PiS
do perfekcji opanowało sztukę kreowania własnej prawdy. Najchętniej odgrywając
przy tym rolę ofiary.
ALEKSANDRA PAWLICKA
Partia
Kaczyńskiego dostała właśnie nowe paliwo w tej kampanii - wyrok trzech lat
więzienia dla Mariusza Kamińskiego. Wiceszefa PiS skazano za przekroczenie
uprawnień, gdy kierował CBA. Chodzi o tzw. aferę gruntową, czyli próbę
wykreowania przestępstwa, którego nie było. Sposób, w jaki prawica potraktowała
wyrok na Kamińskiego, jest typowy i przećwiczony
w wielu wcześniejszych bataliach -
od katastrofy smoleńskiej po SKOK-i. Wszystko odbywa się według słynnej
maksymy Jarosława Kaczyńskiego: „I żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że
białe jest białe, a czarne jest czarne”.
Złodzieje, Białoruś i Putin
Pierwsze prawicowe komentarze w
sprawie Kamińskiego pojawiły się jeszcze w trakcie ogłaszania wyroku.
„Dzień złodzieja. Macie dziś swoje święto” - obwieścił portal braci
Karnowskich. Bartosz Kownacki, poseł PiS, na żywo komentował: „Wyrok w sprawie
Kamińskiego to sygnał dla łapówkarzy: możecie dalej to robić! Został skazany za
to, że bezwzględnie ścigał przestępców”. Z kolei Joachim Brudziński, jeden z
najważniejszych ludzi PiS, nie ukrywając emocji, stwierdził: „To wyrok rażąco
sprzeczny z elementarnym poczuciem sprawiedliwości i potwierdzenie tego, że
od ośmiu lat złodzieje w naszym kraju mają się coraz lepiej, w przeciwieństwie
do ścigających ich policjantów i funkcjonariuszy. Czy sztabowcy Bronisława
Komorowskiego i piarowcy PO, mówiąc o posiadanej »bombie atomowej «, która
miała uderzyć w PiS, nie mieli na myśli właśnie tego wyroku?”.
Pierwsza linia obrony zostaje więc
nakreślona błyskawicznie, grubą kreską: sądy w Polsce chronią przestępców,
czyli władzę. A skoro wymiar sprawiedliwości jest władzy uległy i podejmuje
wyroki pod jej dyktando, to samo nasuwa się porównanie Polski z Białorusią i
rządu PO z Putinem. Pierwszy sięga po nie Jarosław Kaczyński. „Znaczna część
społeczeństwa nie zdaje sobie spraw z tego, jak wygląda dzisiaj w Polsce
wymiar sprawiedliwości - mówi, komentując wyrok w sprawie Kamińskiego - jak
daleko jesteśmy od państwa praworządnego i demokratycznego. Droga łoi
Białorusi, która rozpoczęła się siedem lat temu [gdy władzę przejęła PO -
przyp. red.] przebiega coraz szybciej”.
Białoruski argument powtarzany jest
wiele razy. „Dziś ponad połowa Polaków nie ufa polskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
To standardy białoruskie” - mówi w TVN24 Marcin Mastalerek, rzecznik PiS.
Marek Pyza na portalu wPołityce.pl pisze: „Pan sędzia swoim haniebnym wyrokiem
postawił stempel na planie dla Polski: Na Wschód marsz!”. A czołowy prawicowy
publicysta Tomasz Terlikowski na portalu Fronda stwierdza: „Putin byłby z was dumny, polscy sędziowie. (...) Putin też, aby poradzić sobie z przeciwnikami, stawia ich przed
sądami, a te - rozgrzane jak nasze - skazują
polityków opozycyjnych za dowolnie
absurdalne kwestie. Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości co do standardów,
jakie panują w Polsce, to musi się z nich wyleczyć. Polska dołączyła do standardów
putinowskich”. I jeszcze sugestywne porównanie Witolda Waszczykowskiego (poseł
PiS): „Władza traktuje Kamińskiego jak Putin Chodorkowskiego”.
Diagnoza jest gotowa. Kreśli ją guru polskiej prawicy, prof. Zdzisław Krasnodębski: „Kamiński to pierwszy więzień
polityczny III RP. Wydaje się, że mieliśmy tu do czynienia z wyrokiem na
zamówienie polityczne”.
Martyrologia i granice rozsądku
Robiąc z Kamińskiego więźnia
politycznego, prawica zamienia wyrok obciążający byłego szefa CBA i całą IV
RP w powód do chwały. Gloryfikuje łamanie prawa, którym - według sądu - było
działanie CBA w aferze gruntowej. Mariusz Kamiński już nie jest skazanym
winnym zarzucanych mu czynów, ale ofiarą systemu. Męczennikiem IV RP,
bohaterem cierpiącym za demokrację w kraju białorusko-putinowsldej dyktatury
PO.
„Kiedyś skazywało się Żołnierzy
Wyklętych, dziś skazuje się Mariusza Kamińskiego. Ta analogia nie jest
przesadzona” - łamiącym się głosem oświadcza były minister sprawiedliwości
Zbigniew Ziobro. Joachim Brudziński dodaje: „Stopień spolegliwości sędziów i
przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości wobec rządzących jest taki jak w
latach 50., gdy dyktowano wyroki”. „Zaczęło się dorzynanie PiS-owskiej watahy”
- ogłasza na portalu Niezależna.pl publicystka Dorota Kania.
Spirala histerii nakręca się z
każdą kolejną wypowiedzią. Z każdym wpisem, z każdym komentarzem. Terlikowski
wyrokuje: „Nie żyjemy już w wolnym kraju”. Portal Karnowskich: „Obywatelu! Ta
władza cię
wykończy! Ta władza chce zniszczyć
najwyraźniej wszystko, co jeszcze czuje i myśli po polsku i nie cofnie się
przed żadną niegodziwością”.
Jarosław Gowin, stojący murem za
Kamińskim, trzeźwo przyznaje: „To paradoksalnie dobra wiadomość dla PiS.
Kaczyński i spółka będą mogli przybrać szaty obrońców demokracji i uderzyć w
najwyższe tony, mówić o wsadzaniu do więzień opozycjonistów. PiS może na tym
sporo zyskać”.
I tak się dzieje. Prawica uderza w
ton patriotyczny. Przypomina, kto jest prawdziwym obrońcą i depozytariuszem
wolności w Polsce. „Nagłośnimy to w Europie, niech Europa zobaczy, co dzieje
się w Polsce - gardłuje rzecznik Mastalerek, zapowiadając PiS-owską krucjatę w
Parlamencie Europejskim w sprawie Kamińskiego.
- Dla PiS każdy atak na partię to
dobra okazja, aby uderzyć w najwyższe tony i eskalować emocje aż do granic
rozsądku - mówi były polityk tej partii i dodaje: - Właśnie dlatego stamtąd
odszedłem - mówił łamiącym się głosem Zbigniew Ziobro
To, że denerwuje mnie nieudolność
śledztwa smoleńskiego, nie oznacza, że wierzę w zamach, a to, że wyrok Kamińskiego
uważam za zbyt surowy, nie znaczy, że w Polsce nie ma demokracji, tylko
totalitarny zamordyzm.
Skok na prawdę
W sprawie wyroku na Mariusza Kamińskiego
prawica zachowuje się dokładnie tak jak w sprawie afer w SKOK-ach. Podniosła
larum od razu, gdy szef Komisji Nadzoru Finansowego zaalarmował, że jeden z
założycieli SKOK wyprowadził za granicę pieniądze, które powinny służyć
ratowaniu upadających kas. Prawicowe media huczały: atak, zemsta, brudna akcja, manipulacja. Gdy doszło do tego
przypomnienie, że wyprowadzenie kapitału było możliwe dzięki parasolom
ochronnemu, jaki nad SKOK-ami roztoczył były prezydent Lech Kaczyński, zaskarżając
do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o nadzorze KNF i fakt, że w działaniach
tych reprezentował go obecny kandydat na prezydenta PiS, Andrzej Duda, prawica
wpadła w histerię. „Hucpa! Nagonka na SKOK-i ma na celu zohydzenie kandydatury
Andrzeja Dudy na prezydenta!” - pisał jeden z prawicowych portali. Zamiast
rozmowy o faktach, udowadnianie, że białe nie jest białe, a czarne czarne.
Jacek Kurski postuluje: „Niech się pan Komorowski zacznie tłumaczyć z afery” i
sugeruje, że prezydent jest „w bliskiej komitywie, pije wino” z panem z upadłego SKOK-u Wołomin. Twierdzi też, że
prezydent powinien się wytłumaczyć ze związków swojego syna, który jako
prokurent współpracuje z firmą byłego przedstawiciela SKOK-ów.
Strzał Kurskiego okazuje się
niewypałem, ale politycy PiS już krążą po mediach ze zdjęciem prezydenta
Komorowskiego w towarzystwie byłego pracownika SKOK-ów. I nic to, że zdjęcie
jest przypadkowe, zrobione podczas premiery filmu „Bitwa Warszawska 1920”. PiS-owcy niosą powieloną
w licznych odbitkach fotę jak ryngraf na piersi i pokazują przed kamerami
wszystkich stacji.
Portal Karnowskich posuwa się jeszcze
dalej - pisze, że za nieprawidłowości w SKOK-ach odpowiada Bronisław Komorowski,
a dokładnie „magister historii Bronisław Komorowski i jego doradca, również
historyk, również magister, Tomasz Nałęcz” którzy nie kierując się żadnymi
ekspertyzami i analizami prawnymi, wycofali z Trybunału Konstytucyjnego zastrzeżenia
„Lecha Kaczyńskiego, profesora prawa i jego ówczesnego ministra, doktora
prawa”.
Prawda zostaje postawiona na
głowie. Przecież właśnie dzięki wycofaniu z Trybunału Konstytucyjnego
zastrzeżeń poprzednika prezydent Komorowski może podpisać ustawę o nadzorze
nad SKOK-ami, dzięki czemu chroni tysiące Polaków przed utratą oszczędności.
Skoro więc nie udaje się umoczyć
Komorowskiego w SKOK-ach, to może chociaż uda się uwikłać go w WSI? Portal
wPolityce.pl odkrywa depeszę WikiLeaks na temat powiązań
Komorowskiego z WSI. Depesza jest znana od kwietnia 2013 r., informacje te
określane są jako plotki, ale dla prawicowców to prawda objawiona, powielana
natychmiast w mediach społecznościowych: tu oprócz związków z WSI pojawiają się
- oczywiście bez żadnych dowodów - historie, że prezydent kogoś zabił na polowaniu
i wszyscy to kryją, a nawet że ma nieślubne dzieci.
Propaganda i zacieranie granic
„Świadome zacieranie granic między
prawdą a fałszem jest jednym z istotnych narzędzi propagandy. W propagandzie
chodzi o to, aby wyraźne stało się niewyraźne. To, co sprawiedliwe, mogło być
uznane za niesprawiedliwe. Wtedy łatwiej manipulować. W nazistowskich Niemczech
przekonano dzięki temu ludzi, że ich wartość zależy od przynależności
rasowej” - mówił prof.
Eugeniusz Cezary Król w wywiadzie dla „Newsweeka”,
analizując metody działania PiS. Prof. Król to politolog i historyk,
tłumacz dzienników Goebbelsa.
Druga podstawowa zasada propagandy
brzmi: upraszczać i powtarzać, upraszczać i powtarzać, aż żądany przekaz wsączy
się w świadomość nieświadomych manipulacji odbiorców. Tę zasadę PiS także opanowało
do perfekcji. Przećwiczyło przy katastrofie smoleńskiej, gdy sączone miesiącami
doniesienia o sztucznej mgle, trotylu i bombie przekonały 30 proc. Polaków do
teorii zamachu. W sprawie męczennika Kamińskiego, SKOK-ów, prezydenta
Komorowskiego i WSI działa ta sama zasada.
Zacierać granice, upraszczać i powtarzać.
Adam Hofman, niesławny bohater
afery madryckiej, teraz skazany w trybie wyborczym za głoszenie nieprawdy (że
członek władz SKOK-ów zasiada w komitecie honorowym Bronisława Komorowskiego),
oświadcza po usłyszeniu wyroku: „Koniec wolności słowa. Knebel. Dziś spotyka
to mnie, ale jutro może dotknąć każdego z państwa”. Przed kamerami
telewizyjnymi zakleja sobie usta napisem „Komorowski WSI”. Czyli dalej powiela nieprawdę
albo mówiąc dokładniej : utrwala wykreowany na potrzeby prawicy obraz
rzeczywistości. Aby Polacy, a przynajmniej ich część, doszli w końcu do
przekonania, że ten Komorowski pojawiający się ciągle w kontekście SKOK-ów i
WSI musi mieć coś za uszami.
,Jeśli Polacy wyrażą zgodę na
dalsze funkcjonowanie zarówno obecnego prezydenta, jak i obecnej władzy, to
stracą nie tylko ledwo jeszcze tlące się bezpieczeństwo ekonomiczne, ale
również bezpieczeństwo osobiste. Niewykluczone, że już niedługo wyroki sądowe
będą zapadać w studiach telewizyjnych TVN24, TVP Info czy
na lamach »Gazety Wyborczej«” - ostrzega na portalu Karnowskich główny
ekonomista SKOK-ów Janusz Szewczak po wyroku na Kamińskiego. Tomasz
Terlikowski wypowiada się w podobnym tonie: „Na szczęście jest to wyrok pierwszej
instancji. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że przy apelacji ktoś pójdzie po
rozum do głowy. A może »niezawisłe sądy« wyrok w tej sprawie będą wydawać już
w Polsce, w której oszuści, ludzie skorumpowani i przestępcy nie będą zasiadać
w rządzie czy w samorządach, ale będą siedzieć w więzieniach. I wtedy łatwiej
będzie panom w togach wydać wyrok uniewinniający. Aby tak było, trzeba usunąć
platformersko-peeselowską sitwę od władzy”.
I to jest prawdziwy język obecnej,
a pewnie i przyszłej kampanii wyborczej. Realne wyzwanie, o które toczy się
gra: przejąć Polskę - Belweder, rząd, sądy, media. Urządzić je po swojemu, a
tych, którzy dziś nimi zarządzają, wsadzić do więzienia. W imię wolności i
demokracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz