Miało być blisko
ludzi, uczciwie i autonomicznie. Jest partyjnie, niejasno i na granicy prawa.
To wina konstrukcji systemu SKOK, ludzi i państwa.
GRZEGORZ SADOWSKI
Zasada
jest prosta i przejrzysta. Jeden członek ma jeden głos, niezależnie od liczby
udziałów. Kasy oszczędnościowo-kredytowe odgrywają rolę społecznej bankowości,
w której nie chodzi wyłącznie o zysk, ale też o wzajemne wsparcie członków.
Kontrola oparta na więziach społecznych pozwala rozwiązać problem dużych kosztów
przy obsłudze małych pożyczek.
Dlatego na świecie kasy odniosły
sukces. Istnieje ponad 50 tys. unii kredytowych, oferujących usługi ponad 177
min członków. Te unie - odpowiedniki kas SKOK - to w wielu krajach nieodzowna część
systemu finansowego. Konkurują z komercyjnymi bankami, oferując swoim członkom
tanie kredyty. - To segment istotny dla systemu. Kasy kredytowe są buforem
wobec parabanków i jednocześnie konkurencją dla klasycznych banków - mówi Stanisław Kluza, były szef Komisji
Nadzoru Finansowego.
W Polsce idea unii kredytowych
uległa wypaczeniu. Ostatnie wydarzenia mogą zatrzymać rozwój tego sektora na
lata. Ze szkodą dla nas, klientów. Bo im większa jest konkurencja o nasze
pieniądze, im więcej instytucji działa na rynku, tym dla niego lepiej.
UPADŁOŚCI, PROGRAMY NAPRAWCZE
Pod koniec zeszłego roku 41 kas
było objętych postępowaniem naprawczym. W stosunku do dwóch - SKOK Wołomin i
SKOK Wspólnota - ogłoszono upadłość. Dwie kasy zostały przejęte przez banki. -
Ludzie, którzy stworzyli to imperium, albo byli niekompetentni, albo
nieuczciwi, albo jedno i drugie. W efekcie
doszło do powstania gigantycznych strat - mówił niedawno Leszek Balcerowicz.
Nawet ekonomiści bliscy PiS nie bronią dziś senatora Grzegorza Biereckiego,
który jest twórcą systemu SKOK-ów. - To, co on wyrabiał, to duży skok na kasę,
pewnie lege artis. Nie był pierwszym, który takiego skoku dokonał, i pewnie nie
będzie ostatnim - mówił w TVN 24 Ryszard Bugaj, członek rady
programowej PiS.
Dlaczego się nie udało? - Zawiedli
przede wszystkim politycy i państwo, które nie potrafiło w odpowiednim momencie
objąć kas nadzorem - mówi Stanisław Kluza. W efekcie kasy funkcjonowały na
fikcyjnych poziomach zabezpieczeń - Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK
gwarantowało pokrycie strat tylko do kwoty 34 min zł na jeden SKOK, niezależnie
od rzeczywistej kwoty udzielonych kredytów. Kasy pożyczkowe cieszące się
przywilejami podatkowymi i kontrolowane same przez siebie były oczywistym polem
do nadużyć. Dopiero w 2012 r. weszły pod nadzór KNF, która ujawniła większość
finansowych nieprawidłowości. Objęte zostały także gwarancjami Bankowego
Funduszu Gwarancyjnego. - Ale jednocześnie KNF zyskała nad nimi władzę, która
stała się dla nich kagańcem, pozbawiając je podstawowej przewagi konkurencyjnej
- mówi Kluza. Wyższe koszty i wymogi kapitałowe wymuszają na kasach obniżenie
oprocentowania lokat i wzrost marży na kredytach.
SKOK-i straciły więc jeden z
podstawowych argumentów w walce o klientów.
TYLKO NIE POD NADZÓR
Mimo zapewnień, że SKOK-i od początku
chciały być objęte nadzorem, Kasa Krajowa robiła wszystko, by pod ten nadzór
nie wpaść, a jeśli już, to na własnych zasadach. Osoba, która zna kulisy
sprawy, twierdzi, że pomysł objęcia SKOK-ów nadzorem pojawił się za rządów PiS
już na początku 2006r. - W Ministerstwie Finansów w sprawie SKOK-ów zrobiono
Białą Księgę, czyli raport z ich dotychczasowej działalności. Pół roku później,
gdy powstawała KNF, pojawił się pomysł, by przy okazji obejmowania nowym
nadzorem instytucji finansowych, ubezpieczeniowych i emerytalnych, włączyć w to
także „inne instytucje finansowe”, czyli SKOK-i - opowiada. Dlaczego ten pomysł
nie przeszedł? - Zablokowała go ówczesna minister Zyta Gilowska - tłumaczy nasz
rozmówca. W Sejmie przeciw ustawie o KNF zagłosowała wtedy opozycja - na czele
z PO - obawiając się zbyt dużej władzy nowej komisji jako „supemadzorcy”.
Posłowie PO próbowali jednak zgłosić poprawkę wprowadzającą SKOK-i pod nadzór
KNF, ale tę z kolei odrzuciła koalicja PiS, Samoobrony i LPR.
Dwa lata później do Sejmu, w
którym większość miała koalicja PO i PSL, prezydent Lech Kaczyński wniósł
projekt ustawy o spółdzielniach. Nowe prawo miało wprowadzić nadzór nad
SKOK-ami, ale raczej symboliczny. KNF miałaby jedynie „dokonywać oceny
sytuacji finansowej kas” „badać jakość kontroli wewnętrznej” czy „dokonywać
oceny sprawowanego przez Kasę Krajową nadzoru nad kasami” Nie zakładano gwarancji
depozytów ani wymogów kapitałowych.
SKOK-i przed tym projektem
próbowały uciec. W 2009 r. pojawił się nawet pomysł, by mająca siedzibę w
Luksemburgu SKOK Holding kupiła nieduży niemiecki bank Bankhaus Oswald Kruber
(BOK). Dzięki tej operacji kasy mogłyby działać w Polsce na podstawie paszportu
europejskiego, omijając rodzimy nadzór. Do tej transakcji nigdy nie doszło.
Projekt ustawy o spółdzielniach też został odrzucony: w pierwszym czytaniu głosami
koalicji PO-PSL. - Z punktu widzenia interesu klientów i państwa był to
najlepszy moment na objęcie kas nadzorem - mówi Jarosław Gowin z Polski Razem.
- Politycy PiS bronili niezależności, PO z kolei chciała jak największej
kontroli, nie bacząc na idee stojące za SKOK-ami - dodaje.
Tym bardziej że w2006 r. nadzorem
objęto kasy w Czechach. Było to pokłosie kryzysu w kasach, który wybuchł tam w
2000 r. Tuż przed zapaścią działało 100 unii
kredytowych, które zarządzały majątkiem miliarda koron czeskich. Oferowały
bardzo atrakcyjne oprocentowanie depozytów, które sięgało nawet 15 proc.
rocznie, trzy razy tyle co w bankach. Unii kredytowych nikt nie kontrolował,
ani resort finansów, ani Narodowy Bank Czech. W 2000 r. okazało się, że kredyty
w części kas nie są spłacane, a ich kwota przewyższa depozyty. Klienci 20 kas
stracili równowartość 160 mln dolarów.
KNF objęła polskie kasy nadzorem
dopiero w listopadzie 2012 r. Światowy kryzys finansowy objawił się wysypem
złych długów. Kasy też zaczęły notować straty i duży przyrost przeterminowanych
kredytów. Na razie jednak nie wiadomo, w jakiej części powstałe wówczas straty
były efektem ogólnego kryzysu, w jakiej nieudolnego zarządzania ryzykiem w
kasach, a w jakiej ewentualnego celowego działania.
LUZOWANIE POWIĄZAŃ
Obrońcy SKOK-ów argumentują, że
tak rygorystyczny nadzór to koniec idei spółdzielczości. W zeszłym roku KNF
przedstawiła zalecenia finansowe dla SKOK-ów (rekomendacje a-skok i b-skok)
analogiczne do tych, które muszą stosować banki. Na przykład wymagania
dotyczące zabezpieczeń kredytów hipotecznych są takie same jak dla banków
komercyjnych (rekomendacja s). SKOK-i muszą więc działać na takich samych zasadach
jak banki, a to kłóci się z ideą bankowości społecznej.
Wbrew opiniom krytyków nadzór nad
kasami kredytowymi istnieje wszędzie na świecie i w niczym nie zagraża ich
idei. W Wielkiej Brytanii tamtejsze credit unions działają na
podstawie zgody wydawanej przez FSA (Financial Services Authority), odpowiednik polskiej KNF. To ona wydaje zalecenia, jak mają działać
kasy, może dokonywać inspekcji na miejscu i wydawać rekomendacje. Unie
kredytowe zobowiązane są do przedkładania FSA kwartalnych i rocznych raportów
z działalności. Na podstawie tych danych FSA nakłada na kasy wymagania w
zakresie zabezpieczeń, współczynnika wypłacalności czy terminów, na jakie kasy
mogą udzielać pożyczek. Mniejsze kasy mają mniejsze wymogi kapitałowe. W USA
nadzór nad kasami prowadzi National Credit Union Administration - NCUA. Wydaje regulacje, ma uprawnienia do dokonywania inspekcji na
miejscu oraz do nakładania kar za łamanie przepisów. Działa też oddzielny dla
unii kredytowych fundusz gwarancyjny.
Wszędzie obowiązują podobne wymogi
kapitałowe: w USA wynoszą one dziesięć procent, a w Wielkiej Brytanii dla kas,
które mają powyżej 10 tys. członków i 10
min funtów aktywów, osiem procent. Zbliżony do polskiego system kas ma Kanada,
gdzie nadzór nad nimi sprawuje generalny inspektor instytucji finansowych oraz
minister finansów, a dodatkowo kas pilnuje organizacja zrzeszająca
(konfederacja), czyli odpowiednik naszej Kasy Krajowej.
Jednak tamtejsze nadzory nie
traktują kas identycznie jak banki. Przywiązują wagę także do czynników
pozafinansowych, sprawiających, że kasy zyskują przestrzeń do konkurowania z
bańkami. Nadzór, przy wyznaczaniu norm ostrożnościowych, bierze pod uwagę
powiązania między członkami wynikające ze wspólnej pracy, zainteresowań czy
bliskiego zamieszkania. Rygorystycznie podchodzi się do kwestii niezależnego
zarządu i nadzoru. Członkowie zarządu amerykańskiego NCUA są mianowani przez
prezydenta USA, po zatwierdzeniu przez Senat. Nie więcej niż dwóch członków
może pochodzić z tej samej partii politycznej. To przeciwieństwo mało
demokratycznej Kasy Krajowej SKOK czy nominowanego przez premiera szefa KNF.
Zresztą na świecie też wybuchały
kryzysy związane z niewypłacalnością, jak choćby ten w latach 80. w USA, kiedy
nagły wzrost stóp procentowych i jednocześnie bezrobocia spowodował, że kasy
trzeba było dokapitalizować. NCUA wskazała w swoim raporcie, że przyczyną tego
kryzysu była również „deregulacja i poluzowanie powiązań między członkami unii”
Wiatach 90. amerykańskie kasy odrobiły straty i nadal funkcjonują.
Zwolennikom SKOK-ów marzy się powtórzenie
sukcesu niemieckich Sparkasse, które - formalnie niezależne - stanowią silną
konkurencję dla klasycznych banków. Ich klientami jest 65 proc. małych i
średnich firm niemieckich. Ale wszędzie, także w Niemczech - działanie kas
odbywa się pod okiem regulatora. Czasy, kiedy związani ze sobą członkowie kas
pilnowali operacji i bezpieczeństwa swoich pieniędzy, minęły. Dzisiejszy system
finansowy jest na tyle skomplikowany, a więzi międzyludzkie na tyle luźne, że
kas musi pilnować oko nadzorcy. Ludzie są przekonani, że ich pieniądze leżące w
banku są bezpieczne, bo ktoś nad tym czuwa, i tak samo traktują kasy.
Stanisław Kluza dodaje, że bilans
strat w sprawie SKOK-ów nie jest jeszcze przesądzony. - Trzy miliardy złotych
z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, które poszły na pokrycie strat
SKOK-Wołomin, to tylko część bilansu. Są przecież kredyty, które będą odzyskiwane.
Często po latach okazuje się, że dużą część z tych pieniędzy udaje się
odzyskać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz