środa, 5 grudnia 2018

Słońce zmienia orbitę



Adam Hofman powiedział niedawno w TVP Info, że nie da się jednym przekazem dotrzeć do wszystkich, że PiS potrzebna jest jeszcze jedna prywatna „telewizja publiczna Ligot”. Czy Polsat właśnie się nią staje?

Bogdan Rymanowski w rozmo­wie z tvpolsat.info, opowiada­jąc o swoim transferze z TVN do Polsatu, żartował, że teraz, kiedy jedzie do pracy, większość jego drogi z domu w podwarszawskim Józefowie jest taka sama, „ale w pew­nym miejscu trzeba skręcić w lewo albo w prawo. Teraz skręcam w innym kie­runku i mam nadzieję, że nie pomylę się, kiedy będę tu przyjeżdżał codziennie”.
- Z mapy wynika, że Rymanowski skrę­ca teraz w prawo, tak jak cała nasza sta­cja skręca od kilku miesięcy w stronę PiS - mówi dziennikarz Polsatu. W marcu tego roku z zarządzaniem programami infor­macyjnymi i publicystyką pożegnał się Henryk Sobierajski, jeden z najbliższych współpracowników Zygmunta Solorza, jego doradca od 1997 r. Na jego miejsce Mirosław Błaszczyk, prezes zarządu Pol­satu, wskazał Dorotę Gawryluk.
   Zygmunt Solorz, pytany w czerwcu przez tygodnik „Wprost” o awans Gaw­ryluk, odpowiadał, że „przekłamaniem jest mówienie o wymianie dziennikarzy, o jakichś wielkich zwolnieniach. Jest nowa szefowa i ma prawo dobrać sobie najbliż­szych współpracowników”. Kilku dzienni­karzy, od lat związanych ze stacją, uznało, że w nowej strukturze jest im za ciasno.
   Dominika Długosz, która w połowie listopada, po 11 latach, odeszła z Ostro­bramskiej, z dnia na dzień dowiedziała się, że jej program „Młode wilki” (rozmo­wy z politykami najmłodszego pokole­nia) schodzi z anteny. Gawryluk obiecała jej nowy polityczny program, ale nawet nie odpisała na mail, w którym Długosz opisała swój autorski pomysł. - Przesta­łam pasować. Dziennikarstwo to miłość mojego życia, a nagle okazało się, że nie mogę dłużej tego robić. Niestety, wszystkie rozmowy o tym „dlaczego” sprowadzały się do „wiesz, jak jest” - mówi Długosz. Dodaje, że szybko stało się dla niej jasne, że firma nie ma pomysłu, co jej zapropo­nować, przerzucali ją z miejsca na miej­sce. - Nie było sensu się nawzajem męczyć - opowiada Długosz. Przed nią do takiego samego wniosku doszła Beata Lubecka (dziś w Radiu Zet), którą Gawryluk odsu­nęła od prowadzenia „Gościa Wydarzeń”.
   Rezygnować z pracy nie chciał prezen­ter serwisów Mikołaj Jankowski. We wrze­śniu musiał pożegnać się z widzami i zo­stał jednym z producentów „Wydarzeń”. W listopadzie kończyła mu się umowa, a on uwierzył w zapewnienia kierownic­twa, że mimo roszad nikomu włos z głowy nie spadnie. Pracował w Polsacie 13 lat, z kadr dowiedział się, że nie mają już dla niego umowy. Zespół zastanawia się, dla­czego jego jednego zwolnili. Jedna teoria głosi, że Jankowski przyszedł do Polsatu za Tomasza Lisa, z którego powodu Gaw­ryluk odeszła, i „ona to sobie mocno zapa­miętała”. Druga, która wcale nie wyklucza pierwszej, że Jankowski dostał rykoszetem za książkę, której współautorką jest jego żona - Anna Gielewska - „Antoni Macie­rewicz. Biografia nieautoryzowana”, która premierę miała w czerwcu tego roku.

Z funkcjami pożegnali się: Marcin Cho­lewiński, szef anteny Polsat News przez 10 lat; Roman Kukielak - szef sekretaria­tu programowego; Radosław Kietliński - szef publicystyki Polsat News, oraz Be­ata Grabarczyk - szefowa anteny Polsat News. Z tej czwórki bardziej liberalnych dziennikarzy tylko ona nie przyjęła oferty przejścia do agencji informacyjnej w for­mie nowej spółki w ramach Grupy Polsat, którą tworzy Henryk Sobierajski, i obcię­cia pensji o prawie połowę. Pojawiły się głosy, że dziennikarzami schowanymi do mglistego agencyjnego projektu So­lorz może zastąpić Dorotę Gawryluk i jej dziennikarzy, jeśli PiS straci władzę.
   Pierwsze owoce większej przychylno­ści stacji Solorza dla PiS daje się zauważyć w opublikowanym w zeszłym tygodniu raporcie NIK o wydatkach spółek Skar­bu Państwa na działalność sponsoringo­wą i medialną. Widać czarno na białym, że spółki te coraz mniej reklamują się w TVN, ale za to częściej wybierają Pol­sat. „Udział TVN w torcie reklamowym państwowych spółek od 2015 do pierw­szej połowy 2017 r. skurczył się z 22,3 proc. do 1,6 proc. Tymczasem Polsatu rozrósł z 15,8 proc. do 33,9 proc.” - czytamy w opracowaniu Izby.
   Po programach stacji widać, że re­orientacja Polsatu polega na łagodzeniu, a czasami nawet blokowaniu trudnych dla PiS wiadomości, eksponowaniu tych niekorzystnych dla opozycji. Wreszcie - na mocniejszym promowaniu polity­ków partii rządzącej, zwłaszcza premiera Morawieckiego. Gawryluk w wywiadzie w „Gościu Niedzielnym” w 2007 r., pytana o dziennikarski obiektywizm: „Ja w niego nie wierzę. Gdyby dziennikarz nie miał własnych poglądów, przydałby się tylko do podstawiania politykom mikrofonu”. Mówi o sobie „prawicowa feministka”, jest znana z sympatii do PiS, ale w publicznych wypowiedziach jest powściągliwa. Tomasz Matwiejszuk, rzecznik Polsatu, pytany przez POLITYKĘ o to, co zdecydowało o awansie Gawryluk: „Jest gwarantem za­chowania obiektywizmu i niezależności”.
   Z Polsatem Gawryluk związana jest od 20 lat, z czteroletnią przerwą na TVP. Odeszła z telewizji publicznej po zdy­misjonowaniu Bronisława Wildsteina ze stanowiska prezesa w 2007 r. Tłuma­czyła wtedy w „Angorze”, że po tej dy­misji w „Wiadomościach” zapanował zamęt i dezorganizacja, że czuła naciski, kiedy sugerowano jej, jakie pytania ma zadawać politykom. Dziś o tym samym mówią dziennikarze, którym ona szefuje. Pierwszym medialnym promotorem Do­roty Gawryluk był Marcin Wolski, satyryk, dziś prezes TVP2 i szef propagandowego „W tyle wizji”. Jego ojczym i matka zabra­li nastoletnią pilną uczennicę z okolic Li­manowej - Dorotę Zelek - do Warszawy, dali dom i dbali o wykształcenie. Wolski - za pierwszych rządów PiS dyrektor ra­diowej Jedynki - osobiście wyznaczył ją do przeprowadzenia wywiadu z prezy­dentem Lechem Kaczyńskim. Ona sama przyznała kiedyś: „Marcin Wolski utwier­dził mnie w przekonaniu, że idę słusz­ną drogą”.

Najbliższym współpracownikiem Gawryluk, awansowanym na zastęp­cę, jest Marcin Wójcicki. - Wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać po Dorocie, ale wolta Marcina szokuje. On też oba­wiał się zesłania do tworzenia agencji i momentalnie po jej przyjściu stał się jej największym sojusznikiem - opowiada jeden z wydawców. Ten zwrot ku władzy widać po tym, czego się w Polsacie już nie pokazuje. Wójcicki nie chciał na antenie materiału o słynnej „córce leśnika”, zgo­dził się na upublicznienie tylko w serwi­sie internetowym.
   Zgodnie z zaleceniami Wójcickiego prezydencki przemarsz z narodowcami 11listopada miał być radosnym obraz­kiem uśmiechniętych rodzin z flagami.
- Kiedy tylko w kadrze pojawił się dym z rac, to natychmiast trzeba było zdjąć relację i pokazać przemówienie prezy­denta sprzed kilku kwadransów - opo­wiada osoba z Polsatu. Była też wcześniej awantura za pokazywanie prezydenta Andrzeja Dudy, podpisującego na sto­jąco dokumenty przy biurku Donalda Trumpa - pochylony podpisywał umowy, które prezydent USA sygnował, siedząc w fotelu. Kiedy wybuchła afera z synem Mariusza Kamińskiego, który mimo bra­ku wystarczającego doświadczenia został wysłany na intratną posadę do Banku Światowego, Polsat w materiale na ten temat przypominał Michała Tuska, który pracował na lotnisku w Gdańsku.
   Od nastania Gawryluk premier Morawiecki może być spokojny, że Polsat nie zrobi mu krzywdy. Na żółtych paskach Polsat News lądują jego nawet najbar­dziej banalne zdania. Producenci irytują się, że zawsze i wszędzie muszą wysyłać za Morawieckim wóz transmisyjny. Mają być w gotowości, aby pokazać widzom każde jego wystąpienie. A to zasługa - jak mówią w stacji - Krzysztofa Turkowskie­go, przyjaciela Bronisława Wildsteina i doradcy Solorza. Turkowski to też dobry znajomy, jeszcze z czasów wrocławskiej opozycji, Adama Lipińskiego i przyja­ciel Kornela Morawieckiego. Gawryluk często naradza się z Turkowskim w swo­im gabinecie, są też widywani w firmo­wej stołówce.
   Medioznawcy, z którymi rozmawiali­śmy, zwracają uwagę, że przez wiele lat Polsat szedł środkiem drogi. - To była przemyślana strategia Solorza. Ufał, że będąc w równej odległości od rządzą­cych i opozycji, ma większą szansę na spo­kój w interesach - mówi nasz rozmówca. Dr Łukasz Szurmiński z UW zwraca uwa­gę, że już sama liczba zmian kadrowych w Polsacie nasuwa wniosek o reorientacji:
- Linia programowa się zmieniła, rozmo­wy z politykami rządzącymi miewają bar­dziej dworski charakter i nie pojawiają się tematy, które są obecne w innych stacjach. Nie ma tu nic tak topornego jak w TVP, ale ten przekaz wpływa na to, jak widzowie postrzegają na przykład działania rządzą­cych. I to jest dobra informacja dla PiS.
   W sprawie afery KNF Polsat wysyłał uspokajające komunikaty. „Premier Morawiecki uruchomił służby, Zbigniew Ziobro prokuraturę, ale dla opozycji to za mało” - to Rymanowski w „Wydarzeniach”, a Gawryluk: „Według najważniejszych osób w państwie nadzorujących banki, system finansowy jest stabilny” i dalej: „Choć te słowa do opozycji nie trafiły, trafiły do inwestorów”.

Dlaczego Polsat zbliżył się do obozu władzy? Jeden z jego pracowników mówi, że nie ma wątpliwości, iż choć stacja nie jest na szczycie dochodowych bizne­sów prezesa, to stanowi dla nich parasol ochronny. Krzysztof Luft, były członek KRRiT: - Media to biznes szczególny, wy­magający niezależności, i nie jest szczęśli­we łączenie go w jednym portfelu z innymi zupełnie interesami, silnie uzależnionymi od regulacji państwowej. To może wysta­wić niezależność tych mediów na ryzyko. Ktoś może pomyśleć, że zgoda UOKiK na przejęcie Netii przez Cyfrowy Polsat, miesiąc po tym, jak Gawryluk oficjalnie została dyrektorem informacji i publi­cystyki Polsatu, to nie jest przypadek. Raczej nie przypadkiem, co ujawniła „Ga­zeta Wyborcza”, prawnik rekomendowany przez szefa KNF Leszkowi Czarneckiemu został zatrudniony w Plus Banku nale­żącym do Zygmunta Solorza. Wcześniej KNF zaczął mieć do tego banku liczne zastrzeżenia.
   Coraz głośniej w PiS mówi się też o biz­nesie energetycznym Solorza. W 2012 r. kopalnie węgla brunatnego w Koninie i Adamowie kupił należący do Zygmunta Solorza Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK). Choć oficjalnie mi­liarder nie żałuje tej inwestycji, to mówił w Pulsie Biznesu, że liczy na regulacyjne wsparcie rządu. To nie jest łatwy biznes, choćby ze względu na drożejące prawa do emisji dwutlenku węgla. Tajemni­cą poliszynela jest, że Solorz już son­dował, czy ktoś byłby zainteresowany jej zakupem.
   Jedynym zainteresowanym może być państwo, ale w związku z wysokimi kosz­tami utrzymania kopalń rządowi do renacjonalizacji wcale się nie spieszy. Jed­nak to nie wszystkie kłopoty miliardera. W połowie 2016 r. resort skarbu zwrócił się do prokuratury o sprawdzenie, czy przy prywatyzacji kopalń za rządu PO-PSL nie doszło do przestępstwa. Państwo miało na niej stracić około 90 mln.
   Bogdan Święczkowski, przyboczny Zbigniewa Ziobry, informował w zeszłym tygodniu w Sejmie, że śledztwo zostało przedłużone do lutego przyszłego roku.
- Jest też kwestia wstrzymania przez rząd budowy odkrywki Ościsłowo, od której zależy przyszłość PAK, bo kopalnia ma zapewnić surowiec dla dwóch elektrowni Pątnów. Solorz zainwestował w jej uru­chomienie sporo pieniędzy, a rząd ciągle trzyma go w niepewności - mówi poseł To­masz Nowak (PO) z okręgu konińskiego. Dodaje, że decyzję o odrolnieniu gruntów pod odkrywkę PiS dał górnikom i miliar­derowi w prezencie na Barbórkę, więc może Generalna Dyrekcja Ochrony Śro­dowiska udzieli zgody. Na przykład przed kolejnymi wyborami.
    „Z politykami jest tak: uważają, że jeże­nie jest się z nimi, to jest się przeciwko nim. Nie mogą zrozumieć, że nie chcę opowiadać się po żadnej ze stron. Nie tworzę polityki, tylko robię biznes” - mó­wił Solorz w książce „Grube ryby” Michała Matysa. Tyle że czasami, jak widać, biznes wymaga robienia polityki.
Anna Dąbrowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz