poniedziałek, 10 grudnia 2018

Gry bankowe

Zarzutami wobec tropicieli nieprawidłowości w SKOK-ach PiS chce przykryć aferę KNF. Jak ustalił „Newsweek", kilka dni przed jej wybuchom premier spotkał się z Zygmuntem Solorzem na terenie Świątyni Opatrzności Boże

Radosław Omachel, Renata Grochal

W czwartek nad ra­nem agenci CBA zgotowali pobud­kę byłemu szefo­wi Komisji Nadzoru Finansowego z czasów PO-PSL Andrze­jowi Jakubiakowi i jego sześciu współ­pracownikom. Prokuratura zarzuca im niedopełnienie obowiązków nad­zorczych nad SKOK Wołomin w latach 2012-2014.
   „Państwo nie może po prostu po­zwalać kraść” - grzmiał na pospiesznej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. A jego zastępca Bogdan Święczkowski dodał, że „to jest prawdzi­wa afera KNF”.
   Tak więc aferzystami z KNF mają być Jakubiak i jego urzędnicy, a nie były przewodniczący Komisji Marek Chrza­nowski. którego korupcyjną propozycję nagrał miliarder Leszek Czarnecki.

ZATRZYMANI SZERYFOWIE
Tyle że ta narracja nie miała szan­sy się utrzymać. Już w piątek wieczorem mecenas Jerzy Naumann poinformował, że zwolniono Andrzeja Jakubiaka, a po­zostali urzędnicy wkrótce mają opuścić prokuraturę. Wobec żadnego nie zde­cydowano się na wniosek o areszt. Bo w rzeczywistości było tak. że to Jaku­biak i jego ludzie dążyli do objęcia kas państwowym nadzorem, a starali się im w tym przeszkodzić twórca kas Grzegorz Bierecki i politycy PiS. Prezydent Lech Kaczyński opóźnił wejście w życic nad­zoru nad SKOK-ami o ponad trzy lata.
   Mało tego - były wiceszef KNF Woj­ciech Kwaśniak (jeden z obecnie za­trzymanych) o mały włos zapłaciłby za to życiem. Po ciężkim pobiciu w 2014 r.. najpewniej na zlecenie jednego z bossów SKOK-u Wołomin, wylądował w szpitalu z poważnymi obrażeniami głowy.
   Śledztwo w sprawie niedopełnie­nia obowiązków przez byłych szefów KNF rozpoczęło się w 2016 r.. już po przejęciu władzy przez PiS. W spra­wie SKOK-u Wołomin nie wydarzyło się ostatnio nic nowego, więc spektaku­larne zatrzymanie siedmiorga urzędników w oczywisty sposób musiało służyć przykryciu prawdziwej afery w KNF ujawnionej przez „Gazetę Wyborczą”. Chrzanowski był przecież nominowany na swoje stanowisko przez PiS. był też protegowanym bliskiego współpracow­nik.! Kaczyńskiego, dziś prezesa NBP Adama Glapińskiego.
   - Zatrzymanie Kwaśniaka pachnie dintojrą wobec urzędnika, który zalazł za skórę SKOK-om. ale i próbą od­wrócenia uwagi od afery KNF - mówi „Newsweekowi” członek zarządu jedne­go z banków. - Trudno uwierzyć, że akcja wobec byłych szefów KNF właśnie teraz to zbieg okoliczności.

FILMOWA UCIECZKA
9 listopada Przed warszawski dom Leszka Czarneckiego przyjeżdża jego kierowca i ochroniarz, oficer ABW. Ma zawieźć biznesmena i jego żonę na Okę­cie, skąd prywatnym odrzutowcem mają wylecieć na urlop do Izraela. Gospoda­rza jednak nie ma w domu.
- Kierowca zrobił się trochę nerwowy, domagał się informacji, gdzie jest jego pracodawca -opowiada znajomy rodziny.
W końcu zawiózł na lotnisko żonę bi­znesmena i... jego telefon. Komórka logująca się do stacji miała zmylić funk­cjonariuszy organów ścigania.
   Z naszych informacji wynika, że na Okęciu na Czarneckiego czekało pięć osób. Zanim odrzutowiec odleciał do Teł Awiwu, przez godzinę był przetrzymy­wany na płycie lotniska. W tym czasie bi­znesmen ukrył się gdzieś przed światem.
   Po co ta maskarada? 7 listopada me­cenas Roman Giertych złożył w proku­raturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa KNF. - Czarnecki obawiał się widowi­skowego zatrzymania pod byle preteks­tem. Gdyby cokolwiek mu zarzucono, gorzej wyglądałyby jego zarzuty wobec Chrzanowskiego - tłumaczy znajomy biznesmena.

DOCISKANIE GETIN NOBLE BANKU
Od 2016 r. za sprawą zaostrzania wy­mogów kapitałowych wobec banków, po­datku bankowego i wzrostu składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, słab­ną wskaźniki wypłacalności i inne pa­rametry finansowe sektora bankowego. W szczególnie trudnej sytuacji znalazł się Getin Noble Bank Leszka Czarneckiego, który nasprzedawał kredytów komu po­padnie i teraz ma problemy ze ściąganiem należności Musi też płacić kary od tok­sycznych produktów finansowych wci­skanych klientom, a na dodatek kredyty walutowe to około 2/3 portfela kredyto­wego Getin Noble Banku (dane za 2017 r.) - dwa razy więcej niż średnia dla sektora bankowego. Odpisy na złe kredyty w 2016 roku wyniosły660 mln zł. w zeszłym roku wzrosły do ponad 800 mln zł.
   A na horyzoncie majaczył już kolej­ny problem. PiS najpierw zapowiadało zrobienie porządku z kredytami fran­kowymi. Potem, gdy okazało się, że ich przewalutowanie po kursie sprzed lat mogłoby doprowadzić kilka banków do bankructwa, Morawiecki, jeszcze jako szef resortu finansów, zaproponował zamiast tego zwiększenie obciążenia bankowych rezerw ryzykiem ich nie­spłacenia. Dla Getin Noble Banku to prawie katastrofa, bo musi pilnie zna­leźć kolejne pół miliarda złotych.
   Na dodatek w 2016 r. Sejm przyjął przepisy wdrażające unijną dyrekty­wę o restrukturyzacji banków. Banko­wy Fundusz Gwarancyjny zyskał nowe uprawnienia - w skrajnych przypad­kach może zdecydować o przymusowym przejęciu bankruta przez inny bank za symboliczną złotówkę.

ZABLOKOWAĆ „PLAN ZDZISŁAWA”
28 marca tego roku Marek Chrza­nowski zaprasza Czarneckiego na spot­kanie w cztery oczy w swoim gabinecie. Tłumaczy, że szef BFG Zdzisław So­kal ma plan - chce wykorzystać sytua­cję Getin Noble Banku i wywłaszczyć Czarneckiego. Potem miałby dofinanso­wać przejęty bank kwotą 2 mld zł i po­stawić go na nogi. Getin Noble Bank ma ok. 5 mld zł kapitałów. Po doliczeniu tych 2 mld zł wychodzi 7 mld zł. Niezły majątek do przejęcia za symboliczną złotówkę!
   Jak wynika z rozmowy, Czarnecki mógłby uniknąć tego scenariusza, gdy­by wskaźniki finansowe jego banków się poprawiły. I tu Chrzanowski oferuje po­moc, poleca nawet konkretnego praw­nika. Z pomocą KNF Getin stanie na nogi, a prawnik dostanie wynagrodze­nie uzależnione od wyceny banku (we­dług Czarneckiego mogło to być około 40 mln zł). Później rozmowa przeno­si się z KNF do pobliskiej siedziby Na­rodowego Banku Polskiego. Tam prezes Adam Glapiński - jak sam potem przy­znał - pogratulował Chrzanowskiemu i Czarneckiemu udanego zakończenia negocjacji.
   23 kwietnia Czarnecki znów spotyka się z Chrzanowskim. Według naszych rozmówców nagranie z tego spotkania jest jednym z trzech, które Czarnecki złożył w prokuraturze. Z naszych infor­macji wynika, że Chrzanowski z jednej strony naciskał go, żeby uzupełnił re­zerwy w banku, z drugiej zapewniał, że Glapiński pomoże w restrukturyzacji.
   Kilka późniejszych decyzji wskazu­je, że rzeczywiście Getin Noble Bank mógł liczyć na przychylność obu insty­tucji. KNF nieznacznie obniżała mu wymogi kapitałowe związane z kredy­tami walutowymi, a NBP zwolnił go z konieczności utrzymywania rezerwy obowiązkowej, czyli nieoprocentowanego depozytu.
   Z czasem stało się jednak jasne, że Czarnecki ze złożonej mu propozycji nie skorzysta. Zamiast tego zdecydo­wał się na ujawnienie nagrania rozmo­wy z Chrzanowskim.

EKSPRESOWA POPRAWKA
6 listopada Czarnecki do późnych go­dzin wieczornych pracuje z Romanem Giertychem. Już następnego dnia ad­wokat zawiadamia prokuraturę o moż­liwości popełnienia przestępstwa przez Marka Chrzanowskiego. Śledztwo ru­sza jednak dopiero 13 listopada, kie­dy to fragmenty stenogramu marcowej rozmowy drukuje „Gazeta Wyborcza”. Chrzanowski błyskawicznie wraca z de­legacji w Singapurze i zostaje zmuszo­ny do złożenia dymisji. Kilkanaście dni później zostaje aresztowany pod zarzu­tem przekroczenia uprawnień, w celu osiągnięcia korzyści. Grozi mu do 10 lat więzienia.
   Ale jeszcze zanim rozmowa z szefem KNF została upubliczniona, PiS przy­spieszyło prace nad zmianą przepisów o nadzorze finansowym. W tym samym dniu, kiedy Giertych idzie do prokura­tury, do Sejmu wpływa ważna popraw­ka do ustawy. Jest pod nią podpisany szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Dzięki niej prawo do decydowania o przejęciu jednego banku przez drugi dostaje KNF. Sejm błyskawicznie uchwala przepisy.

SOLORZ SPOTYKA SIĘ Z KNF...
Czarnecki nie skorzystał z usług Grzegorza Kowalczyka, prawnika spod Częstochowy, którego wskazał mu Chrzanowski. Ale Kowalczyk znalazł pracę w innym banku. W lipcu 2018 r. trafił do rady nadzorczej kontrolowane­go przez Zygmunta Solorza Plus Banku. „Przewodniczący KNF rekomendował pana Grzegorza Kowalczyka” - napisał w oświadczeniu rzecznik Telewizji Pol­sat Tomasz Matwiejczuk już po wybu­chu afery.
   Czy to Plus Bank miał - w myśl „pla­nu Zdzisława” - przejąć bank Czarne­ckiego, jak spekuluje część mediów? Nie wiadomo. Ale właściciel Polsatu po­jawia się przy tej sprawie jeszcze kilka razy.
   30 października. Członkowie zarzą­du i rady nadzorczej Idea Banku, czyli drugiego banku kontrolowanego przez Leszka Czarneckiego, zostali wezwani do centrali KNF przy placu Powstańców Warszawy. - Spotkanie trwało około go­dziny - mówi jego uczestnik. - Szyko­waliśmy się do wyjścia, kiedy do biura KNF wszedł Zygmunt Solorz. Z tego, co widziałem, nikt mu nie towarzyszył.
   Po co Solorz odwiedzał KNF? Rzecz­nik Telewizji Polsat: - Nie odnosimy się do pytań o jakiekolwiek relacje ja­kichkolwiek naszych przedstawicieli z kimkolwiek, czy to z zewnątrz, czy we­wnątrz naszej grupy.

... I Z PREMIEREM MORAWIECKIM
Następnego dnia (tydzień przed złożeniem przez Romana Giertycha zawiadomienia w prokuraturze) na terenie warszawskiej Świątyni Opatrz­ności Bożej parkuje limuzyna Solorza. Po chwili wjeżdża rządowa kolumna premiera Mateusza Morawieckiego. Jak ustalił „Newsweek”, szef rządu spotkał się z Solorzem w działającej przy świą­tyni fundacji Centrum Opatrzności Bo­żej, a spotkanie zaaranżował jej szef Piotr Gaweł. To członek zarządu nale­żącej do Solorza spółki Polkomtel, ope­ratora sieci Plus. Na początku lat 90. był dyrektorem biura reklamy TVP. Za pierwszych rządów PiS, gdy prezesem Polkomtelu był Adam Glapiński, Ga­weł także zasiadał w zarządzie spółki. W 2008 roku został prezesem fundacji Centrum Opatrzności Bożej. Z Morawieckim znają się jeszcze z czasów, gdy ten był prezesem BZ WBK.
   Po co Morawiecki spotkał się z Solorzem? I dlaczego spotkanie zor­ganizowano w siedzibie fundacji, a nie w Kancelarii Premiera?
   Gaweł o spotkaniu mówić nie chce. Rzeczniczka rządu Joanna Kopciń­ska najpierw zaprzecza, że w ogóle do niego doszło. Gdy jednak mówimy, że mamy świadka, który widział obu pa­nów wchodzących do siedziby fundacji, zmienia zdanie. Centrum Informacyjne Rządu potwierdza, że do spotkania rze­czywiście doszło, a dotyczyło ono... kwe­stii związanych z obchodami 100-lecia odzyskania niepodległości, których istotna część odbywała się w Świątyni Opatrzności. „Dyskutowano także na temat inicjatyw kulturalnych towarzy­szących obchodom takich jak produkcja i zaplanowana na 12 listopada emisja fil­mu »Niepodległość«, który w dniu pre­miery obejrzało około 6 mln widzów zarówno w telewizji publicznej, jak i ko­mercyjnej” - czytamy w e-mailu z Kan­celarii Premiera.
   Tłumaczenie wygląda dość pokręt­nie. Dlaczego na spotkanie zaproszono tylko Solorza, chociaż obchody relacjo­nowały wszystkie największe telewizje? Chcieliśmy o to zapytać rzeczniczkę rządu, ale przestała odbierać telefony.
   Bliski współpracownik Morawieckiego zapewnia jednak, że temat kłopotów banków Czarneckiego i ewen­tualnego ich przejęcia przez bank Solo­rza w ogóle nie pojawił się w rozmowie.
- Pytałem o to premiera i uzyska­łem bardzo jednoznaczne zapewnie­nie, że w ogóle nie było tego tematu - przekonuje.

MORAWIECKI KONTRA CHRZANOWSKI
Według kilku naszych rozmówców Morawiecki uważał, że KNF pod kie­rownictwem Marka Chrzanowskiego była zbyt łagodna wobec Czarneckiego.
- W wielu sprawach szedł mu na rękę, np. pozwolił mu dokapitalizować bank na raty. Ale polityka rządu nie była wy­mierzona w interesy Czarneckiego - za­pewnia ważny polityk PiS.
   Człowiek Morawieckiego przyznaje, że od wybuchu afery GetBack, dawnej firmy windykacyjnej Czarneckiego, ban­ki tego biznesmena były częstym tema­tem rozmów premiera. - Wniosek z tych rozmów był jednak taki, że ani sprawa GetBack, ani problemy z niedoborem ka­pitału, choć są bardzo poważne, nie gro­żą wywróceniem banków Czarneckiego - mówi.
   Współpracownicy premiera są prze­konani, że lansowana przez Romana Giertycha teza o planowanym przeję­ciu Getin Noble Banku przez Plus Bank Solorza jest naciągana. - Autorzy tej koncepcji chcą wyjść z roszczeniami wo­bec skarbu państwa. To bardzo sprytne - ocenia współpracownik szefa rządu. W „plan Zdzisława”, czyli koncept tanie­go przejęcia banków Czarneckiego, po prostu nie wierzy.
   Otoczenie Morawieckiego przeko­nuje, że trudno sobie wyobrazić, żeby współdziałał z Chrzanowskim, z którym miał otwarty konflikt. Powodem było zablokowanie przez KNF jego kandy­data Rafała Antczaka na stanowisko pre­zesa Giełdy Papierów Wartościowych. Morawiecki był skonfliktowany także z Glapińskim.

CO DALEJ Z PREZESEM NBP
W PiS mówi się, że prezes NBP jest nie do odwołania, bo nie ma żadnych dowo­dów na jego związek z aferą w KNF Na Nowogrodzkiej nie spodobało się jed­nak, że Glapiński zażądał usunięcia z „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” tekstów sugerujących jego udział w afe­rze. W PiS odebrano to jako niepotrzeb­ną wojnę z mediami.
   - To jest histeryczna reakcja czło­wieka oderwanego od rzeczywistości - mówi wprost bliski doradca Jarosława Kaczyńskiego. Dodaje, że takie rozwią­zanie doradzili Glapińskiemu prawni­cy, a on ich posłuchał. Ale - dodaje nasz rozmówca - fakt, że prezes NBP zwołał konferencję prasową, świadczy o tym, iż zdał sobie sprawę z tego, że nie uda mu się uciec od tematu. A że NBP wy­prosił z konferencji dziennikarzy „Wy­borczej”? - Wiecie, że takie rzeczy na prezesie nie robią wrażenia - przyznaje rozmówca.
   Według naszych źródeł Morawiecki zabiegał u Kaczyńskiego, by Glapiński sam podał się do dymisji, bo jeśli wypły­nie nagranie jego rozmowy z Chrzanow­skim i Czarneckim, może to zaszkodzić nie tylko PiS, lecz także stabilności sek­tora finansowego. Przy okazji Morawie­cki pozbyłby się konkurenta, który od lat 90. doradza Kaczyńskiemu w spra­wach gospodarczych. Jednak prezes PiS uznał, że zmuszenie Glapińskiego do dymisji „wymagałoby gigantycznych nacisków”.
   - Nawet gdyby była podjęta na Nowo­grodzkiej decyzja, że uruchamiamy na­ciski wobec Glapińskiego, to nie jestem przekonany, że on by złożył dymisję
mówi zaufany współpracownik preze­sa. Dodaje, że Glapiński ma sześcioletnią kadencję, zagwarantowaną w konsty­tucji i odwoływanie go skończyłoby się wielką polityczną awanturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz