Minister środowiska
za chwilę zatwierdzi gigantyczną wycinkę drzew w Puszczy Białowieskiej. W ten
sposób PiS otworzy sobie nowy front w nowym konflikcie. Ekolodzy mówią: będzie
druga Rospuda.
WOJCIECH CIEŚLA
Gdy
siły ciemności rozpełzły się po Śródziemni, zły czarownik Saruman zaczął
wycinać prastary las. To rozjuszyło strażników drzew - Entów. We „Władcy
Pierścieni” Entowie ruszają na twierdzę Sarumana ruszają na twierdzę Sarumana
i zwyciężają. Las zostaje uratowany zło - ukarane.
W polskiej wersji marszu Entów strażnikami drzew chcą być ekolodzy.
Protestują przeciwko planowanej wycince w Puszczy Białowieskiej, 71-letni Jan
Szyszko, minister środowiska, jest ich Sarumanem.
We „Władcy Pierścieni” Sarumana wspierają złowrodzy orkowie. W polskiej
wersji wojny o wycinkę Jan Szyszko ma po swojej stronie małego robaczka - kornika
drukarza. Ma też leśników i ludzi, którzy ekologię uważają za dzieło szatana.
Podwładni ministra S2yszki miejsce dla ekologów widzą w łagrach, a kornika
uważają za część żydowskiego spisku.
ALBO ZGNILIZNA, ALBO WYWÓZKA
Puszcza Białowieska to jedyny w Europie lasu zbliżony
do naturalnego - taki, którego nie zmieniła ręka
człowieka. - To skarb narodowy - mówi Adam Wajrak,
dziennikarz „Gazety Wyborczej”, przyrodnik, mieszkaniec puszczańskich
Teremisek.
Park narodowy, 10,5 tys. hektarów, to tylko mała część przeciętej
polsko- -białoruską granicą puszczy. W parku rządzą przyrodnicy, poza parkiem -
Lasy Państwowe. Przyrodnicy są za tym, żeby las chronić biernie. Leśnicy - żeby
chronić aktywnie.
Adam Bohdan z białostockiej Pracowni na rzecz Wszystkich Istot tłumaczy
różnicę: - Ochrona bierna to taka, w której człowiek nie wcina się w naturę.
Drzewo padło? W porządku. Zgnije, a na jego miejscu wyrośnie nowe. Tak było
przez stulecia. Ochrona aktywna oznacza wycinkę lasu i wywóz drewna.
Cezary Świstak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku
waży słowa: - Oceniając działania Lasów Państwowych, musimy brać pod uwagę
obowiązujące prawo. Nadleśniczy odpowiada za stan lasu, a za co odpowiada
ekolog? To nie jest kwestia tego, czy to jest nasz pomysł na puszczę. To jest
też kwestia przestrzegania ustaw.
- Wojna o puszczę toczy się od ponad 20 lat. Ekolodzy zabiegają, by parkiem
narodowym objąć większe tereny puszczy, najlepiej całość, Leśnicy i miejscowa
społeczność domagają się prawa do większej wycinki - mówi dr Marek Giergiczny z
Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się
ekonomicznymi aspektami ochrony przyrody.
Między ekologami a leśnikami stanął ostatnio mały robaczek, kornik
drukarz. Zjadł już 4 tys. hektarów świerków.
Leśnicy chcą ciąć i wywozić zarażone drewno. Uważają, że to jedyny
ratunek dla lasu. Ekolodzy chcą je zostawić.
Cezary Świstak z Lasów Państwowych: - Wycinka zaatakowanych drzew
i wywóz ich z lasu to jedyny sposób, by pokonać
kornika i uratować świerki. Po to, by uniemożliwić przerzucanie się owadów na
zdrowe jeszcze drzewostany. Natomiast martwe świerki, lecz opuszczone już
przez korniki, leśnicy chcą zostawić w lesie
dla naturalnego rozkładu.
PIS WKRACZA Z ANEKSEM
Leśnicy z Hajnówki mówią, że Ekologom poprzewracało się w głowach. Ministrowie
PO byli dla nich łaskawi, a dla leśników surowi. Za rządów Platformy władza
ograniczyła ilość drewna, jaką można wyciąć w puszczy. Adam Wajrak: - Wcześniej
można było wyciąć prawie 150 tys. metrów
sześciennych drewna rocznie, nie tylko zaatakowanego przez korniki. W 2012
roku minister środowiska obniżył te limity do 50 tysięcy metrów. Leśnikom
zaczęła chodzić gula.
Dziś leśnicy mówią: przez to, że nie mogliśmy ciąć, w puszczy w sposób
niekontrolowany rozprzestrzeniły się korniki drukarze. Cezary Świstak z Lasów
Państwowych: - Mamy do czynienia z istotnymi
uszkodzeniami na powierzchni ponad 4 tys. hektarów.
Ekolodzy kontrują: kornik zjada świerki, a świerków w puszczy jest tylko
30 procent. Zmienia się klimat, świerki zamierają. Trudno. Jeden z ekologów:
- Dla leśnika las to zdrowe drewno. Nie widzi ekosystemu, dla niego to metry
sześcienne drewna, które można pozyskać. Korniki występują tu od wieków, nie
ma niebezpieczeństwa, by całkowicie zniszczyły puszczę. Leśnicy nie chcą
stworzyć precedensu, że las zostawiony sobie będzie normalnie rósł.
Leśnicy poczuli wiatr zmian wiosną 2015 r., gdy na horyzoncie zamąjaczyła
wygrana PiS. Rządy PiS oznaczały powrót ministra Jana Szyszki. A poglądy
myśliwego Szyszki są znane - wystarczy czytać „Nasz Dziennik” i oglądać
Telewizję Trwam: trzeba ciąć, najlepiej 200 tys. metrów rocznie. Obecnemu
ministrowi o lesie zdarza się powiedzieć „dobry surowiec”.
Jeszcze za rządów PO leśnicy z Białowieży zaczynają szykować aneks do
„Planu urządzania lasu”, zgodny z poglądami przyszłego ministra. Chcą
pięciokrotnie zwiększyć pozyskanie drewna. Pod siekierę mają iść drzewa mające
nawet grubo ponad sto lat.
Aneks czeka już tylko na jedną opinię i podpis ministra. - Jeśli
Szyszko go podpisze, to będzie oznaczało drugą Rospudę - uważa Adam Wajrak. -
Otwarty konflikt z przyrodą i wojnę z ekologami.
Adam Bohdan: - Ta wojna trwa od dawna. W moim samochodzie zostawionym
na skraju lasu ktoś poprzebijał opony. Jeden z robotników leśnych groził, że
utopią mnie w bagnie.
Poza Białowieżą większą wycinkę
szykują jeszcze dwa inne puszczańskie nadleśnictwa.
PRZEGRANY SPOD ROSPUDY
Jan Szyszko jedną wojnę o las już przegrał. To było niemal dekadę temu, na przełomie 2006 i 2007 roku,
gdy jako minister w rządzie Prawa i Sprawiedliwości zdecydował, by puścić
obwodnicę Augustowa przez cenną przyrodniczo dolinę rzeki Rospudy.
Ekolodzy najpierw organizowali zbiórki podpisów pod apelami do ministra
i pikiety, Gdy to nie pomogło, w lutym 2007 r. działacze i sympatycy Greenpeace’u rozbili obóz w dolinie Rospudy i przypięli się do drzew,
żeby uniemożliwić wycinkę pod inwestycję. Z lasu wyszli dopiero, gdy uzyskali
zapewnienie, że budowa nie wejdzie w obszar chroniony.
Do awantury o Rospudę włączyła się
Komisja Europejska, ale ostateczny cios budowie zadał sąd: wstrzymają jako niezgodną
z prawem. Obwodnica powstała w innym miejscu.
- Dla Janka to była osobista porażka - mówi jeden z posłów, myśliwy,
znajomy ministra. - Nawet Lech Kaczyński uznał wtedy sprawę Rospudy za pomyłkę.
Janek zwrócił się w stronę, z której dostawał największe wsparcie, czyli do
ojca Rydzyka.
Przez następne dziewięć lat Jan
Szyszko ubolewa w mediach Tadeusza Rydzyka, że w puszczy marnuje się tak dużo
drewna. Leśnicy z puszczy po cichu przyklaskują mu i czekają na zmianę
władzy. Grupa mieszkańców Podlasia zakłada stowarzyszenie „Santa” Obrona Puszczy
Białowieskiej. Przez kilka lat są jedyną armią Szyszki, najwierniejszymi z
wiernych. Razem z nim występują na konferencjach w Sejmie i Radiu Maryja.
POMÓŻMY DLA PUSZCZY SIĘ OBRONIĆ
Walenty Wasiluk, prezes i założyciel stowarzyszenia
Santa,
na hasło „Newsweek” barykaduje się w domu.
Zamyka mi drzwi przed nosem tak, że z drewnianej okleiny odpryskuje lakier.
Z lektury statutu wynika, że dla organizacji las to tyle, co
dostarczany surowiec: „Drewno powinno być szybko usunięte z puszczy, aby nie rozprzestrzeniał
się szkodnik”. Mówi jeden z ekologów: - To właściciele tartaków - drzewiarze, ludzie, którzy zarabiają na wycince. Skrzyknęli
się, żeby zawalczyć o swoje interesy. Ekologów
nienawidzą.
Firma Wasiluka, współwłaściciela tartaku, jeszcze kilka lat temu miała
po kilka milionów przychodu. Od pięciu lat - odkąd
ruszył na wojnę z ekologami - nie składa
bilansów w sądzie rejestrowym. Wasiluk często bryluje za to w TV Trwam. Opowiada, że „Santa” oznacza świętą obronę puszczy.
Że pseudoekolodzy niszczą las.
Jedno z podstawowych zadań Santy (pisownia oryginalna): „W stosunku do
osób podejrzanych o popełnienie tak zwanego sabotażu gospodarczego wnioskować
do prokuratury o popełnienie przestępstwa. (...) Podejmować czynne działania
przeciwko niektórym organizacjom i stowarzyszeniom działającym na pogorszenie
stanu Puszczy Białowieskiej”.
„W imię Boga i ludzi uczciwych, pomóżmy dla Puszczy obronić się od
śmierci” - błaga stowarzyszenie w propagandowym filmiku.
Kiedy Santa organizuje nielegalne zgromadzenie w rezerwacie, zaprasza
Jana Szyszkę. Na tym samym wiecu działacz Santy wola do ekologów: „Won z
puszczy!”.
Kiedy ekolodzy przyjeżdżają do placówki Uniwersytetu Warszawskiego,
Santa pisze donos do rektora: w obiektach UW przebywa „ekstremistyczna, wroga
człowiekowi, a szczególnie mieszkańcom Puszczy Białowieskiej organizacja” - jej
celem jest doprowadzenie do tego, by na Ziemi żyło tylko 100 min ludzi, a
obecnie przy użyciu urządzeń elektronicznych nie dopuszcza do rozrodu jeleni. Działacze
Santy mówią o sprzedaży i unicestwianiu puszczy za judaszowe srebrniki.
PEJSATY KORNIK NISZCZY PUSZCZĘ
Wsparcie duchowe zapewnia im ks. Tomasz Duszkiewicz. Ten kapelan myśliwych (i sam myśliwy), nazywany jest
„Księdzem Trotylem”, odkąd w 2012 r. zabłysnął kazaniem o Smoleńsku. Mówił w
nim o trotylu na wraku tupolewa i o tym, że
mordercy - sprawcy zamachu - powinni zostać rozliczeni.
Dziś kapelan razem z działaczami Santy jeździ do TV Trwam. Z uśmiechem opowiada, że ekologiczne organizacje
Greenpeace i WWF to sekty i dzieło szatana: - Mamy do czynienia z trzecią wojną
światową, tylko bez broni i strzelania, tylko tym prawem unijnym, za jakieś
euro nas się niszczy i wynaradawia - dowodzi.
Poglądy Duszkiewicza przebija wiceszef Santy, Leon Chlabicz. Chlabicz
to najprawdziwszy na świecie kierownik jeziora - radny gminy Narewka i szef
zbiornika Siemianówka. W 2013 r. zasłynął wystąpieniem na seminarium Lasów
Państwowych, Mówił m.in., że „obcy” niszczą puszczę, sprzeciwiając się wycinkom,
Kim są owi „obcy”? Otóż w ramach programu Narodu Wybranego ekolodzy działają z
inspiracji Żydów, a celem życia drzewa jest przecież to, żeby zostać
przerobionym na deski.
- Przedstawiciele Lasów Państwowych nie zareagowali - opowiada jeden z
ekologów. - Tak samo było zresztą w grudniu, w czasie dyskusji w nadleśnictwie
Białowieża, gdy Mikołaj Janowski, radny sejmiku, zaatakował ekologów. Zero
reakcji.
Z nagrania wystąpienia Janowskiego:
- Wnioskuję na 50 lat zakaz badań naukowych i ekspertyz, różnych
inicjatyw ekologicznych, naukowych, zakaz! Na puszczy żerujecie i wystawiacie
wrogie opinie i stanowiska! Dziesięć lat łagrów i więcej!
Na tym samym spotkaniu inny działacz Santy, Anatol Filipczuk, mówił
o ekologach: - Powinni stracić głowy albo po 25 lat
wyroki! Ich trzeba wysiedlić! Za cara trafiliby za Ural!
Ciekawostka: działalność radykałów
z Santy finansują... Lasy Państwowe. Nadleśnictwa z puszczy przelewają na jej
konto duże darowizny: tylko w roku 2012 podarowały organizacji Wasiluka 45 tys.
zł.
Cezary Świstak z Las ów Państwowych: - Nadleśnictwa
mogą gospodarować środkami na cele społecznie użyteczne i wspierają szereg różnych działań.
CISZA PRZED BURZĄ
Przeciwko planowanym wycinkom protestują ekolodzy, Komitet Ochrony Przyrody PAN
oraz Państwowa Rada Ochrony Przyrody. Jednak w walkę z ekologami
włączyli się miejscowi księża. Z ambon zachęcali do wyjazdu w ostatnią
niedzielę do Warszawy, na pikietę przeciwko Marszowi Entów, który urządzali
ekolodzy. Obiecywali podstawić darmowe autobusy.
W atmosferze tej nagonki na przyrodników zaczęli się skrzy kiwać
mieszkańcy okolic puszczy, którym nie w smak jest „wycinkowa” propaganda.
Mirosław Stepaniuk, były szef Białowieskiego Parku Narodowego (odwołany
przez Szyszkę): - Okazało się, że jest masa ludzi, którzy mają tego dosyć.
Czują, że Lasy manipulują sytuacją, że to jest oszustwo, że wysyłanie ekologów
na Sybir to jakaś paranoja. Samorządowcy piszą listy poparcia w sprawie
wycinki w imieniu mieszkańców, ale przecież mieszkańcy to my! W naszej grupie
są też leśnicy. Ilu nas jest? Kilkadziesiąt osób, To nie jest walka o deski
i miejsca pracy. To walka o zachowanie ekosystemu.
Doktor Marek Giergiczny na lasy patrzy przez pryzmat ekonomii. - Zysk,
jaki czerpiemy z ich funkcji rekreacyjnej, jest dużo większy niż ze sprzedaży
drewna - uważa. Według niego lasu nie można sprowadzać jedynie do zdrowych
drzew. - Martwe drewno jest niezwykle ważne dla rzadkich gatunków ptaków,
owadów, grzybów.
Kilkanaście lat temu Giergiczny wyceniał korzyści rekreacyjne, jakie
puszcza daje Polakom. Z badań wyszło, że nie ma drugiego lasu, za korzystanie
z którego ludzie byliby gotowi zapłacić równie dużo: - To, co dla części leśników
jest lasem „martwych drzew”, dla turystów jest atrakcją, gdzie na niespotykaną
nigdzie indziej w Europie skalę przyroda, a nie człowiek, decyduje o jego
charakterze.
Na razie w odzyskanej puszczy głos
mają leśnicy i działacze Santy. Czekając na wielką wycinkę, prześcigają się w
pomysłach. Działacz Jan Kędyś zgłosił ostatnio postulat budowy pomnika
- miałby upamiętniać niszczenie Puszczy Białowieskiej
przez korniki.
Działacz Leon Chlebicz ma inną
ideę - chciałby, żeby szlakiem korników zorganizować
ogólnopolski rajd pieszy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń