Pisowski układ: jak
za publiczne pieniądze wybudować drogę dla prywatnych klientów,
Tadeusz Jasiński Waldemar Kuchanny
W 2002 r. po ukończeniu studiów na Wydziale
Leśnym Akademii Rolniczej w Krakowie pan Bartłomiej został stażystą w
Nadleśnictwie Myślenice, jednocześnie studiując na macierzystej uczelni
inżynierię środowiska i geodezję. Następnie został specjalistą ds. lasów
niepaństwowych - podleśniczym w Leśnictwie Kornatka. Dzięki sumiennej pracy pan
Bartłomiej zarabiał na niezbyt dobrze płatnych państwowych posadach tak
dobrze, że za kilka milionów złotych wybudował w Kopalinie koło Lubiatowa na
Pomorzu hotelowiec, wypasioną knajpę i kilkanaście całorocznych domków
letniskowych. Ów kompleks turystyczny pan Bartłomiej nazwał „Szlacheckim
gniazdem” - pewnie z powodów marketingowych, a nie tradycyjno-rodzinnych,
wychował się bowiem w skromnym domu w Stróży pod Pcimiem, utrzymywanym przez
ojca, malarza pokojowego. Pan Bartłomiej nazywa się Obajtek i nie jest to
przypadkowa zbieżność z nazwiskiem obecnego prezesa państwowego Polskiego
Koncernu Naftowego Orlen - Daniela Obajtka. Wymienianego w swoim czasie jako
następca Jacka Kurskiego na fotelu prezesa TVP A więc pan Daniel Obajtek ma
zapewne mocne notowania u prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Chodząca uczciwość
Może właśnie z tego powodu źli ludzie twierdzą, że pieniądze
na budowę i wyposażenie „Szlacheckiego gniazda", w tym łóżek z
baldachimami, nie należały do pana Bartłomieja. Prał on - zdaniem
nienawistników - pieniądze ukradzione przez brata oraz pochodzące z łapówek.
Co jest oczywistą nieprawdą, ponieważ kierowana przez Zbigniewa Ziobrę
prokuratura nie może się mylić; rok temu stwierdziła, że zarzut podejrzenia
przyjęcia
przez brata pana Bartłomieja 50 tys. zł łapówki za
ustawienie przetargu na kanalizację wynikał z tego, że Obajtek został
pomówiony przez niewiarygodnych świadków, to znaczy, że łapówki nie wziął.
Brat pana
Bartłomieja nie naraził także firmy wuja o nazwie Elektroplast, w której
pracował wiele lat, na 1,4 mln zł strat. Nie okradł też tej firmy z 700 tys.
zł. Prokuratorzy przez wiele lat zabezpieczali należące do brata pana Bartłomieja
hipoteki nadmorskich nieruchomości na poczet grożącej mu kary grzywny, lecz gdy
w połowie lutego 2017 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa i przekazała
je do małopolskiego wydziału zamiejscowego, wszystko się zmieniło. Po pół roku
prokuratorzy zdecydowali o umorzeniu śledztw, a brata pana Bartłomieja oczyszczono
ze wszystkich zarzucanych mu niecnych czynów.
Wcześniej zresztą
też go oczyszczano, głównie z powodu przedawnień. Tak padło 9 zarzutów o podanie
nieprawdy w oświadczeniach majątkowych oraz jeden o wyłudzenie kredytu na
podstawie nieprawdziwych informacji.
Brat pana
Bartłomieja, przez prokuratorów uznany za uczciwego, nie mógł mieć lewych
pieniędzy, które inwestował metodą „na słupa”, którym był jego brat. Gdyby był
nieuczciwy, zostałby uznany winnym, a wówczas suweren nie wybrałby go w 2006 r.
na wójta gminy Pcim. Prezes Kaczyński nie nazwałby go „wójtem wszystko mogę”, 3
lata temu nie kazałby go mianować najpierw na prezesa państwowej Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, potem na prezesa państwowej grupy
energetycznej Energa S.A., a niedawno na prezesa państwowego Orlenu.
PiS, partia
stawiająca na uczciwość, wybierając Daniela Obajtka do zarządzania firmami
obracającymi miliardami złotych, nagrodziła go nie za wybitne kwalifikacje
zawodowe, bo takich nie ma zbyt wiele jako posiadacz (od czterech lat) dyplomu
magistra inżyniera Prywatnej Wyższej Szkoły Ochrony Środowiska w Radomiu na kierunku
ochrona środowiska, w specjalnościach bezpieczeństwo i higiena w środowisku
pracy i zarządzanie środowiskowe w sytuacjach kryzysowych. Partii zaimponowała
na pewno rodzinna cecha Obajtków, czyli pracowitość i oszczędność. Bez tych
cech i umiejętności Daniel Obajtek, pracujący przez lata na niezbyt dobrze
opłacanych posadach, nie miałby przecież pieniędzy ani na nadmorskie
nieruchomości, ani na warte nominalnie 400 tys. zł udziały w spółce produkującej
folię. Podobnym pakietem dysponuje też matka obydwóch Obajtków, co potwierdza
tezę o oszczędności wyniesionej z genów.
Freudowski błąd
Pan Bartłomiej ruszył z budową „Szlacheckiego gniazda” w
maju 2007 r. Przeniósł się wtedy z Małopolski nad morze na stanowisko starszego
specjalisty ds. stanu posiadania w Nadleśnictwie Gdańsk. Państwowa ta praca w
żaden sposób nie kolidowała z prowadzeniem przez niego prywatnego interesu. A
ten musiał iść świetnie, bo „Szlacheckie gniazdo” co roku dorzucało się do
imprez gminnych. Dorzucało się sporo, bo wśród sponsorów dożynek już w roku
2007 „Szlacheckie gniazdo” było na początku listy. Gwoździem programu był
wówczas występ Krzysztofa Krawczyka w amfiteatrze na terenie Obajtkowego
ośrodka.
Rok później gmina
popełniła błąd, którego nie naprawiła do dziś. Wśród dobroczyńców dożynek wraz
z nazwą „Szlacheckie gniazdo” wpisano nazwisko Daniela Obajtka. Musiał to być
zupełny przypadek, gdyż Daniel Obajtek był wtedy prawie nieznanym wójtem
Pcimia. A właścicielem hotelowca z przyległościami był na papierze leśniczy
Bartłomiej Obajtek.
Turystyczny
interes, jak wspomnieliśmy, szedł dobrze, ale mógłby iść lepiej, gdyby poprawić
ruch samochodowy, który szerokim lukiem omijał pensjonat z restauracją i domkami.
Wiedzieć o tym to jedno, a móc ów ruch poprawić to całkiem co innego.
Niekonfliktowy
interes
Minęło 8 lat. W roku 2015 nadarzyła się sposobność, bo
ówczesna premier Beata Szydło zakochała się politycznie w bracie pana Bartłomieja.
O Danielu Obajtku zaczęła mówić cała Polska. O Bartłomieju Obajtku mówili zaś
tylko ci, co powinni. Dzięki nim został szefem Nadleśnictwa Choczewo.
Nieznającym tych terenów należy wyjaśnić, że w Choczewie jest urząd gminy, do
której należy Kopalino, czyli miejscowość, w której leży „Szlacheckie
gniazdo”. Nad Kopalinem rozciąga się las kończący się na bałtyckiej plaży.
Lasem tym zarządzał, w poczuciu całkowitego braku konfliktu interesów, Bartłomiej
Obajtek.
Niech zatem nikogo
nie zdziwi, że pierwsze, co wymyślił nowy nadleśniczy, to przybliżenie plaży
do Kopalina. Była tam wiodąca przez las droga szutrowa, szeroka na 2 mogące się
wyminąć samochody, ale miała wady. Oficjalne pyliła i trzeba było ją wciąż
naprawiać tłuczniem. Nieoficjalne zaś uniemożliwiała plażowiczom natknięcie się
na „Szlacheckie gniazdo”.
Pomysł Bartłomieja
Obajtka był prosty. Puścić ruch na plażę po istniejącej, choć zmienionej na
jednokierunkową drodze i dorobienie nowej drogi - z plaży do Kopalina. Tą drogą
zmotoryzowani turyści wracaliby przez las i - co za przypadek! - przejeżdżaliby
obok restauracji „Szlacheckie gniazdo”, gdzie po całym dniu plażowania mogliby
zjeść pożywny posiłek.
Wójt Choczewa nie
dał się długo przekonywać. Były środki własne i unijne. Były pieniądze w
zarządzanej przez Daniela Obajtka Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa oraz była zgoda nadleśniczego Bartłomieja Obajtka na zbudowanie drogi
przez las.
Droga do pieniędzy
Czego nie było? Po pierwsze, nie było tej drogi w planie
zagospodarowania terenu. Po drugie, nie było wielu zgód na jej przebieg przez
obszar chronionego krajobrazu i częściowo przez teren objęty ochroną
archeologiczną z powodu obecności zabytkowych kurhanów.
Te uchybienia
wyciągnęli miejscowi obywatele i pobiegli do senatora Kazimierza Kleiny z PO.
Ten dołożył jeszcze takie drobiazgi, jak fakt, że „nadleśnictwo nie starało się
o pozwolenie na budowę, uważa, że nie jest mu ono potrzebne, gdyż przedmiotowa
droga leży na terenie Lasów Państwowych, złożyło jedynie zawiadomienie do
starostwa powiatowego o przebudowie drogi. Wójt natomiast najpierw złożył do
regionalnej dyrekcji ochrony środowiska wniosek o wydanie środowiskowych
warunków zabudowy, a następnie wniosek ten
Z tej listy
zarzutów powstał protest senatora z 1 czerwca zeszłego roku. Czyli w czasie gdy
budowa drogi już trwała. Ministerstwo Ochrony Środowiska odpowiedziało, że
wszystko jest w porządku. Napisano, że „inwestycja była kontrolowana w czerwcu
2017 r. przez Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz
Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Kontrole te nie potwierdziły
zarzutów naruszania stanowisk archeologicznych oraz niedopełnienia procedur
administracyjnych i nieprawidłowości w prowadzeniu robót budowlanych”.
Wycięcia kilkuset
drzew prawie nikt nie zauważył. Podobnie jak tego, że wystarczyłoby utwardzić
dotychczasową drogę szutrową, dzięki czemu przyrodzie i archeologii nic by się
nie stało, a na dodatek zaoszczędzono by przynajmniej jedną trzecią pieniędzy.
No tak, ale wtedy pies z kulawą nogą nadal nie przejeżdżałby koło Obajtkowego
hotelowca...
W październiku 2017 r. liczącą niemal 6 km drogę z kostki betonowej
oddano do użytku.
Na dwukrotnie dłuższą trasę na i znad morza wydano prawie 5
mln zł. Ponad 1,3 mln to środki unijne, reszta to kasa z Funduszu Leśnego i
budżetu jednej z biedniejszych gmin na Pomorzu - Choczewa. Dzięki temu obok
„Szlacheckiego gniazda" przejechało w tym sezonie turystycznym
kilkanaście tysięcy samochodów więcej niż dotychczas. Kilka tysięcy stanęło na
parkingu, a kierowcy i pasażerowie skorzystali z usług restauracji należącej
do Bartłomieja Obajtka.
Bartłomiej Obajtek
nie jest gorszy od brata i też robi karierę: nie jest już miejscowym nadleśniczym,
lecz od stycznia pełni prestiżową funkcję dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów
Państwowych w Gdańsku.
Panu dyrektorowi
Obajtkowi zadaliśmy 3 narzucające się pytania: „Czy Pana zdaniem bycie szefem
Nadleśnictwa Choczewo, a obecnie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w
Gdańsku nie powoduje konfliktu interesów w związku z prowadzonym przez Pana
przedsięwzięciem biznesowym w Kopalinie? Czy budowa kilka lat temu nowej drogi
wiodącej przez las z plaży do Kopalina, biegnącej nieopodal zajazdu
»Szlacheckie gniazdo«, była Pana zdaniem konieczna? Czy było to niezbędne,
jeśli wziąć pod uwagę, że istniała już »stara« droga, którą można było jedynie
zmodernizować?”.
Odpowiedzi się nie
doczekaliśmy.
Jestem pod wrażeniem . Jakiś nadleśniczy stawia hotelowiec. I ludzie o zdrowych zmysłach w to wierzą
OdpowiedzUsuńa oligarchowie z PO jak zwykle czyści jak łzy...
OdpowiedzUsuńno chyba czyści jak pis ma wszystko w swoich łapskach i nie zamyka po
UsuńCo to przekręty Obajtków mają wspólnego z PO???
UsuńNo, chyba, że wszystko to "wina Tuska" :))))
Lekarz potrzebny kolego, skali nie widzisz. PO nie mówiło że będzie super uczciwe a Twoi idole całowali krucyfiks.
Usuń