Politycznym idolem
Beaty Kempy jest Zbigniew Ziobro. Nawet prezes PiS napisał o niej kiedyś, że
czasami jest zbyt ostra. Ale taka właśnie Beata jest dziś potrzebna.
Anna Dąbrowska
Polityk
(nie lubi, jak się mówi o niej polityczka), poseł od trzech kadencji (posłanka
jakoś ją śmieszy), szefowa Kancelarii Premiera, wiceprezes Solidarnej Polski.
Jarosław Kaczyński napisał w swojej książce „Polska naszych marzeń”, wydanej w
2011 r., że ceni Beatę Kempę „(...) bo jest zdolna, energiczna, odważna,
bojowa, czego u nas wielu osobom brakuje. Czasami jest nadto ostra. Ale ją wolę
od tych, którzy tylko ple, ple (...)”.
Kilku posłów PiS zapytaliśmy o to, dlaczego to właśnie Kempa została
szefową kancelarii. Prawie wszyscy są zgodni, że Beatę Szydło i Beatę Kempę
poza imionami różni wszystko, więc chemii między nimi nie ma, ale w tym
szaleństwie widzą metodę Kaczyńskiego. Premier jest zdystansowana, chłodna i
trzeba było wydać
sporo partyjnego grosza, aby na
potrzeby kampanii nauczyć ją okazywania emocji. Co innego Kempa - rozemocjonowana, nieprzebierająca w
słowach i z dyżurną puentą „tyle i tylko tyle”. W partii byli przekonani, że
szefem KPRM zostanie ktoś całkowicie wyprany z emocji, typ urzędnika, taki
Mariusz Błaszczak bis (były szef KPRM w latach 2006-07, dziś szef MSW). - Kempa idzie na zwarcie i już kilka
razy doszło do spięć z panią premier, ale Szydło nie odważy się jej na razie
odwołać, bo prezes potrzebuje stanowczej Kempy, a w dodatku ulubienicy Radia
Maryja - mówi współpracownik prezesa, który ma oko na gmach przy Alejach
Ujazdowskich.
Kempa mówi, że jej praca polega na tym, „aby pani premier miała pełen
komfort podejmowania decyzji zgodnie z procedurą”. Właśnie tworzy nowe
procedury, bo-jak mówi-te, które zostały jej w spadku po PO, nie pozwalają na
sprawne zarządzanie. Powołała dwa tygodnie temu Centrum Oceny Administracji. Po
likwidacji służby cywilnej ma oceniać przydatność do pracy urzędników i, jak
dodaje jeden z pracowników KPRM, wynajdywać powody do zwolnienia tych, którzy
z PiS ideowo się nie identyfikują.
Politycy PiS nie lubią Kempy, bo przecież zdradziła (w 2011 r.
wykluczona z PiS, związała się z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry). Jednak
jest w tym pewien zamysł. Kaczyński, doceniając zdrajców: Ziobrę, Kempę,
Kurskiego, liczy na podwójną lojalność i wdzięczność z ich strony. A kiedy
Kempa popełni błąd, to szybko się ją odwoła. - Niech posłowie PiS będą spokojni,
bo na odcinku KPRM łatwo się potknąć albo wejść na proceduralną minę i wtedy
Beata poleci - mówi polityk z zakonu PC. Dodatkowo prezes będzie umywał od
tego ręce i zrzucał winę na Solidarną Polskę, której przecież Kempa jest
wiceprezesem.
- Jestem pod wrażeniem jej organizacji,
działa szybko i spraw- nie-mówi wiceprezes
PiS Adam Lipiński, minister w Kancelarii Premiera, który pilnuje tu politycznej
jedności. Beata Kempa bez mrugnięcia okiem wykonuje dyspozycje.
Ogłosiła, że nie będzie publikacji wyroku TK, przeciągała sprawę, pisała
listy do prezesa Rzeplińskiego - i dokonała rzeczy dotąd niespotykanej -
wyprowadziła tysiące obrońców demokracji na ulicę. Warszawiacy zadedykowali
jej transparent „Saska przeprasza za Kempę”. - Rozmiar marszów KOD trochę
zaskoczył prezesa i Beata ma się na jakiś czas wyciszyć, bo rzeczywiście
działa na ludzi jak płachta na byka. Ale będzie nam jeszcze taka potrzebna
- mówi współpracownik Kaczyńskiego.
Już
mało kto pamięta, chyba tylko w jej rodzinnym 11-tys. Sycowie, że posłanką 10
lat temu została przez małe zamieszanie z nazwiskami. - Kempa to była znana
w powiecie dyrektorka sycowskiej szkoły. A jak to w małej miejscowości - Kempa
to Kempa, i choć wielu dziwiło się, że dyrektorka idzie do polityki, to chętnie
na Kempę zagłosowali - opowiada samorządowiec.
Zanim pojawiła się przy Wiejskiej, razem z trzema kolegami założyła
Odnowę Sycowa. - Wszędzie tropili układy i żądali kontroli wspomina
jeden z mniej życzliwych jej radnych powiatowych. - Była awantura o to, że
na 11 listopada nie powiesiliśmy na urzędzie biało-czerwonych flag, potem
zażądała powołania komisji śledczej w związku z nieprawidłowościami wokół domu
kultury i stanęła na jej czele. Poszło o to, że dyrektor grywał na
weselach, używając publicznego nagłośnienia.
Potem uznała, że układ chce zaatakować ją. Starosta chciał zamknąć
szpital w Sycowie, ponad 50 pielęgniarek miało dostać wypowiedzenia. Ale Kempa
była przekonana, że nie chodziło o szpital, ale o to, by ją upokorzyć za to, że
z uporem o niego walczyła. Sycowski radny: - Tego
szpitala nie było sensu utrzymywać, bo lepiej było dla dobra pacjentów
zainwestować te pieniądze w szpital oddalony o 20 km od Sycowa. Zwyciężył populizm. Szpital popadał w coraz większe długi i stał się ważnym
tematem ostatniej kampanii wyborczej. Kempa obiecała na konferencji prasowej,
że jak prawica wygra, to szpital ocali.
Kilka dni przed ostatnim Bożym Narodzeniem starosta z PiS, polityczny
przyjaciel Beaty Kempy zwolnił 23 pielęgniarki i zamknął sycowski oddział
szpitalny. Kempa na lokalnych forach internetowych została okrzyknięta
„kłamczuchą”. - Mieliśmy 15 min długów, groziło nam wyłączenie prądu.
Rozumiem rozczarowanie mojej wieloletniej przyjaciółki, i że PiS obiecywało
dobrą zmianę, ale nie było sensu dalej utrzymywać tego oddziału - mówi
starosta Wojciech Kociński (PiS). Ona na to, że starosta już nie jest jej
przyjacielem.
W Sycowie mówią, że Kempa weszła do lokalnej polityki, by burmistrz
Stanisław Czajka (PSL), który rządził tu przez 15 lat, nie mógł spać po nocach.
To był wyraz jej troski o to, jak żyje się w miasteczku, ale ponoć kryła się
też za tym pewna osobista uraza. Kiedy Kempa skończyła administrację na
Uniwersytecie Wrocławskim, miała nadzieję na pracę w sycowskim urzędzie.
Zamarzyła być rzeczniczką burmistrza, ale ten nie znalazł dla niej wolnego
etatu. Na kilka miesięcy zarejestrowała się jako bezrobotna, aż wreszcie
została kuratorem sądowym w Ostrzeszowie, jakieś 20 km od domu. Przepracowała
tak 15 lat. Mówi, że nasłuchała się wielu gróźb i przeżyła kilka dramatycznych
historii. Kiedyś w jednym z domów przywitał ją mężczyzna z siekierą w ręku. - To
mnie zahartowało i pewnie dlatego dziś nawet najbardziej agresywny przeciwnik
polityczny nie jest dla mnie wyzwaniem - opowiada.
W 2002 r. Kempa postanowiła odebrać Czajce burmistrzowski fotel. Był
lepszy o 200 głosów. Wtedy Odnowa Sycowa z Kempą na czele postanowiła się
politycznie wzmocnić. - Do wyboru mieliśmy Platformę albo PiS, bo szukaliśmy
tylko po prawej stronie. Z PO nie było kontaktu, a PiS miało w powiecie
struktury i chciało współpracować -relacjonuje szefowa Kancelarii Premiera.
Wtedy było im wszystko jedno: Tusk czy Kaczyński, ale Kempa mówi dziś, że „tak
intuicyjnie wiele osób mi się w tej Platformie nie podobało”. W2005 r. zdobyła
sejmowy mandat.
Przy
Wiejskiej dostała szansę od ówczesnego szefa klubu Przemysława Gosiewskiego,
który dał jej do poprowadzenia ustawę o powołaniu CBA. - On budował ludziom
kariery, ale trzeba było być pracowitym i zejść z poziomu szpilek na płaskie
obuwie, aby nadążyć za jego wszystkimi poleceniami - mówi Kempa. Kaczyński
widział w niej coś z Gosiewskiego. Po jego śmierci w katastrofie smoleńskiej to
ją wysłał do uporządkowania spraw w okręgu świętokrzyskim. Wielu chciało
przejąć wtedy schedę po Gosiewskim.
Prezes głośno klaskał, kiedy Kempa grzmiała z sejmowej mównicy: „Tak,
budowa IV Rzeczypospolitej, tak bardzo wyśmiewana, wymaga rozliczenia
republiki kolesi. (...) Tak, to koniec dyktatury przestępców w białych kołnierzykach”.
To była melodia na nutę Zbigniewa Ziobry, który jako minister sprawiedliwości
zrobił z Kempy swojego zastępcę. Zanim przyjęła propozycję, miała go zapytać:
„Czy pan to dobrze przemyślał?”.
Podlegały jej więzienia, wprowadzała sądy 24-godzinne. Miały skazywać
chuliganów i drobnych złodziei, a w większości zajmowały się kierowcami po
spożyciu. Paweł Moczydłowski, były szef Służby Więziennej, ocenia, że przez
jej działania więziennictwo znalazło się w najgłębszym kryzysie w historii.
Uwielbiała gospodarskie wizyty, obszernie relacjonowane przez branżowe
biuletyny, jak za PRL: „Wizytę wiceminister w zakładzie karnym przyjęto jako
wydarzenie niezwykłe i wyróżnienie dla jednostki”. Jej ministerialną karierę
przerwały przedterminowe wybory, które wygrała PO.
W ławach opozycyjnych jeszcze bardziej się rozkręciła. Sejmowa komisja
etyki ukarała ją za słowa, że „środowisko SLD jest moralnie odpowiedzialne za
śmierć Barbary Blidy”. Wcale się tym nie przejęła, a Kaczyński wysłał ją do
komisji śledczej ds. śmierci Blidy. Marek Wójcik, poseł PO: - Też pracowałem
w tej komisji. Irytowało mnie, gdy traktowała świadków z wyższością.
Niektórzy mówią, że to z powodu kompleksów. Choć skończyła administrację, od
lat woli mówić o sobie „prawnik”, ignorując wytykany jej fakt, że nie ma do
tego uprawnień.
W 2008 r. przeniesiono ją do nowej komisji śledczej w sprawie afery
hazardowej, w którą mieli być zamieszani politycy PO. Prezes uznał, że
spektakularnie przeczołga ich przed kamerami właśnie Kempa. Mówiła wtedy
politykom, że pisze ich profile psychologiczne i „wychodzą jej bardzo ciekawe rzeczy”.
Jej
największym politycznym idolem jest Zbigniew Ziobro. Kiedy zabrakło mu
cierpliwości w czekaniu na prezesurę PiS i zażądał reform w partii, prezes
skazał go na banicję. Kempa ze łzami w oczach odeszła razem z nim. Razem
zakładali Solidarną Polskę. Pierwszy pokaz lojalności dała w2006r.w Sycowie na
dożynkach. Kabareciarze żartowali na scenie z bezżennego stanu Ziobry i
Kaczyńskiego. Ona wtargnęła na scenę i pogroziła, że dziś jeszcze mogą się tak
bawić, bo burmistrz wypłaci im honorarium, ale niebawem w gminie władzę
przejmie PiS i nie będzie nikomu do śmiechu. Przy czym bardziej chodziło jej
wtedy o obronę Ziobry niż Kaczyńskiego. Kiedy Platforma zgłosiła wotum
nieufności wobec Ziobry, ona z emfazą krzyknęła z mównicy: „Panie ministrze!
Będę z panem do końca”.
Pytamy Kempę o Kaczyńskiego: - Mam do niego ogromny szacunek. W
bezpośrednim kontakcie bardzo zyskuje. Na rozmowy z nim chodzę przygotowana, z
racjonalnymi argumentami i wyliczeniami. Nie jesteśmy po imieniu. Wszystko
brzmi poprawnie, ale bez uwielbienia, z jakim o prezesie wyraża się większość
posłów z prawej strony sejmowej sali. Co więcej, pytana o politycznych idoli,
odpowiada, że to ludzie, którzy w poprzednim systemie tak wiele wycierpieli. Z
podziwem zawsze patrzyła na Zbigniewa Romaszewskiego. Bohaterem jest też Kornel
Morawiecki, mimo że związał się z Kukizem. Prezes PiS nie był nawet
internowany, ale Kempa reflektuje się i mówi, że w ostatnich latach ludzie wyrządzili
mu dużo złego, a on się podnosił i za to go ceni.
Jest ulubienicą Torunia, częstym gościem mediów ojca Tadeusza Rydzyka.
Na jego cześć wygłosiła ostatnio kwieciste peany z okazji 24. rocznicy
powstania Radia Maryja. Poetka Ewa Lipska mówiła w „ Gazecie Wyborczej ”, że
tamta mowa Kempy to świetny materiał dla piosenki kabaretowej, „rozkosz głupoty
i służalczości. Cudo”. W poprzedniej kadencji, gdy ojciec Rydzyk walczył z
genderem, założyła nawet parlamentarny zespół „Stop ideologii gender”. Mówiła, że genderyści chcą oddziaływać na psychikę dziecka,
że eksperymentują na jego płci, że zmuszają chłopców do noszenia sukienek, a w
liście do premiera napisała, że „w przedszkolach przeprowadza się bestialskie
eksperymenty na dzieciach”.
Beata Kempa mówi, że po ojcu
odziedziczyła charakter, a poglądy po mamie. Ona 20 lat przepracowała w banku,
ojciec był szefem największego w okolicy zakładu transportowego. Choć należał
do PZPR, to mama w domu wprowadzała katolickie rygory. Na pogrzeb ojca, kilka
lat temu, przyjechał zaprzyjaźniony z nim generał, kosmonauta Mirosław Hermaszewski.
W rodzinie był ksiądz, zakonnica, a nawet biskup. - Mama była oburzona, gdy
ktoś dzwonił w niedzielę. Potrafiła powiedzieć, że sprawy z ojcem można
załatwić w poniedziałek-opowiada Kempa. Dziś to jej mąż, ten sam od 27 lat,
rekwiruje jej w weekendy telefon. Uważa, że żona za dużo pracuje. Wspólnie
wychowali syna, dziś studenta, i starszą córkę, która w tym roku wychodzi za
mąż. Beata Kempa jest najstarszą z pięciu sióstr, ale tylko ona poszła w
politykę.
A te profile psychologiczne, które - jak zapewniała - tworzyła kiedyś
przesłuchiwanym w komisji śledczej ds. afery hazardowej, dziś robi i innym
politykom. Zapewnia, że prawie codziennie od kilku lat znajduje chwilę, aby
zrobić notatki i nad kimś popracować. Profile będą jej potrzebne, bo Beata
Kempa pisze książkę. - To będzie coś w rodzaju autobiografii. O życiu,
polityce, brutalności i o ludziach, których spotkałam - mówi. Dodaje, że
ktoś może się później na nią obrazić, ale to będzie sama prawda. Kiedy
premiera? - Ten moment jeszcze nie nadszedł. Ta opowieść wciąż trwa - kończy
Kempa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz