Odbieranie Grossowi
medalu jest elementem mało istotnym, wręcz rozrywkowym. To kamyczek w lawinie
rujnującej kraj. Polska w ruinie to Polska PiS - mówi historyk Jan Tomasz
Gross.
ROZMAWIA ALEKSANDRA PAWLICKA
NEWSWEEK: Czuje się pan zdrajcą ojczyzny?
JAN TOMASZ GROSS: Wręcz przeciwnie. Czuję się polskim patriotą.
Prezydent Duda na wniosek
środowisk prawicowych rozważa odebranie panu Krzyża Zasługi. „Taki gest
pokazałby opinii publicznej w kraju i za granicą, że Gross jest wrogiem Polski.
Jako byłego polskiego obywatela należy go - w stylistyce XXI wieku - nazwać zdrajcą ojczyzny” -
twierdzi jeden z polityków PiS.
- Znam tę wypowiedź pana
Dziedziczaka, obecnego wiceministra spraw zagranicznych. Pan Dziedziczak myli
się kompletnie. Taki gest byłby przez wielu Polaków i większość opinii
międzynarodowej odebrany jako dowód tego, że najwyższe władze
Rzeczypospolitej Polskiej wystawiają się na pośmiewisko i zajmują kompletnie
nie tym, czym powinny się zajmować.
Czyli?
- Prezydent jest powołany do tego,
aby strzec konstytucji. Prezydent Duda nie tylko konstytucji nie chroni, ale
wręcz patronuje jej rozmontowywaniu. PiS uznało, że wraz z wyborczym zwycięstwem
stało się właścicielem Polski i wszystko mu wolno. Zawłaszcza dobra, które zupełnie
do niego nie należą. Odbiera Polakom ochronę konstytucyjną, czyli
zabezpieczenie przed nadużyciami władzy; pozbawia sprawności świat urzędniczy,
bo kwalifikacje służby cywilnej zastępuj e kolesiostwem w PiS; odziera Polskę
z dobrego imienia i doskonałej reputacji w świecie, W tym kontekście odbieranie
Grossowi medalu jest elementem mało istotnym, wręcz rozrywkowym. To kamyczek
w potężnej lawinie rujnującej ten kraj od trzech miesięcy. Polska w ruinie to
Polska PiS.
Odda pan medal?
- Jeśli dostanę poważne pismo od
pana prezydenta wystosowane na eleganckiej papeterii, to oprawię je sobie w
ramki, powieszę na ścianie i będzie to najbardziej intrygujący element wśród
rozmaitych odznaczeń i dyplomów, które w życiu dostałem. Z pewnością znajomi
będą to czytali z dużym zainteresowaniem. Jeżeli prezydent Duda wraz z pismem
przyśle ambasadora RP albo innego umyślnego uprawnionego do odbioru odznaczenia
państwowego, to naturalnie je oddam.
Mówiąc „ojczyzna”, myśli pan
o konkretnym miejscu na ziemi?
- Nie mam prostej odpowiedzi na to
pytanie. Ojczyzna to dla mnie grono przyjaciół, z którymi dorastałem. W tym
sensie jest i w Polsce, i rozrzucona po świecie. Ojczyzna to również język,
którym rozmawiam z dziećmi i z sobą samym, gdy prowadzę dialogi wewnętrzne.
Moja ojczyzna jest szeroko rozumianą polskością osadzoną w oświeceniowej
tradycji wolności i praw człowieka.
A Ameryka?
- Nigdy nie myślę o Ameryce jako
mojej ojczyźnie, aczkolwiek to kraj, który szalenie lubię i dobrze się w nim
czuję. W Ameryce urodziły się moje dzieci i choć mówią po polsku i mają wielu
polskich przyjaciół, wielokrotnie w Polsce bywały, a nawet przez pewien czas
chodziły do szkoły, nie rozważają zamieszkania w Polsce. Dla nich pierwszą
ojczyzną jest Ameryka.
A pan rozważał powrót do Polski
na stałe?
- Szczerze mówiąc, nie. Po
pierwsze, ze względu na dzieci właśnie. Po drugie, okazało się, że endecki
pierwiastek, od którego dostaję gęsiej skórki, jest w Polsce bardzo silnie
obecny. Moja mama zawsze powtarzała, że tak jak ludzie mają alergię na
przykład na prymulki, tak ona ma na endeków. I ja tę alergię wyssałem z mlekiem
matki. Endecy od zabójstwa prezydenta Narutowicza są formacją głęboko
antypaństwową. Prezes Kaczyński tę antypaństwową tradycję - delegitymizując od
lat instytucjonalną oprawę polskiej demokracji - z powodzeniem kultywuje.
Prezydent Duda, premier Szydło czy wojownicy PiS w rodzaju posłanki Pawłowicz
również. W Polsce takich ludzi nie czuję się dobrze.
Przytoczą jeszcze jeden cytat
na pana temat. Tym razem Maciej Świrski, prezes
Reduty Dobrego Imienia - Polska Liga
przeciw Zniesławieniom, organizacji, która zainicjowała akcję odebrania panu
odznaczenia: „Gross to oszczerca
wyjątkowo szkodliwy, który pod pozorem uprawiania pracy naukowej prowadzi
kampanię zniesławień i zniewag przeciwko Polsce”.
- Gdyby pan Świrski zadał sobie
trud przeczytania którejś z moich książek, to może zmieniłby zdanie. Pomówieniem
jest to, co on mówi na mój temat. Żadnych zniesławień i zniewag w moich
książkach nie ma. Jest za to wysiłek opowiedzenia dramatycznej prawdy historycznej,
bez zrozumienia i zaakceptowania której polskie społeczeństwo nie dojdzie z
sobą do ładu. Wojna to mieszanka gestów heroicznych i głęboko nieetycznych. I
nie ma w tym - powtarzam to do znudzenia - żadnej polskiej specyfiki. Takie
rzeczy działy się w Jugosławii, w Rwandzie, na Ukrainie, Litwie, Łotwie...
Nie ma co udawać, że Polacy byli
święci, bo dopóki będziemy udawać, dopóty będziemy musieli bronić rzeczy,
której obronić się nie da. Na kłamstwie nie można zbudować trwałej tożsamości
narodowej.
Dziś w budowaniu tożsamości
narodowej słowa klucze to duma i godność.
- Prezydent Kwaśniewski, ten,
który 20 lat temu przyznał mi medal budzący dziś na prawicy tyle emocji,
powiedział, że nie można bez rozliczenia z grzechami poprzednich pokoleń
szczycić się heroizmem przodków. Dumę i godność można budować wyłącznie na
prawdzie. Zresztą głoszenie prawdy, zwłaszcza trudnej, samo w sobie jest
powodem do dumy.
A duma budowana na nieprawdzie
albo na półprawdach do czego prowadzi?
- Do kształtowania świadomości
zbiorowej opartej na strachu. Strachu przed tymi, którzy mogliby ujawnić prawdę.
Trzeba się wtedy bać każdego, kto mógłby to uczynić. Szukanie wroga jest
fundamentem myślenia Jarosława Kaczyńskiego. Zatrzymał się w czasach, gdy
Polska była oddzielona od świata żelazną kurtyną i za zamkniętymi granicami
czaił się wróg. Taką rzeczywistość chciałby i dziś zafundować Polakom. Kraj
zabarykadowany, odwrócony od świata, pełen lęku.
W takim kraju mógłby odegrać
rolę obrońcy?
- Raczej hamulcowego. Polska koniunktura
- polityczna, gospodarcza i kulturowa - nie była od stuleci tak dobra jak w
ciągu ostatnich 25 lat. Zbudowała w Polakach poczucie dumy, wiarę w siebie, w
to, że jesteśmy traktowani przez innych jak partnerzy, że jesteśmy częścią
lepszego świata, o którym pokolenia PRL tylko marzyły. To jest prawdziwa duma i
godność Polaków. Ale nie dla PiS. Oni tę dumę i godność negują, a obecnie po
prostu psują. Opowiadają o 25-leciu polskiej transformacji jak o jakiejś targowicy.
Przecież to jest paranoja. Choroba umysłowa. Niestety, gdy Pan Bóg chce kogoś
pokarać, to odbiera mu rozum. Akurat tak się stało, że ci, których w ten
sposób doświadczył, rządzą dziś naszym krajem. Mam nadzieję, że tylko do
najbliższych wyborów.
Wróg, zdrajca, donosiciel,
oszczerca, anty-Polak - do czego prowadzi taki język?
- To język ignorancji. Polacy w
zdecydowanej większości nie znają, o czym wiemy z badań, prawdy o najtragiczniejszym
wydarzeniu w swojej nowożytnej historii, czyli o Zagładzie. Większość wciąż
jest przekonana, że Polacy w czasie wojny ucierpieli bardziej lub przynajmniej
równie mocno co Żydzi. Brak szkolnej edukacji, niechęć do rozliczenia się z
historią sprawiają, że wygadywanie takich idiotyzmów na temat faceta, który
pisze, jak naprawdę było, jest w Polsce możliwe. Wszystkie przytoczone przez
panią określenia przypisuje się przecież mojej osobie i czynią to również osoby
na tak zwanych stanowiskach.
Akcja z medalem to przygrywka
do nagonki na pana książki?
- Nie majak na razie w Polsce
listy dzieł zakazanych, choć z pewnością wicepremierzy Gliński czy Gowin nie
wpiszą moich książek na listę lektur (śmiech). PiS będzie przez jakiś
czas robiło, co chce, bo dostało od wyborców taką możliwość.
„Hurapatriotyczne” organizacje, jak Reduta Dobrego Imienia, będą mogły to imię
psuć, wmawiając Polakom kłamstwa w żywe oczy.
Nie wierzę jednak, aby taka
polityka mogła zakorzenić się w umysłach ludzi na długo. Dzisiejsza Polska to
otwarty kraj. Kraj otwartych ludzi. Polacy sami zadecydowali, że chcą być w Unii
Europejskiej, i władza nie może im tego
odebrać jak Grossowi medalu. Może ta UE zmarszczy czasem brew w sprawie Polski?
Może ci, którzy głosowali na PiS w ramach pstryczka dla PO, bez myślenia o
konsekwencjach takiej decyzji, oprzytomnieją?
W każdym razie mobilizacja
społeczna już daje o sobie w Polsce znać. I tego się trzymajmy.
Jan Tomasz Gross jest
profesorem wydział historii uniwersytetu w Princeton. Z Polski wyemigrował po
Marcu ’68 i pięciu miesiącach spędzonych w więzieniu za udział w strajku
studenckim. Jest autorem głośnych książek: „Sąsiedzi. Historia zagłady
żydowskiego miasteczka” - o pogromie w Jedwabnem; „Strach. Antysemityzm w
Polsce tuż po wojnie” czy „Złote żniwa. Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach
zagłady Żydów” o przejmowaniu przez Polaków żydowskich majątków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz