niedziela, 21 lutego 2016

Nie będzie kornik pluł nam w twarz



Minister środowiska za chwilę zatwierdzi gigantyczną wycinkę drzew w Puszczy Białowieskiej. W ten sposób PiS otworzy sobie nowy front w nowym konflikcie. Ekolodzy mówią: będzie druga Rospuda.

WOJCIECH CIEŚLA

Gdy siły ciemności rozpełz­ły się po Śródziemni, zły czarownik Saruman za­czął wycinać prastary las. To rozjuszyło strażników drzew - Entów. We „Władcy Pierścieni” Entowie ruszają na twierdzę Sarumana ruszają na twierdzę Sarumana i zwyciężają. Las zostaje uratowany zło - ukarane.
   W polskiej wersji marszu Entów strażni­kami drzew chcą być ekolodzy. Protestują przeciwko planowanej wycince w Puszczy Białowieskiej, 71-letni Jan Szyszko, mi­nister środowiska, jest ich Sarumanem.
   We „Władcy Pierścieni” Sarumana wspierają złowrodzy orkowie. W polskiej wersji wojny o wycinkę Jan Szyszko ma po swojej stronie małego robaczka - kor­nika drukarza. Ma też leśników i ludzi, którzy ekologię uważają za dzieło szata­na. Podwładni ministra S2yszki miejsce dla ekologów widzą w łagrach, a korni­ka uważają za część żydowskiego spisku.
ALBO ZGNILIZNA, ALBO WYWÓZKA
Puszcza Białowieska to jedyny w Eu­ropie lasu zbliżony do naturalnego - taki, którego nie zmieniła ręka człowie­ka. - To skarb narodowy - mówi Adam Wajrak, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, przyrodnik, mieszkaniec puszczańskich Teremisek.
   Park narodowy, 10,5 tys. hektarów, to tylko mała część przeciętej polsko- -białoruską granicą puszczy. W parku rządzą przyrodnicy, poza parkiem - Lasy Państwowe. Przyrodnicy są za tym, żeby las chronić biernie. Leśnicy - żeby chro­nić aktywnie.
   Adam Bohdan z białostockiej Pracow­ni na rzecz Wszystkich Istot tłumaczy różnicę: - Ochrona bierna to taka, w któ­rej człowiek nie wcina się w naturę. Drze­wo padło? W porządku. Zgnije, a na jego miejscu wyrośnie nowe. Tak było przez stulecia. Ochrona aktywna oznacza wycinkę lasu i wywóz drewna.
   Cezary Świstak z Regionalnej Dyrek­cji Lasów Państwowych w Białymstoku waży słowa: - Oceniając działania Lasów Państwowych, musimy brać pod uwa­gę obowiązujące prawo. Nadleśniczy od­powiada za stan lasu, a za co odpowiada ekolog? To nie jest kwestia tego, czy to jest nasz pomysł na puszczę. To jest też kwestia przestrzegania ustaw.
   - Wojna o puszczę toczy się od po­nad 20 lat. Ekolodzy zabiegają, by par­kiem narodowym objąć większe tereny puszczy, najlepiej całość, Leśnicy i miej­scowa społeczność domagają się prawa do większej wycinki - mówi dr Marek Giergiczny z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, który zajmuje się ekonomicznymi aspektami ochrony przyrody.
   Między ekologami a leśnikami stanął ostatnio mały robaczek, kornik drukarz. Zjadł już 4 tys. hektarów świerków. Leśnicy chcą ciąć i wywozić zarażone drew­no. Uważają, że to jedyny ratunek dla lasu. Ekolodzy chcą je zostawić.
   Cezary Świstak z Lasów Państwo­wych: - Wycinka zaatakowanych drzew i wywóz ich z lasu to jedyny sposób, by pokonać kornika i uratować świerki. Po to, by uniemożliwić przerzucanie się owadów na zdrowe jeszcze drzewo­stany. Natomiast martwe świerki, lecz opuszczone już przez korniki, leśnicy chcą zostawić w lesie dla naturalnego rozkładu.

PIS WKRACZA Z ANEKSEM
Leśnicy z Hajnówki mówią, że Ekologom poprzewracało się w głowach. Ministrowie PO byli dla nich łaskawi, a dla leśników surowi. Za rzą­dów Platformy władza ograniczyła ilość drewna, jaką można wyciąć w puszczy. Adam Wajrak: - Wcześniej można było wyciąć prawie 150 tys. metrów sześcien­nych drewna rocznie, nie tylko zaata­kowanego przez korniki. W 2012 roku minister środowiska obniżył te limity do 50 tysięcy metrów. Leśnikom zaczęła chodzić gula.
   Dziś leśnicy mówią: przez to, że nie mogliśmy ciąć, w puszczy w sposób nie­kontrolowany rozprzestrzeniły się kor­niki drukarze. Cezary Świstak z Lasów Państwowych: - Mamy do czynienia z istotnymi uszkodzeniami na powierzch­ni ponad 4 tys. hektarów.
   Ekolodzy kontrują: kornik zjada świerki, a świerków w puszczy jest tylko 30 procent. Zmienia się klimat, świer­ki zamierają. Trudno. Jeden z ekolo­gów: - Dla leśnika las to zdrowe drewno. Nie widzi ekosystemu, dla niego to me­try sześcienne drewna, które można po­zyskać. Korniki występują tu od wieków, nie ma niebezpieczeństwa, by całkowi­cie zniszczyły puszczę. Leśnicy nie chcą stworzyć precedensu, że las zostawiony sobie będzie normalnie rósł.
   Leśnicy poczuli wiatr zmian wiosną 2015 r., gdy na horyzoncie zamąjaczyła wy­grana PiS. Rządy PiS oznaczały powrót mi­nistra Jana Szyszki. A poglądy myśliwego Szyszki są znane - wystarczy czytać „Nasz Dziennik” i oglądać Telewizję Trwam: trzeba ciąć, najlepiej 200 tys. metrów rocz­nie. Obecnemu ministrowi o lesie zdarza się powiedzieć „dobry surowiec”.
   Jeszcze za rządów PO leśnicy z Biało­wieży zaczynają szykować aneks do „Pla­nu urządzania lasu”, zgodny z poglądami przyszłego ministra. Chcą pięciokrotnie zwiększyć pozyskanie drewna. Pod sie­kierę mają iść drzewa mające nawet gru­bo ponad sto lat.
   Aneks czeka już tylko na jedną opi­nię i podpis ministra. - Jeśli Szyszko go podpisze, to będzie oznaczało drugą Rospudę - uważa Adam Wajrak. - Otwarty konflikt z przyrodą i wojnę z ekologami.
   Adam Bohdan: - Ta wojna trwa od dawna. W moim samochodzie zostawio­nym na skraju lasu ktoś poprzebijał opo­ny. Jeden z robotników leśnych groził, że utopią mnie w bagnie.
Poza Białowieżą większą wycinkę szykują jeszcze dwa inne puszczańskie nadleśnictwa.

PRZEGRANY SPOD ROSPUDY
Jan Szyszko jedną wojnę o las już przegrał. To było niemal dekadę temu, na przełomie 2006 i 2007 roku, gdy jako minister w rządzie Prawa i Sprawiedli­wości zdecydował, by puścić obwodni­cę Augustowa przez cenną przyrodniczo dolinę rzeki Rospudy.
   Ekolodzy najpierw organizowali zbiór­ki podpisów pod apelami do ministra i pi­kiety, Gdy to nie pomogło, w lutym 2007 r. działacze i sympatycy Greenpeace’u roz­bili obóz w dolinie Rospudy i przypięli się do drzew, żeby uniemożliwić wycin­kę pod inwestycję. Z lasu wyszli dopiero, gdy uzyskali zapewnienie, że budowa nie wejdzie w obszar chroniony.
Do awantury o Rospudę włączyła się Komisja Europejska, ale ostateczny cios budowie zadał sąd: wstrzymają jako nie­zgodną z prawem. Obwodnica powstała w innym miejscu.
   - Dla Janka to była osobista porażka - mówi jeden z posłów, myśliwy, znajo­my ministra. - Nawet Lech Kaczyński uznał wtedy sprawę Rospudy za pomył­kę. Janek zwrócił się w stronę, z której dostawał największe wsparcie, czyli do ojca Rydzyka.
Przez następne dziewięć lat Jan Szysz­ko ubolewa w mediach Tadeusza Ry­dzyka, że w puszczy marnuje się tak dużo drewna. Leśnicy z puszczy po ci­chu przyklaskują mu i czekają na zmia­nę władzy. Grupa mieszkańców Podlasia zakłada stowarzyszenie „Santa” Obrona Puszczy Białowieskiej. Przez kilka lat są jedyną armią Szyszki, najwierniejszymi z wiernych. Razem z nim występują na konferencjach w Sejmie i Radiu Maryja.

POMÓŻMY DLA PUSZCZY SIĘ OBRONIĆ
Walenty Wasiluk, prezes i założy­ciel stowarzyszenia Santa, na ha­sło „Newsweek” barykaduje się w domu. Zamyka mi drzwi przed nosem tak, że z drewnianej okleiny odpryskuje lakier.
   Z lektury statutu wynika, że dla or­ganizacji las to tyle, co dostarczany su­rowiec: „Drewno powinno być szybko usunięte z puszczy, aby nie rozprze­strzeniał się szkodnik”. Mówi jeden z ekologów: - To właściciele tartaków - drzewiarze, ludzie, którzy zarabiają na wycince. Skrzyknęli się, żeby zawalczyć o swoje interesy. Ekologów nienawidzą.
   Firma Wasiluka, współwłaściciela tar­taku, jeszcze kilka lat temu miała po kil­ka milionów przychodu. Od pięciu lat - odkąd ruszył na wojnę z ekologami - nie składa bilansów w sądzie rejestro­wym. Wasiluk często bryluje za to w TV Trwam. Opowiada, że „Santa” oznacza świętą obronę puszczy. Że pseudoekolodzy niszczą las.
   Jedno z podstawowych zadań Santy (pisownia oryginalna): „W stosun­ku do osób podejrzanych o popełnienie tak zwanego sabotażu gospodarczego wnioskować do prokuratury o popeł­nienie przestępstwa. (...) Podejmować czynne działania przeciwko niektórym organizacjom i stowarzyszeniom dzia­łającym na pogorszenie stanu Puszczy Białowieskiej”.
   „W imię Boga i ludzi uczciwych, po­móżmy dla Puszczy obronić się od śmierci” - błaga stowarzyszenie w pro­pagandowym filmiku.
   Kiedy Santa organizuje nielegal­ne zgromadzenie w rezerwacie, zapra­sza Jana Szyszkę. Na tym samym wiecu działacz Santy wola do ekologów: „Won z puszczy!”.
   Kiedy ekolodzy przyjeżdżają do pla­cówki Uniwersytetu Warszawskiego, Santa pisze donos do rektora: w obiektach UW przebywa „ekstremistyczna, wroga człowiekowi, a szczególnie mieszkańcom Puszczy Białowieskiej organizacja” - jej celem jest doprowadzenie do tego, by na Ziemi żyło tylko 100 min ludzi, a obecnie przy użyciu urządzeń elektronicznych nie dopuszcza do rozrodu jeleni. Dzia­łacze Santy mówią o sprzedaży i unice­stwianiu puszczy za judaszowe srebrniki.

PEJSATY KORNIK NISZCZY PUSZCZĘ
Wsparcie duchowe zapewnia im ks. Tomasz Duszkiewicz. Ten kapelan myśliwych (i sam myśliwy), nazywany jest „Księdzem Trotylem”, odkąd w 2012 r. zabłysnął kazaniem o Smoleńsku. Mó­wił w nim o trotylu na wraku tupolewa i o tym, że mordercy - sprawcy zamachu - powinni zostać rozliczeni.
   Dziś kapelan razem z działaczami San­ty jeździ do TV Trwam. Z uśmiechem opowiada, że ekologiczne organiza­cje Greenpeace i WWF to sekty i dzieło szatana: - Mamy do czynienia z trzecią wojną światową, tylko bez broni i strze­lania, tylko tym prawem unijnym, za ja­kieś euro nas się niszczy i wynaradawia - dowodzi.
   Poglądy Duszkiewicza przebija wice­szef Santy, Leon Chlabicz. Chlabicz to najprawdziwszy na świecie kierownik jeziora - radny gminy Narewka i szef zbiornika Siemianówka. W 2013 r. zasły­nął wystąpieniem na seminarium Lasów Państwowych, Mówił m.in., że „obcy” niszczą puszczę, sprzeciwiając się wycin­kom, Kim są owi „obcy”? Otóż w ramach programu Narodu Wybranego ekolodzy działają z inspiracji Żydów, a celem ży­cia drzewa jest przecież to, żeby zostać przerobionym na deski.
   - Przedstawiciele Lasów Państwo­wych nie zareagowali - opowiada je­den z ekologów. - Tak samo było zresztą w grudniu, w czasie dyskusji w nadleśni­ctwie Białowieża, gdy Mikołaj Janowski, radny sejmiku, zaatakował ekologów. Zero reakcji.
   Z nagrania wystąpienia Janowskiego:
   - Wnioskuję na 50 lat zakaz badań na­ukowych i ekspertyz, różnych inicjatyw ekologicznych, naukowych, zakaz! Na puszczy żerujecie i wystawiacie wrogie opinie i stanowiska! Dziesięć lat łagrów i więcej!
   Na tym samym spotkaniu inny dzia­łacz Santy, Anatol Filipczuk, mówił o ekologach: - Powinni stracić głowy albo po 25 lat wyroki! Ich trzeba wysied­lić! Za cara trafiliby za Ural!
Ciekawostka: działalność radykałów z Santy finansują... Lasy Państwowe. Nadleśnictwa z puszczy przelewają na jej konto duże darowizny: tylko w roku 2012 podarowały organizacji Wasiluka 45 tys. zł.
   Cezary Świstak z Las ów Państwowych: - Nadleśnictwa mogą gospodarować środkami na cele społecznie użyteczne i wspierają szereg różnych działań.

CISZA PRZED BURZĄ
Przeciwko planowanym wycin­kom protestują ekolodzy, Komitet Ochrony Przyrody PAN oraz Państwo­wa Rada Ochrony Przyrody. Jednak w walkę z ekologami włączyli się miej­scowi księża. Z ambon zachęcali do wy­jazdu w ostatnią niedzielę do Warszawy, na pikietę przeciwko Marszowi Entów, który urządzali ekolodzy. Obiecywali podstawić darmowe autobusy.
   W atmosferze tej nagonki na przyrod­ników zaczęli się skrzy kiwać mieszkańcy okolic puszczy, którym nie w smak jest „wycinkowa” propaganda.
   Mirosław Stepaniuk, były szef Biało­wieskiego Parku Narodowego (odwo­łany przez Szyszkę): - Okazało się, że jest masa ludzi, którzy mają tego do­syć. Czują, że Lasy manipulują sytuacją, że to jest oszustwo, że wysyłanie ekolo­gów na Sybir to jakaś paranoja. Samo­rządowcy piszą listy poparcia w sprawie wycinki w imieniu mieszkańców, ale przecież mieszkańcy to my! W naszej grupie są też leśnicy. Ilu nas jest? Kilka­dziesiąt osób, To nie jest walka o deski i miejsca pracy. To walka o zachowanie ekosystemu.
   Doktor Marek Giergiczny na lasy pa­trzy przez pryzmat ekonomii. - Zysk, jaki czerpiemy z ich funkcji rekreacyj­nej, jest dużo większy niż ze sprzedaży drewna - uważa. Według niego lasu nie można sprowadzać jedynie do zdrowych drzew. - Martwe drewno jest niezwykle ważne dla rzadkich gatunków ptaków, owadów, grzybów.
   Kilkanaście lat temu Giergiczny wy­ceniał korzyści rekreacyjne, jakie pusz­cza daje Polakom. Z badań wyszło, że nie ma drugiego lasu, za korzystanie z którego ludzie byliby gotowi zapłacić równie dużo: - To, co dla części leśni­ków jest lasem „martwych drzew”, dla turystów jest atrakcją, gdzie na niespo­tykaną nigdzie indziej w Europie ska­lę przyroda, a nie człowiek, decyduje o jego charakterze.
Na razie w odzyskanej puszczy głos mają leśnicy i działacze Santy. Czeka­jąc na wielką wycinkę, prześcigają się w pomysłach. Działacz Jan Kędyś zgło­sił ostatnio postulat budowy pomnika - miałby upamiętniać niszczenie Puszczy Białowieskiej przez korniki.
Działacz Leon Chlebicz ma inną ideę - chciałby, żeby szlakiem korników zor­ganizować ogólnopolski rajd pieszy.

1 komentarz: