poniedziałek, 15 lutego 2016

Kuźnia kadr



W tej uczelni jest mało studentów, ale wielu polityków. W sporze o to, czy i skąd dać medialnej szkole o. Rydzyka 20 min zł, w ogóle nie padło pytanie: po co?

MAŁGORZATA ŚWIĘCHOWICZ, WERONIKA BRUŹDZIAK

Na co on wyda te 20 min zł? - zastanawia się Rafał Maszkowski, informa­tyk, bloger, który od lat obserwuje poczyna­nia o. Tadeusza Rydzyka i Radia Mary­ja. - Nie widziałem jego rachunków, bo to chyba jedna z najtajniejszych rzeczy. Ale łatwo się domyślić, że ma wiele wy­datków - mówi i wylicza: nadawanie Te­lewizji Trwam i Radia Maryja kosztuje miesięcznie 2,5 min zł, kolejna dziura bez dna to geotermia. A jeszcze przecież trwa budowa świątyni.
   Gdy wjeżdża się do Torunia od stro­ny Bydgoszczy widać to wielkie dzieło już prawie ukończone: kościół pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewan­gelizacji i św. Jana Pawła II. Ma 50 m wysokości, zwieńczenie w postaci zło­conej korony, która ponoć waży 320 ton. Tym dziełem o. Rydzyk przyćmił sto­jącą w pobliżu Wyższą Szkołę Kultu­ry Społecznej i Medialnej: 15 tys. mkw., z salami wykładowymi, pracowniami, i hotelem dla studentów.
   Polska Komisja Akredytacyjna, która sprawdza i ocenia kierunki studiów, za­wsze gdy odwiedza tę toruńską uczelnię, raportuje z zachwytem, że wyposaże­nie mają tu rzadko spotykane: w salach tablice multimedialne, konsolety, ka­mery, komputery z oprogramowaniem do montażu obrazu. W auli są nawet ka­biny do symultanicznego tłumaczenia. Studenci po zajęciach nie muszą wycho­dzić ze szkoły, łącznikiem mogą przejść do części hotelowej. Chcący się pomod­lić mają na miejscu kaplicę Zawierzenia (z ławkami, które mają miękkie obicia). Pragnący relaksu mają zimowe ogro­dy (z widokiem na rzekę), bilard, tenis, salę fitness, a w niej rowerki i bieżnie. Wszystko tu jest najlepszej jakości, więc te 20 min zł, które rząd PiS chciałby po­darować, to raczej nie na wyposażenie.
   Prosimy uczelnię o informację: na co?
   Bez odpowiedzi.
   Pytamy, ilu studentów uczy się w tak wielkim i doskonale wyposażonym kompleksie?
   Bez odpowiedzi.
   Ilu posłów i ministrów tu wykłada?
   Też bez odpowiedzi.

WRAŻENIE
Przy przyjęciu na studia - poza wy­nikiem z matury - kandydat musi do­starczyć opinię swojego proboszcza. Nauka jest płatna, od 1300 do 1800 zł za semestr. Koszt zakwaterowania: 280 zł miesięcznie, obiad w stołówce 15 zł. Na stronie uczelni wisi informacja, że ma teraz 2340 studentów. Jednak analizu­jąc raporty Polskiej Komisji Akredyta­cyjnej, można podejrzewać, że mniej. Na niektórych kierunkach zaczyna 15 osób, kończy 7. Ludzie się wykruszają. Odpływ sięga od 20 do 60 proc.
   - Przez pierwsze dni byłem pod ogromnym wrażeniem: bogate wnę­trza, ogromna biblioteka, miła obsługa. Jeśli coś się popsuje, natychmiast jest naprawiane lub wymieniane na nowe - opowiada nam były student. - Póź­niej okazuje się, że nie jest tak idealnie, jak się na początku wydawało. Na każ­dych zajęciach to samo: Bóg, polityka, dzieła ojca Rydzyka. Wciąż opowiada­nie o tym, że wszyscy są źli i przeciw­ko nam, świat nas inwigiluje, a PO chce zniszczyć Radio Maryja i Telewizję Trwam. TVN i „Gazeta Wyborcza” kła­mią. Nie wolno zaprotestować, mieć in­nego zdania - wyjaśnia. Wspomina, że ćwiczenia z przedmiotu wstęp do nauki o państwie i prawie w większości doty­czyły patriotyzmu. Na zaliczenie trze­ba przygotować referat „Czym dla ciebie jest patriotyzm?”. Na egzaminie pytania o patriotyzm. - Ten temat, obok polity­ki i religii, pojawiał się nawet wtedy, gdy w żaden sposób nie współgrał z tema­tem zajęć. Wolne od tego były tylko chy­ba lektoraty i WF.
   Co jeszcze pamięta z tej szkoły? Mod­litwy o północy, msze poranne, ko­ronki do miłosierdzia. Na niektórych opiekun roku sprawdzał obecność, kole­dzy ze starszych roczników uprzedzali, że lepiej chodzić, jeśli nie chce się mieć kłopotów na egzaminach. Głośniki w po- kojach włączały się o różnych porach.
- Puszczano komunikaty, że Pan Jezus umarł za nasze grzechy, a my się lenimy, nie chodzimy na msze. Jedni się modlili, inni grali w gry komputerowe, byli i tacy, co pili - twierdzi nasz rozmówca.
   W luksusowo urządzonym hote­lu studenckim wiele pokoi (każdy z ła­zienką i dostępem do internetu) stało pustych, choć zakwaterowanie gwaran­towano nawet tym, którzy pochodzili z Torunia. Gdy zaczynał studia, najwię­cej pierwszoroczniaków - jak pamię­ta - było na dziennikarstwie, ponad 60 osób. Na informatyce 15, politologii 8, kulturoznawstwie 6.

PIENIĄDZE
Fenomen - tak uczelnię ojca Ry­dzyka widzi Jarosław Sellin, wice­minister kultury. Bywa w niej, niedawno chwalił się tym w TOK FM, sugerował, że mogłaby dostać coś z grantów. Te 20mlnzł, o które ostatnio toczył się spór, to nie jest dużo w porównaniu z tym, co za po­przednich swoich rządów PiS chciało dać na rozbudowę toruńskich dzieł ojca dy­rektora. Wtedy - poza 27 min zł na geo­termię - obiecano ponad 15 min euro na stworzenie wydziału informatyki. Uczelnia trafiła na listę priorytetów, ale PiS przegrało wybory i szkoła pieniędzy nie zobaczyła. Udało się tylko, rzutem na taśmę, jesienią 2007 roku przyznać 1,2 min zł na uruchomienie studiów po­dyplomowych z polityki ochrony śro­dowiska - kompensacja przyrodnicza. Wtedy też było dużo szumu. Okazało się, że wykładowcą tam będzie prof. Jan Szyszko, minister środowiska z odcho­dzącego wtedy rządu PiS. Do mediów wyciekło, że godzina wykładu na tym dofinansowanym kierunku ma koszto­wać ponad 600 zł. Były więc nieprzy­chylne komentarze, ale czy po latach ktoś je pamięta? Ojciec Rydzyk opowia­da teraz, że Wyższa Szkoła Kultury Spo­łecznej i Medialnej nigdy od państwa niczego nie dostała. Jan Szyszko, który znów jest ministrem w rządzie PiS, wciąż tam wykłada, podobnie jak jego córka, a także znajomi z SGGW oraz Mariusz Gajda, wiceminister w jego resorcie, dr Konrad Tomaszewski, którego Szyszko niedawno mianował dyrektorem gene­ralnym Lasów Państwowych. Na liście wykładowców jest zresztą wiele zna­czących nazwisk. Z rządu: wiceminister sprawiedliwości Bogdan Swięczkowski. Z europarlamentu: Anna Fotyga. Z par­lamentu: Krystyna Pawłowicz. Gdy Sejm przyjmował nowelę ustawy medialnej, posłanka Pawłowicz rzuciła pomysł, aby dziennikarzy TVP kierować na kur­sy w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Mieliby tam - w ramach re­socjalizacji - robić pompki, biegać z ple­cakami pod górę, mieć osobne cele do rozmyślań. Rzuciła nawet nazwiska dziennikarzy, których chciałaby od razu wysłać na przeszkolenie. To był oczy­wiście żart. Ci, których wymieniła - od razu po tym, jak PiS zaczęło reformować publiczną telewizję - przestali tam pra­cować. Przyszli inni, w tym Klaudiusz Pobudzin, absolwent toruńskiej uczelni, który w Telewizji Trwam prowadził pro­gram „Polski punkt widzenia”. Ten punkt przedstawiali głównie politycy PiS.

JEDNA OPCJA
Laboratorium Badań Medioznawczych na zlecenie krajowej rady Radiofonii i Telewizji przeanalizo­wało programy w czasie ostatniej kam­panii wyborczej. Oceniano pluralizm, bezstronność, wyważenie, jakość war­sztatową. Telewizja Trwam wypadła fa­talnie. Przez 99 proc. czasu antenowego eksponowano jedną opcję polityczną.
   - Wyznawcy o. Rydzyka są nama­wiani, żeby polegać tylko na tym, co podają jego media, więc następuje za­mknięcie informacyjne - mówi Maszkowski, który nagrywa audycje mediów ojca Rydzyka i w wolnym czasie cierp­liwie odsłuchuje. - Ale każdy, kogo z zewnątrz próbowałem namówić do współpracy, szybko rezygnował. Ledwie zaczynał słuchać, mówił, że nie wytrzyma. Tyle tam treści przygnębiających i straszenia - tłumaczy - Nie wiem, na ile o. Rydzyk jest skuteczny w formowa­niu studentów, ale podejrzewam, że oni tym przesiąkają. Praktykują w tych me­diach, uczą się tego.
   Jacek Hołub, współautor książki o ojcu Rydzyku „Imperator”, od dzie­więciu lat prowadzi blog „Głos Rydzyka”, dokumentuje jego wypowiedzi, jego cią­głe narzekania, że ma „stale pod prąd”, wezwania do obrony przed „potężnym atakiem zorganizowanych sił”. I w ogó­le pod każdym względem jest źle, źle, źle: „niszczenie nas ekonomiczne, niszcze­nie rodziny, moralne, historyczne, nisz­czenie i niszczenie”.
   - Każdy, kto wybiera studia w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej, powinien sobie zdawać sprawę z tego, jaki jest jej profil - mówi Hołub. - Nie­którzy mogą się po cichu z tego śmiać, ale w żadnej innej uczelni w Polsce nie dostaną do ręki takiego nowoczesnego sprzętu. Jeśli chodzi o przygotowanie techniczne, na przykład wykształce­nie operatorów kamer, to bardzo dobra szkoła. Mają praktyki, jakich nie mieli­by nigdzie indziej - tłumaczy.
    Co prawda, w ramach praktyk studen­ci obsługują obchody rocznicy powstania Radia Maryja. - To głównie prowadzenie wycieczek do punktu, w którym moż­na zostawić ofiarę i otrzymać obrazek - tłumaczy nam jeden z byłych studen­tów. Ale poza tym już na pierwszym roku został wpuszczony do rozgłośni, zajmo­wał się przeredagowywaniem informacji agencyjnych i wrzucaniem ich na stronę internetową RM. - Czasami dzwoniło się do polityków, żeby o coś dopytać - wspo­mina. Jednak po kilku miesiącach zre­zygnował ze studiów. Twierdzi, że nie był w stanie wytrzymać atmosfery: - Za­uważyłem, że za bardzo się zmieniam, nie miałem własnego zdania.

MOŻLIWOŚCI
W mediach o. Rydzyka uczelnia jest przedstawiana jako najlepsza w regionie i czołowa w kraju. Tymczasem w rzeczywistości w ostatnim rankingu „Perspektyw” zajęła dopiero 35. miejsce wśród uczelni niepublicznych.
   - Miała być kuźnią kadr dla katolickiej Polski. Absolwenci mieli trafiać do me­diów, do samorządów, do wielkiej polity­ki - mówi Jacek Hołub.
   Dotąd trafiali głównie do „Naszego Dziennika”, Radia Maryja czy „trwam- ki”, jak tu się mówi o Telewizji Trwam. Dzięki mediom społecznościowym uda­ło nam się zorientować, co robią inne osoby. Jedna przygotowuje materiały religijne w regionalnej TVP, kilku zosta­ło radnymi (PiS), nauczycielami, jeden pracuje w urzędzie marszałkowskim i ma bardzo radykalne poglądy antyeu­ropejskie. Na razie żadnych błyskotli­wych karier.
Jacek Hołub mówi, że teraz zapewne będzie więcej możliwości. Praktyki w te­lewizji publicznej, klubie parlamentar­nym PiS, państwowych instytucjach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz