Dokąd zmierza PSL?
Ludowcy jeszcze nie zdecydowali, czy wrócą do koalicji ze Schetyną, czy pójdą
sami tam, gdzie na końcu czeka PiS.
W PSL ścierają się dwie opcje. Jedna głosi,
że wejście do Koalicji Europejskiej osłabiło ludowców, bo skręt w lewo
Platformy odstraszył część wyborców na wsi, a druga mówi, że dzięki
uczestnictwu w Koalicji Europejskiej PSL w ogóle się uchował, zdobył trzy
mandaty i otarł się o czwarty Dobrać statystykę do tezy nie jest trudno, więc
obie strony przerzucają się liczbami. Co ciekawe, przekonująco brzmią jedne i
drugie. Co jeszcze bardziej ciekawe, są to liczby... te same.
Jak tu się nie przestraszyć, skoro w porównaniu z wynikami
wyborczymi do parlamentu z 2015 r. i ostatnimi eurowyborami poparcie dla PiS
wśród rolników skoczyło z 52,3 do 72,3 proc.! PiS zanotował także duży wzrost
wśród emerytów (o 8,7 proc.) i osób starszych (powyżej 60 lat o 8 proc.). Na
dodatek odbyło się to przy wielkiej mobilizacji wsi. PiS zdobył rekordowy wynik
w historii, wygrywając z KE jedynie na wsiach i w mniejszych miastach. W tym
roku wśród ogółu głosujących mieszkańcy wsi i największych miast stanowili już
60 proc., a mieszkańcy miast powyżej 50 tys. jedynie 40 proc. Kto ma daleką
prowincję, ma całą Polskę. I w tej sytuacji partia chłopska nie jest w stanie
przekroczyć 5 proc.? Waldemar Pawlak, Eugeniusz Kłopotek i Marek Sawicki mówią:
to przez obecność w Koalicji Europejskiej, która zdryfowała w lewo. Podpisuje
karty LGBT, zaprasza Wiosnę Biedronia, a jeszcze antyklerykał Tusk zorganizował
wykład Leszkowi Jażdżewskiemu. Przez to wołają, że jesteśmy tęczowi, a zaraz nas
z tej wsi przegonią całkowicie. Księża nie życzą sobie naszych sztandarów na
świętach ludowych, które zawsze zaczynały się mszą.
Jak w tej sytuacji bronić Koalicji Europejskiej? Właściwie wystarczyłoby
sięgnąć po te same liczby, bo skoro jest tak źle, to przecież PSL grozi
nieprzejście progu wyborczego. Teraz dostał trzy mandaty, a uczestnictwo w
Koalicji gwarantuje partii kolejne mandaty w Sejmie. W tych eurowyborach na 15
kandydatów PSL na listach Koalicji Europejskiej zagłosowało w sumie 4,53 proc.
wyborców, to jeszcze gorzej niż w wyborach 2015, kiedy PSL zanotował zbliżony
wynik - 5,13 proc. Są tacy w PSL, którzy wierzą, że gdyby PSL wystawił
oddzielną listę wypełnioną własnymi kandydatami, to wynik byłby lepszy. Tym
bardziej że nikt nie obciążałby partii zwrotem w lewo całej KE, która
rzeczywiście zmuszona była konkurować z Wiosną, co przesuwało ją na lewo.
To kto ma rację? Odpowiedź dają obliczenia dziennikarzy
OKO.press: utrata wyborców PSL na rzecz PiS dokonała się grubo przed założeniem
Koalicji Europejskiej. Jeszcze w 2011 r. ludowcy mieli na wsi 29 proc. Od
tamtego czasu do 2015 r. PSL stracił 11,4 pkt proc. wiejskich głosów. Dlatego
poparcie PSL i PO na wsi w2015 r. wyniosło razem 26,6 proc., a to jest tyle samo,
ile poparcie KE w 2019 r. (26,2 proc.). Innymi słowy, ludowcy stracili głosy
sami. Koalicja pozwoliła im utrzymać niezmieniony stan posiadania.
W PSL najbardziej krytyczni wobec PO są ci, którzy z nią latami
tworzyli rząd: Pawlak, Kłopotek, Sawicki. Waldemar Pawlak o Platformie na
Radzie Naczelnej mówił per „oszuści", czego się nie wstydził, bo sam
nagrał i opublikował swoje przemówienie na Facebooku, czym zaszkodził sobie w partii.
Na Radzie zabrakło Kłopotka i Sawickiego. Nie było też potężnego Adama
Struzika, który dyplomatycznie milczy, choć wcześniej bardzo optował za współpracą
z PO, z którą sam tworzy koalicję w sejmiku mazowieckim. Nienawiść Pawlaka do
PO za bardzo przypomina pisowską, żeby powstrzymać się przed podejrzeniami.
Tzw. afera gazowa to wymarzony straszak na byłego lidera ludowców, który
prowadzi dziś własne interesy, a te lubią spokój. Nie tylko on zresztą prowadzi
interesy.
Stare złośliwe określenie PSL
mówi, że jest to jedyna partia w Polsce, której naprawdę nigdy nie zdarza się
kierować interesem kraju, i „zdejmowanie butów powstańcom” to wciąż pierwszy
odruch wśród ludowców. Rozwalić Koalicję Europejską to żaden moralny problem,
choćby stanowiła ona jedyną różnicę wobec Węgier. Stawką jest przecież nie tyle
to, czy KE, czy PiS wygra wybory, ale to, czy będziemy mieli w Polsce system
dwupartyjny, czy jednopartyjny. Druga opcja równoznaczna jest ze śmiercią
polskiej demokracji. Ale czy chłopi będą umierać za wolność?
Partia podzielona jest mniej więcej po równo. Wydaje się, że
trochę większa jest tzw. frakcja tożsamościowa, a mniejsza frakcja europejska,
ale to po stronie tej drugiej jest przywódca. Tyle że Kosiniak-Kamysz
niespodziewanie ogłosił wyjście z KE i budowę Koalicji Polskiej wokół PSL. To
był ruch nieuzgodniony z partnerami z KE i osłabił zaufanie między nimi.
Przypominał zachowania Davida Camerona w Wielkiej Brytanii, który tak grał, aż
skończył brexitem. Exit ludowców z Koalicji Europejskiej też nie jest obliczony
na rozstanie z PO (wspólny blok bez lewicy to byłby ideał), ale może się tak
mimowolnie skończyć.
Dopytywany przez dziennikarzy,
lider PSL wypowiadał się dialektycznie. W skrócie: podjęliśmy decyzję, lecz
się nad nią jeszcze zastanawiamy więc dopiero się okaże, jaka ona będzie. Mało
kto pamięta, że już raz ogłoszono powstanie Koalicji Polskiej pod
przewodnictwem PSL. Było to 4 lutego we Wrocławiu pod patronatem Rafała
Dutkiewicza, tuż po konferencji z byłym i prezydentami i premierami, na której
Grzegorz Schetyna ogłosił Koalicję Europejską. Nie można powiedzieć, żeby
pierwsza Koalicja Polska różniła się specjalnie od Koalicji Europejskiej pod
względem światopoglądowym, skoro obok Kosiniaka stała wtedy Katarzyna Lubnauer
w imieniu Nowoczesnej. Jest więc precedens, który pozwala założyć, że w
Koalicji Polskiej chodzi jedynie o oznaczenie odrębności PSL, potrzebne
wizerunkowo na wsi, żeby następnie wrócić do sojuszu z PO i SLD. Jednak dla
Kosiniaka to wcale nie Pawlak z Kłopotkiem i Sawickim są najważniejszym
problemem, ale sygnały z gmin i powiatów. Istnieje obawa, że lokalni działacze
drugiej takiej fali zarzutów o „tęczo- wość” nie przetrwają.
Krzysztof Klęczar, zootechnik uprawiający, raczej hobbystycznie,
trzy hektary, jest burmistrzem miasteczka Kęty. Rodzina od pokoleń związana z
PSL. Kęty to województwo małopolskie, powiat oświęcimski, a więc ten sam, z
którego pochodzi i który często odwiedza Beata Szydło, nie bez problemów na
drodze. To jest drugie Podkarpacie. PiS dostał tu 56 proc. i trzy (a po
brexicie cztery mandaty): Szydło (z rekordowym w historii Polski wynikiem
ponad pół miliona głosów), Ryszard Legutko, Patryk Jaki i rezerwowy Dominik
Tarczyński. Klęczar pytany czy rzeczywiście tak ich atakują za tęczowość, nie
robi wrażenia przejętego: -Atakują, że jesteśmy tęczowi ci, którzy i tak by
zaatakowali. To kto ma rację: tożsamościowi czy europejscy? Burmistrz: - Dla
mnie to, że mamy trzech europosłów, to jest uratowanych trzech europosłów. W
takim regionie nasz Adam Jarubas prawie 140 tys. głosów wziął, z czego 14 tys.
w Krakowie. To nie jest sukces? Kiedy my takie wyniki osiągaliśmy? No to skąd
te narzekania na KE?
- Ja się zgadzam, że trzeba mieć honor, dumę i podmiotowość.
Małe jest piękne - ale duże może więcej. Trzeba skończyć z tym skrętem w lewo;
szeroka koalicja z Platformą musi być z zachowaniem naszej podmiotowości. A to
akurat zostało nam już wcześniej zagwarantowane. Zostaliśmy uczciwie
potraktowani. Przykład Jarubasa mówi sam za siebie. Startowaliśmy z koniczynką
na plakatach.
Podczas Rady Naczelnej Pawlak przekonywał, że wyniki Jarubasa i
innych świeżo upieczonych eurodeputowanych nie są żadnym ewenementem, bo
przecież frekwencja dwukrotnie wzrosła.
Tylko czy PSL załapałoby się na ten skok frekwencji? Jedynie KE i
PiS urosły w stosunku do sondaży Wiosna i pozostałe ugrupowania dostały gorsze
wyniki. Klęczar się raczej nie myli: - Przy takim, poziomie polaryzacji
wyborczej trzeba łączyć siły. To gdzie, jeśli nie w liczbach, jest powód
atakowania KE i Kosiniaka? - Są tacy działacze w Stronnictwie, z dużym
dorobkiem, i którzy patrzą na niego z zazdrością. Nie przypominam sobie lidera
PSL, który byłby na szczytach zaufania społecznego i miał świetne notowania w
mieście - mów burmistrz. Skąd taka atencja do młodego przywódcy? - To, że mamy
w ogóle europosłów, jest jego zasługą. Zapieprzał po Polsce. O bierności
Pawlaka w kampanii usłyszeć można prawie od każdego.
Zarazem nikt w partii nie kryje, że PSL naprawdę aktywny był
tylko w pięciu regionach, gdzie miał szanse na mandat. W pozostałych ciężko
było zmobilizować się ludziom, gdy ich kandydaci byli wypełniaczami list. W
innych PSL nie mógł wystawić nikogo zbyt popularnego, żeby nie zagrozić
partnerom z pozostałych partii. Te same problemy miały także PO (która straciła
najwięcej mandatów, choć najbardziej chciała i chce KE) oraz SLD. Tak faktycznie
ciężko robić aktywną kampanię. Tyle że tego problemu nie powinno być w wyborach
parlamentarnych, gdzie okręgów jest41, mandatów 460, więc każda partia dostanie
swoje szanse w każdym okręgu.
Dlaczego takie manto dostajecie od PiS? - męczę Klęczara. A on
tłumaczy: - Ludzie poszli głosować na PiS, bo dali trzynastą emeryturę i 500 plus.
Niestety, nie wszystkich interesuje praworządność w państwie. Ludzie są biedni
i tym się kierują. Mówi się, że przegraliśmy wieś przez Koalicję Europejską.
My tę wieś straciliśmy już dawno. To nie za. kadencji Kosiniaka się stało.
Odbić elektorat, któremu się rzeczywiście poprawiło, to niemożliwość. Niema co
wmawiać ludziom, że żyją w gorszej Polsce, jak im jest lepiej. No cóż, zaprawdę
prawdziwe to i obezwładniające.
Nawet armia cierpliwych
idealistów nie będzie wiedziała, jak zmobilizować ludzi do walki z
przeciwnikiem, którego budżet kampanijny to budżet państwa. I rozdaje
pieniądze po latach społecznych wyrzeczeń. Sam Kosiniak jest akurat bez
grzechu, bo przepchnął jako minister pracy i polityki społecznej cały szereg
ważnych ustaw. Rząd wprowadził wtedy 1000 zł na każde dziecko przez pierwsze 12
miesięcy, rozpoczął program budowy żłobków i przedszkoli. Uchwalił najdłuższy w
Europie urlop rodzicielski . Gdy PiS oddawał rządy w 2007 r., urlop
rodzicielski i urlop macierzyński płatny w Polsce wynosiły 18 tygodni. Gdy
Kosiniak odchodził z ministerstwa, były to 52 tygodnie. Dla wszystkich,
niezależnie, czy ktoś pracuje, czy nie. Każdy więc dostał gwarancję, że
przynajmniej 1000 zł co miesiąc dostaje na wychowanie dziecka. To było pierwsze
tak powszechne świadczenie, bo obejmowało także nieubezpieczonych. Na wsi 12
tys. rocznie to była spora zmiana.
Gdy pytam, kto to dziś pamięta, Kosiniak odpowiada: - Nigdy nie
potrafiliśmy się tym chwalić. Ani innymi programami: Kartą Dużej Rodziny, czyli
wsparciem dla rodzin wielodzietnych; programem budowy domów seniora. Dzisiaj
to się nazywa Maluch plus, Senior plus, ale to wszystko powstawało w czasie,
kiedy byłem ministrem. Gigantyczny projekt zatrudnienia młodych, z którego
dzisiaj rządzący korzystają, opiewał na blisko 3 mld zł rocznie. Praca dla
młodych to było 29 tys. zł dla przedsiębiorcy za. za trudnienie osoby młodej do
30. roku życia, żeby mogła rozpocząć aktywność zawodową zaraz po szkole. To
była refundacja całych kosztów pracy związanych z minimalnym wynagrodzeniem i
składkami, jakie się odprowadza, również po stronie pracodawcy. To było minimalne
wynagrodzenie plus składki po stronie pracodawcy. Robi wrażenie. Ale podwójne:
faktycznie, aktywność rządu PO-PSL w obszarze pomocy socjalnej była całkiem
spora. Ale jedną kluczową rzeczą różniła się od polityki PiS: nie była gotówką
dawaną
do ręki. Taka polityka, jaką prowadził Kosiniak, przemyślana
i precyzyjnie adresowana, jest zdaniem ekspertów znacznie bardziej wartościowa
społecznie. Ale niesprzedawalna politycznie.
Jaka więc przyszłość czeka PSL?
Ludowcy są bardzo ciekawą partią. Ma wizerunek formacji, która powinna mieć
swoją siedzibę w muzeum historii Polski. To jakiś cud medycyny, iż jeszcze
dycha. Co wybory, to zaskoczenie, że stulatek wciąż jest w stanie przestąpić
próg i chodzić po Sejmie. Tymczasem to właśnie w Polskim Stronnictwie Ludowym
wykiełkowało najciekawsze pokolenie polityczne wśród wszystkich partii. W
Platformie nie brakuje trzydziesto- i czterdziestolatków, ale to nie oni
jeszcze kierują formacją, choć są aktywni w mediach i Sejmie. Politycy PSL,
którym przewodzi Władysław Kosiniak-Kamysz, są bardzo dobrze wykształceni,
medialni i już doświadczeni. Do tego wyznają podobne, chciał nie chciał
liberalne, poglądy.
Poza samym liderem, lekarzem z doktoratem, to także prawniczka
Urszula Pasławska (ur. 1977, wicemarszałkini sejmiku warmińsko-mazurskiego,
podsekretarz stanu, posłanka od 2015), Adam Jarubas, ekonomista i politolog z
doktoratem (ur. 1974, marszałek świętokrzyski, później eurodeputowany),
politolog Krzysztof Hetman (ur. 1974, marszałek lubelski, podsekretarz stanu,
eurodeputowany) , politolog po studiach doktoranckich Dariusz Klimczak (ur.
1980, wicemarszałek łódzki, poseł), prawnik Krzysztof Paszyk (ur. 1979,
marszałek wielkopolski, poseł). Bardzo sprawnym rzecznikiem partii jest były
dziennikarz Jakub Stefaniak (ur. 1981). PSL nie wygląda na partię umierającą.
Jest jedynym ugrupowaniem w Sejmie, gdzie dokonała się udana i całościowa
zmiana pokoleniowa.
Kosiniakowi-Kamyszowi musi zależeć na tym, żeby przetrwać kryzys,
bo ma ekipę na kilka dekad. Czy naprawdę jest w stanie zaryzykować teraz
samodzielny start? A czasu potrzebuje, bo ta ryba ma na razie głowę i ości, nie
ma ciała. Wieś przechodzi zmianę i PSL chłopski już nie będzie (tylko 10 proc.
na wsi to rolnicy, a właściwie przedsiębiorcy rolni), ale żeby stać się
ludowym w zachodnim stylu, potrzeba długich lat i przemiany świadomości. Sam
Kosiniak zarzeka się, że choć wolałby Koalicję, to całkiem możliwy jest
samodzielny start. Do końca czerwca mają się zdecydować zarządy wojewódzkie,
które konsultują się teraz z gminnymi i powiatowymi. I pod koniec czerwca Rada
Naczelna postanowi, co dalej. Słysząc jednak, jak dużą estymą w partii cieszy
się lider, to najpewniej on dostanie prawo podjęcia decyzji.
W Platformie nie kryją nieprzyjemnego zaskoczenia woltą PSL, ale
nadal są otwarci. Jeśli mimo to PSL zdecyduje się na samodzielny start, nikt
rozpaczał nie będzie. Przekonanie jest takie, że to będzie dla nich
samobójstwo: dziś ludowcom zabójcze sondaże (2-5 proc.) zaczynają zaglądać w
oczy.
Jako jedyny oficjalny warunek Kosiniak stawia innym koalicjantom
podpisanie się pod głównymi tezami programu PSL, skądinąd bardzo nowoczesnego i
sensownego; postawienie na odnawialne źródła energii, zwolnienie emerytur z
opodatkowania, doprowadzenie PKS do każdej gminy, gospodarka stawiająca na
zrównoważony rozwój. PSL chciałby nie tylko ucięcia jakichkolwiek prób
przyciągnięcia Wiosny, ale także pożegnania się z Barbarą Nowacką, choć ta w
kampanię się nie angażowała, żeby nie drażnić Włodzimierza Czarzastego.
Argument z Nowacką jest więc zupełnie nietrafiony. Do ulubionych polityków
partii nie należy także Rafał Trzaskowski, ale nadziei na zdystansowanie się PO
wobec prezydenta Warszawy nie ma nikt. Wielu wierzyło za to, że SLD będzie
chciał z Wiosną stworzyć wspólny blok obok chadeckiego PO-PSL, choć nikt nie
potrafił powiedzieć, dlaczego miałoby tak zrobić, bo Sojusz nie rzuci się na
główkę do basenu, w którym brak wody. Ale działacze PSL wciąż przepychają się
nad krawędzią.
Sławomir Sierakowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz