Zachowuje się wciąż
jak w konspiracji. Mówi, co myśli, nie oglądając się na konsekwencje. Uważa, że
sprawiedliwość jest ważniejsza niż prawo. No, i dba o swych żołnierzy. Dla syna
polityka taki tata oznacza kłopoty
Wojciech Cieśla, Paweł Reszka
Polityk PiS: -
Kornel lubi „chlapnąć”. Każda taka wypowiedź to ból głowy dla władzy a czasem
poważne zagrożenie. Kornel publicznie przyzna się, że dzwonił do syna, by
pomóc kontrowersyjnemu biznesmenowi. Albo skarci rząd za antyrosyjskość. Albo powie,
że Polska powinna przyjąć uchodźców. Nawet w czasie świątecznej bryndzy trzeba
mieć się na baczności. Bo nagle wyzna w tabloidach, że spędza Wigilię z trzema
różnymi kobietami.
DAJCIE MILION ZA REPRESJE
Wydział Cywilny Sądu Okręgowego we Wrocławiu zasypany jest wnioskami kolegów Kornela Morawieckiego.
Chodzi o odszkodowania za represje stanu wojennego. Autorem większości pozwów
jest Mariusz Sokołowski, prawnik, działacz stowarzyszenia Solidarność
Walcząca, założonego w 2011 roku przez Morawieckiego seniora. Przejrzeliśmy
akta kilkunastu takich spraw.
Hanna Łukowska-Karniej, była asystentka i partnerka Morawieckiego w
czasach stanu wojennego, wiele razy była zatrzymywana i aresztowana. Swoje
roszczenia wyceniła na ponad 430 tys. zł, lecz jako jedyna z grupy znajomych
szefa SW wycofała w tym roku wniosek o odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Piotr Medoń, drukarz podziemnej bibuły i organizator kryjówek Morawieckiego,
był internowany, dwa razy siedział w areszcie, SB pięć razy zatrzymywała go na
48 godzin. W marcu sąd przyznał mu ponad 160 tys. zł.
Wiele spraw o odszkodowania za represje to przypadki dyskusyjne. Na
przykład Marian Malecha domagał się 50 tys. zł za jedno zatrzymanie przez SB i
rewizję. W pozwie napisał o „niewyobrażalnej krzywdzie”, której doznał. Sąd
przyznał mu nieco ponad 9 tysięcy złotych.
Inny członek Solidarności Walczącej Krzysztof Witczak domagał się miliona
złotych za to, że w stanie wojennym wcielono go na cztery miesiące do wojska i
szykanowano. Sąd przyznał mu 30 tys. zł. Natomiast Paweł Bielawski domagał się
miliona za internowanie ojca (dziś już nieżyjącego). Twierdził, że ukrywał się
do 1988 r. Świadkowie temu zaprzeczali, ale
sąd i tak przyznał mu 25 tys. zł.
Zofia Karniej, zatrzymana dwa razy na 48 godzin, chce 100 tys. zł.
Pisze, że w jej domu ukrywał się Morawiecki (sąd ustala, że ukrywał się
tydzień, było to w czasach, gdy Zofia miała 13 lat), dowodzi też, że jej
informacje „były podstawą działania wywiadu i kontrwywiadu Solidarności
Walczącej”. Dostaje 1,3 tys. zł. Zbigniew Bieniek, zatrzymany w roku 1987 na 48
godzin, chce 50 tys. zł, dostaje 3,3 tys.
Schemat większości pism procesowych jest podobny: napisane są metodą
kopiuj-wklej, przywołują te same dokumenty (raport
„S” na temat represji i akta z IPN), a jako świadkowie występują dwie osoby -
sam składający pozew i Kornel Morawiecki, który ma zaświadczyć o jego
opozycyjnej karcie.
POŁAMANI KONSPIRACJĄ
W podziemiu Kornel Morawiecki, założyciel Solidarności
Walczącej, był postacią spiżową. Ukrywał się przez 7 lat, przeszedł
przez 60 konspiracyjnych mieszkań. Młodzi działacze, którzy mieli okazję się z
nim wtedy spotkać, mówili, że było to dla nich jak rozmowa z Piłsudskim albo
Grotem-Roweckim.
Drukarz Krzysztof Gulbinowicz tak wspominał przesłuchanie, podczas którego
SB namawiała go do wydania Morawieckiego: „To tak, jakbym zdradził ojca.
Musiałbym wtedy znaleźć drzewo i
się powiesić”.
Nawet dzisiejsi przeciwnicy polityczni mówią o nim dobrze. - Jest
uczciwym i poczciwym człowiekiem. Stworzył świetną, głęboko zakonspirowaną organizację.
I zawsze uważał, że odpowiada za swoich ludzi - mówi sympatyk PO, znający
Morawieckiego jeszcze z lat 80.
Wpadł dopiero w listopadzie 1987 r. Wprost z aresztu odwieziono go na
lotnisko i wydalono do Włoch. Wrócił do kraju nielegalnie, w połowie 1988
roku. Znów musiał się ukrywać.
Nie poparł Okrągłego Stołu. Uważał, że negocjowanie z upadającą komuną
jest bez sensu. Potem doszedł do wniosku, że była to zdrada, która oddała Polskę
w ręce nomenklatury i zbójeckiego kapitalizmu. Nie miał wątpliwości, że to on i
jego Solidarność Walcząca mieli rację. W 2007 roku odmówił przyjęcia z rąk
Lecha Kaczyńskiego Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski. Dlaczego? -
Uważamy, że naszej organizacji należy się Order Orła Białego - tłumaczyła
Hanna Łukowska-Karniej.
Bliski znajomy Morawieckiego: - Mieli poczucie głębokiej
niesprawiedliwości. Myśleli: „My tu do końca drukowaliśmy, rzucaliśmy ulotki,
a cwaniacy, cynicy i komuna przygotowywali się do kapitalizmu”. A trzeba
przyznać, że wielu członków Solidarności Walczącej zapłaciło wysoką cenę za
konspirację. Spora ich część nie odnalazła się w nowych czasach. Niektórzy
byli frustratami, alkoholikami. Kornel wiedział, że to trochę jego wina.
Polityk z Wrocławia: - Gdyby nie konspiracja, to sam Kornel byłby
nieprzeciętnym naukowcem. Przecież mimo konspiracji jest doktorem fizyki. Koszty
poniosła cała rodzina. Ciągłe represje ze strony SB. Przez siedem lat dzieci
wychowywały się bez ojca. Co jakiś czas przychodził tylko list. A gdy Kornel
się ujawnił, to okazało się, że w podziemiu związał się z inną kobietą.
POMYLONY STARUSZEK
Dziennikarz, znajomy Morawieckiego: -
Kiedyś chciałem na 4 czerwca zrobić rozmowę z Kornelem. Szefowa bierze mnie na stronę: „Daj spokój, przecież to jest oszołom”.
Jego kariera polityczna w III RP to pasmo klęsk. Nigdy niczego nie
udawało mu się wygrać. W1990 r. chciał startować na prezydenta, nie zebrał
koniecznych popisów poparcia. Jego Partia Wolności nie weszła do parlamentu. W
2010 r. w wyborach prezydenckich dostał 0,13 procent głosów, najmniej z całej
stawki. W 2015 r. znów nie zebrał podpisów.
Polityk z Wrocławia: - Kompletnie nie mógł wstrzelić się w nastroje
społeczne. Jednak usiłował dbać o swoich ludzi. Nieoficjalnie mówiło się, że
kombatanci SW mają większe szanse, by znaleźć posadę w BZ WBK, gdzie prezesował
Morawiecki junior, albo w PKO BP, gdzie od 2009 r. prezesem jest weteran
Solidarności Walczącej Zbigniew Jagiełło.
Dopiero ostatnie wybory przyniosły przełom. Morawiecki dostał się do Sejmu.
Paradoksalnie nie z ugrupowania postsolidarnościowego, ale z amorficznego,
pełnego narodowców Kukiz’15. To było symboliczne, gdy pojawił się w Sejmie, by
jako marszałek senior otwierać obrady. Siwy, lekko zgarbiony z popsutymi
zębami, zaczął od cytatu z nieznanego poety podziemnego: „Niosę cię Polsko jak
żagiew, jak płomienie, gdzie cię doniosę - nie wiem”.
Znajomy Morawieckiego: - Wzruszająca chwila. On właśnie wtedy wyszedł z
podziemia.
Niedługo potem, podczas debaty nad Trybunałem Konstytucyjnym, wygłosił
polityczne kredo, za które był później krytykowany: „Prawo to nie świętość.
(...) Prawo ma służyć nam. Prawo, które nie służy narodowi, to jest bezprawie”.
Polityk PO Rafał Grupiński, w podziemiu związany z Solidarnością
Walczącą: - Kornela traktuję z wielkim
sentymentem. To człowiek wielkiej uczciwości, ale ze stwierdzeniami o prawie
nie mogę się zgodzić. Bo to jest prosta droga ku totalitaryzmowi.
Działacz dawnej opozycji: - Kornel głową jest ciągle w latach 80. Prawo?
Jakie ma znaczenie prawo - ważne, żeby na końcu wyszło sprawiedliwie! Dlatego
gdy jego sejmowa koleżanka Małgorzata Zwiercan głosowała na dwie ręce za Kornela,
on nie widział w tym problemu. Że to wbrew procedurze i generalnie kryminał? I
co z tego? Przecież Zwiercan zagłosowała zgodnie z jego wolą.
Z Kukizem poróżnił się szybko, bo już w kwietniu 2016 r. Chodziło o
głosowanie: zajął w nim stanowisko wygodne dla PiS, wbrew woli swojego
ugrupowania. Jak opisał to „Newsweek”, Kukiz mówił na ostatnim wspólnym
posiedzeniu klubu: - Pi... się, Kornel, zależy ci tylko na karierze syna!
PAN Z REKLAMÓWKĄ
Rozmowa ze znajomym Morawieckiego seniora: - Wie
pan, dlaczego Kornel nigdy nie wpadł za komuny?
- Dlaczego?
- Przez chaos, który „produkuje”.
Zawsze się spóźniał. Był niezależny, nieobliczalny, niesterowalny. Teraz jest
podobnie. Prawie nie odbiera komórki. Nic mu nie można kazać. Umawia się, że
będzie na jakiejś imprezie, i oczywiście go nie ma. Albo odwrotnie. Mówi, że
nie da rady wpaść. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi: zgarbiony, w wymiętej
marynarce, z reklamówką w dłoni.
Rafał Grupiński: - Kornel w Sejmie zawsze wręcza mi numer prowadzonej
przez siebie „Gazety Obywatelskiej”. Mówi mi nawet, który artykuł mam przeczytać.
Jest jak z dawnych czasów. Jak wtedy, gdy przyjechał na ślub naszego kolegi z
konspiracji Maćka Frankiewicza i by osłodzić
młodej parze życie, przywiózł w prezencie cały worek cukru.
Poseł Robert Winnicki, narodowiec, dawniej poseł Kukiz’15, sąsiad
Morawieckiego w ławach sejmowych: - Niezwykle sympatyczny. Do tego żywa
legenda opozycji. Jest totalnie niesterowalny, ma swoje zdanie na każdy temat.
Moim zdaniem oprócz przycisków „za”, „przeciw”, „wstrzymał się”, powinien być jeszcze
przycisk „Kornel”.
- Niedawno dał wywiad dla rosyjskiej RIA Nowosti: „Jestem zasmucony, że
rząd, media i elity nastawiają Polaków przeciw Rosjanom”. Dlaczego tak
powiedział?
- Bo tak myśli! Jest za znalezieniem jakiegoś modus vivendi z Rosją i głośno o tym mówi. Powinien jednak nieco bardziej
ważyć słowa, gdy krytykuje politykę państwa polskiego na zewnątrz.
- Ciekawe, że to zrobił, bo przeważnie głosuje jak PiS.
- I on, i jego koło tak głosują.
Dodam, że Kornelowi jest realnie przykro, gdy ktoś krytykuje działania jego
syna. A przecież to nie powstrzyma go przed tym, by mówił, co uważa za
stosowne.
Morawiecki senior w wielu sprawach jest daleki od tego, co wygodne dla
dobrej zmiany. Nie wierzy w zamach w Smoleńsku, jest za tym, by Polska
przyjęła kilka tysięcy uchodźców. Nie uważa, by rządy PO doprowadziły Polskę do
ruiny.
SPRAWA TORTU ORAZ CZAPKI
Po tym jak Morawiecki junior został szefem rządu, Kornel
stał się atrakcyjny jako ojciec premiera. Polityk PiS: - W Kornelu jest sporo
naiwności. To wyszło przy sprawie GetBacku. Właściciel firmy w kłopotach
skłonił go, by zadzwonił do syna. Premier miał powiedzieć ojcu, żeby się tym
nie zajmował.
Morawiecki senior zdaje się nie dostrzegać, że co jakiś czas wprowadza
syna na potężne miny. Polityk PiS: - Na niego nie ma wpływu dokładnie nikt.
Kornel albo ma coś ochotę zrobić, albo nie. Proszę zobaczyć, jakie zgłasza
interpelacje. Wstawia się za ekscentrycznym działaczem opozycji Adamem
Słomką, który nie chciał w sądzie zdjąć czapki i został za to skazany na
grzywnę. Nie zapłacił, więc poszedł za kratki na kilkanaście dni. Jak za kraty
- przecież Słomka jest uczciwy człowiek! Albo za człowiekiem, który cisnął w
sędzię tortem - za co do więzienia? Przecież to był protest!
Polityk z Wrocławia: - Mateusz do rządu, a do Kornela zaczęli
przychodzić dawni towarzysze broni: „przecież cierpieliśmy, pomóż”. Albo
ludzie przez nich poleceni. Kornel pomaga, bo uważa, że to jego obowiązek. Lata
konspiracji upewniły go, że ważny jest sprawiedliwy cel, a nie jakieś durne
formalności.
Znajomy Morawieckiego: - On wierzy ludziom. Ktoś wyliczył, że w czasie
siedmiu lat ukrywania się spotkał 1,5 tys. ludzi. Nikt go nie wydał.
ZMIANA NA LEPSZE
Polityk związany z PiS: - Jak załatwia, biega po
spółkach, dzwoni,
gdzie trzeba, to na pewno nie bierze nic dla siebie. Nie jest i nigdy nie był
majętny. Załatwia dla innych, bo „im się należy, bo to jest sprawiedliwe”.
No, i jego środowisko ma się coraz lepiej.
Rafał Grupiński: - Kornel stara się zdobywać pieniądze na swoje
działania społeczne czy polityczne. Mogę sobie wyobrazić, że czasami zgrzeszy
naiwnością.
Wróćmy na chwilę do lat chudych.
W 2009 r. Kornel Morawiecki zakłada Stowarzyszenie Solidarność Walcząca.
Pomaga mu Michał Gabryel, legenda opozycji jeszcze z lat 70. Do zarządu trafia
Zbigniew Jagiełło (kilka miesięcy później zostaje prezesem państwowego banku
PKO BP), wśród działaczy jest córka Kornela Marta, jej przyrodni brat Jerzy i
jej pracodawca, Ryszard Zwiercan. Zakładają organizację w pośpiechu - chcą
zdążyć na czerwcowe obchody rocznicy powstania Solidarności Walczącej, którym
patronuje Lech Kaczyński.
Sprawozdania z walnych zgromadzeń pokazują, jak ewoluuje stowarzyszenie.
Pierwsze zebrania są jak akademia szkolna - odśpiewanie hymnu, koncert pieśni
patriotycznych w wykonaniu zespołu Piastuny, wniosek o odznaczenie Kornela Morawieckiego
orderem Orła Białego i wnioski o wmurowanie tablicy ku czci JP II w Tatrach.
Z lektury sprawozdań widać, jak byt organizacji poprawia się za czasów
PiS. Jeszcze w 2013 r. darowizny dla stowarzyszenia to 253 tys. zł. W 2015 r.
- 628 tys. zł, a do tego ponad 450 tys. dotacji. Rok
2016 jest rekordowy - aż 736 tys. zł darowizn. Kto jest tak hojny dla
organizacji ojca premiera? Spytaliśmy stowarzyszenie, ale nie odpowiedziało.
Ustaliliśmy jednak, że w gronie sponsorów są m.in. fundacja PKO BP oraz spółka KGHM (zarządzał nią znajomy Kornela
Morawieckiego). Od fundacji związanej z państwowym koncernem miedziowym
stowarzyszenie dostało 25 tysięcy złotych na zorganizowanie wystawy o
Solidarności Walczącej na Forum Ekonomicznym w Krynicy.
Wielu ludzi stowarzyszenia za czasów dobrej zmiany robi kariery. Michał
Gabryel trafia do rady nadzorczej Azotów. Andrzej Kapała - do rady nadzorczej
Orlenu. Piotr Buzar - do administracji skarbowej. Włodzimierz Domagalski-Łabędzki
zostaje szefem łódzkiego biura wicepremiera Glińskiego, a jego syn jest krótko
wiceministrem i prezesem KGHM. Grzegorz Gorczyca zostaje dyrektorem w urzędzie
wojewódzkim w Krakowie, Marcin Horała - szefem komisji śledczej do spraw VAT, Paweł Kieruzal będzie doradzał ministrowi rozwoju, a
Wojciech Myślecki trafi do KGIIM i do Tauronu.
Kornel Morawiecki i jego żołnierze już nie są bandą oszołomów. W ich życiu
zaszła dobra zmiana - są ludźmi na stanowiskach.
* * *
Kornel Morawiecki nie odpowiedział
na naszą prośbę o rozmowę.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń