Zarządca komisaryczny SKOK Wspólnota wnioskował o pomoc stabilizacyjną, która
umożliwiłaby proces sanacji tej kasy, a której ostatecznie nie otrzymał. Krajowa
SKOK dysponowała adekwatnymi do oczekiwań zarządcy komisarycznego środkami
(...). Jednym ze sposobów zasilenia Fundusz
Stabilizacyjnego Krajowej SKOK jest przekazanie do Funduszu nadwyżki
bilansowej, która może pochodzić m.in. z wypłaty dywidendy [z luksemburskiej
spółki SKOK Holding także kierowanej przez Biereckiego - przyp. red.]”.
Innymi słowy; Wspólnota popadła w finansowe tarapaty i poprosiła o
pomoc. Kasa Krajowa jako główny udziałowiec Holdingu mogła pobrać dywidendę z
Luksemburga i postawić Wspólnotę na nogi, ale tego nie zrobiła. Sprawa wydaje
się tym dziwniejsza, że - jak twierdzi Komisja Nadzoru Finansowego - inne
podmioty powiązane z systemem kas w przeszłości korzystały z zysków Holdingu.
Jakie biznesy prowadzi luksemburska spółka? Najróżniejsze. Holding daje
początek długiemu łańcuchowi firm - od operatora bankomatów przez agencję PR po
wydawnictwo prowadzące takie tytuły jak tygodnik „wSieci” czy portal wPolityce.pl. Nad całością czuwa senator Grzegorz Bierecki pieszczotliwie
nazywany przez podległych dziennikarzy dobrodziejem.
Prokurator zaczyna drążyć wątek. Przegląda powiązania kapitałowe i
personalne w sektorze kas. We wszystkich analizach przewija się nazwisko
senatora PiS, który jeszcze w grudniu 2014 roku zostaje wezwany na
przesłuchanie. Dzień później na biurku Władyczyn-Hojdy lądują wyciągi z luksemburskiego
rejestru spółek oraz audyt SKOK Holdingu. Po lekturze nie ma wątpliwości, że
rola spółki w całym systemie SKOK-ów jest wyjątkowa (według Komisji Nadzoru
Finansowego kasy wciągu dwóch lat wytransferowały do Luksemburga ponad 150 min
zł).
Prokurator zauważa, że w rzeczywistości „spółka nie prowadzi żadnej
działalności, niczego nie wytwarza, a jej koszty (...) są znikome”. I dziwi
się, że Kasa Krajowa świadomie rezygnuje na jej rzecz z należnej dywidendy
oraz podejmuje decyzje w interesie SKOK Holdingu. Jej zdaniem podwójna rola, w
której przez lata występował senator PiS, jest niepokojąca: „Należy mieć na
uwadze powiązania personalne zachodzące pomiędzy członkami władz Krajowej SKOK
a SKOK Holding, które wskazują możliwość istnienia konfliktu interesów poprzez
połączenie (w okresie od 2008 roku do połowy 2012 roku) w jednej osobie
odpowiedzialności za działalność dwóch podmiotów, których interesy są rozbieżne”.
Czyli Bierecki do 2012 roku z jednej strony zasiadał we władzach holdingu
działającego dla zysku, a z drugiej był prezesem Kasy Krajowej mającej za
zadanie dbać o dobro spółdzielców.
MENEDŻER ZARABIA
W piśmie skierowanym
do prokuratury apelacyjnej Władyczyn-Hojda wskazuje: „Ocenie należy również poddać niezrozumiałe z punktu
widzenia »dobrego gospodarza« (...) wieloletnie kumulowanie zysków w spółce
rezydującej poza Polską, funkcjonującej poza systemem SKOK i niewykonywanie
przez Kasę Krajową nadzoru właścicielskiego nad SKOK Holding (...). Kasa
Krajowa SKOK potraktowała SKOK Holding jak bank, w którym gromadzi należne jej
pieniądze”. I podkreśla: „Takie działanie jest niedopuszczalne z punktu
widzenia celów ustawowych i statutowych Krajowej Kasy oraz obowiązku dbania o
bezpieczeństwo finansowe obecne i przyszłe nie tylko tego podmiotu, ale również
całego systemu SKOK”.
W kwietniu 2015 roku gdańska prokurator ponownie wzywa Biereckiego i
żąda od niego wydania kontraktu menedżerskiego zawartego z luksemburskim
Holdingiem. „Celem pozyskania tego dokumentu było ustalenie, czy wysokość
wypracowanych przez SKOK Holding zysków wpływa na wynagrodzenie członków
zarządu, a (...) wypłata dywidendy skutkowałaby zmniejszeniem sumy bilansowej
SKOK Holding” - wyjaśnia w aktach śledztwa Władyczyn-Hojda. Mówiąc wprost:
prokurator podejrzewa, że im mniejszą dywidendę wypłacał SKOK Holding, tym
więcej zarabiał senator PiS. Mimo że postanowienie prokuratury jest
prawomocne, Bierecki je ignoruje. Zasłania się tajemnicą przedsiębiorstwa i
nie pokazuje umowy.
KAMPANIA SIĘ TOCZY
Rozmówca znający
kulisy sprawy: - Śledztwo
było prowadzone bardzo dynamicznie.
Nadzorująca je prokurator szła po
nitce do kłębka. Celnie występowała do KNF i innych instytucji o dokumenty.
Zaczęto mówić, że będzie chciała stawiać zarzuty. Sprawa była jednak bardzo
delikatna, bo w międzyczasie toczyła się kampania wyborcza, w której Prawo i
Sprawiedliwość szło na pewne zwycięstwo.
20 października, pięć dni przed wyborami parlamentarnymi,
Władyczyn-Hojda podpisuje postanowienie o wyłączeniu ze śledztwa wątku
dywidendy i przekazaniu go Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku. Powód? Szkoda
wyrządzona majątkowi SKOK-ów miałaby być tak wielka, że śledztwo należy
dokończyć w wyższej instancji. W uzasadnieniu decyzji prokurator dwukrotnie
zaznaczy: „Zgromadzono materiał dowodowy wskazujący na zaistnienie
uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa”.
- Władyczyn-Hojda była wzywana na narady, podczas których sugerowano jej
oddanie sprawy - twierdzi źródło „Newsweeka”.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk zapewnia,
że w planie śledztwa nie było wersji zakładającej postawienie zarzutów
Biereckiemu, a wyłączenie wątku było inicjatywą samej prokurator prowadzącej
sprawę. Ale zarazem przyznaje, że sprawa była nadzorowana przez apelację i
Władyczyn-Hojda brała udział w dotyczących jej naradach.
SENATOR DOBRZE RADZI
W Prokuraturze
Apelacyjnej wątek przejmuje Cezary Szostak, śledczy oddelegowany z okręgu.
Nie przesłuchuje ani jednego świadka, nie zleca opinii biegłym ani nie
występuje o żaden nowy dokument. Jedynie zapoznaje się z aktami i wciągu dziesięciu
tygodni umarza sprawę. Jego zdaniem powołanie SKOK Holdingu miało na celu
uporządkowanie całego systemu i zapewnienie sprawniejszego zarządzania całą
grupą. Kwestię dywidendy wyjaśnia na korzyść Biereckiego i jego współpracowników.
Jego zdaniem materiał nie kwalifikuje się na postawienie zarzutów: „Żądanie
podziału zysku i przeznaczenia go na wypłatę dywidendy jest prawem akcjonariuszy
i udziałowców, w żadnym wypadku zaś nie obowiązkiem. (...) Skoro zatem
udziałowcy czy akcjonariusze mogą z takiego prawa skorzystać, to
nieskorzystanie z uprawnienia nie może być podstawą do formułowania wobec nich
zarzutu (...). Dywidenda, której od SKOK Holdingu nie zażądałby zarząd Kasy
Krajowej, nie przepada i, o ile zyski nie
zostały decyzją udziałowców przeznaczone na inny cel, np. inwestycje, można po
nią sięgnąć w następnych latach”.
Rzecznik Kasy Krajowej SKOK Andrzej Dunajski, którego pytamy o tę
sprawę, przesyła nam w odpowiedzi fragmenty uzasadnienia decyzji o zakończeniu
śledztwa. A na pytanie, czy niewypłacona dywidenda miała wpływ na wynagrodzenie
Biereckiego, nie odpowiada wcale. Podobnie jak sam senator, który zamiast wyjaśnić
kwestię swoich zarobków, odsyła nas do akt umorzonego postępowania i udziela
dobrej rady: - Niech panowie doczytają akta do końca, bo mogą panowie zbyt
pochopnie pisać. Lepiej niech panowie dołożą należytej staranności. Redakcja
pogania, ale to panowie się podpisują.
Historię pierwszego umorzonego śledztwa w sprawie centrali SKOK-ów opowiedzieliśmy
dwojgu prawników: doświadczonemu warszawskiemu adwokatowi Włodzimierzowi
Sarnie oraz specjalizującej się w prawie karnym prof. Monice
Płatek. - Nie chcę niczego przesądzać, być może prokuratura apelacyjna dokonała
trafnej oceny materiału dowodowego, ale okoliczności tej sprawy mogą budzić
niepokój. Zważywszy, że ten nowy prokurator nie wykonał żadnych czynności,
rzecz działa się zaraz po wyborach, a śledztwo dotyczyło tak znaczącego
senatora, całość wygląda zastanawiająco - mówi „Newsweekowi” mecenas Sarna. Prof. Płatek twierdzi z kolei, że skoro sprawa dotyczyła kwot
idących w miliony złotych, to przekazanie śledztwa wyższej instancji mogło być
uzasadnione. Ale po chwili zadaje retoryczne pytanie: - A czy pamiętają
panowie, żeby w Polsce skazano polityka, który doszedł do władzy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz