poniedziałek, 16 lipca 2018

Tata Premiera



Zachowuje się wciąż jak w konspiracji. Mówi, co myśli, nie oglądając się na konsekwencje. Uważa, że sprawiedliwość jest ważniejsza niż prawo. No, i dba o swych żołnierzy. Dla syna polityka taki tata oznacza kłopoty

Wojciech Cieśla, Paweł Reszka

Polityk PiS: - Kornel lubi „chlapnąć”. Każda taka wy­powiedź to ból głowy dla władzy a czasem poważ­ne zagrożenie. Kornel pub­licznie przyzna się, że dzwonił do syna, by pomóc kontrowersyjnemu biznesme­nowi. Albo skarci rząd za antyrosyjskość. Albo powie, że Polska powinna przyjąć uchodźców. Nawet w czasie świątecznej bryndzy trzeba mieć się na baczności. Bo nagle wyzna w tabloidach, że spędza Wigilię z trzema różnymi kobietami.

DAJCIE MILION ZA REPRESJE
Wydział Cywilny Sądu Okręgowego we Wrocławiu zasypany jest wnio­skami kolegów Kornela Morawieckiego. Chodzi o odszkodowania za represje stanu wojennego. Autorem większości pozwów jest Mariusz Sokołowski, praw­nik, działacz stowarzyszenia Solidarność Walcząca, założonego w 2011 roku przez Morawieckiego seniora. Przejrzeliśmy akta kilkunastu takich spraw.
   Hanna Łukowska-Karniej, była asy­stentka i partnerka Morawieckiego w czasach stanu wojennego, wiele razy była zatrzymywana i aresztowana. Swoje roszczenia wyceniła na ponad 430 tys. zł, lecz jako jedyna z grupy znajomych szefa SW wycofała w tym roku wniosek o od­szkodowanie i zadośćuczynienie.
   Piotr Medoń, drukarz podziemnej bibuły i organizator kryjówek Mora­wieckiego, był internowany, dwa razy siedział w areszcie, SB pięć razy zatrzy­mywała go na 48 godzin. W marcu sąd przyznał mu ponad 160 tys. zł.
   Wiele spraw o odszkodowania za repre­sje to przypadki dyskusyjne. Na przykład Marian Malecha domagał się 50 tys. zł za jedno zatrzymanie przez SB i rewizję. W pozwie napisał o „niewyobrażalnej krzywdzie”, której doznał. Sąd przyznał mu nieco ponad 9 tysięcy złotych.
   Inny członek Solidarności Walczącej Krzysztof Witczak domagał się milio­na złotych za to, że w stanie wojennym wcielono go na cztery miesiące do wojska i szykanowano. Sąd przyznał mu 30 tys. zł. Natomiast Paweł Bielawski domagał się miliona za internowanie ojca (dziś już nieżyjącego). Twierdził, że ukrywał się do 1988 r. Świadkowie temu zaprzeczali, ale sąd i tak przyznał mu 25 tys. zł.
   Zofia Karniej, zatrzymana dwa razy na 48 godzin, chce 100 tys. zł. Pisze, że w jej domu ukrywał się Morawiecki (sąd ustala, że ukrywał się tydzień, było to w czasach, gdy Zofia miała 13 lat), dowo­dzi też, że jej informacje „były podstawą działania wywiadu i kontrwywiadu Soli­darności Walczącej”. Dostaje 1,3 tys. zł. Zbigniew Bieniek, zatrzymany w roku 1987 na 48 godzin, chce 50 tys. zł, dosta­je 3,3 tys.
   Schemat większości pism proceso­wych jest podobny: napisane są metodą kopiuj-wklej, przywołują te same do­kumenty (raport „S” na temat represji i akta z IPN), a jako świadkowie wystę­pują dwie osoby - sam składający pozew i Kornel Morawiecki, który ma zaświad­czyć o jego opozycyjnej karcie.

POŁAMANI KONSPIRACJĄ
W podziemiu Kornel Morawiecki, założyciel Solidarności Walczącej, był postacią spiżową. Ukrywał się przez 7 lat, przeszedł przez 60 konspiracyjnych mieszkań. Młodzi działacze, którzy mieli okazję się z nim wtedy spotkać, mówili, że było to dla nich jak rozmowa z Piłsudskim albo Grotem-Roweckim.
   Drukarz Krzysztof Gulbinowicz tak wspominał przesłuchanie, podczas któ­rego SB namawiała go do wydania Mora­wieckiego: „To tak, jakbym zdradził ojca.
Musiałbym wtedy znaleźć drzewo i się powiesić”.
   Nawet dzisiejsi przeciwnicy politycz­ni mówią o nim dobrze. - Jest uczciwym i poczciwym człowiekiem. Stworzył świetną, głęboko zakonspirowaną orga­nizację. I zawsze uważał, że odpowia­da za swoich ludzi - mówi sympatyk PO, znający Morawieckiego jeszcze z lat 80.
   Wpadł dopiero w listopadzie 1987 r. Wprost z aresztu odwieziono go na lot­nisko i wydalono do Włoch. Wrócił do kraju nielegalnie, w połowie 1988 roku. Znów musiał się ukrywać.
   Nie poparł Okrągłego Stołu. Uważał, że negocjowanie z upadającą komuną jest bez sensu. Potem doszedł do wnio­sku, że była to zdrada, która oddała Pol­skę w ręce nomenklatury i zbójeckiego kapitalizmu. Nie miał wątpliwości, że to on i jego Solidarność Walcząca mie­li rację. W 2007 roku odmówił przyjęcia z rąk Lecha Kaczyńskiego Krzyża Wiel­kiego Orderu Odrodzenia Polski. Dla­czego? - Uważamy, że naszej organizacji należy się Order Orła Białego - tłuma­czyła Hanna Łukowska-Karniej.
   Bliski znajomy Morawieckiego: - Mie­li poczucie głębokiej niesprawiedliwo­ści. Myśleli: „My tu do końca drukowa­liśmy, rzucaliśmy ulotki, a cwaniacy, cynicy i komuna przygotowywali się do kapitalizmu”. A trzeba przyznać, że wie­lu członków Solidarności Walczącej za­płaciło wysoką cenę za konspirację. Spora ich część nie odnalazła się w no­wych czasach. Niektórzy byli frustrata­mi, alkoholikami. Kornel wiedział, że to trochę jego wina.
   Polityk z Wrocławia: - Gdyby nie kon­spiracja, to sam Kornel byłby nieprze­ciętnym naukowcem. Przecież mimo konspiracji jest doktorem fizyki. Kosz­ty poniosła cała rodzina. Ciągłe repre­sje ze strony SB. Przez siedem lat dzieci wychowywały się bez ojca. Co jakiś czas przychodził tylko list. A gdy Kornel się ujawnił, to okazało się, że w podziemiu związał się z inną kobietą.

POMYLONY STARUSZEK
Dziennikarz, znajomy Morawieckie­go: - Kiedyś chciałem na 4 czerwca zro­bić rozmowę z Kornelem. Szefowa bierze mnie na stronę: „Daj spokój, przecież to jest oszołom”.
   Jego kariera polityczna w III RP to pas­mo klęsk. Nigdy niczego nie udawało mu się wygrać. W1990 r. chciał startować na prezydenta, nie zebrał koniecznych po­pisów poparcia. Jego Partia Wolności nie weszła do parlamentu. W 2010 r. w wybo­rach prezydenckich dostał 0,13 procent głosów, najmniej z całej stawki. W 2015 r. znów nie zebrał podpisów.
   Polityk z Wrocławia: - Kompletnie nie mógł wstrzelić się w nastroje społeczne. Jednak usiłował dbać o swoich ludzi. Nie­oficjalnie mówiło się, że kombatanci SW mają większe szanse, by znaleźć posadę w BZ WBK, gdzie prezesował Morawiecki junior, albo w PKO BP, gdzie od 2009 r. prezesem jest weteran Solidarności Wal­czącej Zbigniew Jagiełło.
   Dopiero ostatnie wybory przyniosły przełom. Morawiecki dostał się do Sej­mu. Paradoksalnie nie z ugrupowania postsolidarnościowego, ale z amorficz­nego, pełnego narodowców Kukiz’15. To było symboliczne, gdy pojawił się w Sej­mie, by jako marszałek senior otwierać obrady. Siwy, lekko zgarbiony z popsuty­mi zębami, zaczął od cytatu z nieznane­go poety podziemnego: „Niosę cię Polsko jak żagiew, jak płomienie, gdzie cię do­niosę - nie wiem”.
   Znajomy Morawieckiego: - Wzrusza­jąca chwila. On właśnie wtedy wyszedł z podziemia.
   Niedługo potem, podczas debaty nad Trybunałem Konstytucyjnym, wygło­sił polityczne kredo, za które był później krytykowany: „Prawo to nie świętość. (...) Prawo ma służyć nam. Prawo, które nie służy narodowi, to jest bezprawie”.
   Polityk PO Rafał Grupiński, w podzie­miu związany z Solidarnością Walczącą: - Kornela traktuję z wielkim sentymen­tem. To człowiek wielkiej uczciwości, ale ze stwierdzeniami o prawie nie mogę się zgodzić. Bo to jest prosta droga ku totalitaryzmowi.
   Działacz dawnej opozycji: - Kornel głową jest ciągle w latach 80. Prawo? Ja­kie ma znaczenie prawo - ważne, żeby na końcu wyszło sprawiedliwie! Dlatego gdy jego sejmowa koleżanka Małgorzata Zwiercan głosowała na dwie ręce za Kor­nela, on nie widział w tym problemu. Że to wbrew procedurze i generalnie krymi­nał? I co z tego? Przecież Zwiercan zagło­sowała zgodnie z jego wolą.
   Z Kukizem poróżnił się szybko, bo już w kwietniu 2016 r. Chodziło o głosowa­nie: zajął w nim stanowisko wygodne dla PiS, wbrew woli swojego ugrupowania. Jak opisał to „Newsweek”, Kukiz mówił na ostatnim wspólnym posiedzeniu klu­bu: - Pi... się, Kornel, zależy ci tylko na karierze syna!

PAN Z REKLAMÓWKĄ
Rozmowa ze znajomym Morawie­ckiego seniora: - Wie pan, dlaczego Kornel nigdy nie wpadł za komuny?
   - Dlaczego?
   - Przez chaos, który „produkuje”. Za­wsze się spóźniał. Był niezależny, nie­obliczalny, niesterowalny. Teraz jest podobnie. Prawie nie odbiera komórki. Nic mu nie można kazać. Umawia się, że będzie na jakiejś imprezie, i oczywiście go nie ma. Albo odwrotnie. Mówi, że nie da rady wpaść. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi: zgarbiony, w wymiętej mary­narce, z reklamówką w dłoni.
   Rafał Grupiński: - Kornel w Sejmie zawsze wręcza mi numer prowadzo­nej przez siebie „Gazety Obywatelskiej”. Mówi mi nawet, który artykuł mam prze­czytać. Jest jak z dawnych czasów. Jak wtedy, gdy przyjechał na ślub naszego kolegi z konspiracji Maćka Frankiewi­cza i by osłodzić młodej parze życie, przy­wiózł w prezencie cały worek cukru.
   Poseł Robert Winnicki, narodowiec, dawniej poseł Kukiz’15, sąsiad Morawie­ckiego w ławach sejmowych: - Niezwy­kle sympatyczny. Do tego żywa legenda opozycji. Jest totalnie niesterowalny, ma swoje zdanie na każdy temat. Moim zda­niem oprócz przycisków „za”, „przeciw”, „wstrzymał się”, powinien być jeszcze przycisk „Kornel”.
   - Niedawno dał wywiad dla rosyj­skiej RIA Nowosti: „Jestem zasmucony, że rząd, media i elity nastawiają Pola­ków przeciw Rosjanom”. Dlaczego tak powiedział?
   - Bo tak myśli! Jest za znalezieniem jakiegoś modus vivendi z Rosją i głośno o tym mówi. Powinien jednak nieco bar­dziej ważyć słowa, gdy krytykuje politykę państwa polskiego na zewnątrz.
   - Ciekawe, że to zrobił, bo przeważnie głosuje jak PiS.
   - I  on, i jego koło tak głosują. Dodam, że Kornelowi jest realnie przykro, gdy ktoś krytykuje działania jego syna. A prze­cież to nie powstrzyma go przed tym, by mówił, co uważa za stosowne.
   Morawiecki senior w wielu sprawach jest daleki od tego, co wygodne dla dobrej zmiany. Nie wierzy w zamach w Smoleń­sku, jest za tym, by Polska przyjęła kilka tysięcy uchodźców. Nie uważa, by rządy PO doprowadziły Polskę do ruiny.

SPRAWA TORTU ORAZ CZAPKI
Po tym jak Morawiecki junior został szefem rządu, Kornel stał się atrakcyjny jako ojciec premiera. Polityk PiS: - W Kornelu jest sporo naiwności. To wyszło przy sprawie GetBacku. Właś­ciciel firmy w kłopotach skłonił go, by zadzwonił do syna. Premier miał powie­dzieć ojcu, żeby się tym nie zajmował.
   Morawiecki senior zdaje się nie do­strzegać, że co jakiś czas wprowadza syna na potężne miny. Polityk PiS: - Na nie­go nie ma wpływu dokładnie nikt. Kor­nel albo ma coś ochotę zrobić, albo nie. Proszę zobaczyć, jakie zgłasza interpela­cje. Wstawia się za ekscentrycznym dzia­łaczem opozycji Adamem Słomką, który nie chciał w sądzie zdjąć czapki i został za to skazany na grzywnę. Nie zapłacił, więc poszedł za kratki na kilkanaście dni. Jak za kraty - przecież Słomka jest uczciwy człowiek! Albo za człowiekiem, który cis­nął w sędzię tortem - za co do więzienia? Przecież to był protest!
   Polityk z Wrocławia: - Mateusz do rządu, a do Kornela zaczęli przychodzić dawni towarzysze broni: „przecież cier­pieliśmy, pomóż”. Albo ludzie przez nich poleceni. Kornel pomaga, bo uważa, że to jego obowiązek. Lata konspiracji upewni­ły go, że ważny jest sprawiedliwy cel, a nie jakieś durne formalności.
   Znajomy Morawieckiego: - On wierzy ludziom. Ktoś wyliczył, że w czasie sied­miu lat ukrywania się spotkał 1,5 tys. lu­dzi. Nikt go nie wydał.

ZMIANA NA LEPSZE
Polityk związany z PiS: - Jak załatwia, biega po spółkach, dzwo­ni, gdzie trzeba, to na pewno nie bierze nic dla siebie. Nie jest i nigdy nie był ma­jętny. Załatwia dla innych, bo „im się na­leży, bo to jest sprawiedliwe”. No, i jego środowisko ma się coraz lepiej.
   Rafał Grupiński: - Kornel stara się zdobywać pieniądze na swoje działania społeczne czy polityczne. Mogę sobie wy­obrazić, że czasami zgrzeszy naiwnością.
   Wróćmy na chwilę do lat chudych.
   W 2009 r. Kornel Morawiecki zakła­da Stowarzyszenie Solidarność Walczą­ca. Pomaga mu Michał Gabryel, legenda opozycji jeszcze z lat 70. Do zarządu trafia Zbigniew Jagiełło (kilka miesięcy później zostaje prezesem państwowego banku PKO BP), wśród działaczy jest córka Kor­nela Marta, jej przyrodni brat Jerzy i jej pracodawca, Ryszard Zwiercan. Zakłada­ją organizację w pośpiechu - chcą zdążyć na czerwcowe obchody rocznicy powsta­nia Solidarności Walczącej, którym pa­tronuje Lech Kaczyński.
   Sprawozdania z walnych zgromadzeń pokazują, jak ewoluuje stowarzyszenie. Pierwsze zebrania są jak akademia szkol­na - odśpiewanie hymnu, koncert pieś­ni patriotycznych w wykonaniu zespołu Piastuny, wniosek o odznaczenie Korne­la Morawieckiego orderem Orła Białego i wnioski o wmurowanie tablicy ku czci JP II w Tatrach.
   Z lektury sprawozdań widać, jak byt organizacji poprawia się za czasów PiS. Jeszcze w 2013 r. darowizny dla sto­warzyszenia to 253 tys. zł. W 2015 r. - 628 tys. zł, a do tego ponad 450 tys. dotacji. Rok 2016 jest rekordowy - aż 736 tys. zł darowizn. Kto jest tak hoj­ny dla organizacji ojca premiera? Spytaliśmy stowarzyszenie, ale nie odpo­wiedziało. Ustaliliśmy jednak, że w gro­nie sponsorów są m.in. fundacja PKO BP oraz spółka KGHM (zarządzał nią znajo­my Kornela Morawieckiego). Od funda­cji związanej z państwowym koncernem miedziowym stowarzyszenie dostało 25 tysięcy złotych na zorganizowanie wystawy o Solidarności Walczącej na Fo­rum Ekonomicznym w Krynicy.
   Wielu ludzi stowarzyszenia za cza­sów dobrej zmiany robi kariery. Michał Gabryel trafia do rady nadzorczej Azo­tów. Andrzej Kapała - do rady nadzorczej Orlenu. Piotr Buzar - do administra­cji skarbowej. Włodzimierz Domagalski-Łabędzki zostaje szefem łódzkiego biura wicepremiera Glińskiego, a jego syn jest krótko wiceministrem i prezesem KGHM. Grzegorz Gorczyca zostaje dyrektorem w urzędzie wojewódzkim w Krakowie, Marcin Horała - szefem komisji śledczej do spraw VAT, Paweł Kieruzal będzie do­radzał ministrowi rozwoju, a Wojciech Myślecki trafi do KGIIM i do Tauronu.
   Kornel Morawiecki i jego żołnierze już nie są bandą oszołomów. W ich ży­ciu zaszła dobra zmiana - są ludźmi na stanowiskach.
* * *
Kornel Morawiecki nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę.

1 komentarz: