Formalnie Witold
Modzelewski nie para się polityką, ale od lat wśród polityków się kręci.
Ostatnio twórca polskiego systemu podatkowego postawił na PiS, lecz po wyborach
zwycięska partia schowała jego reformatorskie pomysły do szuflady.
RADOSŁAW OMACHEL
Plany
uszczelnienia VAT i akcyzy zostały storpedowane, a program podatkowy PiS
ośmieszony w oczach wyborców.
To opinia... eksperta podatkowego
PiS, prof. Witolda Modzelewskiego. Ma pretensje do polityków partii
Kaczyńskiego, którzy zapowiadali podatkową rewolucję: szybkie uchwalenie nowej
i kluczowej ustawy o VAT,
gruntowne zmiany w podatku dochodowym od firm
oraz akcyzie. Wszystko po to, by uszczelnić dziurawy jak sito system poboru
danin publicznych i znaleźć dziesiątki miliardów niezbędne na sfinansowanie
hojnych przedwyborczych obietnic.
Na razie na rewolucję się nie zanosi. Projekt nowej ustawy o VAT, zamówiony trzy lata temu przez partię Jarosława Kaczyńskiego
za ciężkie pieniądze u jej czołowego doradcy w sprawach podatkowych, prof. Witolda Modzelewskiego, leży w szufladzie, choć wymachiwano
nim w kampanii wyborczej. A szefowie resortu finansów - wzorem poprzedników -
zapowiadają jedynie kosmetyczne próby łatania systemu.
Na tle nieprzesadnie
zadbanej warszawskiej Pragi elegancka
kamienica o nazwie Pałac Konstancji prezentuje się jak oaza luksusu. Tu ma
siedzibę Instytut Studiów Podatkowych i grupa firm założonych przez Witolda
Modzelewskiego. Gabinet prezesa ISP jest pod sufit zasypany papierami: dzienników
ustaw, interpretacji i podręczników. Z boku kominek, nad nim - a jakże! - szabla.
Zapalając papierosa, Witold Modzelewski zaczyna wywód na temat ustawowej
inercji resortu finansów. - Czas analiz i przemyśleń mamy za sobą. Projekty
ustaw, w tym nowej ustawy o VAT, zostały
przedstawione dawno temu, każdy mógł się z nimi zapoznać w internecie. A teraz
przyszedł moment zawahania, którego nie rozumiem - mówi.
Zdaniem Modzelewskiego wdrożenie nowej ustawy o VAT dałoby budżetowi dodatkowe 19 mld zł rocznie. - Czas jest
bardzo cenny. Każdy dzień opóźnienia kosztuje nas 100 min zł - wylicza.
Jednym ze sztandarowych pomysłów Modzelewskiego była likwidacja tak
zwanego odwróconego VAT.
To podatek, który płaci ostateczny nabywca
towaru. Firmy, które uczestniczą na różnym
etapie w produkcji jakiegoś towaru - na przykład części samochodowych - kupują
półprodukt, dodają do niego coś od siebie i sprzedają dalej. I za każdym razem
po sprzedaży towaru odprowadzają VAT do urzędu skarbowego, a potem z
tego samego urzędu dostają zwrot. Ta zasada wpłacania i odzyskiwania VAT umożliwia wyłudzanie zwrotów podatku, który faktycznie nie
został zapłacony.
Jednym ze sposobów zwalczania tego procederu miał być odwrócony VAT - czyli taki mechanizm, w którym podatek od wartości
dodanej, VAT, płaci nie sprzedawca, lecz nabywca. Według Witolda
Modzelewskiego to rozwiązanie się nie sprawdziło i odwrócony VAT jak najszybciej powinien zostać zniesiony.
Tak się jednak nie stanie. Resort finansów zapowiada wręcz rozszerzenie
listy branż, które będą objęte mechanizmem odwróconego VAT. Dla prof. Modzelewskiego byłaby to
prestiżowa porażka.
- W PiS niektórzy politycy mieli mu za złe, że po wyborach lansował się
w mediach jako ekspert podatkowy partii, a jego opinie brano za wykładnię
polityki rządu - mówi dobrze zorientowana w sytuacji osoba zatrudniona w
resorcie finansów. Konsternację w partii wzbudził prezentowany m.in. na łamach
„Newsweeka” pogląd profesora, że zapowiadana w kampanii wyborczej obniżka
stawki VAT z 23 do 22 proc. przyniosłaby więcej szkody niż pożytku.
Ale to nie owo wychodzenie przed szereg doprowadziło do odstawienia koncepcji
Modzelewskiego na półkę.
- W resorcie od dawna rządzi zasada, że od zmian rewolucyjnych lepsza
jest metoda małych kroków, ulepszanie ustaw podatkowych przez drobne zmiany.
Urzędnicy zdają sobie sprawę, że uchwalenie nowej ustawy to ryzyko, w
początkowym okresie mogłoby doprowadzić do zamieszania, być może do spadku
wpływów z podatku - dodaje nasz rozmówca. A ministerstwo nie ma czasu na
eksperymenty, gdy sejmowa maszynka do głosowania produkuje kolejne kosztowne
dla budżetu projekty. Choć pozycja Modzelewskiego w PiS nadal jest dość silna,
to wygląda na to, że jego rewolucyjne zapędy rozjechały się z powyborczą
rzeczywistością.
EKSPERT 0001
Modzelewski pochodzi
z rodziny artystów plastyków, sam
chodził do szkoły plastycznej. Miał zostać historykiem, przymierzał się nawet
do pracy doktorskiej, ale na studiach prawniczych zrobił doktorat z prawa
finansowego i został specjalistą od podatków. W kwietniu 1992 r. został
wiceministrem finansów od spraw podatkowych w rządzie Jana Olszewskiego. I do
dziś wspominany jest jako najbardziej aktywny wiceminister finansów. Za jego
czasów wprowadzono akcyzę, banderole na papierosy i alkohol, oraz kluczową
ustawę podatkową wprowadzającą VAT.
Na początku lat 90. budżet centralny był w poważnych opałach. Brakowało
pieniędzy, a firmy płaciły niewielki podatek obrotowy. Wśród polityków zerkano
na przyjęty już wcześniej na Zachodzie i bardziej efektywny model - podatek od
wartości dodanej, czyli VAT. Pierwsze podejście naszego resortu
finansów do VAT zakończyło się klapą, ustawa z 1991 r. była tak kiepska,
że nawet obóz rządzący nie chciał jej poprzeć.
Ustawa przygotowana pod okiem Modzelewskiego weszła w życie w połowie
1993 r. - już za rządu Hanny Suchockiej - i szybko
okazała się sukcesem. O ile w
pierwszym półroczu 1993 r. wpływy fiskusa z podatku obrotowego wyniosły ok. 10
mld zł (w przeliczeniu na złote po denominacji), to w drugim półroczu na
podatku VAT, który zajął jego miejsce, państwo zarobiło aż o 70 proc.
więcej. Nic dziwnego, że do Modzelewskiego przylgnęła łatka Vatmana - najlepszego speca od VAT w Polsce. Po
upadku rządu Suchockiej pozostał w resorcie, a na stanowisku wiceministra od
podatków utrzymał się aż do 1996 r. - Mógłby zostać znacznie dłużej, gdyby nie
konflikty z ministrem Grzegorzem Kołodką. Na korytarzach żartowano, że dwie
osoby o tak rozdętym ego nie mieszczą się w jednym budynku - opowiada były urzędnik
resortu finansów.
Po odejściu z resortu w 1996 r. Modzelewski zajął z góry upatrzoną
pozycję. Jak pisze Grzegorz Sieczkowski w książce „Siła pieniędzy, bezsilność
prawa”, jeszcze jako wiceminister finansów Witold Modzelewski prowadził
komercyjne wykłady z prawa podatkowego. Spółka, która te wykłady organizowała,
należała... do jego żony, ale on sam nie brał za wykłady pieniędzy. Za to
dzięki nim zrobił sobie znakomitą markę.
Przepisy o VAT pełne były niejasności. - Ustawa była wzorowana na rozwiązaniach
z krajów EWG, poprzedniczki Unii Europejskiej. W tak rozbudowanym i
skomplikowanym akcie prawnym niedociągnięcia były nie do uniknięcia - uważa
radca prawny Mariusz Kawczyński, partner w kancelarii Kawczyński Korytkowska
Partyka. Siłą rzeczy przedsiębiorcy zaczęli się rozglądać za ekspertami
zorientowanymi w vatowskich
przepisach. A przecież trudno o lepszego eksperta od VAT niż autor
ustawy o VAT.
Modzelewski konsekwentnie deklaruje, że ta ekspercka rola najbardziej przypadła mu do gustu. - Polityka to mało
wartościowe miraże, w sumie strata czasu. Jeden ze znanych parlamentarzystów,
który w ostatnich wyborach nie zdobył mandatu, zwierzył mi się, że został z
niczym: jest w wieku przedemerytalny, nie ma własnego dorobku ani nawet zawodu,
który mógłby wykonywać - mówi Witold
Modzelewski. Tymczasem on ma niewątpliwie i dorobek,
i zawód poświadczony legitymacją doradcy podatkowego z numerem 0001.
FIRMA
I DWÓR
W Pałacu Konstancji
urzędują dziś liczne firmy Modzelewskiego. Nie tylko zajmujący się doradztwem
ISP, ale także spółka audytorska, szkoleniowa, wydawnictwo. W kilku dużych
miastach firmy profesora mają swoje oddziały. W sumie grupa biznesowa
Modzelewskiego zatrudnia 150 osób i generuje ponad 25 min zł przychodów
rocznie. To daje mu szóste miejsce na liście największych firm doradztwa
podatkowego w Polsce. Pracownicy uważają, że jest niezłym zarządcą. - Owszem,
słabo znosi krytykę i jest wymagający Ale potrafi docenić kompetencje. Nie
tworzy sztucznych konfliktów, ludzie pracują u niego po kilkanaście lat - mówi
jeden z pracowników zatrudnionych w Pałacu Konstancji.
Za pieniądze zarobione na podatkach Modzelewski wyżywa się twórczo.
Właśnie wydaje trzeci tom swoich esejów historycznych o stosunkach
polsko-rosyjskich - nie ukrywa swojego sentymentu do Rosji. Prywatnych gości
podejmuje w dworku pod Warszawą położonym we wsi Krubki-Górki. Zniszczony w
czasie wojny dwór Modzelewski kupił i odbudował kilkanaście lat temu.
W posiadłości w Krubkach-Górkach, należącej swego czasu do syna króla
Stanisława Augusta, pod koniec września 1939 r. przebywał major Henryk
Dobrzański „Hubal”. To tu stworzył swój partyzancki oddział, który walczył z
Niemcami aż do kwietnia 1940 r.
Witold Modzelewski co roku organizuje
w Krubkach-Górkach uroczystości upamiętniające to wydarzenie - z obowiązkowym
udziałem lokalnych władz samorządowych.
Od kilku lat doradza partii Kaczyńskiego, był też ekspertem Ruchu Palikota - a niektórzy
przypisują mu też autorstwo projektu ustawy o VAT zgłaszanego
przez Samoobronę. Raz, że na doradzaniu partiom można przyzwoicie zarobić (wysokiej
klasy ekspert z branży podatkowej za projekt dużej ustawy i doradztwo może policzyć
nawet kilkaset tysięcy złotych rocznie).
Dwa, że obracanie się wśród
czołowych polityków wzmacnia wizerunek osoby wpływowej, która może mieć
przełożenie na zmiany w przepisach.
Kilka lat temu firma Modzelewskiego organizowała konferencję prasową na
temat zmian w przepisach finansowych. Choć ISP ma własne biuro prasowe,
zatrudnił do tego zadania agencję PR. - To było dobrze płatne zlecenie.
Modzelewskiemu bardzo zależało, żeby na konferencji były wszystkie stacje telewizyjne
- mówi menedżer, który organizował tamtą konferencję. - Nie chodziło tylko o
to, żeby pokazać się przed kamerami i zaprezentować swoje pomysły. Także o to,
żeby przekonać potencjalnych klientów ISP, że Modzelewski jest aktywny i ma
wpływ na to, co się dzieje z przepisami.
KRUCJATA
Kiedy rok temu kurs
franka szwajcarskiego wystrzelił, a
rozbrajanie bomby kredytowej stało się jednym z tematów kampanii wyborczej, prof. Modzelewski przygotował - ze
współpracownikami - własny projekt ustawy rozwiązującej problem kredytów
walutowych. - Udzielanie tak zwanych kredytów frankowych, które w rzeczywistości
były kredytami zlotowymi, było prawnym i moralnym nadużyciem banków wobec ich
klientów. Fałsz tej operacji polegał na tym, że ludziom zaoferowano produkt
finansowy, który przekreślił ich życie, również w sensie dosłownym - tłumaczy
swoje zaangażowanie w sprawę kredytów Modzelewski i podkreśla, że sam kredytu
we frankach nie ma. Wzruszeniem ramion zbywa przypomnienie, że w 2006 r. PiS
walczyło z Komisją Nadzoru Finansowego, gdy ta próbowała ukrócić proceder
sprzedaży walutowych kredytów hipotecznych.
Projekt ustawy, który w ubiegłym roku przedstawił ISP, zakładał
rozłożenie kosztów przewalutowania kredytów między banki i kredytobiorców. Jako
rozwiązanie za mało radykalne został przez frankowiczów odrzucony.
Teraz osią publicystycznej działalności prof. Modzelewskiego
jest krucjata przeciwko lobbystom, którzy na zlecenie wielkiego biznesu - jak
twierdzi - piszą polskie ustawy podatkowe. I przeciwko psuciu prawa przez
masowe wydawanie indywidualnych interpretacji podatkowych przez izby skarbowe.
- Do obecnej ustawy o VAT minister finansów wydał już grubo
ponad 150 tysięcy różnych, często sprzecznych ze sobą interpretacji, które
faktycznie zastąpiły stosowanie przepisów prawa podatkowego.
Polska to jedyna nowoczesna
gospodarka, w której prawo podatkowe zostało zastąpione przez poglądy
urzędników. Polska pod rządami liberałów stała się krajem, w którym
sprywatyzowane przepisy podatkowe są dodatkowo gmatwane przez urzędnicze gadulstwo-
podkreśla Modzelewski.
No i znowu warto chyba przypomnieć, że masowe wydawanie indywidualnych
interpretacji podatkowych ruszyło w lipcu 2007 roku - a więc za rządów PiS. A
i samemu profesorowi Modzelewskiemu zarzucano działania lobbingowe. Na
początku poprzedniej dekady jego kancelaria podrzucała posłom pracującym nad
ustawą o nieuczciwej konkurencji poprawki korzystne dla firmy, która była w
tamtym czasie klientem Instytutu Studiów Podatkowych. Chodziło o to, żeby bonów
zakupowych - takich, jakie na przykład wydawane są pracownikom przez zakłady pracy
- nie mogły wystawiać sieci handlowe (wówczas bon np. z Biedronki można
wykorzystać tylko w tej sieci), a jedynie niezależne firmy (wówczas bon można
zrealizować prawie wszędzie). Dziś prof. Modzelewski tłumaczy, że bronił
interesu konsumentów.
W środowisku ekspertów podatkowych ma opinię zasłużonego dla branży
eksperta, ale jego pomysły oceniane są różnie. Część doradców podatkowych
uważa, że proponowane przez Modzelewskiego zaostrzenie kursu fiskusa wobec
firm ma sens, inni twierdzą, że architekt niezbyt efektywnego polskiego systemu
podatkowego nie ma legitymacji, żeby go teraz tworzyć od nowa. Zgoda panuje
tylko co do jednego - że obecny system podatkowy trzeszczy w szwach.
- W ostatnich latach ustawy
podatkowe były niezbyt udolnie naprawiane. Ani konstrukcja ustaw podatkowych,
ani systemy informatyczne, którymi dysponuje skarbówka, nie przystają do
dzisiejszych czasów - uważa Dariusz Adamski, profesor prawa z Uniwersytetu
Wrocławskiego, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju. Szkopuł w tym, że
skonstruowanie nowego, przyjaznego i jednocześnie skutecznego systemu
podatkowego to olbrzymie wyzwanie organizacyjne. - Żadna partia nie dysponuje
odpowiednim zapleczem eksperckim - uważa Adamski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz