W tej uczelni jest
mało studentów, ale wielu polityków. W sporze o to, czy i skąd dać medialnej
szkole o. Rydzyka 20 min zł, w ogóle nie padło pytanie: po co?
MAŁGORZATA ŚWIĘCHOWICZ, WERONIKA BRUŹDZIAK
Na co
on wyda te 20 min zł? - zastanawia się Rafał
Maszkowski, informatyk, bloger, który od lat obserwuje poczynania o. Tadeusza
Rydzyka i Radia Maryja. - Nie widziałem jego rachunków, bo to chyba jedna z
najtajniejszych rzeczy. Ale łatwo się domyślić, że ma wiele wydatków - mówi i
wylicza: nadawanie Telewizji Trwam i Radia Maryja kosztuje miesięcznie 2,5 min
zł, kolejna dziura bez dna to geotermia. A jeszcze przecież trwa budowa
świątyni.
Gdy wjeżdża się do Torunia od strony Bydgoszczy widać to wielkie dzieło
już prawie ukończone: kościół pod wezwaniem Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji
i św. Jana Pawła II. Ma 50 m
wysokości, zwieńczenie w postaci złoconej korony, która ponoć waży 320 ton.
Tym dziełem o. Rydzyk przyćmił stojącą w pobliżu Wyższą Szkołę Kultury
Społecznej i Medialnej: 15 tys. mkw., z salami wykładowymi, pracowniami, i
hotelem dla studentów.
Polska Komisja Akredytacyjna, która sprawdza i ocenia kierunki studiów,
zawsze gdy odwiedza tę toruńską uczelnię, raportuje z zachwytem, że wyposażenie
mają tu rzadko spotykane: w salach tablice multimedialne, konsolety, kamery,
komputery z oprogramowaniem do montażu obrazu. W auli są nawet kabiny do
symultanicznego tłumaczenia. Studenci po zajęciach nie muszą wychodzić ze
szkoły, łącznikiem mogą przejść do części hotelowej. Chcący się pomodlić mają
na miejscu kaplicę Zawierzenia (z ławkami, które mają miękkie obicia). Pragnący
relaksu mają zimowe ogrody (z widokiem na rzekę), bilard, tenis, salę fitness,
a w niej rowerki i bieżnie. Wszystko tu jest najlepszej jakości, więc te 20 min
zł, które rząd PiS chciałby podarować, to raczej nie na wyposażenie.
Prosimy uczelnię o informację: na co?
Bez odpowiedzi.
Pytamy, ilu studentów uczy się w tak wielkim i doskonale wyposażonym
kompleksie?
Bez odpowiedzi.
Ilu posłów i ministrów tu wykłada?
Też bez odpowiedzi.
WRAŻENIE
Przy przyjęciu na studia - poza wynikiem z matury -
kandydat musi dostarczyć opinię swojego proboszcza. Nauka jest płatna, od 1300
do 1800 zł za semestr. Koszt zakwaterowania: 280 zł miesięcznie, obiad w
stołówce 15 zł. Na stronie uczelni wisi informacja, że ma teraz 2340 studentów.
Jednak analizując raporty Polskiej Komisji Akredytacyjnej, można podejrzewać,
że mniej. Na niektórych kierunkach zaczyna 15 osób, kończy 7. Ludzie się
wykruszają. Odpływ sięga od 20 do 60 proc.
- Przez pierwsze dni byłem pod ogromnym wrażeniem: bogate wnętrza,
ogromna biblioteka, miła obsługa. Jeśli coś się popsuje, natychmiast jest
naprawiane lub wymieniane na nowe - opowiada nam były student. - Później
okazuje się, że nie jest tak idealnie, jak się na początku wydawało. Na każdych
zajęciach to samo: Bóg, polityka, dzieła ojca Rydzyka. Wciąż opowiadanie o
tym, że wszyscy są źli i przeciwko nam, świat nas inwigiluje, a PO chce
zniszczyć Radio Maryja i Telewizję Trwam. TVN i „Gazeta
Wyborcza” kłamią. Nie wolno zaprotestować, mieć innego zdania - wyjaśnia.
Wspomina, że ćwiczenia z przedmiotu wstęp do nauki o państwie i prawie w
większości dotyczyły patriotyzmu. Na zaliczenie trzeba przygotować referat „Czym dla
ciebie jest patriotyzm?”. Na egzaminie pytania o patriotyzm. - Ten temat, obok polityki i religii, pojawiał się nawet
wtedy, gdy w żaden sposób nie współgrał z tematem zajęć. Wolne od tego były
tylko chyba lektoraty i WF.
Co jeszcze pamięta z tej szkoły? Modlitwy o północy, msze poranne, koronki
do miłosierdzia. Na niektórych opiekun roku sprawdzał obecność, koledzy ze
starszych roczników uprzedzali, że lepiej chodzić, jeśli nie chce się mieć
kłopotów na egzaminach. Głośniki w po- kojach włączały się o różnych porach.
- Puszczano komunikaty, że Pan
Jezus umarł za nasze grzechy, a my się lenimy, nie chodzimy na msze. Jedni się
modlili, inni grali w gry komputerowe, byli i tacy, co pili - twierdzi nasz
rozmówca.
W luksusowo urządzonym hotelu studenckim wiele pokoi (każdy z łazienką
i dostępem do internetu) stało pustych, choć zakwaterowanie gwarantowano nawet
tym, którzy pochodzili z Torunia. Gdy zaczynał studia, najwięcej
pierwszoroczniaków - jak pamięta - było na dziennikarstwie, ponad 60 osób. Na
informatyce 15, politologii 8, kulturoznawstwie 6.
PIENIĄDZE
Fenomen - tak uczelnię ojca Rydzyka widzi Jarosław
Sellin, wiceminister kultury. Bywa w niej, niedawno chwalił się
tym w TOK FM, sugerował, że mogłaby dostać coś z grantów. Te 20mlnzł, o które ostatnio toczył się spór, to nie jest dużo w
porównaniu z tym, co za poprzednich swoich rządów PiS chciało dać na rozbudowę
toruńskich dzieł ojca dyrektora. Wtedy - poza 27 min zł na geotermię -
obiecano ponad 15 min euro na stworzenie wydziału informatyki. Uczelnia trafiła
na listę priorytetów, ale PiS przegrało wybory i szkoła pieniędzy nie
zobaczyła. Udało się tylko, rzutem na taśmę, jesienią 2007 roku przyznać 1,2
min zł na uruchomienie studiów podyplomowych z polityki ochrony środowiska -
kompensacja przyrodnicza. Wtedy też było dużo szumu. Okazało się, że wykładowcą
tam będzie prof. Jan Szyszko, minister środowiska z odchodzącego wtedy
rządu PiS. Do mediów wyciekło, że godzina wykładu na tym dofinansowanym
kierunku ma kosztować ponad 600 zł. Były więc nieprzychylne komentarze, ale
czy po latach ktoś je pamięta? Ojciec Rydzyk opowiada teraz, że Wyższa Szkoła
Kultury Społecznej i Medialnej nigdy od państwa niczego nie dostała. Jan
Szyszko, który znów jest ministrem w rządzie PiS, wciąż tam wykłada, podobnie
jak jego córka, a także znajomi z SGGW oraz Mariusz Gajda, wiceminister w jego
resorcie, dr Konrad Tomaszewski, którego Szyszko niedawno mianował dyrektorem
generalnym Lasów Państwowych. Na liście wykładowców jest zresztą wiele znaczących
nazwisk. Z rządu: wiceminister sprawiedliwości Bogdan Swięczkowski. Z
europarlamentu: Anna Fotyga. Z parlamentu: Krystyna Pawłowicz. Gdy Sejm
przyjmował nowelę ustawy medialnej, posłanka Pawłowicz rzuciła pomysł, aby
dziennikarzy TVP kierować na kursy w Wyższej Szkole Kultury Społecznej
i Medialnej. Mieliby tam - w ramach resocjalizacji -
robić pompki, biegać z plecakami pod górę, mieć osobne cele do rozmyślań.
Rzuciła nawet nazwiska dziennikarzy, których chciałaby od razu wysłać na
przeszkolenie. To był oczywiście żart. Ci, których wymieniła - od razu po tym,
jak PiS zaczęło reformować publiczną telewizję - przestali tam pracować.
Przyszli inni, w tym Klaudiusz Pobudzin, absolwent toruńskiej uczelni, który w
Telewizji Trwam prowadził program „Polski punkt widzenia”. Ten punkt
przedstawiali głównie politycy PiS.
JEDNA OPCJA
Laboratorium Badań Medioznawczych na zlecenie krajowej
rady Radiofonii i Telewizji przeanalizowało programy w czasie ostatniej kampanii
wyborczej. Oceniano pluralizm, bezstronność, wyważenie, jakość warsztatową.
Telewizja Trwam wypadła fatalnie. Przez 99 proc. czasu antenowego eksponowano
jedną opcję polityczną.
- Wyznawcy o. Rydzyka są namawiani, żeby polegać tylko na tym, co
podają jego media, więc następuje zamknięcie informacyjne - mówi Maszkowski,
który nagrywa audycje mediów ojca Rydzyka i w wolnym czasie cierpliwie
odsłuchuje. - Ale każdy, kogo z zewnątrz próbowałem namówić do współpracy,
szybko rezygnował. Ledwie zaczynał słuchać, mówił, że nie wytrzyma. Tyle tam
treści przygnębiających i straszenia - tłumaczy - Nie wiem, na ile o. Rydzyk
jest skuteczny w formowaniu studentów, ale podejrzewam, że oni tym
przesiąkają. Praktykują w tych mediach, uczą się tego.
Jacek Hołub, współautor książki o ojcu
Rydzyku „Imperator”, od dziewięciu lat prowadzi blog „Głos Rydzyka”,
dokumentuje jego wypowiedzi, jego ciągłe narzekania, że ma „stale pod prąd”,
wezwania do obrony przed „potężnym atakiem zorganizowanych sił”. I w ogóle pod
każdym względem jest źle, źle, źle: „niszczenie nas ekonomiczne, niszczenie
rodziny, moralne, historyczne, niszczenie i niszczenie”.
- Każdy, kto wybiera studia w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i
Medialnej, powinien sobie zdawać sprawę z tego, jaki jest jej profil - mówi
Hołub. - Niektórzy mogą się po cichu z tego śmiać, ale w żadnej innej uczelni
w Polsce nie dostaną do ręki takiego nowoczesnego sprzętu. Jeśli chodzi o
przygotowanie techniczne, na przykład wykształcenie operatorów kamer, to
bardzo dobra szkoła. Mają praktyki, jakich nie mieliby nigdzie indziej -
tłumaczy.
Co prawda, w ramach praktyk studenci obsługują obchody rocznicy
powstania Radia Maryja. - To głównie prowadzenie wycieczek do punktu, w którym
można zostawić ofiarę i otrzymać obrazek - tłumaczy
nam jeden z byłych studentów. Ale poza tym już na pierwszym roku został
wpuszczony do rozgłośni, zajmował się przeredagowywaniem informacji
agencyjnych i wrzucaniem ich na stronę internetową RM. - Czasami dzwoniło się
do polityków, żeby o coś dopytać - wspomina. Jednak po kilku miesiącach zrezygnował
ze studiów. Twierdzi, że nie był w stanie wytrzymać atmosfery: - Zauważyłem,
że za bardzo się zmieniam, nie miałem własnego zdania.
MOŻLIWOŚCI
W mediach o. Rydzyka uczelnia jest przedstawiana jako
najlepsza w regionie i czołowa w kraju. Tymczasem
w rzeczywistości w ostatnim rankingu „Perspektyw” zajęła dopiero 35. miejsce
wśród uczelni niepublicznych.
- Miała być kuźnią kadr dla katolickiej Polski. Absolwenci mieli trafiać
do mediów, do samorządów, do wielkiej polityki - mówi Jacek Hołub.
Dotąd trafiali głównie do „Naszego Dziennika”, Radia Maryja czy „trwam-
ki”, jak tu się mówi o Telewizji Trwam. Dzięki mediom społecznościowym udało
nam się zorientować, co robią inne osoby. Jedna przygotowuje materiały
religijne w regionalnej TVP, kilku zostało radnymi (PiS),
nauczycielami, jeden pracuje w urzędzie marszałkowskim i ma bardzo radykalne poglądy antyeuropejskie. Na razie
żadnych błyskotliwych karier.
Jacek Hołub mówi, że teraz zapewne
będzie więcej możliwości. Praktyki w telewizji publicznej, klubie parlamentarnym
PiS, państwowych instytucjach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz