Hierarchia celów była
taka: plan A - wrócić do PiS; plan B - pójść do Korwina; plan C - znaleźć
pracę, choćby w SKOK-ach. Na razie Adamowi Hofmanowi udało się tylko schudnąć.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
Kiedy
rok temu posłanka Beata Kempa naśmiewała się z tupotu „tłustych nóżek”
Hofmana, rzecznik PiS był u szczytu swoich wpływów i miał sporą nadwagę. Dziś,
ponad pół roku po wyrzuceniu z partii, Adam Hofman jest posłem niezrzeszonym i
znacznie szczuplejszym. Miesiąc temu w rozmowie z „Super Expressem” powiedział, że zostało z niego tylko lepsze pól: - To
gorsze zniknęło, mam nadzieję, na zawsze.
Człowiek drugiej strony
Hofman - choćby nawet została z
niego tylko ćwiartka - wciąż jest jednak wizerunkowym ciężarem. W PiS od
tygodni krąży anegdota o tym, jak były rzecznik partii przypadkiem (a może nie
przypadkiem?) natknął się w sejmowych kuluarach na prezesa Kaczyńskiego.
Podał mu rękę i spytał, czy mógłby liczyć na spotkanie w cztery oczy.
Odpowiedź była krótka: - Nie.
Opowiada jeden z posłów: - Parę
dni temu rozmawiałem z Adamem Lipińskim, wieloletnim protektorem Hofmana,
który bronił go po wszystkich najgorszych wpadkach. Zapytałem, czy wie, co
słychać u jego podopiecznego. Lipiński tylko machnął ręką: „Opowieści o naszych bliskich relacjach zawsze były przesadzone”.
Hofman wiedział, że jest problemem
(w jednym z wywiadów sam przyznał nawet, że został symbolem obciachu i głupoty),
mimo to próbował. Sondował na przykład, czy PiS byłoby skłonne zrezygnować z
wystawienia własnego kandydata do Senatu w okręgu, w którym on zdecydowałby
się wystartować jako niezależny. Odpowiedź padła jednak ta sama, co podczas
spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w Sejmie: - Nie.
Przeszkodą w powrocie Hofmana do
PiS okazały się zresztą nie tylko wizerunkowe problemy, ale właśnie nastawienie
Kaczyńskiego. - Dwór prezesa został całkowicie zdominowany przez wrogów Adama:
Joachima Brudzińskiego, Marcina Mastalerka, Andrzeja Dudę i profesorów. Nie ma
dziś ani jednej osoby, która stanęłaby w jego obronie - wyjaśnia jeden z moich
rozmówców.
W efekcie prezes przestał w
ostatnich miesiącach widzieć w Hofmanie cichego sprzymierzeńca, a zaczął
patrzeć na niego jak na „człowieka drugiej strony” (cytat z Nowogrodzkiej).
Kaczyński ma do niego żal za to, że po wybuchu afery madryckiej wyszło na jaw,
iż były rzecznik PiS oszukiwał nie tylko Kancelarię Sejmu, ale także jego. -
Nadużyto mojego zaufania. Byłem przekonany, że poseł Hofman jest w tym czasie
gdzie indziej - przyznał prezes kilka miesięcy temu w tygodniku „wSieci”.
O co chodzi? Wylot do Hiszpanii,
od którego zaczęły się kłopoty byłego rzecznika, przypadał na Wszystkich
Świętych. Hofman przed podróżą miał przyjść do prezesa i zapowiedzieć, że w
najbliższych dniach będzie niedostępny w związku z wyjazdem na groby do
rodzinnego Kalisza.
Zdaniem naszych rozmówców Hofman
kilka tygodni temu dał za wygraną. - Dotarło do niego, że powrotu do PiS
już nie ma - twierdzi jego znajomy.
Świnia z twarzą rzecznika
Gdy w PiS odprawiono go z
kwitkiem, zaczęły się podchody do Janusza Korwin-Mikkego, do pewnego stopnia
zresztą skuteczne - współpraca Hofmana z jego sztabem trwa w najlepsze.
Historia z ostatnich dni: komitet Korwina zapowiada pozew sądowy przeciwko
Andrzejowi Dudzie, który miał przekręcić jego wypowiedź na temat strzelania do
górników. Z naszych informacji wynika, że Hofman nieoficjalnie doradza sztabowi
Korwina, jak podgrzewać ten temat w mediach.
Inny przykład. Były rzecznik PiS
ogłasza w telewizji, że będzie zbierać w Sejmie podpisy pod wnioskiem o
przywrócenie kary śmierci. - Zmuszę kandydatów na prezydenta, by wypowiedzieli
się, czy państwo powinno surowo karać morderców, czy nie - mówi. Zapowiedź na
odległość pachnie ustawką. Ale nie z Dudą, dla którego kara śmierci jest
tematem kłopotliwym, mogącym zrazić wyborców centrum. Na sprawie może zyskać
tylko jeden kandydat: Janusz Korwin-Mikke, który od lat konsekwentnie domaga
się przywrócenia egzekucji.
Z naszych ustaleń wynika, że ze
sztabem Korwina w regularnym kontakcie jest też poseł Mariusz Kamiński, który
podobnie jak Hofman wyleciał z PiS po aferze madryckiej.
Umizgi są tylko częściowo
skuteczne, bo Hofman w zamian oczekuje biorącego miejsca na liście do Sejmu. A
tu czeka go przykra niespodzianka: w KORWiN, podobnie jak w PiS, jego lepsza
połowa wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony na pewno przydałby się
sztabowi. Mądrze doradza, jest doświadczony i wciąż zapraszają go do
najbardziej opiniotwórczych programów publicystycznych. Z drugiej - brać na listy tak skompromitowaną postać byłoby samobójstwem.
Tym bardziej że partia KORWiN zamierza iść do wyborów parlamentarnych pod
hasłami populistycznymi. Będzie bić w klasę polityczną, której Hofman jest
przecież symbolem.
Jeden z moich rozmówców przyznaje:
- Korwin-Mikke stoi przed
dylematem. Jest pomysł, żeby w kampanii parlamentarnej wypuścić billboard ze
świniami stojącymi przy korycie. Bardzo cenię Adama Hofmana, jego wiedzę i
umiejętności, chętnie byśmy z tego wszystkiego skorzystali, ale pojawiły się
głosy, że jedna z tyci] świń powinna mieć jego twarz.
Adam dzwoni do Przemka
Głównym zwolennikiem współpracy z
Hofmanem jest poseł Przemysław Wipler. To on przynosi do sztabu pomysły
pochodzące od byłego rzecznika PiS, który - jak słyszę - nie dostąpił jeszcze
zaszczytu osobistego spotkania z Jego Wysokością Korwinem.
Znajomość Hofmana z Wiplerem rodzi
się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku. Hofman jest wówczas
autorem kampanii PiS, a Wipler debiutuje na listach partii i angażuje się w
promocję filmu „Lider”, poświęconego Jarosławowi Kaczyńskiemu. W Sejmie
znajomość przerodzi się w trwały sojusz, który będzie się opłacać obu stronom.
Hofman zyska w klubie parlamentarnym stronnika (mimo silnej pozycji na dworze
prezesa nie ma ich wcale wielu) i kompana do wspólnych biesiad. Z kolei Wipler
zyska dostęp do prezesa i zacznie pojawiać się w mediach.
Poseł debiutant długo jest
zafascynowany nowym kolegą. Znajomym opowiada, że to wielki talent, może nawet
i przyszły premier. Wipler sam nieustannie się szkoli - opłaca PR-owców,
wizażystów - i ceni Hofmana za profesjonalizm.
Imponuje mu jego biegłość w zakulisowych rozgrywkach, spryt, pewność siebie.
W czasie kadencji dochodzi jednak
do zawirowań. Wipler odchodzi z PiS i żegluje w stronę Korwina, w międzyczasie
wdaje się jeszcze w szarpaninę z policjantami pod nocnym klubem. W czerwcu
ubiegłego roku prokurator kieruje przeciw niemu do sądu akt oskarżenia. Hofman,
który w tym czasie ma wielkie wpływy, zaczyna się dystansować wobec dawnego
kolegi. - To pajac, niepoważny człowiek. Rozmienił się na drobne – mówi
o Wiplerze jednemu ze znajomych. Publicznie atakuje
też samego Korwina: - Jest prorosyjski. Razem z Tuskiem tworzy polski fanklub Putina.
Mija jednak kilka miesięcy i
następuje kolejny zwrot. Po wybuchu afery madryckiej Hofman zostaje wyrzucony
z PiS i ląduje na politycznym dnie. Z kolei Wipler ma swoje pięć minut:
zostaje numerem dwa w partii, która przebojem dostała się do europarlamentu.
Wspólny znajomy obu polityków mówi: - Role się odwróciły. Wipler już nie
wzoruje się na Hofmanie, teraz to Adam dzwoni do Przemka i zabiega o jego
względy.
To, czy Wipler będzie w stanie
przeforsować kandydaturę Hofmana, stoi jednak pod dużym znakiem zapytania.
Mimo dobrych stosunków z JKM Wipler ma w partii wielu wrogów i jest za słaby,
by w pojedynkę przeforsować tak kontrowersyjnego kandydata. Ponadto przed
wyborami parlamentarnymi priorytetem Korwina będzie sojusz z Pawłem Kukizem,
który nazywa Hofmana złodziejem i trudno byłoby mu wytłumaczyć jego start ze
wspólnych list. Poza tym przeciw Hofmanowi zapewne zaprotestowałyby tak zwane
kuce, czyli szeregowi działacze i sympatycy
partii. A Korwin-Mikke liczy się z ich opinią, o czym niedawno przekonał się
były poseł PiS Jarosław Jagiełło.
Jagiełło w lipcu ubiegłego roku
wstąpił do Kongresu Nowej Prawicy. Podczas cotygodniowego czatu z internautami
Korwin-Mikke został zapytany, czy podtrzymuje zdanie, że wszyscy, którzy
głosowali przeciw podniesieniu wieku emerytalnego, powinni pójść siedzieć. Gdy
Korwin odparł, że podtrzymuje, „kuc” dopytał, czy w takim razie Jagiełło,
który tak właśnie głosował, też powinien trafić za kratki? JKM odpowiedział,
że oczywiście powinien. Poseł uznał, że to zbyt wiele, i rozstał się z
Korwinem.
Przypadek Jagiełły to dla byłego
rzecznika PiS przestroga. Hofman oczywiście był przeciw podniesieniu wieku
emerytalnego, ale jego głosowania czy wypowiedzi, które szły wbrew liberalnemu
programowi Korwina, można liczyć na pęczki.
Wszystko zależy jednak od tego, co
stanie się ze śledztwem dotyczącym poselskich
podróży, którym objęto Hofmana. Jeśli zostanie umorzone, to jego przeciwnicy
nie będą mieć argumentów, by go blokować. Można sobie jednak wyobrazić, że
postępowanie będzie się toczyć, Korwin weźmie go na listy i dopiero wtedy,
podczas kampanii, prokuratura postawi mu zarzuty. Odium spadłoby wówczas na
całą partię. Tego scenariusza JKM podobno boi się najbardziej.
Pytam Wiplera, co by doradził
Korwinowi. Brać Hofmana na listy do Sejmu czy nie brać? Odpowiedź jak zwykle
krótka: - Nie brać.
Plan C, czyli SKOK
- Czy Hofman ma jakiś plan C, na
wypadek gdyby nie wyszło mu ani w PiS, ani w KORWiN?
- Pytałem go o to. Mówi, że jest
zdeterminowany, żeby utrzymać się w Sejmie, ale jestem pewien, iż ma kilka
opcji poza polityką - mówi znajomy byłego rzecznika PiS.
- Na przykład?
- Jedną z nich są SKOK-i. Adam
nadal ma świetne relacje z Biereckim.
Gdy PiS zawiesiło w marcu Grzegorza
Biereckiego, Hofman pierwszy stanął w jego obronie. Powiedział, żc nie rozumie
decyzji Kaczyńskiego, bo „oddawanie przeciwnikom tego typu figur jest jak
zastawianie żołnierzy na polu walki”. Bie recki i Hofman w pewnym sensie jadą
na tym samym wózku. Obaj wypadli z PiS, obaj chcieliby wrócić i dla obu planem
B jest współpraca z partią Korwin-Mtkkego. Tyle że pozycja negocjacyjna
twórcy SKOK-ówjest nieporównanie mocniejsza. Pieniądze i media, które
kontroluje, powodują, że Kaczyński i Korwin
się z nim liczą. Były rzecznik takich
zasobów nie ma.
- Czy Hofman się zmienił po aferze
madryckiej? - dopytuję dalej jego znajomego.
- Oj, bardzo! Spokorniał, zaczął
szanować ludzi.
- Nie załamał się?
- Nie. Tb nie jest typ Zbigniewa
Chlebowskiego, który po aferze hazardowej zamknął się w domu i pił do telewizora.
Adam od razu wziął się w garść, ma niewiarygodnie grubą skórę.
Inny z moich rozmówców, który widuje
byłego rzecznika PiS na posiedzeniach komisji sportu, potwierdza: Hofman nie
chodzi ze wzrokiem wbitym w podłogę i nie wygląda na kogoś, komu zawalił się
świat. Pokora? - Tego akurat nie zauważyłem. Zabiera głos w dyskusjach,
żartuje, jest pewny siebie. A jak wypiękniał! Wygląda, jakby na każcie
posiedzenie przychodził prosto od fryzjera. No i schudł - mówi poseł.
To ostatnie dzięki bieganiu,
którego Hofman podobno na początku nienawidził.
„Uznałem, że jeśli będę w stanie się do tego zmusić, to dam sobie z tym
wszystkim radę. Przy okazji schudnę, będzie zdrowiej, oczyszczę się ze stresu.
Poza tym bieganie zmusza do wyjścia z domu, a trzeba
wychodzić, żeby pokazać sobie i wszystkim, że się nad tym panuje” - opowiadał
trzy miesiące temu w „Rzeczpospolitej”. Przed kilkoma tygodniami Hofman
wystartował w półmaratonie, w którym uzyskał czas 1:44- Jak na kogoś, kto
trenuje od pól roku, to dobry wynik.
Przynajmniej tyle. W PiS go nie
chcą, w KORWIN też nie bardzo, to chociaż w sporcie coś mu się udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz