niedziela, 7 lipca 2019

Zamieniam nienawiść na film



PAWEŁ RESZKA: - Filmu „Polityka" jeszcze nie ma, a władza już go krytykuje. Trudno było namówić prezesa Jarosława Kaczyńskiego i posłankę Krystynę Pawłowicz do udziału w promocji filmu?
PATRYK VEGA: - Widać, że temat jest drażliwy. Może dlatego, że podziały, które zaszły w Polsce, są potężne i dramatyczne. Lu­dzie o politykę kłócą się nawet przy wigilijnym stole. Wiem, bo mam tak w rodzinie. Opublikowaliśmy w internecie niecałą minutę „Polityki” i - jak policzyliśmy - w ciągu tygodnia w róż­nych mediach ukazało się ponad 780 publikacji na jej temat. Krytyka filmu ze strony prezesa PiS przydała mu popularności. Jest pan wdzięczny?
Dziwię się, że prezes Kaczyński zdecydował się na komen­tarz. Jest przecież wybitnym politykiem i strategiem. Ja bym na jego miejscu milczał. Może się przestraszył, ale właściwie cze­go? Trwają prace montażowe, film nie jest ukończony. A ciągle słyszę komentarze i przestrogi przed „Polityką”. Skąd te reakcje na promocję filmu? Czemu? Może właśnie ze względu na te ko­mentarze jestem dziś właściwą osobą, aby opowiedzieć prawdę o polskiej polityce.
Dlaczego pan?
Wywodzę się z filmu dokumentalnego, więc w czasie zbiera­nia materiałów używam klasycznego warsztatu reporterskiego. Po drugie, moje filmy nie są finansowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej ani przez spółki Skarbu Państwa. I to niezależnie od tego, kto zasiada w rządzie.
Co to zmienia?
Mogę opowiadać o polityce w sposób uczciwy i bezkompromisowy. Jak ktoś dostaje pieniądze od ministerstwa czy rządowej spółki, to zawsze zatrzyma się w krytyce. Niech pan popatrzy, czy media dostające reklamy od firm chętnie krytykują premiera Morawieckiego.
Co jest ciekawego w polityce?
Chciałem pokazać polityków w sytuacjach, w których nikt ich nie widzi. Gdy patrzymy na nich w telewizji, widzimy fasadę. Nie mamy świadomości, jacy są, gdy kamera nie działa.
A pan skąd wie, jacy są?
18 miesięcy dokumentacji. Ponad sto rozmów z ludźmi związanymi z bieżącą polityką. Najpierw z tymi wyrzuconymi z partii, potem kolejnymi. Krąg rozmówców stale się poszerzał.
Wyrzuceni z partii najczęściej przerysowują rzeczywistość. Zgadza się, ale jeśli słyszy się ileś razy tę samą historię z różnych ust, można zakładać, że jest prawdziwa. Scenariusz w 80 proc. opowiada o wydarzeniach, które naprawdę rozegrały się w ostat­nich latach w Polsce.
Czego nowego pan się dowiedział o politykach?
To ludzie, którzy kłamią od świtu do zmroku. Nie liczyłem, że są zbyt prawdomówni, ale skala hipokryzji mnie poraziła. Normalny człowiek nie jest w stanie kłamać cały czas w pracy, a wieczorem resetować się przy rodzinie. To socjopaci. Przykro, że tacy jak oni decydują o losach Polski, społeczeństwa.
I dlatego panu wykradli scenariusz?
Wiem nawet, kto wykradł.
Proszę się nie gniewać, ale trudno sobie wyobrazić lepszy pomysł na promocję: „Rząd kradnie scenariusz. Chodźcie na film, póki można". Jakie pan ma dowody?
Opowiem panu. Jestem katolikiem, szczerze mówię o swojej wierze w wywiadach. Pewnie dlatego prawica czy obecna wła­dza funkcjonowała w przeświadczeniu, że jestem „ich człowie­kiem” , myślę tak samo jak oni. Rozmawiali ze mną. Składali różne propozycje.
Na przykład jakie?
Dwa razy zwracali się do mnie, żebym zrobił film na zamó­wienie. Miał gloryfikować to, co oni dziś robią, i jednocześnie dyskredytować konkurentów politycznych. Czysta propaganda, na którą byli gotowi przeznaczyć prawie 70 min zł!
Film o czym?
Mógł być o FOZZ, o WSI albo o aferze VAT.
Kasa niezła.
Niezła, ale cenię swoją niezależność. Nie chciałem mieszać się w takie sprawy.
Chce pan powiedzieć, że kontakty z ludźmi władzy były.
Były.
I co z ty m scenariuszem?
Przewidywałem, że temat, który podejmujemy, jest śliski. Bardzo dbaliśmy o dyskrecję w czasie produkcji. Ci, którzy mieli kontakt ze scenariuszem, podpisywali przygotowaną przez praw­nika klauzulę poufności. Większość ekipy dostawała tylko wycięte fragmenty - tyle, ile im było potrzebne do pracy. Do całości do­stęp miało wąskie grono. Nawet roboczy tytuł był inny.
Jaki?
„Jesień”. Jakbyśmy mówili, że chcemy w wybranym obiekcie robić zdjęcia do filmu „Polityka”, zaraz zaczęłyby się pytania, domysły, odmowy. A „Jesień” kojarzyła się z polskim dramatem nostalgicznym, więc nikt nie przeszkadzał nam w realizacji zdjęć.
A jednak komuś film przeszkadzał.
W czasie produkcji dwa razy skontaktowano się z nami.
„Skontaktowano się z nami", ale kto z kim?
Raz ze mną, raz z Osobą z najbliższego oto­czenia. Zaproszono nas - indywidualnie - na spotkania. Rozmówca położył na stole nasz scenariusz: „Gratuluję pióra”. Po czym padła sugestia, że powinniśmy przełożyć premierę na później.
A jak nie, to co?
Zawoalowane groźby. Od kontroli skarbowej po sprawę karną. Usłyszałem, że mogę zostać pomówiony o związki ze zorgani­zowaną przestępczością i trafić do aresztu.
Można się przestraszyć?
Jestem uczciwym człowiekiem. Płacę regularnie podatki, nie robię przekrętów, robię filmy, które cieszą się popularnością wi­dzów. Żyję jednak w kraju, w którym, jak ktoś chce ci wymyślić chorobę, skomplikować życie, zrobi to bardzo łatwo.
Czyli?
Przykład: miałem kontrolę z urzędu skarbowego, bo był donos. Przekopywali firmę przez trzy tygodnie. Potem przychodzą do mnie: „My nie możemy po takim czasie wrócić do urzędu z ni­czym. Albo przyjmuje pan karę w wysokości 180 zł, albo szukamy dalej”. Czyli nie można być niewinnym. Jakaś Korea Północna.
Kto z panem rozmawiał o scenariuszu? Związany z władzą
biznesmen? Dziennikarz?
Polityk. Człowiek piastujący wysokie stanowisko w tym państwie.
Na stole leżą trzy dyktafony, rozumiem, że używa pan ich
do dokumentacji filmów. Zapytam: nagrał go pan?
Teraz nie odpowiem.
To jakie pan ma dowody?
Rozmowa odbyła się w instytucji państwowej. Na pewno został po tym ślad w księdze wej ść i wyjść. A później przez kolejne dni dosta­wałem po kilkanaście telefonów dziennie, co widać w billingach.
Po co były te telefony?
Pytania, czy mogę się już określić co do daty premiery filmu. Presja. Sytuację określiłbym jako osaczającą. W końcu miałem dość. Wyjechałem z materiałami do Tokio, żeby tam w spokoju  zmontować film. Pomyślałem, że dzięki temu nic nie zagrozi pre­mierze filmu. Dziś mam już wiedzę, że są osoby z partii rządzącej , które przeczytały ten scenariusz, ale o szczegółach nie chcę mówić.
Ciekawi mnie, czy w pana filmie politycy będą pod swoimi prawdziwymi nazwiskami?
Wspomniałem, że film opowiada o wydarzeniach, które się realnie rozegrały. Często używamy też autentycznych dialogów czy wypowiedzi. Widz nie będzie miał problemów z identyfikacją, kto jest kim. Ale autentycznych nazwisk nie będzie.
Partia władzy rozdziera szaty. Ale pan robi film o polityce, a nie o polityce partii władzy.
To jest film o polityce, więc także o opozycji, jeśli o to pan pyta. Nie gloryfikuję żadnej partii. Uderzam we wszystkie strony. Poli­tyka to szambo, więc według mnie nie ma specjalnego znaczenia, na kogo się głosuje. Wszyscy są siebie warci.
Pan na kogo głosuje?
Głosowałem raz, kiedy miałem 18 lat.
Kiedy się zmienia rząd, to wszyscy dziennikarze polityczni biegają po Sejmie i wyciągają nazwiska przyszłych ministrów. Widzę podobne poruszenie wokół pana filmu. Czytam newsy, że Andrzej Grabowski będzie Kaczyńskim, Zamachowski Rydzykiem, Iwona Bielska Krystyną Pawłowicz. Niech pan zdradzi, kto będzie Schetyną.
Nie używam prawdziwych nazwisk, ale mogę powiedzieć, że lidera opozycji zagra Zbigniew Suszyński.
Ostatnio każdy socjolog odpowiada na to pytanie, więc i pan musi: Jak prezes Kaczyński to zrobił, że ludzie mu uwierzyli?
Dokonał prostego odkrycia: po co pełnić eksponowane funk­cje, np. w rządzie, i narażać się na konsekwencje? Lepiej stero­wać z tylnego siedzenia. Dziś decyduj e o wszystkim, ale formalnie za nic nie odpowiada. Do tego można dodać wiele innych działań, najistotniejszy jest jednak program 500 plus.
Dał ludziom rybę, a wszyscy wciskali im wędki.
I niestety - w moim odczuciu - prowadzi to do wielu patologii. Zamiast pracować, ludzie wolą siedzieć w domu. Ryba zamiast wędki zawsze jest trochę destrukcyjna. Czasem pomoc nie trafia do potrzebujących dzieci, ale jest zamieniana w monopolu na flaszkę.
Okej, PiS ma teraz możliwość rozdawania pieniędzy. Pytam, co było wcześniej.
Wydaje mi się, że PiS jako jedyny tak świadomie drogę do władzy zbudował na podziale, a nawet nienawiści. Na początku posłu­żyli się tragedią smoleńską. Zadziałało i nie odpuszczają do dziś. Niech pan obejrzy dziennik w TVP Jeden komunikat: „Dziś jest lepiej niż za czasów totalnej opozycji”. Propaganda zagnieżdża się w głowach. Ludzie zaczynają w nią wierzyć. Pachnie ustrojem totalitarnym.
Zacytuję panu pana: „W biznesie można zarządzać nienawi­ścią i ją wykorzystywać". W polityce też?
Władza tak silnie deprawuje, że politycy nie cofną się przed niczym.
Przyłożył pan władzy, co pan powie o opozycji?
Oddali pole bez jakiejkolwiek walki. Nie mają kompletnie po­mysłu na siebie, programu. Nie są w stanie w obecnym kształcie stworzyć jakiejś rozsądnej alternatywy, prawdziwego zagrożenia dla PiS.
Pytałem pana o to, jak prezes dogadał się ze społeczeństwem, bo czytałem w gazetach, że jest pan reżyserem, który zrozumiał lud. Zrozumiał pan?
To, co robię, spotkało się z pewnym zapotrzebowaniem rynku. W latach 90. i po 2000 r. Polska aspirowała do sukcesu. Ludzie chcieli to widzieć w telewizorach. Stąd wszyscy w serialach byli piękni i mieli nowoczesne apartamenty. Dziś Polakom się zmie­niło. Nie chcą siedzieć w pracy do późnego wieczora. Chcieliby normalnie pożyć i na ekranie zobaczyć kawałek prawdziwego życia. Chyba dobrze przeczytałem to zapotrzebowanie.
Jak pan to „przeczytał"?
Jestem socjologiem kultury. Przy robieniu filmów zawsze po­sługuję się badaniami. Wynajmuję najlepsze firmy badania opinii publicznej, aby zdiagnozowały interesujący mnie problem.
Każe im pan pytać: Co pan Kowalski chce zobaczyć po kolacji? Badania są bardzo głębokie. Sprawdzam wszystko, nawet po­tencjał aktorów. Projektuję film minuta po minucie. Na dolnej osi czas, na górnej emocje. Wiem, w której minucie mają się śmiać, a w której mają się wzruszać.
A potem pan idzie do kina?
(śmiech) No tak, często się okazuje, że wybuchy radości są nie wtedy, gdy zakładałem. Ale chcę powiedzieć, że nie wróżę z fu- sów. Podchodzę do kina jak inżynier.
Myślałem, że pan powie: Mam lamborghini, latam helikopte­rem, ale rozumiem ludzi, bo jestem z blokowiska.
Jestem z blokowiska.
Wiem, z VII piętra, czytałem pana wywiady. Przypomniał mi się Patryk Jaki, też chwalił się, że jest z blokowiska. Tyle że w Opolu większość jest z blokowiska, bo tam dużo bloków. A po jego tatę przyjeżdżało służbowe auto z kierowcą. Więc różnie to bywa.
Marzyłem o filmie. Jako nastolatek wymyśliłem sobie, że kie­dyś zagra u mnie Małgorzata Foremniak. Moja mama spotkała ją przypadkiem na spacerze: - Niech się pani nie zdziwi, jak syn przyjdzie do pani za kilka lat ze scenariuszem. - Niech przyjedzie teraz, do teatru. Poleciła mnie Waldemarowi Dzikiemu. Zatrudnił mnie jako sekretarkę. Zacząłem od parzenia kawy. Nie miałem
wujka w telewizji ani bogatych rodziców. Z blokowiska dosze­dłem tu, gdzie jestem teraz. Byłem prawdziwym łobuzem. Mia­łem nawet wyrok w zawieszeniu.
Za co?
Kradzież z włamaniem, choć muszę się przyznać, że było to włamanie z pobudek romantycznych. W czasie wycieczki szkol­nej usiłowałem ukraść drogie perfumy dla dziewczyny.
Krytycy się wyrażają o pana twórczości średnio dobrze.
Z jednej strony przyznają, że ludzie chodzą na pana filmy.
Trzy miały frekwencję powyżej 2 min widzów każdy. Z drugiej strony narzekają, że filmy są: „chaotyczne, wulgarne, niechluj­ne, tanio-sensacyjne oraz że powtarzają komunały".
Wyniki mówią za siebie. W USA, jak ludzie chodzą na film, to oznacza, że reżyser odniósł sukces. W Polsce to oznacza, że robi komerchę. Bo „prawdziwy artysta” nie robi dla „plebsu”, ale dla „wyrafinowanej publiczności”. Ja nie rozumiem, jak można się szczycić tym, że na jakiś film przyjdzie kilka tysięcy tych „wyra­finowanych” widzów. To raczej klęska, w którą często były zaan­gażowane duże, najczęściej publiczne, pieniądze.
Nie rusza pana krytyka?
Zrozumiałem, że hejt napędza moim filmom koniunkturę. Bu­duj ą się dwa obozy: zwolenników i przeciwników. Ludzie idą na film, żeby jak najszybciej włączyć się do dyskusji.
barze i rozwalają knajpę. Dziś kobiety nie boją się artykułować swoich potrzeb. Znak czasu. Mówi pan, że kobiety nie są w Polsce równo traktowane.
Tak. Kobiety nadal są w Polsce dyskryminowane na wielu polach.
Czytałem niedawno wywiad z edukatorką seksualną. Mówiła, że kobiecy orgazm, wagina to w Polsce tabu. Nie dla pana.
W „Botoksie" „zainstalował" pan bohaterce „turbo", żeby mogła mieć udany seks.
Chodzi o realny zabieg medyczny tzw. orgasmic shot. Ich licz­ba po filmie wzrosła o 300 proc. To dowód, że film jest w stanie wpływać na ludzi.
Może dobrze, że dostawił pan sobie drugą nóżkę. Chyba już nie będzie miał pan rozmowy w piśmie „Sieci": „Tylko u nas mocny i szczery wywiad Patryka Vegi: Bez przerwy upadam i dążę do świętości".
To prawda. Spodziewam się raczej, że będą chcieli mnie zdys­kredytować, niż rozmawiać o świętości.
Widział pan „Kler"?
Widziałem.
polityków. Ich historie są połączone. Osią są wybory, do których dochodzi w ostatniej części filmu. Film wyprzedza rzeczywistość.
Pytanie, czy przegnie rzeczywistość? Scena z posłanką
Pawłowicz jest przegięta do bólu.
Mówi pan o fragmencie, który pokazaliśmy. Przypomnę tylko, że aktorka wypowiada autentyczną kwestię z Sejmu. To są słowa pani poseł.
Ciekawe, czy film obrzydzi Polakom politykę? Przestaną
głosować tak jak pan?
Ja uważam, że w Polsce mamy realny problem. Ludzie przestali ze sobą rozmawiać. Siedzą w politycznych okopach. Z jednej stro­ny „złodzieje”, z drugiej „oszołomy”. Marzę, żeby to się zmieniło, żeby nastąpił jakiś dialog. Czy film się do tego przyczyni? Mam poczucie, że uruchamiam jakąś reakcję. Bo skoro nie ma filmu, a już jest dyskusja, to może ma to sens? Przypuszczam, że po premierze przez media przetoczy się inferno. Jaki będzie efekt? Nie wiem. Nie jestem wróżką. Robię filmy.
Rozmawiał Paweł Reszka

Patryk Vega - reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Zaczynał od dokumentów, m.in. serialu o policjantach „Prawdziwe psy". Potem kręcił filmy fabularne, w tym: „PitBulI", „Botoks", „Kobiety mafii". Krytycy filmowi zazwyczaj wyrażają się niepochlebnie o jego produkcjach, ale filmy biją rekordy popularności.

2 komentarze:

  1. NAJLEPSZA MIŁOŚĆ ONLINE SPELL CASTER, ABY UZYSKAĆ ​​SWÓJ EX LOVER, MĘŻCZYZNA, ŻONA, DZIEWCZYNA LUB POWRÓT CHŁOPA. DODAJ GÓRĘ NA WHATSAPP: +2349083639501
    Cześć wszystkim Jestem Darcy lyne i jestem tutaj, aby podzielić się wspaniałą pracą, którą dr Nosa dla mnie zrobił. Po 5 latach małżeństwa z moim mężem z dwójką dzieci, mój mąż zaczął zachowywać się dziwnie i wychodzić z innymi kobietami i okazywał mi zimną miłość, kilkakrotnie groził, że się ze mną rozwiedzie, jeśli ośmielę się go zapytać o jego romans z innymi kobietami, ja był całkowicie zdruzgotany i zdezorientowany, dopóki mój stary przyjaciel nie powiedział mi o rzucającym zaklęcie w Internecie o nazwie Dr..nosakhare, który pomaga ludziom w związku i problemie małżeństwa przez moc zaklęć miłosnych, początkowo wątpiłem, czy coś takiego istnieje, ale postanowiłem spróbować, kiedy się z nim skontaktuję, pomógł mi rzucić zaklęcie miłosne iw ciągu 48 godzin mój mąż wrócił do mnie i zaczął przepraszać, teraz przestał wychodzić z innymi kobietami i jego ze mną na dobre i prawdziwe . Skontaktuj się z tym świetnym zaklinaczem zaklęć miłosnych, aby rozwiązać swój związek lub problem małżeństwa
    -Email-blackmagicsolutions95@gmail.com
     lub Zadzwoń lub WhatsApp: +2349083639501
    Skontaktuj się z nim, aby uzyskać następujące informacje:
    (1) Jeśli chcesz odzyskać swojego byłego współmałżonka.
    (2) Chcesz zostać awansowany w swoim biurze.
    (3) Chcesz, żeby kobiety / mężczyźni biegali za tobą.
    (4) Jeśli chcesz mieć dziecko.
    (5) Chcesz być chroniony duchowo.
    (6) Pomóż wyprowadzić ludzi z więzienia
    (7) Wygraj program telewizyjny

    OdpowiedzUsuń
  2. Dr.Agbazara is a great man,this doctor help me to bring back my lover Jenny Williams who broke up with me 2year ago with his powerful spell casting and today she is back to me so if you need is help contact him on email: ( agbazara@gmail.com ) or call/WhatsApp +2348104102662. And get your problem solve like me.

    OdpowiedzUsuń