środa, 17 lipca 2019

Koalicyjna telenowela

Formowanie się kolejnej opozycyjnej koalicji wyborczej zaczyna przypominać brazylijski serial: z nagłymi zwrotami akcji, emocjami, intrygami i miejscami absurdalną fabułą. Najważniejszy będzie jednak finałowy odcinek

To nawet nie wygląda na nową produkcję. Podobnie jak na przełomie roku, kiedy Grzegorz Schetyna próbował skleić szeroką opozycyjną koalicję na eurowybory, dalszy rozwój akcji zależy od decyzji ludowców. A ci znów hamletyzują i windują koszty swojego udziału w wyborczym sojuszu. Podobnie jak pół roku temu zapowiadają też powołanie Ko­alicji Polskiej. - Oni tam mają jakieś rodeo. Jednego dnia to Zgorzelski nie chce koalicji, a Kosiniak jest na tak, drugie­go dnia odwrotnie. Zobaczymy, co będzie w tym tygodniu - mówi jeden z członków zarządu PO, poirytowany przeciągającymi się negocjacjami. Także dlatego, że niepewność co do kształtu koalicji odbija się na wewnątrzpartyjnym morale: nie wiadomo, ile miejsc platformersi będą musieli ustąpić członkom innych partii, kto będzie startował i powinien już przygotowywać się do walki o głosy, a także Co mówić ludziom zaczepiającym na ulicy i pytającym „kiedy wreszcie się dogadacie?”. Bo do wy­borów raptem trzy miesiące.
   Główny problem stojący na drodze do porozumienia tym ra­zem ma stanowić SLD, którego peeselowcy nie chcą w koalicji, a także Wiosna, choć na razie politycy PO nawet nie przebąkują o dołączeniu partii Biedronia do budowanego projektu. - Nie ma mowy, abyśmy poszli na jednej liście z SLD i z Wiosną, a do tego zdaje się dąży Schetyna. Jeśli poświęci SLD, to pójdziemy razem - powtarzają w PSL.
   Czemu Sojusz zaczął nagle ludowcom przeszkadzać? Z naszych rozmów wynika, że chodzi o doświadczenia z eurokampanii i niesłowność lidera SLD, a także o nazwiska proponowanych na wspólne listy kandydatów z pezetpeerowskim rodowodem (m.in. Marka Dyducha, Jerzego Jaskierni, Lecha Nikolskiego czy Joanny Senyszyn) oraz o „wyskoki ludzi Czarzastego” - jak nie­dawny udział rzeczniczki jego partii w konferencji dotyczącej prawa antyaborcyjnego i zapowiedź, że jeżeli SLD wejdzie do Sejmu („niezależnie od tego, w jakim komitecie”), złoży projekt ustawy liberalizującej obowiązujące przepisy.
   Ludowcy przekonują, że wbrew temu, co mówią politycy PO, nie domagają się wykluczenia z koalicji Barbary Nowackiej i Ka­tarzyny Lubnauer, bo „lewicowość Nowackiej nie przykleiła się” do nich, dobrze im się z nią współpracowało w ostatniej kampanii, a i do szefowej Nowoczesnej nic nie mają, w końcu „ratowali jej klub” kilka miesięcy temu.
   Z kolei politycy PO twierdzą, że chodzi także o liczbę „jedy­nek”, podział powyborczej subwencji, a także o formę współ­pracy w przyszłej kadencji - Schetyna oczekuje, że koalicjanci będą tworzyć jeden klub parlamentarny, tymczasem ludowcy mają zgoła inne plany. Jedni obawiają się utraty niezależności, drudzy - utraty sterowności antypisowskiej formacji.

Sąsiad Brudzińskiego
Do tego wszystkiego dochodzą podejrzenia platformersów, że PSL po cichu dogaduje się z rządzącymi - no bo skoro Władysław Kosiniak-Kamysz sam przyznał, że oferta PO „była bardzo atrak­cyjna”, to znaczy, że ktoś inny złożył jeszcze lepszą, rozumują. Peeselowcy sami prowokują tego typu domysły. Kręci się wokół nich, nieco już zapomniany, Artur Balazs, obecnie współpracu­jący z partią Gowina; w ich parlamentarnym klubie gości Michał Dworczyk, któremu po wyborach samorządowych prezes PiS po­wierzył układanie koalicji w sejmikach; zaś Waldemara Pawlaka widziano, jak wchodzi do bloku, w którym mieszka Joachim Bru­dziński. Wszystko to oficjalnie nic nieznaczące przypadki.
   Kosiniak przekonuje: - Jakbym robił tajne deale z PiS, to nie zapraszałbym Dworczyka do klubu. Rozmawialiśmy o Związku Dużych Rodzin 3+ i Karcie Dużej Rodziny, którą wprowadzałem. A Pawlak tłumaczy: - Oczywiście, że spotykam się z Brudzińskim, bo obaj zajmujemy się strażą pożarną i na tym polu mieliśmy i pozytywne, i negatywne doświadczenia. Ale nie spotykamy się prywatnie. Byłem w mieszkaniu u Kazimierza Olesiaka [ludowiec, były minister i wicepremier - red.] i to od niego dowiedziałem się,
że po sąsiedzku mieszka Brudzimki. Co nie zmienia faktu, że tego typu przypadki nadszarpują zaufanie do ludowców. Bo siłą rzeczy przywodzą na myśl słynną maksymę mówiącą o tym, że choć nie wiadomo, kto wygra wybory, to na pewno będzie to koalicjant PSL.
   Znając prezesa Stronnictwa i jego pryncypialność, trudno jednak zakładać, że „zaprzedał się” PiS-owi; prędzej stara się la­wirować między oczekiwaniami partyjnych kolegów. Wybory to nie tylko gra o parlamentarne stołki (tym bardziej że po ubiegło­rocznej obniżce uposażenia straciły na wartości), ale i o miejsca w państwowych spółkach i agencjach oraz o przychylność władzy wobec prowadzonych przez działaczy biznesów. W tym kontek­ście zejście z pierwszej linii frontu walki z PiS, biorąc pod uwagę wyborcze prognozy, wydaje się bezpieczniejszym scenariuszem. Peeselowcy - jak sami przyznają - boją się też nagonki ze strony rządowej telewizji, bo tę ogląda ich elektorat. Jednak założenie, że przestaną być obiektem ataku i PiS pozwoli im spokojnie od­budowywać zaufanie na wsi, jest co najmniej wątpliwe.

Czarnowidztwo separatystów
Kosiniak liczy, że okopanie się w centrowym bloku i odcięcie od jakichkolwiek skojarzeń z lewicą będzie najlepszym rozwiąza­niem. - Wyciągamy wnioski z Koalicji Europejskiej. Jeśli wiosną nie udało się zjednoczonej opozycji wygrać z PiS, tym bardziej nie uda się jesienią. Nie można robić tego samego i oczekiwać innych efektów - podkreśla. - Po analizach prof. Flisa i innych politologów - z których wynikało, że część wyborców została w domu, bo nie godziła się na lewoskręt koalicji - zaproponowa­liśmy budowę dwóch bloków: centrowego i lewicowego. Dzięki temu żaden głos się nie zmarnuje. Schetyna upiera się przy jed­nym. Szanujemy jego decyzję, ale my się za lewicę przebierać nie będziemy. Zostajemy w centrum - dodaje szef PSL.
   Do wyborów, jeśli nie z Platformą, prezes ludowców chce dojechać z podebranymi PO konserwatystami, „sierotami po POPiS-ie”, samorządowcami, może kukizowcami, ale zarazem z li­beralnymi światopoglądowo „edkami” (UED), co trochę przeczy opowieściom jego kolegów o tworzeniu centroprawicowej kon­strukcji. Zaprasza na listy Koalicji Polskiej, a w praktyce - PSL, po­nieważ nie zaryzykuje walki o obowiązujący koalicje 8-proc. próg wyborczy. Choć, jak przekonuje, jest w stanie zebrać 8-10 proc. głosów. O całą resztę musi już martwić się Grzegorz Schetyna, bo optymistyczny plan prezesa PSL zakłada, że Koalicja Obywatelska zdobędzie 35-38 proc. głosów.
   Tymczasem koalicyjni separatyści, jak Eugeniusz Kłopotek czy Waldemar Pawlak (dyrektor podlegającego ministrowi rolnictwa Zakładu Doświadczalnego Kołuda Wielka oraz prezes OSP), już pogodzili się z kolejną wygraną PiS. - W obecnej sytuacji PiS za­pracował sobie na to, żeby rządzić drugą kadencję, bo powinien wypić piwo, którego nawarzył. Ktokolwiek by przyszedł, byłoby mu bardzo ciężko to wszystko posprzątać - mówi Pawlak. Na pytanie, czy może wykluczyć powyborczą koalicję PSL z PiS, odpowiada wymijająco: - Koalicje budują wyborcy, którzy, głosując, ustalają proporcje między ugrupowaniami i dopiero wówczas można się nad różnymi rzeczami zastanawiać. Prawdopodobnie zresztą PiS będzie miał samodzielną większość.
   O drugiej kadencji PiS Grzegorż Schetyna nie chce nawet słu­chać; podkreśla, że jest zdeterminowany, aby dopiąć szeroką opozycyjną koalicję, wychodzącą poza partyjne szyldy i opartą na współpracy z samorządowcami oraz aktywistami, bo tylko tak można odsunąć Kaczyńskiego od władzy. - Koalicja Europej­ska była dużą wartością, ponieważ zdobyła 38,5 proc., więc teraz trzeba dobrze przemyśleć, jaki powinien być następny krok, bo nie możemy sobie pozwolić na żaden błąd. Oczywiście widzę te ner­wowe zachowania niektórych, ale wiem, że trzeba być cierpliwym i przede wszystkim rozmawiać: zastanawiać się, czy rzeczywiście jakieś koalicje nie są już możliwe, czy może istnieje formuła, która może nas połączyć - mówi szef PO. - Jeżeli ma być inny pomysł na pokonanie PiS niż taka szeroka zjednoczona opozycja, to naprawdę trzeba to szczegółowo przepracować. Ale im więcej bloków, tym mniejsze szanse na pokonanie PiS - podkreśla. To kwestia wyborczej arytmetyki, d’Hondta, wzajemnej walki i sil­nie spolaryzowanej kampanii, która de facto uniemożliwi prze­bicie się małym formacjom. A głosy pozostawione pod wybor­czym progiem przełożą się co najwyżej na partyjne subwencje.

Ultimatum Schetyny
Nie czekając na ostateczne zamknięcie koalicyjnych rozmów, lider Platformy w ostatnią sobotę przedstawił zręby wyborczego programu Koalicji Obywatelskiej, tzw. szóstkę Schetyny - sześć priorytetowych punktów, pod którymi oprócz Platformy podpi­sały się Nowoczesna i Inicjatywa Polska (patrz ramka).
   Szef PO na wstępie swojego programowego wystąpienia za­znaczył: „Nie wystarczy być jedynie antyPiSem”. To wniosek, który platformersi wyciągnęli nie tylko ze zleconych badań analizujących przyczyny przegranej w eurowyborach, ale i z do­tychczasowych objazdów po Polsce sztabu KO. - Wyborca jest trochę inny, niż mogłoby się wydawać, patrząc na wielkie miasta i prodemokratyczne demonstracje. Mniej radykalny, docenia­jący 500+, jednocześnie jednak wymęczony tym wywołanym przez władzę konfliktem i oczekujący od polityków konkretnych roz­wiązań - zauważa Barbara Nowacka. - Lu­dzie, zwłaszcza starsi, czują się opuszczeni, niezadbani przez państwo, często mówią nam np., że mają problem z dostaniem się do lekarza. Większości nigdy nie byli głębo­kim antyPiSem; chcą po prostu, żeby polityka poza wielkimi słowami była codziennością, przyziemnością - dodaje liderka Inicjatywy Polskiej. Od kilku tygodni wraz z innymi sztabowcami jeździ po małych ośrodkach, bo mimo iż ostateczny kształt koalicji nie jest znany, kampanię trzeba rozkręcać.
   Ubiegłotygodniowe Forum Programowe KO było jej elementem, choć w dużej mierze zwróconym w stronę partyjnych działaczy i sympatyków - chodziło o mobilizację oraz umocnienie poczucia wspólnoty i odpowiedzialności za projekt. Przez dwa dni zebrani w Pałacu Kultury członkowie PO, N i IP wraz z samorządowcami, ekspertami, ludźmi kultury i społecznymi aktywistami debato­wali o pomysłach, które mają budować program KO. Łącznie: 57 paneli, 1700 zarejestrowanych uczestników (z czego 400 „z uli­cy”), koszt (według organizatorów) ok. 300 tys. zł.
   - To takie rodzinne święto ludzi opozycji. Spotykamy się ze sobą, dyskutujemy, jest taka dobra wymiana myśli, atmosfera pikniku. A podsumowanie prac tego Forum zaprezentujemy pod koniec lipca - tłumaczył poseł Robert Kropiwnicki. W tym czasie w ku­luarach brylował Bartosz Arłukowicz, oblegany przez chętnych do wspólnego zdjęcia niczym niedźwiedź na Krupówkach; żartowano, że nie można spuszczać z oczu Radosława Sikorskiego, bo zaraz zacznie kombinować, jak tu wysadzić PKiN; załatwiano wi­zyty popularnych posłów w miejscowościach, z których ściągnęli do Warszawy uczestnicy Forum. Same programowe dyskusje były jednak merytoryczne, a niekiedy - jak w przypadku panelu po­święconego problemom osób niepełnosprawnych - przejmujące.
    „Na zewnątrz” skierowane były wystąpienia Grzegorza Schety­ny - oba dobrze przygotowane, zwięzłe, z mocnymi punktami, ale też z chwytami retorycznymi zbliżonymi do tych, którymi wabi wyborców Mateusz Morawiecki (przywołanie rozmowy z tzw. zwykłym człowiekiem: starszą panią, panem Kamilem z Podla­sia; wtrącanie bon motów typu „Rządzi nami trupa cyrkowców” lub „Jeśli ktoś wierzy, że ziemia jest płaska, Elvis Presley żyje, a szczepienia szkodzą, to jego sprawa, niech się tylko trzyma z daleka od leczenia ludzi”). Lider PO od razu, pierwszego dnia Forum, ogłosił, że: „Czas partyjnych gier już minął. Nigdy nie zgodzę się na wprowadzenie do Koalicji Obywatelskiej polityki transakcyjnej. Jeśli dla kogoś różnica między KO a partią rządzącą dzisiaj polega tylko na tym, ile od kogo można dostać stołków, to nie mamy o czym rozmawiać”. To ultimatum miało jednego adresata. Bo w tle Forum równolegle trwał negocjacyjny spektakl z ludowcami.

Przyczajeni lewicowcy
Reszta aktorów opozycyjnej sceny w napięciu przygląda się temu przedstawieniu. Włodzimierz Czarzasty nie chciał komen­tować ani programu KO, ani żądań stawianych przez ludowców. Opowiadał, że jest w Jedwabnem, potem jedzie do córki na Mazu­ry, a wogóle to się nie interesuje, nic nie wie i kładzie się do grobu. Ten specyficzny żart oddaje sytuację Sojuszu. Bo platformersi, jeśli w koalicji nie będzie PSL, nie chcą iść na listach z SLD. Roz­wiązaniem może być schowanie partyjnych szyldów i zarejestro­wanie koalicyjnego komitetu wyborczego KO bez wymieniania w nawiasie poszczególnych partii-członków - co jednocześnie dałoby możliwość dokooptowania kolej­nych koalicjantów już po zarejestrowaniu nazwy KKW.
   O tym też rozmawiano w kuluarach Forum, choć wśród szeregowych człon­ków partii opór przed dzieleniem się miejscami z „postkomuną” jest niewiele mniejszy niż w PSL. Schetyna musi brać to pod uwagę, bo oprócz październiko­wych wyborów parlamentarnych czekaj ą go grudniowe wybory wewnątrzpartyjne. Dla SLD może się to więc skończyć ogra­niczającą autonomię propozycją rozlo­kowania na listach wyselekcjonowanych kandydatów.
   Co ciekawe, nawet stosunek Wiosny do ewentualnej koalicji z SLD nie jest jedno­znaczny. Mimo że partia Biedronia wraz z Razem próbuje sklecić lewicową koalicję, działacze Wiosny jednego dnia mówią, że są w stanie porozumieć się z Sojuszem, drugiego zaś, że lepiej byłoby, gdyby Schetyna wziął do siebie SLD, bo inaczej to oni będą mieli problem z Czarzastym - on na listy Wiosny nie wejdzie, oni na jego także, a w koalicję nikt rozsądnie myślący po doświadczeniach Zjednoczonej Lewicy nie będzie się pakował. No a konkurencja dla wszystkich będzie zabójcza.
   Jednocześnie z naszych informacji wynika, że politycy Biedro­nia pukają do drzwi przedstawicieli KO i Zielonych. To ostatnie ugrupowanie formalnie nie dołączyło jeszcze do budowanej przez Schetynę koalicji, nie uczestniczyło więc też w Forum, ale - jak zapewnia Marek Kossakowski - wszystko jest na dobrej drodze: - Chcemy wprowadzić posłanki i posłów do Sejmu i widzimy, że w tej koalicji jest na to szansa. Zresztą, bardzo wiele elementów tego sześciopaku Schetyny nam się podoba, o wielu z nich. wiedzieliśmy, ale miło zaskoczyła nas np. zapowiedź programu Dzika rzeka.
Schetynie zależy na porozumieniu z PSL, ponieważ obawia się rozejścia koalicji z ludowcami w samorządach oraz odcięcia od wiejskiego i małomiasteczkowego elektoratu. Poza tym bez ludowców trudniej przekonywać, że buduje się szeroką koalicję ponad podziałami, a nie tylko przeciążony na lewo wyborczy blok. I tylko PiS zaciera ręce, bo do wyborów zostaje coraz mniej czasu, a opozycyjne podziały służą rządzącym. Rozproszenie opozycji to dla Jarosława Kaczyńskiego scenariusz idealny. Węgierski.
Malwina Dziedzic

To sześć tematów, wokół których budowany będzie program opozycyjnej koalicji:
1.wolność i demokracja - w tym zbiór ustaw zwany Aktem Odnowy Demokracji; obligatoryjne referenda po ze­braniu miliona podpisów; głosowanie przez internet; jawność decyzji kadrowych; zabezpieczenie praw kobiet i związki partnerskie.
2.wyższe płace - m.in. niższy PIT i składki ZUS; premia za aktywność dla zarabiających mniej niż 4,5 tys, zł brutto; pakiet startowy dla młodych; zniesienie zakazu handlu w niedziele.
3.zdrowie - dostęp do specjalisty wciągu maks. 21 dni i skrócenie oczekiwania na SOR do 60 min; program walki z rakiem; bilans zdrowotny dla osób 50+; in vitro; pełen kalendarz szcze­pień; pakiet dla niepełnosprawnych, w tym darmowe leki.
4.seniorzy - m.in. trzynasta emerytura i centra rehabilitacji,
5.edukacja -tysiąc złotych podwyżki dla nauczycieli; zada­nia odrabiane w szkołach; małe szkoły wiejskie z klasami I-III.
6.czyste powietrze i woda - docelowe wyeliminowanie węgla; zakaz sprowadzania śmieci do Polski; ochrona wód; mała retencja; program„Dzika rzeka"; zalesianie; budowa elek­trowni wiatrowych; ograniczenie zużycia plastiku.
- Ten program jest urobkiem ostatnich lat. Jest liberalny, otwarty i ofensywny. Uwzględnia to wszystko, co się przez te czte­ry lata w Polsce wydarzyło. Jest życiowy i wpisany w rzeczywi­stość trudnej walki z partią populistyczną, która buduje swoją politykę na ogromnych transferach socjalnych z budżetu państwa - komentuje Grzegorz Schetyna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz