poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Młody wilk



Trzydziestoparoletni sędzia Wojciech Łączewski, który skazał Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA, na trzy lata bezwzględnego więzienia i 10 lat zakazu zajmowania stanowisk państwowych, ma na swoim koncie dużo więcej ostrych wyroków.

Violetta Krasowska

Prawdziwy sędzia Dredd - mówią o nim. Filmowy Dredd, w którego wcielił się Sylwester Stallone, nie uznaje oko­liczności łagodzących lub wyższej konieczności; ślepy wyznawca dewizy dura lex sed lex - ciężkie prawo, ale prawo. Nawet jeśli oznacza to skazanie na pięć lat mężczyzny za zniszczenie budki telefonicznej, choć tylko skrył się za nią podczas strzelaniny. Wojciech „Dredd" Łączewski, sędzia z siedmioletnim stażem, sam pochodzi z sędziowskiej rodziny. Mama cywilistka. Ojciec karnista - przez wiele lat był przewod­niczącym IV Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Lublinie. -Niezwykle mądry, nadzwyczaj przyzwoity człowiek - opowiada przyjaciel rodziny i dodaje, że oboje sędziostwo Łączewscy byli spokojni i wyważeni. - Ale syn zawsze był charakterny i twardy. Wyszczekany, czasem obcesowy. Tak od dziecka.
Nie bał się szczerzyć kłów już na samym początku kariery sędziowskiej. Starzy prawnicy wspominają, jak to sąd okręgo­wy wydał list żelazny dla sądzonego przez niego oskarżonego, co skutkowało zwolnieniem go z aresztu. Postawił się i powie­dział, że człowieka nie wypuści. Tak zrobił.
Zanim przyjechał do Warszawy - po studiach prawniczych na UMCS w Lublinie, gdzie w 2001 r. rozpoczął aplikację-wiele lat spędził na lubelskiej prowincji. W Sądzie Rejonowym w Ja nowie Lubelskim, gdzie był asesorem od 2004 r., zrobił wraże­nie, na pył ścierając prokuraturę, która oskarżyła matkę dziecka o podanie mu amfetaminy. Wojciech Łączewski wydał wyrok uniewinniający kobietę, dowodząc, że prokuratura nie przed­stawiła ani jednego dowodu, że to ona podała dziecku narkotyk, a śledztwo określił jako niechlujne.
Sam szybko doczekał się prześmiewczych komentarzy za spo­sób uzasadnienia decyzji wysłania wezwania na adres zamel­dowania, a nie wskazany adres do doręczeń, w efekcie czego oskarżony nie był na rozprawie. Otóż argumentował, że meldu­nek zgodnie z prawem nakazuje przebywanie w danym miej­scu, więc nie przebywając od dawna pod tym adresem, łamie się prawo. Takie stanowisko nie utrzymało się jednak w wyższej instancji.
Po trzech latach w Janowie, jeszcze jako asesor, Łączewski przeniósł się do Sądu Rejonowego w Puławach. I tam zastała go nominacja sędziowska, którą odebrał w Pałacu Prezydenckim z rąk Lecha Kaczyńskiego.


Lista ostrych wyroków
W sierpniu 2012 r. przeniósł się do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście. Przez ponad rok codziennie dojeżdżał do stolicy z Lublina.
Samotnik, ale pracowity. - W Sądzie Rejonowym dla Warsza­wy Śródmieścia przerób jest ogromny, a on zawsze jest dobrze przygotowany do sprawy, doskonale znający akta, konkretny. Surowy i panujący nad tym, co dzieje się na sali -mówi wielolet­ni sprawozdawca sądowy „Gazety Wyborczej” Piotr Machajski, który bywa tam często. Uważa Łączewskiego za nietuzinkowe­go sędziego. Nowoczesny. Gdy potrzeba sięgnąć na sali sądo­wej po Kodeks karny, sędzia Łączewski, zamiast wertować tom kodeksu, sięga po tablet. Jest zresztą czynnym użytkownikiem Twittera. Obserwuje wpisy ponad 300 innych użytkowników, głównie z dziedziny obronności, MON, w tym ministra Siemo­niaka, dziennikarzy. Interesuje się sytuacją na Wschodzie. Cza­sem wda się w jakąś internetową dyskusję na temat braku szatni w niemieckich sądach.
W Warszawie wyrokuje równie niezależnie jak wcześniej. – Wydaje się, żerna poczucie misji -podsumowuje Machajski. Zapew­ne to właśnie poczucie misji każe sędziemu Łączewskiemu wpla­tać w wyroki aspekty wychowawcze. Kinoli wykrzykujących hasła antysemickie skazał na przykład na prace społeczne i obejrzenie filmu Izabelli Cywińskiej „Cud purymowy” - o łódzkim kibolu, zatwardziałym antysemicie, który dowiaduje się, że jest Żydem.
Wyrokuje surowo. Kierowca złapany na moście Poniatowskiego w porannym szczycie, z sądowym zakazem jazdy i po spożyciu alkoholu, dostaje rok bezwzględnego więzienia, bo - jak tłumaczy w uzasadnieniu sędzia Łączewski - takie zachowanie świadczy o braku respektu dla wyroków sądowych. Kradzież przez kieszon­kowców w autobusie linii 175 aparatu fotograficznego - żadne zawiasy, jak chciała prokuratura, a 30 dni aresztu. Wyłamanie drzwi w cudzym aucie na chodniku, włamanie się do samochodu przez pijanego chuligana i kradzież 100 zł leżących w skrytce-rok więzienia bez zawieszenia. Bo podobnych czynów oskarżony po­pełniał wcześniej więcej, a „podobieństwo przestępstw świadczy o niepoprawności sprawcy i jego konsekwencji, a wręcz premedy­tacji w dążeniu do łamania porządku prawnego” - pisze sędzia, dodając, że „jedynie kara bezwzględna spełni należycie swe cele w zakresie prewencji indywidualnej i generalnej i zarazem stano­wić będzie sprawiedliwą odpłatę za popełniony czyn”. Kolejny wyrok: diler pod warszawskim klubem z 0,92 grama amfetaminy i trzy miesiące pozbawienia wolności. W uzasadnieniu sędzia Łączewski przekonuje, że czyn ten cechuje znaczny stopień społecz­nej szkodliwości z uwagi na rodzaj naruszonego dobra, to znaczy „życie i zdrowie ludzkie w aspekcie całego społeczeństwa.
Niemal zawsze wyroki te są wyższe, niż żądane przez prokura­turę. Wielokrotnie też w trakcie procesu sędzia Łączewski zmienia kwalifikację czynu, zwykle ostrzej punktując przestępstwa, niż zrobiła to prokuratura. Jak w przypadku policjanta, który w cza­sie Marszu Niepodległości kopał i pałował leżącego chłopaka. Obrońca policjanta tłumaczył, że wydając wyrok, sąd powinien wziąć pod uwagę cały kontekst sytuacji, w tym nerwy, j akie wtedy towarzyszyły i policjantom, i demonstrantom. Była wszak bitwa.
- Policjant nie jest jednoosobowym wymiarem sprawiedliwości - uciął sędzia i praktycznie wyeliminował policjanta z zawodu, skazując go co prawda na więzienie w zawieszeniu, ale z 8-letnim zakazem pracy w zawodzie tak policjanta, jak i ochroniarza czy detektywa.

Prawo i sprawiedliwość
Sędzia Waldemar Żurek z Krajowej Rady Sądownictwa zwra­ca uwagę, że wszyscy żądają od sędziów takich zdecydowanych działań, dopóki nie dotkną one „swoich” ludzi. Wówczas sędzia szeryf okazuje się zły. Tak się stało z Łączewskim. Część publicy­stów prawicowych nazwała wyrok dla Kamińskiego „psującym państwo”. Choć gdy rok temu nakazał prokuraturze dalsze prowa­dzenie umorzonego śledztwa dotyczącego odpowiedzialności przy organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia, raczej go chwalono. Do prezesa sądu wpłynęły już pierwsze skargi na wyrok w sprawie Kamińskiego: że łamie sprawiedliwość, niszczy państwo, bo prze­cież Kamiński walczył z korupcją.
Tymczasem skazanie na trzy lata więzienia szefa CBA Mariu­sza Kamińskiego wydaje się jedynie kontynuacją jego -nazwijmy to - misji. Podstawieni przez CBA agenci, podając się za szwaj­carskich przedsiębiorców, zaproponowali dwóm biznesmenom łapówkę za pomoc w odrolnieniu działki na Mazurach. Tzw. kon­trolowana łapówka, podejrzewano, miała trafić do wicepremiera Andrzeja Leppera.
Łączewski stwierdził, że CBA podżegało do korupcji, a do wszczę­cia operacji specjalnej nie było podstaw prawnych ani faktycznych. „W CBA pomyślano: wykreujemy sprawę, to się sprawdzi, czy jest korupcja; to było rozpoznanie bojem” - mówił, uzasadniając wy­rok. Zwrócił też uwagę, że służby, mające szerokie uprawnienia wnikania w prawa obywatelskie, nie mogą z tego korzystać tak swobodnie.
Co do wysokości orzeczonej kary, niespotykanej w praktyce wobec funkcjonariuszy publicznych, i wyższej, niż chciała pro­kuratura (która proponowała rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, cztery lata zakazu pełnienia funkcji kierowniczych i grzywnę), sędzia Łączewski grzmiał o „wysokim stopniu społecznej szkodli­wości działań oskarżonych, wnikających głęboko w prawa obywa­telskie określone w konstytucji, w tym w prawo do prywatności - bez żadnych po temu powodów".
Wśród młodych prawników ma już grono fanów. To ci ziryto­wani odwiecznym sądowym „dwa na pięć”, czyli dwa lata w za­wieszeniu na pięć lat - powszechną w ich mniemaniu praktyką odwalania spraw i zawieszania wyroków. - Łączewski to przykład młodego sędziego bez kompleksów, którego nie ściska gorset żad­nych układów. Po prostu robi, co uważa za sprawiedliwe - mówi jeden z nich. - Wydaje się. że patrzy na wymiar sprawiedliwości prosto: są dowody-to skazujemy, nie ma - uniewinniamy, krótka piłka, i tak powinno być.
Oby tylko na tym nie wyszedł tak źle, jak filmowy sędzia Dredd - atakowany, kompromitowany i odsunięty.

1 komentarz:

  1. znam go z osiedla , był jako kolega Super !!!
    ale ludzie się zmieniają na lepszych i gorszych .
    Myślę ze to tylko czas pokaże dlaczego tak działał i z kim współpracował.

    OdpowiedzUsuń