piątek, 6 maja 2016

Kryzys na zamówienie



Logik, teoretyk prawa i filozof języka prof. Jan Woleński krok po kroku rozbraja mity dotyczące obecnego kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego.

Jan Woleński

PiS twierdzi, że naprawia Try­bunał Konstytucyjny, zepsuty przez poprzednią ekipę rzą­dzącą i siebie samego. Niżej podaję pięć argumentów (to nie wszystkie, w szczególności pomijam wnioski wypływające z głosowania 14 kwietnia 2016 r.), że jest inaczej.

   1. Czy sędziowie TK wydali wyrok 9 marca 2016 r.?
   Politycy PiS twierdzą, że w tym dniu nie było wyroku w sprawie nowelizacji ustawy o TK z 22 grudnia 2015 r. (dalej noweli), lecz tylko sformułowana przez grupę sędziów TK i nierodząca żadnych skutków praw­nych opinia. Pogląd ten jest uzasadniany tym, że owi sędziowie nie procedowali wedle trybu przewidzianego w noweli, a więc nie zastosowali się do art. 197 Kon­stytucji RP stanowiącego, że tryb postę­powania przed TK określa ustawa. Wsze­lako TK nie mógł oceniać noweli wedle zasad proceduralnych w niej przewidzia­nych. Wyrok TK ma być prawomocny, czyli oparty na obowiązującym prawie. TK mógł orzec konstytucyjność noweli lub jej niekonstytucyjność. Załóżmy, że procedowałby wedle noweli i orzekłby jej niekon­stytucyjność. Wyrok byłby wadliwy, gdyż oparty na niekonstytucyjnym przepisie (jeśli TK orzeka, że jakiś akt normatywny jest niezgodny z konstytucją, to jest on taki od początku). Tedy wyrok TK byłby prawomocny tylko w przypadku uznania noweli za konstytucyjną. Wtedy jednak po­wstałaby sprzeczność z konstytucją, gdyż (a) zostałaby ograniczona niezawisłość sę­dziowska (TK mógłby orzec prawomocnie tylko w jednym kierunku) i (b) sędziowie podlegaliby ustawie (w tym wypadku no­weli), a nie konstytucji.
W konsekwencji jedynym poprawnym rozwiązaniem proceduralnym było bezpo­średnie zastosowanie konstytucji, co jest zgodne z ustawą zasadniczą i co przesądza, że argument, jakoby TK naruszył wspo­mniany art. 197, jest bezzasadny. Przepis ten nie mógł być zastosowany przy bada­niu konstytucyjności noweli. Trzeba zatem stwierdzić, TK 9 marca 2016 r. wydał wyrok (orzeczenie).

   2. Kwestia publikacji wyroku TK z 9 marca 2016 r.
   Konstytucja RP stanowi, że wyrok TK wchodzi w życie z dniem ogłoszenia (promulgacji) w Dzienniku Ustaw, przy czym mato nastąpić niezwłocznie. Promulgacja jest realizowana przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, która jednak odmówiła publikacji wyroku. Stanowisko to zostało potwierdzone przez najwyższych rangą funkcjonariuszy państwowych w Polsce, a także przez politycznego lidera obecne­go obozu rządzącego. Powodem odmowy publikacji jest to, że skoro nie było wyro­ku, promulgacja opinii TK byłaby narusze­niem prawa.
   Skoro, jak argumentowałem, TK wy­dał wyrok 9 marca 2016 r., powinien on być niezwłocznie ogłoszony w Dzienni­ku Ustaw. Orzeczenia TK są ostateczne na mocy konstytucji i ich kwestionowanie przez urzędników czy polityków jest praw­nie bezskuteczne. Mogą mieć subiektyw­ne przekonania, że TK naruszył prawo czy orzekł źle, ale są one prywatną spra­wą tych, którzy je żywią. W szczególności funkcjonariusze państwowi i politycy, na­wet najwyższej rangi, nie mają legalnego umocowania dla decydowania, czy wyrok TK ma być ogłoszony czy nie. Osoba od­powiedzialna za promulgację ma jej doko­nać, w przeciwnym wypadku łamie prawo. Wprawdzie PiS odwołuje się do ekspertów w imponującej liczbie 7, oczywiście wy­bitnych, którzy utrzymują, że TK naruszył prawo. Są jednak co najmniej równie wy­bitni specjaliści mający na ten temat zgoła odmienny pogląd. I ci drudzy są w zdecy­dowanej większości.
   Ktoś mógłby jednak zauważyć, że kon­stytucyjnie umocowana pozycja TK nie wyklucza wydawania absurdalnych wyro­ków przez ten sąd. To prawda, ale dotych­czasowa praktyka sądów konstytucyjnych na całym świecie nie uzasadnia obaw, e TK np. orzeknie o oderwaniu od Polski jakiegoś województwa (przykład wyduma­ny przez bardzo ważnego polityka). Wraca­jąc do realiów, krytycy TK jakoś nie kwapią się z podaniem przykładu takiego wyroku TK, który byłby bezprawny lub sprzeczny z interesem publicznym.

3.   Kto został prawomocnie wybrany do obecnego TK w Polsce?
   Sejm VII kadencji wybrał 5 osób na sę­dziów TK na podstawie ustawy z 25 kwiet­nia 2015 r. Sejm VIII kadencji unieważnił te uchwały i wybrał nowych, następnie zaprzysiężonych przez prezydenta RP. TK uznał w wyroku z 3 grudnia 2015 r., że wybór trzech sędziów wybranych przez Sejm VII był prawomocny (dokładniej: stosowny przepis ustawy z 25 kwietnia 2015 r. jest zgodny z Konstytucją RP), na­tomiast wybór dwóch sędziów dokonał się na podstawie artykułu sprzecznego z ustawą zasadniczą.
   Ponieważ jest to wyrok ostateczny, rodzi następujące skutki: (a) trzech sędziów TK prawomocnie wybranych przez Sejm VII kadencji jest nimi od momentu wyboru (tak stanowi Konstytucja RP); (b) dwie osoby nieprawomocnie wybrane nie są sę­dziami; (c) trzy osoby wybrane w miejsce sędziów, o których mowa w punkcie (a), nie są sędziami TK (ich wybór nie istnie­je w sferze prawnej); (d) dwóch sędziów prawomocnie wybranych przez Sejm VIII kadencji jest nimi od momentu wyboru. Zaprzysiężenie osób, o których mowa w punkcie (c), nie czyni z nich sędziów. Sędziowie, o których mowa w punkcie (a), powinni być zaprzysiężeni. Prezydent RP twierdzi, że nie może zaprzysiąc sędziów, o których mowa w punkcie (a), bo wte­dy byłoby 18 sędziów, a więc więcej, niż jest przewidziane w ustawie zasadniczej. Z drugiej strony prezes TK ma rację, nie desygnując do orzekania sędziów, o któ­rych mowa w punkcie (c), gdyż w prze­ciwnym wypadku mógłby pojawić się zarzut, że w składzie orzekającym zna­lazły się osoby nieuprawnione. Dodam, że zaistniała sytuacja jest względnie pro­sta. Znacznie gorzej byłoby, gdyby osoby, które zostały wybrane nieprawomocnie, uczestniczyły w ferowaniu wyroków, ale tę kwestię można tutaj pominąć.
   Prezydent RP nie ma żadnych upraw­nień do zwlekania z przyjęciem ślubowa­nia od prawomocnie wybranych sędziów. Może oczywiście mieć pewne wątpliwości w sprawie jakichś okoliczności towarzy­szących elekcji sędziów TK, ale nie po­siada kompetencji do orzekania o tym, że Sejm postąpił zgodnie z prawem czy nie. Prezydent, jeśli ma zastrzeżenia, o których mowa, dysponuje stosownym instrumentem w postaci wystąpienia do TK. Skoro nie uczynił tego, nie ma wy­boru. Musi przyjąć ślubowanie od tych sędziów, którzy zostali prawomocnie wybrani przez Sejm VII kadencji. lego sprawą jest rozwiązanie kwestii, co zro­bić z osobami zaprzysiężonymi, które nie są sędziami.
   I jeszcze jeden ciekawy szczegół. Regu­lamin Sejmu nie przewiduje unieważnia­nia uchwał w przedmiocie stwierdzania wyboru sędziego TK. A ponieważ organ państwowy ma tyle władzy, ile mu przy­znaje prawo, uchwały Sejmu VIII kadencji kasujące uchwały parlamentu poprzed­niej są nieważne. Dotykam tutaj kwestii statusu uchwał Sejmu i kompetencji orzekania TK o ich konstytucyjności, ale to kwestia odrębna.

   4. Czy TK ma być pluralistyczny pod względem politycznym?
   Gustaw Radbruch (niemiecki filo­zof prawa I połowy XX w.) powiedział, że gardzimy kaznodzieją, który postępu­je niezgodnie z zasadami, które głosi, ale cenimy sędziego, który wydaje wyroki nie­zależnie od swych poglądów politycznych. PiS proponuje, aby TK był polityczne plu­ralistyczny. Sędziowie TK mają rozmaite poglądy, w tym moralne i polityczne. Za­pewne wpływają one na wyroki, ale pro­blem nie w tym, że tak jest, ale w tym, czy orzeczenia są zgodne z prawem czy nie. Powtarzam raz jeszcze, że nie kwestionu­je się (pomijam obecne poczynania PiS) legalności dotychczasowych wyroków TK. Omawiany postulat prowadzi do absur­dalnej tezy, że orzeczenia TK trzeba też oceniać wedle tego, czy zostały podjęte przez pluralistyczny skład sędziowski.
   Nawoływanie do pluralizmu i ewentu­alnego kompromisu politycznego w spra­wie TK prowadzi do postulatów (niektóre z nich są akceptowane przez opozycję), np. że tyle miejsc w TK ma mieć opozy­cja, a tyle partia rządząca, że raz wybie­ra się sędziego na wniosek jednej partii, a następnym razem innej, że po zakoń­czeniu kadencji poszczególnych sędziów będzie się powoływać tych, którzy zostali wybrani, ale jeszcze nie zaprzysiężeni itp. Wszystko to jest obchodzeniem prawa i psuciem TK.

5.   Czy sam TK odpowiada za obecny kryzys konstytucyjny w Polsce?
   PiS powiada, że tak, gdyż sędziowie konstytucyjni brali udział w pracach nad przygotowywaniem ustawy z 25 kwietnia 2015 r., a potem nie sygnalizowali jej wad. Nie ma wątpliwości, że była ona wadliwa w punkcie (ograniczam się tylko do tej kwestii) dotyczącym wyboru sędziów. Cho­dzi o to, że Sejm VII kadencji mógł (to kon­kretny przykład - zasada została sformu­łowana ogólnie) wybrać nowych sędziów w miejsce tych, których urzędowanie kończyło się w czasie kadencji następne­go Sejmu. Wszelako stosowny przepis był efektem poselskiej poprawki zgłoszonej już po zakończeniu prac przygotowawczych, a więc wtedy, gdy sędziowie TK już nie brali w nich czynnego udziału. To koalicja PO-PSL, a nie TK, odpowiadała za ostatecz­ny kształt ustawy z 25 kwietnia 2015 r. Je­dyną drogą rozwiązania problemu spowodowanego przez ten akt prawny było jego zaskarżenie do TK. PiS to zrobił, ale wycofał wniosek po wygraniu wyborów parlamen­tarnych. Teraz wiadomo, że miał wobec TK inne plany.
.

Sumując, niefortunna regulacja w usta­wie z 25 kwietnia 2015 r. stała się pretek­stem do wojny o TK rozpętanej przez PiS.
I ta partia ponosi główną odpowiedzial­ność za powstały kryzys konstytucyjny paraliżujący najważniejszą instytucję chroniącą ład konstytucyjny w RP. Jeśli Polska ma być państwem prawa w sensie przyjętym w UE, ten ład musi być respek­towany, niezależnie od tego, czy to podoba się rządzącym czy nie.
   Osobną kwestią, którą tutaj tylko szkico­wo zaznaczam, jest styl propagandy reali­zowanej przez PiS, wielce podobny do tej sprzed 1989 r. Wystarczy przypomnieć, że postulaty, aby Polska implementowa­ła ustalenia Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (konferencja w Helsinkach), w latach 70. były traktowa­ne jako wtrącanie się w wewnętrzne sprawy naszego kraju, a ci Polacy, którzy o to zabie­gali za granicą, byli uważani za zdrajców, targowiczan i sługusów obcego kapitału. A PiS jest przecież radykalnie antykomu­nistyczną formacją. Tako toczy się światek, ale szkoda, że akurat nad Wisłą i Odrą.

Prof. Jan Woleński, filozof, prawnik, wykładowca UJ i WSIiZ w Rzeszowie, autor blisko 2 tys. publikacji, w tym m.in. „Granice niewiary". Członek wielu prestiżowych organizacji naukowych (m.in. PAN, PAU i Institute International de Philosophie). W latach 2005-08 był prezydentem Europejskiego Towarzystwa Filozofii Analitycznej.

2 komentarze:

  1. profesor JW Członek - i rzeczywiście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ty nawet takiego szczątkowego organu nie masz zamiast głowy ... pusta skorupa z pozostałością jednej ledwo szarej komórczyny

      Usuń