Na
Jarostawa Kuźniara przyjemnie jest popatrzeć. A co jest w środku? Perfekcja w
pracy i w życiu, ciągła walka z internetowym hejtem. A do tego świeża gafa z
Walmartem i wielka ucieczka na Syberię.
WOJCIECH STASZEWSKI
Kiedy
tydzień temu wybucha # WalmartGate - a można by też powiedzieć afera #wanienka,
#krzesełko, #zwrottowara, #JarekKuzniar i #PolakiCebulaki - Jarosława Kuźniara
nie ma w Polsce. Eksploruje Syberię razem z klientami swojego biura podróży.
Ale to nie znaczy, że siedzi gdzieś w tajdze i nie wie, co się dzieje. Wie, ma
smartfona.
Więc kiedy dziennikarze dopytują
się, czy on tak na serio opowiadał w „Grazii” jak to podczas wyprawy do Stanów
kupuje w Walmarcie wanienkę, krzesełko i fotelik dla dziecka, używa, a przed
wyjazdem to oddaje - to Kuźniar o wszystkim wie. Ale idzie w zaparte:
„Redakcjo @NaTemat. Tak trudno zrozumieć, że w podróży trzeba sobie umieć
radzić? Nie kraść, nie niszczyć, żyć tak, jak pozwala prawo? Aż tyle”.
Za chwilę ćwierka: „Hejterzy, ja
was też”. I wstawia zdjęcie z trwającej właśnie syberyjskiej wyprawy
#PozaSzlakiem. 63 osoby dodają je do ulubionych.
Twitter
@JarekKuzniar narodził się 3
października 2009 r., czyli pięć i pół roku temu. W tym dniu zamieszcza swój
pierwszy tweet - jedno słowo „Zapiski” i link do swojego błoga. Na blogu w tym
dniu umieszcza zdjęcie z kampanii wyborczej w Portugalii - plakat kandydatki z
dorysowanym nosem klauna i komentarzem: „pomysł na powiedzenie konkurentom
»kłamiesz«, nos clowna może się sprawdzić i u nas”.
Pierwszy wpis na blogu Kuźniara pochodzi
z 8 stycznia 2008 r. Zaczyna się tak: „Do grudnia trzeba mieć siłę. I podejście.
Tylu życzeń w jednym miesiącu nie dostajemy nigdy. A z nimi nadzieję, że choć
część się spełni. A jak nie? Czy winni będą ukarani? Gdzie reklamować? Czy
wypada mieć pretensje do życzących nam cudów?”
To będzie cudowny rok dla
Jarosława Kuźniara. Dostanie telewizyjnego Wiktora w kategorii odkrycie roku,
bo rzeczywiście zabłyśnie jako prowadzący poranny program „Wstajesz i wiesz” w
TVN24. Facet, któremu zazdroszczą wszyscy: dziennikarze swobody w
studiu, a widzowie luzu, którym rozbraja sztywność poważnych informacji. Za
to go pokochają. Gada jak nakręcony, przeskakuje z tematu na temat, rozmawia z
jednym gościem w studiu, z drugim na ekranie, żartuje z prezenterką serwisu
informacyjnego, a kiedy pojawią się tablety, prezentuje na nich tzw. przegląd
prasy.
Kiedy po poranku znika z wizji,
nie zmniejsza aktywności. W ostatni piątek w
trakcie programu umieszcza na Twitterze 22 wpisy!
- Imponujące jest, jak on sobie
radzi z internetowymi społecznościami - mówi koleżanka Kuźniara, z którą razem
pracowali w Radiu Zet. - Twitter polega na interakcji, to nie
tylko wrzucanie tematów czy mówienie do kamery, ale reagowanie. On zawsze ma świadomość,
że po drugiej stronie są ludzie.
Kuźniar ma na Twitterze 216 tys.
followersów (obserwujących). Jest najpopularniejszym polskim dziennikarzem na
Twitterze i w całym wirtualnym świecie. Tyle że w blogosferze wszyscy czują się
dziennikarzami. Mieć tam wyraziste poglądy to jak wejść między tygrysy.
Komentarze pod filmem na YouTube, gdzie Kuźniar opowiada, jak relacjonował katastrofę
smoleńską: Malpigwalt: „Zakłamana czerwona kurwa z tego cwela Kuźniara”, Kazimierz
Wolf: „Kuźniar - telewizyjny kurwiszon, bez
moralnego kręgosłupa”.
Bielawa
Ojciec ma warsztat samochodowy,
mama pracuje w sklepie, a Jarek chodzi jeszcze do podstawówki, kiedy w 1989
roku pada komuna. W 1993 roku Kuźniar dojeżdża już do odległego o 7 km liceum w Dzierżoniowie.
Dyrektor szkoły Grażyna Bajsarowicz pamięta, że miał żyłkę dziennikarską i że
jeździł na szkolne obozy sportowe do Jarosławca. - Mamy dobry kontakt. Pięć
lat temu poprowadził nieodpłatnie benefis innego naszego absolwenta Sylwestra
Chęcińskiego - opowiada dyrektorka.
W I Masie LO Jarek ma jednak poczucie,
że jego i kolegów gnębią starsi uczniowie. Pisze tekst o szkolnej fali, jedzie
z nim do wrocławskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Tam mówią mu, że może
przyjść na wakacyjne praktyki. Jarek jest zbyt niecierpliwy, idzie z tekstem
do uruchomionego w Bielawie Radia Sudety i dostaje własną audycję. Rok później
czyta już serwisy w otwartej właśnie Telewizji Sudeckiej, na YouTube do dziś
można zobaczyć, jak szczupły chłopak w kraciastej koszuli informuje o posiedzeniu
zarządu miasta Bielawa.
Pod nim komentarze. Najpierw atakuje
themariuszxx: „Piękny Lolo szkolony na agenta WSI 24”, potem broni alghul66: „a
kto go szkolił? gdzie o tym mowa w filmie” a na koniec dobija Krzysztof Godek:
„a posłuchaj go dzisiaj w pedałenie, to się przekonasz jak jest wyszkolony”.
Jeszcze z Bielawy nagrywa pierwsze
korespondencje dla państwowego Radia Wrocław. - Potrzebowaliśmy korespondentów
z terenu, Jarek Kuźniar był wtedy jeszcze przed maturą. Zwierzę medialne,
dokądkolwiek go wysłać, przywiezie materiał. Potrafił też wejść do dziennika,
mówiąc z głowy zdaniami pełnymi życia, dowcipu. Do dziś pamiętam jego dźwięk o
Macieju Hawrylaku, wicemistrzu świata w podwójnym triatlonie z Polanicy, który
objeździł 56 krajów na świecie - opowiada ówczesny szef Kuźniara Dariusz
Wyborski.
Kiedy Kuźniar idzie na studia
dziennikarskie, Wyborski ściąga go do Radia Wrocław, a potem namawia, żeby
jechał do Warszawy:
- Tam powstają nowe telewizje.
- Nie, ja już próbowałem w
Bielawie, wolę radio - broni się Kuźniar.
- Rozgłośnie radiowe też powstają.
Mogę zadzwonić do Trójki i powiedzieć, żeby cię przesłuchali.
W Trójce szybko dostaje nocne
dyżury, potem dzienne zastępstwa, a już po roku prowadzi sztandarowe
„Zapraszamy do Trójki”. Droga z Bielawy do kultowego radia zajęła mu cztery
lata.
Trójka
Tu kończy się legenda o złotym
chłopcu, a zaczynają się kontrowersje.
Ewa Lipowicz z Trójki rozpływa się
w zachwytach nad Kuźniarem: - Był indywidualnością, z iskrą w oku, ciągle
podkręcał śrubkę. Rozmowa z nim to była wesoła wojna zaczepno-podjazdowa. Raz
mnie zaprosił do domu, szykował kolację. Kuchnia była wylizana do czysta, jak
coś kapnęło, natychmiast wycierał to szmatką, wszystko wymuskane, czyściutkie.
Pomyślałam: „Jakie to szczęście, że to nie randka”.
Inna koleżanka robi zniesmaczoną
minę: - Miał coś, czego mu można zazdrościć. Absolutny brak pokory. Bardzo
pewny siebie mimo sporych braków wiedzy. Raz słuchacz na antenie spuentował
swoją opowieść retorycznym pytaniem w rodzaju: „I co by na to powiedział
ksiądz Tischner?”, a Kuźniar odparł „To zapytamy księdza Tischnera”, chociaż
ksiądz już nie żył. Takich braków było więcej. Może taka bylejakość wkrada się
do dziennikarstwa, że nie trzeba mieć wiedzy, wystarczy, że jestem fajny i się
potrafię odszczeknąć.
W Trójce nie przepracował nawet
dwóch lat, przeszedł do Radia Zet. Lipowicz to rozumie: - Ludzie w Trójce
„obrastają kultowością”. A jego nosiło, nie chciał być kultowy, tylko
przebojowy. Dalej, więcej - i to osiągnął.
Zetka
„Kuźniarówki” - tak do dziś się
mówi w Zetce na papierowe ręczniki. - Przed rozpoczęciem pracy dezynfekującym
sprayem czyścił biurko, klawiaturę, monitor - opowiada koleżanka z Zetki. -
Był świetnie przygotowany, widać, że od rana słuchał wiadomości. A po pracy
jako jedyny odsłuchiwał wszystkie swoje wejścia. Zwykle robi to szef a on sam
też chciał wiedzieć, co poprawić.
Marzena Chełminiak opowiadała w
„Pressie”, że Kuźniar „rozsadzał formułę serwisu”. Po przeczytaniu wiadomości
jako jedyny zostawał u niej w programie, żeby coś dopowiedzieć.
11 września 2001 r. ma popołudniowy
dyżur informacyjny. Czyta jeden nudny serwis, drugi, a w trzecim obwieszcza
- mówią o Kuźniarze moje rozmówczynie o ataku na World Trade Center. Sprawdza się świetnie,
jest profesjonalny, opanowany, nawija w kółko o kłębach dymu na ekranie
telewizora. Szefowie mówią, że jest „lokomotywą programu” - i zostaje
lokomotywą stacji.
Z kolei w 2005 r., kiedy umiera papież,
pokazuje ludzką twarz. - Łamał mu się głos. Jedyny raz wylazł ze swojej
skorupy - chwali koleżanka. - Ale nie wszyscy w Zetce go lubili. Bycie szczególarzem
i pedantem nie przysparza sympatii współpracowników.
TVN 24
Chłopak z pudełeczka, zawsze w
wyprasowanej koszuli w kratkę, ulubiony kandydat na zięcia dla wszystkich mam
z sąsiedztwa - tak mówią o Kuźniarze moje rozmówczynie.
W 2007 r. trafia na wizję, zaczną się nagrody, nominacje - odkrycie roku,
prezenter roku. 10 kwietnia 2010 r. prowadzi poranny program, po informacji o
katastrofie smoleńskiej ze studia wychodzi płaczący Wojciech Olejniczak, a
Kuźniar zachowuje do końca profesjonalny spokój.
Na wizji rozklei się tylko raz, w
2014 r. Jest już wtedy ojcem, a na antenie emitowane jest właśnie nagranie, na
którym dyspozytorka pogotowia telefonicznie „prowadzi” poród nieznajomej
kobiety. To skomentują internauci. Na Wykop.pl a...i
stwierdza: „Kuźniar to jednak pedał, popłakał się na wizji właśnie”. Od internetowej
społeczności sześć głosów na plus.
- Imponują mi jego podróże, druga
pasja oprócz pracy - przyznaje koleżanka z TVN24.
- Dostaje zgodę szefów, żeby zniknąć na cztery tygodnie i
pojechać do Ameryki. Ze mało kto może dostać taką zgodę? Może inni nie próbują,
gadają tylko, jak chcieliby podróżować, a brakuje im determinacji.
Real
Jarosław Kuźniar nie chciał
rozmawiać z „Newsweekiem”, po jego powrocie z Syberii wymienialiśmy tylko
esemesy. Poprosiłem chociaż o „telefon do przyjaciela”, który mógłby
opowiedzieć o wspólnych zagranicznych podróżach. Kuźniar na to: „Jak Pan wie,
nie mam przyjaciół:)”.
O podróżach opowiadał ponad rok temu
w wywiadzie dla portalu NaTemat.pl. Pierwszy raz pojechał
jeszcze w trójkowych czasach na wycieczkę na Cypr, nie kosztowało to więcej
niż tysiąc złotych. Trafił do pokoju z Cypryjczykiem, monterem wind. Ten
pożyczył mu swoje prawo jazdy, na które Kuźniar wynajął skuter i mógł zwiedzać wyspę.
W 2005 r. pojechał do Maroka - z
wycieczką („żeby mniej wydać na bilet”), ale na miejscu wynajął samochód i
poznawał kraj samodzielnie. Jako najważniejszą wyprawę wymienia Syberię z
temperaturami minus 50 stopni. Był też na Dominikanie, w Portoryko i Kanadzie -
„Decyduje cena biletu lotniczego”. A kiedy dziennikarka dziwi się, że wyszukuje
najtańsze połączenia, strzela sobie w stopę: „Ważne jest też miejsce, które
nie będzie naznaczone Polakami. Staram się takie wybierać, nie umiem odpoczywać
w Polsce i niespieszno mi do polskiego języka”.
Internauci i tak komentują łagodnie.
JaQbek: „Mógłby zostać redaktorem naczelnym”.
W marcu ruszyła - właśnie na
Syberię - pierwsza wyprawa biura podróży firmowanego
przez Kuźniara. Kolejna to Islandia. Sprawdzam incognito: cena za tygodniową
wyprawę to 7,9 tys. zł, a jeśli chce się dodać trzy dni i zobaczyć Grenlandię
- to 13,9 tys. Mejla zwrotnego na pisał
Kuźniar osobiście - tym razem nie będzie uczestniczy! w wyprawie, ale będzie
to „nie oglądanie, ale poznawanie, wchodzenie głębiej w kraj i jego życie”.
Społeczności
Po świeżym wyznaniu o sprycie w
Wal- marcie w sieci zawrzało. Pod hasztagiem # Sekrety Kuźniara można znaleźć
ponad 2 tys. wpisów:
RadekKolenderski: „Wszedłem dziś
do apteki, a tam za darmo można sobie zmierzyć temperaturę. Po co kupować
termometr?”.
Bartosz Sokoliński: „A gdyby tak
namówić Jarosława Kuźniara oraz Adama Hofmana do wydania książki »Tanie
podróże«?”
Ale to tylko kolejna bitwa na froncie
#Kuźniar i #Hejterzy. Trzy lata temu była sprawa ACTA, kiedy Kuźniar na blogu
skrytykował „oburzonych”: „Nie rozumiem, dlaczego mamy ustępować ludziom
oburzonym, że zostaną pozbawieni spluwaczek? Protestującym, że ktoś wreszcie
będzie karany za ich plugastwa? Sieciowa anonimowość wyzwoliła w wielu korzystających
z internetu jaskiniowe pragnienia - zgnoić. Maczuga przyjmuje postać słów:
gnida, kurwa, chuj, pedał, bydło, żyd, ścierwo. Tak pachnie polski internet.
Ktoś kiedyś musi go przewietrzyć”.
W marcu zeszłego roku Kuźniar na
Facebooku rozpoczął cykl #Zimieniai-Znazwiska, w którym zapowiedział ujawnianie
hejterów. - Nie wierzę, że nie oddajesz komuś, kto na przyjęciu na ciebie
zwymiotuje i zamiast przeprosić, uderzy - tłumaczył Przemysławowi Pająkowi na
stronie Spidersweb.pl.
- Mam gdzieś nawracanie hejterów. Trzeba
wreszcie narzędzi, żeby kastrować ich worki z jadem.
- Jak myślisz, skąd w ogóle bierze
się tak silny hejt w sieci związany z tobą?
- Z głupoty, polskości, prawdy,
która ich boli.
Hejterzy kontratakowali podczas majowego
studia wyborczego, które prowadził Kuźniar. Na żywo wpuszczano tam komentarze
z Twittera, które teoretycznie miały dotyczyć wyborów. Na wizji znalazło się
jednak: „Kuźniar twoja matka się Ciebie wstydzi” albo: „Kuźniar ty chuju,
króciutko”.
Jarosław Kuźniar pozwolił mi na
zacytowanie jeszcze jednego zdania z naszych esemesów: „Im ciszej nad tą
internetową trumną, tym lepiej”.
Paweł Sito, radiowiec legenda,
widzi to tak: w radiu ludzie zdobywają warsztat, a kiedy trafią do telewizji,
są zaszokowani nie tylko popularnością. - W radiu po programie słyszysz
komentarze, co powiedziałeś. A w telewizji powiedzą ci tylko, jak wyglądałeś,
jak fryzura, jak garnitur. On chyba stwierdził, że ma większe ambicje, że
będzie w telewizji na własnych zasadach, że będzie się liczyło również to, co
mówi. Dlatego musiał się zacząć boksować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz