piątek, 10 kwietnia 2015

Czemu SKOK-i nie zaskoczyły



Miało być blisko ludzi, uczciwie i autonomicznie. Jest partyjnie, niejasno i na granicy prawa. To wina konstrukcji systemu SKOK, ludzi i państwa.

GRZEGORZ SADOWSKI

Zasada jest prosta i przejrzysta. Jeden członek ma jeden głos, niezależnie od liczby udziałów. Kasy oszczędnościowo-kredytowe odgrywają rolę społecznej bankowości, w której nie chodzi wyłącznie o zysk, ale też o wzajemne wsparcie człon­ków. Kontrola oparta na więziach społecz­nych pozwala rozwiązać problem dużych kosztów przy obsłudze małych pożyczek.
Dlatego na świecie kasy odniosły sukces. Istnieje ponad 50 tys. unii kredytowych, oferujących usługi ponad 177 min członków. Te unie - odpowiedniki kas SKOK - to w wielu krajach nieodzowna część systemu finansowego. Konkurują z komercyjnymi bankami, oferując swoim członkom tanie kredyty. - To segment istotny dla systemu. Kasy kredytowe są buforem wobec parabanków i jednocześnie konkurencją dla klasycznych banków - mówi Stanisław Kluza, były szef Komisji Nadzoru Finansowego.
W Polsce idea unii kredytowych uległa wypaczeniu. Ostatnie wydarzenia mogą zatrzymać rozwój tego sektora na lata. Ze szkodą dla nas, klientów. Bo im większa jest konkurencja o nasze pieniądze, im więcej instytucji działa na rynku, tym dla niego lepiej.

UPADŁOŚCI, PROGRAMY NAPRAWCZE
Pod koniec zeszłego roku 41 kas było objętych postępowaniem naprawczym. W stosunku do dwóch - SKOK Wołomin i SKOK Wspólnota - ogłoszono upadłość. Dwie kasy zostały przejęte przez banki. - Ludzie, którzy stworzyli to imperium, albo byli niekompe­tentni, albo nieuczciwi, albo jedno i drugie. W efekcie doszło do powstania gi­gantycznych strat - mówił niedawno Leszek Balcerowicz. Nawet ekonomiści bliscy PiS nie bronią dziś senatora Grzegorza Biereckiego, który jest twórcą systemu SKOK-ów. - To, co on wyrabiał, to duży skok na kasę, pewnie lege artis. Nie był pierwszym, który takiego skoku dokonał, i pewnie nie będzie ostatnim - mówił w TVN 24 Ryszard Bugaj, członek rady programowej PiS.
Dlaczego się nie udało? - Zawiedli przede wszystkim politycy i państwo, które nie potrafiło w odpowiednim momencie objąć kas nadzorem - mówi Stanisław Kluza. W efekcie kasy funkcjonowały na fikcyjnych poziomach zabezpieczeń - To­warzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK gwarantowało pokrycie strat tylko do kwoty 34 min zł na jeden SKOK, niezależnie od rzeczywistej kwoty udzielonych kredytów. Kasy pożyczkowe cieszące się przywilejami podatkowymi i kontrolowane same przez siebie były oczywistym polem do nadużyć. Dopiero w 2012 r. weszły pod nadzór KNF, która ujawniła większość finansowych nieprawidłowości. Objęte zostały także gwarancjami Bankowego Funduszu Gwa­rancyjnego. - Ale jednocześnie KNF zyskała nad nimi władzę, która stała się dla nich kagańcem, pozbawiając je podstawowej przewagi konkurencyjnej - mówi Kluza. Wyższe koszty i wymogi kapitałowe wymuszają na kasach obniżenie oprocentowania lokat i wzrost marży na kredytach.
SKOK-i straciły więc jeden z podstawo­wych argumentów w walce o klientów.

TYLKO NIE POD NADZÓR
Mimo zapewnień, że SKOK-i od początku chciały być objęte nadzorem, Kasa Krajo­wa robiła wszystko, by pod ten nadzór nie wpaść, a jeśli już, to na własnych zasadach. Osoba, która zna kulisy sprawy, twierdzi, że pomysł objęcia SKOK-ów nadzorem pojawił się za rządów PiS już na początku 2006r. - W Ministerstwie Finansów w spra­wie SKOK-ów zrobiono Białą Księgę, czyli raport z ich dotychczasowej działalności. Pół roku później, gdy powstawała KNF, pojawił się pomysł, by przy okazji obejmowania nowym nadzorem instytucji finansowych, ubezpieczeniowych i emerytalnych, włączyć w to także „inne instytucje finansowe”, czyli SKOK-i - opowiada. Dlaczego ten pomysł nie przeszedł? - Zablokowała go ówczesna minister Zyta Gilowska - tłumaczy nasz rozmówca. W Sejmie przeciw ustawie o KNF zagłosowała wtedy opozycja - na czele z PO - obawiając się zbyt dużej władzy nowej komisji jako „supemadzorcy”. Posłowie PO próbowali jednak zgłosić poprawkę wprowa­dzającą SKOK-i pod nadzór KNF, ale tę z kolei odrzuciła koalicja PiS, Samoobrony i LPR.
Dwa lata później do Sejmu, w którym większość miała koalicja PO i PSL, prezydent Lech Kaczyński wniósł projekt ustawy o spół­dzielniach. Nowe prawo miało wprowadzić nadzór nad SKOK-ami, ale raczej symbo­liczny. KNF miałaby jedynie „dokonywać oceny sytuacji finansowej kas” „badać jakość kontroli wewnętrznej” czy „dokonywać oceny sprawowanego przez Kasę Krajową nadzoru nad kasami” Nie zakładano gwaran­cji depozytów ani wymogów kapitałowych.
SKOK-i przed tym projektem próbowały uciec. W 2009 r. pojawił się nawet pomysł, by mająca siedzibę w Luksemburgu SKOK Holding kupiła nieduży niemiecki bank Bankhaus Oswald Kruber (BOK). Dzięki tej operacji kasy mogłyby działać w Polsce na podstawie paszportu europejskiego, omijając rodzimy nadzór. Do tej transakcji nigdy nie doszło. Projekt ustawy o spółdzielniach też został odrzucony: w pierwszym czytaniu głosami koalicji PO-PSL. - Z punktu widzenia interesu klientów i państwa był to najlepszy moment na objęcie kas nadzorem - mówi Jarosław Gowin z Polski Razem. - Politycy PiS bronili niezależności, PO z kolei chciała jak największej kontroli, nie bacząc na idee stojące za SKOK-ami - dodaje.
Tym bardziej że w2006 r. nadzorem obję­to kasy w Czechach. Było to pokłosie kryzysu w kasach, który wybuchł tam w 2000 r. Tuż przed zapaścią działało 100 unii kredytowych, które zarządzały majątkiem miliarda koron czeskich. Oferowały bardzo atrakcyjne opro­centowanie depozytów, które sięgało nawet 15 proc. rocznie, trzy razy tyle co w bankach. Unii kredytowych nikt nie kontrolował, ani resort finansów, ani Narodowy Bank Czech. W 2000 r. okazało się, że kredyty w części kas nie są spłacane, a ich kwota przewyższa depozyty. Klienci 20 kas stracili równowar­tość 160 mln dolarów.
KNF objęła polskie kasy nadzorem do­piero w listopadzie 2012 r. Światowy kryzys finansowy objawił się wysypem złych długów. Kasy też zaczęły notować straty i duży przyrost przeterminowanych kredytów. Na razie jednak nie wiadomo, w jakiej części powstałe wówczas straty były efektem ogólnego kryzysu, w jakiej nieudolnego zarządzania ryzykiem w kasach, a w jakiej ewentualnego celowego działania.

LUZOWANIE POWIĄZAŃ
Obrońcy SKOK-ów argumentują, że tak rygorystyczny nadzór to koniec idei spół­dzielczości. W zeszłym roku KNF przed­stawiła zalecenia finansowe dla SKOK-ów (rekomendacje a-skok i b-skok) analogiczne do tych, które muszą stosować banki. Na przykład wymagania dotyczące zabezpieczeń kredytów hipotecznych są takie same jak dla banków komercyjnych (rekomendacja s). SKOK-i muszą więc działać na takich sa­mych zasadach jak banki, a to kłóci się z ideą bankowości społecznej.
Wbrew opiniom krytyków nadzór nad kasami kredytowymi istnieje wszędzie na świecie i w niczym nie zagraża ich idei. W Wielkiej Brytanii tamtejsze credit unions działają na podstawie zgody wydawanej przez FSA (Financial Services Authority), odpowiednik polskiej KNF. To ona wydaje zalecenia, jak mają działać kasy, może do­konywać inspekcji na miejscu i wydawać rekomendacje. Unie kredytowe zobowiązane są do przedkładania FSA kwartalnych i rocz­nych raportów z działalności. Na podstawie tych danych FSA nakłada na kasy wymagania w zakresie zabezpieczeń, współczynnika wypłacalności czy terminów, na jakie kasy mogą udzielać pożyczek. Mniejsze kasy mają mniejsze wymogi kapitałowe. W USA nadzór nad kasami prowadzi National Credit Union Administration - NCUA. Wydaje regulacje, ma uprawnienia do dokonywania inspekcji na miejscu oraz do nakładania kar za łama­nie przepisów. Działa też oddzielny dla unii kredytowych fundusz gwarancyjny.
Wszędzie obowiązują podobne wymogi kapitałowe: w USA wynoszą one dziesięć procent, a w Wielkiej Brytanii dla kas, które mają powyżej 10 tys. członków i 10 min funtów aktywów, osiem procent. Zbliżony do polskiego system kas ma Kanada, gdzie nadzór nad nimi sprawuje generalny in­spektor instytucji finansowych oraz minister finansów, a dodatkowo kas pilnuje organizacja zrzeszająca (konfederacja), czyli odpowiednik naszej Kasy Krajowej.
Jednak tamtejsze nadzory nie traktują kas identycznie jak banki. Przywiązują wagę także do czynników pozafinansowych, sprawiają­cych, że kasy zyskują przestrzeń do konkuro­wania z bańkami. Nadzór, przy wyznaczaniu norm ostrożnościowych, bierze pod uwagę powiązania między członkami wynikające ze wspólnej pracy, zainteresowań czy bliskiego zamieszkania. Rygorystycznie podchodzi się do kwestii niezależnego zarządu i nadzoru. Członkowie zarządu amerykańskiego NCUA są mianowani przez prezydenta USA, po zatwierdzeniu przez Senat. Nie więcej niż dwóch członków może pochodzić z tej samej partii politycznej. To przeciwieństwo mało demokratycznej Kasy Krajowej SKOK czy nominowanego przez premiera szefa KNF.
Zresztą na świecie też wybuchały kryzysy związane z niewypłacalnością, jak choćby ten w latach 80. w USA, kiedy nagły wzrost stóp procentowych i jednocześnie bezrobocia spowodował, że kasy trzeba było dokapita­lizować. NCUA wskazała w swoim raporcie, że przyczyną tego kryzysu była również „deregulacja i poluzowanie powiązań między członkami unii” Wiatach 90. amerykańskie kasy odrobiły straty i nadal funkcjonują.
Zwolennikom SKOK-ów marzy się po­wtórzenie sukcesu niemieckich Sparkasse, które - formalnie niezależne - stanowią silną konkurencję dla klasycznych banków. Ich klientami jest 65 proc. małych i średnich firm niemieckich. Ale wszędzie, także w Niem­czech - działanie kas odbywa się pod okiem regulatora. Czasy, kiedy związani ze sobą członkowie kas pilnowali operacji i bezpieczeństwa swoich pieniędzy, minęły. Dzisiejszy system finansowy jest na tyle skomplikowany, a więzi międzyludzkie na tyle luźne, że kas musi pilnować oko nadzorcy. Ludzie są przekonani, że ich pieniądze leżące w banku są bezpieczne, bo ktoś nad tym czuwa, i tak samo traktują kasy.
Stanisław Kluza dodaje, że bilans strat w sprawie SKOK-ów nie jest jeszcze przesą­dzony. - Trzy miliardy złotych z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, które poszły na pokrycie strat SKOK-Wołomin, to tylko część bilansu. Są przecież kredyty, które będą odzy­skiwane. Często po latach okazuje się, że dużą część z tych pieniędzy udaje się odzyskać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz