piątek, 23 sierpnia 2019

Tajemnice spod celi



Głośne samobójstwa świadków w ważnych sprawach popełniane w więzieniach zwróciły uwagę na bezpieczeństwo więźniów. Wzbudziły niepokój, czy zakłady karne nie stają się miejscem, gdzie dochodzi do różnych przestępstw, a nawet zbrodni.

To nie jest sprawa obyczajowa, to jest sprawa bezpieczeństwa państwa - mówią posłowie PO o śmierci w więziennej celi Dawida Kosteckiego, boksera i kryminalisty, który ujawnił tzw. aferę podkarpacką. I żądają zwołania posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. W tle jest sprawa nagrań z podkarpackich agencji towarzyskich, na których mają być znani politycy, z byłym marszałkiem Sejmu korzystającym z usług nieletniej Ukrainki zmuszanej do prostytucji przez braci R., właścicieli agencji.
   Prokuratura Krajowa zdementowała doniesienia, że Kostecki zamierzał zeznawać coś na temat korzystania z usług podkarpackich agencji towarzyskich przez znanych polityków i funkcjonariuszy państwa. I rzeczywiście: o tym mówił nie on, a były agent CBA Wojciech Janik (sprawę nagłośniły wiosną tygodnik „Nie” i Radio ZET). Kostecki mówił zaś o skorumpowanych funkcjonariuszach CBŚ, którzy ochraniali podkarpackie agencje towarzyskie i handel kobietami.
   Czy Kostecki zabił się sam, czy ktoś mu „pomógł”? Może to porachunki więziennej podkultury? Może chodziło o uciszenie świadka? Prokuratura i więziennictwo intensywnie to wyjaśniają. Ale do czegokolwiek dojdą, opinia publiczna będzie miała prawo temu nie ufać - po tym, jak organy państwa kłamały w sprawie lotów marszałka Kuchcińskiego. I dlatego, że organy, które to wyjaśniają, są podległe politycznie. I to temu samemu politykowi: ministrowi i prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze.

Co drugi dzień

Po Kosteckim 6 sierpnia we wrocławskim więzieniu zmarł na udar Brunon Kwiecień, skazany za planowanie ataku terrorystycznego na Sejm. On sam twierdził, że podżegało go do tego ABW (sąd przyznał, że funkcjonariusze przekroczyli granicę prowokacji). Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar wyjaśnia, czy nie zawiodła opieka lekarska, która w polskich więzieniach jest fatalna.
   Samobójstwo Kosteckiego jest dla odpowiedzialnego za więziennictwo Zbigniewa Ziobry sprawą niewygodną. Kiedy 10 lat temu samobójstwo w celi popełnił Robert Pazik, skazany za zabójstwo Krzysztofa Olewnika, Ziobro wezwał do dymisji ówczesnego ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego. I premier Donald Tusk tej dymisji zażądał. Teraz minister Ziobro o swojej odpowiedzialności jakoś milczy…
   Ale gdyby za każde samobójstwo więźnia ministrowie mieli się podawać do dymisji, rocznie mielibyśmy w Polsce ponad 20 zmian ministrów. W latach 2007-14 w więzieniach zabijało się średnio 26 skazanych. W tym roku było ich już 14, więc do końca roku zapewne osiągniemy tę liczbę. Ale to zdecydowanie mniej niż europejska średnia. Prób samobójczych, czyli samobójstw nieudanych, jest około 200 rocznie.
   Zdaniem Pawła Moczydłowskiego, kryminologa, pierwszego po 1989 r. szefa więziennictwa i członka Rady Polityki Penitencjarnej przy ministrze sprawiedliwości, skłonność do samobójstw, a przede wszystkim liczbę samobójstw udanych, ogranicza przeludnienie polskich więzień, bo samobójstwo wymaga intymności. Poza tym liczba samobójstw zależy raczej od obyczajowości i religii, a nie od więziennych warunków czy procedur bezpieczeństwa. - Liczba samobójstw w krajach protestanckich jest ogólnie wyższa niż w katolickich - mówi.
   W polskich więzieniach średnio co drugi dzień ktoś próbuje się zabić, ale opinia publiczna o tym nie wie. Mieliśmy w ostatnich latach dwie głośne serie samobójstw. Wyglądały na uciszanie. Pierwsza seria związana była z zabójstwem ministra sportu Jacka Dębskiego, w 2001 r. według tygodnika „Wprost” tajnego agenta UOP. W więzieniu powiesili się zleceniodawca tego zabójstwa Jeremiasz Barański i wykonawca - Tadeusz Maziuk. Mało kto wierzył, że zrobili to z własnej woli. I własnoręcznie.
   Druga sprawa to porwanie, więzienie, torturowanie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika. W ciągu trzech lat trzej skazani za tę zbrodnię: Wojciech Franiewski, Sławomir Kościuk i Robert Pazik kolejno popełniali samobójstwo. Dwa lata po Franiewskim powiesił się strażnik więzienny, który go znalazł.

Bał się Warszawy

Czy śmierć Dawida Kosteckiego jest podejrzana? Podejrzane jest to, że prokuratura chce jak najszybciej zamknąć sprawę, mimo że w osobie Kosteckiego straciła ważnego świadka: miał zeznawać w procesie sprawców porwania i torturowania mieszkańca Stalowej Woli. Kostecki został znaleziony martwy przez dwóch współwięźniów w celi na warszawskiej Białołęce. Miał się powiesić na leżąco, w łóżku, na pętli z prześcieradła. Dwaj współosadzeni nic nie słyszeli. Na jego szyi lekarz na miejscu dokonujący autopsji znalazł dwa ślady, które określił jako mogące pochodzić od igły. Prokuratura uznała, że to ukąszenia owadów i - wbrew żądaniu rodziny - nie godzi się na ponowną sekcję zwłok.
   Kilka dni po śmierci Kosteckiego w więzieniu w Nowym Jorku znaleziono powieszonego finansistę i miliardera Jeffreya Epsteina. Czekał na proces za handel nieletnimi dziewczętami i zmuszanie ich do prostytucji. Z ich usług mieli przed laty korzystać m.in. Donald Trump czy Bill Clinton, a także kongresmeni i senatorowie. Jego rezydencja na Karaibach nazywana była wyspą pedofili. Dużo wiedział, zapewne miał nagrania, zdjęcia. Historia podobna do afery podkarpackiej.
   Kostecki też mógł mieć wiedzę o korzystaniu polityków z agencji towarzyskich, bo obracał się w tamtejszym sutenerskim biznesie. Do Warszawy został przetransportowany z Rzeszowa, na proces porywaczy mężczyzny ze Zduńskiej Woli. Rodzina mówi, że bał się więzienia na Białołęce, prosił, by przesłuchano go w Rzeszowie. Czego się bał? Może tego, że w tym samym więzieniu siedzi Tomasz G., przeciw któremu miał zeznawać (rozprawę odroczono)? Na Białołęce był na obcym terenie, nie miał swoich układów. Moczydłowski zwraca też uwagę, że Kostecki miał opinię „lecącego w sześćdziesiątki”, czyli współpracującego z organami ścigania w zamian za skorzystanie z art. 60 kk pozwalającego na złagodzenie kary. Podobno, by usatysfakcjonować prokuraturę, zeznawał nawet to, czego nie wiedział. Mogło więc chodzić nie tylko o uciszenie świadka, ale też o zemstę w ramach więziennej podkultury. Podobno Kostecki za współpracę z prokuraturą został z niej wykluczony. A w celi w Warszawie siedział z grypsującymi.
   Samobójstwa przez powieszenie się w łóżku nie są ewenementem. Ale Moczydłowski dziwi się, że Kostecki wybrał tę skomplikowaną strategię, skoro mógł to zrobić w kąciku sanitarnym. - Wieszanie się w łóżku pod kocem ma sens, gdy cela jest monitorowana. A cela Kosteckiego nie była. Poza tym dlaczego zabił się w obcym miejscu? Nie znał zwyczajów współwięźniów, nie wiedział, jak czujnie śpią - mówi. Rzeczywiście, ze swoimi współwięźniami spędził zaledwie kilka dni. Dziwne, że się nie obudzili. I to, że Kostecki, jako cenny świadek w wielu sprawach, nie był lepiej pilnowany.

Droga do Gostynina

Sprawą zajęli się RPO i Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która w komunikacie przypomina orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, że to władze odpowiedzialne są za każdą śmierć osoby pozbawionej wolności. Ich obowiązkiem jest wyjaśnić wszystkie okoliczności i ukarać winnych, jeśli tacy się znajdą.
   Samobójstwo w więzieniu może być spowodowane depresją, prześladowaniem przez więzienną podkulturę lub przez podkulturę wymuszone. Dr Moczydłowski potwierdza, że więźniowie potrafią wywrzeć presję psychiczną na samobójstwo „honorowe” - np. jeśli ktoś okaże się konfidentem służby więziennej czy organów ścigania. Albo wobec pedofila czy zabójcy dziecka. Jakuba A., podejrzanego o okrutne zabójstwo, w czerwcu, 10-letniej Kristiny z Mrowin, więźniowie w świdnickim areszcie przywitali rykiem „wieszaj się!”.
   Tomasz Komenda, który za podobne przestępstwo przesiedział niewinnie 18 lat, próbował się zabić w więzieniu, gdzie był przez współosadzonych bity, poniżany i gwałcony. Innym powodem wymuszania samobójstwa mogą być np. groźby wobec rodziny. Wreszcie na swoje życie mogą targnąć się osoby zaburzone psychicznie i upośledzone. A także chore somatycznie: opieka lekarska jest w więzieniach zła, brakuje lekarzy chętnych do pracy, leków.
   Do samobójstwa mogą pchnąć beznadzieja i bezczynność. W 2006 r. liczba samobójstw skoczyła z trzydziestu paru do czterdziestu paru rocznie. Tomasz Głowik i Andrzej Matyba w artykule zamieszczonym w „Przeglądzie Więziennictwa Polskiego” z 2010 r. przypuszczają, że powodem mogła być likwidacja pomieszczeń, które służyły do rekreacji i resocjalizacji. Zlikwidowano 222 świetlice oraz 287 innych miejsc, w których realizowano zajęcia terapeutyczne, spotkania AA, sale telewizyjne itp. Przerobiono je na cele w związku ze wzrostem liczby więźniów za poprzednich rządów PiS, gdy minister Ziobro utrzymywał, że „więzienie to nie sanatorium”, a „resocjalizacja jest fikcją”.
   Dr Sebastian Lizińczyk ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach, specjalista w Biurze Penitencjarnym Centralnego Zarządu Służby Więziennej, w publikacji „Próby i Skuteczne Samobójstwa w Polskim Systemie Penitencjarnym w latach 2010-2013” stwierdza, że im więcej pracy indywidualnej z więźniem - tym mniejsze ryzyko targnięcia się na własne życie. Dlatego samobójstwa prawie nie zdarzają się na oddziałach terapeutycznych. Tyle że od czasu wprowadzenia ustawy pozwalającej po skończeniu kary umieszczać przestępców w ośrodku w Gostyninie więźniowie jak ognia unikają dostania się na ten oddział, bo stamtąd prosta droga do Gostynina, skąd się nie wychodzi. Dr Ewa Dawidziuk, szefowa zespołu zajmującego się więzieniami w Biurze RPO, potwierdza, że więźniowie boją się tam trafić. A psychologowie więzienni mówią, że sytuacja, gdy mają pracować z więźniem, a potem opiniować wniosek dyrektora zakładu karnego o umieszczenie skazanego w Gostyninie, narusza ich etykę zawodową.

Coraz więcej agresji

Z badań dr. Lizińczyka wynika, że osoby grypsujące zdecydowanie rzadziej popełniają samobójstwa. Prawdopodobnie przynależność do podkultury daje poczucie bezpieczeństwa, więzi i wpływu na własny los. Nie znalazł związku pomiędzy samobójstwami a długością kary. Ani z posłuszeństwem więźnia: liczba nagan czy nagród nie miała znaczenia.
   Liczba samobójstw w polskich więzieniach nie rośnie. Ale - według danych więziennictwa - wzrasta liczba innych tzw. zdarzeń nadzwyczajnych. Ucieczek i tzw. samowolnych oddaleń w 2015 r. było 176, a w 2018 r - 255. Napaści na funkcjonariusza: w 2015 - 94, w 2018 - 148. Śmierci na skutek działania funkcjonariuszy lub innych osób - w 2015 - 0, w 2018 - 2. Drastycznych przejawów podkultury więziennej: w 2015 - 30, w 2018 - 42. Znęcania się: w 2015 - 29, w 2018 - 41.
   Co jest przyczyną większej agresji w więzieniach? Na pewno wzrost liczby więźniów: od końca 2015 r. o ponad 3735 (w lipcu 2019 r. siedziało 74 429 osób). Liczba miejsc zmniejszyła się o 8310, bo dwa lata temu zlikwidowano 14 najstarszych więzień, a budowa nowych się opóźnia.
   Kolejny problem to brak funkcjonariuszy. Ci, którzy są, mają nawet po 400-500 nadgodzin, za które zresztą nie mogą doczekać się pieniędzy. Więziennictwo podaje, że średnia nadgodzin na funkcjonariusza to 187. „Zdarza się, że mam pod opieką na raz ponad 20 groźnych przestępców. Morderców, gwałcicieli, gangsterów. Wszyscy rozkuci, z pełną swobodą ruchów. I ja sam” - mówił na początku sierpnia funkcjonariusz Paweł w wywiadzie dla portalu NSZZ Funkcjonariuszy i Pracowników Więziennictwa.
   Paweł Moczydłowski zauważa zamknięcie się więzień na kontrolę społeczną. Za czasów jego kierownictwa (w latach 1990-94) do więzień szeroko wpuszczano dziennikarzy i rozmaite organizacje społeczne i religijne, które prowadziły zajęcia dla więźniów, szkoliły w ich prawach. Ich obecność łagodziła napięcia, wpływała także na zachowanie funkcjonariuszy i ich podejście do więźniów. - Teraz prawo wejścia dostają wybrani. Inna sprawa, że poznikały organizacje zajmujące się więźniami, bo nie dostają publicznych dotacji - mówi.
   Rzeczywiście: finansowany m.in. z zarobków więźniów Fundusz Sprawiedliwości, którym dysponuje minister Ziobro, wydał, według najnowszego raportu NIK, ponad 33 mln „niecelowo i niegospodarnie”. Finansował z nich organizacje katolickie, jak Fundacja Lux Veritatis o. Tadeusza Rydzyka, a także powstające dla pobrania dotacji organizacje powiązane personalnie z Solidarną Polską, czyli partią Zbigniewa Ziobry, i z PiS. Pieniądze poszły na działania, które nie mają nic wspólnego z pracą z więźniami.
   Kolejna sprawa to agentura w więzieniach, która wróciła do poziomu z czasów PRL. To może wpływać na nastroje wśród więźniów. Konfidentów kaptuje służba więzienna - żeby kontrolować, co dzieje się wśród więźniów, ale przede wszystkim policja i prokuratura. -Więziennictwem dowodzi prokurator generalny. Dlatego zamiast resocjalizacji mamy tam pracę operacyjną - mówi dr Moczydłowski.
   Wielki problem to więzienna służba zdrowia. Lekarze i pielęgniarki nie chcą pracować z więźniami, bo więźniowie są trudnymi pacjentami: piszą skargi, donoszą do prokuratury, dokonują samouszkodzeń. W ramach pozbywania się starych więzień zlikwidowano to na warszawskim Mokotowie, gdzie był największy w Polsce szpital więzienny ze specjalistycznymi oddziałami, w tym tak potrzebny więziennictwu oddział psychiatryczny.
   RPO skierował do ministra sprawiedliwości i szefa więziennictwa szereg wystąpień w sprawie opieki zdrowotnej w więzieniach, wskazując na naruszanie zasady humanitaryzmu. W ramach wizytacji, w lutym 2019 r., eksperci RPO znaleźli więźniów w stanie terminalnym, cierpiących na głęboką demencję i wymagających specjalistycznego leczenia, np. psychiatrycznego, onkologicznego czy paliatywnego. Jednym z przypadków jest młody człowiek chory na chemoodpornego chłoniaka Hodgkina. Przebywał w zwykłej celi, którą eksperci RPO opisują jako „zaniedbaną, brudną, ciemną, o powierzchni tak niewielkiej, że nawet osoba sprawna fizycznie nie jest w stanie swobodnie się poruszać”. Chory z trudem wstawał do kącika sanitarnego. Osiwiał, nie dojadał, miewał halucynacje. Oddzielił się od współosadzonych zasłoną z prześcieradła. Nie miał opieki psychiatrycznej, nie kontrolowano przyjmowania leków, nie umożliwiono zleconej przez lekarza codziennej kąpieli, nie przemywano ran, nie zmieniano częściej bielizny i pościeli. Nie miał pomocy w codziennym funkcjonowaniu.

Spuszczenie do więzienia

Na nastrój więźniów wpływają też notoryczne kontrole osobiste, z rozbieraniem się do naga i sprawdzaniem, czy nie przemycają czegoś „w otworach ciała”. Związane jest to z poważnym problemem przemytu narkotyków i dopalaczy. Sprawdzane bywają także osoby przychodzące na widzenia, a nawet dzieci. - Więźniowie skarżą się, że są tak traktowani przy każdym opuszczaniu i powrocie do celi. Nawet gdy wracają od dyrektora więzienia - mówi dyrektor Dawidziuk. Więźniowie odczuwają taką praktykę jako psychiczne znęcanie się.
   RPO protestuje przeciwko przechodzącej właśnie przez Sejm nowelizacji Kodeksu karnego wykonawczego, gdzie przewidziano, że podczas kontroli osobistej dopuszczalne będzie palpacyjne badanie „otworów ciała”, że mogą być przy tym obecne dodatkowe osoby, także odmiennej płci.
   Jest w tym obrazie polskiego więziennictwa jasny punkt: to wprowadzony przez wiceministra Patryka Jakiego program „Praca dla więźnia”. Brak pracy był, po upadku PRL i nierentownych przywięziennych zakładów produkcyjnych, dużym problemem. Teraz, dzięki zmianie przepisów, budowie nowych zakładów przywięziennych i braku pracowników na rynku pracy, udało się podnieść procent pracujących więźniów z 35,5 proc. w 2015 r. do 53,4 proc. w 2018 r. - Wielu pracuje nieodpłatnie lub na ćwiartki etatów, zarabiają niewiele, ale ważne jest, że mają pracę, zamiast siedzieć bezczynnie w celi - ocenia dyr. Ewa Dawidziuk.
   Problemy więziennictwa się spotęgują, jeśli wejdzie w życie ustawa PiS drastycznie podnosząca kary za wiele przestępstw i wprowadzająca bezwzględne dożywocie. Na razie leży w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie posłał ją prezydent Andrzej Duda. Nie ma lobby, które wymusiłoby dofinansowanie więziennictwa i humanizację wykonania kary. A opinię publiczną więziennictwo interesuje tylko przy okazji spektakularnych ucieczek, buntów czy śmierci więźniów. Posłanie człowieka do więzienia traktuje - jak dosadnie powiedział kiedyś Paweł Moczydłowski - jak spuszczenie wody w klozecie.
Ewa Siedlecka

1 komentarz: