Platforma
nie kupuje już win ani cygar, ale nadal płaci za eleganckie restauracje. PiS po
zmianie skarbnika robi porządki na zapleczu. A miliony z partyjnych kont wciąż
płyną do „swoich”.
ANNA GIELEWSKA
Przeanalizowaliśmy
wydatki Platformy i PIS w 2014 R. Partie już przygotowywały się finansowo na
najważniejsze tegoroczne wybory. Ogromne pieniądze wydawały na wewnętrzne
badania. Jak co roku miliony złotych pochłonęły zlecenia dla zewnętrznych firm,
głównie na doradztwo PR i oprawę marketingową. Duże sumy przeznaczały też na
utrzymanie pracowników i partyjnej infrastruktury. Wszystko to pomaga im
trzymać się władzy.
OSTATNIE ŻNIWA ZNAJOMYCH BYŁEGO SKARBNIKA
Wokół partii Jarosława
Kaczyńskiego przez lata wytworzył się swoisty łańcuch pokarmowy. Partia płaciła
duże pieniądze satelickim spółkom, tworzonym najczęściej przez dawnych
pracowników biura PiS na Nowogrodzkiej. Prawie 2 min zł z kasy na bieżącą
obsługę partii trafiło w ubiegłym roku do spółki MTML Tomasza Pierzchałskiego.
Dodatkowo kilkaset tysięcy złotych w czasie kampanii wyborczych, np. do
europarlamentu.
Za co? - Tajemnica handlowa -
ucina Pierzchalski.
Jego firma już od kilku lat
zarabiała w PiS podobne, nawet wyższe, kwoty. W 2013 r. z Nowogrodzkiej
otrzymała prawie 3 min zł.
Tomasz Pierzchalski zaczynał jako
bliski współpracownik wiceprezesa PiS Adama
Lipińskiego, tą drogą trafił do siedziby partii i gabinetu usytuowanego blisko
Jarosława Kaczyńskiego. Z Nowogrodzkiej odszedł w 2009 r., ale kilka lat
wcześniej założył własną firmę eventową, która stała się główną agencją
obsługującą medialnie PiS. Rok temu Pierzchalski tłumaczył „Wprost”, że jego
firma dostarcza oświetlenie, nagłośnienie i organizuje eventy, również dla PiS. Nie chciał odpowiedzieć które. Zapewniał,
że partia Kaczyńskiego jest jednym z wielu jego klientów. Pierzchalski robił
też dla PiS wewnętrzne badania. Ale choć wprawiały polityków PiS w dobry
nastrój, nieszczególnie się sprawdzały - na przykład w kampanii prezydenckiej
2010 r., na tydzień przed wyborami, Kaczyński miał wygrać już w pierwszej
turze.
Pierzchalski, razem z byłym
dyrektorem PiS Bartłomiejem Rajchertem i Michałem Lewandowskim, zasiadali w
zarządzie Fundacji Nowy Kierunek. Powstała w 2011 r., żeby „popularyzować
konserwatywną myśl polityczną” i utrwalać pamięć o prezydencie Lechu
Kaczyńskim. Rajchert jest jej prezesem do dziś. Na konto fundacji PiS co
miesiąc przelewał ponad 20 tys. zł, podobnie jak w poprzednich latach. Ale
tylko do czerwca ubiegłego roku.
- To była długoterminowa umowa,
została rozwiązana na prośbę byłego skarbnika PiS - tłumaczy Rajchert.
Fundacja działa nadal, otwiera wystawy i prowadzi stronę LechKaczynski.org, ale już bez pieniędzy z PiS.
Swoje wpływy w PiS Rajchert i
Pierzchalski zawdzięczali właśnie byłemu skarbnikowi tej partii Stanisławowi
Kostrzewskiemu. Kostrzewski uznawany był za inżyniera finansowego partii i
zaufanego Jarosława Kaczyńskiego. Po kolejnych doniesieniach medialnych o
zaskakujących wydatkach partii wrogom Kostrzewskiego udało się przekonać
prezesa, że czas na zmiany. Skarbnik odszedł na początku września. Z
Nowogrodzkiej odeszła też wtedy jego siostra Teresa Gorczyca. Nowym skarbnikiem
została Beata Szydło.
Polityk z władz PiS: - Słowem
kluczem Kostrzewskiego był outsourcing. Kiedy przejrzeliśmy umowy,
okazało się, że część tych zleceń z powodzeniem mogą wykonywać pracownicy PiS w
ramach obowiązków. Jako przykład mój rozmówca opowiada historię ze sceną w
siedzibie PiS na Nowogrodzkiej, opisaną niedawno przez „Rzeczpospolitą”:
- Partia wydała pieniądze na jej
zbudowanie, a potem się okazało, że nie jest nawet właścicielem sceny i musi
płacić dalej za comiesięczną obsługę. Kilkadziesiąt tysięcy.
Dlatego - jak słyszymy - teraz
partia wypowiada kolejne umowy z firmami, które obecne kierownictwo uznaje za
„pozostałości” po Kostrzewskim, m.in. ze spółką Pierzchalskiego. Kilka tygodni
temu miała też odejść ostatnia księgowa z Nowogrodzkiej współpracująca z byłym
skarbnikiem.
FUNDACJA OD STRONY INTERNETOWEJ
83 zł tys. zł, czyli o połowę
mniej niż dwa lata temu, zarobiła w PiS firma Screen Media. Spółka powstała w 2013 r.,
zajmuje się głównie transmisjami internetowymi, przygotowuje fotorelacje. Jej
prezesem jest Tomasz Fabiszewski, były pracownik Klubu Sejmowego PiS.
Wcześniej był także prezesem Fundacji
Polska Europa z Siedlec. Ale w fundacji w ubiegłym roku sporo się zmieniło. Nowym
prezesem, w ramach „porządków”, w listopadzie został Sebastian Chwałek, także
pracownik Klubu PiS. Z rady nadzorczej fundacji odeszli politycy: Mariusz
Kamiński, Adam Rogacki i Marek Kuchciński. Dlaczego? - To była ich decyzja,
skupili się na pracy parlamentarnej. Wtedy był inny skład władz fundacji, teraz
jest inny - mówi prezes Chwałek.
O działalności fundacji trudno się
więcej dowiedzieć. Własnej strony internetowej nie prowadzi. Prezes uważa, że
wystarczy adres pocztowy. To o tyle ciekawe, że fundacja sama miała zajmować
się właśnie prowadzeniem... strony internetowej dla PiS (myPiS.pl). - W tej chwili ta sfera działalności
fundacji została wstrzymana. Funkcjonuje serwer, więc istnieje teoretyczna
możliwość dalszego jego wykorzystywania i umieszczonych na nim danych -
przyznaje Chwałek.
Jednak przez cały poprzedni rok
fundacja otrzymywała przelewy, regularnie po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Łącznie na jej konto wpłynęło z PiS ponad 300 tys. zł. Na co więc poszły te
pieniądze? - Wszelkie środki finansowe pozyskane przez fundację były wykorzystywane na realizację jej
zadań statutowych - ucina Chwałek.
SŁONO ZA OCHRONĘ I MARKETING
PiS niezmiennie nie oszczędza za
to na ochronie prezesa. Za usługi firmy ochroniarskiej Grom Group partia
zapłaciła w ubiegłym roku 1,85 min zł (a dodatkowe pieniądze w czasie kampanii
wyborczych). Jarosława Kaczyńskiego strzeże kilku ochroniarzy, 24 godziny na
dobę przez 7 dni w tygodniu.
Rachunki bankowe PiS pełne są
zleceń dla większych i mniejszych agencji zajmujących się PR, reklamą i
marketingiem. Prawie pół miliona złotych zarobiła firma producencka Media Film
Dariusz Gąsior z Rzeszowa. Warszawska agencja One Milion Solutions, która
świadczy usługi reklamowe, otrzymywała ponad 24 tys. zł miesięcznie przez cały
rok. Jej prezesem jest Michał Wiórkiewicz, były asystent premiera Kazimierza
Marcinkiewicza, później bliski współpracownik byłego rzecznika PiS Adama
Hofmana. Jak pisaliśmy rok temu, Wiórkiewicz pojawiał się też w fundacjach na
zapleczu PiS, miał tworzyć partyjny think tank Instytut Studiów i Analiz,
ale bez większych sukcesów. - Teraz po odejściu Hofmana jest wyatutowany -
twierdzi nasz rozmówca z Nowogrodzkiej.
Znaczne zlecenia z PiS, podobnie
jak w poprzednich latach, dostawały firmy QLCO - ponad 150
tys. zł, i Studio Design - przynajmniej kilkaset tysięcy złotych. Tylko w lipcu
ta ostatnia firma wystawiła PiS fakturę na 340 tys. zł. Obie świadczą podobne
usługi: poligraficzne i reklamowe.
Ponad 300 tys. zł zarobiła
wrocławska firma Webber & Saar, kojarzona z wpływami Adama Hofmana - to z
kolei agencja zajmująca się marketingiem internetowym. Jeszcze więcej
pieniędzy trafiło do firmy doradczej Alex Stern (328
tys. zł) i kolejnej agencji reklamowo-mediowej PanPlan Marcina Brzuchalskiego -
ponad 1,5 min zł.
Zarobiła, podobnie jak w
poprzednich latach, spółka GURU Control Systems. Za jej usługi PiS
zapłacił łącznie ponad milion złotych. To firma informatyczna, ale przeprowadza
też dla partii autorskie sondaże. Kilkadziesiąt tysięcy z PiS wpłynęło też na
konto firmy Kalen Lenarczyk, jak pisał „Newsweek” - powiązanej z kuzynem
prezesa Janem Marią Tomaszewskim.
Partia sporo wydawała na marketing
polityczny, specjalistów od wizerunku - wewnętrzne
badania. Na ubiegłorocznej liście płac znalazł się dr
Sergiusz Trzeciak, od kilku lat współpracujący z PiS (ok. 70 tys. zł). Zajmuje
się marketingiem osobowym, już rok wcześniej szkolił polityków PiS na
okoliczność korzystania z Facebooka i Twittera. Tym razem miał przygotować
strategię internetowej kampanii partii. PiS zlecał też usługi agencji Bogdan
Szczesiak studio PR (za ponad 50 tys. zł) - która od lat pomaga partii tworzyć
strategie na kampanie wyborcze. Współpracuje z nią m.in. dr Marek Kochan. Dom
Mediowy Media ON zarobił ponad 200 tys. zł, a firma Entropia Grzegorza
Kowalczyka - prawie 250 tys. zł. Zajmuje się „badaniami rynku i opinii
publicznej”.
Z funduszu eksperckiego PiS płacił
22,7 tys. zł miesięcznie współpracującemu z partią think tankowi - Instytutowi Sobieskiego. Ponadto instytut
wystawił fakturę na 600 tys. zł za organizację kongresów Polska Wielki Projekt.
Na badania w pracowniach TNS i Millward Brown partia Kaczyńskiego przeznaczała
po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Kilku wpłat na łączną kwotę ok. 81
tys. zł PiS tradycyjnie dokonał też na konto Fundacji Lux Veritas ojca Rydzyka.
\ZLECENIA DLA
ZNAJOMYCH I RODZINY
W zaprzyjaźnionych firmach PR
swoje usługi zamawia także Platforma. W ubiegłym roku, podobnie jak w
poprzednich, kilka razy korzystała np. z usług agencji reklamowej Wenecja.
Zapłaciła za to 55 tys. zł. Prezesem tej firmy jest żona byłego sekretarza
generalnego partii Andrzeja Wyrobca (dziś wiceministra kultury).
Po kilkanaście, czasem
kilkadziesiąt tysięcy złotych zarabiały agencje doradcze i PR, które od lat
obsługują Platformę, m.in. Communication Unlimited, Winstone, Baron
Media. Doradzają w sytuacjach kryzysowych, planują strategie na kampanie
wyborcze. Prawie 100 tys. zł trafiło do firmy BSC Advisory. To
spółka, którą w 2012 r. założyli Maciej Bogucki i Marcin Ochmański. Ochmański
wcześniej pracował u prezydent Hanny Gronkiewicz - -Waltz w urzędzie miasta. Bogucki - były radny PO, to młody
biznesmen od lat związany z czołowymi politykami partii rządzącej. Chętnie
opowiadał, że grywa z piłkę z Donaldem Tuskiem. Zasiada też w radzie nadzorczej
PGNiG Technologie.
Kilka tygodni temu „Newsweek”
informował, że kontaktami Boguckiego i ministra sportu Andrzeja Biernata (p.o.
sekretarza generalnego PO) interesuje się ABW. Bogucki zapewniał wtedy, że
„dla polityków nie pracuje, bo w biznesie lepiej płacą.”
- A pana firma BSC Advisory co robi dla Platformy? - dopytuję.
- Mamy taką politykę, że nie
informujemy o szczegółach współpracy - ucina.
Bogucki zapewnia mnie też, że jego
firma nie pracuje dla spółek Skarbu Państwa. Świadczy usługi PR i social media dla klientów prywatnych. Skarbnik PO Łukasz Pawełek
odpowiada mi, że Platforma zamówiła u niej „usługi doradcze w zakresie
strategii aktywności w internecie”.
KOSZTOWNE IMPREZY
Platforma nie szczędziła w
ubiegłym roku na partyjne eventy. Takie spotkania organizowała
często w eleganckich hotelach czy restauracjach. W lipcu 2014 r. do Pątnowa w
woj. łódzkim zjechała partyjna młodzieżówka Młodzi Demokraci. Impreza w ośrodku
Nadwarciański Gród kosztowała PO 35 tys. zł. Partia zorganizowała też forum
samorządowe w podwarszawskim ho - telu Venezia Palace za
niespełna 10 tys. zł.
Wynajem auli Politechniki Warszawskiej
na konferencję, podczas której Ewa Kopacz zaprezentowała swoich ministrów,
kosztował partię 15,5 tys. zł. Jaki był sens tej kosztownej ekspedycji, do dziś
trudno zrozumieć.
Zanim Donald Tusk przeprowadził
się do Brukseli, w sierpniu prowadził jeszcze konsultacje z baronami i zarządami
regionalnymi PO. Głównie w sprawie wyborów samorządowych. Jak się okazuje,
Platforma na tę serię spotkań wynajęła Zespół Rezydencyjny Parkowa. Zapłaciła
za to 36,5 tys. zł.
- Spotykaliśmy się w salce na
parterze, ale to nie była żadna szczególna impreza. Podstawowy, ciepły
catering. Rozmowy o kandydatach w wyborach samorządowych. Teraz też się tam
czasem spotykamy z szefową PO - opowiada mi jeden z szefów regionów.
Dolnośląska Platforma zamawiała z
kolei catering w zamku Topacz w Kobierzycach. W styczniu partia zapłaciła tam
fakturę na 26 tys. zł. W Warszawie chętnie korzystała z cateringu firmy Food Zone, tam właśnie zamówiła m.in. usługi na wieczór wyborczy po
wyborach do Europarlamentu. Firma jest właścicielem drogiej warszawskiej
restauracji AleGloria. Rachunek w cafe bar Mon Balzak w Gdańsku wyniósł 16 tys.
Podobnych faktur w sprawozdaniu PO
za ubiegły rok można znaleźć przynajmniej kilkanaście.
EKSPERTYZY I KOMPUTEROWE ZAKUPY
Niemal milion złotych Platforma
przeznaczyła na zlecenia dla firmy ATM. Grupa ATM zajmuje się produkcją
filmową i telewizyjną. Platforma regularnie korzysta z jej usług, zamawiając
oprawę swoich konwencji, filmy, spoty reklamowe. Jakie? Na przykład w czasie
pożegnalnej konwencji Tuska został wyemitowany krótki film biograficzny lidera
PO. Sam Tusk uznał go wtedy za przesadnie pochwalny.
Platforma regularnie zleca
wewnętrzne badania. Do firmy IPSOS trafiło z tego tytułu ponad pół miliona. Za
badania w Millward Brown partia zapłaciła 63,5 tys.
zł, a w TNS - 235 tys. zł. Szczególnie intensywnie partia zamawiała takie
sondaże w wakacje, niedługo po wybuchu afery taśmowej.
PO finansuje też własny think tank - Instytut Obywatelski, który przygotowuje jej
ekspertyzy i wydawnictwa tematyczne (np. cykl na temat budżetów partycypacyjnych).
Instytut zleca usługi poligraficzne, m.in. firmie Efekt - w ubiegłym roku
pochłonęły one ćwierć miliona złotych. Platforma zrobiła też za 72 tys. zł
zakupy w sklepie elektronicznym Komputronik.
O tym, gdzie trafiają pieniądze
dwóch największych partii, piszemy już kolejny rok. Po licznych publikacjach
mediów widać drobne zmiany. Partie powoli zaczynają bardziej pilnować wydatków.
Pewne zasady pozostają jednak niezmienne - z naczelną, że zarabiać mają „swoi”.
Deklaracje o zmianach w finansowaniu partii politycy wygłaszają płomiennie,
po czym z równą mocą dbają, by szybko ucichły. Zwłaszcza w roku dwóch kampanii
wyborczych i kolejnych milionów do wydania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz