czwartek, 18 lutego 2016

Mam alergię na endeków



Odbieranie Grossowi medalu jest elementem mało istotnym, wręcz rozrywkowym. To kamyczek w lawinie rujnującej kraj. Polska w ruinie to Polska PiS - mówi historyk Jan Tomasz Gross.

ROZMAWIA ALEKSANDRA PAWLICKA

NEWSWEEK: Czuje się pan zdrajcą ojczyzny?
JAN TOMASZ GROSS: Wręcz przeciwnie. Czuję się polskim patriotą.
Prezydent Duda na wniosek środowisk prawicowych rozważa odebranie panu Krzyża Zasługi. „Taki gest pokazałby opinii publicznej w kraju i za granicą, że Gross jest wrogiem Polski. Jako byłego polskiego obywatela należy go - w stylistyce XXI wieku - nazwać zdrajcą ojczyzny” - twierdzi jeden z polityków PiS.
- Znam tę wypowiedź pana Dziedziczaka, obecnego wiceministra spraw za­granicznych. Pan Dziedziczak myli się kompletnie. Taki gest byłby przez wielu Polaków i większość opinii międzynaro­dowej odebrany jako dowód tego, że naj­wyższe władze Rzeczypospolitej Polskiej wystawiają się na pośmiewisko i zajmu­ją kompletnie nie tym, czym powinny się zajmować.

Czyli?
- Prezydent jest powołany do tego, aby strzec konstytucji. Prezydent Duda nie tylko konstytucji nie chroni, ale wręcz patronuje jej rozmontowywaniu. PiS uznało, że wraz z wyborczym zwycię­stwem stało się właścicielem Polski i wszystko mu wolno. Zawłaszcza dobra, które zupełnie do niego nie należą. Od­biera Polakom ochronę konstytucyjną, czyli zabezpieczenie przed nadużycia­mi władzy; pozbawia sprawności świat urzędniczy, bo kwalifikacje służby cywil­nej zastępuj e kolesiostwem w PiS; odzie­ra Polskę z dobrego imienia i doskonałej reputacji w świecie, W tym kontekście odbieranie Grossowi medalu jest ele­mentem mało istotnym, wręcz rozryw­kowym. To kamyczek w potężnej lawinie rujnującej ten kraj od trzech miesięcy. Polska w ruinie to Polska PiS.

Odda pan medal?
- Jeśli dostanę poważne pismo od pana prezydenta wystosowane na eleganckiej papeterii, to oprawię je sobie w ramki, powieszę na ścianie i będzie to najbar­dziej intrygujący element wśród roz­maitych odznaczeń i dyplomów, które w życiu dostałem. Z pewnością znajo­mi będą to czytali z dużym zaintereso­waniem. Jeżeli prezydent Duda wraz z pismem przyśle ambasadora RP albo innego umyślnego uprawnionego do odbioru odznaczenia państwowego, to naturalnie je oddam.

Mówiąc „ojczyzna”, myśli pan o konkretnym miejscu na ziemi?
- Nie mam prostej odpowiedzi na to py­tanie. Ojczyzna to dla mnie grono przyjaciół, z którymi dorastałem. W tym sensie jest i w Polsce, i rozrzucona po świecie. Ojczyzna to również język, którym roz­mawiam z dziećmi i z sobą samym, gdy prowadzę dialogi wewnętrzne. Moja oj­czyzna jest szeroko rozumianą polskoś­cią osadzoną w oświeceniowej tradycji wolności i praw człowieka.
A Ameryka?
- Nigdy nie myślę o Ameryce jako mojej ojczyźnie, aczkolwiek to kraj, który szale­nie lubię i dobrze się w nim czuję. W Ame­ryce urodziły się moje dzieci i choć mówią po polsku i mają wielu polskich przyja­ciół, wielokrotnie w Polsce bywały, a na­wet przez pewien czas chodziły do szkoły, nie rozważają zamieszkania w Polsce. Dla nich pierwszą ojczyzną jest Ameryka.

A pan rozważał powrót do Polski na stałe?
- Szczerze mówiąc, nie. Po pierwsze, ze względu na dzieci właśnie. Po drugie, okazało się, że endecki pierwiastek, od którego dostaję gęsiej skórki, jest w Pol­sce bardzo silnie obecny. Moja mama za­wsze powtarzała, że tak jak ludzie mają alergię na przykład na prymulki, tak ona ma na endeków. I ja tę alergię wyssałem z mlekiem matki. Endecy od zabójstwa prezydenta Narutowicza są formacją głęboko antypaństwową. Prezes Kaczyński tę antypaństwową tradycję - delegitymizując od lat instytucjonalną oprawę polskiej demokracji - z powodzeniem kultywuje. Prezydent Duda, premier Szydło czy wojownicy PiS w rodzaju po­słanki Pawłowicz również. W Polsce takich ludzi nie czuję się dobrze.

Przytoczą jeszcze jeden cytat na pana temat. Tym razem Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia - Polska Liga przeciw Zniesławieniom, organizacji, która zainicjowała akcję odebrania panu odznaczenia: „Gross to oszczerca wyjątkowo szkodliwy, który pod pozorem uprawiania pracy naukowej prowadzi kampanię zniesławień i zniewag przeciwko Polsce”.
- Gdyby pan Świrski zadał sobie trud przeczytania którejś z moich książek, to może zmieniłby zdanie. Pomówie­niem jest to, co on mówi na mój temat. Żadnych zniesławień i zniewag w mo­ich książkach nie ma. Jest za to wysiłek opowiedzenia dramatycznej prawdy hi­storycznej, bez zrozumienia i zaakcep­towania której polskie społeczeństwo nie dojdzie z sobą do ładu. Wojna to mie­szanka gestów heroicznych i głęboko nieetycznych. I nie ma w tym - powta­rzam to do znudzenia - żadnej polskiej specyfiki. Takie rzeczy działy się w Jugo­sławii, w Rwandzie, na Ukrainie, Litwie, Łotwie...
Nie ma co udawać, że Polacy byli świę­ci, bo dopóki będziemy udawać, do­póty będziemy musieli bronić rzeczy, której obronić się nie da. Na kłamstwie nie można zbudować trwałej tożsamości narodowej.

Dziś w budowaniu tożsamości narodo­wej słowa klucze to duma i godność.
- Prezydent Kwaśniewski, ten, który 20 lat temu przyznał mi medal budzący dziś na prawicy tyle emocji, powiedział, że nie można bez rozliczenia z grzechami poprzednich pokoleń szczycić się heroi­zmem przodków. Dumę i godność można budować wyłącznie na prawdzie. Zresztą głoszenie prawdy, zwłaszcza trudnej, samo w sobie jest powodem do dumy.

A duma budowana na nieprawdzie albo na półprawdach do czego prowadzi?
- Do kształtowania świadomości zbio­rowej opartej na strachu. Strachu przed tymi, którzy mogliby ujawnić praw­dę. Trzeba się wtedy bać każdego, kto mógłby to uczynić. Szukanie wroga jest fundamentem myślenia Jarosława Kaczyńskiego. Zatrzymał się w czasach, gdy Polska była oddzielona od świata że­lazną kurtyną i za zamkniętymi grani­cami czaił się wróg. Taką rzeczywistość chciałby i dziś zafundować Polakom. Kraj zabarykadowany, odwrócony od świata, pełen lęku.

W takim kraju mógłby odegrać rolę obrońcy?
- Raczej hamulcowego. Polska koniunk­tura - polityczna, gospodarcza i kul­turowa - nie była od stuleci tak dobra jak w ciągu ostatnich 25 lat. Zbudowała w Polakach poczucie dumy, wiarę w sie­bie, w to, że jesteśmy traktowani przez innych jak partnerzy, że jesteśmy częś­cią lepszego świata, o którym pokolenia PRL tylko marzyły. To jest prawdziwa duma i godność Polaków. Ale nie dla PiS. Oni tę dumę i godność negują, a obecnie po prostu psują. Opowiadają o 25-leciu polskiej transformacji jak o jakiejś tar­gowicy. Przecież to jest paranoja. Cho­roba umysłowa. Niestety, gdy Pan Bóg chce kogoś pokarać, to odbiera mu ro­zum. Akurat tak się stało, że ci, których w ten sposób doświadczył, rządzą dziś naszym krajem. Mam nadzieję, że tylko do najbliższych wyborów.

Wróg, zdrajca, donosiciel, oszczerca, anty-Polak - do czego prowadzi taki język?
- To język ignorancji. Polacy w zdecy­dowanej większości nie znają, o czym wiemy z badań, prawdy o najtragicz­niejszym wydarzeniu w swojej nowożyt­nej historii, czyli o Zagładzie. Większość wciąż jest przekonana, że Polacy w cza­sie wojny ucierpieli bardziej lub przy­najmniej równie mocno co Żydzi. Brak szkolnej edukacji, niechęć do rozliczenia się z historią sprawiają, że wygadywanie takich idiotyzmów na temat faceta, któ­ry pisze, jak naprawdę było, jest w Polsce możliwe. Wszystkie przytoczone przez panią określenia przypisuje się przecież mojej osobie i czynią to również osoby na tak zwanych stanowiskach.

Akcja z medalem to przygrywka do nagonki na pana książki?
- Nie majak na razie w Polsce listy dzieł zakazanych, choć z pewnością wicepre­mierzy Gliński czy Gowin nie wpiszą moich książek na listę lektur (śmiech). PiS będzie przez jakiś czas robiło, co chce, bo dostało od wyborców taką moż­liwość. „Hurapatriotyczne” organizacje, jak Reduta Dobrego Imienia, będą mo­gły to imię psuć, wmawiając Polakom kłamstwa w żywe oczy.
Nie wierzę jednak, aby taka polityka mo­gła zakorzenić się w umysłach ludzi na długo. Dzisiejsza Polska to otwarty kraj. Kraj otwartych ludzi. Polacy sami zade­cydowali, że chcą być w Unii Europejskiej, i władza nie może im tego odebrać jak Grossowi medalu. Może ta UE zmarszczy czasem brew w sprawie Polski? Może ci, którzy głosowali na PiS w ramach pstryczka dla PO, bez myślenia o konsekwencjach takiej decyzji, oprzytomnieją?
W każdym razie mobilizacja społeczna już daje o sobie w Polsce znać. I tego się trzymajmy.

Jan Tomasz Gross jest profesorem wydział historii uniwersytetu w Princeton. Z Polski wyemigrował po Marcu ’68 i pięciu miesiącach spędzonych w więzieniu za udział w strajku studenckim. Jest autorem głośnych książek: „Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka” - o pogromie w Jedwabnem; „Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie” czy „Złote żniwa. Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach zagłady Żydów” o przejmowaniu przez Polaków żydowskich majątków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz