sobota, 4 kwietnia 2015

KANDYDAT PUNK



Nie ma czasu na muzykę, kiedy trzeba ratować ojczyznę - mówi Paweł Kukiz. Dlatego dawny punkowiec chce zostać prezydentem.

DAWID KARPIUK

Kto myśli, że punk się skończył, jest w błędzie. Od czasów genera­ła nic się nie zmieniło. Obiecywa­li wolność, ale byli cwani i koniec końców wolności jak nie było, tak nie ma, tylko lu­dzie głupsi, bo uwierzyli. Diagnoza jest prosta: państwo słabe, elity skorumpowa­ne. Co się dało sprzedać, dawno sprzedane, teraz jest jazda na kredyt. Bardziej cwani, jak Tusk, uciekają na ciepłe posadki, resz­ta obudzi się z ręką w nocniku. Paweł Ku­kiz nie ma wątpliwości: to się skończy źle. Mogą go atakować, wyzywać od faszystów, mogą próbować zniszczyć mu karierę. Ale jak na ulicach się zacznie lać krew, to będą dziękować Bogu, że jest Kukiz . Bo Kukiz to zatrzyma.

1.
Paweł Kukiz w filmie „Fala” (1985), na sce­nie festiwalu w Jarocinie: - Mógłbym pro­wadzić działalność polityczną, ale wtedy byłbym ograniczony. Miałbym jedną ideę, jeden kierunek. A tu mogę robić, co chcę. I tylko mogę się podobać lub nie. I to jest fajne.
Kukiz dziś: - Nie ma sensu gadać o mu­zyce. Jak ty chcesz gadać o muzyce, kiedy Polska się za chwilę zawali?
- Naprawdę chcesz zostać prezydentem? - pytam więc, bo Kukiz najchętniej rozma­wia o polityce.
- Oczywiście - mówi. - Znacznie łatwiej będzie obalić ten ustrój. A obalić go trzeba.
Póki co walczy w samorządzie. Jednak czas w sejmiku wojewódzkim na Dolnym Śląsku uważa za stracony. - Dzisiaj myśla­łem, że tam umrę - przyznaje. - Rzesze rad­nych. I po co? Przecież wystarczyłby Jacek Protasiewicz, który jest tu głównym macherem Platformy. On wszystko ustala.
Kampania prezydencka to tylko część planu. Jesienią są wybory parlamentar­ne, Kukiz chciałby wprowadzić do Sejmu kilkunastu posłów. Tylu, żeby popsuć szy­ki i platformersom, i pisiorom. - Jestem zdeterminowany - mówi. - Jestem go­tów użyć wszystkich środków, najchętniej pokojowych.
- Najchętniej? - przerywam.
- Być może będzie tak, że jakiś element przymusu będzie musiał zaistnieć. Ja nie chcę rewolucji, ale do niej dojdzie. Na ra­zie im się jeszcze upiekło, ale ja jeżdżę po Polsce i widzę: w ludziach się zaczyna go­tować. Najmądrzejsi, najaktywniejsi wyje­chali z Polski, zostali kolaboranci i idioci. Pytasz, czyja potrafię pójść na kompromis. Oczywiście, że potrafię. Z przyzwoitym, kochającym Polskę i Polaków człowiekiem - zawsze. Ale z człowiekiem, który kolabo­ruje z systemem, na kompromis nie pójdę. Nie mogę. Bo ten system jest z gruntu zły.
- Pomyślałbyś? - pyta Paweł Konnak, stary znajomy Kukiza, pamiętający go z czasów muzycznych. - Pomyślałbyś, że ten facet był kiedyś gwiazdą rocka?

2.
Najważniejsze płyty? Kukiz nie zastana­wia się długo. Obie Aye, mówi. „Czerwo­na” i „Niebieska”. Dziwne płyty: odważne, ciekawe, poszukujące gdzieś między po­pem i awangardą. „Czerwona” (1985) z pa­roma przebojami, „Niebieska” (1989) już zupełnie szalona. Grapa Aya RL powstała w 1983 r. w Jarocinie, Kukiz dostał tam wtedy nagrodę ze swoim pierwszym zespołem Hak. Rok później to Aya święciła triumfy na jarocińskiej scenie. Chwilę potem po­wstały Piersi, sztandarowy zespół Kukiza.
Zawsze był podwójny - miał smykałkę do popowych szlagierów, ale ciągnęło go do punkowej młócki. Potrafił odnaleźć się na estradzie i w klubach dla punkowców. Cała Polska pamięta przeboje, które nagry­wał z Ayą RL, Emigrantami czy Janem Bo­rysewiczem. Ale Piersi też się pamięta.
Zawsze był radykalny, zdarzały mu się wolty światopoglądowe. Kpił z Kościoła i prawicy w „ZChN zbliża się” - śpiewanej na melodię pieśni religijnej piosenki o pija­nym księdzu, który za pieniądze z tacy ku­puje sobie drogi samochód. Z kolei w „Virus SLD” śpiewał: „Jak ja was kurwy nienawi­dzę /1 jak ja wami kurwy gardzę / Jak ja się za was kurwy wstydzę / Gdy za granicę cza­sem zajrzę”.
Znajomi Kukiza mówią, że jak się w coś angażował, to zawsze na całego. Tracił dy­stans. Potem przychodziło rozczarowanie i furia. Jak po 1989 r. Najpierw był gotów się rzucać z pięściami na każdego, kto po­wiedział coś złego o Wałęsie. Potem uznał, że Wałęsa był Bolkiem. - Dziś uważani, że popełnił błąd, bo myślał, że ich rozegra, a to oni jego rozegrali - mówi Kukiz. - I tak dużo osiągnął, czemu tego nie powie? Nie powie: dokończcie moją rewolucję.
- Zawsze byłem fanem płyty „My już są Amerykany”, na której Kukiz obśmiewał rodzący się w bólach kapitalizm - mówi Krzysztof Skiba, felietonista, lider grupy Big Cyc. Na początku lat 90. jarocińskie ze­społy mogły wreszcie wydawać normalne płyty, grać duże trasy i zarabiać pieniądze. Piersi i Big Cyc grywali razem regularnie.
Graliśmy kiedyś wspólny koncert w Kiel­cach - opowiada Skiba. - Najpierw Piersi, potem my. To było tuż po wygranych przez Kwaśniewskiego wyborach prezydenckich.
Kukiz wyszedł na scenę, zaśpiewał dwie piosenki, a potem sobie przypomniał, że w Kielcach masowo głosowali na Kwaś­niewskiego. Wściekł się, zaczął krzyczeć: „Nie będę, ku..., dla was grał!”, rzucił mi­krofonem o scenę i wyszedł. Innym ra­zem graliśmy na bankiecie. Paweł był już po paru głębszych, zaraz miał wyjść na sce­nę. Chciał się jeszcze napić, ale kelner nie chciał mu nalać, więc Paweł mu przywa­lił. Znokautował go. W życiu rockowca to jest opowieść, z której można być dumnym, w życiu polityka - nie.
Po sukcesie „ZChN zbliża się” był na ce­lowniku prawicowców. - Bal się, że go wsa­dzą - mówi Skiba. - Poszedł do Urbana prosić o pomoc prawną. Urban się na tym znał, bo ciągle miał jakieś procesy. Dziś to nie do pomyślenia - Kukiz u Urbana.

3.
Andrzej Rozenek, do niedawna poseł Two­jego Ruchu, ostatnio niezrzeszony, mógłby na Kukiza głosować z powodów koleżeń­skich. Ale z jego poglądami, przyznaje, ma problem. - To jest ostatni człowiek na świecie, który mógłby chcieć komukolwiek zro­bić krzywdę - zapewnia. - Rzeczywiście jego retoryka bywa ostra, czasem może nieprzemyślana...
Rozenek mówi o Kukizie: dobry czło­wiek. Idealista, patriota. Przyjaciel, kiedyś idol. Media robią mu krzywdę, to całe wy­zywanie go od faszystów, te kpiny. - Moja fascynacja Kukizem zaczęła się od pierw­szej płyty Piersi. Recenzowałem ją przed wszystkimi - opowiada Rozenek. Do dziś uważa, że Kukiz to wybitny artysta, jeden z najlepszych polskich tekściarzy i wokali­stów. Politycznie są na różnych biegunach, ale Rozenek zapewnia, że to jak z plusem i minusem. Przyciągają się. - Nigdy się nie pokłóciliśmy, choć całe godziny przegadali­śmy o polityce - mówi.
Studiowali nauki polityczne na Uni­wersytecie Warszawskim. Dla Kukiza to był drugi kierunek, po prawie, które stu­diował przez trzy lata we Wrocławiu. Ra­zem wagarowali, mieli swój Bursztynowy Szlak. - Czyli wzdłuż Wisły, od piwiarni do piwiarni - wspomina Rozenek. - Paweł bardzo dobrze rozumie politykę, ale jest idealistą, błąka się na granicy utopii.
Rozenek mówi, że Kukiz był zaangażo­wany w politykę od pierwszej płyty Pier­si. Ma dobry zmysł obserwacji, całym sobą czuje nastroje społeczne.
Kukiz potrafi słuchać ludzi i mówić ich językiem. Politycy kradną, Polska jest tylko na papierze. Wszędzie służby i spiski. Antysystemowej publiczności to się podoba. Tym samym językiem od lat mówią fora in­ternetowe niepokornych.
- Nie mów o mnie artysta, bo artystą to był Mozart - mówi Kukiz. - Ja jestem pub­licystą. A przede wszystkim obywatelem, który wziął na siebie ciężar zmiany ustro­ju, uratowania Polski przed upadkiem. Zauważ, co powiedział Sienkiewicz: on cał­kiem poważnie stwierdził, że Polska istnie­je tylko teoretycznie. Przecież jako minister on powinien mieć doskonałe rozeznanie. Polska się zbliża do przepaści.

4.
Paweł Konnak pamięta to jak dziś. Paź­dziernik 1994 r., wielki koncert na dziesię­ciolecie Piersi. Do Niemodlina, rodzinnej miejscowości Kukiza, przyjechali wszy­scy - od Big Cyca po IRĘ. Piersi grały jako gwiazda wieczoru. Wszystko pokazywała telewizja.
- W połowie koncertu Paweł wychodzi na przód sceny, skacowany i ze złamaną nogą - opowiada Konnak. - Mówi, że roz­wiązuje zespół. Zahajlował do tego żartob­liwie, to był wtedy jego stały żart, którego nigdy nie rozumiałem, i mówi, że to by było na tyle. Chłopakom z zespołu opadły kopary. Stałem wtedy tuż przy scenie, słyszałem, jak Rafał Jezierski, gitarzysta i drugi lider, prosi: „Paweł, kumplu, wracaj, chociaż to
dokończmy”. A on zszedł ze sceny. Zarżnął kurę znoszącą złote jaja. Po roku wrócił jako dyktator. Inny człowiek.
Kiedyś, wspomina Konnak, Kukiz to był kumpel od punkowych zajazdów. Potem się zmienił. Raz agresywny, nieprzyjemny, in­nym razem nieobecny, wycofany. - Prze­żyliśmy z nim mnóstwo świetnych chwil. Odbiliśmy się od bagna komuny, wyszli­śmy z piwnic, zespoły nareszcie mogły wy­dawać normalne płyty, zarabiać normalne pieniądze. A w którymś momencie on prze­stał chcieć być normalnym rockmanem. Został trybunem ludowym.

5.
Kukiz nie może tego słuchać. Piersi już nie ma, to znaczy są, ale bez niego. Roz­stanie skończyło się medialną awanturą. Mało kto się za nim wstawił, także wtedy, gdy firma Sony zerwała z nim kontrakt. Sytuacja rzeczywiście była dość kuriozal­na. Podobnie jak wcześniej bojkot płyty „Siła i honor”, której zarzucano niedo­statki artystyczne, choć nie była gorsza od setek płyt, które puszcza się bez opo­rów. Ale wstawianie się za nim jest coraz mniej wygodne.
Kukizowi jest przykro, tym bardziej że nie tak dawno temu wszyscy walczyli z syste­mem: on, Kazik Staszewski, Muniek i cała reszta. - Gdzie oni teraz są? - pyta. - Nie ma ich. Pilnują medali za wolność od Komo­rowskiego. Ci, którzy zarobili pieniądze na „pieprzyć system”, teraz nie powiedzą ani słowa, tak im wygodnie. Miałem absolutną świadomość, jakie mogą być konsekwencje pójścia na wojnę z systemem. W któreś święta, chyba w 2010 r., powiedziałem: „Ta­tuś idzie na wojnę z systemem, więc uwa­żajcie, bo jak włożycie plastikowy pieniążek do ściany, to nie wiadomo, czy wyjdzie pa­pierowy. Może któregoś dnia trzeba będzie wyjeżdżać”. Im bardziej mnie kopią, tym bardziej zdeterminowany jestem.
Kukiz swój program dopiero ogło­si, ale wiadomo, że jego sztandarowym punktem będzie wprowadzenie jedno­mandatowych okręgów wyborczych. Co jeszcze? Na pewno tarcza antyrakietowa, na pewno silniejsza armia, wolny rynek, deregulacja. Legalna marihuana? - Uwa­żam, że jest znacznie mniej szkodliwym narkotykiem niż alkohol - mówi Kukiz.
- Jeśli alkohol może być legalny, to cze­mu nie marihuana? Prawdziwym prob­lemem w Polsce jest to, że wiele ustaw jest uchwalanych po alkoholu. Popatrz na czołowych polityków. Ja ich przecież znam. Oni są najebani cały czas. Od rana - do kawy koniaczek, do obiadu winko, potem coś mocniejszego i wieczorkiem dochodzisz do dwóch promili.
- Po co marnować życie w sejmiku? - nie może nadziwić się Konnak. - Kolesie z De­zertera czy Xenny nie odstawiają gitar dla samorządu. Wszyscy wiemy, że życie ar­tysty różni się od życia samorządowca. To drugie jest urzędowo nudne. Jak można za­mienić sex, drugs and rock and roll na łata­nie dziur w chodnikach?
- Artyści to są wrażliwcy, potrzebują kopa - komentuje Skiba. - On na scenie osiągnął wszystko, co mógł. Poszedł więc szukać adrenaliny w polityce. Pamiętam, jak organizował komitet poparcia dla Tuska. Obdzwonił wszystkich muzyków, zro­bił spotkanie, namawiał. I namówił - kogo tam nie było: od Grzegorza Turnaua po Na­talię Przybysz. Potem nastąpił zwrot o 180 stopni. Nie możemy być pewni, czy za parę lat nie zaangażuje się w jakąś radykalną działalność ekologiczną i nie zamieszka w wigwamie gdzieś w Bieszczadach.
- Dla mnie ten Jarocin wciąż trwa - mówi Kukiz. - Choć przysięgam, z wiel­ką przyjemnością bym to wszystko zostawił i poszedł na ryby, pośpiewać piosenki z Jan­kiem Borysewiczem,
- Prawdopodobnie zrobi sensację i będzie miał trzeci wynik, utrze nosa SLD, PSL, Palikotowi - dodaje Skiba. - To jest fajny fa­cet i wartościowy muzyk, który postanowił spłonąć w ogniu rewolucji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz