wtorek, 28 kwietnia 2015

Połowa Hofmana



Hierarchia celów była taka: plan A - wrócić do PiS; plan B - pójść do Korwina; plan C - znaleźć pracę, choćby w SKOK-ach. Na razie Adamowi Hofmanowi udało się tylko schudnąć.

MICHAŁ KRZYMOWSKI

Kiedy rok temu posłanka Bea­ta Kempa naśmiewała się z tu­potu „tłustych nóżek” Hofmana, rzecznik PiS był u szczytu swoich wpływów i miał sporą nadwagę. Dziś, ponad pół roku po wyrzuceniu z partii, Adam Hof­man jest posłem niezrzeszonym i znacznie szczuplejszym. Miesiąc temu w rozmowie z „Super Expressem” powiedział, że zo­stało z niego tylko lepsze pól: - To gorsze zniknęło, mam nadzieję, na zawsze.

Człowiek drugiej strony
Hofman - choćby nawet została z niego tylko ćwiartka - wciąż jest jednak wize­runkowym ciężarem. W PiS od tygodni krąży anegdota o tym, jak były rzecznik partii przypadkiem (a może nie przypad­kiem?) natknął się w sejmowych kulua­rach na prezesa Kaczyńskiego. Podał mu rękę i spytał, czy mógłby liczyć na spot­kanie w cztery oczy. Odpowiedź była krótka: - Nie.
Opowiada jeden z posłów: - Parę dni temu rozmawiałem z Adamem Lipiń­skim, wieloletnim protektorem Hof­mana, który bronił go po wszystkich najgorszych wpadkach. Zapytałem, czy wie, co słychać u jego podopiecznego. Lipiński tylko machnął ręką: „Opowieści o naszych bliskich relacjach zawsze były przesadzone”.
Hofman wiedział, że jest problemem (w jednym z wywiadów sam przyznał na­wet, że został symbolem obciachu i głu­poty), mimo to próbował. Sondował na przykład, czy PiS byłoby skłonne zrezyg­nować z wystawienia własnego kandydata do Senatu w okręgu, w którym on zdecy­dowałby się wystartować jako niezależny. Odpowiedź padła jednak ta sama, co pod­czas spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w Sejmie: - Nie.

Przeszkodą w powrocie Hofmana do PiS okazały się zresztą nie tylko wizerunkowe problemy, ale właśnie nastawienie Kaczyń­skiego. - Dwór prezesa został całkowicie zdominowany przez wrogów Adama: Jo­achima Brudzińskiego, Marcina Mastalerka, Andrzeja Dudę i profesorów. Nie ma dziś ani jednej osoby, która stanęłaby w jego obronie - wyjaśnia jeden z moich rozmówców.
W efekcie prezes przestał w ostatnich miesiącach widzieć w Hofmanie ciche­go sprzymierzeńca, a zaczął patrzeć na niego jak na „człowieka drugiej strony” (cytat z Nowogrodzkiej). Kaczyński ma do niego żal za to, że po wybuchu afery madryckiej wyszło na jaw, iż były rzecz­nik PiS oszukiwał nie tylko Kancelarię Sejmu, ale także jego. - Nadużyto moje­go zaufania. Byłem przekonany, że poseł Hofman jest w tym czasie gdzie indziej - przyznał prezes kilka miesięcy temu w tygodniku „wSieci”.
O co chodzi? Wylot do Hiszpanii, od któ­rego zaczęły się kłopoty byłego rzecznika, przypadał na Wszystkich Świętych. Hof­man przed podróżą miał przyjść do preze­sa i zapowiedzieć, że w najbliższych dniach będzie niedostępny w związku z wyjazdem na groby do rodzinnego Kalisza.
Zdaniem naszych rozmówców Hofman kilka tygodni temu dał za wygraną. - Do­tarło do niego, że powrotu do PiS już nie ma - twierdzi jego znajomy.

Świnia z twarzą rzecznika
Gdy w PiS odprawiono go z kwitkiem, zaczęły się podchody do Janusza Korwin-Mikkego, do pewnego stopnia zresz­tą skuteczne - współpraca Hofmana z jego sztabem trwa w najlepsze. Historia z ostatnich dni: komitet Korwina zapo­wiada pozew sądowy przeciwko Andrze­jowi Dudzie, który miał przekręcić jego wypowiedź na temat strzelania do gór­ników. Z naszych informacji wynika, że Hofman nieoficjalnie doradza sztabo­wi Korwina, jak podgrzewać ten temat w mediach.
Inny przykład. Były rzecznik PiS ogła­sza w telewizji, że będzie zbierać w Sejmie podpisy pod wnioskiem o przywróce­nie kary śmierci. - Zmuszę kandydatów na prezydenta, by wypowiedzieli się, czy państwo powinno surowo karać morder­ców, czy nie - mówi. Zapowiedź na od­ległość pachnie ustawką. Ale nie z Dudą, dla którego kara śmierci jest tematem kłopotliwym, mogącym zrazić wyborców centrum. Na sprawie może zyskać tylko jeden kandydat: Janusz Korwin-Mikke, który od lat konsekwentnie domaga się przywrócenia egzekucji.
Z naszych ustaleń wynika, że ze szta­bem Korwina w regularnym kontakcie jest też poseł Mariusz Kamiński, który podobnie jak Hofman wyleciał z PiS po aferze madryckiej.
Umizgi są tylko częściowo skuteczne, bo Hofman w zamian oczekuje biorącego miejsca na liście do Sejmu. A tu czeka go przykra niespodzianka: w KORWiN, po­dobnie jak w PiS, jego lepsza połowa wy­wołuje mieszane uczucia. Z jednej strony na pewno przydałby się sztabowi. Mądrze doradza, jest doświadczony i wciąż zapra­szają go do najbardziej opiniotwórczych programów publicystycznych. Z drugiej - brać na listy tak skompromitowaną po­stać byłoby samobójstwem. Tym bardziej że partia KORWiN zamierza iść do wybo­rów parlamentarnych pod hasłami popu­listycznymi. Będzie bić w klasę polityczną, której Hofman jest przecież symbolem.
Jeden z moich rozmówców przyznaje:
- Korwin-Mikke stoi przed dylematem. Jest pomysł, żeby w kampanii parla­mentarnej wypuścić billboard ze świnia­mi stojącymi przy korycie. Bardzo cenię Adama Hofmana, jego wiedzę i umiejęt­ności, chętnie byśmy z tego wszystkiego skorzystali, ale pojawiły się głosy, że jed­na z tyci] świń powinna mieć jego twarz.

Adam dzwoni do Przemka
Głównym zwolennikiem współpracy z Hofmanem jest poseł Przemysław Wipler. To on przynosi do sztabu pomy­sły pochodzące od byłego rzecznika PiS, który - jak słyszę - nie dostąpił jeszcze zaszczytu osobistego spotkania z Jego Wysokością Korwinem.
Znajomość Hofmana z Wiplerem ro­dzi się jeszcze przed wyborami parla­mentarnymi w 2011 roku. Hofman jest wówczas autorem kampanii PiS, a Wipler debiutuje na listach partii i angażuje się w promocję filmu „Lider”, poświęco­nego Jarosławowi Kaczyńskiemu. W Sej­mie znajomość przerodzi się w trwały sojusz, który będzie się opłacać obu stro­nom. Hofman zyska w klubie parlamen­tarnym stronnika (mimo silnej pozycji na dworze prezesa nie ma ich wcale wielu) i kompana do wspólnych biesiad. Z kolei Wipler zyska dostęp do prezesa i zacznie pojawiać się w mediach.
Poseł debiutant długo jest zafascynowa­ny nowym kolegą. Znajomym opowiada, że to wielki talent, może nawet i przy­szły premier. Wipler sam nieustannie się szkoli - opłaca PR-owców, wizażystów - i ceni Hofmana za profesjonalizm. Im­ponuje mu jego biegłość w zakulisowych rozgrywkach, spryt, pewność siebie.
W czasie kadencji dochodzi jednak do zawirowań. Wipler odchodzi z PiS i że­gluje w stronę Korwina, w międzyczasie wdaje się jeszcze w szarpaninę z poli­cjantami pod nocnym klubem. W czerw­cu ubiegłego roku prokurator kieruje przeciw niemu do sądu akt oskarżenia. Hofman, który w tym czasie ma wielkie wpływy, zaczyna się dystansować wobec dawnego kolegi. - To pajac, niepoważny człowiek. Rozmienił się na drobne – mówi o Wiplerze jednemu ze znajomych. Pub­licznie atakuje też samego Korwina: - Jest prorosyjski. Razem z Tuskiem tworzy polski fanklub Putina.
Mija jednak kilka miesięcy i następu­je kolejny zwrot. Po wybuchu afery ma­dryckiej Hofman zostaje wyrzucony z PiS i ląduje na politycznym dnie. Z kolei Wi­pler ma swoje pięć minut: zostaje nume­rem dwa w partii, która przebojem dostała się do europarlamentu. Wspólny znajomy obu polityków mówi: - Role się odwróci­ły. Wipler już nie wzoruje się na Hofma­nie, teraz to Adam dzwoni do Przemka i zabiega o jego względy.
To, czy Wipler będzie w stanie przeforso­wać kandydaturę Hofmana, stoi jednak pod dużym znakiem zapytania. Mimo dobrych stosunków z JKM Wipler ma w partii wie­lu wrogów i jest za słaby, by w pojedynkę przeforsować tak kontrowersyjnego kandy­data. Ponadto przed wyborami parlamen­tarnymi priorytetem Korwina będzie sojusz z Pawłem Kukizem, który nazywa Hofmana złodziejem i trudno byłoby mu wytłumaczyć jego start ze wspólnych list. Poza tym prze­ciw Hofmanowi zapewne zaprotestowałyby tak zwane kuce, czyli szeregowi działacze i sympatycy partii. A Korwin-Mikke liczy się z ich opinią, o czym niedawno przeko­nał się były poseł PiS Jarosław Jagiełło.
Jagiełło w lipcu ubiegłego roku wstą­pił do Kongresu Nowej Prawicy. Podczas cotygodniowego czatu z internauta­mi Korwin-Mikke został zapytany, czy podtrzymuje zdanie, że wszyscy, któ­rzy głosowali przeciw podniesieniu wie­ku emerytalnego, powinni pójść siedzieć. Gdy Korwin odparł, że podtrzymuje, „kuc” dopytał, czy w takim razie Jagieł­ło, który tak właśnie głosował, też powi­nien trafić za kratki? JKM odpowiedział, że oczywiście powinien. Poseł uznał, że to zbyt wiele, i rozstał się z Korwinem.
Przypadek Jagiełły to dla byłego rzecz­nika PiS przestroga. Hofman oczywiście był przeciw podniesieniu wieku emerytal­nego, ale jego głosowania czy wypowiedzi, które szły wbrew liberalnemu programowi Korwina, można liczyć na pęczki.
Wszystko zależy jednak od tego, co stanie się ze śledztwem dotyczącym poselskich podróży, którym objęto Hof­mana. Jeśli zostanie umorzone, to jego przeciwnicy nie będą mieć argumentów, by go blokować. Można sobie jednak wy­obrazić, że postępowanie będzie się to­czyć, Korwin weźmie go na listy i dopiero wtedy, podczas kampanii, prokuratu­ra postawi mu zarzuty. Odium spadłoby wówczas na całą partię. Tego scenariusza JKM podobno boi się najbardziej.
Pytam Wiplera, co by doradził Korwi­nowi. Brać Hofmana na listy do Sej­mu czy nie brać? Odpowiedź jak zwykle krótka: - Nie brać.

Plan C, czyli SKOK
- Czy Hofman ma jakiś plan C, na wypa­dek gdyby nie wyszło mu ani w PiS, ani w KORWiN?
- Pytałem go o to. Mówi, że jest zde­terminowany, żeby utrzymać się w Sej­mie, ale jestem pewien, iż ma kilka opcji poza polityką - mówi znajomy byłego rzecznika PiS.
- Na przykład?
- Jedną z nich są SKOK-i. Adam nadal ma świetne relacje z Biereckim.
Gdy PiS zawiesiło w marcu Grzego­rza Biereckiego, Hofman pierwszy stanął w jego obronie. Powiedział, żc nie rozu­mie decyzji Kaczyńskiego, bo „oddawa­nie przeciwnikom tego typu figur jest jak zastawianie żołnierzy na polu wal­ki”. Bie recki i Hofman w pewnym sensie jadą na tym samym wózku. Obaj wy­padli z PiS, obaj chcieliby wrócić i dla obu planem B jest współpraca z partią Korwin-Mtkkego. Tyle że pozycja nego­cjacyjna twórcy SKOK-ówjest nieporów­nanie mocniejsza. Pieniądze i media, które kontroluje, powodują, że Kaczyń­ski i Korwin się z nim liczą. Były rzecznik takich zasobów nie ma.
- Czy Hofman się zmienił po afe­rze madryckiej? - dopytuję dalej jego znajomego.
- Oj, bardzo! Spokorniał, zaczął sza­nować ludzi.
- Nie załamał się?
- Nie. Tb nie jest typ Zbigniewa Chle­bowskiego, który po aferze hazardowej zamknął się w domu i pił do telewizo­ra. Adam od razu wziął się w garść, ma niewiarygodnie grubą skórę.
Inny z moich rozmówców, który widu­je byłego rzecznika PiS na posiedzeniach komisji sportu, potwierdza: Hofman nie chodzi ze wzrokiem wbitym w podło­gę i nie wygląda na kogoś, komu zawalił się świat. Pokora? - Tego akurat nie za­uważyłem. Zabiera głos w dyskusjach, żartuje, jest pewny siebie. A jak wypięk­niał! Wygląda, jakby na każcie posiedze­nie przychodził prosto od fryzjera. No i schudł - mówi poseł.
To ostatnie dzięki bieganiu, którego Hofman podobno na początku niena­widził. „Uznałem, że jeśli będę w stanie się do tego zmusić, to dam sobie z tym wszystkim radę. Przy okazji schudnę, będzie zdrowiej, oczyszczę się ze stre­su. Poza tym bieganie zmusza do wyjścia z domu, a trzeba wychodzić, żeby po­kazać sobie i wszystkim, że się nad tym panuje” - opowiadał trzy miesiące temu w „Rzeczpospolitej”. Przed kilkoma tygo­dniami Hofman wystartował w półmaratonie, w którym uzyskał czas 1:44- Jak na kogoś, kto trenuje od pól roku, to dobry wynik.
Przynajmniej tyle. W PiS go nie chcą, w KORWIN też nie bardzo, to chociaż w sporcie coś mu się udało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz