poniedziałek, 9 lipca 2018

Przejść do ataku



Jeśli liberałowie nie potrafią podjąć odważnych politycznych decyzji - zrobią to za nich ich wrogowie. Jeśli skapitulują przed prawicą i przed lewicowym populizmem, to
walkowerem polityczną scenę

Przez pól wieku liberalizm wydawał się przyszłością świata. Dziś jest wygodnym „chłopcem do bicia” (by odwołać się do użytecznej figury z powieści Marka Twaina) - za­równo dla światowych tyranów, takich jak Putin czy przywódcy Chin, jak i dla wrogów wewnętrznych, prawicowych i lewicowych populistów.
   W ostatnich latach istnienia ZSRR i PRL nawet kierownictwa rządzących partii komunistycznych wstydziły się, że nie potrafią swym poddanym zapewnić liberalnych wolności i wolnorynkowego dobrobytu. Stąd późniejszy autentyczny akces Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Millera do zachodnich instytu­cji i norm. A dziś nawet liberalni politycy i publicyści wstydzą się bronić liberali­zmu przed narastającą falą populistycz­nych roszczeń. W Europie Wschodniej prześcigają się wręcz w przepraszaniu za wolnorynkową transformację ustro­jową, która po 1989 r. odbudowała nasz region ze społecznych i gospodarczych ruin, jakie pozostawił po sobie realny socjalizm.
   A zarazem ani populistyczna lewica, ani populistyczna prawica nie przedsta­wiły żadnej sensownej alternatywy. Ani dla gwarantującej wolność jednostki li­beralnej demokracji, ani dla gwarantują­cego dobrobyt wolnego rynku i własności prywatnej. Po lewej stronie - od Podemos, Die Linke, Syrizy, po naszą Pracow­niczą Demokrację czy Partię Razem - mamy powracającą nostalgię za społe­czeństwem bez różnic, bez konkurencji, bez inicjatywy, bez własności prywatnej. W rzeczywistości - nostalgię za starym komunizmem, przebraną w nowe, bar­dziej kolorowe stroje i maski.
   Populistyczna prawica karmi nas in­nymi nostalgiami - tęsknotą za rasową i religijną czystością zamkniętych na­rodowych państw, która zapewniała po­noć zagubionym jednostkom poczucie sensu i pozytywne wspólnotowe emo­cje. Jednak ten obraz przeszłości jest całkowicie zmyślony. Religijne i naro­dowe zamordyzmy ubiegłych wieków były pełnym przemocy piekłem kobiet i mężczyzn, pragnących indywidual­nej wolności, materialnego dobrobytu i emancypacji.
   Liberalizm nie ma czego się wstydzić. Zabić go może tylko jego własna słabość. Brak silnego politycznego przywództwa i poddanie się językowemu, ideologicz­nemu, emocjonalnemu szantażowi z obu stron - antyliberalnej lewicy i antyliberalnej prawicy.

USPOKOIĆ SPOŁECZNE LĘKI
Było to jakieś trzy lata temu. Kryzys imigracyjny dopiero się rozkręcał, a w Pol­sce Jarosław Kaczyński dopiero zaczy­nał testować pomysł, aby za pomocą lęku przed uchodźcami zniszczyć wizerunek Unii Europejskiej, a poprzez przedstawia­nie politycznych elit III RP jako zdrajców narodu, religii i rasy zdobyć w Polsce peł­nię władzy. Byłem przed Pałacem Staszica w Warszawie, na kontrmanifestacji prze­ciwko antyimigracyjnemu marszowi na­rodowców, który ruszał właśnie z placu Zamkowego. Skandowaliśmy hasła prze­ciwko rasizmowi, przeciw stosowaniu wobec muzułmanów odpowiedzialno­ści zbiorowej, za Europą. Eurodeputowani z PO, SLD i PSL mówili o tym, że Unia spóźniła się ze zdiagnozowaniem kryzysu imigracyjnego, ale próbuje zapobiec jego narastaniu. Przeznacza teraz miliardy euro na społeczną integrację tych, którzy już do Europy przybyli. Uszczelnia grani­ce zewnętrzne UE - także za pomocą kło­potliwego porozumienia z Turcją. Chodzi jednak o to, aby miliony przybyszy nie do­prowadziły do zniszczenia Unii. „Musi­my uspokoić społeczne lęki i zintegrować tych, którzy już do Europy przybyli, zanim wpuścimy nowych” - mówił jeden z europosłów. „Jeśli nasz kontynent wpadnie w ręce faszystów, nie uratujemy nikogo”.
   A potem na mównicę wyszli przedsta­wiciele Partii Razem i którejś z minia­turowych organizacji radykalnej lewicy. Przemawiali żarliwie przeciwko... Unii Europejskiej. Każda decyzja o regulacji fali imigrantów była przez nich piętno­wana jako „zbrodnicza”. O Unii Euro­pejskiej i Fronteksie (agencja zajmująca się kontrolą zewnętrznych granic UE) mówili jako o „faszystowskich organi­zacjach, które zajmują się topieniem imigrantów w morzu”. Sporo łatwych facebookowych emocji, a do tego solidna dawka zwyczajnej politycznej głupoty.
   Półtora roku później. W Polsce rządzi już PiS, a Kaczyński buduje potęgę swo­jej formacji na haśle „zero imigrantów”, zgadzając się płacić za to cenę izolacji naszego kraju w UE. Podczas unijnego szczytu Grzegorz Schetyna i Janusz Le­wandowski organizują w Brukseli kon­ferencję. Mają konkretną propozycję - kilka największych polskich miast, w których władają samorządowcy z PO, przyjmie osiemdziesiąt rodzin imigran­tów. Wyłącznie matki z małymi dziećmi, które już są w obozach dla uchodźców we Włoszech i przeszły procedurę we­ryfikacji przez unijne służby. Chodzi o to, aby budziło to jak najmniejsze lęki Polaków, poddawanych antyuchodźczej propagandzie rządzącej partii. Ja­nusz Lewandowski otwarcie przyznaje, że chodzi nie tylko o humanitaryzm, ale też o polityczny pragmatyzm. Ten mały wyłom w pisowskiej strategii „zero imi­grantów” ma pozwolić Polsce wrócić do unijnego stołu rokowań. Bo prze­cież nawet takie gesty mają swą wagę, gdy już niedługo zaczną się rozmowy na temat kształtu przyszłego unijnego budżetu.
   W Polsce Partia Razem i wspierają­cy ją publicyści nazywają to „kapitulacją Platformy wobec PiS”. Zarzucają Schetynie cynizm i niezdecydowanie.
   Z drugiej strony politycy PiS i prawicowe media oskarżają Platfor­mę Obywatelską o islamizację Pol­ski. Propagandyści Rafał Ziemkiewicz i Wojciech Cejrowski prześcigają się w opowieściach o tym, że oto Platforma Obywatelska zaprasza do Polski terro­rystów w turbanach.
   Jak widać, gdy radykalna lewica mówi „kochamy uchodźców”, a prawica po­wtarza z dumą „nienawidzimy obcych”, zbrodnią staje się sama próba radzenia sobie z realnym kryzysem.
   Wreszcie kolejny przykład - tym ra­zem z Austrii. Nowy rząd konserwaty­stów i skrajnej prawicy wyrzuca z kraju siedmiu fundamentalistycznych ima­mów, którzy w swoich meczetach na­prawdę nauczali nienawiści wobec liberalnego Zachodu.
   W Austrii jest ponad dwieście mecze­tów, ogromna większość austriackich muzułmanów opowiada się za asymilacją albo przynajmniej za lojalnym współist­nieniem z instytucjami świeckiego pań­stwa. Wyrzucenie fundamentalistów jest konieczne, aby asymilacja islamu w Au­strii mogła się powieść. Problem w tym, że dopiero rząd prawicowych populi­stów robi to, co dużo wcześniej powinna była zrobić koalicja konserwatystów i so­cjaldemokratów. Nie zrobiła tego, bo so­cjaliści bali się politycznej poprawności skrajnej lewicy, która nazywała „faszy­zmem” każdą próbę pozbycia się z Au­strii fundamentalistów.
   A teraz austriacka skrajna prawi­ca faktycznie przedstawia wyrzucenie garstki fundamentalistów jako począ­tek „ostatecznego rozwiązania kwestii islamskiej” - usunięcia z kraju wszyst­kich muzułmanów. Mówi o zamknięciu austriackich granic także przed Polaka­mi czy Ukraińcami.
   Liberałowie mogli wyrzucić islam­skich fundamentalistów po to, aby ura­tować w Austrii liberalizm. Nie wyrzucili ich, więc teraz skrajna prawica robi to po to, aby liberalizm w Austrii zniszczyć.

JAK ZABLOKOWAĆ AWANS SPOŁECZNY
Ale silny liberalizm to nie tylko gotowość karania wrogów zachodnich wartości i nagrodzenia tych, którzy chcą się asymilować. To także zapewnienie warunków awansu społecznego, przesą­dzającego o żywotności albo dekadencji liberalnych społeczeństw. Chodzi nie o „równość żołądków”, ale o równość szans, gwarantowaną przez jak najszer­szy dostęp do dobrej edukacji. W Wielkiej Brytanii liberalna konserwatystka premier Theresa May ogłosiła właśnie program powrotu do grammar schools - państwowych bezpłatnych gimnazjów dla najlepiej uczących się dzieci. Cho­dzi o to, aby jedyną przepustką na stu­dia w Oksfordzie i Cambrige - poprzez które wiedzie droga awansu do spo­łecznych elit Zjednoczonego Królestwa - nie były Eton i inne drogie prywatne szkoły średnie.
   Z grammar schools wywodziło się całe pokolenie liderów Partii Pracy. Raczej reformistów, tych od „trzeciej drogi” między kapitalizmem a komunizmem, których dziś wyrzuca z przejętej przez siebie partii populista Jeremy Corbyn. Grammar school ukończył też wybitny brytyjski pisarz Anthony Burgess, autor „Mechanicznej pomarańczy”, który naj­bardziej w świecie nienawidził równoś­ciowego populizmu.
   Grammar schools - ta ostatnia furt­ka społecznego awansu - zostały pod koniec lat 60. zniszczone przez skrajną lewicę, pod hasłem „walki z wykształ­ceniem dzielącym społecznie”. Tym­czasem państwowe szkoły powszechne stały się symbolem edukacyjnej klęski. Chroniły co prawda dzieci przed „traumą” nadmiernej dyscypliny i niedobrych ocen, ale za to zamknęły brytyjskie kla­sy niższe w edukacyjnym i społecznym getcie.
   I tak oto populistyczna lewica stała się faktycznym sojusznikiem prawico­wej oligarchii. Nienawidzi samej zasa­dy społecznego awansu, który wzmacnia kapitalizm i odświeża liberalne elity. A lewicowi populiści chcą liberalną de­mokrację i kapitalizm zniszczyć.

NIE PODDAĆ SIĘ SZANTAŻYSTOM
Te przykłady pokazują, co się dzie­je, gdy liberałowie dają się lewicowym i prawicowym populistom zaszantażować. Jeśli nie potrafią podjąć odważ­nych politycznych decyzji - zrobią to za nich ich wrogowie. Jeśli skapitulują nie tylko przed prawicą, ale także przed lewicowym populizmem, podporząd­kują się nowej politycznej poprawno­ści, to walkowerem oddadzą polityczną scenę. Tylko najszersze liberalne cen­trum - sięgające od Michała Kazimie­rza Ujazdowskiego na konserwatywnym skrzydle, aż po Danutę Hubner, Dariusza Rosatiego czy Bartosza Arłukowicza na skrzydle socjalliberalnym - ma szansę uratować demokrację w Polsce. Polskie mieszczaństwa, polska klasa średnia, czekają na wyrazisty język swoich re­prezentantów i na ich odważne decyzje. Na program, który zaproponuje sposoby poszerzenia ścieżek społecznego awan­su, premiowania pracy i wykształcenia, ochrony własności prywatnej, a uniknie licytacji na zasiłki i rozdawnictwo. Któ­ry pokaże, że liberalni politycy nie dają się zastraszyć i zatupać wrogom wolno­ści, że potrafią narzucić swoje wartości i własną opowieść o Polsce i świecie.
Cezary Michalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz